Tytuł na poły reportażowy, na poły felietonistyczny. Orwell socjalista, wiele lat żył pomiędzy górnikami tudzież innymi przedstawicielami klasy pracującej. W początkowych rozdziałach Drogi... przedstawia warunki pracy, jakość życia, relacje społeczne w Wielkiej Brytanii lat trzydziestych i wcześniejszych. Skupia się przede wszystkim na środowisku górników ale nie tylko. Obraz jaki maluje jest straszny. Bieda, głód, choroby, kalectwo, poniżenie, brak jakichkolwiek perspektyw. W dalszych partiach przechodzi do analizy relacji społecznych w klasowym społeczeństwie WB i ogromnych trudnościach jakich wymagałaby próba pokonania inercji tego układu. Komentuje również sytuację polityczno-społeczna na świecie. Skupia się głownie na socjalizmie i faszyzmie, dynamice rozwoju tych ustrojów oraz wynikających konsekwencjach.
Droga na molo w Wigan to pozycja interesująca także dziś. Choć napisana prawie sto lat temu i autor w kilku sprawach się pomylił, to w zaskakująco wielu miał rację. Jego spostrzeżenia i analizy to kawał naprawdę solidnej, intelektualnej roboty oraz wyraz empatii i szacunku do człowieka. Tytuł przede wszystkim ma wyjątkowy wymiar etyczny.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Mariusza Bonaszewskiego.
9/10
Słucham "Czarnobylskiej modlitwy" Aleksijewicz. Ależ byłem głupi, że tyle czasu było trzeba, żeby się z tą książką zapoznać. Czyta Krystyna Czubówna i strzelam, że dzięki temu ocena wzrasta z 10/10 do min. 12/10.
Krótkie opowieści ludzi dotkniętych awarią w czarnobylskiej elektrowni. Z ludźmi prostymi, żołnierzami, strażakami, naukowcami, żonami. Niesie to ze sobą potężny bagaż emocji. Nietypowe (?) jest to, że skupiono się tutaj bardziej na Białorusi i ofiarach z tego kraju - choć elektrownia leży w sąsiedniej Ukrainie, to, poza samą zoną, skażona bardziej została Białoruś.
Drugi tom Eriksona mnie znudził gdzieś w połowie (miałeś rację Fidelu). Z Sandersonem dałem sobie spokój jeszcze wcześniej. Współczesna fantasy, poza nielicznymi wyjątkami, jest raczej nie dla mnie. Przynajmniej wiem, na co nie warto marnować miejsca na półce/czytniku.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Historia z drugiego wieku naszej ery, opowiadająca o żydowskim powstaniu Bar-Kochby wymierzonemu przeciw panowaniu Rzymskiemu.
Narracja w miarę sprawna, acz warsztat literacki raczej prosty, z potknięciami. Częste są momenty gdy czytelnik odnosi wrażenie schematycznej teatralności, trafiają się niezręczności frazeologiczne, szczytem intertekstualności są parafrazy Sienkiewicza. Postacie kreślone podręcznikowo, bez finezji. Podobnie z linią fabularną, niby ok, ale mocno przewidywalna, tendencyjnie napisana pod tezę, mieści się gdzieś na pograniczu klasy telenoweli i propagandowego zamówienia. Na całości wyraźnie odciska się pieczęć sympatii autora. Świat Rzymian to cywilizacja śmierci, imperium zła. Postacie są brutalne, amoralne i nawet jak się zachowają szlachetnie, to wynika to często z egoizmu i zdarza się na zasadzie wyjątku. W opozycji mamy religijnych Żydów i powiększające się środowisko chrześcijan (ci to już są po całości anielscy). Postacie z tej strony barykady są ideowe, wrażliwe, altruistyczne i humanistyczne humanizmem dwudziestopierwszowiecznym. Nawet jak któraś z nich nie zachowa się jak należy, to jedynie pod wielką presją, i kiedyś tam w przyszłości zreflektuje się i wróci na prawą ścieżkę. Autor bardzo się wygina żeby utrzymać tę wizję świata i jednocześnie nienabakierzyć pod względem historycznym. No i jako wisienkę mamy sporą ilość cytatów biblijnych.
Wysłuchałem w niezłej interpretacji Jacka Draguna.
Zachód słońca na Santorini. Ciemniejsza strona Grecji - Dionisios Sturis
Autor przedstawia dzisiejszą Grecję, zgodnie z tytułem, od strony mniej sympatycznej. Przede wszystkim skupia się na historii Złotego Świtu, faszystowskiej organizacji, która w pewnym momencie zdobyła spore wpływy. Organizacji po części politycznej, mafijnej, paramilitarnej, w całości bandyckiej, wzorowanej na strukturach przetestowanych w hitlerowskich Niemczech. Dopiero morderstwo rapera Pawlosa Fisasa obudziło Grecję, a proces w którym sądzono morderców, emocjonował cały kraj. W efekcie skazano nie tylko bezpośredniego zabójcę, ale uznano Złoty Świt za organizacje przestępczą i wyroki otrzymali również posłowie oraz inni prominentni członkowie z "führerem" Nikolaosem Michaloliakosem na czele.
Poza tym mamy tu ciemne strony kryzysu uchodźczego, bezduszność systemu, ksenofobię Greków ale też nierozwiązany problem zwrotu greckich zabytków, zagrabionych przez Wielką Brytanię, czy prywatne problemy autora, które wybrzmiewają w kontekście "greckości". Niemniej przez ten mrok przebijają jasne promyki.
Moim zdaniem Sturis przedstawia obraz Grecji w sposób zręczny i wiarygodny.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji autora.
8/10
"Grona gniewu" wchodzą mi opornie. Chyba jednak nie dla mnie. Ale może kiedyś wrócę.
Zatem swojsko tym razem. Tomasz Pacyński "Sherwood". Jedna z tych książek, do których "od zawsze" chciałem wrócić, ale nie ma czasu. Ale czas na słuchanie zawsze jest więc kiedy audiobooki objawiły się na Storytel to nie zwlekałem długo. W zasadzie mam z tą powieścią tak samo, kiedy pierwszy raz czytałem. Z początku zniechęcenie, a z czasem zainteresowanie. Po trzech godzinach czekam na poniedziałkową drogę do i z pracy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Alternatywna rzeczywistość, gdzie hitlerowskie okultystyczne poszukiwania Ahnenerbe przynoszą owoce i okazuje się, że rzeczywistość którą znamy, jest jedynie fasadą, za która kryją się cuda i cudeńka. Początkowo rzecz jest jakoś pozbierana, ale z biegiem czasu autor wrzuca do wora wszystko co mu do głowy przyjdzie (czyli głównie byty popkulturowe, legendy i pseudonaukowe teorie, które się nie sprawdziły) tworząc chaotyczny galimatias, który finalnie traci jakikolwiek sens. W oczywisty sposób jest to zabawa popkulturą, wydaje się, że Matuszek zachowuje dystans i jest w tym jakiś ludyczny aspekt, który może bawić. Jednocześnie cechą (bo to ni wada, ni zaleta) dzieła jest zupełne zluzowanie hamulców narracyjnych, prowadzące do fabularnych wynaturzeń, gdzie regułą jest jedynie anomalia, obłęd, spaczenie.
Nie jest to najważniejsza książka dekady, ale rodzaj pierdolnika, który może zaciekawić i przynieść pewną satysfakcję tym, którzy lubią doszukiwać się popkulturowych aluzji i jednocześnie nie przeszkadza im wszechobecny absurd.
Wysłuchałem w niezłej interpretacji Jakuba Wieczorka.
6/10
Trzeci tom trylogii kryminalnej. Jeśli przeczytaliście tomy wcześniejsze i wam się podobały, spodoba się i ten. Nie ma tu rewolucji w żadnym aspekcie - i bardzo dobrze, bo zarówno na poziomie warsztatu pisarskiego jak i aspektu twórczego, pani Kańtoch robi dobrą robotę.
W warstwie zawężonej do jednego tomu, fabuła jest kańtochowo standardowa, czyli jest dobrze z plusem. Prywatna historia Krystyny, jej brata i grupy przyjaciół znajduje rozwiązanie ale tutaj mam mieszane uczucia. Z jednej strony niby w jakiś tam sposób trzyma się kupy (acz guma w majtach jest napięta), ale jednak człowiek przez te tomy nakręcał się na fajerwerki a tu ich jednak zabrakło.
Oprócz intrygi kryminalnej i warsztatu, mocną stroną tomu jest kreacja bohaterów i tło społeczne - naprawdę porządnie opracowane elementy.
Wysłuchałem w interpretacji pani Marty Markowicz. Moim zdaniem wykonała zupełnie niezła robotę, nie mam specjalnych zastrzeżeń.
Zarówno trzeci tom, jak i cała trylogia to kryminały silnie wyrastające klasą i jakością ponad tłum rywali.
8/10
Zapiski lekarza z drugiej połowy XIX i początku XX wieku, w zasadzie rodzaj autobiografii. Gość podróżuje po świecie, ma przygody, obraca się w środowisku arystokracji, ma kontakty z członkami rodzin królewskich, za chwilę jednak nie stroni od biedoty. Kocha zwierzęta, szanuje ludzi, zarabia sporo kasy, jest jednak również społecznikiem i tzw. lekarzem z powołania. Trzyma rękę na pulsie wszelkich nowinek medycznych, ale również potrafi się zaszyć pomiędzy wieśniakami, na długo zrywając kontakt ze światem. Z jednej strony widać w jego światopoglądzie pewną postępowość, wrażliwość, z drugiej, w oczywisty sposób, przedstawia siebie w bardzo korzystnym świetle, trochę przesadnie zachwyca się sam sobą i czasem jaskrawie mądralizuje.
Całość podana jest przyzwoicie, w gawędziarskim stylu, przyprószonym oniryczno-fantastycznymi dekoracjami. Niestety brak temu ikry, opowieści te snują się w mocno monotonnej narracji, jednostajnym tempie.
Wydaje się, że Księga z San Michele mogła być wzorem dla Egipcjanina Shinue Waltari. Ilość konstrukcyjnych podobieństw jest ogromna.
Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Marcina Popczyńskiego. I to była dobra decyzja. Tradycyjna lektura mogłaby być odrobinę nużąca.
7/10
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum