Czemu?
To jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych serialu Hanny-Barbery. Ikona tej wytwórni. Może nawet bardziej niż Flintstonowie.
Romulus napisał/a:
A resztę jego ekipy chciałbym ukrzyżować.
Czemu? Nie uważałeś np., że Dafne jest ładna i gorąca, a Kudłaty zabawny?
Romulus napisał/a:
ponoć spodobał się widowni
No nie - w tej recenzji, do której link podałem, są przytoczone dane z Rotten Tomatoes, że wynik widowni dla "Velmy" to 6% (słownie: sześć procent).
A wynik recenzentów to 42%.
Wyższy, ale nadal niski.
Naprawdę, polecam obejrzeć tę recenzję. Trafna i wypunktowana.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Nie, no jasne, że popularny. Ale mocno mi nie podszedł do gustu nawet kiedy byłem dzieckiem i łykałem wszystko, co telewizja dawała. Dafne może i gorąca, ale ten "Ken" - lałbym go po ryju i miałbym z tego przyjemność. Ten niedomyty chudzielec powinien dostawać bęcki za każdym razem, kiedy się odzywa. Weź, daj spokój BG, "Gumisie" to była bajka, a nie te bajki dla przedszkolaków.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
aż zawikiowałem w temacie H-B - twórcy odeszli w MGM i załozyli własne studio. Po śmierci Barbera firma zostala sprzedana/podzielona. Część chapnął WB (głównie superbohaterskiej batmany) a z drugiej części wyszło Cartoon Network
Tzn. Fred?
Może i był nudny, ale inteligentny - to on przeważne rozwiązywał zagadki. Choć czasem robiła to też Velma.
Romulus napisał/a:
"Gumisie" to była bajka, a nie te bajki dla przedszkolaków.
Ja lubiłem zarówno "Gumisie", jak i "Scooby Doo".
I zarówno "Muminki", jak i "Jetsonów".
Choć z perspektywy czasu, do "Muminków" też nabrałem mieszanych uczuć. Do postaci z tej bajki również.
Nie śledziłem losów studia Hanna-Barbera po śmierci twórców.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
za częścią półek książkowych w ciemnym rogu zaległa mi się pleśń naścienna ( a propos, czy ktoś zna dobre środki anty nie chloropochodne?).
Najprostszy sposób: rozcieńczyć ocet z wodą (np. 1:2), porządnie nasączyć ścianę, może być wacikami kosmetycznymi, namoczyć w roztworze papierowe ręczniki i "przykleić" je do ściany na pół godziny. Jeśli było dużo, albo upierdliwa jakaś, to powtórzyć następnego dnia.
W przyszłości (w sensie latem, jak wilgoć pójdzie precz) może warto nakleić na to miejsce (jeśli niewidoczne) płytki styropianu.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Scoobiego uwielbiam i oglądam wszystko jak leci, Velmie też dam radę chociaż to jest bolesne
Rashmika, +pisiąt
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Uwielbiałam Top Cata, był na kasetach, ale leciał też normalnie w TV w Godzinie z H-B, kiedy byłam dzieckiem, czyli w latach 90. Scooby był super, najbardziej lubiłam wersję ze Scrappym:)
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
"Terapia bez trzymanki" - AppleTv+. Nie miałem ochoty oglądać. Serial o terapeucie, który zawodowo going wild. Sam trochę w dołku z powodu śmierci żony, nie dogaduje się z nastoletnią córką, którą trochę zaniedbał przez żałobę. W końcu zaczyna swoim pacjentom udzielać porad bardzo nieetycznych, które zaczynają działać, na pierwszy rzut oka. Skusiłem się, bo w drugoplanowej roli występuje Harrison Ford. Wielkie dzieło to nie jest, ale nawet momentami bardzo sympatyczne, po trzech odcinkach. Takie 6/10 w porywach do 7/10 jeśli się dobrze będzie rozwijał w dalszej części sezonu. Harrison Ford dobrze się trzyma. Faceci chyba lepiej znoszą poprawki chirurgów plastycznych, czy inne ulepszacze. Albo makijaż. https://www.youtube.com/watch?v=YjHfjQDWl1A
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dlaczego twierdzisz, że prawie nieznany? Ja często oglądałem "Kota Tip Topa" będąc dzieciakiem.
Najbardziej zapadł mi w pamięć odcinek, w którym Tip Top i ekipa byli u policjanta Sluta w domu przez cztery zimowe miesiące - ku jego niezadowoleniu. I jak wystawili go śpiącego z łóżkiem na balkon, podczas mrozu, bo jego głośne chrapanie im przeszkadzało.
Sporo odcinków było na VHS, razem z "Flintstonami", "Jetsonami", "Misiem Yogi", "Wally Gatorem", "Scoobym i Scrappym Doo", "Pixiem i Dixiem" i "Prywatnym detektywem panem Pchełką".
Cintryjka napisał/a:
Uwielbiałam Top Cata, był na kasetach, ale leciał też normalnie w TV w Godzinie z H-B, kiedy byłam dzieckiem, czyli w latach 90.
J/w - "Godzina z Hanna-Barbera", pamiętam, uwielbiałem. Był tam np. "Dink, mały dinozaur", który później już chyba nigdzie nie był emitowany.
Ach... Łza się w oku kręci...
Z kolei na FilmNecie był animowany serial H-B "Paw Paws" - polskiego tytułu nie znam, bo był tylko w anglojęzycznej wersji. I nawet nie wiem, czy powstała polska wersja. Widziałem parę odcinków na VHS. Mało z tego pamiętam, choć atmosfera przypominała "Muminki" i niektóre odcinki "Gumisiów", zwłaszcza te, których akcja przynajmniej częściowo działa się w Drekmore. Było to o misiach o kulturze identycznej z kulturą Indian Wielkich Równin, rzecz działa się w lesie. Choć niektóre aspekty mogły się też kojarzyć z "Troskliwymi Misiami", i możliwe że była tu pewna inspiracja nimi - a także "Gumisiami".
Cintryjka napisał/a:
Scooby był super, najbardziej lubiłam wersję ze Scrappym:)
Oj tak, zawsze lubiłem ten kontrast między nadmiernie tchórzliwym, choć gabarytowo wielkim Scoobym, a nadmiernie odważnym i chojrackim, choć niepozornym Scrappym. Od początku traktowałem to jako element komizmu, podobnie jak pojawiające się kręcące się kółka w miejsce nóg przy bardzo szybkim przebieraniem nogami przez Kudłatego i Scooby'ego podczas uciekania przed upiorami.
https://www.youtube.com/watch?v=wX4mCBuq_ds - postać Scooby'ego poznałem właśnie przez tę serię i tę wersję.
Wiele lat później dowiedziałem się, że w oryginale Scrappy nie miał głosu podobnego do Mieczysława Gajdy, i że w tym intrze nie wołał on "Run away, disappere, die, get lost, evil dirty, go away!", tylko że w polskiej wersji wzbogacili i urozmaicili to, co Scrappy krzyczał do tej zjawy, w porównaniu z oryginałem.
Oryginalny głos Scrappy'ego był pretensjonalny i wręcz irytujący.
Zresztą IMHO również Wiktor Zborowski lepiej brzmiał w roli Scooby'ego niż oryginalny aktor głosowy.
Odnośnie wspomnianych "Muminków", to choć za dzieciaka była to jedna z moich ulubionych bajek, to z perspektywy czasu mam mieszane uczucia.
Nadal uwielbiam atmosferę, świat przedstawiony, animację i ogólnie biorąc postacie, jednak postępowanie tych postaci w poszczególnych odcinkach uważam za mocno nierówne i nieraz mocno kontrowersyjne i wręcz niedopuszczalne. I nigdzie tam nie pada kwestia, że coś z tym postępowaniem było nie tak.
Z jednej strony, Muminki postępowały wręcz wzorowo w dwóch odcinkach, w których pojawiła się Nini - przyprowadzona przez Too-Tiki niewidzialna i oniemiała dziewczyna zahukana i stłamszona przez opiekunkę zołzę. Wycofana i nieśmiała tak, że straciła głos, a nawet widzialność.
Gościnne Muminki cierpliwie stworzyły dla tej dziewczyny bezpieczną przestrzeń i dobre warunki do tego, żeby mogła stopniowo znaleźć w sobie siłę i odwagę i odzyskać śmiałość, poczucie własnej wartości, poczucie sensu, umiejętność wyrażania siebie, artykułowania swoich potrzeb, stawiania granic, a także działania, domagania się uwagi i interweniowania tam, gdzie sytuacja tego wymaga. Bez nachalności i zniecierpliwienia, tylko z pełną akceptacją.
Z drugiej strony, postąpiły naprawdę źle w odcinku "Tajemnicza walizka". W którym po tym jak Migotka dowiedziała się od Topika i Topci, że Buka ściga ich dlatego że w swojej walizce mają skradziony jej rubin, to zamiast wymóc na tej parze małych złodziei zwrócenie Buce jej własności, przy kolejnym pojawieniu się Buki Muminki zbyły ją, dając jej muszlę w kształcie serca.
W następnym odcinku, "Czarnoksiężnik", Topik i Topcia ukradli torebkę mamie Muminka. A gdy wyszło na jaw, że to oni, i potem ją jej zwrócili, to Muminki zareagowały na to... urządzeniem przyjęcia na ich cześć. I nie wyciągnęli wobec nich żadnych konsekwencji.
Potem był jeszcze odcinek "Przestępcy w Dolinie Muminków". W którym Muminki zgodnie z pomysłem Włóczykija postanowiły celowo wprowadzić policjanta w błąd i wmówić mu, że w dolinie grasuje złodziej, i to niewidzialny - żeby posterunek policji nie został zamknięty, a policjant nie stracił pracy. Bo komisarz chciał zlikwidować posterunek z braku przestępców i zwolnić tego policjanta.
Pomijając fakt, że policjant mógł przecież zostać przeniesiony w inne miejsce, gdzie byłby bardziej potrzebny i gdzie naprawdę grasują przestępcy albo przeniesiony do innego wydziału, to: celowe wprowadzanie w błąd policjanta jest zarówno niedozwolone, jak i moralnie mocno wątpliwe. Nawet popełnione w dobrej wierze.
Do tego w tym odcinku policjant oskarża czarownicę o serię kradzieży - czarownica odpowiada mu, że nie jest złodziejką i że gdyby nią była, to musiałaby mieć łupy.
Tylko że nie - dlatego że kradzieżą, czynem zabronionym, jest również odebranie komuś czegoś z zamiarem natychmiastowego porzucenia tej rzeczy. Bo to też jest dysponowanie cudzą własnością tak, jakby było się jej właścicielem. I nie wiem, czy policja i wymiar sprawiedliwości łagodniej traktuje tego rodzaju kradzieże od "klasycznych", czyli popełnionych z zamiarem wzięcia czegoś dla siebie i zrobienia z tego jakiegoś użytku.
No chyba że w świecie Muminków panują w tej kwestii inne zasady - nie wiem.
Więc ogólnie, zasady moralne stosowane przez Muminki w tym serialu są chwilami mocno kontrowersyjne, i nie są dawaniem dobrych wzorców ani przykładów dziecięcym widzom.
I jeszcze odcinek "Zoo", w którym Muminki spaliły dżunglę, która wyrosła im przedtem w dolinie za sprawą nasion z tajemniczej skrzynki.
Nikt tam wtedy nie stwierdził, że lasów nie należy podpalać.
Więc ogólnie "Muminki" po tych rozkminach nie wydają się już tak fajne jak kiedyś.
Choć zawsze uwielbiałem Włóczykija, to pomysł ze zrobieniem zaprzyjaźnionego policjanta w konia jest nie do obronienia.
A były jeszcze drobniejsze przypadki nieodpowiedzialności ze strony Muminków - jak pod koniec pierwszego odcinka Muminki stwierdziły, że czarodziejski kapelusz jest niebezpieczny, to... wrzuciły go do rzeki. W całości i nieuszkodzony.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
The Last of Us tak dobrze mi się ogląda, ze za każdym razem jestem zaskoczony końcowymi napisami. "Ale że to już?! "
Kolejny bardzo dobry odcinek. Który pokazał przy okazji, jak racjonalną decyzją nie było obwieszanie się uzbrojeniem jak w grze. Bo rachu ciachu i po zabawkach. Ciekaw jestem jak długo pociągną wątek w mieście. Na pewno w piątym. Ale Melanie Lynskey zasługuje na więcej, zwłaszcza że ma fajną, na pierwszy rzut oka, rolę. W sobotę będzie kolejny odcinek, szybciej niż normalnie, aby ominąć finał Super Bowl.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Lynskey to straszny miscast, aż jestem zdziwiony, że dostałą tę rolę, zupełnie nie kupuję tej postaci w jej wykonaniu.
Sam odcinek meh, nie jestem ultrasem gry, ale wszystkie przeniesione z niej sceny wypadają o wiele gorzej pod względem zarówno dramaturgii, jak i tym filmowym. Powoli utwierdzam się też w przekonaniu, że wybór Ramsey to pomylka ze strony twórców. Ellie powinna grać Nico Parker, która w pierwszym epizodzie wycisnęła maksimum ze swojej roli i miała z Pascalem o wiele lepszą chemię niż Ramsey.
Ja się ubawiłem tym, że główny bohater zabija gości, uzbrojonych w jakieś karabiny czy strzelby, w jego broni kończy się amunicja czy jakoś tak i nijak nie zabiera zabitym broni tylko odchodzi bez broni. I to nie przypadkowy koleś tylko gość po 20 latach radzenia sobie w tym świecie, wyłażenia poza bezpieczne osady itd. Do tego trochę chaotycznie to jest pokazywane. No i bawi mnie cenzura wszystkich scena zabijania, zawsze poza kadrem. Nie żeby mi były to potrzebne, ale czemu? Jakaś niska kategoria wiekowa czy jak?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Lynskey to straszny miscast, aż jestem zdziwiony, że dostałą tę rolę, zupełnie nie kupuję tej postaci w jej wykonaniu.
Sam odcinek meh, nie jestem ultrasem gry, ale wszystkie przeniesione z niej sceny wypadają o wiele gorzej pod względem zarówno dramaturgii, jak i tym filmowym.
Powoli utwierdzam się też w przekonaniu, że wybór Ramsey to pomylka ze strony twórców. Ellie powinna grać Nico Parker, która w pierwszym epizodzie wycisnęła maksimum ze swojej roli i miała z Pascalem o wiele lepszą chemię niż Ramsey.
1. Pasuje jak Ferocactus acanthodes do dupy.
2. Nie mam zielonego pojęcia jak gra, natomiast serial pozostawia mnie raczej obojętnym. Do zachwytu daleko.
3. Bad true. Od początku mi nie leży. Wielka szkoda, że Nico nie da się zamienić miejscami z Ramsey.
Raczej świadomy wybór artystyczny, służący w sumie... nie wiem czemu.
Dzięki uniknięciu dosłowności wizualnej (jeśli można tak to ująć, nawiasem pisząc), co wrażliwsza część widzów zachowa sympatię do bohatera. Tym bardziej, że dorżnięcie rannego i bezbronnego na ogół nie jest praktykowane przez "dobrych", więc naoczne pokazanie tegoż mogłoby napotkać mur niezrozumienia. "A bo przecież mógł tylko ogłuszyć, czy coś...".
Raczej świadomy wybór artystyczny, służący w sumie... nie wiem czemu.
Dzięki uniknięciu dosłowności wizualnej (jeśli można tak to ująć, nawiasem pisząc), co wrażliwsza część widzów zachowa sympatię do bohatera. Tym bardziej, że dorżnięcie rannego i bezbronnego na ogół nie jest praktykowane przez "dobrych", więc naoczne pokazanie tegoż mogłoby napotkać mur niezrozumienia. "A bo przecież mógł tylko ogłuszyć, czy coś...".
Pani przywódczyni narodowców zastrzeliła przesłuchiwanego też poza kadrem (on był poza kadrem), tak samo młoda bohaterka strzelająca gościowi w plecy, też była pokazana, a gość który dostał, dopiero jak leżał. Jak pomyśleć i wrócić do wcześniejszych odcinków to też tak montują, żeby nie było w kadrze chwili zranienia/zabicia. O tyle mnie to dziwi, że realnie ten świat serialu wydaje się mało groźny/zabójczy. Tak samo unikanie pokazania głównego bohatera jako twardego matherfuckera osłabia główny wątek fabuły, który jak rozumiem ma prowadzić do jego przemiany od kogoś kto nie chce młodej dostarczyć do celu, jest mu ona obojętna itd, do postawy: "dbam, zależy mi, opiekuję się, mam uczucia, jestem człowiekiem" itd. Tyle, że mi się to gryzie z fizjonomią i grą aktora w głównej roli. Jakoś w nim nie widzę tego twardziela, którego grał np. jako Red Viper w GoT. Tu taki jakiś sympatyczny jest. I przez to też emocji brak.
Dlatego zastanawiam się, że może brak tzw. chemii między aktorami w głównych rolach to nie wina młodej, tylko jego. Ona jakoś gra taką jak powinna w tej koncepcji być. Nie ma być miła, fajna i zadziorna, tylko problematyczna, uparta, trochę rozwydrzona, tak by sympatia do niej nie była od pierwszego spojrzenia.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
HBO co jakiś czas przypomina, dlaczego stało się synonimem telewizyjnej rozrywki premium. "A Spy Among Friends". Sześcioodcinkowa miniseria z Wielkiej Brytanii. Adaptacja książki non-fiction Bena Mcintyre, tego samego, który napisał książkę o SAS (też zamienioną na serial). Seria opowiada o Kimie Philby, jednym z najważniejszych radzieckich szpiegów w Wielkiej Brytanii i jego przyjaźni z innym pracownikiem wywiadu - Nicholasem Elliotem. Nie jest to opowieść chronologiczna. Zaczyna się od powrotu Elliotta ze spotkania z Phlibym w Bejrucie, po których ten uciekł do ZSRR. Elliotta przesłuchuje inna pracowniczka wywiadu. Co ukrywa, jest zdrajcą, lojalnym przyjacielem mimo zdrady Kima Philby, a może (co najbardziej prawdopodobne) ucieczka Philbiego była elementem układu z kierownictwem MI5 żeby uniknąć kolejnej kompromitacji służb i kryzysu w relacji z USA? Historia meandruje między teraźniejszością po ucieczce i przeszłością. Ma wytrawny smak, kojarzący się z klasycznymi powieściami Johna Le Carre (który przecież też został spalony przez Kima Philby i wykorzystał tę historię w powieści "Druciarz, Krawiec, Żołnierz, Szpieg").
Nadrabiawszy zaległości skończyłem Dobry omen i zostałem z mieszanymi uczuciami, bo gdyby nie Sheen i Tennant, byłoby mocne 5/10, można, ale po co?, a tak jest mocne 6/10, można, gdyż Sheen i Tennant . Są ładne momenty, jest sporo chemii na ekranie, jest krótko, zwięźle i na temat, ale sam materiał literacki dupy mi nie urwał, a przełożenie na ekran mu nie pomogło. Do tego ostatni odcinek mocno zarył w grunt paroma średniej jakości chwytami.
Kleszcz za to urywa mi wszystko, głównie przez sentyment do kreskówkowego pierwowzoru; jest komiksowo i absurdalnie, Kleszcz jest należycie odklejony, Artur należycie zrezygnowany, a półgodzinny format nie męczy. Szkoda, że więcej nie będzie.
Wyszedłem przy okazji z jaskini i wziąłem się za the Boys żeby sprawdzić, za co te wszystkie ochy i achy. Jeden odcinek za mną i ocham się i acham póki co wyłącznie Karlem Urbanem, który bezwstydnie kradnie kamerę (duży plus za finałowe plucie krwią). Zobaczymy, jak się rozwinie.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum