_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Tak lekko ponad 500 fotek mi wyszło. Musze to ogarnąć i rzucić na face. A to nie będzie jedyna galeria ZB, surprise, surprise
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Jeśli honorowe członkostwo wiąże się z prywatnym odrzutowcem, jachtem i willą na Karaibach, to śmiało, nie krępujcie się
Raczej wiąże się jedynie z przywilejem corocznej zgody zgromadzenia wspólników ZB na udział w wycieczce rowerowej na Karaiby
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
I w ten oto sposób będę musiał założyć sobie konto na Facebooku by zobaczyć fotki. Tixon - czemu mi to robisz? Konto będzie wpradzie fake, ale to i tak -100 do prestiżu...
Konwenty są fajne. Przeszedłem pół miasta z ciężkim plecakiem, pod palącym słońcem. Jadłem po dwie bułeczki dziennie (i wszystko co udało się zabrać innym). Spałem po 4 godziny w nocy. Prysznice były koedukacyjne (ale dopiero od 3 AM). Zrobiłem ponad 500 zdjęć (większość wyszła słabo) i udało mi się nie kupić żadnej książki (zapomniałem, że jedną powinienem ) .
Było wspaniale.
Po przybyciu do Poznania, na teren konwentu postanowiłem pójść pieszo. Dzień był ładny, słoneczny, plecak nie ciążył, a według gpsa nie było to daleko oraz mogłem popodziwiać widoki. Oraz nie chciało mi się sprawdzić, jakim autobusem/tramwajem można tam dojechać.
No ale udało mi się zrobić ładne zdjęcie.
Teren politechniki znalazłem bez problemu, trochę ciężej było z akredytacją. Najpierw błądziłem się sam, potem w grupie, w końcu trafiliśmy tam gdzie trzeba.
Sama akredytacja zajęła 30 sekund, a przyjmujący konwentowiczów ścigali się, kto zarejestruje więcej.
Po chwili pojawił się Mag, rozpoznając mnie od razu. Wyglądał, jakgdyby cieszył się na mój widok, ale może to był tylko taki grymas
Trochę pogadaliśmy, zjawił się Tymek z Izą, znowu chwilę pokonwersowaliśmy, a potem się rozdzieliliśmy. Oni poszli czytać książki, a ja w długą drogę do szkoły szukać swój kawałek podłogi.
Powróciwszy na teren konwentu, trafiłem na prelekcję o fantasy z ciekawym (i nieco na wyrost) podtytułem - 150 lat gatunku miecza i magii. Z niektórymi rzeczami tam przedstawionymi można było się kłócić, ale mi się nie chciało. Odnalazł się też Tr.
Potem była prelekcja o książkowych blogerach. Poszedłem, nie będąc pewnym czego oczekiwać - blogerów, czy blogereczek i szczerze mówiąc do samego końca nie zostałem przekonany. Było o tym, jak powinien blog wyglądać, co powinien zawierać (dobre logo), a czego nie (błędy ortograficzne), jak się promować. Ogólnie, dużo entuzjazmu i miłości do książek, a jednak nie byłem tym usatysfakcjonowany. Dla mnie to bardziej pisanie o czytaniu książek, niż o faktycznych książkach, co wymaga pewnego wysiłku i wiedzy, a sam stoję bardziej po stronie krytyki literackiej (której niby nikt nie czyta) niż zwykłych czytelnikach.
Następny jest panel prowadzony przez Toudiego. On to w ogóle wszędzie się przewija, pojawia się na co drugim spotkaniu, prowadzi co trzeci panel i pilnuje przepisów bezpieczeństwa. Panel jest o posthumanizmie, nic nowego na nim nie pada, jednak docinki między Jackiem Inglotem a Konradem Lewandowskim nie pozwalają się nudzić. IMO Inglot został splantowany.
Dzień drugi zaczął się od znalezienie Sabethy. Cyknęliśmy sobie z nią, Natalia i Tr fotki i udaliśmy się na Wegnera. Tu pokazał się mały problem auli. Nie wiem jak u innych, ale ja miałem czasami problem ze zrozumieniem tego co mówią, chociaż siedziałem w pierwszym rzędzie. niby mieli mikrofony, ale niewiele to pomagało.
Kolejna atrakcja to Toudi i panel tłumaczy. Główna myśl Lecha Jęczmyka to - nie czytajcie tylko zagranicznych książek, one nie ukazują pełnego bogactwa językowego. No wiadomo, ale książki fabryki też nie, a te zagraniczne mają przynajmniej sensowną fabułę
Potem trochę się szwendałem, jak znalazłem coś interesującego, to zrobiłem zdjęcie, jak nie znalazłem to robiłem i tak. Odwiedziłem znajomego, który prezentował grę swojego autorstwa (Ork by ją mógł dobrze opisać, ja nie mam tak bogatego słownictwa), wróciłem do Sapkowskiego, który z miną nieszczęśnika podpisywał książki swojego autorstwa (ale dzielnie wytrzymał do końca). My też dzielnie odstaliśmy swoje w kolejce (chociaż Sab mi miejsce trzymała), a następnie udaliśmy się na spotkanie autorskie z Abercrombie. Uczciwie muszę przyznać, że zamiast słuchać co mówi, otworzyłem sobie Ostateczny argument królów i wsiąkłem. Cholera, ta książka jest dobra.
A spotkanie niech Sab zrelacjonuje
Znowu Toudi i panel, zajrzałem na spotkanie autorskie Dardy (8 osób), a potem prelekcja Marcina Przybyłka, podczas której groził, że skoro jest ostatni, to zostajemy aż nas nie wyrzucą. I wiecie co? Ostatecznie przyszedł Toudi i nas wygonił
Dzień trzeci zaczął się od panelu o gospodarce, którego nie powadził Toudi! Ale pojawił się w trakcie sprawdzić, czy wszystko gra. Żeby nie było nudno, Inglot tym razem zaczął się słownie siłować z Przybyłkiem (i sromotnie przegrał - Marcin ma to nagrane, jakby co ).
Następnie był panel o stałej cenie książki. Wiele rzeczy było omówionych, ale nie ustalono konsensusu. Dlatego ja proponuję jeden - stały bojkot Empiku i nie ma zmiłuj.
Chyba, że wolicie się modlić o większe czytelnictwo.
Chciałem iść na spotkanie autorskie z Sapkowskim, ale się rozmyśliłem (Kvothe potem potwierdził, że dobrze zrobiłem). Zamiast tego udałem się na prelekcję o ludowych bajdach. Strzał w dziesiątkę, było ciekawie, sala pękała w szwach.
W międzyczasie odwiedziłem końcówkę prelekcji Jacka Inglota o kanonicznej fantastyce, w której gniewał się na uczestników, że nie znają zasad Lema. Niesłusznie, jeśli chcecie znać moje zdanie. Ponieważ, jeśli Lem miał rację, to zgodnie z trzecią zasadą nie pamięta, a jesli Lem nie miał racji, to po co w ogóle je pamiętać? (No i nie mogłem się odezwać, bo konsumowałem zdobyczną pizzę).
Jacek Komuda na Polcon nie przyjechał, więc sytuację ratował Toudi oferując temat zastępczy w postaci dyskusji o zinach. Osobiście pozostaję do nich nieprzekonany, no ale jeśli ktoś ma sentyment, to jego sprawa.
W końcu odbył się z długa wyczekiwany konkurs cosplejów, chociaż ze względów na braki w skillu nie udało mi się wynieść zbyt wielu dobrej jakości zdjęć. Do tego rozładowałem sobie aparat. Ale było wspaniale, musicie sami takie wydarzenie obejrzeć.
Kolejne pół godziny spędziłem siedząc i ładując baterię, którą zaraz potem znowu rozładowałem na copslejach i początku gali.
W ogóle gala rozdania nagród była magiczna. Czuć było, że jest to serce fandomu, nagroda, która ma dla nich wyjątkową wartość. I trochę przykro mi się zrobiło, że sami robią sobie nią krzywdę. Póki funkcjonowało by to jako nagroda klubowa, miernik popularności, nie było by problemów (albo były by, ale inne). Ale postanowili z nią wyjść do ludzi, postawić na zewnątrz i ogłosić kilka górnolotnych stwierdzeń bez pokrycia w rzeczywistości. A potem patrzą zdziwieni, jak ktoś obcy przychodzi i chce ją zabrać dla siebie, bądź obrzuca nagrodę błotem (a, że jest im bliska, biorą to bardzo do siebie).
No ale ad rem. Anna Kańtoch nie była zachwycona nagrodą (co wyraziła na scenie i na swoim blogu), ludzie ze strony Michała Cholewy natomiast byli bardzo szczęśliwi. Oczywiście nie obyło się od komentarzy i dyskusji.
Kilka luźnych spostrzeżeń z gali. Jadwiga Zajdel jest wręcz uwielbiana. Dostała owacje i to na stojąco.
Lewandowski i Darda nie cieszą się uznaniem. Oklaski dla nich były spóźnione, nieśmiałe i krótkie.
Była minuta ciszy aby uczcić pamięć Wnuka-Lipińskiego. Myślałem, że wspomną również Terrego Pratchetta, ale nie wspomnęli.
Mag wkupił się do rodziny Powergraphu.
Zajdlowe statuetki są ciężkie.
Ostatnią noc spędziliśmy najpierw na dyskusjach i analizach, a potem założony został Kwaśny Krąg, którego zostałem sekretarzem. Don't ask.
Ostatni dzień zaczął się prelekcją o sensie przyszłości. Toudi przyniósł nam stół, było dwóch Marcinów i dwóch Michałów, a Cetnarowskiemu ciągle zabierano mikrofon.
Po niej zostaliśmy na granicach fantastyki, na których dosyć nieporadnie starano się ustalić i zdefiniować ramy gatunku. Nie obyło się bez interwencji ZB - Mag musiał się włączyć w dyskusję by wyjaśnić pewne wątpliwości.
Na zakończenie skoczyliśmy jeszcze na Fantastykę poza gettem, gdzie Shadow i Mag sobie chwilę pogadali.
I to właściwie wszystko.
Tixon się odmeldowuje. Chcę większy teleobiektyw.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Jak już wspomniałam, Abercrombie jest niesamowicie sympatyczny, a w dodatku przystojny i obdarzony poczuciem humoru, co żadnemu facetowi nigdy nie szkodzi . Sam jest więc sobie najlepszą reklamą. A propos zaś spotkania, mówił głównie o tym, jak się pisze książki i dlaczego najlepiej być przy tym ubranym
Tix napisał/a:
My też dzielnie odstaliśmy swoje w kolejce (chociaż Sab mi miejsce trzymała)
Ja i moja zakrzepica żył powierzchniowych. Okazało się, że tylko ja mogę być na tyle durna, by stać dwie godziny na spuchniętych nogach, żeby zrobić wam zdjęcie z Sapkiem.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum