W moim przypadku będzie to "Odyseja Kosmiczna 2001" Arthura C. Clarke'a. Przeczytane dość szybko po zobaczeniu filmu (który do dnia dzisiejszego robi na mnie kolosalne wrażenie).
Wszystko zaczęło się od mojej siostry, która do dzisiaj jest miłośnikiem fantasy. Dzięki niej sięgnąłem po klasyk, czyli wiedźmina i władce pierścieni. Można powiedzieć, że tak się zaczęła moja historia. Co prawda były okresy, gdzie w ogóle nie sięgałem po ten rodzaj literatury bo mi się najzwyczajniej przejadł, ale potem z hukiem wróciło. I tak w kolejce do czytania mam np. Pullmana, czy Jamesa Islingtona. :D
_________________ How can I be lost, if I've got nowhere to go?
Sapkowski- wiadomo, pamiętam jak moi koledzy się tym jarali i tak się wydarzyło, że ja dołączyłem do ich grona. Jeśli dobrze pamiętam to było gdzieś gimnazjum
Belgariada Davida Eddings'a, wcześniej czytałem jeszcze Harrego Pottera ale to Belgariada na dobre mnie przyciągnęłą do fantasy. To było jakoś w pierwszej dekadzie XXI gdy chodziłem do podstawówki. Zamawiała mi to moja mama przez telefon stacjonarny w Klubie Książki Księgarni Krajowej i mieli tylko części 2-4 więc 1-szą i 5-tą część przeczytałem kilka lat później jak już miałem internet. Do dzisiaj mam ogromny sentyment do tego cyklu chociaż oczywiście widzę, że jest to najprostsza i najbardziej schematyczna, kliszowa fantastyka jaka tylko może istnieć z prostymi grubo ciosanymi postaciami.
Elenium również bardzo dobrze wspominam, poleciała mi łezka za Kurikiem, Mallorean jeszcze jakoś zmęczyłem a Tamuli odpuściłem po kilkudziesięciu stronach. Jak sobie teraz pomyślę to faktycznie Elenium > Belgariada.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum