Może i tak, ale nic dla mnie nie przebija Zaginionej autostrady, z wielu powodów, również pozafilmowych.
Ten film widziałem wiele razy i obok serialu to jedyne dzieło Lyncha któremu dałem 10/10. Może się to zmieni teraz, nie wiem. Mulholland Drive balansował mi zawsze między 9 i 10, a to taka podrasowana i trochę bardziej przejrzysta konstrukcyjnie wersja Lost Highway. Przynajmniej tak to pamiętam - na szczegóły przyjdzie pora zapewne.
Serial po latach nadal znajduję jako produkt całkowicie bez wad. Film-prequel już nie, choć dla samej Sheryl Lee i jej interpretacji Laury Palmer warto obejrzeć. Prawdziwy popis aktorstwa i jedna z najbardziej emanujących swoim strachem i psychicznym cierpieniem postaci w historii kina.
A w skrócie - Lost Highway i Mulholland Drive to arcydzieła - z lekkim wskazaniem na en pierwszy. Przynajmniej dla mnie. A Inland Empire to jedna z najbardziej niepokojących i dręczących umysł rzezcy jakie widziałem na ekranie. Na plus oczywiście.
I na zakończenie coś dla fanów
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=miwyV7Go6ZE[/youtube]
A mi się nowy "Twin Peaks" bardzo podobał, mimo iż w sumie w niczym nie przypominał tego sprzed 25 lat. Lynch pojechał po bandzie jeszcze bardziej niż w "Inland Empire", które w porównaniu z nowym sezonem Twin Peaks jest dość prostą historią. I fakt, cały ten serial przypomina raczej jeden, bardzo długi film, który można by spokojnie skrócić o połowę.
Pytanie dla kogo jest ten serial? Przede wszystkim dla samego Lyncha. Spuścił ciśnienie, które mu przez 10 lat rosło pod kopułą i zrobił coś co chciałby sam obejrzeć. Dla kogo jeszcze? Dla maniaków Lyncha, którzy robią notatki z każdej widzianej sceny i za wszelką cenę układają zdarzenia w jeden ciąg przyczynowo-skutkowy. Dla nich frajda nieskończona - bo nigdy nie złożą jednej powszechnie obowiązującej interpretacji.
Dla kogo jeszcze? Na pewno dla mnie Wiele mi do wymienionych wyżej maniaków nie brakuje, jednak szczerze uważam, że od nowego sezonu jedzie jednak trochę przesadą i jest tam sporo niepotrzebnych scen. Ale jednocześnie jestem pod wielkim wrażeniem - estetyki, odwagi, bezkompromisowości i tego jak bardzo mnie te 18 odcinków przykuło do telewizora. Tylko, że ja mam trochę popsuty, skrzywiony na pokręcone rzeczy odbiór popkultury.
Dla kogo jeszcze? Dla tych odbiorców, którzy podchodzą do sztuki i popkultury mocno impresjonistycznie. Niestraszny im Bunuel, Jodorowsky i Lynch bo nie chcą składać do kupy zdarzeń tylko cieszą się mindfuckiem. Albo go nie mają bo chłoną tylko obrazy.
A dla kogo nie jest? Dla całej reszty. I to jest największy problem tego serialu. Ja rozumiem wszystkie te głosy zawodu, że niezrozumiałe, przesadzone itd. Tylko, czy obserwując twórczość Lyncha od "Blue Velvet" do "Inland Empire" nie widać gdzie facet podąża? I czy naprawdę można było się spodziewać czegoś innego po nowym rozdaniu?
Rok temu pojawił się na YT ciekawy kilkugodzinny materiał z próbą całościowego zaproponowania metodologii i wyjasnienia/interpretacji Twin Peaks (2 sezony + fire walk with me + return): https://www.youtube.com/watch?v=7AYnF5hOhuM
Ogólnie choć nie z wszystkimi punktami się zgadzam, w paru momentach autor trochę grubo szyje nićmi, niemniej jednak całościowo i przekonywująco moim zdaniem udało mu się wyjaśnić sens (i metasens) Twin Peaks, przynajmiej z perspektywy najważniejszego współtwórcy czyli Lyncha. Serio.
Wczoraj obejrzałem sobie ponownie Lost Highway które w zasadzie porusza te same tematy co Twin Peaks powstałe przed nim i po nim, w wersji skondensowanej i tutaj również metodologia przedstawiona wyżej trzyma się kupy.
Pierwsza uwaga , na szybko - fajnie że czyta z książki a nie z czytnika. Po za tym za długie by oglądać, dłuższe niż serial
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Trochę się w życiu biłem z jego kinem. Gdy po raz pierwszy widziałem "Zaginioną autostradę" czy "Mulholland Drive" jako licealista, to zrobiły na mnie ogromne wrażenie i od razu zacząłem nadrabiać jego rzeczy z lat 70 i 80 oraz "Miasteczko Twin Peaks". Potem miałem fazę traktowania jego filmów jako pretensjonalnego bełkotu (z wyjątkiem "Twin Peaks"). Niedawno zacząłem znowu doceniać jego twórczość, bo wydaje mi się, że to nie jego filmy, ale ja byłem pretensjonalny a twórczość Lyncha to jest dobrze wywarzone kino pomiędzy filmem autorskim, a popem strawnym w głównym nurcie - co zawsze warto docenić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum