FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Co teraz czytam? V2.0
Autor Wiadomość
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2021-04-14, 10:30   

:b
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2021-04-15, 16:08   

Zacząłem ze dwa dni temu czytać najnowszą powieść Marlona Jamesa pt. "Czarny Lampart, Czerwony Wilk". Jamajski pisarz i afrykańskie fantasy. Wziąłem głęboki oddech i nastawiłem się na długi rozbieg, bo ostrzegano, że próg wejścia może być wysoki. Ale bez przesady. :) Językowo jest gęsto, ale nie tak gęsto jak w "Krótkiej historii..." (którą wreszcie muszę odsłuchać, bo mam na liście w Storytel "od zawsze"). Na początku trzeba być uważnym, ale znowu: bez przesady. Chyba za bardzo się przejąłem ostrzeżeniami. Ale nie chciałem skusić, otwierając się na fantasy osadzone w jakiejś nowej, odległej od eksploatowanego do bólu feudalnego settingu, rzeczywistości. Po około stu stronach - jest bardzo dobrze. Podejrzewam, że uwinę się przez dziesięć dni. Choć to pierwsza część trylogii, a pozostałe chyba wciąż daleko na horyzoncie.

Ale warto też wspomnieć o początku:
"Dziecko nie żyje. Nie ma potrzeby wiedzieć nic więcej.
Mówią, że na południu jest królowa, która zabija posłańca przynoszącego złe wieści. Czy podpisuję więc wyrok na siebie, gdy głoszę nowinę o śmierci chłopca? Prawda pożera kłamstwo, jak krokodyl pożera księżyc, a moje świadectwo będzie dziś takie samo jak jutro. Nie, nie ja go zabiłem. Choć życzyłbym mu śmierci
."

Ponadto zachwyty mejnstrimowej krytyki są jednak nieco na wyrost. Czytałem ze dwie czy trzy pochlebne recenzje świadczące o tym, że krytycy jednak o fantasy wiedzą guano.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2021-04-15, 17:26   

Nie byłem w stanie strawić Krótkiej historii...
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2021-04-16, 06:24   

A ja wręcz przeciwnie, do Jamesa mam cholerną słabość, a tłumaczenie to jest wirtuozeria na siedemnaście fajerek, 3,6 rentgena i 20 milionów franków w złocie. Księga nocnych kobiet chyba nawet lepsza, zwięźlejsza i bardziej skoncentrowana.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2021-04-16, 06:32   

"Krótka historia..." ma wyższy próg wejścia niż "Czarny Lampart...", aczkolwiek przy tej drugiej trzeba się otworzyć na... afrykańskość. :) Szczerze pisząc, to już teraz - choć nie skończyłem czytać - wątpię, abym był tą mitologią zachwycony. Ale zawsze to coś nowego i wykonanie na poziomie mistrzowskim.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2021-04-16, 06:40   

Ja się za pędraka zaczytywałem afrykańskimi legendami (aż się chce odświezyć Opowieści ludu Hausa, kto czytał wpisujcie miasta :badgrin: ), więc doczekać się nie mogę - choć nastawiam się na ogólnoafrykańskie wątki i motywy przefiltrowane mocno przez jamajską optykę. Fajnie sobie tak czasem poszerzyć perspektywę.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2021-04-16, 16:35   

Zgadzam się z oceną Orka: Księga nocnych kobiet jest lepsza. :)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2021-04-22, 08:56   

Zatopieni. Historia japońskiej floty podwodnej 1941-1945 - Mochitsura Hashimoto

Pozycja napisana przez oficera Floty Cesarskiej, początkowo torpedystę, potem dowódcę okrętu, wsławionego zatopieniem USS Indianapolis.

Rzecz obejmuje z jednej strony pamiętnikarskie wspomnienia autora i podobne, zasłyszane, innych marynarzy, z drugiej próbuje całościowo przedstawić przebieg wojny z punktu widzenia strony japońskiej oraz dokonuje analizy założeń i strategii obranych przez dowództwo, ze szczególnym skupieniem się na istotnych błędach. Niestety autor przy korzystaniu ze źródeł innych niż własne wspomnienia, nie uznał za stosowne podać jakiejkolwiek bibliografii. W konsekwencji jego informacje zasadniczo są prawdziwe, ale w szczegółach, od czasu do czasu, myli się lub bywa nieścisły. Część z tych błędów jest prostowana w przypisach, ale nie wszystkie. Trudno w tej sytuacji uznawać pozycje za ścisłe źródło historyczne. Niemniej w zakresie bardziej ogólnym, zwłaszcza przy ocenie działań dowództwa, analizy autora wydają się wyjątkowo trafne. Plusem pozycji jest też, częściowe chociaż, wypełnienie luki jaką mamy na polskim rynku literatury dotyczącej wojny na Pacyfiku a obejmującej swym zakresem spojrzenie na wydarzenia ze strony japońskiej.

Do wydania polskiego zastrzeżenia mam przede wszystkim z powodu, robiącej dość przykre wrażenie, niechlujności. Przekład jest bardzo słaby literacko, nierzadko zdarzają się zdania, które wymagają wyjątkowego skupienia, bo nie bardzo wiadomo o co w nich chodzi. Dodatkowo mamy błędy w terminologii wojskowej i morskiej. Jednocześnie tłumacz uznał za stosowne w przypisach wyjaśniać czytelnikowi co to jest kiosk okrętu podwodnego, co jest dość śmieszne biorąc pod uwagę jak niszowa jest to pozycja i do jakiego czytelnika skierowana. Trafiają się też błędy w zamieszczonych na końcu tabelach, a także źle podpisane zdjęcia.

Sumując, jeśli będziemy czytali Zatopionych w celu uzyskania ogólniejszego spojrzenia na rolę jaką odegrała japońska flota podwodna w zmaganiach na Pacyfiku i jakie trapiły ją bolączki, to rzecz jest warta polecenia.
7,5/10
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2021-04-22, 09:39   

Fidel-F2 napisał/a:
Przekład jest bardzo słaby literacko, nierzadko zdarzają się zdania, które wymagają wyjątkowego skupienia, bo nie bardzo wiadomo o co w nich chodzi. Dodatkowo mamy błędy w terminologii wojskowej i morskiej.


Typowa przypadłość wydawanej u nas historii, zwłaszcza wojskowej.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
Mamerkus 


Posty: 364
Skąd: z prochu
Wysłany: 2021-04-23, 18:53   

Ruszam z planem przeczytania Dziejów Polski Kraszewskiego, na początek oczywiście Stara baśń i po stu paru stronach jestem rozczarowany. Liczyłem na wierniejsze oddanie realiów IX wieku na ziemiach Polan, stylizacja języka daje radę, ale już fabuła, bohaterowie ssą pałkę XIX -wiecznemu czytelnikowi (ludy germańskie to wtedy już byli Niemcy, wtf), brak w sumie mitologii słowiańskiej też nie pomaga. I ten sztywny podział na wolnych, gościnnych, pokojowych kmieciów Polan i złego do szpiku kości, zamordystycznego kniezia Popiela i jego niemieckich zauszników. Przeca to jakaś dzecinada jest, a nie kultowe dzieło literatury polskiej.
To jest zresztą właśnie największy problem wszelkich powieści historycznych, pisanie o dawnej epoce z punktu widzenia współczesnych realiów, moralności, demokracji, prawdy etapu, coś typu Murzyni w królu Arturze.
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2021-04-23, 19:56   

Mamerkus napisał/a:
Murzyni w królu Arturze.


to się nazywa postmodernizm
 
 
bio 
Człek pod dębem

Posty: 1816
Skąd: Znad stawu w parku
Wysłany: 2021-04-23, 22:09   

Czytam swe stare wyrzuty sumienia : Barringtona Bayleya The Pillars of Eternity i Michaela Geara The Warriors of Spider. Bayley to jeden z tych, którzy wnosili nowe koncepcje do SF. Prywatnie szwagier Michaela Moorcocka. U nas jedna normalna powieść w Czytelniku, i jedna dla kasy w świecie Warhammer. No i jakieś klubówki. Mistrzem stylistycznym to nie był, ale to porządne pisanie SF. Gear to rzemiecha, ale ma swych zajadłych zagorzalców. Z żoną piszą od lat jakiś półbajkowy cykl o pierwszych ludziach w Ameryce. Dużo też ma mniejszych zestawów na tematy autochtonów. Jego SF to czysta przygodówka, która wydaje się strawna a nawet pociągająca w mym dążeniu do powrotu do stadium nastolatka w lekturze. Przeczytałem Waltera Mosleya Little Scarlet. Tego gościa wydano kiedyś u nas tylko dwie pierwsz powieści z cyklu o Easy Rawlinsie. Podobało mi się. I nadal się podoba. Lata 60, zamieszki rasowe w LA. Do Easy'ego zgłaszają się funkcjonariusze wysoko postawieni w sprawie. Sprawa jest taka, że zamieszki już się wyciszyły, ale została zamordowana w tych dzielnicach czarna dziewczyna i poszlaki świadczą, że zrobił to biały. Easy nie jest detektywem. Jest Gościem. Tym, co wie i czasem duzo może. Ale jest czarnuchem. No i dalej snuje się rzecz. Płynie jak gęsta czekolada z filiżanki. Czasem stygnie, a potem ją znowu podgrzewają. Smutne i smaczne. Kupiłem za jednym zamachem kilka jego książek, więc podążam dalej. Pewnie wkrótce konwencja się wyczerpie, ale czy Chandler się wyczerpał?
_________________
Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
 
 
Mamerkus 


Posty: 364
Skąd: z prochu
Wysłany: 2021-04-23, 22:21   

Trojan napisał/a:
Mamerkus napisał/a:
Murzyni w królu Arturze.


to się nazywa postmodernizm

Raczej prawda etapu.
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2021-04-23, 23:01   

prawda ekranu
 
 
Mamerkus 


Posty: 364
Skąd: z prochu
Wysłany: 2021-04-23, 23:32   

Co pierwsze mleko, czy ser?
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2021-04-26, 06:08   

Trojan napisał/a:
Mamerkus napisał/a:
Murzyni w królu Arturze.


to się nazywa postmodernizm


To się nazywa gównoprawda. Czarnoskórzy w cyklu Arturiańskim są w zasadzie od zawsze - przynajmniej od czasu kiedy te wszystkie walijskie i bretońskie legendy zaczęto dla rozrywki spisywać i rozwijać - i przy Okrągłym Stole, i w okolicach bliższych i dalszych. Wśród rycerzy jest kilku ciemnoskórych Maurów i Saracenów (jak się okazuje, nie trzeba było być nawet chrześcijaninem, żeby zasiąść), czasem opisywanych jako brązowoskórzy, czasem jako po prostu czarni (np. Palamedes u T.H. White'a, a więc w XX wieku, za to przed wojną). Jeden z rycerzy (Morien, syn Aglovala i mauretańskiej księżniczki) jest wprost i zawsze przedstawiany jako mający czarną skórę; jeden (Feirefiz) ma skórę w biało-czarne plamy - podejrzewa się, że autor tak sobie wyobrażał dziecko białego mężczyzny i czarnej kobiety. A autor to nie jakiś XXI-wieczny random, tylko Wolfram von Eschenbach. Więc ten, tego.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2021-04-26, 07:50   

Stary Ork napisał/a:
Trojan napisał/a:
Mamerkus napisał/a:
Murzyni w królu Arturze.


to się nazywa postmodernizm


To się nazywa gównoprawda. Czarnoskórzy w cyklu Arturiańskim są w zasadzie od zawsze - przynajmniej od czasu kiedy te wszystkie walijskie i bretońskie legendy zaczęto dla rozrywki spisywać i rozwijać - i przy Okrągłym Stole, i w okolicach bliższych i dalszych. Wśród rycerzy jest kilku ciemnoskórych Maurów i Saracenów (jak się okazuje, nie trzeba było być nawet chrześcijaninem, żeby zasiąść), czasem opisywanych jako brązowoskórzy, czasem jako po prostu czarni (np. Palamedes u T.H. White'a, a więc w XX wieku, za to przed wojną). Jeden z rycerzy (Morien, syn Aglovala i mauretańskiej księżniczki) jest wprost i zawsze przedstawiany jako mający czarną skórę; jeden (Feirefiz) ma skórę w biało-czarne plamy - podejrzewa się, że autor tak sobie wyobrażał dziecko białego mężczyzny i czarnej kobiety. A autor to nie jakiś XXI-wieczny random, tylko Wolfram von Eschenbach. Więc ten, tego.


Nawet Sapkowski o tym pisał w Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini. A akurat on ma bzika na punkcie legend arturiańskich.
_________________
Instagram
Twitter
 
 
Mamerkus 


Posty: 364
Skąd: z prochu
Wysłany: 2021-04-26, 09:28   

No to chujowy przykład dałem, przeca to tylko przykład.

Ale muszę trochę zrehabilitować Kraszewskiego w moich oczach - po prawie 300 stronach czyta się świetnie, klimacik jest, a sama polaryzacja na wyraźnie dwie grupy bohaterów, służąca szybkiemu zawiązaniu właściwej akcji trochę złagodzona, kiedy POV koncentruje się na dłuższy czas raz na Popielu (zwanym tutaj ciągle Chwostkiem lub Pepełkiem), raz na Dziwie (zaskakująco dobre postaci kobiece), raz na poszczególnych kmieciach. Ocena zwyżkuje.
Nie widziałem filmu Hoffmanna, ale casting Dziwy w filmie, po tym jak postać ta jest charyzmatyczna w powieści, jawi się wręcz jak sabotaż.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2021-04-26, 10:16   

Imperium w płomieniach - John Scalzi

Pierwszy tom był jędrny, zgrabny, z przytupem i humorem. Kontynuacja niestety sporo straciła z tej wyrazistości. Intryga nabiera cech sztampowości, jej rozwinięcia idą w stronę naiwnej kalki z tanich scen z gangsterskich filmów klasy B. Wszystko mamy wyłożone na ławę po trzykroć, absolutnie niczego nie skrywa nawet cień niepewności. Wielcy i szczwani, wg autora, gracze, są tak naiwni i nieporadni, że aż się przykro robi podczas lektury. Na dodatek, nie raz i nie dwa, Scalzi sięga po królika do kapelusza, bo mu się fabuła rozłazi i bez protez nie daje rady zapiąć jej sensownie. A i tak, dziury logiczne są takie, że kosmiczny krążownik przeszedłby przez nie jak kajak przez Kanał Sueski. Momentami osiągamy niemal poziom dowcipów o Stirlitzu. Na dodatek, im bliżej końca, tym narracja staje się coraz bardziej pretensjonalna, osiągając pod koniec klasyczną tonację pensjonarskiej grafomanii czy innego licealnego wypracowania. Rzecz jest spisana po łebkach, bez zanurzania się w jakiekolwiek zawiłości czy szersze konteksty. Bliżej temu do konspektu niż rzetelnej powieści.

Jedyny jasny punkt tej powieści to Kiva Lagos.

Po niewymuszenie harmonijnym pierwszym tomie, dostaliśmy bezbarwnego, niedopracowanego gniota. Duża przykrość, poczułem się zlekceważony. Niemniej, sięgnę jeszcze po tom trzeci z nadzieją, że autor poszedł po rozum do głowy i wróci do początkowego poziomu.
4/10
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2021-04-26, 16:29   

Kiva Lagos jest super. :)

Czytam Nienawiść sp. z o.o. Jak dzisiejsze media każą nam gardzić sobą nawzajem Taibbiego. Niby nic odkrywczego nie mówi (bo pszesz wiadomo, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, że o kasę), ale wszystkie tezy (są jeszcze dwie, obie trafne imho), które razem wzięte pięknie tłumaczą, dlaczego odrzuciło mię od serwisów informacyjnych (wszystkich hurtem) już dawno temu (z czego nb. jestem dumna w ogólności; a w szczególności bycie nie na bieżąco nawet mnie tak wiele nie kosztuje, bo tylko chwilę guglania, jak nie łapię najnowszego mema :P ).
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2021-04-27, 16:25   

Tak, też tak miałem z tą książką.

Skończyłem "Projekt Hail Mary" Weira. Fajna książka, bliżej jej do "Marsjanina" niż wcześniejszej "Artemis", która był czymś z zupełnie innej beczki. :) Autor poszedł w science, dorzucił trochę fiction i jest git. Misja ratowania Ziemi nie jest prosta, ani oczywista. A do tego autor skomplikował wszystko startem fabuły z bohaterem, który utracił pamięć. Rozczarowało mnie zakończenie, choć ma ono sens. Wolałbym jednak bardziej... przewidywalne. I nie napiszę więcej, aby nie spoilerować. :) Powieść nadaje się zarówno do czytania, z pewnością nie jest pisana "po łebkach", jak i jako podstawa do scenariusza holiłódzkiego blockbustera.

Na drugą nóżkę: "Wspaniałe stulecie" Thomasa B. Costaina. Druga (z czterech) część historii dynastii Plantagenetów. Autor świetnie opowiada, zamieniając wykład historyczny w świetną opowieść. Do tego kompetentny, jak mniemam, tłumacz - ponieważ poprawia naprawdę drobne błędy faktograficzne. Bałem się, że po wydaniu pierwszej części reszty się nie doczekam, ale jest dobrze, wręcz bardzo dobrze. Choć książka skupia się tylko na rządach jednego władcy - Henryka III, syna Jana Bez Ziemi. Ale trwały one pięćdziesiąt lat, to co się dziwić. :) Costain zostawił trochę w cieniu równie doskonałych "Plantagenetów" Dana Jonesa. Popularyzacja historii na wysokim levelu.

I trzecia, z którą się grzebię, ale jest również bardzo fajna. Rodney Castleden "Król Artur. Prawda ukryta w legendzie". W zasadzie od razu napiszę, że mam wywalone na to, czy król Artur istniał, czy nie. Są źródła historyczne, któe na to wskazują, choć jest i spór o to. Autor nie skupia się na legendzie tylko na historii, trzyma się mocno ziemi a konkretnie źródeł pisanych i archeologii. I książka ta jest ogromnie ciekawa jako opowieść o wczesnym średniowieczu w Anglii, po odejściu Rzymu, a jeszcze przed najazdami Sasów, lub czasach tychże najazdów. I jak zwykle, kiedy czytam takie książki, zazdrość mnie ogarnia. Jakże bym chciał, aby nasza historia dysponowała takimi źródłami historycznymi. Nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć polskiej historii w X wieku, a Brytole mają ten sam problem, ale z okresu mniej więcej V wieku. Ale nawet jeśli chodzi o wiek V, czy VI i tak wiedzą więcej niż my o naszym X.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2021-04-30, 10:05   

Rodric Braithwaite Moskwa 1941. Największa bitwa II wojny światowej - nie jest źle. Przede wszystkim zaskoczyło mnie - na plus - tłumaczenie. Znak potwornie skrzywdził przekładami Beevora, a tu jest poprawnie i bez zgrzytów. Co do samej treści - dotarłem do połowy i to nie jest książka, w której drobiazgowo śledzi się poczynania każdego plutonu na froncie; strona operacyjna jest pokazana bez zagłębiania się w detale, często same działania autor ściąga do bolszewiki straciły w kotle 600k luda, i chuj, i cześć - za to mamy mnóstwo szczegółów z codziennego życia mieszkańców Moskwy i wojennych losów tych spośród nich, którzy poszli na front. Nie czyta się źle, ale książka nabiera trochę reportażowej maniery, więc jeśli kto szukał wnikliwej analizy sytuacji na linii ognia - raczej się zawiedzie.

Równolegle - bo czytanie jednej książki naraz jest dla słabych - nowy Marlon James, czyli Czarny lampart, czerwony wilk. Złamałem się jak pyta na wietrze i kupiłem. Ledwie liźnięte, ale proza jest surowa, dosadna i brudna, wręcz wisceralna (uwielbiam słówko). Na plus kolorowe pozdrowienia i wyrazy życzliwości (Niech tysiąc chujów matkę ci wyrucha, przecudne, dodaję do repertuaru :P ). Mam frajdę z lektury.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2021-05-02, 14:48   

Cieplarnia - Brian W. Aldiss

Powieść, a w zasadzie dziennik z podróży, a w zasadzie, zbiór sztucznie połączonych opowiadań, z rzadkiej kategorii non-sf, fikcji nienaukowej. Choć po chwili refleksji, czy rzeczywiście tak rzadkiej?

Rzecz dzieje się jakieś eony w przód, gdy warunki astrofizyczne zmieniły Ziemię w tytułową cieplarnię (nie mylić, co wielu czyni, z efektem cieplarnianym). Rozbuchał się świat roślinny, branżę zwierzęcą spychając do defensywy. Niestety wyszedł z tego niedopieczony klops. Bo z jednej strony mamy pewne zalety, ale też całą masę wad.

Do zalet zaliczyłbym:
- przede wszystkim wizję, malowniczość, rozbuchaną wyobraźnię, rodzaj psychodelii, która raczej nie zrywa się ze smyczy
- poza tym czasami swoisty, groteskowy humor
- oraz zasługujący na szacunek ruch pod prąd, w czasach gdy ludzkość spodziewała się (przynajmniej w twórczości sf), że dzięki nieustannemu rozwojowi techniki i nauki stworzymy sobie na Ziemi raj

Niestety sporo tu też wad:
- przede wszystkim całkowite porzucenie logiki i praw fizycznych.
Mamy nieruchomy Księżyc :DDD
Mamy niesamowicie opresyjne środowisko zewnętrzne. Z każdej strony coś atakuje i morduje. I w tym musi się odnaleźć ludzkie plemię, składające się z kilkunastu osób, którego członkowie, mocno ograniczeni intelektualnie, są nonszalanccy, beztroscy, poddający się bardzo łatwo emocjom i instynktom, żyjący w nieustannych wewnętrznych starciach i sprzeczkach, co w efekcie prowadzi do tego, że niemal każdego dnia ktoś ginie. Do straty dziecka, towarzysza, podchodzą niemal całkowicie bezrefleksyjnie. Na dodatek w pewnym momencie przywódczyni poczuła się staro więc wszyscy dorośli bez chwili zastanowienia porzucają dzieci ich własnemu losowi, choć te dzieci są mocno nieprzygotowane do samodzielnej egzystencji. Jak w takich warunkach ludzkość przetrwała dłużej niż dwa miesiące, nie mam pojęcia.
Owo opresyjne środowisko w zasadzie niczym nie różni się od dzisiejszej przyrody (każdy zjada każdego jeśli tylko da radę), z tym że dziś wszystko dzieje się dużo wolniej. No bo jednak prawa fizyki. Świat Cieplarni jest widowiskowy, jednak niemożliwy. Taka gwałtowność i szybkość relacji wypaliłby je błyskawicznie. Świat zaproponowany przez Aldissa jest bardzo niestabilny, skoncentrowanie procesów spalania to wybuch. Środowisko wybuchu raczej nie trwa specjalnie długo. Ekosystemy istnieją dzięki równowadze. Ten zaproponowany przez Aldissa błyskawicznie załamałby się, zmieniając w bulgoczące trzęsawisko, z którego wyrosłoby coś z większym sensem.
- fabuła jest liniowa i pretekstowa, wygląda jak świat oglądany przez okno wagonu kolei szybkich prędkości. Albo rozgrywka w Super Mario Bros., biegniemy, skaczemy, biegniemy, skaczemy, koniec. Pojawia się mnóstwo rzeczy które w zasadzie nie są ze sobą powiązane i błyskawicznie znikają. Pomysły ledwie zasygnalizowane, aż proszą się o rozwinięcie, lecz nadaremnie. Już są kolejne, niezbyt przemyślane, wrzucone na szybko do rzeczywistości, bez zwracania uwagi na to, że kolidują z całą masą innych. W tym pędzie, gubią się bohaterowie, wątki urywają się w pustce.
- bohaterowie bardziej przypominają tekturowe figurki przesuwane po planszy do gry. Z czasem postacie pierwszoplanowe delikatnie nabierają wymiarów, ale wydaje się, że bardziej odpowiedzialny jest za to przypadek niż autor. I umówmy się, nie jest to efekt jakoś szczególnie głęboki. Mam świadomość, że te kilkadziesiąt lat temu standardy były trochę inne niż dziś, ale jest jak jest.
- monotonna narracja, będąca konsekwencją nieudanych rozwiązań fabularnych, ramowych postaci i lekceważenia zależności przyczynowo-skutkowych, jest raczej nużąca, nie wzbudza emocji, czytelnik niespecjalnie dba o to co się przytrafi bohaterom. Nieustanne wykrzykniki zmieniają się w szum.
- niekonsekwencje językowe. Rozumiem brzunio-brzuchy, górosłuchy, futroszorstki, itp, ale np. szczudłaki? Jakim cudem bohaterka która nigdy nawet nie słyszała o szczudłach, może nazwać patykowate stworzenie szczudłakiem? Albo skąd znać słowa w rodzaju "elokwentny"? No i oczywiście, przy ogromnej różnorodności quasi-ludzkich i nieludzkich plemion i gatunków, wszyscy w zasadzie mówią jednym językiem.

Doceniam ogrom pracy jaki musiał być wykonany choćby przy tych wszystkich neologizmach, ale przekład Marszała nie brzmi zbyt ładnie po polsku.

Podsumowując, Cieplarnia to interesujący pomysł, wykonany jednak wyjątkowo fatalnie. Im mniej skupimy się na logice, fizyce, itp, tym powieść będzie się podobać bardziej. Najlepiej rzecz potraktować jako wiersz biały. Poezję. Ktoś kto lubi i rozumie poezję, a nie przejmuje takimi pierdołami jak grawitacja czy prawo zachowania energii, będzie zadowolony.

Nie bardzo ogarniam poezję.
4/10
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2021-05-10, 22:18   

Czytam Dlaczego zebry nie mają wrzodów? Psychofizjologię stresu Roberta Sapolsky'ego. III wydanie uzupełnione. Popularnonaukowa. Znakomicie napisana - biologia/biochemia w wersji dla laików. Czyta się rewelacyjnie. Autor ma ewidentnie dar/talent popularyzatorski i podchodzi to tematu z wyczuwalnym entuzjazmem. Używa prostego języka, trudne słowa (np. glikokortykoidy) pojawiają się w tekście tylko wtedy, gdy są naprawdę niezbędne i nijak bez nich się nie da. Sapolsky robi dla popularyzacji biologii/medycyny to samo, co Dragan dla mechaniki kwantowej. :)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2021-05-11, 06:13   

Patrick Radden Keefe Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Zbrodnia i pamięć w Irlandii Północnej - zapowiada się na mocną rzecz, a Czarne daje gwarancję jakości //mysli . Muszę ograniczyć chadzanie do bibliotek, nie mam kiedy czytać książek które kupiłem --_-
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2021-05-12, 07:49   

Stara baśń - Józef Ignacy Kraszewski

Nie ma co się rozpisywać, wszak powszechnie wiadomo co to takiego. Subiektywnie rzecz biorąc bardzo mi się. Lubię należycie zastosowane archaizmy, do tego potoczysty język Kraszewskiego, historia IX-wieczna. Z jednej strony legendy, z drugiej próba wtłoczenia ich w realistyczną narrację, w efekcie jednak otrzymujemy pewną dozę daklamatorskiej maniery. No i chciał nie chciał, XIX-wieczną ekspozycję. Merytorycznie nie szukałem dziury w całym. Czasem uśmiech wzbudzają drobiazgi, jak np. plemię Ukraińców z IX wieku. Chociaż, kto wie, może autorowi chodziło po prostu o jakieś plemię z pogranicza. Trochę razi przesadne sympatyzowanie z chrześcijaństwem.

8/10
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2021-05-17, 18:30   

Romulus napisał/a:
Skończyłem "Projekt Hail Mary" Weira. Fajna książka, bliżej jej do "Marsjanina" niż wcześniejszej "Artemis", która był czymś z zupełnie innej beczki. :) Autor poszedł w science, dorzucił trochę fiction i jest git. Misja ratowania Ziemi nie jest prosta, ani oczywista. A do tego autor skomplikował wszystko startem fabuły z bohaterem, który utracił pamięć. Rozczarowało mnie zakończenie, choć ma ono sens. Wolałbym jednak bardziej... przewidywalne. I nie napiszę więcej, aby nie spoilerować. :) Powieść nadaje się zarówno do czytania, z pewnością nie jest pisana "po łebkach", jak i jako podstawa do scenariusza holiłódzkiego blockbustera.

Bardzo dobra książka. Zakończenie mnie nie rozczarowało, uważam, że jest jedynym możliwym, biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia w życiu bohatera i jego stosunek do... życia, że tak ogólnie się wyrażę. Bardzo warto przeczytać, szczególnie że - jak to u Weira - biologia jest ważna. I prawa ewolucji. I prawa Murphy'ego. :)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
m_m 
Uchodźca

Posty: 1867
Skąd: Zewsząd
Wysłany: 2021-05-17, 20:29   

Projekt Hail Mary to rzeczywiście całkiem dobre czytadło, połknąłem w dwa dni, ale czy nie razi Was swoją spejsoperowością porozumienie się przedstawicieli dwóch kosmicznych gatunków?
Tak skomunikować się mogli najwyżej Robinson i Piętaszek.
Moim zdaniem to straszny zgrzyt w tej, skądinąd ,,science fiction'' książce.
_________________
quot libros, quam breve tempus
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2021-05-17, 21:09   

Nie można IMHO mówić o relacji Robinsona i Piętaszka, albowiem nie ma w ich stosunkach poczucia wyższości żadnej ze stron. Jest ciekawość, chęć poznania, zależność, owszem, ale obustronna, bo każdy z nich odpowiada za inną działkę i jeden bez drugiego by nie przetrwał i obaj zdają sobie z tego sprawę. Każdy z nich coś daje i coś otrzymuje. Zamiast "zabij lub uciekaj" jest "poznaj i współpracuj".
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2021-05-17, 21:17   

był taki film
mój własny wróg

to coś w tym stylu ?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Wydawnictwo Solaris


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,55 sekundy. Zapytań do SQL: 13