Dobrze, że mam wszystko z MAGa co chciałem, poza Welinem i Domem Derwiszy z UW. Jakbym był w połowie zbierania Artefaktów czy UW to bym się załamał w tym momencie
_________________ Moje marzenie z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów
Hobb jest chyba przeklęta. Czekam na Żywostatki już ze 4 lata. O niewydanych wcześniej tytułach nawet nie wspominam:(
To naprawdę nie jest jakaś wyrafinowana forma tortur z mojej strony. W 90% przypadków, to znak, że coś nie pyknęło finansowo. Hobb sprzedaje się bez fajerwerków. Tak jak wiele innych pozycji. Ale nawet w takiej sytuacji przebiegałoby to sprawniej, gdyby nie Hiobowy dla nas rok 2022. Stratę, którą wtedy ponieśliśmy będziemy jeszcze odrabiać przez kilka miesięcy (zajmie nam to ponad 2 lata). Jeśli oczywiście, nie będzie po drodze nowych atrakcji gospodarczo-finansowych.
Tylko, że nawet to nie będzie oznaczało stanu, jak kiedyś "hulaj dusza, piekła nie ma". Nasz polityka finansowa/wydawnicza musi się całkowicie zmienić, jeśli nie chcemy za jakiś czas mieć powtórki z rozrywki.
Być może byłoby najlepiej powiedzieć pass w przypadku tego i kilku innych projektów, ale ciągle jeszcze się nie poddajemy.
Cieszę się z tego i mam nadzieję doczekać:) Po prostu akurat Hobb należy do moich ulubionych autorek i wydaje mi się, że ma dosyć duże grono fanów, którzy chętnie kupiliby zwłaszcza tytuły jeszcze nigdy w Polsce niewydane. Ale oczywiście mogę się mylić.
Mam to szczęście, że czytam dużo różnej literatury, tak że mogę czekać spokojnie. Samych zaległości od Was starczyłoby mi pewnie na 2-3 lata czytania.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
to może tak - wykupić cały nakład 2 tomu Sandersona i puszczać go na Allegro z 300% przebitką.
Hę? Asiks ? Czujesz żyłkę interesu ?
w sprawie dodruków tu kwestię załatwiałyby ebuki które zawsze mogłyby być na podorędziu.
Zastanawiam się czy faktycznie potrzebny tu jest pośrednik...
eliminacja tychże przynosi całkiem konkretne oszczędności - mimo że wymaga dodatkowych nakładów (ludzko-sprzętowych)
Może to jest droga - skoro dodruki są nieopłacalne (słabo sprzedawalne, bo są wypierane) to robić konkretne wydanie książkowe a dla spóźnialskich tylko ebuki.
Tak przypatruję się tej dyskusji i szczerze trochę nie rozumiem problemu. Dzięki tysiącom różnych postów i list, które powstały każdy mniej więcej wie na "X" lat do przodu jakie książki interesują AM i jakie by ich interesowały w związku z tym również. Każdy też wie, na jakie kontynuacje/wznowienia czeka. Wiele osób pisało tutaj, że mogłoby płacić nawet 150 zł albo w ostateczności przeczytać po angielsku.
I tu się rodzi moje pytanie, w czym kłopot? Dam dla przykładu Robin Hobb. Czekałem na jakieś nowe wydanie Kupców I Żywostatków plus na wydanie Rain Wild Chronicles. To było lata temu, kiedy MAG chyba dopiero zaczął wydawać od nowa Skrytobójce albo i jeszcze wcześniej. Co się przez te kilka lat wydarzyło: Żywostatki nie wznowione, RWC dalej niewydane w Polsce - a ja zdążyłem już przeczytać wszystkie 16 książek w języku angielskim.
Po pierwsze ebooki są łatwo dostępne do kupienia (żeby już kontrowersyjnie nie wspomnieć, że istnieje pewna bardzo znana 'internetowa biblioteka' gdzie jest większa szansa że znajdziesz danego ebooka w j. angielskim do zassania, niż że nie znajdziesz), a z wersjami papierowymi też nie ma kłopotu - sprzedają je nawet klasyczne polskie księgarnie jak bonito, swiatksiazki itd. Tak, czasem jest większa cena, ale przecież tutaj każdy jest gotów wydać i ponad stówkę na książkę na którą czeka.
Dla przykładu, gdybym miał się doczekać wydania R. Scotta Bakkera (tylko 1-sza trylogia jest teoretycznie dostępna z odkupu) to mógłbym nigdy nie dożyć. Wiecie za ile dostaniecie "The Darkness That Comes Before" na świecie książki? Za 55 zł.
Tak wiem, niektórzy kolekcjonują i pewnie lubią MAG-owe wydania, tylko że nie ma w tym żadnej sprzeczności. Kupić do kolekcji można sobie za rok, dwa lata, 5 lat albo 10 lat jeżeli to zostanie wydane. W tym czasie zdążycie przeczytać w oryginale wszystko o co tak każdy jojczy do AM co drugi post.
Dużo osób pisało, że z angielskim nie ma problemu, a jak ktoś ma, to powiem tak: kilka lat temu przeczytanie jednej strony powieści w tym języku, to był dla mnie koszmar. W tym czasie nie doczekałem się wydań polskich, za to zdążyłem doszlifować język by czytać w oryginale. Dlatego ja często obserwuje ten wątek by widzieć, co tam w trawie piszczy i czym się MAG interesuje do wydania w przyszłym tysiącleciu. Ale nie czekam wiecznie i nie marudze, tylko po prostu czytam. Tyle w temacie.
Czytam po angielsku bez problemu od wielu lat, więc zasadniczo masz rację. Ale całe uniwersum Hobb, wszystkie nazwy własne, znam z tłumaczeń Agnieszki Sylwanowicz. Uwielbiam te przekłady zresztą, ich język jest piękny i stanowi dla mnie istotną składową doświadczenia czytelniczego w przypadku tej autorki. Może w pewnym momencie czekanie mi się sprzykrzy, tak było z Dresdenem. Ale na razie jeszcze czekam.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Angielski znam i czesto muszę się nim posługiwać w pracy, ale dla mnie pozostaje język-narzędzie do komunikacji. Wolę czytać po polsku, a filmami najbardziej cieszę się, gdy mają polskie napisy. Kolekcjonuję popkulturę po polsku i najwięcej radości z pochłaniania jej mam w natywnym języku. Mógłbym wdawać się na ten temat w bardziej złożone dyskusje na temat percepcji języka, ale to bezcelowe. Każdy wie, że mamy przyszłość i nauka jest łatwa, a dostęp do książek nieograniczony, więc pisanie tego samego farmazonu "przeczytaj sobie po angielsku" jest równie durnym i irytującym argumentem jak "nie podobał się film? nakręć lepszy". Po prostu nope. Było sto razy, wiadomo, można po angielsku, fajnie, nie, nie zamkniemy z tego powodu wątków o polskich wydawnictwach, a przecież można wszystko tanio dostać w oryginale.
Czytam po angielsku bez problemu od wielu lat, więc zasadniczo masz rację. Ale całe uniwersum Hobb, wszystkie nazwy własne, znam z tłumaczeń Agnieszki Sylwanowicz. Uwielbiam te przekłady zresztą, ich język jest piękny i stanowi dla mnie istotną składową doświadczenia czytelniczego w przypadku tej autorki. Może w pewnym momencie czekanie mi się sprzykrzy, tak było z Dresdenem. Ale na razie jeszcze czekam.
Moim zdaniem jakkolwiek świetne nie byłoby tłumaczenie, nic tak nie odda ducha oryginału jak oryginał właśnie. Czasem jak już dobrze się zna język to są takie smaczki, jak na przykład "Molly was mollified" albo "I wolfed down my meal" co w przypadku relacji Bastarda z Wilkiem nadaje pewnego znaczenia... Też bardzo lubię tłumaczenia Sylwanowicz, ale czy gdybym teraz przesiadł się na j. polski to odczuwałbym to tak samo znając oryginał - nie jestem pewien.
Rec napisał/a:
Angielski znam i czesto muszę się nim posługiwać w pracy, ale dla mnie pozostaje język-narzędzie do komunikacji. Wolę czytać po polsku, a filmami najbardziej cieszę się, gdy mają polskie napisy. Kolekcjonuję popkulturę po polsku i najwięcej radości z pochłaniania jej mam w natywnym języku. Mógłbym wdawać się na ten temat w bardziej złożone dyskusje na temat percepcji języka, ale to bezcelowe. Każdy wie, że mamy przyszłość i nauka jest łatwa, a dostęp do książek nieograniczony, więc pisanie tego samego farmazonu "przeczytaj sobie po angielsku" jest równie durne i irytującym argumentem jak "nie podobał się film? nakręć lepszy". Po prostu nope.
Nie, Twój przykład argumentu nijak nie odnosi się do tego co ja podnoszę. Kompletnie bezsensowne porównanie. Raczej z Twojej odpowiedzi wynika taka frustracja, że może nie potrafisz się cieszyć konsumowaniem kultury w innym języku. Ale mógłbyś nad tym pracować, zamiast nazywać to "durnym i irytującym". Dla mnie to też było durne i irytujące jak rozumiesz połowe z tego co słyszysz i połowę albo mniej z tego co czytasz. Ale percepcja się zmienia, jak się tego nauczysz.
Znam walory chłonięcia dóbr kultury i w języku polskim i w języku angielskim. Nie mam w tej chwili ambicji, by nauczyć się innego języka, więc jest pewnie całe mnóstwo rzeczy i doświadczeń, które mi uciekają. Natomiast z angielskim ma się takie fory, że to jest podstawa podstaw w dzisiejszym świecie i tłuką to do głów od 7 roku życia - to dostęp do książek w j. angielskim jest nieograniczony (nawet tłumaczeń z innych języków na angielski) i nie wykorzystać tej okazji, byłoby jednak marnotrawstwem.
Dobra, powiem prościej, bo nie załapałeś.
Każdy wie, że da się przeczytać po angielsku.
Wyskakiwanie z tym zrobiło się boomerskie dekadę temu.
To ten sam poziom krindżu, co wtrynanie się w dyskusje o współdzieleniu pulpitu na windowsie tekstem "zainstalujcie se Linuxa".
Tak, wiadomo, że lepiej zainstalować Linuxa.
Tak, wiadomo, że książka lepsza i w filmie nawymyślali.
Tak, wiadomo, że można przeczytać w oryginale.
Nie wiesz co potrafię, nie wiesz czy jestem tym sfrustrowany. Ale najlepiej będzie jak odbębnisz tę dyskusję po angielsku na reddicie. Nie wiesz, że nie trzeba dyskutować po polsku? Nie korzystanie z opcji oferowanych w tej materii przez internet to jednak straszne marnotrastwo.
Nie wiesz co potrafię, nie wiesz czy jestem tym sfrustrowany. Ale najlepiej będzie jak odbębnisz tę dyskusję po angielsku na reddicie. Nie wiesz, że nie trzeba dyskutować po polsku? Nie korzystanie z opcji oferowanych w tej materii przez internet to jednak straszne marnotrastwo.
Myślisz, że jak porównujesz gruszki do słonia to stawiasz dobre argumenty, czy jak?
Ja tylko napisałem swoją opinię. Frustracja cały czas się z Ciebie wylewa. Więc widocznie o czymś to świadczy.
Wątek sam w sobie bardzo ciekawy i pożyteczny. Ale jak czytam płacze ciągnące się dosłownie kilka lat o konkretne tytuły i to często od tych samych osób, to mam wrażenie że dla niektórych prośby i pytania do AM o ich wydanie, to nowa dyscyplina olimpijska. Ja wolę ten czas spędzić jednak na czytaniu - niezależnie od tego, w którym języku.
Ja to mam tyle nakupione wszystkiego a i tak czasu na czytanie brak. Dobrze że są audiobooki i mogę je słuchać w pracy. Bardzo często kupuje książkę na premierę a i tak słucham w audio. I tu mój apel audiobook do każdej książki MAGa. Wiem że to nie realne no ale... 😁
A w sumie ciekawe taka FS ma audiobooki prawie do wszystkiego na premierę w subskrypcji na każdej platformie. Kto wybiera do czego robić audio w MAGu? Audioteka?
Ja to mam tyle nakupione wszystkiego a i tak czasu na czytanie brak. Dobrze że są audiobooki i mogę je słuchać w pracy. Bardzo często kupuje książkę na premierę a i tak słucham w audio. I tu mój apel audiobook do każdej książki MAGa. Wiem że to nie realne no ale... 😁
A w sumie ciekawe taka FS ma audiobooki prawie do wszystkiego na premierę w subskrypcji na każdej platformie. Kto wybiera do czego robić audio w MAGu? Audioteka?
Wybiera Audioteka, ponieważ to ona ponosi całe ryzyko.
Wątek sam w sobie bardzo ciekawy i pożyteczny. Ale jak czytam płacze ciągnące się dosłownie kilka lat o konkretne tytuły i to często od tych samych osób, to mam wrażenie że dla niektórych prośby i pytania do AM o ich wydanie, to nowa dyscyplina olimpijska. Ja wolę ten czas spędzić jednak na czytaniu - niezależnie od tego, w którym języku.
IMHO trochę spłycasz temat.
1. Sam bardzo lubię "Świat wielkiej rzeki" Farmera, chociaż uważam, że autor spartolił pomysł i go w ogóle nie wykorzystał. Więc na wieść, że MAG po zakończeniu głównego cyklu, nie zamierza wydać zbiorku opowiadań (notabene pisanych przez innych autorów) ... już od dawna mam go na dysku po angielsku i pewnie kiedyś w końcu przeczytam.
Tak samo jak chociażby tłumaczę sobie np. scenariusze do planszówki Zombicide z angielskiego na polski (na razie przetłumaczyłem wszystkie fanowskie jakie znalazłem, za niedługo pewnie wezmę się za te które oficjalnie wypuścił wydawca po angielsku i nie będę czekał aż polski wydawca je przetłumaczy - i tak ich pewnie nie wyda i trzeba sobie samemu wydrukować). Tak samo jak tłumaczę sobie instrukcję do gry ChronicleX, która wyszła tylko po angielsku.
2. Czy chcę mieć np. komplet Reynoldsa po polsku? Tak. Ale jednocześnie nie spieszy mi się aż tak, bo mam sporo innych książek do przeczytania, więc mogę poczekać. Gdyby mi się książki skończyły i/lub gdyby się okazało, że jednak po polsku nie wyjdzie - pewnie zrobię to samo co wyżej, czyli ściągnę sobie angielską wersję.
Ale póki jest szansa na polską wersję - poczekam i czasami "zaznaczę tutaj" że dalej na nią czekam - to taka informacja zwrotna do wydawnictwa, że dalej są na Reynoldsa chętni, bo wiem, że on jakimś szałem sprzedażowym nie jest i pewnie jest w tej grupie która może zostać "wycięta" w jakichś przypadkach.
3. Inną sprawą jest notoryczne marudzenie niektórych tutaj i to najczęściej o sporo różnych książek, czasami nawet o to jak mają być wydane (i jeszcze w jakiej cenie, czyli "w niskiej"). Tyle co sam dokładnie tu napisałem, ze to już jest przesada.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
To może jest nadzieja na Path of Ascendancy bo na razie z Malazu wszytko ma audio więc pewnie się dobrze sprzedaje.
Do decyzji w sprawie Path of Ascendency jeszcze daleko. Podejmiemy ją po wydaniu ostatniego tomu Imperium Malazańskiego. Gdybyśmy mieli podjąć decyzje dzisiaj, nie ma szans na tę serię.
No to dupa zbita raczej, skoro każdy kolejny tom będzie się sprzedawał gorzej
To prawda, ale książki sprzedają się przez cały czas. Zobaczymy na jakim poziomie będzie sprzedaż za rok. Tylko że dzieje się dokładnie to o czym pisałem przed wznowieniem. Jest słabiej niż w przypadku ostatniego Eriksona i z tomu na tom ubywa czytelników.
To prawda, ale książki sprzedają się przez cały czas. Zobaczymy na jakim poziomie będzie sprzedaż za rok. Tylko że dzieje się dokładnie to o czym pisałem przed wznowieniem. Jest słabiej niż w przypadku ostatniego Eriksona i z tomu na tom ubywa czytelników.
A dwa tomy, które pozostały, są w dodatku nieco słabsze niż poprzednie. Jako fan świata MKP z przykrością pogodziłem się już z tym, że kariera Esslemonta na polskim rynku zakończy się wraz z "Assail".
_________________ Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć.
G. Orwell
A dwa tomy, które pozostały, są w dodatku nieco słabsze niż poprzednie. Jako fan świata MKP z przykrością pogodziłem się już z tym, że kariera Esslemonta na polskim rynku zakończy się wraz z "Assail".
Poczekamy pożyjemy, zobaczymy. Esslemonta miało w ogóle nie być. A jest. Pewnie zależy co nowego Eriksona wyjdzie, czy sprzedaż się utrzyma i jeszcze parę innych czynników. Ludzie w większości nie czytają w takim tempie jak te cykle wychodzą. Różni czytelnicy Malazanu pewnie jeszcze nie ruszyli Esslemonta, bo nie skończyli głównej serii.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Poczekamy pożyjemy, zobaczymy. Esslemonta miało w ogóle nie być. A jest. Pewnie zależy co nowego Eriksona wyjdzie, czy sprzedaż się utrzyma i jeszcze parę innych czynników. Ludzie w większości nie czytają w takim tempie jak te cykle wychodzą. Różni czytelnicy Malazanu pewnie jeszcze nie ruszyli Esslemonta, bo nie skończyli głównej serii.
Może coś z tego ma znaczenie, ale na statystyczną regułę spadku liczby czytelników z każdym kolejnym tomem nie ma to wszystko wpływu. AM wspominał o tym wielokrotnie przy większości autorek i autorów. Nie ma na razie żadnych powodów by sądzić, że z ICE będzie inaczej.
_________________ Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć.
G. Orwell
Sprzedaje się na swoim rodzimym rynku przynajmniej kilka razy słabiej od Eriksona. Po przełożeniu na nasz i spłaszczeniu proporcji wychodzi to co wychodzi. Nie da się oszukać przeznaczenia . Zresztą na wielu rynkach nie zdecydowali się na edycje jego książek, mimo że wydają Eriksona. To o czymś świadczy.
Jaka psychologia za tym stoi bo jak ktoś przeczyta 10 tomów Eriksona... to ja bym go psychofanem tego świata nazwał bo tomiszcza są grube i czasami ciężko nadążyć z ilością postaci. Ciekawe, że u tego psychofana nie działa gadzi móżdżek "zobacz, nowa opowieść ze świata Malazu, musisz kupić"
Sprzedaje się na swoim rodzimym rynku przynajmniej kilka razy słabiej od Eriksona. Po przełożeniu na nasz i spłaszczeniu proporcji wychodzi to co wychodzi. Nie da się oszukać przeznaczenia . Zresztą na wielu rynkach nie zdecydowali się na edycje jego książek, mimo że wydają Eriksona. To o czymś świadczy.
No żesz, a jego styl jest lżejszy niż Eriksona. I pisze konkretniej. Z dziesięć lat temu byłby u mnie w topie fantasy. A dziś męczę bułę z audiobookiem "Myta ogarów (jeszcze 13 godzin mi zostało) i nie wyobrażam sobie już czytania MKP. Ale i ICE wchodzi mi opornie mimo wszystko.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum