Założę się o dowolną sumę pieniędzy, że zesrają się, a nie zmobilizują 1,5 mln armii w jakiejkolwiek przewidywalnej przyszłości. Nawet to, o czym pisze Trojan, to nie będzie żadne powołanie ani mobilizacja, bo Putin boi się wybuchu niezadowolenia, tylko próba werbunku na kontrakty.
Chłopaki, ale poczytajcie coś, zamiast dzielić się wyłącznie swoimi wydumkami i pobożnymi życzeniami.
Cytat:
the Kremlin is seeking to sign up as many as 400,000 contract soldiers this year to replenish its ranks,(...) The ambitious recruiting campaign would allow the Kremlin to avoid another forced mobilization of reservists as it ramps up the campaign to re-elect President Vladimir Putin later this year (...) Last fall's call-up shook public confidence and triggered an exodus of as many as a million Russians from the country.
A argumenty jakieś będą? Bo na razie podziwiam waszą naiwną wszechwiedzę o świecie. Nie chodzi o to, że Rosjanie się zbuntują, bo w to również nie wierzę. Ale nawet Putin rozumie, że jeśli przestanie być bożyszczem tłumów, to któryś z najbliższych kumpli wsadzi mu nóż w plecy. Dlatego nie ogłasza mobilizacji, tylko chce skusić żołnierzy kontraktami. Takie są fakty. I dlatego nie spodziewam się półtoramilionowej armii CCCP u naszych granic.
nie wiem co wy tam palicie Stopczyk,
ale odstawcie te Radomskie.
przed wojną armia ruska liczyła oło 1 mln a z takiej armii z trudem udało się wyskrobać 200 tys. oddziałów inwazyjnych. Teraz dorzucają do pieca czym mogą - a to marynarze floty pacyfiku (bez okrętów) a to mobiki z Tuwy, a to oddziały prima sort z Królewca (wedle donosów doborowa brygada z OK całkowicie rozbita)
ruskich wkurwi przegrana na Ukr a nie wojenkomaty. Wszystko podlane pełzającym kryzysem.
Wybory Putin przegra gdy GTW uzna że przegra. W rosji raz były wolne wybory - Jelcyn, i wszyscy w rosji uważąją że to było najgorsze co ruskich spotkało.
tak, że nie spodziewaj się 1,5mln u granic RP, wyrzuć te podręczniki z których nabywałeś wiedzę. Mamy inne czasy.
będą chcieli zmobilizować 500 tys. to zmobilizują, ale efekt będzie wciąż ten sam:
https://twitter.com/i/web/status/1639567086534918145
mamy obecnie 170 tys. wyeliminowanych trwale (200 i 300) pewnie co najmniej drugie tyle rannych którzy siedzą już w domach.
Trojanie, powiadam ci, nie pij w niedzielę z rana. To nie ja straszę mobilizacją 1,5 mln ruSSkich, to wy z Wredem wzięliście na serio popierdywanie Szojgu i Miedwiediewa.
Natomiast nigdy nie zastanawiałem się nad drugą stroną medalu, bo raczej nienaturalne w obecnej sytuacji jest myślenie "dlaczego Ukraina nie powinna dostać samolotów". Zastanowiłem się dopiero po przeczytaniu tamtego komentarza, bo wiedziałem, że nie może chodzić o rosyjską OPL. Zatem albo może chodzić o przyczyny polityczne - brak środków, brak samolotów (np plany strategiczne wymagają ilości, a sprawność floty jest za niska) albo niechęć by eskalować konflikt - albo o przyczyny obiektywne, wynikające z kalkulacji taktycznej. Te obiektywne mnie zainteresowały więc przyjrzałem się mapom, które robiłem przez ostatni rok i zauważyłem, że faktycznie problemy są i to poważne.
W chwili obecnej przekazanie samolotów jest obarczone wysokim ryzykiem ich utraty. Najpierw potrzebne byłoby stworzenie skutecznego systemu ochrony - OPL do osłony lotnisk, dowiązania wyrzutni HIMARS by mogłą razić lotniska z których nadlatują samoloty WKS, systemu komunikacji i rozpoznania spinającego całość - a tu też są ogromne braki, które powinny być uzupełnione w pierwszej kolejności. Paradoksalnie bez lotnictwa jest łatwiej bo lotnictwo wymaga większych nakładów niż same samoloty by go nie utracić. Tak więc nie tylko jest dodatkowy koszt samolotów, wsparcia, amunicji itd. ale dodatkowy koszt ich ochrony. Te same środki przekazane na inne cele mogą być pożyteczniejsze.
Lotnictwo daje pewne zdolności, które mogłyby być przełomowe - zwłaszcza na kierunku południowym - ale tylko pod warunkiem że można go skutecznie użyć. A to wymaga też czasu co pokazuje choćby tabela powyżej. Lotnictwo żeby było skuteczne musi latać cały czas. Tak więc ograniczenia są.
Gdyby Ukraina miała schronohangary na większej ilości lotnisk - nawet po 4-6 szt na każdym, to można byłoby prowadzić działania używając rozproszenia i dynamicznej zmiany lokalizacji. To z kolei zmusiłoby Rosjan to zwiększenia wysiłków o rzad wielkości - ostrzeliwywać trzeba byłoby wszystkie lotniska, patrole w powietrzu musiałyby być zintensyfikowane bo kierunki ataku byłyby zróżnicowane itd itp. Na tej zasadzie działał szwedzki system BAS90 czyli Gripen plus rozprozszona infrastruktura.
Tak więc: schronohangary są, ale zupełnie nie tam gdzie pomogłyby lotnictwu w prowadzeniu skutecznych działań.
w ramach uzupełnienia - Ukraina na pewno nie dostanie samolotów które technologicznie będą bardziej zaawansowane od su-35 (w rachubę wchodzą Mirage2000, f-16, Grippeny, Tornado)
W Leningradzie w eksplozji w kawiarni zginłą bloger/kores.woj-relacjonujacy wiadomo co.
tak pisał mc temu - ale to prokremlin bodaj z Doniecka.
Cytat:
Straty są tak ogromne, że z kadrowej armii Federacji Rosyjskiej nie zostało prawie nic, walczą w większości „mobiki” – mówi na swoim blogu w Telegramie rosyjski propagandysta Vladlen Tatarsky (Maksim Fomin).
„Łatwo jest mieć wysokie morale, kiedy posuwasz się naprzód. Ale kiedy po raz dziesiąty szturmujesz tę samą fortyfikację i wszyscy ci, z którymi rozpocząłeś służbę, leżą rozerwani na kawałki w pobliżu tej przeklętej „zelenki”, morale każdej jednostki będzie stracone” cytuje słowa ruskiego propagandysty portal dialog.ua. Skądinąd słuszne.
Przyznaje on, że to właśnie „mobiki” są rzucane jako „mięso szturmowe”, z których połowa podczas szkolenia po prostu „piła na strzelnicach” w pełnym przekonaniu, że nie zostanie rzucona na pierwszą linię. Gdy już znajdą się na „linii frontu”, zmobilizowani mężczyźni doznają szoku – konstatuje Tatarsky. Propagandysta ustalił, że w ciągu roku wojny z regularnej armii Putina nie zostało nic. Tak zwane „korpusy” – zgrupowania Sił Zbrojnych RF w ORDLO – również zostały wybite.
Unicestwieni zostali również mężczyźni z okupowanego Donbasu, którzy w pierwszej fazie wojny zostali przymusowo zmobilizowani i wykorzystani przez Federację Rosyjską jako „mięso armatnie”.
„Mężczyźni z Orenburga, Permu, Irkucka itd. będą musieli iść do walki. Nie wszyscy mają motyw” – skarżył się Tatarsky.
Jego zdaniem, morale „mobików” podkopują opowieści opozycji, że Federacja Rosyjska prowadzi ludobójczą wojnę napastniczą, a żołnierze Federacji Rosyjskiej to zbrodniarze, a nie bohaterowie. Jednym słowem propaganda przyznaje, że naród rosyjski jest coraz mniej skłonny do umierania za interesy reżimu Putina. Ogólnie rzecz biorąc, rosyjska armia stoi w obliczu ostrego kryzysu, z którego nie ma wyjścia.
Artykuł jest za paywallem, dla leniwych i tych bez dostępu wklejam tyle, ile widać:
Cytat:
Kupujemy himarsy, a brakuje obuwia. Przyjeżdża minister i na szczeblu wojskowych oddziałów idą poważne pisma, żeby skądś wytrzasnąć jednakowe buty choćby tylko dla kompanii honorowej. Żołnierz w teorii ma nowy śpiwór najrzadziej raz na sześć lat.
"Szeregi Wojska Polskiego są coraz liczniejsze", głosi wydany 11 lutego br. komunikat resortu obrony. Jednym z priorytetów MON jest zwiększenie liczebności sił zbrojnych do co najmniej 300 tys. żołnierzy, w tym 250 tys. zawodowych oraz 50 tys. Wojsk Obrony Terytorialnej".
Na razie nic na to nie wskazuje - mówi mi generał Mirosław Różański, były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych w latach 2015-16. "Wielka armia" to hasło Jarosława Kaczyńskiego, który opowiada nawet o pół miliona żołnierzy. To nierealne zarówno finansowo, jak i dlatego, że nie ma takiego zainteresowania służbą wśród młodych ludzi. Zapomniano o demografii, dlatego siły zbrojne wprowadziły rejestrację mężczyzn do lat sześćdziesięciu, by w razie czego państwo mogło powołać i starszych. Dlatego też aby ukryć, że wojsko nie powiększa się tak, jak głosi propaganda ministerstwo wprowadziło pojęcie "żołnierzy pod bronią". Mamy ich rzekomo ponad 160 tys. w porównaniu z 95 tys. w roku 2015. To zwyczajne pompowanie statystyki, bo w formalnym języku wojskowym nie ma takiego pojęcia. Ono tworzy mylne wrażenie, że chodzi o żołnierzy zawodowych i ewentualnie WOT. Tymczasem w tej grupie są ochotnicy do służby dobrowolnej, studenci z Legii Akademickiej, słuchacze uczelni wojskowych, kandydaci na żołnierzy itd. Prawda jest taka, że armia przynajmniej liczebnie nie rośnie, jak zakłada MON.
mam mieszane odczucia - zawodowy z palcem w tyłku dociąga do 5-6 tys netto (chyba w 3 -4 lata dociąga) + sporo bonusów (ekwiwalety za tamto i sramto). Jednocześnie faktycznie jest spora fala odejść i narzekań.
IMO w dupach się im poprzewracało - to zawód/służba do ktorego zawyczaj zara za gówniaka i pojęcia jak to jest na rynku pracy to nie nabywasz. A może w dupach im się pali, bo pierwszy raz od "nigdy" na horyzoncie coś tam majaczy....
ale co ?
optymistycznie to ja czytam na forum koparek w wątku militarnym (nie o wojnie) o naszych planach zakupowych (samoloty) - są na etapie 202 maszyn (f-35, f-15EX, F50, f-16)
na co włącza się MarKoz (którego rózne analizy powietrzno-morskie i nie tylko wrzucałem) z sążnistym postem (którego nie zacytuje) w któym zaznacza że nie ilość a jakość/sens, że Polske stać ledwo na utrzymanie 100 samolotów, że F-15EX to ślepa droga ewolucji, maszyna wyprodukowana (właściwie to zmodyfikowany stary f-15) dla Gwardii Narodowej do pilnowana amerykańskiego nieba. Że F-35 w momencie w którym je dostaniemy to będą już schodzącą technologią i ogólnie jest to bubel który nie ma konurencji, a w najbliższych latach lotnictwo czeka rewolucja na miarę śmigła/odrzut.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum