Tam była też powieść o kwantowych ludziach żyjących zdaje się wewnątrz gwiazdy neutronowej (chyba "Pływ"). Opowiadane przez autora z punktu widzenia tych ludzików, więc dopiero po pewnym czasie czytelnik orientował się z jaką skalą świata przedstawionego ma do czynienia. Problem funkcjonowania kwantowych mózgów na poziomie samoświadomości i tworzenia cywilizacji kwantowej autor całkowicie pomijał, wychodząc zapewne z założenia, że nikt przecież nie udowodnił, że cywilizacja kwantowych ludzików wewnątrz gwiazdy neutronowej nie jest możliwa.
Całe to uniwersum fajnie zazębiało się w didaskaliach, niestety polski czytelnik nigdy się do końca nie przekonał, jak spójna jest wizja autora. A wizja to spektakularna, orgia pomysłów na galaktyczną skalę, rzadko zdarza się, bym czytając czerpał przyjemność z samych konceptów bez ich rzetelnego zakotwiczenia w fabule i bohaterach.
Tomasz, Tratwa niby jest pierwszą, i na poły mityczni Xeelee są łącznikiem, ale tak naprawdę każda z tych książek jest właściwie standalonem i można czytać w dowolnej kolejności. Choć chyba nie zaszkodzi czytać po kolei.
Muszę sprawdzić swoje zasoby książkowe, bo kojarzy mi się, że "Tratwę" chyba mam. Zaraz będę kopał w półkach w trzecich warstwach
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Czepiłem się bo zasugerowałem się entuzjastyczną opinią kolegi z LC, normalnie pewnie bym tytułu nie zauważył.
Rzecz leży gdzieś na skrzyżowaniu dramatu sądowego, powieści katastroficznej i amerykańskiej obyczajówki w stylu "Dynastii" skondensowanej do jednego odcinka. Czyta się to w miarę, bo narracja choć pełna retrospekcji, jest dość potoczysta. Postacie są jednowymiarowe, dobrzy są niemal kryształowi, a źli są źli ewidentnie, czasem wręcz karykaturalnie. Nie bardzo też musimy główkować żeby poukładać sobie klocki, kierunki fabularne są raczej oczywiste i łatwe to przewidzenia. W finale dobro, uczciwość i poświęcenie zwycięża, a zło jest ukarane.
No i jeszcze jeden aspekt - śnieg, lód i lawiny. Autor umieszcza w miejscu centralnym fabuły specjalistę glacjologa (może jednak bardziej lawinologa), dzięki któremu raczy nas nieustannie masą informacji w temacie. Niestety cirka połowa tej dawki to kompletne głupoty, które czasem trochę rażą.
Klasyczne dziecko swoich lat, z dziś już mocno trącącą myszą warstwą obyczajową i narracyjną. Raczej dla fanów dawnych sensacyjniaków, gdzie jednak Bagley zajmował miejsce w drugim szeregu.
To mnie teraz Waść zaciekawiłeś. Muszę spróbować zatem. Od jakiej książki mam to zacząć czytać?
Przymierzam się do tego cyklu i proponowana przez autora kolejność jest następująca:
Cytat:
I hope that all the books and indeed the stories can be read stand-alone. I'm not a great fan of books that end with cliff-hangers. So you could go in anywhere. One way would be to start with Vacuum Diagrams, a collection that sets out the overall story of the universe. Then Timelike Infinity and Ring which tell the story of Michael Poole, then Raft and Flux which are really incidents against the wider background, and finally Destiny's Children.
Po polsku wydano tylko Tratwę, Czasopodobną nieskończoność, Pływ i Pierścień.
Skończyłem "Green Town" Bradbury'ego i tak jak pierwsze 3 zbiory to miód, tak "Jakiś potwór tu nadchodzi" zupełnie nie pasuje do atmosfery panującej na wcześniejszych stronach. Szkoda, że seria grozy MAGa nie powstała wcześniej, bo tam ta powieść nadawałaby się idealnie, a Green Town na wycięciu tego tekstu tylko by zyskało.
"Utopia Avenue" Davida Mitchella prawie za mną. Jutro lub pojutrze skończę czytać. W zasadzie trzeba się trzymać tego, co napisano na okładce, jeśli chodzi o fabułę. To historia fikcyjnego, tytułowego zespołu, która zaczyna się gdzieś w latach 60-tych XX wieku i nie trwa za długo. W tej warstwie mamy w zasadzie obyczajową powieść pozbawioną takiego fajnego, romantycznego glamouru jak "Daisy Jones & The Six". Jest raczej surowo, jeśli o to chodzi. Ale... Ale nie można nie napisać o tym, że fabuła osadzona jest w w uniwersum Mitchella znanym z "Atlasu chmur", "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta" (jeden z członków zespołu to Jasper de Zoet) i "Czasomierzy". Przez większość czasu tylko umownie z nimi związana (przywoływanie w pewnym momencie dzieła Roberta Frobishera pt. "Atlas chmur"), a momentami już bardzo (w wątku Jaspera). I kiedy niemal od początku wie się, że to jest to uniwersum, kiedy na scenę wkracza Jasper i nie ma tu przypadku - to trochę determinuje oczekiwania w stosunku do fabuły. Mitchell częściowo jest spełnia, ale trzeba pamiętać, że to powieść o zespole Utopia Avenue, o jego powstaniu i karierze. I tego należy się trzymać przez cały czas trwania fabuły, a nie tych nawiązań, czy konkretnych wydarzeń, które łączą ze sobą wspomniane powieści.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jeff umiera, jednak jego świadomość nie znika, odradza się w swoim młodym ciele dając szansę na kolejne życie. Rzecz pozornie fantastyczna, tak naprawdę kolejne powtórki to rozważania o tym co jest najistotniejsze i jak z sensem przeżyć to co nam zostało. Każdy z nas popełnia błędy, niektórzy nie dojrzewają nigdy, Jeff dostał szansę, trochę więcej czasu, by dojrzeć.
Warsztatowo i konstrukcyjnie pozycja znacznie lepsza od uznanych rówieśników. Trochę dziwi, że przepadła, ale z drugiej strony nie bardzo. To nie jest fantastyka bezsensownej wyobraźni, dziurawej akcji i innego blichtru, to rzecz filozoficzna. Może nie wybitnie głęboka, ale też zdecydowanie niegłupia, przemyślana, ze świetnie poprowadzonymi bohaterami. W przeciwieństwie do wielu powieści fantastycznych czas w zasadzie nie nadszarpnął jej w ogóle.
"Powtórka" to moralitet podany lekko, stosownie do pop-czasów.
7,5/10
Ja już po, niestety, miałam nadzieję, że Mitchell skończył już tymi horologami, ale nie. Slade House było już niedobre, ale tutaj ten wątek to tylko jakieś głupawe deusexmachinacje psujace wątek muzycznego bandu. Powiem szczerze, że zaczęło się fajnie, z miczelowskim humorem znanym z Atlasu czy fajnym obrazkiem obyczajowości z Konstelacji, ale wszystko to zrobiło się męczliwe, kalejdoskopowo chaotyczne, narkotykowo bełkotliwe i na finiszu czytałam już tylko z sympatii dla autora. Wątki fantastyczne były kompletnie zbędne.
Podobne fąchy mam z "Dawno temu blask" Guya Gavriela Kaya, bo pan autor odgrzał chyba wszystkie swoje kotlety z Lwów i Sarantynskiej, dosłownie i bez udawania jedzie po bandzie dawnej glorii. I do tego przynudza.
Miniaturka ukazująca w skrócie całą historię wojny japońsko-amerykańskiej w rejonie Aleutów. Kiedyś szperałem i wypatrywałem każdego skrawka tego kawałka historii, dziś z sentymentu lubię rzucić okiem, choć już dawnej zawziętej ciekawości nie ma.
Tomik w swym założeniu ogólny, spełnia swoją rolę dając szersze spojrzenie kosztem szczegółu.
8/10
Miniaturka ukazująca w skrócie całą historię wojny japońsko-amerykańskiej w rejonie Aleutów. Kiedyś szperałem i wypatrywałem każdego skrawka tego kawałka historii, dziś z sentymentu lubię rzucić okiem, choć już dawnej zawziętej ciekawości nie ma.
Bardzo dobry HBek Piegzika jest o tej odsłonie zmagań na Pacyfiku.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Na legimi własnie wjechał nowy Reverte od artrage, W cieniu orła, nie jest to powieść historyczna (niestety, bo jestem spragniona jakiejś dobrej i długiej prozy historycznej), ale miniaturka z ruskiego fakapu Napoleona i bawiłam się przednio, bo nie wiedziałam że Reverte potrafi tak do pieca dowalić z humorem w czym wybitnie mu towarzyszy Filip Łobodziński, nieźle rżałam, polecam.
aha, z tego wieku czyli >2000 rok naszej ery, data wydania, dobra...
Nie będzie łatwo, bo od razu mówię, że gdybym trafiła na jakąś dobrą knigę typu Oblęznie, to bym już dawno oznajmiła światu. Ale w październiku będzie nowy Berniers, wiem że chyba lubisz, no to ja też czekam jakby co, może będzie szpas. tyle z dobrych nowin.
Tak na szybciocha lista z LC tych które czytałam, wg mnie od całkiem dobrych, po "może być":
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/182483/ogrod-wieczornych-mgiel
Ma klimat, jak wyżej, okładka i ten ckliwy tytuł moze być odrzucajacy, ale to bardzo dobrze napisana ksiązka, z takim klimatem półhistorycznym, wątki z przeszłości są historyczne (Japcoki robia genocyda na Malajach II WŚ), mieszają się ze współczesnymi - poza tym całkiem moim zdaniem dobra ksiązka, dlatego polecam, choć trzeba się wczytnąć, poza tym tego autora wyszła jeszcze jedna w tym roku i czytało mi sie bardzo dobrze, więc se sprawdź.
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/131882/dom-pod-lutnia
A to napisał starszyy Orłosia, tego od telexpresu, czasy powojenne na Mazurach, bardzo lubię, ma fajne pióro, obczaj resztę jego ksiązek, byłam zdziwiona że taki mało popularny
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/290822/rowna-sloncu
Persja, a może kurcze już Iran, XVI wiek, dworskie przepychanki o władzę (trochę babska, ale niech cię nie zmyli okladka jak z tureckiego serialu, jest dużo lepiej niż można pomysleć)
https://lubimyczytac.pl/cykl/33256/miejsce
Seria chyba 5 książek autora, którego zupełnie przypadkiem wyhaczyłam, II WŚ Polska, partyzantka, te klimaty; i musze powiedziec że było to dobre, może kojarzysz taki film z lat 70 Popielec, no to on pisał i ksiązke i scenariusz, choć ta z linka moim zdaniem jest dużo lepsza, ogólnie polecam autora, bo jest wart uwagi z tym pierwszym cyklem.
https://lubimyczytac.pl/cykl/33256/miejsce
Seria chyba 5 książek autora, którego zupełnie przypadkiem wyhaczyłam, II WŚ Polska, partyzantka, te klimaty; i musze powiedziec że było to dobre, może kojarzysz taki film z lat 70 Popielec, no to on pisał i ksiązke i scenariusz, choć ta z linka moim zdaniem jest dużo lepsza, ogólnie polecam autora, bo jest wart uwagi z tym pierwszym cyklem.
A propos powieści historycznych, serdecznie polecam cykl C.J. Sansoma o Shardlake'u, zaczyna się od Komisarza. Na razie przeczytałam 2 tomy, na dniach wychodzi ostatni, czyli Serce Anglii (całość jest osadzona w czasach Henryka VIII). Oszczędzam sobie, gdyż jest to sztos. Ubolewam, że autor zmarł niedawno. Na podstawie Komisarza jest nie najgorszy serial na D+.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Jest na legimi, jak się odgrzebię z tego co aktualnie czytam to biorę, choc jak widzę to bardziej kryminały historyczne, ale kto wie co tam siedzi, dzięki:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum