Dodam jeszcze, że zestawienie ,,zagrożenia'' tęczową ideologią i antysemityzmu mnie zniesmaczyło. I uprzedzę komentarze, nie jestem anty LGBT, a wręcz przeciwnie.
Nic nie szkodzi.
Twórca próbuje łapać wiele srok za ogon i zostaje z niczym. Otrzymujemy zlepek różnych, "rwanych i z doskoku" elementów, które ni czorta nie trzymają się przysłowiowej kupy.
O Weselu Wyspiańskiego też można napisać, że to zlepek luźno powiązanych scen. Może taka już uroda Wesel? Filmu nie widziałem, ale nie mogłem się powstrzymać
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Widziałem nowego Thora od Marvela.
Taika Waititi to najlepszy człowiek, jaki mógł się Marvelowi trafić (do spólki z tym od Strażników Galaktyki, których zresztą też na początku dostajemy). ;-)
Żeby była jasność - to jest rozrywka, a nowy Thor to praktycznie komedia.
I robi sobie jaja ze wszystkiego, z superbohaterami na początek, a przez różnych bogów i wiarę przechodząc po drodze (o dziwo, nie tknęli chrześcijan, co też chyba uznaję za plus).
Żarty nie są wysokich lotów, to jest prosta rozrywka, ale śmiać się można prawie cały czas.
Jeśli koś coś tak prostego lubi. I jeśli ktoś nie ma 10 lat, bo sporo jest różnych nawiązań, np. nastolatkowie nie rozumieją nabijania się z JCvD w pewnym momencie (zauważyłem to dyskutując gdzieś indziej).
I żeby też nie było - wiszą mi te wszystkie fazy, komiksy itp. Patrzę tylko jako na film rozrywkowy. Fanboje 1000% procentowej zgodności z komiksami pewnie jadą po tym filmie, jak fanboje Tolkiena po nowym Lotrze. ;-)
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Love and Thunder to parada sucharów i nieśmiesznych gagów, film niesamowicie mierny co linia dialogowa to suchar, siląca się na śmieszność szmira. Waititi jak współautor scenariusza to najgorsze co się mogło przydarzyć MCU. Gdyby był reklamowany jako parodia to ok. Mam zasadniczo w czterech literach gatunek SH fazy marvela i inne takie, ale jak już włączam wieczorem film suberbohatersk, a dostaję parodię gatunku i nie widzę tam Leslie Nielsena to czuję się oszukany. naciągane 4/10
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Agentka na D+, komedyjka trochę nierówna ale bardzo sympatyczna bohaterka (Melissa McCarthy) wygrywa cały film, naprawdę umie rozśmieszyć i zaskoczyć
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
"Blondynka" - Netflix. Adaptacja powieści Joyce Carol Oates pod tym samym tytułem. Biografia Marilyn Monroe. W tej roli wspaniale spisała się Ana de Armas - zasługuje na Oscara. Niestety, film poszedł drogą narracyjną powieści, która właśnie przez narrację mnie pokonała. Reżyser skupia się na życiu wewnętrznym MM przez co nie jest to taki typowy biopic. A chyba już bym wolał typowy film biograficzny, bo MM życie miała barwne, ale i tragiczne. Całość trwa prawie trzy godziny i jest to momentami trudny seans, także z powodu budzących kontrowersje zabiegów realizacyjnych. Nie wiem, czy taka dosłowność była potrzebna. Ale ma to jakiś symboliczne znaczenie, bo życie Marilyn Monroe było bardzo brutalnie obnażane za jej życia. Także w jej najlepszej biografii autor nie oszczędzał jej, ale to akurat zrozumiałe. https://www.youtube.com/watch?v=BN3P1b91u_s
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Athena (2022, Netflix). Dramat próbujący skupić w soczewce problemy społeczne/rasowe dzisiejszej Francji. Kino francuskie ma swoją historię w poruszaniu tej tematyki, ale nie pamiętam filmu o tak gęstej intensywności. I to zarówno w wymiarze fabularnym, jak i emocjonalnym. Akcja toczy się na pełnej kurwie, filmowana z ręki, kamera oddaje wrażenie chaosu towarzyszące zamieszkom, szacun dla kamerzysty, zdrowo się chłop nabiegał, na szczęście sprzęt robią teraz lżejszy niż kiedyś. Scenografia i efekty specjalne robią wrażenie 100%-go autentyzmu, choć nigdy nie byłem w samym centrum takiej rozpierduchy, to wyobrażam sobie, że tak to od środka wygląda.
Tytułowa Athena to osiedle, jakich tam wiele, beczka prochu, czekająca na swoją iskrę. I twórcy filmu pokazują, co się wydarzy, gdy taka iskra padnie. Koncentrują się na tym, co dzieje się po jednej stronie barykady, mniej uwagi poświęcając drugiej, co zrozumiałe – dzięki temu poziom intensywności wciąż utrzymuje się na wysokim pułapie. Dzieje się, a ja celowo unikam opisu fabuły, by nie spojlerować. Ale w żadnym wypadku nie przykładałbym do tego miary kina akcji, to mocny dramat społeczny.
Spotkałem się z opinią, że film gloryfikuje demonstrantów i przemoc – musiał to pisać jakiś kretyn. W moim odczuciu bezsens przemocy jest tu ukazany z pełną jaskrawością.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Dotarłem do 2/3 Blondynki. Jakbym pchał wóz z węglem pod górę. To nie jest film fabularny tylko zbiór scenek nawet za bardzo nie powiązanych. A każda, sztuka w sztukę, przedramatyzowana, przerysowana, artystowska, ból, cierpienie i pożoga. Dramat w każdym rozumieniu.
Edit, zmuszony doogladałem. Końcówka jeszcze słabsza.
Krępujące zdjęcia z rodzinnego albumu czyli zniszczona wątroba i złamane serce
Film polski więc, kurwa, trzeba oglądać z napisami. Bezwzględnie. Poza tym, od początku wydaje się, że film jest posrany. I to w sumie racja. Niestety, gdy w końcówce robią się dzikie rzeczy, godne Tarantino, pojawiają się napisy końcowe. Szkoda trochę, ale wcześniej odrobinę i wcześniej trochę bardziej też jest kilka scen metafizycznych w stylu Rejsu, ja wiem, że to obrazoburcze, ale jest w tym coś z Rejsu, trochę w inną mańkę i o innych ludziach i jednak trochę słabiej, ale jednak.
Na tle różnych rzeczy któeo ostatio prówboowałem i ppo wzięćiu pod uwagę kilku cenyytmetrów Nima Beama, double ooak, twice barreled, to wdechowy film jest. Acz nie bez wad. Ale warto spróbować.
8/10
"Athena" - chyba KS pisał o tym filmie. Skojarzenia z "Nienawiścią" Kassovitza były nieuchronne. Dalej w porównania nie pójdę, bo zbyt dawno tamten film oglądałem. Ten jest jak dynamit. Trzech braci, czwarty - dzieciak jeszcze - nie żyje, zabity przez policję. Dzielnica płonie, zaczynają się zamieszki. Szkoda, że pod koniec trochę wszystko siada. Przydałby się jakiś mocniejszy komentarz społeczny, moim zdaniem. Ale to świetnie zrobiony film, długie ujęcia co ma znaczenie, biorąc pod uwagę, że akcja dzieje się w trakcie zamieszek. Bardzo dobry. Gdyby pod koniec poszedł w innym kierunku dałbym wyższą oceną na IMDb. Dostępny na Netflixie. https://www.youtube.com/watch?v=vRunUkdkK8s
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Technicznie świetnie. Obraz bez zarzutu, dźwięki oszczędne ale świetnie wymyślone, aktorstwu niewiele można zarzucić.
Duch Remarque'a? W zasadzie jest, choć nie całkiem. Film kładzie nacisk na to że wierchuszka to świnie (co chyba naturalne, w filmie aliancka wierchuszka robi gorsze wrażenie) a po dupie dostaje prosty człowiek. Jest też trauma przeżyć wojennych ale przedstawiona doraźnie, słabiej z długofalowymi skutkami plus mało udanie, w zasadzie homeopatycznie, przedstawiono wyobcowanie ze społeczeństwa.
Dobry film antywojenny pod każdym względem, zastrzeżenia są raczej mniejszego kalibru, i to wszystko. Tyle, że filmów antywojennych było masa i kolejny nie robi już takiego wrażenia. Czasu poświęconego nie uważam za stracony.
8,5/10
Też widziałem i bardzo mi się podobał. Naturalnie porównywałem z "1917" i o dziwo niemieckie dzieło Netflixa wychodzi z porównań z tarczą. Świetnie zrobiony, bardzo solidnie, bez sztuczki jak w powyższym, która tam robiła większość roboty. A antywojenność ma mocniejszą, wyraźniejszą, bardziej bolącą. Czy był lepsze filmy antywojenne? Pewnie. Ale w ostatnich latach chyba nie. Otrzymałem więcej niż się spodziewałem. Kilka świetnych scen, zapadających w pamięć. Chociażby żołnierze w trakcie ataku rzucający się na jedzenie. I potem zestawienia po cięciu z luksusem posiłków dowództwa.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Bullet Train, czyli co otrzymasz, wrzucając do miksera Guya Ritchie, Tarantino i Jackie Chana. Ktoś musiał mieć mocne argumenty, bo znane twarze migają nawet w epizodach. Zwracam uwagę na Aarona Taylora-Johnsona. W znakomitym Nocturnal Animals skradł show, tutaj aż tak nie błyszczy, bo i ciężar gatunkowy inny, ale jest mocnym punktem załogi. Jego cockney nie przypadkiem budzi oczywiste skojarzenia. A gdy jeszcze usłyszałem I'm Forever Blowing Bubbles to się normalnie wzruszyłem. W sumie udany relaks.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Z okazji Halloween obejrzałem sobie dwie części "Terrifiera", czyli niezależnych horrorów gore (budżet obu części wyniósł mniej niż 400 tysięcy dolarów, większość zostałą zebrana w ramach dotacji od fanów). Rzecz oczywiście tylko i wyłącznie dla entuzjastów slashera, taniochy, praktycznych efektow i sztucznej krwi. W swojej niszy dość udana. Nie ma co ukrywać, że fabuła jest w obu cześciach dość pretekstowa, aktorstwo drewniane, a reżyser ma problem z kreowaniem napięcia, jednakowż gore stoi na naprawdę wysokim poziomie, ale całość robi przede wszystkim efektownie wykreowana postać głównego antagonisty - morderczego klauna z osobliwym poczuciem humoru, stanowiacego połączenie Pennywise'a i Freddy'ego Kruegera.
Druga część zrobiła w amerykańskich kinach małe zamieszanie, bo zarobiła prawie 8 baniek przy mikroskopijnym budżecie. Wnoszę po tym, że kolejne części przygód Arta Klauna są nieuniknione. Chętnie rzucę okiem.
Coś tam się pierdoli i Księżyc opuszcza stabilną orbitę, coraz bardzie zbliża się do Ziemi. I to co się potem w tym filmie dzieje, panie, klękajcie narody..., to nawet nie, że brak sensu w fabule czy zaniedbania w aspekcie logiki czy praw fizyki, to jest jeden, wielki, czekoladowy, kiszony, obustronnie smarowany wasabi, ABSURD!!! Pomieszanie Sił Kosmicznych, Armaggedonu, Iron Sky, Skyline i pożaru w burdelu. Nieziemskie przeżycie. Tam tylko Hitlera wierzchem na dinozaurze brakowało.
Łoł!, czad, kto jedzie jeszcze raz?
Tego filmu nie da się ocenić w żaden sposób jakąkolwiek skalą numeryczną. To jednak osiągnięcie.
Coś tam się pierdoli i Księżyc opuszcza stabilną orbitę, coraz bardzie zbliża się do Ziemi. I to co się potem w tym filmie dzieje, panie, klękajcie narody..., to nawet nie, że brak sensu w fabule czy zaniedbania w aspekcie logiki czy praw fizyki, to jest jeden, wielki, czekoladowy, kiszony, obustronnie smarowany wasabi, ABSURD!!! Pomieszanie Sił Kosmicznych, Armaggedonu, Iron Sky, Skyline i pożaru w burdelu. Nieziemskie przeżycie. Tam tylko Hitlera wierzchem na dinozaurze brakowało.
Łoł!, czad, kto jedzie jeszcze raz?
Tego filmu nie da się ocenić w żaden sposób jakąkolwiek skalą numeryczną. To jednak osiągnięcie.
Wczoraj oglądałem, leżąc pod kocykiem z przeziębieniem. O, ile radości mi dała głupota tego filmu.
Żeby nie wypaść z rytmu, obejrzałem też "Wielki Mur" - również Amazon - z Mattem Damonem. Tu już było lepiej, bo to jednak fantasy i mniej boli głupota scenariusza. Co jakiś amerykański aktor robi koprodukcję czy współpracę z Chinami to wychodzi śmiesznie. W sposób niezamierzony. Ostatnio tak dobrze się bawiłem oglądając film z Jackie Chanem i Adrienem Brodym, którego fabuła toczyła się gdzieś na równinach Chin, a Adrien Brody grał rzymskiego dowódcę, który gonił ostatniego cesarza ochranianego przez Johna Cusacka, któremu pomagał Jackie Chan i jego ekipa. Kurczę, muszę obejrzeć ten film ponownie, bo choć milszy dla oka, to jednak z "Moonfall", "Wielkim Murem" ma sporo wspólnego.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mnie najbardziej boli fakt, że za "Wielki Mur" odpowiada prawdopodobnie najwybitniejszy chiński reżyser, czyli Yimou Zhang. Mam nadzieję, że chociaż kupił sobie coś ładnego za tantiemy.
Felicity Jones i Eddie Redmayne w roli dziewiętnastowiecznych badaczy atmosfery. Lecą sobie balonem, badają, prawie umierają, ze dwa labo i trzy razy, i na koniec są z siebie nawzajem dumni.
Żeby nie wypaść z rytmu, obejrzałem też "Wielki Mur" - również Amazon - z Mattem Damonem. Tu już było lepiej, bo to jednak fantasy i mniej boli głupota scenariusza. Co jakiś amerykański aktor robi koprodukcję czy współpracę z Chinami to wychodzi śmiesznie. W sposób niezamierzony. Ostatnio tak dobrze się bawiłem oglądając film z Jackie Chanem i Adrienem Brodym, którego fabuła toczyła się gdzieś na równinach Chin, a Adrien Brody grał rzymskiego dowódcę, który gonił ostatniego cesarza ochranianego przez Johna Cusacka, któremu pomagał Jackie Chan i jego ekipa. Kurczę, muszę obejrzeć ten film ponownie, bo choć milszy dla oka, to jednak z "Moonfall", "Wielkim Murem" ma sporo wspólnego.
Wojna imperiów - chodzi o miasto na Jedwabnym szlaku(czyli mocno na czasie ;0 ). Całkiem fajny no i lepszy od Wielkiego Muru o dwa hełmy.
"The Circle" - znowu Amazon. Adaptacji powieści Dave'a Eggersa pod tym samym tytułem. Autor zresztą jest współautorem scenariusza. Niezbyt to wyszło. Powieść jest za to niezłą satyrą z dramatem na technologicznych gigantów i odzieranie ludzi z prywatności na własne życzenie. Główna bohaterka łapie pana boga za nogi: rozpoczyna pracę w korporacji wzorowanej na Fejsbuku, Guglu, Aplu, Amazonie w jednym. Technologicznie totalnej - dążącej do opanowania wszystkich stref ludzkiej aktywności. Dziewczyna wsiąka i otrzeźwienie przychodzi z czasem. W powieści było to bardziej przewrotne niż w filmie. Tu lecą po łebkach więc mamy tak naprawdę zestaw szablonowych oskarżeń pod adresem złych korporacji, przyprawione szczyptą idealizmu. Może za dużo tu gwiazd: w roli głównej Emma Watson, partneruje jej także Tom Hanks w roli niezbyt typowej dla siebie. A może typowej, bo ten jego bad guy taki jednoznaczny jednak nie jest w swoim złolstwie. Scenariusz, jak pisałem idzie na skróty i może jeśli się nie zna powieści, to łatwiej można go kupić. Dla mnie jednak ten film to zmarnowana szansa. Ale oglądanie nie boli. https://www.youtube.com/watch?v=QCOXARv6J9k
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum