Jak "Fiasko", to i "Opowieści o pilocie Pirxie". Pamiętam jak jako dziecko w czwartej klasie odbiłem się od "Testu" i później przez lata bałem się tych opowiadań, nawet jak już poznałem Lema z innych książek. Młody a głupi.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Z Lema przeczytalem Fiasko i Solaris. Co jest tuż po nich takim must-readem od niego? Chodzi mi o powieści. Niezwyciężony? Głos Pana? Coś innego?
IMHO:
- Niezwyciężony
- Głos Pana
- Eden
Rozumiem, że Dzienniki gwiazdowe, Opowieści o pilocie Pirxie, Cyberiada, Bajki robotów to nie powieści, więc nie pasują?
Na wszelki wypadek dodam ze starszych:
- Człowiek z Marsa - można przeczytać tylko jeśli ktoś chce przeczytać całego Lema
- Astronauci - to już lepiej, widać w późniejszych powieściach kilka pociągniętych dalej tematów, ale nie jest to konieczne. Chociaż ciekawostką są np. te opowiadania, które oni opowiadają podczas lotu i ciekawe są schematy w książce. ;-) Jak ktoś ma wolny czas, to można przeczytać.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Z Lema przeczytalem Fiasko i Solaris. Co jest tuż po nich takim must-readem od niego? Chodzi mi o powieści. Niezwyciężony? Głos Pana? Coś innego?
- "Dzienniki gwiazdowe" koniecznie, chociaż wiadomo, ciut trudno nazwać to "powieścią"
- "Astronauci" to urocza ramota, zupełnie - moim zdaniem - nie zdaje próby czasu, ale w sumie zależy jakie masz obycie w SF i jak bardzo chcesz sięgać do korzeni
- "Głos Pana"
- "Powrót z gwiazd"
To takie moje must-ready, ale całości Lema nie czytałem, więc...
Komiks jest graficzną ilustracją opowiadania o tym samym tytule. Przygoda Ijon Tichego, w której autor bawi się paradoksami czasowymi. Rzecz najwyższej klasy, oczywista oczywistość. Muth treść oddaje doskonale, dokłada do tego swój, stworzony akwarelami obraz, który koreluje z pierwotnym tekstem atmosferą domowej swojskości, zwyczajności. Wszak u Lema podróż przez pińcset galaktyk, zwykle niewiele różni się od spaceru do kiosku po zapałki. I to tu jest. Pomieszanie estetyki techniki kosmicznej z połowy XX w. z wyposażeniem typu kuchenka gazowa z piekarnikiem, zlew do mycia naczyń czy wielki fotel w saloniku.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Przeczytałem niedawno genialną "Lalkę" Prusa, i pamiętając niedawną aferę związaną krytykowaniem Tokarczuk za jej analizę dzieła, z rozpędu sięgnąlem po "Lalkę i Perłę"...
Jestem zdania, że Lem się mocno wygłupił. "Ona obraża mój rozum" to reakcja zdecydowanie nieadekwatna do jakości tamtej analizy Tokarczuk, która stoi na niezłym poziomie i jedyne co mnie w niej irytowało, to posługiwanie się pojęciami jungowskimi, które są już w psychologii ramotką i nazywanie osobistego doświadczenia duchowego "doświadczeniem religijnym".
Lem pisze, że "więcej niż połowy nie uczytał","że może coś interesującego jest na ostatnich stronach", "że nie wejdzie w polemikę, bo musiałby doczytać do końca".
Na te ataki powiem tylko, że rozdział z porównaniem z Hymnem jest rozdziałem OSTATNIM, takim bonusem do całej analizy. Także albo skakał po rozdziałach, albo, co jest prawie pewne, po prostu kłamał,
Generalnie można odnieść wrażenie, że Maestro nie był najlepszego zdania o potencjale intelektualnym płci przeciwnej. W jego książkach rola kobiet jest zmarginalizowana, a jeśli jest ważna, jak w Solaris, to jako obiektu uczuć mężczyzny.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
jedyne co mnie w niej irytowało, to posługiwanie się pojęciami jungowskimi, które są już w psychologii ramotką i nazywanie osobistego doświadczenia duchowego "doświadczeniem religijnym".
Mnie to też u Tokarczuk irytuje, przeczytałam dwie lub 3 jej "środkowe" w twórczości książki a tych najwcześniejszych chronologicznie po prostu nie byłam w stanie strawić przez tę egzaltowaną "duchowość". O tym że Lem jej coś tam nawrzucał, to wiem, ale piate przez dziesiąte, nie znam dokładnie tematu.
Ogólnie uważam, ze Tokarczuk ma niezły warsztat, ale na ogół doczytuje jej książki na maksymalnym znudzeniu. Miałam się brać za Biegunów, ale nie wiem czy mi to do szczęścia potrzebne.
"Jakubowe" to na razie straszą (grubością) z półeczki w bibliotece. Ale czytałem "Annę In..." i jest zarąbista. Czytałem też "Biegunów" i może nie zachwyciłem się, ale byli naprawdę OK. "Prowadź swój pług..." - warto? Bo mam dostęp...
Prawiek i Domy były fajne te ileś lat temu, to znaczy dla mnie ówczesnego. Pierwszą jej książką była E.E., którą słuchałem w odcinkach w Lecie z Radiem, w godzinach pracy i wtedy też mi się spodobała. Biegunów nie doczytałem. Tak w ogóle to ją lubię. To fajna babka i dość mądra, by mnie zainteresować swym tokiem myślenia. Ale nie porwać. Zaś sam Stasiek chyba faktycznie miał problem z piszącymi kobitkami, bo i o Joyce Carol Oates pisał bez zmiłowania. Powiem, że jedną z jego ukochanych powieści, czyli Wspólny pokój Uniłowskiego próbowałem nieskutecznie sforsować kilka razy, bez sukcesu. Miał rację, czy nie, rzecz uznaniowa. Dla mnie jego zdanie zawsze było bardzo istotne, acz nie traktuję jego opinii już z taką nabożnością, jak wtedy gdy po raz pierwszy czytałem Fantastykę i Futurologię, nabytą zresztą po koleżeńsku w klubie SFan od niejakiego Ziemkiewicza Rafała. Oważ F&F przez lata pozostawała kanonicznym źródłem informacji o zachodniej fantastyce, oraz podstawą do formowania gustów i skali ocen. I po trosze pozostaje do dzisiaj.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Nie chciało mi się zakładać nowego temtu w Teatr i Sztuka, a info może kogoś zainteresuje: w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu grają Śledztwo i Kongres Futurologiczny, dzień po dniu, więc można sobie zrobić weekend z Lemem.
_________________ Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nie bijcie za mocno ... ale jakoś tak mi się zbudowało i napisało w ciągu ostatnich kilku miesięcy. ;-)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
W podróży ósmej, opisanej w "Dziennikach Gwiazdowych" przez Stanisława Lema, Ion Tichy staje przed zgromadzeniem Organizacji Planet Zjednoczonych i między innymi ma powiedzieć co ludzkość może wnieść wstępując do Federacji Astralnej.
W samym opowiadaniu mamy próbę odpowiedzi, jak to jednak u Lema bywa - dość przewrotną.
Przykładowo:
- energia atomowa? - tak na początku zbudowaliśmy bombę niszczącą Hiroszimę
- na co idzie dochód narodowy? - na zbrojenia i armię
- wiara? - tak, ludzie wierzą w to, że człowiek jest najwyższą formą życia na świecie.
Jak można się domyśleć, nie były to najszczęśliwsze argumenty.
Jednakże, nie tylko w tym opowiadaniu możemy znaleźć "odpowiedzi" na tak postawione pytanie.
Czy ludzkość mogłaby wnieść coś do intergalaktycznej kultury? W teorii mogłaby, tylko czy faktycznie jakaś cywilizacja może przekonać inną cywilizację swoją kulturą? Kultura jest nierozerwalnie związana z samą cywilizacją, z kontekstem jej tworzenia, historią. Kultura powstała w niektórych regionach Ziemi, jest raczej słabo zrozumiała w innych częściach. Więc czy byłaby zrozumiała dla innych ras, które mają całkowicie inną historię, kulturę i wypracowane kanony?
Czy przykładowo symetriady i mimoidy tworzone przez ocean Solaris, nie były wytworami kultury, tylko nikt z ludzi tego nie rozumiał?
A może ludzkość mogłaby wnieść coś do intergalaktycznej produkcji?
Ponownie można by zapytać, czy coś produkowane na Ziemi, mogłoby być przydatne dla innych ras?
W powieści "Eden" Stanisława Lema, kosmonauci trafiają na coś co wygląda na fabrykę, lecz nikt z nich nie rozumie jej działania i efektów. Pada wręcz stwierdzenie, że to fabryka produkująca coś bez sensu. Czy inne rasy, które trafiłyby na Ziemię, nie uznałyby tak samo, widząc działanie ludzkich fabryk?
3. SLem-Eden by Grzegorz Ludwiczek, on Flickr
No to może ludzkość mogłaby się pochwalić zdobytą wiedzą?
Motyw biblioteki przewija się w wielu utworach Stanisława Lema, ale raczej w kontekście ogromu wiedzy, której człowiek coraz bardziej nie jest w stanie ogarniać.
Dodatkowo nie wiadomo ile z tej wiedzy jest tak serio do czegokolwiek przydatna, czy nawet nie przesłania tej wiedzy sensownej.
Czy zdobycie potrzebnej wiedzy w gąszczu wiedzy zbieranej nie wiadomo w jakim celu, jest jeszcze możliwe dla pojedynczego człowieka w czasie który może na to zużyć?
Czy człowiek jeszcze potrafi odnaleźć potrzebną wiedzę, w gąszczu informacji?
Czy w ogóle ludzkość rozwija się w jakimś sensownym kierunku?
Ewolucja pokazuje raczej dążenie do minimalizacji, rozproszenia i prostoty, zamiast tworzenia konstrukcji wielce skomplikowanych, ale jednocześnie wrażliwych na drobne nawet uszkodzenia.
Tak jak mini roboty wygrały walkę z superrobotami w Niezwyciężonym, tak dzieła kultury proste, łatwe, tworzone masowo i z "krótkim czasem życia" (przykładowo memy internetowe), przesłaniają dzieła długo tworzone, wielkie i monumentalne, które faktycznie mogłyby zostać uznane za jakiś wkład w intergalaktyczną kulturę, czy historię.
Internet jest przecież idealną realizacją tak rozproszonej ewolucji, jak i przeładowania bezsensowną wiedzą i informacjami.
5. SLem-Invincible by Grzegorz Ludwiczek, on Flickr
Przykładów takich można by znaleźć więcej i da się je zauważać nie tylko w twórczości Stanisława Lema, ale po prostu wokół nas.
Więc - czego Ion Tichy mógłby użyć jako argumentu za przyjęciem Ludzkości do Intergalaktycznej wspólnoty? Jaki moglibyśmy wnieść wkład?
Więcej zdjęć w galerii na flickrze. Celowo w głównym wątku wrzuciłem tylko po 1 zdjęciu każdej z prac - uznałem, że tak lepiej wyjdzie. Więc w galerii są zdjęcia dodatkowe, w tym zbliżenia niektórych elementów. ;-)
Po pierwsze - od początku wiedziałem, że na konkurs dotyczący twórczości Stanisława Lema, nie chcę pójść w sposób prosty i właściwie od początku chciałem zrobić coś "przekrojowego". Najpierw chodziło mi po głowie zrobić przekrój "pierwszych kontaktów" w powieściach Lema ... i na pierwszy ogień poszedł "Eden" - ten Eden został, tylko później przerobiłem go pod temat, który ostatecznie wybrałem.
Po drugie - mam pomysły na jeszcze minimum 4-5 prac w takiej tematyce/z takim podejściem ... tylko zabrakło czasu. Ale może później jeszcze dobuduję.
Po trzecie - celowo nie chciałem ruszać ani "Bajek robotów", ani esejów (chociaż biblioteka jest dość dokładnie opisana w "Summa technologiae" ... ale Solaryjska biblioteka jest taką trochę kwintesencją w praktyce tego co z Sumie).
Kilka rzeczy nie do końca dobrze chyba wyszło, np. na zdjęciach drzewka z Hiroszimy w dark-green zlewają się z czarnym tłem ... które to podłoże w ogóle w czarnym jest do bani, ale znowu ... brak czasu na zmiany.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Jedyną książką Lema jaką przeczytałem w roku lemowskim (ledwo zdążyłem, skończyłem czytać dopiero co, a czytałem kilka miesięcy - nie, że jakiś potworek, to raczej notoryczny brak czasu na lekturę) jest "Wśród umarłych", druga część trylogii "Czasu nieutraconego". Książka wyklęta z racji ideowych, nie wznawiana, ja swój egzemplarz pożyczyłem w bibliotece. Czy faktyczne jest nachalną promocją komunizmu? Trochę też, ale nie aż tak bardzo, jak się tego spodziewałem. Bohaterowie mówią między sobą, że kapitalizm jest zły, a komunizm dobry (a nawet bardzo dobry), a takimi jednoznacznie pozytywnymi postaciami są robotnicy (i profesorowie) zapisani do partii. Ale jednocześnie np. gdy jest wspomniana kilkakrotnie AK, to nie ma dopisanego komentarza, że to zapluty karzeł rekacji. Mnie osobiście jednak najbardziej zainteresował obraz społeczeństwa i jego stosunku do holocaustu, daleki od dominującej obecnie narracji historycznej. Praktycznie Żydzi mogą liczyć na pomoc jedynie ze strony komunistów. Reszta albo się boi, albo jest bierna. Albo wykorzystuje sytuację, i to nie tylko kapitaliści i burżuje. Na długo zostanie mi w pamięci obraz urwisów (wyobrazam sobie w tym miejscu potomstwo jakiegoś lumpenproletariatu) sprzedających w kopertach uwięzionym Żydom jako skuteczną truciznę sproszkowaną cegłę.
_________________ Na szukanie lepszego świata nie jest jeszcze za późno
Rok lemowski dobiega końca, wiec rzutem na taśmę zaliczyłem "Niezwyciężonego", całość zajęła mi niecałe 3h, znakomite, dynamicznie napisane, intrygujące s-f, w zasadzie gotowy scenariusz na ekscytujący film. Motyw załogi odnajdującej poprzednią ekspedycję i powoli dochodzącej do tego, co ich spotkało to bezdyskusyjnie jeden z moich ulubionych motywów w literaturze gatunkowej (zapoczątkowany zdaje się przez Lovecrafta we "W górach szaleństwa"), a tutaj jest podany po mistrzowsku, bez jednej fałszywej nuty, okraszone typowymi dla Lema przemyśleniami, aż do wspaniałego finału.
Adaptacja w formie komiksu podobno dostarcza, muszę się zaopatrzyć.
Akurat to czytam
Nie wiedziałem o żadnym Roku Lemowskim, ale jakoś miesiąc temu mnie natchnęło żeby przyswoić całość Jego beletrystyki z pominięciem powieści niefantastycznych.
Jadę chronologicznie, nadal uważam że Śledztwo jest najlepszą powieścią Mistrza, potem Solaris. Ale Niezwyciężony naprawdę daje radę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum