Szczawiowej nie jadłem od lat, ale smak pamiętam, choć częściej ze stołówek różnych niż z domu.
Wczoraj zabejcowałem żeberka. Dziś będzie uczta po rzymsku. Łapie się je w paluchy i ogryza do ostatniej kosteczki.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Ja właśnie grzybuję na wszelkie możliwe sposoby, dwa razy wyszłam na spacer i ledwo wróciłam niosąc dwie tony przeróżnych grzybów, bo jak się na grzyby wybieram stricte, to jest ujnia z grzybnią, a jak idę na spacer bez sprzętu i noża to grzyby mi spod nóg wychodzą. Kurki, maślaki, prawdziwki, untergrzybki. Mam już 6 litrowych słojów z suszkami, dużo zmrożonych, kończę spaghetti grzybowe i zupę grzybową. Masło, śmietanę, cebulę przetwarzam w ilościach wojskowych. Pierwszy raz potraktowałam grzyby gałką muszkatołową, dzika rozkosz. Nie zamierzam marynować, nie lubię. Za to za tydzień-dwa otwieram sezon na marynowanie grillowanej papryki.
dwa razy wyszłam na spacer i ledwo wróciłam niosąc dwie tony przeróżnych grzybów,
Mieszkasz w pięknych okolicznościach przyrody
W moich stronach policja i leśnicy wydali walkę grzybiarzom. Wszyscy parkujący na poboczu szos oraz w miejscach nie oznaczonych jako leśne parkingi (na których szpilki nie wetkniesz, jeśli nie wjedziesz o świcie) dostali mandaty za wycieraczkę.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Tak, tu niezaprzeczalnie w życiu coś mi wyszło. Dodam jeszcze, że nad domem mojego ojca rośnie cała dzika plantacja kurek, wystarczy rozpuścić masło na patelni i skoczyć po grzybki zanim się cokolwiek przypali. Do boru mam 15 minut, do centrum miasta 20 minut, minus taki, że trzeba się strasznie namęczyć w tym borze, bo tu góry, grzyby na płaskim nie rosną zbyt długo. A jak chcesz mieć przewagę nad emerytami, to już zmęczyć się musisz, choćby wchodząc tam, gdzie oni nie dadzą rady i to jedyna strategia, bo oni niezłomnie czyszczą lasy już od 4 rano. Fakt, grzybiarze mają tutaj trudniej, choć nie ma problemu z parkowaniem, ludzie po prostu wolą na te grzyby jechać do was, niż zapierdalać po wąwozach, wykrotach i stromych stokach u nas. Co jesień składam ofiarę dziękczynną z noworodka za tę okoliczność.
Wczoraj wybraliśmy się rodzinnie na Błatnią i grzybiarzy było wpizdu. Moja żona, wychowana w lesie, też się co nieco na tym zna. Przy szlaku spostrzegła sporo zajączków, kilka prawdziwków, kilka podgrzybków. A wcale nie szukała
panie, Błatnia, na którą pewnie 99% ludzi zrobiło sobie skrót kolejką na Szyndzielni, to żadne góry, chyba że wychodzisz od zapory, to się lekko przymęczysz. Z drugiej strony, idź tym szlakiem spod Debowca w łikend i mów 8765432 razy na godzinę "dzien dobry" wszystkim, w sumie też bym tam wjechała. Najfajniej, bo najodludniej jest z Bystrej, Magura, Klimczok, Błatnia. Ale to bez dzieci, bo zanim zobaczą Klimczok, zdychają masowo.
Wchodziliśmy od strony Jaworza. Z dzieciakami zaliczaliśmy też dwa razy Kotarz od strony Brennej. Wybieramy trasy niezbyt skomplikowane, bo właśnie szwendamy się z małolatami, a i ja też nie przepadam za górskimi wycieczkami. Ot, taki trochę bardziej wymagający spacer.
Daleko w te okolice nie mamy, bo mieszkamy w Pszczynie
A no to my prawie tuziemcy Gratuluje i zazdroszczę dzieci, które chcą wejść pod górkę. Ja w sumie nie mam doświadczenia z milusińskimi, moja córka raz czy dwa w życiu weszła na Szyndzielnię i wszyscy zgodnie doszliśmy do wniosku, że koziorożcem, jak matka, to ona nie zostanie.
No ale widzisz, u nas to też nie było takie hop siup. Nasze dzieci początkowo też nie chciały słyszeć o jakichś tam długich spacerach po okolicznych górkach. Tak jednak się składa, że młody ma najlepszego przyjaciela jeszcze z przedszkola, obecnie są już w pierwszej klasie. Skumplowaliśmy się z rodzicami tego chłopaka i wyszło, że ich syn też niespecjalnie ma ochotę na takie eskapady, ale gdy zaproponowaliśmy, że wybierzemy się wszyscy razem, to jak najbardziej. Młoda zaś chce robić wszystko to co młody, więc też maszeruje z nami bardzo dzielnie, jak na pięciolatkę naprawdę super.
Prawie całą trasę dzieciaki przegadały o Minecrafcie, był spokój i nie było marudzenia
Moje najpierw zdobyły dwa razy Łysicę. Pierwszy raz 2 i 3,5 lat a potem już poszło. Ale na każdej wyprawie muszą być kanapki z szynką, masełkiem i ogórkiem. To najważniejsza część wyprawy jest.
Grzybowe przechwałki sprawiają, że nasila mi się reumatyzm w stopach. Muszę brać sterydy. Tydzień temu poszliśmy z Julkiem do lasu. Po raz pierwszy chyba od dziesięciolecia znalazłem dwa borowiki i jednego podgrzybka wartego schylenia się. To szczyt mych mozliwości, bo grzyby się mnie boją i chowają, gdy wchodzę w knieje. Szept idzie po podszycie: idzie, idzie, kryjcie się! Dlatego grzyby po prostu kupuję na zieleniaku od czasu, gdy kilka lat temu, dzień przed Wigilią mój osobisty grzybiarz wszedł prosto pod samochód jadący z Lublina. Trudno znaleźć coś dobrego po ciemku. Powinien był wiedzieć Jerzy.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
W moich stronach policja i leśnicy wydali walkę grzybiarzom. Wszyscy parkujący na poboczu szos oraz w miejscach nie oznaczonych jako leśne parkingi (na których szpilki nie wetkniesz, jeśli nie wjedziesz o świcie) dostali mandaty za wycieraczkę.
Grzybiarzy cieszy urodzaj grzybów spowodowany ciepłą i wilgotną aurą. Policję cieszy urodzaj grzybiarzy spowodowany ciepłą i wilgotną aurą.
Rashmika napisał/a:
Co jesień składam ofiarę dziękczynną z noworodka za tę okoliczność.
Jeśli z cudzego, to niewybaczalnie chadzasz na skróty
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
0.7 cebuli w piórkach zeszklić (+/- 30 min) na kilku łyżkach oliwy z 3-4 ząbkami czosnku, 3 liśćmi laurowymi, sporą gałązką rozmarynu, łyżeczką cynamonu, łyżeczką soli i łyżeczką tymianku. Dusić pod przykryciem na małym ogniu, od czasu do czasu mieszając. Potem odkryć, dodać 100g cukru, najlepiej trzcinowy ale niekoniecznie, i zalać 100ml wytrawnego czerwonego, 100 ml aceto balsamico di Modena dobrej klasy, 50 ml jakiegoś octu -jablkowy, winny, pomidorowy - jak wola. Doprowadzić do wrzenia i na małym ogniu odparowywać pomieszując, aż płyn zredukuje się zupełnie i całość przyjmie jednolitą, dżemową konsystencję. Wciąż będzie widać kawałki cebuli, nie rozpadnie się zupełnie, ale to ok. I gotowe. Wystudzić i podawać do wędlin, ale też serów. Mi najbardziej podchodzi na bułce typu bagietka zgrzankowanej na suchej patelni na lekko chrupko, posmarowanej pasztetem typu pate i posypanej solidna szczyptą tymianku.
No popacz, a w internetach piszą cebula, cukier i ocet, podgrzewać i mieszać.
Ale jak to, bez cynamonu?
Ancymonek z ciebie
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Po testach i namyśle uważam, że warto by wrzucić jeszcze jakąś ostrą papryczkę, jakieś chili w płatkach czy coś w ten deseń, dla podrasowania charakteru.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum