Nietypowe post-apo. Raz, że rzecz dzieje się długo po katastrofie, ludzkość ogarnęła się już i funkcjonuje na poziomie późnego średniowiecza, pojawiają się wczesne symptomy sugerujące nadciągający rozwój przemysłowy, a dwa - przyczyna katastrofy - nie znam popkulturowej produkcji wykorzystującej ten motyw w taki sposób.
Anglią - mocno odseparowaną od reszty świata, niewiele wiadomo co się tam dzieje - rządzi król, a zarządza kościół. Po staremu stosem i donosem. Zasadniczo zakazana jest nauka, a w szczególności próby badania życia ludzi poprzedniej cywilizacji oraz przyczyn Apokalipsy. Kościół już wszystko wyjaśnił i naprawdę nie trzeba drążyć.
Fabuła owija się wokół młodego księdza, który jedzie na prowincję z krótką misją. Jako dobry syn kościoła jest dość ograniczony, arogancki i roszczeniowy. Niestety nie udało się w nim do końca zabić ciekawości i dzięki temu ojciec Christopher Fairfax wpada w tarapaty o których z przyjemnością czytamy.
Warsztatowo rzecz jest poprawna+ w każdym aspekcie, Harris to pierwszej klasy rzemieślnik. Fabuła jest zgrabna i ogarnięta, lecz wyraźnie jednotorowa, prosta. Wydarzenia następują jedne po drugich, mają konsekwencje, inicjują kolejne i tak do końca. Daje nam to w efekcie wartkie czytadło o niemal filmowej kompozycji. Finał mamy bardzo filmowy i lekko dyskusyjny, wiele osób uznaje go za największą wadę książki, ja bym się jednak za bardzo nie czepiał.
Lekkość pióra i "akcyjna" natura powieści sugerują lekturę wyłącznie przygodową, bez większej głębi. Nie jest to do końca prawda, ale też nie należy się spodziewać rozprawki filozoficznej. Czytelnik bez większego wysiłku odczyta autorskie ostrzeżenia oraz komentarze do ludzkiej natury, czy cynizmu organizacji religijnych.
Przyjemna, szybka lektura z niewielkim przyczynkiem do zastanowienia się nad sobą i otaczającą nas rzeczywistością.
7/10
Czytam ostatnio, wręcz notorycznie opowiadania Etgara Kereta, już którąś z rzędu książkę. Niby nie fantastyka, ale właściwie to bardzo fantastyka. Bardzo polecam. Odkryłem go ostatnio i mocno mnie wciągnęło. To jest naprawdę świetny pisarz. To naprawdę mistrz krótkiej formy.
"Poławiacz" Langana. Znakomita powieść, wyraznie czuć inspiracje klasycznym weird fiction, ale również, co nieco zaskakujące, "Moby Dickiem". Autor ma świetny, gawędziarski styl, w który z łatwością wplata niepokojace elementy, kreując duszną, sugestywną atmosferę. To także mocna rzecz o radzeniu sobie z traumą i życiu po stracie. Jedna z najmocniejszych pozycji w katalogu Vespera. Oby więcej takich.
"Poławiacz" Langana. Znakomita powieść, wyraznie czuć inspiracje klasycznym weird fiction, ale również, co nieco zaskakujące, "Moby Dickiem". Autor ma świetny, gawędziarski styl, w który z łatwością wplata niepokojace elementy, kreując duszną, sugestywną atmosferę. To także mocna rzecz o radzeniu sobie z traumą i życiu po stracie. Jedna z najmocniejszych pozycji w katalogu Vespera. Oby więcej takich.
Faktycznie, świetne. Bardzo podobał mi się też "Dom Maynarda" Rauchera; również Vesper wydał.
To interesujące wydawnictwo.
_________________ no i jestem
widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem
Długo się zabierałem za Chodź ze mną Orbitowskiego. A to poczekam na stosowny moment, a to nie teraz, czekam na wolny dzień aby całość wciągnąć na raz, a może po prostu bałem sie rozczarowania. I jak widzę teraz, niesłusznie sie bałem.
Autor kontynuuje specyfikę Kultu, znowu mamy gawędę obyczajowo-wspomnieniową i jest to urocze. Orbit, porzuciwszy horror, znalazł swój styl i się w nim odnalazł. Nie wiem czy na dłuższą metę się to sprawdzi, na razie jest bardzo dobrze.
No nic, tak w przypadku Kultu, jak i Chodź ze mną zasłużone 10/10.
Burgess dość celnie (lata 60) rozpoznaje cywilizacyjne zakręty i społeczne kierunki - głównie chodzi o fakt, że ludzkość zaczyna się rozmnażać bez opamiętania, ale inne aspekty też się pojawiają. Bardzo mocno to przerysowuje, powieść staje się szybko teatralnie groteskowa, z całym bagażem, czyli grą gruby obrysem, wyraźnymi akcentami, załatwianiem spraw absurdem oraz postaciami mocno uproszczonymi - kukiełkami wygłaszającymi frazesy i slogany w miejsce dialogów.
Rozpustne nasienie to powieść dystopijna, która miała szansę być głosem pierwszego rzędu. Niestety niegłupie spostrzeżenia leżące u podstaw koncepcji, dobajone są sporą garścią dość durnych teorii społecznych czy psychologicznych, uproszczeniami mechanik, błędami w rozumowaniu. Rozumiem, że autor w świadomie wykorzystał formę tragifarsy, jednak moim zdaniem niezbyt udolnie. Pewnych rzeczy nie przemyślał jak należy.
Powieść stoi gdzieś na granicy "z braku laku" a "można przeczytać". Czytelnikowi krzywda się nie stanie, ale za wiele też nie zyska - w zasadzie tylko tyle, że bezrozumne rozmnażanie doprowadzi nas kiedyś do katastrofy.
Stephen Baxter "Ultima"
To jest druga część do "Proxima".
Ło żesz kur ....
Wiem ... byłem naiwny i głupi ...
Do pierwszej części miałem zastrzeżenia. Do drugiej ... nie mam zastrzeżeń tylko do kilku pomysłów na poziomie ogólnym.
Historia alternatywna/światy równoległe - ok.
Starożytni Rzymianie, legiony rzymskie, w kosmosie - ok, nawet lubię takie zabawy ("Podniebna krucjata" rulez).
Ale no może chociaż trochę logiki?
Rzymianie latają w statkach kosmicznych (tylko trochę zastrzeżeń, bo ewidentnie nie do końca rozumieją technologię - korzystają z gotowców), ale przez ponad 2000 (dwa tysiące) lat, nie zmienili podejścia? Legiony, puginały, gladiusy, zbroje stalowe, skórzane pasy, medycyna na poziomie sprzed 2000 lat ... a jednocześnie używają też pociągów, elektryczności. To się po prostu kompletnie kupy nie trzyma. Nawet potrafiłbym zrozumieć argument, że na statkach kosmicznych nie chcieli używać broni która mogła taki statek uszkodzić ... tylko oni nie walczą na tych statkach, a na planetach - przecież tam by już mogli sobie postrzelać!
Ale najgorsze przychodzi później ... bo autor wpadł na pomysł, że skoro może wsadzić starożytnych Rzymian do statków kosmicznych, to czemu nie zrobić kolejnej historii alternatywnej i do tych statków nie wsadzić wojowników Inków. Tak, również uznając, że przez 2-3tys lat, oni w ogóle się nie rozwinęli, mimo, że tu używają tych statków kosmicznych jeszcze bardziej, nawet przerobili księżyc na kosmiczny habitat, to dalej używają oszczepów, proc itp.
Do tego dochodzi poruszanie się między tymi różnymi wersjami historii i grupka głównych bohaterów się dzieli, jedni w jednej wersji historii przeskakują gdzieś indziej (inny świat i inne czasy), druga grupka w drugiej wersji historii przeskakuje gdzieś indziej i ... tadaaam , oczywiście trafiają nie tylko w to samo miejsce (tę samą planetę, to samo "wejście"), w tę samą wersję historii, to dodatkowo w te same czasy (z różnicą chyba rzędu miesiąca). I nie, to całe tłumaczenie o "obcych" którzy mają swoje cele i mogą chcieć nimi kierować, nijak tego nie tłumaczy.
A sama końcówka jest tak gówniana, że aż w oczy boli.
Starczy tego dobrego - pan Baxter trafia na czarną listę, do nie próbowania więcej.
Te kilka zabaw z fizyką, nie rekompensuje gównianego pisania całej reszty.
P.S. IMHO Romulus, umieszczenie cytatu z Twojej recenzji na okładce tej książki chwały Ci nie przynosi. ;->
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
"Podarować niebo" Romuald Pawlak
Kolejny klon "Trudno być bogiem" Strugackich z lekką nutką "Edenu" Lema. Grupa kosmonautów, postawionych w sytuacji w której czują, że nikt ich nie uratuje po awarii i rozbiciu się na nieznanej planecie, a może nawet po przeniesieniu w czasie. Prawie każdy inaczej podchodzi do tego "co robić dalej". Czy próbować wspomagać rozwój istniejącej na planecie prymitywnej rasy, czy odhibernować przewożonych kolonistów, osiedlić się na osobnym kontynencie i próbować jakoś żyć, czy może zahibernować się razem z nimi i "czekać na cud". Chyba u każdego wychodzi "drugie dno", próbują coś robić, niekoniecznie we współpracy z resztą, a czasami wręcz wbrew reszcie. Trochę mało obcych i obcej planety, większość książki skupia się na samych ludziach. Szkoda, że autor od połowy książki skupił się tylko na wybranych, coraz bardziej pomijając resztę, chociaż dodało to historii dynamizmu. Miało to zadatek na więcej filozofowania, dyskusji nad sensem różnych postaw życiowych, ale i tak nie jest źle.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
"Legion Wspomnień" James S.A. Corey. Powrót do świata "Ekspansji" tym razem w około-cyklowych opowiadaniach. Wprawdzie nie spodziewałem się nudy, ale nie sądziłem, że będzie tak dobrze. Bardzo fajne teksty, a ten poświęcony Amosowi zanim ten został Amosem - to gwiazda tego zbioru (z dotychczasowych, które przeczytałem). To opowiadanie, które można czytać bez znajomości cyklu, a po którego przeczytaniu chce się więcej. I świata i głównego bohatera. Przy tym wiadomo, że Amos opuszcza Ziemię więc czekają go inne światy. Niemniej, tekst zajebisty. Wcześniejsze też są ciekawe. Ale chyba bardziej związane z cyklem. Zostało mi jeszcze kilka do końca, do środy skończę. Bardzo dobry zbiór i już chyba mogę zaryzykować tezę, że gorzej nie będzie i warto go polecić.
"Arka Odkupienia" Reynoldsa już za mną. Teraz czekam na nową edycję trzeciego tomu, oby nic we wrześniu się nie obsunęło. Świetna powieść, powrót do niej po latach uznaję za udany, mnóstwo intrygujących pomysłów i nowych postaci. Ponownie niejednoznaczne zakończenie otwierające spekulacje do tego, jak ta trylogia się zakończy. Pamiętam jak, ale chętnie przeczytam ponownie trzecią część.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Skok w konflikt. Prawdziwa historia - Stephen R. Donaldson
Niewielkich rozmiarów nowela, piracka historia nie wiedzieć po co osadzona w konwencji space opery. Fabuła w założeniu prosta, jednak w szczegółach przesadnie wydumana. Logiczne następstwo wydarzeń częstokroć niewiarygodne. Autor stawia na nieustanną grę motywacjami, przeżyciami i emocjami, wydaje się jednak, że robi to w sposób niezbyt dojrzały, postacie dalej wyglądają jak drewniane klocki. Dodatkowo, książka pełna jest brutalności i przemocowego seksu. Idealna lektura dla zakompleksionych piętnastolatków.
Skok w konflikt. Prawdziwa historia - Stephen R. Donaldson
Niewielkich rozmiarów nowela, piracka historia nie wiedzieć po co osadzona w konwencji space opery. Fabuła w założeniu prosta, jednak w szczegółach przesadnie wydumana. Logiczne następstwo wydarzeń częstokroć niewiarygodne. Autor stawia na nieustanną grę motywacjami, przeżyciami i emocjami, wydaje się jednak, że robi to w sposób niezbyt dojrzały, postacie dalej wyglądają jak drewniane klocki. Dodatkowo, książka pełna jest brutalności i przemocowego seksu. Idealna lektura dla zakompleksionych piętnastolatków.
5/10
co ty ? czytasz te wydanie w małych książeczkach ?
Drugą przesłuchałem, jest beznadziejna. Na trzeciej się zawieszam. Z jednej strony ponoć idzie potem ku lepszemu, ale na myśl, że miałbym tego słuchać przy trzech razach na cztery rezygnuje i włączam radio. Myślę, że jeszcze kilka dni i dojrzeję by to pizdnąć o podłogę.
Ja bym postawił na świnie w kosmosie, ale nie będę się wtrącał jak meblujesz mieszkanie.
Świnie w kosmosie, powiadasz. Alastair Reynolds, "Arka Odkupienia".
Ja od jakiegoś czasu nie mogę znaleźć nic ciekawego do słuchania. Zatem wróciłem do klasyki. Odsłuchałem opowiadania ze zbioru "Ostatnie Życzenie" i "Miecz Przeznaczenia". Potem "Krew elfów", kończę "Czas pogardy" i zabieram się za "Chrzest ognia". Słucham z prędkością 1, aby mi się za szybko nie skończyły. Jeśli do czasu odsłuchania nie pojawi się nic innego ciekawego, to wejdzie do gry po raz kolejny Trylogia Husycka.
Nic się przy tym nie nudzę. To po prostu doskonała rozrywka i zrobiona na najwyższym poziomie, którego nie powstydziłyby się światowe produkcje tego typu, jeśli w ogóle są.
Oczywiście, "Wieży Jaskółki" i "Pani Jeziora" nadal nie ma. Słuchowiska już nie będzie, nie łudzę się. Ale co by szkodziło, gdyby np. Krzysztof Gosztyła je doczytał? Albo inny świetny lektor? Filip Kosior? Maciej Kowalik?
Nie ma ta seria szczęścia do adaptacji. Nawet najwierniejsza z wiernych sobie nie poradziła.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Drugą przesłuchałem, jest beznadziejna. Na trzeciej się zawieszam. Z jednej strony ponoć idzie potem ku lepszemu, ale na myśl, że miałbym tego słuchać przy trzech razach na cztery rezygnuje i włączam radio. Myślę, że jeszcze kilka dni i dojrzeję by to pizdnąć o podłogę.
1&2 tom MAG wydał ponownie w jednym tomie, a na cykl składają się 4 tomy (lub 5), w sumie coraz słabsze - choć motyw sextoya schodzi na 4 plan. Choć może zaciekawi cię fakt że Morna H. odzyskuje kontrole nad implantem..... i w zasadzie nic się nie zmienia
w każdym razie - ja się ostatnio uzewnętrzniałem nad tym cyklem w wątku MAGowskim Katedry.
Poddałem się. Dziś przełamałem się i odsłuchałem niecałą godzinę, jednak w momencie gdy temat wszedł na gościa, który zamontował sobie chirurgicznie drugiego penisa by móc jednocześnie penetrować dwa otwory, poddałem się. Serio, nie muszę słuchać tego gówna.
Po tych dwóch pierwszych tomach potem da się cykl czytać znośnie, a skala wydarzeń rośnie wykładniczo, Donaldson miał nawet jakąś swoją wizję, którą konsekwentnie doprowadził do końca. Czytałem dawno, świeżo po zakończeniu (sądząc po ocenach tomu 4 i 5) byłem usatysfakcjonowany i zadowolony, ale i bardzo zmęczony lekturą całości, dzisiaj towarzyszy mi już wyłącznie wspomnienie zmęczenia.
Podwójnej kutangi nie pamiętam na szczęście. W sumie to nic nie pamiętam z fabuły, poza katorgą głównej postaci żeńskiej z dwóch pierwszych książek
"Legion Wspomnień" Coreya za mną. Nie spodziewałem się, że będzie to tak dobry zbiór. Kilka tekstów przewyższa niekiedy powieści z cyklu. Na pewno ten o Amosie zanim został Amosem. Najlepszy w tym zbiorze. Poza Amosem w innych opowiadaniach pojawia się także Bobbie Draper i Fred Johnson. No i Filip Nagata, ale to postać z dalszego planu cyklu. Teksty można czytać niezależnie od cyklu, aczkolwiek to nadal zbiór w pierwszej kolejności dla tych, którzy "Ekspansję" znają. Choć nie wiem, może i byłby dobrym wprowadzeniem do cyklu w kilku tekstach w nim zawartych. Nie spoileruje, rozgrywa się na obrzeżach powieści. W zasadzie, jedno opowiadanie zostało chyba wykorzystane w ostatnim sezonie serialu - to z irytującą dziewczynką. Przetworzono je na potrzeby serialu, niemniej chodzi o to samo. I jako opowiadanie ma więcej sensu, niż włączenie tego wątku do serialu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku Agnieszki Gajewskiej za mną. Trochę czasu mi to zabrało, bo niewiele mam chwil, gdy mogę spokojnie czytać coś, co wciąga. Początek był meczący dość, bowiem autorka szeroko zakreśla koligacje rodzinne Lema, wiele mówi o strukturze ludności itp. itd. Przechodzi powoli do czasu wojny i tutaj pozostaje dość długo, a jest to najbardziej przygnębiająca część książki. Dostałem w niej wiele informacji, których nie znałem, jak chociażby o korespondencyjnej przyjaźni z Ursulą LeGuin, naturalnie niezbyt łatwej. Gajewska nie rozwodzi się szczegółowo nad etapami twórczości i tematyką utworów, ale stara się zrozumieć motywy, które kierowały go do podejmowania takich, a nie innych wyborów. Nie pisze niemal o współpracy z Kandlem, ale wiele o jego małostkach i słabostkach. Bardzo ciekawa książka, choć może niektóre jej wnioski wysnute zostały pod założone tezy. Nie szkodzi. Zaangażowała mnie na różnych levelach. Dobrze odbierana na ogół, nie wszystkim przypadła do serca. Niejaki pan Lech Keller na ten przykład nazywa wynik dogłębnej przecież pracy Gajewskiej wypocinami i jeździ po niej jak po łysej kobyle. Kto chce, może się zapoznać z jego twórczością krytyczną dotyczącą Lema. Żeby się nie rozpisywać, przytoczę tylko jego opinię, że Lem tylko dlatego przeżył niemiecka okupację, bo z okupantem kolaborował. I to bardzo. Jego biografia Pana Staszka, nieco tylko wcześniejsza, niż naszej autorki dostępna jest za parę złotych w księgarniach w formie ebooka. Ktoś o niej słyszał? Teraz zabieram się za Orlińskiego( ciekwym, jak on odebrał pracę Gajewskiej), oraz Sławę i Fortunę, listy z Kandlem.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Powtórka z Dicka: Ubik (jak zwykle nieźle), Palmer Eldritch (lepszy niż pamiętałem), teraz Valis (to akurat dla mnie premiera. Do połowy męczy bułę, potem się rozkręca, ale nie warto). Ciąg dalszy "valisowej trylogii" kiedy indziej. Następne miało być Scanner Darkly, ale właśnie dostałem Holdstocka i się waham. Więc chyba zrobię przerwę od fantastyki na jakąś lit. faktu. Nowy Thubron czeka, a że gruby nie jest...
Czyli by się zgadzalo. Palmer sprzed kilku lat taki sobie, zwłaszcza mocno toporny warsztatowo, Ubika sprzed 25-30 w ogóle nie pamiętam nic. Valis sprzed 25-30 nic nie pamiętam poza tym, że rewelka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum