Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
"American Crime", "Fargo", "Line of Duty", "This is Us", "Olive Kitteridge", "Shameless", "The Big C", "Sneaky Pete"...
Zakładam w ciemno, że takie dzieła jak: "Deadwood" i "The Shield" zostały zaliczone...
A co do Mitchella, to zalecam zainteresowanym czytanie jego książek w następującej kolejności:
- Widmopis
- Atlas chmur
- 1000 jesieni Jacoba de Zoeta
- Czasomierze
- Slade House
"Sen nr 9" i "Black Swan Green" (u nas pt. "Konstelacje") - można sobie darować, albo zostawić na później.
Ja tam jestem jakiś dziwny, bo dla mnie zarówno "Konstelacje", jak i "Sen nr 9", to świetne książki... choć ta druga dość specyficzna i nie każdemu może przypaść do gustu. Za to "Widmopis" jest mocno nierówny, zacząłem ponad 2 tygodnie temu i nie mogę do niego wrócić. Na usprawiedliwienie mam dużo obowiązków i pisanie magisterki... Również "Tysiąc jesieni..." nie przekonało mnie, ale zacząłem ją czytać w ciężkim okresie i przestałem po ok. 200 stronie. W wakacje planuję kolejne podejście.
Najlepsze jak na razie to "Czasomierze". Ta książka wymiata "Slade house" czeka na swoją kolej... Pewnie ją machnę w okolicach maja w drodze do Wrocka, bo grubością nie grzeszy.
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Szkoda, ze Czasomierze tę świetną powieść popsuły.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
marjarkasz napisał/a:
Czasomierze są słabsze.....duuużo słabsze.
Na łopatki mnie rozłożyło pojawienie się tego czegoś : Anachoreci Kaplicy Zmierzchu Katara Ślepca Klasztoru Tomasjanów z Przełęczy Sidelhorn.. I w ogóle wątek fantastyczny. Delikatnie mówiąc był to zabieg nie na miejscu, drażniący jak upierdliwy kret na posesji.
Czyli nie książka słaba, nie podałeś nawet pół argumentu, ot, jeden fragment ci się nie spodobał. Ech..., czyli zostajemy przy tym, że to bardzo dobra książka.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Gdzie te argumenty? Ani pół. Ta wypowiedź jest żenująca. Po prostu nie podoba mi się i koniec. Ani słowa skarbnicy o myśli jaką jest każda powieść Mitchella. To tak jakby stwierdzić, że Ford Mustang jest ujowy bo jest żółty a ja nie lubię żółtego. Jak tak rozmyślam nad Czasomierzami przy okazji kolejnych takich bzdurnych wypowiedzi to dochodzę do wniosku, że chyba do tej pory zbyt nisko oceniałem tę powieść.
Polecam odrzucić dotychczasowe podejście, nawet wbrew sobie założyć, że się nie ma racji i pomyśleć nad Czasomierzami od nowa, tym razem skupiając się na rzeczach istotnych.
Czy "Czasomierze" to jakiegoś rodzaju kontynuacja "Tysiąca jesieni..."? Jeżeli tak, to czy przed przeczytaniem tej pierwszej polecacie odświeżyć drugą (pamiętam tylko, że była zajebista, a akcja toczyła się w Japonii;)).
UWAGA MOŻLIWE, ALBO RACZEJ PEWNE, SPOJLERY (ostatni akapit)!
Debiutancka powieść autora jest pozycją przewrotną. Przez większą część lektury miałem poczucie lekkiego rozczarowania, by na koniec doznać olśnienia i uznać powieść za rewelacyjną. Formalnie mamy tu konstrukcję segmentową, typową dla Mitchella. Kolejne epizody łączą się ze sobą nie ściślej niż korale nanizane na rzemyk. Każdy z nich jest oddzielną fabułą, z własnym przesłaniem, problemami, itp, która łączy się z którymś z pozostałych mikrosceną, gdzie dochodzi do interakcji między bohaterami obu epizodów. Czasem jednoznaczną, czasem bardzo subtelną. Dodatkowo, o czym dowiadujemy się na samym końcu (chociaż domyślać się czegoś możemy już wcześniej), wszystkie te epizody łączy ów rzemyk, nadrzędna idea, dla której powstał Widmopis. Czemu początkowo wspomniałem o rozczarowaniu? Raz, że tłumaczenie nie jest najdoskonalsze, pani Maria Gębicka-Frąc zdecydowanie ustępuje tłumaczącej późniejsze dzieła autora, pani Justynie Gardzińskiej na polu maestrii językowej, a ja znając owe późniejsze dzieła oczekiwałem podobnego poziomu. A dwa, poszczególne epizody, z których składa się Widmopis, choć zupełnie niezłe same w sobie, jednak nie są żadną rewelacją intelektualną. Owszem są tam jakieś emocje, jakaś myśl, ale to wszystko jednak takie na pół gwizdka, niespecjalnie mnie wzruszało. Po Mitchellu spodziewałem się znacznie więcej.
Różne są koncepcje o czym Widmopis jest. Zwykle czytelnicy rozważają tematy poszczególnych epizodów, bo to najprostsze i łatwo rzuca się w oczy. Czasem ktoś powie, że to rozważania nad tym jak przypadek rządzi naszym życiem i jest to bliższe sedna, choć moim zdaniem to spłycenie przekazu jaki płynie z lektury tej powieści.
Widmopis można by (pierwotnie chciałem użyć sformułowania 'należałoby', acz po namyśle uznałem je za zbyt mocne) czytać dwukrotnie. Pierwszy raz skupiając się na poszczególnych fabułach, a drugi, po odnalezieniu klucza w 'Metrze', dla prześledzenia tropów budujących owe nadrzędne przesłanie powieści (o czym za chwilę). Jednak w miarę bystry i obdarzony jaką taką pamięcią czytelnik, będzie w stanie wstecznie odtworzyć sobie ową koncepcję.
'Metro' to klucz do zrozumienia Widmopisu. Głównego bohatera tego króciutkiego epizodu czytelnik zna już z epizodu pierwszego i raczej nie pała do niego sympatią, co poniektórzy życzą mu pewnie nawet śmierci i to raczej bolesnej. I tu autor wywija kozła. Treść 'Metra' jest prosta. Zamachowiec uruchamia bombę w wagonie metra i próbuje wysiąść na stacji by uratować własną skórę. Wie, że zapalnik jest tak ustawiony, że jeśli teraz nie wysiądzie, kolejnej stacji już nie dożyje. Na jego drodze staje jednak bezwolny tłum podróżujących, który swym ściskiem i upakowaniem, jak bagno, oblepia go i nie pozwala się wydostać. Mijają kolejne chwile narastającej paniki, podczas których bohater coraz bardziej histerycznie stara się wyrwać z matni w którą sam się zapędził. Czytelnik kibicuje mu z antyintencją i ma coraz większa nadzieję, że mu się nie uda. Z nadzieją podszytą gorzkim rozczarowaniem bo przecież z wcześniejszej lektury wie, że jednak nikczemnik się uratuje. W efekcie jednak, jego sukces jest zbawienny, ponieważ dzięki temu, że przeżył, bohater uruchamia ciąg zdarzeń dzięki któremu powstanie sztuczna inteligencja, która uratuje ludzkość od atomowej apokalipsy. Ludzkość wyjdzie z tego poraniona, ale przetrwa. Doraźna sprawiedliwość, przynosząca zamachowcowi natychmiastową śmierć od własnej bomby, skutkowałaby brakiem zdarzenia inicjującego i w efekcie anihilacją ludzkości. Mitchell ukazuje tu złożoność i relatywizm koncepcji sprawiedliwości, etyki czy moralności. Pokazuje, że świat jest znacznie bardziej skomplikowany niż by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać i że często, jednoznaczna ocena wydarzeń nie jest możliwa, ponieważ nigdy nie będziemy w stanie poznać z całą pewności wszystkich możliwych przyczyn i następstw. I nawet jeśli coś, w danej sytuacji, wydaje się jednoznaczne moralnie, to przy szerszym spojrzeniu może w ogóle nie poddawać się jakiejkolwiek ocenie. I, moim zdaniem, ów relatywizm moralny, a nawet brak jakiejkolwiek możliwości zastosowania owego kryterium, jest głównym przekazem wypływającym z Widmopisu. Oczywiście na tym nie koniec, możemy rozważania ciągnąć dalej - taka chyba była intencja autora - i dumać nad naiwnymi koncepcjami sensu istnienia, złudności panowania nad swoim przeznaczeniem, i innymi podobnymi które w tym momencie nie przychodzą mi do głowy. I na tym chyba polega wielka literatura, pozwala nam udać się w kierunku, o którym wcześniej nawet nie mieliśmy pojęcia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum