"John Wick 4". Ładne zamknięcie serii. Aczkolwiek... Jak mnie te ostatnie sekwencje walki na schodach wymęczyły to klękajcie narody. W pewnym momencie wyrwało mi się w kinie "no, kurwa to chyba żart". Każdy kto obejrzy będzie wiedział, w którym momencie, nie mam wątpliwości. Wadą filmu jest przeciągnięta fabuła. Ostrzegam, że ten film trwa prawie dwie i pół godziny. Jest jeszcze scena po napisach - taki ładny "epilog", ale nie rozstrzygający. Nie wiem, czy to zapowiedź otwarcia nowej serii. Oby nie. Ta historia skończyła swój żywot w tym fajnym, ale przydługim filmie. Oczywiście, cała fabuła jest nonsensowna, ale przecież w tej serii o realizm nie chodziło od początku.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Sam byłem ciekaw, co to za cudo ten John Wick, że się wszyscy jarają. Niedawno leciało w TV mojej mniej upierdliwej połowie w tle do szydełkowania, zerknąłem, właśnie Kjanu ostrzeliwał się z jakimś Murzynem z odległości 10 m w średnio dynamicznym marszu (przy czym Mudżin na antresoli), w zatłoczonym pomieszczeniu, pistolety nie był trzymane "przy oku", lecz na wysokości klatki piersiowej, oczywiście nikt nie został trafiony, a chłopaki rzucali sobie śmiertelnie groźne spojrzenia. Już wiedziałem, co to za dzieło, brakowało tylko peleryn i masek z Marvela albo inszych Fast and Furious.
Pierwsze dwa Wicki jakoś zmogłem, trzecim jebnąłem po półgodzinie, naprawdę za dużo mordobicia w mordobiciu. Nie pogardzam filmami akcji, ale to jest przegięcie dla mnie nie do strawienia.
Jedynka to zamknięta fabuła i bardzo dobrze mi się oglądało ze względu na warstwę wizualną. To wydmuszka, ale z ładnymi sceneriami, kolorami itp.
Następne można sobie odpuścić, bo to wyciskanie wydmuszki do granic niemożliwości.
Jedynka najlepsza i taka "minimalistyczna". Doskonale spełnia swoje zadanie jako zwykła rozrywka.
Dwójka i trójka już były ciut za duże dla mnie ale wciąż dobrze się oglądało. Bazując na moim stanie finansów to prędko czwórki nie obejrzę więc proszę o niespojlerowanie.
Romulus napisał/a:
"John Wick 4". Ładne zamknięcie serii
Planują piątkę więc nie wiem czy to zamknięcie serii.
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
pierwszy J.Wick bardzo spoko. Takie przypmnienie z lat '80 filmów o mścicielu nad mścielami.
reszta... no cóż, dla konwencji jak filmu kung-fu z hągkągu z '70/80
nie wiem czy podejedę do "4" - jak już to w tv, przypadkiem bez napinki, z kotletem do towarzycha.
Niczego nie zaspoilowałem. Po prostu ta seria się skończyła. Kolejny film z biciem po ryjach i strzelaniem do siebie z odległości 1 metra (lub mniejszej) przed skutkami czego chroni wzmocniony kevlarem garnitur już nawet nie będzie śmieszne. Ja pod koniec tego filmu prosiłem tylko o jedno: niech to się już skończy. Te schody zabiły we mnie całą sympatię do tej serii. Nigdy więcej Johna Wicka! Ale Ballerina? Yes, please.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Duchy Inisherin". Wreszcie obejrzałem. Smutny film. Akcja dzieje się na irlandzkiej wyspie, na którą tylko dochodzą odgłosy wojny domowej. Dwóch przyjaciół spotykających się codziennie na piwko w lokalnym pubie. Pewnego dnia jeden z nich oświadcza, że nie chce mieć z drugim nic wspólnego. Ten drugi (doskonały Colin Farrell), uchodzący za głupka, nie może zrozumieć, co się stało i nie potrafi ot tak odpuścić sobie przyjaciela. Wwiercał się ten film we mnie kilka dni i w zasadzie wwiercił się tak, że mnie zdołował. No fchuj smutny. Do obejrzenia w Disney+.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Też widziałem ostatnio Duchy Inisherin. Początkowo bardziej komedia, potem zdecydowanie dramat. Jednak mnóstwo rzeczy tam nie gra, jest bezsensowne i chaotyczne. Np. te ucinane palce, bezsensowne na kilku poziomach. Ale jest jedna interpretacja, która wszystko to prostuje. Co jakiś czas słychać wystrzały z lądu, odgłosy walk w wojnie domowej. Jeśli potraktować film jako alegorię wojny domowej, to wszystko nagle do siebie idealnie pasuje i pokazuje w mikroskali co wojna domowa robi społeczeństwu. I wtedy jest to film genialny.
Wiesz co, gość nakręcił genialne rzeczy - Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, In Bruges - nie chciało mi się wierzyć, że nagle zrobił film który się kupy nie trzyma. Więc kombinowałem, i wyszło mi, że wtedy wszystko gra. Ale jasne, to może być nadinterpretacja i naciąganie gumy pod tezę. Ale mi pasuje.
Jeśli potraktować film jako alegorię wojny domowej, to wszystko nagle do siebie idealnie pasuje i pokazuje w mikroskali co wojna domowa robi społeczeństwu. I wtedy jest to film genialny.
_________________
To się narzuca od razu. Tam jest wiele odniesień do tego. Policjant opowiadający jak jedzie kogoś rozstrzeliwać i mu obojętne która strona wiesza, byle się najadł i mu zapłacili. Powracające drobne dialogi odwołujące się do tego co dzieje się na lądzie. A genialnie reżyser to schował w tle, żeby historię uczynić uniwersalną, o rozstaniu, braku porozumienia, niemożliwości porozumienia, o rozczarowaniu, a te palce dla mnie były symbolem konieczności odrzucenia części siebie. Ucinający palce wprost sugeruje siostrze tego granego przez Colina Farrella że ich sytuacje są podobne, a ona musi przecież wyjechać i w efekcie przeżyć. Tam te alegorie są piętrzone jak się chce grzebać po wielokroć. Nie tylko do wojny domowej w ogóle ale do irlandzkiej właśnie. Wyłapałeś przemalowywanie drzwi na zielono, cały czas myślę o co w tej scenie chodziło?
I aktorsko ten film to majstersztyk i to powinny być same oscary, gdyby to był nagrody sensowne. I dla Farrella i dla aktorki grającej jego siostrę i tego młodego w niej zakochanego.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
To fantastyczny aktor jest; scena z In Bruges, kiedy siedzi w parku z lufą przy skroni, to jest cymesik. Fakt, miał z Hollywood trochę wątpliwych filmów.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Farrell w The North Water jest genialny. Nie tylko odstawia mistrzostwo świata grając Draxa, a każda scena z nim to ciary na plecach, to jeszcze dla dobra całości daje się sprowadzić na drugi plan. Sam serial dorasta do pięt powieści.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Serial bardzo dobry. Dopiero po nim odnotowałem powieść, wynalazłem, kupiłem nieśmiganą i przeczytałem. A Farrell tak robił robotę w serialu. I rola całkowicie przeciwstawna tej z Inisherin.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
W ramach maratonu obejrzałem po raz pierwszy Neverending Story 2 i 3 . Tak, cześć pierwsza miała kontynuacje. I oba filmy są tragiczne ciekawe. W każdej cześci mamy zupełnie inną obsadę, w 3 cześci nawet marionetki te same się nie uchowały. 2 cześć to po prostu 7 woda po kisielu części pierwszej. To samo ale w wszystkim po wielokroć gorsze. 3 częśc to natomiast przeciwny kierunek - próbuje zrobić coś nowego, próbuje być autoironiczna i popkulturowo samoświadoma i jest bardzo brzydką katastrofą. A i młody Jack Black jak villanem filmu Ciekawy case jak zarżnąć serie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum