każde użycie atomówki przewróci porządek świata.
nikt się nie będzie bawił w srandamemorada, obietnice i zapewnienia. Każdy będzie dążył do własnego programu nuklearnego, i nikt nad tym nie zapanuje. Rola mocarstw zostanie ograniczona.
"Nagle" programy w Korei płn, Iranie dostaną boosta.
jednoczenie - użycie taktycznej w ogóle nie ma sensu, a strategiczna. Cóż powiedzieć - odpowiedź NATO musi być szybka i brutalna, a zerwania z rossją całkowite i nieodwracalne + potężna mobilizacja sił wojskowych.
Rosja musi się w tempie ekspresowym ewakuować z Krymu. I z terenów które zajęli na południu Ukrainy w pasie do Chersonia. A ta cała wojna o to w zasadzie jest. Bo w doktrynie rosyjskiej jest zapisane jak modlitwa poranna i wieczorna, że imperium rosyjskie nie istnieje bez Krymu.
Krym mieli już przed uderzeniem lutowym, gdyby tylko o to chodziło, nie byłoby tej wojny. Celem wojny było opanowanie i zwasalizowanie Ukrainy, upokorzenie jej, wymiana rządu i elit władzy. I to jako 1 etap odbudowy imperium.
Tomasz napisał/a:
A Rosjan na Morzu Czarnym bez floty i Krymu nie ma.
Rosja nigdy nie była mocarstwem morskim. To typowy kolos lądowy. Strategicznie od dawna nie mieli szans, ale też i ambicji, by zaistnieć jako kluczowy gracz Rimlandu. Ich tradycyjna strategia zakładała panowanie na kontynencie euroazjatyckim, wzdłuż osi wschód-zachód.
A jeśli chodzi o powstrzymanie Putina - w czasie kryzysu kubańskiego tylko 100%we przekonanie, że USA odpowie atomem na atom powstrzymało Chruszczowa przed naduszeniem guzika. Podobnie było za czasów Breżniewa.
Powtarzam, nie chodzi o wojnę atomową, a o przekonanie ruskich, że Zachód się przed nią nie zawaha. To jedyna gwarancja.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
KS, problem z analogiami do kryzysu kubańskiego jest taki, że wtedy mieliśmy na Kremlu Chruszczowa, który był całkiem rozsądny. Dziś mamy Putina, z którym proponujesz publicznie pobawić się w cykora zakładając z góry, że to on pęknie pierwszy. Z tym samym Putinem, który ma jebutny kompleks niższości i obsesję na punkcie pielęgnowania swojego publicznego wizerunku faceta ze stali i maczystowskiej maszyny do zabijania.
KS napisał/a:
To jedyna gwarancja
Nie, nie mamy żadnej gwarancji, taka jest smutna prawda. Twój scenariusz tylko pogarsza sytuację, bo bazuje na danych sprzez pół wieku i przeświadczeniu, że w razie czego Putin złamie się pierwszy - mimo, że w zasadzie on może spokojnie olać własną opinię społeczną, a my nie.
KS napisał/a:
Rosja nigdy nie była mocarstwem morskim.
W sensie globalnym (Anglia, Hiszpania, USA) nie, ale lokalnie miała zawsze duże ambicje, a nawet próbowała wyjść na oceany, choć bez powodzenia ze względu na niemożliwe do nadrobienia zapóźnienie cywilizacyjne. Teraz z resztą też mają w planach dość spory program rozbudowy i modernizacji floty, tyle, że nawet bez wojny i sankcji szło im nieszczególnie ze względu na braki gospodarcze i technologiczne. Ale na pewno akurat Bałtyk i Morze Czarne są dla Rosji ważne ze względów strategicznych i gospodarczych.
KS napisał/a:
Ich tradycyjna strategia zakładała panowanie na kontynencie euroazjatyckim, wzdłuż osi wschód-zachód
I w ciągu ostatnich paru lat sromotnie przegrali na tym froncie, Puchatek w Azji środkowej robi z nimi co chce, a niedługo spadną tam poza podium, bo w hierarchii wpływów wyprzedzą ich nie tylko Chiny, ale nawet Pakistan i Turcja.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Jak przystało na symetrystę ;-) uważam, że coś jest w tym, że Rosjanie też muszą uwierzyć że zachód może im też atomówką odpowiedzieć.
Putina IMHO nic nie przekona. Ale to nie jego trzeba przekonać, tylko tych, którzy go odsuną od władzy. A nie odsuną go od władzy ludzie z zewnątrz, tylko sami Rosjanie.
Tak jak Zachód uwierzył w groźby Putina, tak Rosjanie muszą uwierzyć w groźby Zachodu. I to muszą być groźby które dotyczą ich bezpośrednio, a nie Putina jednoosobowo, czy tam dodatkowo kilkunastu jego przydupasów.
I trzeba ich też przekonać do nie czekania aż Putin narozrabia jeszcze bardziej, bo jestem przekonany, że tak jak pisałem wcześniej - są tam osoby, które czekają aż Putin "przegnie" i wtedy wejdą "cali na biało", odsuwając go od władzy i obiecując ład, porządek i wieczną szczęśliwość i przede wszystkim nie użycie więcej atomówek (a to właściwie będzie wystarczający argument wtedy, reszty z tym ładem nikt wymagać nie będzie).
Tę kozę trzeba wyprowadzić teraz, a nie czekać aż ona nasra w każdym pokoju, rozwali wszystkie meble i dodatkowo pogryzie wszystkich domowników.
Czy strategia z lat 60/70 był dobra? nie wiem, ale zauważ Fidel, ze my mamy trochę inne warunki teraz. Mamy Rosję która uderzyła na państwo, które w jakimś stopniu było dogadane z Zachodem i dalej jest jawnie przez Zachód wspierane, w tym militarnie. To nie jest to samo co wejście do Pragi czy stan wojenny w Polsce (tym bardziej, ze tu nawet wojska radzieckie nie brały udziału). IMHO jesteśmy o minimum dwa kroki dalej niż w latach 60/70.
Na ile to jest porównywalne z Kubą - też nie wiem, ale dla mnie - Kuba jednak jest/była dość daleko od Ukrainy, z mojego punktu widzenia, więc moja (i pewnie nie tylko moja) optyka się tu może mocno różnić. I chyba jednak nie było jawnej wojny wtedy, z którą mamy do czynienia teraz.
Tak, zakładam naiwnie, że jeśli nawet jakieś atomówki polecą, to max 2-3 i nie polecą po całej Ziemi. Ale to też właśnie wynika z przekonania, że tę kozę trzeba wyprowadzić teraz, zanim nie będzie za późno.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Na ile to jest porównywalne z Kubą - też nie wiem, ale dla mnie - Kuba jedna jest/była dość daleko od Ukrainy, z mojego punktu widzenia, więc moja (i pewnie nie tylko moja) optyka się tu może mocno różnić.
Kuba była dosłownie za miedzą od USA i wyrzutnie tam instalowane byłyby śmiertelnym zagrożeniem, Ukraina jest na drugiej półkuli i większość Amerykanów ma ją w zasadzie w dupie, w USA mamy intensywną kampanię przed listopadowymi midtermami, a akurat w GOP jest całe mnóstwo Putinversteherów i Biden zwyczajnie nie może sobie pozwolić, żeby dostarczać im amunicji nuklearną retoryką (serio, posłuchajcie sobie, co wygaduje na przykład Tucker Carlson w FoxNews, facet praktycznie słowo w słowo jedzie Kremlem) - a dojście do władzy tego foliarskiego, QAnonowego skrzydła GOP będzie katastrofą dla Ukrainy i porządku świata. Obstawiam, że sporo za to się dzieje za kulisami, oprócz wierzchołka góry lodowej, jakim są oficjalne komunikaty i noty dyplomatyczne jest cała masa kontaktów niejawnych i nieformalnych, nawet z pominięciem oficjalnych kanałów.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
KS, bardziej chodzi mi o to, że NATO posiada siłę, czas i środki, by te dwie floty posłać na dno w zasadzie bez większego wysiłku. Dla mnie taka brutalna prezentacja siły i możliwości logistycznych jest dużo poważniejsza niż jebnięcie gdzieś atomówką, bo to byle leszcz z atomówką potrafi.
Po czymś takim i tak w zasadzie mamy nową zimną wojną, a jak Putin by drugi raz gdzieś przydzwonił, to ciepłą.
Stary Ork napisał/a:
KS, problem z analogiami do kryzysu kubańskiego jest taki, że wtedy mieliśmy na Kremlu Chruszczowa, który był całkiem rozsądny. Dziś mamy Putina, z którym proponujesz publicznie pobawić się w cykora zakładając z góry, że to on pęknie pierwszy. Z tym samym Putinem, który ma jebutny kompleks niższości i obsesję na punkcie pielęgnowania swojego publicznego wizerunku faceta ze stali i maczystowskiej maszyny do zabijania.
To, plus prawdopodobnie oddech kostuchy na plecach. Bo za zdrowy to on nie jest.
Czy strategia z lat 60/70 był dobra? nie wiem, ale zauważ Fidel, ze my mamy trochę inne warunki teraz. Mamy Rosję która uderzyła na państwo, które w jakimś stopniu było dogadane z Zachodem i dalej jest jawnie przez Zachód wspierane, w tym militarnie. To nie jest to samo co wejście do Pragi czy stan wojenny w Polsce (tym bardziej, ze tu nawet wojska radzieckie nie brały udziału). IMHO jesteśmy o minimum dwa kroki dalej niż w latach 60/70.
Po czymś takim i tak w zasadzie mamy nową zimną wojną, a jak Putin by drugi raz gdzieś przydzwonił, to ciepłą.
Teraz sytuacja jest o tyle odmienna, że zimna wojna była konfliktem dwustronnym, teraz do świata dwubiegunowego dołączyły Chiny - a Puchatek nie będzie stał bezczynnie i patrzył, jak Wowa sika mu do ryżu.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Na ile to jest porównywalne z Kubą - też nie wiem, ale dla mnie - Kuba jedna jest/była dość daleko od Ukrainy, z mojego punktu widzenia, więc moja (i pewnie nie tylko moja) optyka się tu może mocno różnić.
Kuba była dosłownie za miedzą od USA i wyrzutnie tam instalowane byłyby śmiertelnym zagrożeniem, Ukraina jest na drugiej półkuli i większość Amerykanów ma ją w zasadzie w dupie, w USA mamy intensywną kampanię przed listopadowymi midtermami, a akurat w GOP jest całe mnóstwo Putinversteherów i Biden zwyczajnie nie może sobie pozwolić, żeby dostarczać im amunicji nuklearną retoryką (serio, posłuchajcie sobie, co wygaduje na przykład Tucker Carlson w FoxNews, facet praktycznie słowo w słowo jedzie Kremlem) - a dojście do władzy tego foliarskiego, QAnonowego skrzydła GOP będzie katastrofą dla Ukrainy i porządku świata. Obstawiam, że sporo za to się dzieje za kulisami, oprócz wierzchołka góry lodowej, jakim są oficjalne komunikaty i noty dyplomatyczne jest cała masa kontaktów niejawnych i nieformalnych, nawet z pominięciem oficjalnych kanałów.
O tym właśnie piszę, że dla Amerykanów Kuba była za miedzą, a Ukraina na drugiej półkuli. Dla nas jest dokładnie na odwrót. Więc to my powinniśmy dawać do zrozumienia czego oczekujemy (nie wchodzę tu w dyskusję o dyplomacji w wydaniu PIS itp.).
Też zakładam, że rozmowy za kulisami idą cały czas.
Ale uważam, że nie odsuną go, dopóki nie będą przekonani, ze zwykli Rosjanie staną po ich stronie. Czyli, że Putina trzeba odsunąć. Czyli zwykli Rosjanie przestaną wierzyć w propagandę i/lub sami poczują się zagrożeni.
Akurat ta ekstra mobilizacja mogła zwykłymi Rosjanami trochę wstrząsnąć i to może być ten moment. Chociaż możliwe, że jeszcze za mało i wtedy przydałyby się dodatkowe argumenty właśnie.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Ale uważam, że nie odsuną go, dopóki nie będą przekonani, ze zwykli Rosjanie staną po ich stronie.
Skąd to śmiałe założenie, że zwykli Rosjanie cokolwiek znaczą?
EDIT: I skąd drugie śmiałe założenie, że wstrząśnięci zwykli Rosjanie obalą Putina zamiast zewrzeć wokół niego szyki?
Nie tak.
Zwykli Rosjanie muszą stanąć po stronie tych, którzy Putina odsuną.
Właśnie, żeby nie było, że jakaś frakcja gołębi będzie chciała go odsunąć, a zwykli Rosjanie ich rozszarpią w obronie swojego cara.
Dokładnie pod tym kątem, muszą na zwykłych Rosjan patrzeć ci którzy ewentualnie podejmą próbę zamachu stanu.
Pytanie na dzisiaj właściwie brzmi:
- ile procent Rosjan łamie nogi, zeby nie być zmobilizowanym
- a ile procent, na pełnej bombie, zglasza się jako ochotnicy "na chwałę wielkiej Rosji" (czy w co oni tam wierzą)
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Zwykli Rosjanie muszą stanąć po stronie tych, którzy Putina odsuną
Nie muszą, jak będą sapać, to się ich będzie pałować i wsadzać do tiurmy, aż przestaną. Znaczenie dla zmiany władzy w Rosji ma wyłącznie postawa resortów siłowych i służb, reszta to tylko progi zwalniające. Nawet przy puczu Janajewa decydująca była postawa wojskowej wierchuszki, a nie opór społeczny. A ten opór stanowi jakikolwiek problem tylko w Moskwie i ewentualnie w Pitrze, prowincja zawsze się prędzej czy później dostosuje.
goldsun napisał/a:
Pytanie na dzisiaj właściwie brzmi:
- ile procent Rosjan łamie nogi, zeby nie być zmobilizowanym
- a ile procent, na pełnej bombie, zglasza się jako ochotnicy "na chwałę wielkiej Rosji" (czy w co oni tam wierzą)
Między uchylaniem się od poboru a entuzjastycznym równaniem kroku i Naprzód marsz! jest jednak spore spektrum zwykłej bierności i gięcia karku przed władzą. Kreml nie wymaga entuzjazmu, Kremlowi wystarczy posłuszeństwo.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Zwykli Rosjanie muszą stanąć po stronie tych, którzy Putina odsuną.
Ale wiecie że jak jego odsuną to permanentnie za pomocą ołowiu? Jeśli ktoś planuje w naczalstwie służb skończyć wojnę to muszą go zabić, a nie robić fikołki i niby wysyłać na emeryturę. Kiedy będzie zimny i sztywny to żaden lud, żadne wojsko żadnej rewolucji z tego powodu nie urządzi bo jeśli go zabili znaczy był słaby, a ze słabymi nie trzymamy.
Odpowiedź konwencjonalna na taktyczny nuke jest najbardziej prawdopodobna bo by tego wcześniej nie sugerowali. Obawiam się tylko że zniszczenie samej floty czarnomorskiej to mało, nie zrobi żadnego wrażenia, może gdyby dołączyli do tego bałtijsk, murmańsk archangielsk coś na dalekim wschodzie to by zmiękli, ale nie wiem czy US nawet są w stanie tyle jednoczesnych uderzeń wykonać z sukcesem.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
nie wiem czy US nawet są w stanie tyle jednoczesnych uderzeń wykonać z sukcesem
11 lotniskowców, 14 okrętów podwodnych przenoszących pociski rakietowe dalekiego zasięgu (plus 50 okrętów typu Los Angeles i Virginia które też mają na pokładzie pociski rakietowe), strategiczne lotnictwo bombowe zdolne do operowania na całym globie plus mniejsze jednostki nawodne... Ja bym śmiało powiedział, że są w stanie ze sporym zapasem.
Fidel-F2 napisał/a:
fdv napisał/a:
ale nie wiem czy US nawet są w stanie tyle jednoczesnych uderzeń wykonać z sukcesem.
Chyba nie jesteś świadom tego co przenosi na swoim pokładzie jeden lotniskowiec.
A do tego pływa z eskortą, w skład której wchodzi np. krążownik - lub dwa - typu Ticonderoga przenoszący pociski Tomahawk. Jedna taka grupa uderzeniowa dysponuje niewiarygodną siłą ognia, a USA ma ich jedenaście.
EDIT: Inna sprawa, że jeśli Rosjanie zobaczą na radarach pieruńsko dużo rakiet odpalanych z morza i powietrza, to mogą przyjąć hipotezę roboczą, że te rakiety nie mają głowic konwencjonalnych, i zrobi się cieplutko.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
ja prdl, jeszcze kawy porannej nie dopiłem, a już tyle tego naprodukowaliście
Hurtowo odpowiem, bo już nie nadążę z wyławianiem cytatów.
Zarzucacie mi, że przenoszę sytuację z czasów zimnej wojny do teraźniejszości, a teraz inne czasy, inne warunki (jakbym nie wiedział), odkrywacie jakby to była tajemnica fatimska, że Putin to nie Chruszczow, Kuba to nie Ukraina itd, itp.
Otóż czy tego chcecie czy nie mamy globalnie zimną wojnę, oprócz tej gorącej lokalnie, i konfrontację mocarstw dysponujących potencjałem atomowym. Wtedy też mieliśmy wojny (Korea, Wietnam), które wydawały się lokalne, ale de facto były konfrontacjami dwóch wrogich systemów, siłowaniem się na rękę na polu, które akurat się trafiło i miało pecha stać się centrum wydarzeń. Przypominam tylko i sorry jeśli dla kogoś to oczywistość.
Teraz mamy analogicznie konflikt pozornie lokalny i chyba sami nie wierzycie w to, że jest to jedynie wojna między Rosją a Ukrainą.
Ale nie ma sensu dzielić włosa na czworo, bo sedno sprawy nie leży w mniejszej czy większej dokładności analogii, jej przystawalności do obecnych realiów, tylko w tym, jaka konkretnie polityka w najbliższych dniach skutecznie odstraszy Putina i jego otoczenie od użycia broni jądrowej w przypadku dalszych porażek na froncie.
Czy powstrzyma Rosjan świadomość, że NATO odpowie uderzeniem atomowym? Ja uważam, że tak.
Czy powstrzyma Rosjan świadomość, że NATO nie odważy się odpowiedzieć w ten sposób? Uważam, że nie.
Czy powstrzyma Rosjan świadomość, że NATO w odpowiedzi zaatakuje konwencjonalnie? Uważam, że nie.
Orku, moc rażenia US Navy jest potężna, tu zgoda, ale na przygotowanie takiego zsynchronizowanego uderzenia Amerykanie potrzebowaliby dużo czasu, sama dyslokacja jednostek pływających musi potrwać, i abstrahując od kwestii skuteczności jako czynnika odstraszającego, tego czasu może po prostu nie być.
I jeszcze o Puchatku. Nie zrobi nic. Jego pole bitwy to Tajwan. Obecna wojna jest dla niego wymarzoną okazją, Putin robi za niego rozpoznanie bojem. Będzie nadal stał z boku, robił notatki, zarabiał na ruskich, kupując od nich tanio, a sprzedając drogo, i wydawał oświadczenia o umiłowaniu pokoju.
Edit: pisałem "Putina i jego otoczenie" nie bez powodu - nadal uważam, że tylko jego bliskie otoczenie, może zmusić go do ustąpienia, ewentualnie utemperować jego rzeczywiste czy też pozorowane (ani ja ani wy tego nie wiemy) "szaleństwo".
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
na przygotowanie takiego zsynchronizowanego uderzenia Amerykanie potrzebowaliby dużo czasu, sama dyslokacja jednostek pływających musi potrwać
Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że okręty podwodne zawsze są na pozycji, lotniskowce w rozsądnym pobliżu, a lotnictwo strategiczne tak czy tak może dotrzeć na miejsce w circa about 12 godzin. To nie jest tak, że okręty stoją na kotwicy w USA i muszą najpierw dwa miesiące płynąć na miejsce; w razie jakiejś zadymy na świecie pierwsze pytanie, jakie zadaje POTUS brzmi zwykle Czy mamy w pobliżu jakiś lotniskowiec? (a odpowiedź zwykle brzmi Yes, mister President)
KS napisał/a:
I jeszcze o Puchatku. Nie zrobi nic. Jego pole bitwy to Tajwan. Obecna wojna jest dla niego wymarzoną okazją, Putin robi za niego rozpoznanie bojem. Będzie nadal stał z boku, robił notatki, zarabiał na ruskich, kupijąc od nich tanio, a sprzedając drogo, i wydawał oświadczenia o umiłowaniu pokoju.
I będzie dyplomatycznie po cichu żgał Rosjan w słabiznę, bo dla niego nuklearna eskalacja to jest bardzo, bardzo słaby interes, a na konflikcie konwencjonalnym tylko zyskuje.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
no nie, Puchatek właśnie orientuje się że jego armia jest z gówna i patyków, że USA/NATO zatrzymało całą Rosję tylko skąpo dozbrajając bitnych tubylców. Puchatki nigdy nie toczyły prawdziwej wojny.
i oczywiście - zrobi wszystko żeby żadna tomba nie wybuchła i narobiła mu szkód w interesach
Pisałem o konflikcie konwencjonalnym w Ukrainie, nie o wojnie z udziałem Puchatka. Z resztą Chiny mają i czas, i cierpliwość, i długofalowe plany. Mogą poczekać, nic nie muszą robić na wczoraj.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Pisałem o konflikcie konwencjonalnym w Ukrainie, nie o wojnie z udziałem Puchatka. Z resztą Chiny mają i czas, i cierpliwość, i długofalowe plany. Mogą poczekać, nic nie muszą robić na wczoraj.
oczywiście, to był taki ogólny komentarz do poruszonych ChRLD. Na wczoraj muszą coś zrobić z armią - bo zasypywanie wroga ciałami przestaje być skuteczne.
Podejrzewam, że jest im bardziej potrzebna przeciw wrogom wewnętrznym, Ujgurzy się w razie czego sami nie spacyfikują. Póki co Chiny mnóstwo pieniędzy pakują w marynarkę wojenną, nie wiem, jak tam u nich z planami rozwoju armii.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
no nie, Puchatek właśnie orientuje się że jego armia jest z gówna i patyków,
jesteś pewien? Patrząc na inwestycje chińskie w zbrojenia?
to jest sprzęt z kolorowego magazynu.
łatwiej jest obecnie wysłać rakietę w kosmos jak zbudować myśliwiec przewagi powietrznej.
przypomnij sobie kiedy to chińczyki brały udział w prawdziwym konflikcie.
Zależy, na co te pieniądze wydają, ile z nich trafia do kieszeni osób trzecich, jaką armię chcą sobie zbudować i jaką będą potrafili zbudować. Bo na papierze mogą mieć absolutny top wszechświata, ale w praktyce nie będą umieli prowadzić żadnych operacji poza granicami kraju na przykład. Bo Ork tkwi w szczegółach; ZSRR miał na przykład teoretycznie zajebiste lotnictwo strategiczne, ale w praktyce było gówno warte, bo przez te wszystkie lata nie chciało im się zaprojektować latającej cysterny i opracować technologii tankowania w powietrzu. I takie B-52 mogły sobie krążyć na patrolach do usranej śmierci, a tutki musiały wracać do bazy.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Póki co Chiny mnóstwo pieniędzy pakują w marynarkę wojenną, nie wiem, jak tam u nich z planami rozwoju armii.
Czytałem, czy słuchałem, że z analiz wojskowych USA wynika, że są w stanie zniszczyć całą marynarkę Chin kosztem jednego, max dwóch lotniskowców (grup lotniskowych, tak jak pisaliście z krążownikami itd) - straszne straty, ale w skali takiego pełnowymiarowego konfliktu wcale nie duże.
Wszyscy trąbią o użyciu atomu. Ale w jaki sposób? Na niewielki oddział ruscy zrzucą? Efekt żaden, max parę tysięcy żołnierzy. Ostatnie walki w okolicach Chersonia to pewnie większe straty. I wtedy taka sama atomowa reakcja USA? Na kogo? Na oddział poborowych? Broń atomowa to świetny straszak, ale chyba w skali to efekt robi jak w 45, czyli na miasto. Nie wierzę na atomowe uderzenie np. na Kijów czy inne duże miasto, bo to już by była wojna pełnoskalowa, której Ruscy nie mają jak wygrać. I jak by wtedy USA miało odpowiedzieć? Rozwalić miasto w Rosji? Serio? Taka eskalacja nie jest możliwa. Czyli zastosowanie broni atomowej w małej skali, na jakieś wojskowe cele na Ukrainie, musi mieć zapowiedź reakcji konwencjonalnej ale niesymetrycznie mocnej i skutecznej.
Porównania wasze z zimną wojną i konfliktami w Wietnamie itd o tyle ciekawe, że USA realnie rozważało uderzenie atomowe na Wietnam Północny. Kuba nieporównywalna, bo tam w ogóle nie było wojny, czyli Ruskie mogli się wycofać i wyjść z tego z twarzą. Putin przegrywający wojnę w Ukrainie to tak czy inaczej martwy Putin. On tam gra już teraz o własne życie.
Jak Puchatki stwierdzą, że już im ta wojna za bardzo szkodzi to poprą kogoś kto go raz dwa zastąpi i tyle.
USA pokazują w Ukrainie, że mogą przegrać długi niesymetryczny konflikt jak w Afganistanie, ale NATO konwencjonalnego konfliktu nie przegra, bo ma militarną przewagę. I to taka demonstracja dla Chin właśnie.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Czytałem, czy słuchałem, że z analiz wojskowych USA wynika, że są w stanie zniszczyć całą marynarkę Chin kosztem jednego, max dwóch lotniskowców (grup lotniskowych, tak jak pisaliście z krążownikami itd) - straszne straty, ale w skali takiego pełnowymiarowego konfliktu wcale nie duże.
Też mam taką opinię, Chiny może są w stanie konkurować surowym tonażem, ale nie technologią. Póki co - bo będą robić postępy. Za parę dekad to już może nie być takie oczywiste.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum