_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Podżegnęłaś mnie do obejrzenia, aczkolwiek sądząc po recenzjach zmiana zdania jest mało prawdopodobna. Ale jakieś tam prawdopodobieństwo jest. Nawet bym chciał je zmienić, bo 25 lat to szmat czasu i trochę to smutne, że w zasadzie kreacja Tony Soprano jest nie do przeskoczenia dla scenarzystów. I może już nie być, bo ambitne seriale to znowu nisza.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Soprano sopranem, a ja po obejrzeniu pierwszego odcinka We Crashed na Applu mam dylemat czy ciągnąć to dalej.
Organicznie nie trawię Jareda Leto, mimo iż doceniam akurat tę rolę. No i Annę Hathaway też jakoś znieść nie mogę.
Oglądać dalej czy tym ciepnąć?
Podżegnęłaś mnie do obejrzenia, aczkolwiek sądząc po recenzjach zmiana zdania jest mało prawdopodobna. Ale jakieś tam prawdopodobieństwo jest.
Nawet bym chciał je zmienić, bo 25 lat to szmat czasu i trochę to smutne, że w zasadzie kreacja Tony Soprano jest nie do przeskoczenia dla scenarzystów.
I może już nie być, bo ambitne seriale to znowu nisza.
1. Tu nie ma co się zastanawiać, ino brać za tę świetną produkcję!
2. Bez przesady. Jimmy McGill jest dowodem iż jak najbardziej można.
3. Jak to znowu? Czy kiedykolwiek było inaczej?
Aczkolwiek to już nie HBO z czasów: "Deadwood", "Rome" (pierwszego sezonu), czy "Carnivale".
Soprano sopranem, a ja po obejrzeniu pierwszego odcinka We Crashed na Applu mam dylemat czy ciągnąć to dalej.
Organicznie nie trawię Jareda Leto, mimo iż doceniam akurat tę rolę. No i Annę Hathaway też jakoś znieść nie mogę.
Oglądać dalej czy tym ciepnąć?
Obydwoje grają antypatycznych ludzi. I nie polubisz ich oglądając dalej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Podżegnęłaś mnie do obejrzenia, aczkolwiek sądząc po recenzjach zmiana zdania jest mało prawdopodobna. Ale jakieś tam prawdopodobieństwo jest.
Nawet bym chciał je zmienić, bo 25 lat to szmat czasu i trochę to smutne, że w zasadzie kreacja Tony Soprano jest nie do przeskoczenia dla scenarzystów.
I może już nie być, bo ambitne seriale to znowu nisza.
1. Tu nie ma co się zastanawiać, ino brać za tę świetną produkcję!
2. Bez przesady. Jimmy McGill jest dowodem iż jak najbardziej można.
3. Jak to znowu? Czy kiedykolwiek było inaczej?
Aczkolwiek to już nie HBO z czasów: "Deadwood", "Rome" (pierwszego sezonu), czy "Carnivale".
Przepraszam za post pod postem.
Ale co do "Better Call Saul" miałem się zabrać już dawno, tylko pomyślałem, że wrócę najpierw do "Breaking Bad". Ale to chyba się nie uda, bo co podchodze do tego serialu, to nie mogę przebrnąć przez pierwszy odcinek a nie ma sensu oglądać go na podglądzie. Zatem chyba daruję sobie "BB" i zacznę "Better Call Saul".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Chronologicznie zresztą (biorąc pod uwagę czas akcji) taka kolejność ma większy sens.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Mr & Mrs Smith przypadkiem luknąłem i okazało się to bardzo dobrym wyborem. Bawi i trochę wzrusza, bo nie o masę trupów w tym filmie chodzi. Tylko powierzchownie ma coś wspólnego z pierołą z Bradem i Angeliną i idzie w dobrym kierunku. A co to za kolo ten McGill?
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Również przypadł mi do gustu. Choć oglądanie w jednym z odcinków (w tym, którego akcja działa się nad Jeziorem Como) strzelania do tego pięknego Maserati raniło mnie jak kule to auto.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
No i "Rodzina Soprano" za mną. Cieszę się, że 25 rocznica premiery zmobilizowała mnie - także za sprawą akcji marketingowej HBO - do powrotu do tego serialu. Uwielbiam. Chyba zamienię sobie wersję na płytach dvd na jakieś ładne wydanie blu-ray, a może 4K jesli jest. Nie polskie, oczywiście, bo tego nie ma. Zachodnich wydań też malutko więc na razie zestawu na płytach dvd nie wyrzucam.
Wracając. Tony Soprano - król, gigant, kozacka postać pod każdym względem. To postać, której nie zafundowano żadnej metamorfozy, żadnej drogi bohatera od bycia członkiem mafii po duchową przemianę w dobrego. Tony Soprano jest dzieckiem specyficznego systemu, wyrósł we włoskiej mafii, jest jej członkiem, bossem, nie zamierza być nikim innym. Nie podejmuje żadnych prób zmiany swojego życia. Za to go uwielbiam. Nawet terapia, którą zaczyna w pierwszym odcinku ma mu pomóc uporać się z depresją i jej psychofizycznymi objawami, a nie zmienić życie. On od początku tego nie chce. To w pełni świadomy swojej roli i celu bohater.
Za sprawą Jamesa Gandolfini można go łatwo polubić. Ale - może to kwestia mojego dystansu - scenarzyści nie pozwalają zapomnieć, że Tony to ten Zły. Z pozoru przyjemniaczek, przybije z tobą piątkę, wyświadczy ci przysługę, przytuli do serca, spoko jowialny gość. Chciałbym go mieć za kumpla. Ale. Ale ten sam gość nie zmieniając niczego ze swojej jowialności rozpieprzy ci życie, jeśli będzie to dla niego korzystne. Wbije ci nóż w plecy. Zabije. Spali ci knajpę. Przytuli do serca, ale jeśli mu zagrażasz - już po tobie. I to wszystko może być w jednym odcinku i za sprawą Jamesa Gandolfiniego w ogóle nie gryzie się ze sobą. Nie mamy tu do czynienia z doktorem Jekyllem i mister Hydem. Spójna postać, która łączy cechy porządnego gościa i bydlaka. I to co jakiś czas jest przypominane. Kwestia kompasu moralnego u widza, co z tym zrobi, bo twórcy wcale ale to wcale swojego bohatera nie osądzają. Tony kocha swoje dzieci, ale nie ma oporów, aby je zdradzić, tak samo jak swoją żonę zresztą. Na codzień boryka się z kłopotami typowego managera, czy przedsiębiorcy zarządzającego ludźmi i może być bliski wielu osobom, które jak on prowadzą firmę. Narzeka na brak zasad, ale jest pierwszy, które je złamie i podepcze "honor", jeśli mu to będzie pasowało. Orżnie kumpli i pracowników, kiedy może zrobić to bezkarnie. Nie przekracza granicy bycia kapusiem, ale na niej balansuje, jak kiedy próbuje wymieniać się informacjami z agentem FBI po zamachach na WTC. Zresztą, od pewnego momentu kibicuje mu nawet ten agent. Nie dlatego, że go Tony kupił, nie dlatego, że zdradził FBI. Po prostu rozpracowywał rodzinę Soprano do czasu zamachów a potem musiał ganiać terrorystów. I kiedy widzi, że Brooklyn mu zagraża nie chce, aby "nasi" czyli Tony przegrali. Staje się zwykłym kibicem i pomaga ustawić grę, jednocześnie wiadomo, że kiedyś Soprano będzie próbował znowu dopaść. Żadnego sentymentu w tym nie ma.
Zakończenie, które wielu widzów zszokowało i zostawiło z niemym WTF wydaje mi się znakomite. Bo serial się kończy, ale scenarzyści zostawiają widza z tą świadomością, że nie oznacza to końca głównego bohatera. Zawsze będzie musiał oglądać się do tyłu, bo ktoś go może zdradzić z jego kapitanów. Zawsze może na niego czyhać niezadowolona konkurencja. Zawsze może go dopaść FBI, co zresztą jest klarownie przedstawione perspektywą przesłuchań przed wielką ławą przysięgłych. Życie szefa mafii, po prostu. Zakończyć by je mogło tylko osadzenie w zakładzie karnym lub kula w głowę.
Niesamowity serial. Bez wątpienia swego czasu był to kamień milowy i początek nowej epoki w telewizyjnym storytelligu. Kopalnia złota. Nie zestarzał się w ogóle.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Robiłam rewatch w pandemii i potwierdzam. A to, o czym piszesz, jeśli chodzi o dwoistość Tony'ego, dobrze widać w wątku Poussy'ego, ale chyba najdobitniej w wątku Chrisa i Adriany.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
A ja oglądam piąty sezon "Fargo" i jest nader ciekawie.
W jednej z ról faworyt Augustusa.
Tylko dlatego czekam na ten sezon. Bo tej serii dałem kancela w połowie drugiego sezonu. Wkurza mnie, że jeszcze nie ma polskiej premiery. Ale skoro czekam tylko na Jona Hamma, to nie ma spiny.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja Fargo nowe oglądałam na bieżąco i potwierdzam - 5 sezon jest doskonały (poza jednym wątkiem z dupy, ale na szczęście ten jest tylko poboczny).
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Znowu Apple TV za darmochę na dwa miesiące tylko trzeba mieć w momencie kliknięcia w link nieaktywnà subskrybcję.
https://redeem.services.apple/leo-kfm-emeia-2024
Wpadł tam Napoleon, ale w wersji dwu i pół godzinnej. Oglądać czy czekać na dajrektors kat?
Wpadł tam Napoleon, ale w wersji dwu i pół godzinnej. Oglądać czy czekać na dajrektors kat?
Nie oglądać w ogóle bo to gniot. Najgorszy film Scotta. Nawet wersja ośmiogodzinna nic nie uratuje.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Zapomniałem o Prometeuszu. To jest dopiero szajs, Napoleon chyba nie może być gorszy?
Zaraz... ale jest jeszcze Obcy:Przymierze...i Exodus....nie, nie ma szans by Napoleon był aż tak zły
Prawisz iż jest to gorsze od Kurestwa Niebieskiego
O wiele gorsze.
m_m napisał/a:
Zapomniałem o Prometeuszu. To jest dopiero szajs, Napoleon chyba nie może być gorszy?
Zaraz... ale jest jeszcze Obcy:Przymierze...i Exodus....nie, nie ma szans by Napoleon był aż tak zły
Jest. Gorszy. Prometeusz to przy nim kino wybitne.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum