i w tej kategorii Abercrombie jest wybitny, ale to wciąż f. Nie można już nic wymyślić, tylko na nowo wymieszać składniki i Joe robi to doskonale. Dodatkowo ma kilka wrzutek już poważniejszych.
Jeśli gdziekolwiek można coś wymyślić, to właśnie tutaj. I nie zapominajmy , że takie rzeczy jak "Czasomierze" czy "Pogrzebany olbrzym" to też fantasy.
Przerzucam tych Bohaterów z ręki do ręki, jak gorące jajko. Nawet wierzę, że to będzie coś fajnego, ale na razie mam inne problemy. Związane z życiem i książkami, bo w mym wypadku to bardzo zawęźlone jest. Po raz pierwszy w życiu moje książki sprawiają, że mam powód do zmartwienia.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Skończyłem Bohaterów. 7,5/10, i problem z większą oceną nie w tym, że książka nie była świetna i że coś jej strasznie brakowało, tylko w tym, że autor przyrządził Bohaterów wedle takiego samego przepisu, co wcześniejsze powieści i jego zagrywki stały się dla mnie czytelne. Tu nie ma świeżości konstrukcyjnej, jazda na tym samym schemacie sprawiła, że miałem poczucie "ale to już było, i wróciło więcej". Motywacje bohaterów, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, cyniczne zakończenia podróży większości bohaterów, to już było. Czyta się świetnie, ten schemat się sprawdza, bo napędza akcję i świat przedstawiony, ale ile można?
i w tej kategorii Abercrombie jest wybitny, ale to wciąż f. Nie można już nic wymyślić, tylko na nowo wymieszać składniki i Joe robi to doskonale. Dodatkowo ma kilka wrzutek już poważniejszych.
Jeśli gdziekolwiek można coś wymyślić, to właśnie tutaj.
??
Można tylko znane elementy inaczej poukładać i podlać innym sosem, żeby miało nowy smak.
W fantasy już wszystko było.
Nie przesadziłeś, Trojan? Generalnie we wszystkim już wszystko było, bo alfabet ma ograniczoną liczbę liter. Nic, tylko układasz znane elementy w nowy sposób...
Nie przesadziłeś, Trojan? Generalnie we wszystkim już wszystko było, bo alfabet ma ograniczoną liczbę liter. Nic, tylko układasz znane elementy w nowy sposób...
kiedy ostatnio przeczytałeś fantasty w którymś coś nowego zaskakującego się pojawiło ?
Abercrombie jest świetny - ale poukładał znane historie/motywy inaczej, czy napisał je na inną modłę.
i w tej kategorii Abercrombie jest wybitny, ale to wciąż f. Nie można już nic wymyślić, tylko na nowo wymieszać składniki i Joe robi to doskonale. Dodatkowo ma kilka wrzutek już poważniejszych.
Jeśli gdziekolwiek można coś wymyślić, to właśnie tutaj.
??
Można tylko znane elementy inaczej poukładać i podlać innym sosem, żeby miało nowy smak.
W fantasy już wszystko było.
Nie. To gatunek, który nie ma niemal żadnych ograniczeń. Chyba, że zawężamy to do powieści w stylu Jordana, Cooka, Goodkinda itd. Zapominasz, że fantasy to także Mistrz i Małgorzata, Pachnidło czy chociażby duża część twórczości Rushdiego. Oczywiście ani Bułhakow, ani Suskind, ani Rushdie się nie utożsamiają, ale ich dzieła spełniają kryteria. Może więc problem z fantasy nie dotyczy ograniczeń gatunku jako takiego, lecz braku ludzi odpowiedniego formatu, którzy chcieliby go uprawiać?
no ja jednak Fantasy jednak sprowadzam do klasycznego Tolkienowo-Howardowskiego (gdzie możemy dzielić na urbany, darki, highlow itd) , tamto gęstsze ze skwarkami to raczej Realizm magiczny.
Jak przedmówcy, polecam trylogię Pierwsze prawo. Szczypta to jedna z dwóch najsłabszych książek autora.
Jedna z dwóch? Czyli co by było drugie? Tak z ciekawości pytam...
A "Szczypta..." to dopiero początek trylogii, która się rozkręca.
Czerwona Kraina o ile trylogię PP, Zemstę i Bohaterów łykałem można powiedzieć jedna za drugą tak w tym tomie dojechałem do circa 150 strony i leży (w zasadzie to stoi na półce i spogląda z wyrzutem) A Zemsta to też dość średnia była od pewnego momentu dochodzi się do wrażenia że main quest ma za dużo objectives i wszystko to niemiłosiernie długo trwa.
_________________ W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
Może więc problem z fantasy nie dotyczy ograniczeń gatunku jako takiego, lecz braku ludzi odpowiedniego formatu, którzy chcieliby go uprawiać?
No i proszę, jakie to było łatwe. Mamy winnych. Ale zaraz... czy to na pewno pisarze wymyślili nieśmiertelną kwestię: "Wie pan, to nawet dobre jest, ale się nie sprzeda. Tak że, dziękujemy."
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Może więc problem z fantasy nie dotyczy ograniczeń gatunku jako takiego, lecz braku ludzi odpowiedniego formatu, którzy chcieliby go uprawiać?
No i proszę, jakie to było łatwe. Mamy winnych. Ale zaraz... czy to na pewno pisarze wymyślili nieśmiertelną kwestię: "Wie pan, to nawet dobre jest, ale się nie sprzeda. Tak że, dziękujemy."
To nie ma nic wspólnego z tym co napisałem. Moja wypowiedź odnosi się poniekąd do Tolkiena i piętna jakie odcisnął na gatunku. Problemem jest to, że ludzie takiego formatu jak on nie piszą (albo stanowią promilek całości) fantasy. Niezależnie od tego czy zapierniczają utartymi szlakami czy też zapuszczają się na niezbadane dotąd terytoria.
Fantasy baśniowej proweniencji, oraz heroic fantasy wyczerpały swój potencjał i tu nawet ktoś na miarę Tolkiena nie pomoże, bo po jakie mity czy archetypy można jeszcze sięgnąć, by było inaczej i świeżo, by wyłamać się ze schematów? Ale wydawcy wciąż zalewają rynek tą pulpą "bo się sprzeda". Ano sprzeda, bo jak się morduje różnorodność i harlekinuje gust czytelniczy kolejnemu pokoleniu to frajerów do zakupu nie zabraknie.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Trylogię PP przeczytałem z przyjemnością, niedawno postanowiłem wrócić do Abercrombiego po ponad rocznej przerwie i Zemstę odłożyłem po 130 stronach. Prosta fabuła, te same zgrane motywy, obojętne mi postacie, mam wrażenie, że nic ciekawego już do końca się nie wydarzy - albo zemsta się dokona, albo nie i w sumie nie za bardzo mnie to obchodzi. Joe, czemu? Niedługo dam 2 szansę, chyba...
Co do dyskusji, to się nie zgadzam. W fantasy jedyne ograniczenie to wyobraźnia i umiejętności autora, także wierzę, że jeszcze wiele ciekawego i oryginalnego się pojawi. Zresztą, w typowej fantasy nie potrzebuję wymyślania koła na nowo czy nie wiadomo jakiej oryginalności, wystarczy mi "tylko" jakościowy świat o sporej skali, bohaterzy i fabuła. Dajcie mi coś jakości Martina czy nawet pierwszej trylogii Abercrombiego i bierzcie moje pieniądze.
No jednak nie bardzo. Pomimo zgranych motywów Abercrombiego czyta się świetnie, to kawał bardzo dobrej literatury rozrywkowej, a że nie jest idealna, bo autor jedzie na schematach, to nie znaczy, że nie jest lepsza od 3/4 barachła, które jak muchomory po deszczu wyskakują z każdego kąta.
No i Abercrombie potrafi jak nikt inny świetnie prowadzić swoich bohaterów, z których każdy ma coś swojego do zagrania.
No jednak nie bardzo. Pomimo zgranych motywów Abercrombiego czyta się świetnie, to kawał bardzo dobrej literatury rozrywkowej, a że nie jest idealna, bo autor jedzie na schematach, to nie znaczy, że nie jest lepsza od 97% barachła, które jak muchomory po deszczu wyskakują z każdego kąta.
No i Abercrombie potrafi jak nikt inny świetnie prowadzić swoich bohaterów, z których każdy ma coś swojego do zagrania.
Ambicję było widać już przed laty u Swanwicka w jego Córce Żelaznego Smoka. Wyszło ciekawie dość, ale nie porywajaco. Fantasy to pole, na które wjeżdżam swym traktorem z prostej drogi od SF, tylko w chwilach szczególnych. I w odróżnieniu od tej właśnie SF, fantasy w o wiele większym stopniu musi polegać na literackim talencie autora. W SF przychodzi Cixin Liu i robi coś oszałamiającego. W fantasy tak się nie da. Można opowiadać podobne historie setki razy, ale gdy znajdzie się prawdziwy Narrator, to już staje się wartością. Andrzeju, podzielam twe zdanie, że termin fantasy może objąć wiele dzieł nieortodoksyjnie utożsamianych z tym gatunkiem. Ale ilu łykaczy fantasy łyknie i te odmiany? To działa w prosty sposób : Znacie? To posłuchajcie. Jak dzieci. Uwielbiają powtarzanie ulubionych historyjek.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Przecież Córka to kopia 1:1 Cienia kata, w zasadzie plagiat. I jak on cienka i niemrawa, a nudna jak przygotowania do Olimpiady. Swanwick nie wykazał się tu ani ambicją, ani wyobraźnią, ani talentem.
W fantasy da się tak samo jak w sf. Tylko trzeba chcieć, umieć i mieć pomysł.
Musiałem się w końcu przekonać, czym jest spowodowany ten hajp i coś napocząć. Kupiłem na chybił trafił Szczyptę nienawiści i diabeł mi świadkiem, próbowałem, starałem się. (..)
Słabo się Pan postarałeś, bo szybko wymiękłeś i zacząłeś od dupy strony (jakem diabeł) - zamiast polecić od początku, czyli Trylogii Pierwszego Prawa, wziąłeś się za dalszą... No w sumie też można, jednakowoż najlepiej byłoby po kolei. Tym bardziej, że w dalszym ciągu nie wiesz czym "ten hajp" jest spowodowany.
Któreż to przykładowo pozycje w fantasy uważasz Pan za dobre i ile lat minęło od tych lektur?
Któreż to przykładowo pozycje w fantasy uważasz Pan za dobre i ile lat minęło od tych lektur?
Pratchett, Sapkowski i Martin (ten ostatni do pewnego momentu, w którym fabuła go przerosła). Każdy z nich miał pomysł, wyobraźnię i umiejętności warsztatowe. U dwóch pierwszych podoba mi się to, że nie traktują swojego świata z typowym dla Bajdursonów zadęciem, tworzą, przynajmniej dla mnie, bardziej alegorie niż te sztampowe pseudohistoryczne epopeje. Lektura jednego i drugiego zostawiła we mnie ślad, dodała coś do postrzegania przeze mnie rzeczywistości. W sumie to główny powód, dla którego sięgam po literaturę, bo przecież nie chodzi o to, by tylko onanizować się czytaniem w stylu o kurwa ile ja tego zaliczyłem. Jak mam czytać coś co naśladuje epos rycerski, czy powieść łotrzykowską, to wolę poczytać dobrą powieść historyczną, bo wiem, że żadne fantasy nie dorówna Królom przeklętym Druona, czy Klaudiuszowi Gravesa, może je co najwyżej naśladować.
U Martina z kolei podoba mi się umiejętność kreowania krwistych postaci, wywoływania emocji, np. trudno być obojętnym wobec cynicznego skurwysyństwa Cersei, czy nie polubić Tyriona. No i budowanie scen, mistrzostwo świata. Scena wesela u Freyów to best ever w całej fantasy, ale można sypać z rękawa innymi zapadającymi w pamięć.
Z dawniejszych świat Ziemiomorza Uli Le Guin.
Tolkien ma oczywiście zasługi jako ojciec założyciel, ale dawno spadł z podium, jest zbyt konwencjonalny, sztampowy, w wielu miejscach sztuczny.
A cały peleton Bajdursonów, dla mnie to już bicie piany, ale cóż... każdy ma to, co lubi.
Może i ten Abercrombie wystaje ponad przeciętność, nie mam powodu, by zaprzeczać. Obawiam się jednak, że to tylko lepsze rzemiosło, choć i w tym nie pretenduję do bycia nieomylnym.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
KS usuń proszę spoilery, może nie wszyscy czytali sagę Martina lub ogladali serial.
Co do Druona, to z Królów Przeklętych na razie odpadłem na 2gim tomie z 7. Takie to tam wszystko po łebkach, brakuje głębi, akcja leci na łeb na szyję jakby to był scenariusz filmowy. Ale zamierzam kiedyś wrócić. To nawet obok jakości takiego Martina nie stało (który się na nich wzorował, ale zrobił coś lepszego).
Tolkien zbyt konwencjonany Ale to on stworzył tę konwencję, z która nieobeznana większość utożsamia dzisiaj fantasy.
Abercrombie ma świetny warsztat, ale za bardzo uparł się na ten grimdark i moim zdaniem ta konwencja go ogranicza. Ma potencjał na tworzenie nietuzinkowych postaci (Glokta, Jezal, Bayez, West, Ardee), piszę świetne dialogi, sceny interakcji wypadaja bardzo naturalnie. Robi to chyba lepiej od wszystkich autorów tutaj wymienionych. Ale ma problem z opowiedzeniem interesujacej historii czy wprowadzeniem w niej głębi, a świat stworzył prosty jak budowa cepa.
Jak przedmówcy, polecam trylogię Pierwsze prawo. Szczypta to jedna z dwóch najsłabszych książek autora.
Jedna z dwóch? Czyli co by było drugie? Tak z ciekawości pytam...
A "Szczypta..." to dopiero początek trylogii, która się rozkręca.
Zemsta najlepiej smakuje na zimno.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum