"Ogrody Księżyca" - zacząłem słuchać z duszą na ramieniu. Na razie mogę tylko napisać, że czyta znakomity lektor: Andrzej Ferenc. Głos znany z czytania filmów, od razu wpadł mi w ucho.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Lektor też wydaje mi się jakiś bezbarwny, matowy. Ale zacząłem słuchać i mię wciągło. Ostatni raz czytałem Diunę chyba w latach 90. Tekst się w większości broni, choć jak na dzisiejsze standardy to sporo tam jednak kawanaławizmu, to oczywiste, że dziś autor napisałby to inaczej, dzisiejszemu czytelnikowi (temu dorosłemu) pozostawia się więcej do domysłu, odgadnięcia. Z dramaturgicznego punktu widzenia byłoby ciekawiej, gdyby plan Harkonnenów (i zdrada doktora) nie był ujawniony przed "zadziałaniem".
Dziś zobaczę, jak to wyszło w kinie.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Dlaczego Atrydzi musieli przeprowadzić się na Arrakis? Przecież, gdy ta planeta była lennem Harkonnenów, siedziba rodu wciąż była na Geidi Prime. Mogę czegoś nie pamiętać, może coś było wyjasnione w książce. Ale na pierwszy rzut oka bez sensu.
Rozumiem "politykę" kryjącą się za tym, że Atrydzi dostali to lenno i że to była faktycznie pułapka i chęć usunięcia potencjalnego rywala w walce o tron rękami Harkonnenów. Ale nie rozumiem dlaczego obejmując to lenno musieli opuścić Kaladan, a nie, tak jak Harkonnenowie, po prostu wysłać kogoś do rządzenia, np. Paula, ale siedziba rodu pozostałaby na Kaladanie. Czy to było jakoś uargumentowane u Herberta, bo już nie pamiętam?
Przy okazji, w Audiotece są oficjalne audiobooki Diuny, pewnie też w Storytelu.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
W Storytelu nie ma, zresztą nie polecam tego słuchać w formie audio, bo są to pozycje zbyt gęste na tę formę.
Cytat:
dobra, ostatnio dyskutuje nad logiką warunkowania Akademii Suuk, które to pęka jak bańka mydlana przy pierwszym problemie.
Bo Herbert często korzysta z takich rozwiązań charakterystycznych dla fantastyki, aby sobie poprowadzić akcję gdzie chce. W późniejszych tomach ludzie mają takie moce, że to już prawie fantasy superbohaterskie., ale w postaci... filozoficznych dialogów. Jakość dialogów jest nierówna, 1 i 4 tom wypadają najlepiej i czyta się je najlepiej, ale 2, 5 i 6, który teraz męczę to przesada. To co serwuje Herbert w rozmowach w tych 3 tomach jest dla mnie tak mało zrozumiałe, że Dialogi Platona przy tym to pestka. Zresztą tej myśli filozoficznej brakuje jakiejś strukturym spójności, wydaje się to strasznie chaotyczne, takie przemyślenia przelane na papier, równie dobrze mógł to nazwać "Herbert - Dialogi i Maksymy w klimacie space fantasy". Ogólnie jego styl jest bardzo nietypowy i może odrzucić wiele osób. Nie dziwie się, że niektórzy kończą lekturę po pierwszym tomie, który jest najbardziej wypełniony akcją i calość jest najlepiej wyważona. W dalszych tomach te proporcje są mocno zachwiane, choć tom 4 moim zdaniem broni się mimo że jest najbardziej filozoficzny, dzięki temu że wreszcie ta myśl filozoficzna jest tam podana w bardziej spójny i przejrzysty sposób, a też dialogi są wreszcie troszkę bardziej jasne.
Cytat:
Z dramaturgicznego punktu widzenia byłoby ciekawiej, gdyby plan Harkonnenów (i zdrada doktora) nie był ujawniony przed "zadziałaniem".
Wziął podobną krytykę chyba sobie mocno do serca, bo osią fabularną tomów 3-6 jest jakaś intryga układana przez głównego bohatera danego tomu, oczywiście Herbert cały czas ja ukrywa i zwodzi czytelnika, aż do przesady. W tomie 3 wręcz to ma trochę karykaturalny charakter, bo zakończenie było tak rozczarowujące, że skojarzyło mi się to intrygą ze Scooby Doo. Dalej jest lepiej, znacznie lepiej z tymi intrygami.
Ogólnie czytam tom po tomie i o ile lektura do 5tki była w miarę frapująca, tomy 1 i 4 rewelacyjne, o tyle tom szósty to jedna wielka frustracja. Znowu te pseudofillozoficzne dialogi, znowu intryga, znowu ten sam schemat co w 2 i 5 tomie. Wkręciłem się w świat, także potem czytadło od Andersona i syna wejdzie jak złoto.
Niemniej jednak, warto się z tym cyklem zapoznać, bo jest to rzecz nietuzinkowa i angażująca intelektualnie.
Cytat:
Rozumiem "politykę" kryjącą się za tym, że Atrydzi dostali to lenno i że to była faktycznie pułapka i chęć usunięcia potencjalnego rywala w walce o tron rękami Harkonnenów. Ale nie rozumiem dlaczego obejmując to lenno musieli opuścić Kaladan, a nie, tak jak Harkonnenowie, po prostu wysłać kogoś do rządzenia, np. Paula, ale siedziba rodu pozostałaby na Kaladanie. Czy to było jakoś uargumentowane u Herberta, bo już nie pamiętam?
Musieli się tam stawić całą rodziną, bo by nie było książki. Też nie przypominam sobie, aby to było wyjaśnione. Być może chodziło o rozkaz Cesarza, aby Leto nadzorował to osobiście. Wziął też syna, aby kontynuował szkolenie i ukochaną, choć wiedziąć, że to pułapka nie powinien tego robić. Ogólnie Herbert nie jest zbyt dobry w opowiadaniu spójnej historii, czy ogólnie w tworzeniu fajnej fabuły.
edit: Adminie, proszę przenieść offtopa o Diunie do odpowiedniego tematu, dziękuję.
Lektor też wydaje mi się jakiś bezbarwny, matowy. Ale zacząłem słuchać i mię wciągło. Ostatni raz czytałem Diunę chyba w latach 90. Tekst się w większości broni, choć jak na dzisiejsze standardy to sporo tam jednak kawanaławizmu, to oczywiste, że dziś autor napisałby to inaczej, dzisiejszemu czytelnikowi (temu dorosłemu) pozostawia się więcej do domysłu, odgadnięcia. Z dramaturgicznego punktu widzenia byłoby ciekawiej, gdyby plan Harkonnenów (i zdrada doktora) nie był ujawniony przed "zadziałaniem".
Dziś zobaczę, jak to wyszło w kinie.
To posłuchaj "Diuny" czytanej przez Krzysztofa Gosztyłę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
https://www.youtube.com/watch?v=fMSs-bRXjao
nie znam się na audiobukach i prawach autorskich z nimi związanych, nie mam pojęcia czy to legalne, ale krąży sobie po jutubie
Jestem pewien, że to pirat. Za licencję na audiobooki się płaci, a to zrobił Rebis.
A Romek znowu z Gosztyłą. Nie wiem, co ty w nim widzisz czy tam słyszysz. Moim zdaniem on nie sprawdza się w większości audiobooków, bo czyta je zbyt teatralnie - emocje sa wyolbrzymione, a do tego patos.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Mnie to przerysowanie emocji wkurza. Nie może powiedzieć "boli mnie głowa" z lekką nutą zmęczenia w głosie, on musi to wydeklamować, jakby od tego zależały losy całego kraju. No sorry, nie kupuję tego.
Gosztyła świetnie odegrał spór teologiczny w Imieniu róży, było widać, że ma warsztat aktorski. Ale on najzwyczajniej w świecie nadużywa pewnych środków aktorskich tam, gdzie nie ma na nie miejsca. Często brzmi to efektownie, ale też sztucznie i męczy na dłuższą metę.
e:
Słucham "Po piśmie" Dukaja. Znaczy, chwilowo nie słucham, bo zapomniałem zabrać ze sobą słuchawek, więc mojemu szwędaniu się pierwszy raz od dawna towarzyszą tylko dźwięki otoczenia. Nie wiem, nie znam się, parę rzeczy brzmi sensownie, ale chyba też są zbytnie uproszczenia. Niech Dukaj pisze lepiej powieści. Jak nie "Rekursję", to niech chociaż coś nowego i długiego wyda.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Jeśli o mnie chodzi to Gosztyła ze słabych książek robi dzieła warte słuchania - bo nie czytania. "Imię róży" to był majstersztyk w jego wykonaniu, ale "Diuna" nie jest znacząco gorsza. Na przykład ta polska trylogia szpiegowska Severskiego - nie dawałem rady jej przeczytać. Ale kiedy zaczął ją czytać Gosztyła - przesłuchałem całą. I tak dalej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Odświeżanie Strugackich przez uszy czas zacząć, bo te cegły z Prószka się niewygodnie czyta. Na początek "Trudno być bogiem". Nie pamiętam o czym, więc prawie jak pierwsze podejście. Pierwsze wrażenie - taka trochę młodzieżówka.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
W warstwie warsztatowej, fabularnej - jako czysta historia przygodowa - to dramat jest, nędzunia straszna. Dopiero warstwa problemowa, plus ówcześnie polityczna, widziane z perspektywy, dodają wartości tej pozycji.
Zdaję sobie z tego sprawę. I generalnie taką fantastykę pokochałem ileś lat temu. Nowe książki może i mają fajną historię, świetnych bohaterów, ale problemu to tam nie ma, czysta rozrywka. Nie mówię, że nie lubię czegoś takiego przeczytać od czasu do czasu, ale nie cały czas. A może źle szukam?
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Cały w tym ambaras żeby znaleźć takie które mówią o czymś i są dobrze napisane. To rzadkie, ale się trafia. I wydaje się, że w niszy fantastycznej, faktycznie wyjątkowo rzadko.
Zdaję sobie z tego sprawę. I generalnie taką fantastykę pokochałem ileś lat temu. Nowe książki może i mają fajną historię, świetnych bohaterów, ale problemu to tam nie ma, czysta rozrywka. Nie mówię, że nie lubię czegoś takiego przeczytać od czasu do czasu, ale nie cały czas. A może źle szukam?
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Cały w tym ambaras żeby znaleźć takie które mówią o czymś i są dobrze napisane. To rzadkie, ale się trafia. I wydaje się, że w niszy fantastycznej, faktycznie wyjątkowo rzadko.
Według mnie te wymagania spełnia tylko Kulawy los, oczywiście gdy mówimy o Strugackich
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Błazen-wielki mąż. Opowieść o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim - Józef Hen
Biografia skupiająca się raczej na sferze działalności kulturalnej - artystycznej, literackiej i społecznikowskiej, niż prywatnym życiu (choć naturalnie i o tym jest sporo). Inteligencja, dobroć, otwarty i bystry umysł czynią z Boya jedną z największych gwiazd kultur XX w. Choćby jego walka w obronie najsłabszych, z bandyckim kościołem stojącym na, podobnych do dzisiejszych, despotycznych pozycjach, tudzież resztą prostackich środowisk konserwatywnych, czyni go człowiekiem godnym najwyższego szacunku. Z jednej strony za postawę moralną, z drugiej za wizjonerstwo społeczne. Wybitna osobowość.
Między wierszami można odczytać wyraźny odautorski podziw dla Żeleńskiego. Hen podchodzi do postaci, chyba swego idola, ze specyficzna czułością i atencją.
Świetne pióro Hena i doskonale pasujący lektor - Ksawery Jasieński - czynią z tej pozycji lekturę zdecydowanie wartą wysłuchania.
8/10
Autor mocno zapożyczył się u Simmonsa (Hyperion), Sturgeon'a (Meduza), Scotta (Obcy - 8. pasażer "Nostromo") i Lema (Pirx). U paru innych pewnie też. Problem polega na tym, że w pierwotnych konstrukcjach, rozmaite elementy pożyczone przez Gajka mają swoje miejsce, powody, uzasadnienia, coś z nich wynika. W Ciemnej stronie księżyca niekoniecznie.
Fabuła jest pozszywana na siłę, oparta głównie na gadaniu i kilku nieprzekonywujących scenach akcji. Owo gadanie w dużej mierze to tania metafizyka i dziecinne ujęte problemy ontologiczne. W sumie nawet ładnie pasuje do bohaterów będących teatralnie sztywnymi kukłami w stereotypowych ujęciach.
Zarówno w obszarze warsztatu literackiego, jak i konstrukcji utworu, Gajek prezentuje poziom silnie amatorski.
Im bliżej końca, tym koncepcja autorska przybiera coraz bardziej kuriozalne kształty. W zasadzie nie mam pojęcia o co chodziło i jak to się skończyło. I w ogóle mnie to nie martwi. W mojej ocenie, to bardzo marna książka, a czas poświęcony na jej słuchanie raczej zmarnowałem.
Odsłuchałem w niezłej interpretacji Wojciecha Masiaka.
3/10
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum