Po kultowym Dahmerze, co swoją sprawą jest znakomity. Zacząłem oglądać The Watcher Murphyego, na pewno odchodzi klimatem od serialu o seryjnym mordercy z Evanem, który zachwycił mnie. Natomiast Obserwator również daje jako tako radę. Może nie ma takiego samego klimatu, ale wprowadza jakąś tajemnice w prowincji, która zdaję się być idealną do zamieszkania. Obsada też robi swoje Naomi Watts, Margo Martindale, czy w końcu Jennifer Coolidge mają ten serial w swoich rękach. Koniec końców historia także jest na faktach. Jak sie okazują Ryan planuje kolejne sezony, ale całkowicie innych historiach, co ma sens :D, dlatego czekam z niecierpliwością.
_________________ How can I be lost, if I've got nowhere to go?
No nie wiem, przebrnąłem przez pierwszy odcinek. Nawet nie wiedziałem, że to serial Ryana Murphy i szczęka mi opadła do podłogi, kiedy się zorientowałem, że to nudziarstwo wyszło spod jego ręki. Ale obsadę ma przednią.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie lubię Stallone'a, jest drewniany i mówi bardzo niewyraźnie. Mimo to pierwszy odcinek Tulsa King bardzo mi się spodobał. Taylor Sheridan zdecydowanie tworzy seriale dla mnie
_________________ Moje marzenia z MAGa: wznowienie wszystkich Stephensonów i wydanie wszystkich Słońc Wolfe'a w Artefaktach
"The Crown" - piąty sezon był bardzo dobry, ale już nie taki wciągający jak poprzednie. Choć Peter Morgan się starał i w zasadzie oglądałem go z dużą przyjemnością. "Winą" jest to, że opowiada już o latach 90-tych zdominowanych przez dramę Karol/Diana. Miałem nawet nadzieję, że twórcy zakończą ten sezon śmiercią Diany, ale to się wydarzy dopiero w ostatnim sezonie. Jakiś czas temu Morgan mówił, że piąty sezon ma być ostatnim i teraz go rozumiem - gdyby lata 90-te i zerowe skompresować w jednym sezonie to tej dramy byłoby mniej. Jednak szacunek za to, że opowiadał ją bez tabloidowego zacięcia i nawet Wiadoma Rozmowa między Karolem a Camillą wypadła tak, że oczywistym było iż doszło do pogwałcenia ich intymności i prywatności. Nie było tu żerowania na krindżu. Obsada fantastyczna, szczególnie Dominic West jako Karol wypada świetnie. Zresztą, oglądając ten serial wcale nie miałem wrażenia, że to Diana jest pokazana jako niewinna święta. Karol wypadł świetnie - jako facet z horyzontami, ambitny, inteligentny, uwięziony w swojej roli, w której jest tłamszony.
"The Good Fight" - podobałoby mi się, gdyby Diane w ostatnim odcinku zrealizowała swojego marzenie, od którego zaczął się ten serial. Ale to, co jej zaproponowano też było w porządku. Bardzo fajny finał znakomitego serialu. Jako spinoff "The Good Wife" wypadł rewelacyjnie, a Kingowie po raz kolejny udowodnili, że trzymają rękę na pulsie i mają znakomity słuch. Czego dowodem ostatni odcinek, w którym pojawia się postać znana z poprzednich sezonów i z "The Good Wife", wzorowana na ongiś (nie)sławnym alt-rajtowcu Milo Yannopulosie, czy jak mu tam. Tym razem pojawił się jako potencjalny oskarżyciel... gubernatora De Santisa, co miało go zdyskredytować a co najmniej obrzucić błotem jako kontrkandydata dla Trumpa. Jakby wynik midterms przewidzieli.
Kiedy do Polski wejdzie Paramount+ połączony z Showtime! to właśnie dla powtórki "The Good Wife" (a potem "The Good Fight") sobie wykupię abonament. Plus dla "Yellowstone" i jego spinoffów, oczywiście.
"Midnight Club" - oglądam, bo Mike Flanagan. Ale po trzech odcinkach nie jestem zachwycony. Jednak podejrzewam, że w kolejnych może się ciekawie rozwinąć. Zwłaszcza że jump scares, które pojawiają się tu do przesytu mogą mieć inne znaczenie niż "normalnie" w horrorach, może kryć się za nimi ciekawa historia. Jednak na razie nie jest to serial pierwszej potrzeby i włączam kolejne odcinki, kiedy mam jakiś wolny moment.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Kiedy do Polski wejdzie Paramount+ połączony z Showtime! (..)Plus dla "Yellowstone" i jego spinoffów, oczywiście.
Nie tylko, wszakoż koniecznie należy obejrzeć również inne produkcje autorstwa znakomitego Sheridana: "Mayor of Kingstown" i "Tulsa King" (ze Stallone).
18 grudnia 2022 roku będzie premiera "1923" (drugi spin-off) "Yellowstone" (z H. Fordem).
Z innych projektów Sheridana w fazie przed produkcyjnej są: "Land Man" (z Thorntonem), "Lioness" i "Fast", zatem zapowiada się wiele fajności.
Na Twoim miejscu zacząłbym od powyższych smakowitości, zamiast serwować sobie powtórkę prawniczych dramatów.
Karol wypadł świetnie - jako facet z horyzontami, ambitny, inteligentny, uwięziony w swojej roli, w której jest tłamszony.
Ale jednocześnie jako zapatrzony w siebie, z przerośniętym ego, wyczulony na swoim punkcie, z potrzebą bycia najważniejszym, pełen zazdrości o każdego kto choć na chwilę go przyćmiewa. W tym ostatnim przypomina matkę w wielu sytuacjach, np. z pierwszych sezonów zachowania Elżbiety w sytuacjach różnych z Małgorzatą.
Świetne są właśnie zestawienia roli różnych postaci i tego co odczuwają i na jakie relacje trafiają, np. Filip z tą kobietą, której zmarło dziecko, a której dał zainteresowanie, uwagę, podsunął pasję, a to w zestawieniu z osamotnieniem Diany. W zasadzie to cały ten serial jest o tym, jak zasady i więzy szlacheckiego pochodzenia, te zachowania, pseudomoralność i zachowanie pozorów pudrujących wewnętrzną zwyczajność, a często prostackość, rujnują rodzinę. Bo to serial o upadku rodziny królowej, o tym jak to co odbierane jest jako jej siła jednocześnie uwypukla dysfunkcyjny model arystokratycznej rodziny, wychowania, zawierania małżeństw, ograniczania kobiet, braku możliwości ich rozwoju. Stąd odcinki ze scenami, w której uwypuklone jest wykształcenie i horyzont zainteresowań Filipa względem prostactwa w zasadzie Elżbiety, jej matki, Małgorzaty. W to wpisuje się zderzenie w poprzednim sezonie z postacią Margaret Thatcher, ze świetnymi scenami gdy nie pozwala za nią prasować mężowi ubrania czy rzuca się do gotowania, bo mają jej ministrowie do niej przyjść do domu.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
"Midnight Club" - oglądam, bo Mike Flanagan. Ale po trzech odcinkach nie jestem zachwycony. Jednak podejrzewam, że w kolejnych może się ciekawie rozwinąć. Zwłaszcza że jump scares, które pojawiają się tu do przesytu mogą mieć inne znaczenie niż "normalnie" w horrorach, może kryć się za nimi ciekawa historia. Jednak na razie nie jest to serial pierwszej potrzeby i włączam kolejne odcinki, kiedy mam jakiś wolny moment.
Rzuciłem się na to jak Reksio na szynkę, bo lubię serialowe horrory, a to właśnie Flanagan. No i odpadłem. W drugim odcinku poczułem takie stężenie nudy, że trzeciego nie udało mi się włączyć. Planuję wrócić kiedyś, ale bez pośpiechu. Na jednoznaczny minius bohaterowie: wiem, że to ma być trochę teen drama, ale tam absolutnie każdy jest irytujący.
"Midnight Club" zastąpiłem "Gabinetem osobliwości" i misię bardzo. Przyjemny w odbiorze przegląd klasycznych motywów grozy, na + różnorodność podejść twórców. Chciałbym, żeby N zrobił z tego dłuższą serię, ale pewnie będzie cancel, bo nie widzę, żeby jakiś szum w internecie postał na punkcie tego serialu.
Po bardzo udanym, za wyjątkiem bezsensownego zakończenia, "The Haunting of Hill House", nastąpił o wiele słabszy "Nawiedzony dwór w Bly". Następnie żenująco idiotyczna "Nocna msza", mimo iż pierwsze odcinki były nad wyraz zachęcające i dawały nadzieję na coś dobrego, a tymczasem to co nastąpiło później, woła o pomstę do niebios, delikatnie rzecz ujmując. Tak więc, jakby nie patrzeć, tendencja spadkowa i to nader bolesna, niestety.
Boje się o poziom "Zagłady domu Usherów".
Brak pomysłów? To love story w nawiedzonym domu, tego typu historie z definicji są wtórne. "Dwór w Bly" jest wtórny, "Nawiedzony dom na wzgórzu" był, następna inkarnacja tej historii będzie wtórna. Tutaj dla mnie ładnie zagrała warstwa wizualna, aktorstwo (zwłaszcza dzieci), geneza ducha, motyw z bohaterami nieświadomymi swojej śmierci (tak, wiem, to też wtórne)
Mnie ostatni sezon The Good Fight trochę zawiódł, niepotrzebnie pociągnęli ten idiotyczny wątek prywatnych sądów. Protesty też były przerysowane. Ale sam finał faktycznie w porządku.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
niepotrzebnie pociągnęli ten idiotyczny wątek prywatnych sądów
O tak, to było mega durne i nieudolnie maskowało brak pomysłu na ten serial.
Obejrzałam Erynie dla Dorocińskiego. Całościowo serial jest słaby i w sumie nie wiem czy to wina książek Krajewskiego, bo przeczytałam dawno temu może ze 2 sztuki z tej serii (i nie było źle, ale do zachwytów nie doszło) - natomiast scenarzyści niespecjalnie dobrze to posklejali. W sumie jak na tvp nie było aż tak nędznie, jak można by się spodziewać, ale gdyby w końcu zainwestowali w speców od montażu i kamer w ogólności, mogli by podreperować braki w scenografii i klimacie. Słabo się czuje ducha przedwojennych czasów, natomiast niewątpliwym plusem jest obsada i to ona ciągnie tę produkcję. 4/10.
niepotrzebnie pociągnęli ten idiotyczny wątek prywatnych sądów
O tak, to było mega durne i nieudolnie maskowało brak pomysłu na ten serial.
Obejrzałam Erynie dla Dorocińskiego. Całościowo serial jest słaby i w sumie nie wiem czy to wina książek Krajewskiego, bo przeczytałam dawno temu może ze 2 sztuki z tej serii (i nie było źle, ale do zachwytów nie doszło) - natomiast scenarzyści niespecjalnie dobrze to posklejali. W sumie jak na tvp nie było aż tak nędznie, jak można by się spodziewać, ale gdyby w końcu zainwestowali w speców od montażu i kamer w ogólności, mogli by podreperować braki w scenografii i klimacie. Słabo się czuje ducha przedwojennych czasów, natomiast niewątpliwym plusem jest obsada i to ona ciągnie tę produkcję. 4/10.
To wina materiału źródłowego. Krajewski tak od Głowy Minotaura jest własną karykaturą.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Z tej antologii na plus wybijają się 3 odcinki - The Autopsy (udana adaptacja jednego z najlepszych opowiadań grozy w historii) Priora, "The Viewing" Cosmatosa (który tym razem niejako wrócił do korzeni, bo bliżej temu do jego debiutanckiego "Beyond the Black Rainbow niż "Mandy") i "Graveyard Rats" Nataliego. Wiele obiecywałem sobie po odcinku w reżyserii Jennifer Kent, ale okazał się banalny i rozczarowujący. Reszta to raczej przeciętniaczki.
Wróciłem do tej antologii i Viewing miło wynagrodziło mi te mało szcześliwe ekranizacje opek Lovecrafta, bo u Cosmatosa nie adaptującego wprost oryginalnego tekstu, dużo więcej HPL, oczywiście zamarynowanego w tym jego przegiętym retrokampowym sosie. Może zabrakło trochę pomysłu na samą koniec końcówki, ale ten odcinek ma piękne ciśnienie nastroju i wizuali.
Przebrnąłem przez 3 odcinki 1899. Po 3-m organizm się zbuntował.
Generalnie, jest słabiej niż w "Dark". Fabuła bowiem od pewnego momentu jest w miarę przewidywalna. Zresztą, chyba już w pierwszym odcinku oczywistym było, że należy zakwestionować rzeczywistość - weźmy choćby scenę w restauracji, kiedy nagle wszyscy się zsynchronizowali w trakcie picia. Trochę mnie rozczarowało również to, że byłem mądrzejszy od bohaterów. Na szczęście, jakiś jeden krok przed nimi, może dwa. Jak na osiem odcinków, to sporo wyłożono na ławę, toteż nie zdziwił mnie finał, który otworzył nowe wątki. Ale właśnie dlatego, że sporo wyłożono tego się spodziewałem, ewentualnie tego, że historia zakończy się na tych ośmiu odcinkach. Co nadal jest możliwe, bo gdyby serial nie chwycił, to zamknięcie go w takim momencie nie byłoby dla widzów bolesne zbyt mocno. Mimo pewnej przewidywalności fabuły, scenarzyści potrafili zręcznie podrzucać kolejne kawałki układanki. Następny etap serialu zwiastuje coś nowego. Sporo jest w nim inspiracji i ostatecznie nie jest taki dobry jak "Dark". Jest jednak inny więc porównywanie było oczywiste, choć nie do końca pozostanie trafne. Ale to "wina" twórców, którzy byli skazanie na takie porównania poruszaniem się w podobnych "klimatach". Aczkolwiek od razu zaspoileruję, że pętla czasowa nie jest istotą tej opowieści. Jest nią coś innego. I teraz gdybym rzucił jednym tytułem serialowym, od razu wszytko byłoby jasne.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mnie to się kojarzyło z Lost, oczywiście także z Dark, w anturażu quasi lovercraftowym. Raziła mnie zarówno prostacka dydaktyka, jak i niedoróbki scenariusza (parę absurdów wręcz bije w oczy), nie wspominając o ślamazarnym tempie. Nie wiem, może jak minie zniechęcenie wrócę do tego, ale wcale mi się nie spieszy.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Generalnie, jest słabiej niż w "Dark". Fabuła bowiem od pewnego momentu jest w miarę przewidywalna.
Nie wiem czy czytać to jako wadę. Dark od pewnego momentu motało, motało i permutowało wątki, a ostatecznie cały koncept stał na pomyśle kalibru dobrego odcinka Dr Who. Czyli w sumie prezent był ale zapakowany w kilka pudełek za wiele. Jeśli 1899 bardziej płynie do brzegu to chyba dla mnie to argument za seansem.
Abojawiem, sam pomysł nie był siłą Dark, ale wyciągnięcie z niego konsekwencji wobec przeciętnych ludzi już tak. Dla mnie sama koncepcja była drugorzędna wobec tego, jak jej tryby mielą bohaterów.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Orku, jasne i to było naprawdę w porządku przez 2 sezony, ale jak pojawia kolejna postać z krzywym ryjem złego złola i złowieszczo-złowieszczym cytatem zamiast normalnej linijki dialogu to widać że ten wózek jedzie siłą inercji. I żeby nie było Dark lubię i polecam, ale ma swój moment gonienia za własnym ogonem w drugiej połowie całej serii.
Generalnie, jest słabiej niż w "Dark". Fabuła bowiem od pewnego momentu jest w miarę przewidywalna.
Nie wiem czy czytać to jako wadę. Dark od pewnego momentu motało, motało i permutowało wątki, a ostatecznie cały koncept stał na pomyśle kalibru dobrego odcinka Dr Who. Czyli w sumie prezent był ale zapakowany w kilka pudełek za wiele. Jeśli 1899 bardziej płynie do brzegu to chyba dla mnie to argument za seansem.
Aż tak wielkiej wady już w tym nie widziałem po dotarciu do finałowego odcinka pierwszego sezonu. Jednak zmieniło mi to trochę sposób oglądania serialu. Spoglądałem na niego "z góry" jak gościu patrzący na myszki błąkające się po labiryncie. A nie "z wewnątrz", jak gościu śledzący razem z bohaterami drogi do rozwiązania zagadki.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"The West Wing" - po obejrzeniu drugiego sezonu i początku trzeciego mogę już napisać bez żadnych wątpliwości: to najlepszy serial polityczny, jaki powstał w ostatnich dwóch dekadach. O polityce opowiada ciekawiej i prawdziwiej niż "House Of Cards", który tak naprawdę o polityce opowiadał mało przez dwa sezony. w "TWW" polityką jest przesiąknięte wszystko, nawet życie głównych bohaterów i ich perypetie są ściśle z nią powiązane. I po ponad dwudziestu latach od premiery to nadal się znakomicie ogląda. Mimo że po tym serialu powstały produkcje zohydzające politykę amerykańską i polityków, to ten serial broni się na każdym polu. Fajnie jest, dla odmiany, obserwować bohaterów, którzy są porządnymi ludźmi, mają zasady i są poddawani próbom na ich siłę. Przy tym nie ma tu kazań ani łatwych rozwiązań trudnych problemów.
Myliłem się w poprzednich postach: zdarzenia, które czasami pojawiają się na jeden odcinek i znikają potrafią powrócić jako konsekwencje kilka lub kilkanaście epizodów później. Czego dobrym przykładem problemy prezydenta w drugiej połowie drugiego sezonu, które pewnie będą się ciągnąć przez sezon trzeci. To jak ten serial jest napisany budzi uznanie. Jasne, zdarzają się "łatwe" wyjścia i chwyty fabularne, ale nie psują one jakości. Jak w odcinku "Two Cathedrals", finale 2 sezonu, kiedy prezydent zostaje sam w katedrze i gada do boga. Ale potem wychodzi i stawia czoła burzy dosłownie i w przenośni. Kapitalne, klimatyczne.
I jak to jest świetnie zagrane, żadnej słabej roli, dynamika między postaciami rewelacyjna.
Jeszcze pięć sezonów przede mną i to mnie ogromnie cieszy.
Trzeci sezon zaczyna się odcinkiem dokręconym do całego sezonu, ponieważ powstał tuż po zamach na WTC - Biały Dom zamknięty, Josh gada z uczniami o terroryzmie. Jest jeden słaby moment z przesłuchaniem i jego finałem, pocukrzony dla dobrego samopoczucia, ale w dobrej intencji, więc wybaczam.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum