Freman22 Racja, apple+ to nie Netflix czy HBO. To 2 inne przykłady, Modyfikowany Węgiel i Cień i Kość. Za oba odpowiada Netflix. Sanderson kilka razy wspominał na swoich podcastach, że Leigh Bardugo jego i Gaimana biję na głowę jeśli chodzi o sprzedaż książek w USA.
Więc pytanie do Pana Andrzeja, czy te dwa seriale wpłynęły jakoś na sprzedaż książek Morgana i Bardugo?
Gaiman to autor pokolenia czytelników '90 - Sanderson i Bardugo to sieczka XXI wieku.
Czytałem Sandrsona 3/4 chyba Drogi Królów - jakościowo-pisarsko to słabe, jak piwo bezalkoholowe. Wydawało mi się że czytam rozbudowany opis świata do jakiegoś RPG. Technicznie pod kątem kreacji - facet jest dobry , ale... cała reszta, to taki Jordan, i nic wincej, może podchodzi pod Feista. Erikson jest lepszy.
Bardugo to już w ogóle krok w tył - przeczytałem bodaj 2T Wron (albo 1,75 T) - no i gdyby zapewne kampania nie marketingowa, to Bardugo byłaby na stosie złamanych piór. W tej chwili marketing potrafi sprzedać rzadkie gówno, więc literatura fantasy skierowana do kobiet, idzie jak ryba w Odrze.
Pomysł z mostowymi (nie wiem, czy to nazwa własna, bo znam z audiobooka) jest tak debilny, że szkoda tracić czas na dalszą część. Że też ktoś może chwalić autora za kreację świata, gdzie są takie idiotyzmy.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
marketing potrafi sprzedać rzadkie gówno, więc literatura fantasy skierowana do kobiet
Seksizm nasz powszedni? Ładniutkie.
sry, nie seksizm - ale czytelniczki fantasy w swojej masie, są że tak powiem, trzy kroki za użytkownikami/czkami tego forum.
nawet nie chce mi się o tym gadać - poczytaj na fb co masa kupuje/czyta.
Nie używam fb, więc nie poczytam, ale jakoś wątpię, żeby faceci instynktownie/naturalnie/z definicji czytali lepsze fantasy (i nie tylko) niż dziewczyny. Prędzej uwierzę, że siedzą na siłce zamiast czytać , więc ich opinii jest mniej.
nie faceci w masie
jeszcze do niedawna faceci byli głównymi odbiorcami fantastyki - czy to fantasty czy sf. Proporcje na oko 10:1 - teraz, czyli w ostatnich latach mamy zwrot czytelnika fantasy o 180. "Nagle" pojawia się duży rynek czytelnika "niezagospodarowanego" - i czytają hujnie którą czy to świat im wciska, czy sami wyprodukują - zajrzyj na stronę samowydawcy.
Pomysł z mostowymi (nie wiem, czy to nazwa własna, bo znam z audiobooka) jest tak debilny, że szkoda tracić czas na dalszą część. Że też ktoś może chwalić autora za kreację świata, gdzie są takie idiotyzmy.
Mógłbyś rozwinąć?
_________________ Przepraszam, że tak powiedziałem i dziękuję za tq wypowiedź.
Wojska inżynieryjne Sanderson zamienił oddziałami niewolników dźwigającymi wiele godzin (i mil) przenośne mosty. Kilkadziesiąt chłopa na most. Kilkanaście mostów. Każdy po kilka, może kilkanaście ton. I to nie jest tak, że mają czas na spokojny transport, tylko mają biec (zapie#$#@$ć!) szybciej od oddziałów piechoty i jazdy. Każde starcie to, tak na oko, 50% strat wśród mostowych. I nie ma sensownego wytłumaczenia, skąd takie ilości tych ludzi się biorą. Tym bardziej, że świat wydaje się raczej pusty, a tam trzeba by pewnie kilkudziesięciu tysięcy rocznie na pokrycie strat na jednym tylko froncie. To nie Chiny eksplozji demograficznej, że tu milion, tam dwa miliony i wciąż dopiero wyludniły się dwie wioski, które za 3 lata i tak znowu wrócą do stanu osobowego.
Dodajmy do tego bufonowatą manierę i wychodzi niestrawny gniot.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Z bólem dotarłem do chyba 300.strony tej cegły i nie zdzierżyłem tego pierdolenia.
W pierwszym odruchu miałem ochotę wyrzucić to do śmieci, co zdarzyło mi się po raz drugi w życiu (po Achai). Powstrzymałem się jednak i teraz służy jako podpórka. Całe szczęście, że dostałem to z księgarni MAGa z darmo, więc nie muszę sobie pluć w brodę:-)
_________________ Let’s not have a sniffle
Let’s have a bloody good cry
And always remember the longer you live
The sooner you'll bloody well die
(Trad. arr. The Whisky Priests)
Wojska inżynieryjne Sanderson zamienił oddziałami niewolników dźwigającymi wiele godzin (i mil) przenośne mosty. Kilkadziesiąt chłopa na most. Kilkanaście mostów. Każdy po kilka, może kilkanaście ton. I to nie jest tak, że mają czas na spokojny transport, tylko mają biec (zapie#$#@$ć!) szybciej od oddziałów piechoty i jazdy. Każde starcie to, tak na oko, 50% strat wśród mostowych. I nie ma sensownego wytłumaczenia, skąd takie ilości tych ludzi się biorą. Tym bardziej, że świat wydaje się raczej pusty, a tam trzeba by pewnie kilkudziesięciu tysięcy rocznie na pokrycie strat na jednym tylko froncie. To nie Chiny eksplozji demograficznej, że tu milion, tam dwa miliony i wciąż dopiero wyludniły się dwie wioski, które za 3 lata i tak znowu wrócą do stanu osobowego.
Dodajmy do tego bufonowatą manierę i wychodzi niestrawny gniot.
Czytałem jakiś tom gdzie pod bokiem panujących magów, kilku aktywistów-partyzantów postanawia stworzyć dziesięciotysięczną armię rebeliancką i załatwia to w kilka miesięcy stosując w tym celu powszechne spotkania werbunkowe (sic!). Przy czym zazwyczaj na takim spotkaniu zaciąga się niewielu, więc rzecz wymaga przesiania setek tysięcy ludzi. Dalsze historie, z ruchem takich mas, zakwaterowaniem, wyżywieniem, dyscypliną, finansami, utrzymaniem tajemnicy, uzbrojeniem, szkoleniami, itp., są zaniedbane albo wspomniane mimochodem w niesatysfakcjonujący sposób.
Impreza ta ma miejsce w silnie opresyjnym systemie społeczno-politycznym wspomaganym potężną magią, która odczytuje ludzi na poziomie myśli i uczuć. I to wszystko się udaje!
Domaganie się logiki w sieczce sandersonowej? No bez jaj. To jest literatura typu ojciec Mateusz posmarowany pasztetem podlaskim.
urwa, co ci pisarze mają z tymi mostami...
Nie wiem który był pierwszy - Zamboch w Koniaszu (2 chyba tom?) w którym mamy inżynierów którzy budują most w ekspresowym tempie - dla armii w górach, potem pomysł 1:1,25 przepisuje-rozbudowuje Wegener w swoich wozakach (tutaj jest jasne - najpierw Zamboch potem Wegner) - ale jak czasowo wpisuje się do tego Branderson to już nie wiem.
Fidel-F2 napisał/a:
Fantastyka to literatura dość mierna. Domiksowanie do niej Harlequina tworzy gniota niebywałej urody.
niestety tak to wygląda. Dpełnia się koszmar Parowskiego.
A idźcie wy pisać o Sandersonie do jego wątku (chyba ma taki ?)
Swoją drogą to co Fidel opisuje to po jego opisie miałem duże problemy z przypisaniem do książki, ale potwierdzam słuchałem tego w audiobooku i zaprawdę było marne cała trylogia, ale drugi cykl taki bardziej steampunkowy (?) był całkiem ok nie żeby coś ekstra ale te kilka godzin przyjemnie się tego odsłuchało.
@Trojan gratuluję pamięci pamiętam że Koniasza chyba z 2 książki przeczytałem w latach 2000 i jedyne co się ostało w pamięci że to był taki Conan tylko wychudzony i zabiedzony :<
ASX przenieś te wynurzenia od momentu plotek o ekranizacjach do odpowiedniego wątku.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
@Trojan gratuluję pamięci pamiętam że Koniasza chyba z 2 książki przeczytałem w latach 2000 i jedyne co się ostało w pamięci że to był taki Conan tylko wychudzony i zabiedzony :<
ja po prostu Zambocha przeczytałem 10 lat później - przez co łatwiej odczytałem "inspiracje" Wegnera bo było na świeżo . Co mogę wincej powiedzieć - ze wspomnień o Koniaszu zostało mi tyle samo co tobie.
Pomysł z mostowymi (nie wiem, czy to nazwa własna, bo znam z audiobooka) jest tak debilny, że szkoda tracić czas na dalszą część. Że też ktoś może chwalić autora za kreację świata, gdzie są takie idiotyzmy.
Mógłbyś rozwinąć?
W skrócie: jest lokacja, Strzaskane Równiny, mnóstwo rozpadlin. Armie obozujące po jednej stronie kiedy dostrzegą stwora wyłażącego na wierzch, aby się przepoczwarzyć, ruszają go zarżnąć (serce stwora jest znacznie, znacznie efektywniejsze niż to, czego dotychczas używali w swoich artefaktach transmutujących materię).
Najbliższe płaskowyże są połączone stałymi mostami, ale im dalej tym ciężej taką infrastrukturę utrzymać (m.in. dlatego, że co kilka dni przez świat przechodzi super-burza na sterydach). Potrzebne są ruchome mosty.
Część armii używa ciężkich mostów ciągniętych przez odpowiednik wołów, a część używa lekkich noszonych przez ludzi (świat ma 0.7 ziemskiej grawitacji, a drewno na mosty jest specjalnie preparowane przez wyżej wspomniane artefakty, żeby było lżejsze i wytrzymalsze). Te lekkie są szybsze niż ciężkie, a to ma znaczenie, ponieważ...
Gdzieś w głębi Równin obozuje nacja, z którą są w stanie wojny (tamci mostów nie potrzebują, nie są ludźmi i są w stanie przeskakiwać rozpadliny).
Kiedy poczwarka wychodzi blisko, nie ma problemu, armia spokojnie do niej zdąża, zarzyna i wraca, zanim tamci drudzy w ogóle zdążyliby dotrzeć.
Jak jest za daleko, to analogicznie nie zawracają sobie nią głowy, bo sami by nie zdążyli.
Część bestii jednak wychodzi w takim miejscu, że obie strony próbują do niej dotrzeć.
W części tych przypadków wróg dociera do niej pierwszy, ale wciąż jest czas spróbować odbić stwora.
Wtedy mamy te wspomniane bitwy i drużyny mostowe muszą postawić most pod ostrzałem łuczników. Mostowi to głównie niewolnicy, dezerterzy, złodzieje i tak dalej. Arcyksiążę, który był pionierem lekkich mostów, używa ich przy okazji jako mięsa armatniego, na którym wróg koncentruje ostrzał.
Tak więc kiedy druga strona jest na miejscu pierwsza, drużyny mostowe mają spore straty.
Dopóki koszt nowych niewolników wychodzi niższy niż zysk z serca stwora, to ten system działa. Po kilku latach takiego kłusownictwa populacja stworów robi się coraz bardziej przetrzebiona i system w końcu przestałby być opłacalny, no ale wiemy że dopóki pieniądze płyną, to nikogo to nie obchodzi
marketing potrafi sprzedać rzadkie gówno, więc literatura fantasy skierowana do kobiet
Seksizm nasz powszedni? Ładniutkie.
sry, nie seksizm - ale czytelniczki fantasy w swojej masie, są że tak powiem, trzy kroki za użytkownikami/czkami tego forum.
nawet nie chce mi się o tym gadać - poczytaj na fb co masa kupuje/czyta.
Kocopoły pleciecie. "Kobieca" fantastyka była moim zeszłorocznym odkryciem. Przy czym mam na myśli książki typu "Opowieść podręcznej", czy "Woda na sicie" niż "Zmierzch".
marketing potrafi sprzedać rzadkie gówno, więc literatura fantasy skierowana do kobiet
Seksizm nasz powszedni? Ładniutkie.
sry, nie seksizm - ale czytelniczki fantasy w swojej masie, są że tak powiem, trzy kroki za użytkownikami/czkami tego forum.
nawet nie chce mi się o tym gadać - poczytaj na fb co masa kupuje/czyta.
Kocopoły pleciecie. "Kobieca" fantastyka była moim zeszłorocznym odkryciem. Przy czym mam na myśli książki typu "Opowieść podręcznej", czy "Woda na sicie" niż "Zmierzch".
U mnie również MAG króluje. Na 921 książek 206 jest z naszego ulubionego wydawnictwa i raczej nikt go już nie dogoni
Z ciekawości sprawdziłem jak u mnie. 223 tytuły, w tym tylko 15 przeczytanych (16 w trakcie, ale ten Upadek Hyperiona chyba odpuszczę, nie liczyłem Ryfterów audiobooka bo to nowe tłumaczenie chyba w Storytel).
Nie zgodziłbym się, że tylko MAG wydaje fantastykę na poziomie.
Z takiego Zysku 85 książek i 24 przeczytane. (ale oni mają Tolkiena i ASOIAF, a to z 15 przeczytanych pozycji) Rebis 7/81. Najlepsza superNOWA, 11/16! A jest jeszcze VESPER.
Z mało fantastycznych: Literackie 5/65, WAB 7/26, Prószyński 0/37...
Niestety, moje ostatnie perspektywy czytelnicze wyglądają kiepsko, bo nowa praca i małe dzieci zajmują mi ostatnio bardzo dużo czasu, co nawet możecie zauważyć w częstotliwości udzielania się. Z reguły mam jedynie czas na audiobooki przy spacerach z psem, choć jak zostaną siły na wieczór to książka rywalizuje z giercowaniem.
MAGa będę skupywał, jak nie ja, to może dzieci coś z tego przeczytają, albo oddam do pobliskiej biblioteki specjalizującej się w fantastyce.
Co do ostatnich ekranizacji: Diuna film był bardzo dobry (choć wolałbym to w formie serialu, 2 filmy bedą trwały jakieś 5,5h, a to już połowa sezonu) i się świetnie sprzedał, będzie 2 część. Fundacja faktycznie wyszła średnio. Koło Czasu lepsze niż książka, ale i tak lipa, wina materiału źródłowego. Ale teraz jest chwalony Sandman, zaraz petarda w postaci Domu Smoka i ten kontrowersyjny Władca, zimą Wiedźmin, który podejrzewam będzie lepszy z sezonu na sezon, także w TV fantastyka ma się nieźle. A ja wciąż czekam na zapowiedź ekranizacji Abercrombiego.
co do wydawania fantastyki na poziomie
MAG przoduje w wydaniu nowości, nowych stanów fantastyki i fantastyki jakiej nie czytałem
Reszta wydawnictw opiera się głównie na reedycjach, i cyklach YA.
tak, że ten, tego.
Mięczaki, ja mam 380 tytułów z Maga, wg fantasta.pl, a 9 dalszych zamówionych
popwinienem jakiś tytuł magusa otrzymać.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Ciekawym, ile w ogóle tytułów wydał MAG w dotychczasowej działalności?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Jeżeli rzecz tyczyłaby oceny w wydawaniu dobrej fantastyki, to chyba jednak liderem, przynajmniej w czystej SF byłby dawny Prószyński i Ska. Nawet z panią Malinowską w swym zespole udało się im wydać wielką ilość bardzo różnorodnej i dobrej gatunkowo fantastyki. Bardzo żałuję, że tak zdziadzieli. Nie było tam na decyzyjnej pozycji człowieka tak rozsądnego i mającego wyczucie rynku i czytelnika, jak nasz Drogi AM. Arek Nakoniecznik, który przez jakiś czas przejął serię nie miał dość siły przebicia, a może i napędu wewnętrznego, by popchnąć dzieło w przyszłość. Zaś jego późniejsze wybory w innych oficynach utwierdziły mnie w przekonaniu, że stracił nosa i chęci.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Jeżeli rzecz tyczyłaby oceny w wydawaniu dobrej fantastyki, to chyba jednak liderem, przynajmniej w czystej SF byłby dawny Prószyński i Ska. Nawet z panią Malinowską w swym zespole udało się im wydać wielką ilość bardzo różnorodnej i dobrej gatunkowo fantastyki. Bardzo żałuję, że tak zdziadzieli. Nie było tam na decyzyjnej pozycji człowieka tak rozsądnego i mającego wyczucie rynku i czytelnika, jak nasz Drogi AM. Arek Nakoniecznik, który przez jakiś czas przejął serię nie miał dość siły przebicia, a może i napędu wewnętrznego, by popchnąć dzieło w przyszłość. Zaś jego późniejsze wybory w innych oficynach utwierdziły mnie w przekonaniu, że stracił nosa i chęci.
mówisz o skali 30 lat - a ja o ostatnich latach.
Prószyński jak najbardziej - bo to wydawca NF, więc w '90 miał najlepszą pozycję/ekipę wydawczą
właśnie to mam na myśli - pisząc że teraz wyd. głównie skupiają się na reedycjach. Ksiażek wydanych w'90 i pocz '00, różnych wydawnictw.
ja bez wątpienia najwięcej mam Phantompressu i Amberu - bo wtedy kupowałem jak leciało, potem Rebis, Prószyński,Zysk - jednak w ostatnich latach kupuję niemal tylko MAGa
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum