Każdy chodził do szkoły ( lub nadal tam chodzi ) A wiec miał styczność na języku polskim z Obowiązkowymi lekturami. Musiał czytać i umieć jedyniesłusznie zinterpretować lekturę. Jak u was to wyglądało ? Czy strasznie męczyliście się czytając książki które się wam nie podobały ? a mimo to czytaliście wszytko zgodnie z nakazem nauczyciela ?
Olewaliście lektury ignorując je zupełnie czy czytaliście tylko te które wzbudziły wasze zainteresowanie ?
Jaki jest wasz ogólny stosunek do lektur szkolnych ? Co z listy byście wykreślili a co tam umieścili
W gimnazjum miałam takiego nauczyciela, który strasznie pilnował, czy ktoś przeczytał i dawał bardzo... dziwne pytania na kartkówkach ze znajomości, np. Stary Człowiek I Morze - "Czy łódka miała żagiel?". Wiadomo, że tego nie będzie w opracowaniu, ale po przeczytaniu książki się to wie
Wobec czego w gimnazjum czytałam lektury - teraz olewam i jakoś nie mam ochoty, bo mam dużo ciekawsze pozycje do czytania i ostatnio jest to Martin xD szkoda mi czasu na Mity itp. (ignorancja straszna, ja wiem). Ale jestem pewna, że nawet jeśli to przeczytam, to nic mi z tego nie przyjdzie, bo moja nauczycielka nie potrafi tego opracować. Nieopłacalne i tyle.
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
Ja przez całe liceum czekałem na pozytywizm i "Lalkę" Prusa - moją ukochaną lekturę. Gorzej jak przyszła pora na "Nad Niemnem" - koszmarek, którego nie dałem rady zmęczyć. Mogę się też "pochwalić", że nie zbrukałem sie żadnym tomem "Trylogii" Sienkiewicza, "Chłopami" oraz "Ferdydurkę" .
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Nie lubię lektur, bo nienawidzę czytać czegoś pod przymusem.
W podstawówce nie czytałam w ogóle, nie licząc "W pustyni i w puszczy" oraz "Małego księcia", ale te łyknęłam z własnej nieprzymuszonej woli.
W gimnazjum było lepiej, ale bardzo wybiórczo.
Liceum. Staram się przynajmniej zajrzeć do każdej, ale niektóre ze mną wygrywają, tacy "Chłopi" na przykład. Ale do tej pory przeczytałam większość, to fakt.
Bardzo nie lubię Żeromskiego, gościu niesamowicie muli i ogólnie jest nieprzystępny i odpychający. Starałam się ruszyć "Potop", a kiedyś nawet sama z siebie "Ogniem i mieczem", ale nie udało się. A ogółem najgorszy był romantyzm.
Za to bardzo podobała mi się "Zbrodnia i kara"
A dzisiaj powinnam zacząć "Wesele" <ciężki wzdych> ale zobaczymy jak to będzie...
E tam, przesadzasz. Romantyzm ma ogromny plus - 90% utworów z tego okresu jest bardzo krótkich, przez co można je przeczytać w wieczór, albo dwa : o Poza tym większość z moich ulubionych lektur pochodzi właśnie z tego okresu - "Dziady", "Kordian", "Nie-boska komedia", czy "Konrad Wallenrod", no po prostu <3333.
Z innych okresów podobał mi się tylko "Kandyd" Woltera (jeden z genialniejszych utworów jakie miałam okazję przeczytać), i "Lalka" Prusa. Z tego co miałam do przeczytania w tym roku przeczytałam tylko "Chłopów" (bo miałam zaliczać, i w końcu polonistka zapomniała ). "Ludzie bezdomni" są koszmarni, "Proces" tylko mnie denerwował, a "Przedwiośnia" nie chciało mi się czytać... teraz zaczęłam czytać Schulza i cały czas mi towarzyszy wrażenie, że nic nie rozumiem z tego co czytam... O____o.
Tak więc - generalnie lubię lektury, bo w większości są to bardzo ciekawe utwory, a gdyby nie były w kanonie, to pewnie bym po nie nie sięgnęła... O.o
_________________ "Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
Tak więc - generalnie lubię lektury, bo w większości są to bardzo ciekawe utwory, a gdyby nie były w kanonie, to pewnie bym po nie nie sięgnęła... O.o
Ano właśnie można sarkac na lektury, ze głupie, grube, nudne, ale gdyby nie szkoła to nigdy byśmy ich nie przeczytali, a stanowią one kawał historii literatury, a takze naszego dziedzictwa kulturowego.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Tak więc - generalnie lubię lektury, bo w większości są to bardzo ciekawe utwory, a gdyby nie były w kanonie, to pewnie bym po nie nie sięgnęła... O.o
Tylko że ja nie lubię zmuszania do czytania. Ono z góry nastawi mnie negatywnie do książki. Na dodatek mam ściśle określony termin na kiedy ma książkę przeczytać co też mnie wnerwia. Inną sprawą jest to że po przeczytaniu nikt nas o zdani nie pyta "Mickiewicz Wielkim Poetom był" i na tym się kończy interpretacja. Zresztą Gombrowicz który to wyśmiewał teraz sam padł tego ofiarą
Tigana napisał/a:
ale gdyby nie szkoła to nigdy byśmy ich nie przeczytali,
Nie prawda. ja oraz kilka innych osób sięga po lektury już po zakończeniu szkoły. Nie potrzeba przymusu
Nie prawda. ja oraz kilka innych osób sięga po lektury już po zakończeniu szkoły. Nie potrzeba przymusu
Wyjątki potwierdzające regułę - jak nie przeczytasz "Dziadów" w LO to na 90 % nie sięgniesz po nie później. Wyjątek stanowi tu może Konwicki, Orwelll czy Gombrowicz, ale po klasyków romantyzmu czuy oświecenia mało kto sięga.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Od czasu moich lektur obowiązkowych sporo się zmieniło w kanonie i nie do wszystkich obecnych potrafię się odnieść (nie wiem co jest dokładnie na liście )
Generalnie z lekturami nie miałam najmniejszego problemu. Właściwie, to pozycje znajdujące się na liście lektur czytałam wcześniej z własnej, nieprzymuszonej woli, częstokroć nie zdając sobie sprawy, że jest to lektura. Ogólnie, to po prostu czytałam wszystko. I już.
Co wspominam najmilej:
Trylogię Sienkiewicza - Ha!, nawet nie wiem, ile razy to przeczytałam. Najbardziej "wyeksploatowałam" Potop z pełnokrwistym Kmicicem/Babiniczem (II tom z obroną Częstochowy wręcz się rozpada)
Gombrowicza - ogólnie wszystko, nie tylko Ferdydurke Orwella - na liście miałam Folwark zwierzęcy. Bardziej lubię 1984, ale jedno i drugie warte przeczytania.
Diderot'a - Kubusia Fatalistę i jego pana. Nie było tego na liście lektur, ale tak jakoś się przeczytało i wrażenie zostało. Mógłby do lektur trafić.
Małego Księcia - A. de Saint-Exupéry'ego - chyba za każdym razem gdy go czytam odnajduję coś nowego. I za każdym razem..płaczę. Do tej lektury trzeba dorosnąć. Błędem jest umieszczanie jej w kanonie szkoły podstawowej. Zastanawiam się, czy ten kto to zrobił przeczytał Małego Księcia?..
Sporo lektur wartych przeczytania z pewnością mi umknęło. Nie da się wymienić wszystkich.
Najmniej mile wspominam:
ogólnie Romantyzm. Oczywiście przeczytałam wszystkie lektury, łącznie z Lilią Wenedą i Genesis DuchaSłowackiego, ale... chwilami było ciężko. Przyznaję, że DziadyMickiewicza wymęczyły mnie okrutnie, a na ekranizacji sobie najzwyczajniej spałam (do kina nas na to zabrali ).
Cóż mogę dodać na podsumowanie mojego posta Chyba tylko to, że mimo wszystko warto czytać lektury. Może nie zawsze są najlepiej dobrane, ale warto chociaż spróbować. Są wśród nich prawdziwe perełki
Gdy popatrzysz nocą w niebo, wszystkie gwiazdy będą się śmiały do ciebie, ponieważ ja będę mieszkał i śmiał się na jednej z nich. Twoje gwiazdy będą się śmiały. [...] A gdy się pocieszysz (zawsze się w końcu pocieszamy), będziesz zadowolony z tego, że mnie znałeś. Będziesz zawsze mym przyjacielem. Będziesz miał ochotę śmiać się ze mną. [...] To tak, jakbym ci dał zamiast gwiazd mnóstwo małych dzwoneczków, które potrafią się śmiać.
Antoine de Saint Exupéry - Mały Książę
_________________ Pisząc nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi wszako o to, aby ludzie czytali, ale aby myśleli - Monteskiusz
Przyznaję, że Dziady Mickiewicza wymęczyły mnie okrutnie, a na ekranizacji sobie najzwyczajniej spałam
A ja właśnie w niedzielę wybrałam się do teatru (Łaźnia Nowa w Nowej Hucie - gorąco polecam) na ostatni dzień festiwalu "Genius Loci", na przedstawienie "Dziady" w wykonaniu Teatru Modrzejewskiej z Legnicy. I co? Rewelacyjne!!! Jeśli ktoś nie przepada za tą częścią twórczości Mickiewicza, to serdecznie polecam obejrzenie spektaklu w wykonaniu tego zespołu. Ascetyczna dekoracja, szczupłość obsady, genialna gra aktorów, przepiękny język Mickiewicza oraz muzyka i światło podkreślające grozę obrzędów. Bo właśnie zazwyczaj II część "Dziadów" jest traktowana jako taka bajka dla grzecznych dzieci (to się chyba nawet w podstawówce przerabiało), a tymczasem tutaj to jest nocny koszmar! Jednym słowem - dramatom najlepiej służy dobra inscenizacja, choćby nawet były nudnymi lekturami
PS Dżef, zazdrość mnie zżera, że masz na co dzień taką perełkę w zasięgu ręki...
_________________ Paskudny otacza nas świat. Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Yurga z Zarzecza
Wyjątki potwierdzające regułę - jak nie przeczytasz "Dziadów" w LO to na 90 % nie sięgniesz po nie później.
Czy ja wiem myślę ze 2 cześć by mnie jednak skusiła. Do lektury zniechęca kilka działań oświaty. Przymus. Gdy nie przeczytamy jakiejś książki możemy ponieść tego konsekwencje. A wiadomo, że ludzie są z natury przekorni, gdy ich do czegoś zmuszasz to stawiają opór. Drugim powodem jest jedynie słuszna interpretacja lektury. Z braku czasu i sztywnego modelu nauczania uczeń nie ma szansy zjechać w szkole lektury która mu się nie podobała. Nauczyciel na niem suchej nitki nie zostawi bo nie wypada pewnych Autorów nie lubić, Klasyków trzeba lubić nawet jak piszą gnioty. Trzecią przyczyną jest sztywny kanon. Uczeń na niewielki ( właściwie żaden ) wpływ na to co czyta, Jest jedna lista i tyle. A gdyby tak chociaż częściowo miął wpływ na to jakie lektury przerabia ?
jeke napisał/a:
Gombrowicza - ogólnie wszystko, nie tylko Ferdydurke
Ja właśnie na tej pozycji się zraziłem. Oglądałem spektakl Transatlantyku i stwierdziłem ze nie ma się co brać za książkę bo za bardo kojarzy mi się z Ferdydurke
jeke napisał/a:
Orwella - na liście miałam Folwark zwierzęcy. Bardziej lubię 1984, ale jedno i drugie warte przeczytania.
Tylko my przerabialiśmy Folwark po łebkach a rok w ogóle nie przerabialiśmy. A wielka szkoda. Bo książka warta przeczytania.
jeke napisał/a:
A. de Saint-Exupéry'ego - chyba za każdym razem gdy go czytam odnajduję coś nowego. I za każdym razem..płaczę. Do tej lektury trzeba dorosnąć. Błędem jest umieszczanie jej w kanonie szkoły podstawowej. Zastanawiam się, czy ten kto to zrobił przeczytał Małego Księcia?..
Oj tak. TO NIE JEST KSIĄŻKA DLA DZIECI. niestety tak się ja przedstawia co jest głupotą w czystej postaci
Oj tak. TO NIE JEST KSIĄŻKA DLA DZIECI. niestety tak się ja przedstawia co jest głupotą w czystej postaci
A ja wyrosłam na tej książce, mama czytała mi ją przed snem zamiast bajek.
I nie zgodzę się, że to czysta głupota, bo "Mały książę" jest książką, do której się wraca i docenia się ją z czasem... Do niej trzeba po prostu dorosnąć.
Ale zdecydowanie powinna wylądować w spisie lektur dla liceum, a nie gimnazjum jak jest teraz.
I nie zgodzę się, że to czysta głupota, bo "Mały książę" jest książką, do której się wraca i docenia się ją z czasem... Do niej trzeba po prostu dorosnąć.
Zielony napisał, że głupotą jest uważać MK za książkę dla dzieci. Ty twierdzisz, że trzeba do niej dorosnąć, czyli też uważasz, że nie jest dla dzieci... To czemu nie zgadzasz się z Toudim? ;P
Mnie się Mały książę nie podobał, widocznie do niego nie dorosłam w podstawówce. Przestawienie teatralne, na którym byłam, też mnie do niego nie przekonało.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Bo jak zwykle poszłam na skróty i nie napisałam o czym myślę o.o
Jeśli dziecku w podstawówce czy gimnazjum MK się spodoba, to wróci do niego w przyszłości. Coś tam skuma z lektury sam, inne rzeczy wyłoży nauczyciel na lekcji więc to nie będzie do końca bezsensowne. Z czasem zacznie sam odkrywać, rozumieć, dociekać etc. Ta książka nie ma tylko drugiego dna, które wykładane jest podczas przerabiania jej na lekcjach, a kolejne, głębsze, które każdy musi odkryć sam. Ale to pierwsze gdzieś tam zostanie w głowie bachora i może coś z tego wykiełkuje
Znowu wyszło chaotycznie, ale mam nadzieję, że tym razem lepiej o.o
Taki dzień...
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
I nie zgodzę się, że to czysta głupota, bo "Mały książę" jest książką, do której się wraca i docenia się ją z czasem... Do niej trzeba po prostu dorosnąć
No właśnie. Tylko że ona była skierowana do dorosłych właśnie. Niby z dzieckiem w roli głównej ale to osoby dorosłe powinny z niej wyciągać wnioski.
Bruja napisał/a:
Ale zdecydowanie powinna wylądować w spisie lektur dla liceum, a nie gimnazjum jak jest teraz.
To się zgadzamy. A kiedyś była w podstawówce. To się mija z celem
Elektra napisał/a:
Przestawienie teatralne, na którym byłam, też mnie do niego nie przekonało.
Bo one często są robione pod młoda publiczność
Bruja napisał/a:
Jeśli dziecku w podstawówce czy gimnazjum MK się spodoba, to wróci do niego w przyszłości.
Oj w to bym raczej wątpił. Bark czasu zwycięży. Mało kto wraca do już przeczytanych lektur. nawet gdy mu się podobały. Myślę że to ze komuś MK się spodobał nie musi oznaczać że go rozumiał. Bo to nie jest historia o małym chłopcu zagubionym na pustyni. Tak jak Piotruś pan niby dla dzieci a tak naprawę to super poważna lektura.
Bruja napisał/a:
Ta książka nie ma tylko drugiego dna, które wykładane jest podczas przerabiania jej na lekcjach, a kolejne, głębsze, które każdy musi odkryć sam.
To się chyba dorosłość nazywa i nie zdziwię się jak by każdy inaczej patrzył na MK
Nauczyciel na niem suchej nitki nie zostawi bo nie wypada pewnych Autorów nie lubić, Klasyków trzeba lubić nawet jak piszą gnioty.
Słowacki wielkim poetą był
Toudisław napisał/a:
Trzecią przyczyną jest sztywny kanon. Uczeń na niewielki ( właściwie żaden ) wpływ na to co czyta, Jest jedna lista i tyle. A gdyby tak chociaż częściowo miął wpływ na to jakie lektury przerabia ?
Problem polega na tym, ze nauczyciel odpowiada własnym tyłkiem za maturę. Tylko samobójca pozwoli sobie na to by uczniowie nie czytali lektur obowiązkowych, a jedynie (czy w większości) to na co mają ochotę. Niestety jeśli uczeń ma zdać, i to dobrze, egzamin dojrzałości musi znać wszystkie lektury.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Tak jak Piotruś Pan niby dla dzieci a tak naprawę to super poważna lektura.
Nie zgadzam się i zgadzam
Piotruś Pan Jamesa Matthew Barriego, jest lekturą jak najbardziej dla dzieci. Takie było nawet zamierzenie autora, który pisał Piotrusia dla swoich dwóch synów. I to cudną lekturą. Pokazującą co dobre, a co złe i rozwijającą wyobraźnię dziecka.
A dlaczego się zgadzam? Bo jest to również lektura dla tych większych dzieci, nazywanych najczęściej dorosłymi. O tym, że nie zawsze warto koniecznie być dorosłym, ale za to, że zawsze warto mieć marzenia
Niektórzy mogli by częściej sięgać po Piotrusia Pana
Tigana napisał/a:
Problem polega na tym, ze nauczyciel odpowiada własnym tyłkiem za maturę. Tylko samobójca pozwoli sobie na to by uczniowie nie czytali lektur obowiązkowych, a jedynie (czy w większości) to na co mają ochotę. Niestety jeśli uczeń ma zdać, i to dobrze, egzamin dojrzałości musi znać wszystkie lektury.
Prawda. Moje jedyne "ale" tyczy się przekazu i formy omawiania lektur. Bardzo duża część z nich, to naprawdę świetne książki, a czasem aż mnie żałość bierze, gdy widzę, jak złe jest podejście nauczyciela do tematu
Niestety, najczęściej mamy do czynienia z " Słowacki wielkim poetą był" , świetnie napiętnowanym przez Gombrowicza w Ferdydurke. (widać, że pisarz miał w temacie pewne doświadczenie ).
Nie taka rola nauczyciela! Dobry nauczyciel potrafi "sprzedać" lekturę, zrobić z niej przygodę z książką i pokazać wszystko co w niej najpiękniejsze i najciekawsze. Można? Można. Ale musi to być dobry nauczyciel!
Szkoda tylko, że tak sporadycznie trafia sie nauczyciel z powołania, a tak często nauczyciel z przymusu, odrabiający punkt po punkcie, odgórnie przyjęty konspekt omawianej lektury
– Hm… hm… A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? […] Hm… dlaczego! Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był! Walkiewicz! Dlaczego? Niech Walkiewicz powtórzy – dlaczego? […]
– Dlatego, że wielkim poetą był! – powiedział Walkiewicz […].
– Wielkim poetą! Zapamiętajcie to sobie, bo ważne! Dlaczego kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był. Nieroby, nieuki, mówię wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze w głowy – a więc jeszcze raz powtórzę, proszę panów: wielki poeta, Juliusz Słowacki, wielki poeta, kochamy Juliusza Słowackiego i zachwycamy się jego poezjami, gdyż był on wielkim poetą.
W.Gombrowicz Ferdydurke
_________________ Pisząc nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi wszako o to, aby ludzie czytali, ale aby myśleli - Monteskiusz
Nie taka rola nauczyciela! Dobry nauczyciel potrafi "sprzedać" lekturę, zrobić z niej przygodę z książką i pokazać wszystko co w niej najpiękniejsze i najciekawsze. Można? Można. Ale musi to być dobry nauczyciel!
Szkoda tylko, że tak sporadycznie trafia sie nauczyciel z powołania, a tak często nauczyciel z przymusu, odrabiający punkt po punkcie, odgórnie przyjęty konspekt omawianej lektury
To stanę w obronie moich koleżanek (i kilku kolegów też) Większość z nich naprawdę pracuje, bo to lubi i cholernie się stara. Oragnizują mnóstwo zajeć pozalekcyjnych i spędzają w szkole wiecej czasu niż w domu. Niestey choćby nawet chcieli twórczo omówić jakąś lekturę to nie mogą. Powód - pytania na maturze są tendencyjne i wymagają określonych odpowiedzi. Mozna uczyć niebanalnie i twórczo iuczniowie będą z tego korzystać, ale nie na maturze. Niestety polski system szkolnictwa jest ustawiony w ten sposób,, ze liczą się tylko wskaźniki i statystyki.
A wracając do lektur - wielu iuczniów kręci nosem na lektury z jednego powodu - nie lubią czytać. I choćby nauczyciel stawał na rzesach to ich tego nie nauczy jeśli zostało to zaniedbane w domu rodzinnym czy podstawówce.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
A ja czytaczką byłam taką, że lektury miała przeczytane zazwyczaj 2 lata przed tym zanim je omawialiśmy. I często nie wiedziałam, ze4 są w kanonie lektur.
Kochałam całą starożytność, do dziś czasem sobie czytuję wiersze Safony.
Ze średnowiecza najbardziej lubiłam wszelkie legendy arturiańskie,skandynawskie, wikingów i żywoty świętych.
Potem Kochanowski, w którym się zakochałam i uważałam za geniusza, dopóki nie zorientowałam się, że bezczelnie zżynał wszystko z Homera. Nie istniało wtedy pojęcie plagiatu. Kocham Fredrę i Moliera. Ryczałam jak bóbr przy "Krzyżakach", choć przez całą Trylogię nie przebrnęłam. Uwielbiam romantyzm, zresztą z Norwida napisałam maturę na 12 arkuszy. Konrad Wallenrod - genialny, choć w sumie uważam, że Słowacki lepszy od Mickiewicza. Tylko Krasiński mniej specjalnie. Za to pasjami Wiktor Hugo, Nędzników odświeżam sobie co rok. Do tego Standal.
Ludzie bezdomni - moja ukochana lektura. Do Żeromskiego mam sentyment, był mocno związany z moim rodzinnym regionem. Prusa też lubiłam, za to długo męczylam "Noce i dnie" i "Nad Niemnem".
Lubiłam też poezję XX wieku, choć proza mnie nei zachwyciła. Więc Stachura, Leśmian, Tuwim, Gałczyński (mój ulubiony wierszyk o wróbelku:)), Hillar, fenomenalny Baczyński.
Coś pominęłam? Tolkiena, którego poznałam w 5 i 6 klasie podstawówki a w liceum polonistka poleciła mi go jako lekturę nadobowiązkową.
To chyba tyle.
_________________ Daleka droga
do serca człowieka
zimnego jak głaz
Ale ja jak woda
co cierpliwie czeka
aż skałę zniszczy czas
Niektórzy mogli by częściej sięgać po Piotrusia Pana
Może i tak. Ale to też Książka o wiecznym chłopcu. Który nie chę dorosnąć bo dorosłość może go przepuść. Tak w ogóle to dość złożona książka ale na pewno warta przeczytania.
jeke napisał/a:
Prawda. Moje jedyne "ale" tyczy się przekazu i formy omawiania lektur. Bardzo duża część z nich, to naprawdę świetne książki, a czasem aż mnie żałość bierze, gdy widzę, jak złe jest podejście nauczyciela do tematu
Tu się zgadzam. Tylko można się zastanowić na ile jest to wina nauczyciel a na ile programu nauczania. Nawet rewelacyjny nauczyciel nie wile może gdy ma za plecami sztywny program i kuratorium pilnujące go z ognistym mieczem w garści. Na jakiś luz trzeba więcej czasu i zmian systemowych w oświacie. Inny sposób myślenie i uczenia. Nauczyciel powinni jednak nie dawać doz rozumienia że lekturę trzeba przeczytać polubić i zdać pod przymusem. Czasem ma wrażenie jak by uważano że uczeń jest za głupi żeby samemu wyrobić sobie opinanie o "Klasyce"
jeke napisał/a:
wietnie napiętnowanym przez Gombrowicza w Ferdydurke. (widać, że pisarz miał w temacie pewne doświadczenie ).
Biednym Gombrowicz stał się ofiarą własnej sławy. teraz mamy to ż czego on się śmiał tylko z jego sobą w roi głównej. rechot naszych czasów
Tigana napisał/a:
A wracając do lektur - wielu iuczniów kręci nosem na lektury z jednego powodu - nie lubią czytać. I choćby nauczyciel stawał na rzesach to ich tego nie nauczy jeśli zostało to zaniedbane w domu rodzinnym czy podstawówce.
Bo to są zaszłości. Od dzieciństwa wbija się w młoda świadomość ze lektury musi przeczytać i ze pewnie się mu nie spodobają ale musi. I już idzie do szkoły ze świadomością ze książka to nuda zło i obciach
Bo to są zaszłości. Od dzieciństwa wbija się w młoda świadomość ze lektury musi przeczytać i ze pewnie się mu nie spodobają ale musi. I już idzie do szkoły ze świadomością ze książka to nuda zło i obciach
Raczej nic mu się nie bija. Wiekszosć rodziców nie ma czasu czytać dzieciom bajki w dzieciństwie, że o kupowaniu nowych ksiażek nie wspomnę. Książki są passe i jeden HP tego nie zmieni. A że część osób kojarzy czytanie książek z karą to już odrębna historia.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Szczerze mówiąc, sama nie wiem, co ludzie mają do Słowackiego. Po przeczytaniu "Kordiana" za bardzo nie wiedziałam o co chodzi (szczególnie przez pierwsze dwa akty), a po przerobieniu jej w szkole wręcz pokochałam tą lekturę : o Epizod w szpitalu psychiatrycznym, czy też rozmowa Kordiana z samym sobą przed zamachem na cara - po prostu miodne. I choć Słowacki był jedynie naśladowcą, to naśladował wybitnie. I szczerze mówiąc bardziej do mnie przemawiała wizja "Polski Winkelriedem narodów", jak Mickiewiczowska "Polska Chrystusem narodów": O
Ale to trzeba przyznać, dużo zależy od polonisty. Moja polonistka zwykle się nam przyznaje, że nie lubi jakiejś lektury tuż przed jej omówieniem. Co zabawne - mimo wszystko, lekturę omawia tak, jakby była w niej zakochana (dla nas pozytywnie, a nie że ucina łby za niezgodność z jedyną słuszną interpretacją xD).
Co do Gombrowicza - szczerze mówiąc, miałam niewielki kontakt (czytaliśmy fragmenty Dzienników i czegoś tam jeszcze), ale z każdym kolejnym kontaktem coraz bardziej go nie lubię. Po prostu w moich oczach sprawia wrażenie nadętego bufona, który myśli że wie wszystko najlepiej i jego słowo jest ostatecznym. Może po przeczytaniu "Ferdydurke" zmienię zdanie, ale na razie się na to nie zanosi.
Toudisław napisał/a:
Bo to są zaszłości. Od dzieciństwa wbija się w młoda świadomość ze lektury musi przeczytać i ze pewnie się mu nie spodobają ale musi. I już idzie do szkoły ze świadomością ze książka to nuda zło i obciach
Raczej starsze roczniki mówią młodszym, że jeszcze starsze roczniki w oparciu o zdanie jeszcze jeszcze starszych roczników, które utarło się wśród jeszcze jeszcze jeszcze starszych roczników, iż lektury są do kitu i na 100% będą się nie podobać. Właściwie to nie wiadomo kto i kiedy zaczął tą samonakręcającą się spiralę... xD
_________________ "Nie tak to trudno zostać filozofem, jak waszmość pan rozumiesz: chwal tylko, co drudzy ganią, myśl jak chcesz, byleby osobliwie,
kiedy niekiedy z religii zażartuj, decyduj śmiele a gadaj głośno; przyrzekam, iż ujdziesz wkrótce za wiellkiego filozofa..."
"Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki" Ignacy Krasicki
. A że część osób kojarzy czytanie książek z karą to już odrębna historia.
Ale szkołą też nie jest tu bez winy. Podsuwa uczniom coś co oni uważają za jedynie słuszne i nie interesuje ich czy uczniowi się spodoba czy nie. Młodego człowiek łatwo zrazić do książek.
Lady_Aribeth napisał/a:
Szczerze mówiąc, sama nie wiem, co ludzie mają do Słowackiego.
Ja nic nie ma do Słowackiego. Lubie go jako twórcę i szanuje jako człowieka. budzi we mnie o wile więcej dobrych Emocji niż np. Mickiewicz. Kordian to naprawdę doba książka. Na mnie zrobiła duże wrażanie i przeczytałem ją dwa razy mimo że nie przepadam za romantyzmem
Lady_Aribeth napisał/a:
o prostu w moich oczach sprawia wrażenie nadętego bufona, który myśli że wie wszystko najlepiej i jego słowo jest ostatecznym. Może po przeczytaniu "Ferdydurke" zmienię zdanie, ale na razie się na to nie zanosi.
I tak i nie. Gombrowicz che prowokować do myślenia. On kpi z wszystkiego i wszytko wywraca do góry nogami. Myślę że by protestował gdyby traktowano go jako Autorytet. jego grafomaństwo jest zamierzone celowe i świadome wiec przestaje być de facto grafomaństwem.
Lady_Aribeth napisał/a:
Właściwie to nie wiadomo kto i kiedy zaczął tą samonakręcającą się spiralę... xD
Bo człowiek rodzi się mądry a potem idzie do szkoły
andy [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-31, 23:09
Pisałem już na innych forach. Nie bardzo rozumiem co za awersja do lektur (to że obowiązkowe są)? Kotzur przeczytal wszystkie (no prawie - Nad Niemnem nie zdzierżył) i te obowiązkowe i dodatkowe. No ale to bylo dawno temu to się może i cuś w tych lekturach pozmieniało. Bo przecie co minister oświaty to ma coraz bardziej "oświecone" pomysły
Wychwaloną Mistrz i Małgorzata przeczytałam z wielkim oporem. Zawsze staram się czytać lektury, choćby były nie wiadomo jak nudne. Pamiętam, że dzięki mnie nie omawialiśmy w gimnazjum Za minutę pierwsza miłóść, bo powiedziałam nauczycielce, że książka jest niewiarygodnie głupia. Wszyscy się cieszyli.
Pamiętam też, że nie przeczytałam Oto jest Kasia, a i Syzyfowe prace skończyłam po dwóch tygodniach i ni9c z lektury nie zrozumiałam.
andy, awersja do lektur bo obowiązkowe są. Tak, tak. Nauczyciel/ka mówi ci, że masz do tego a tego czasu to przeczytać, a ty akurat nie masz ochoty. Więc za lekturę bierzesz się z niechęcią, nie?
andy [Usunięty]
Wysłany: 2007-11-01, 17:39
Alrauna napisał/a:
Nauczyciel/ka mówi ci, że masz do tego a tego czasu to przeczytać, a ty akurat nie masz ochoty.
No za moich szkolnych czasów widać było inaczej, ale to było ponad 30 latek temu, czyli prehistoria.
A tak na marginesie to tłumaczenie się brakiem czasu to mnie lekko wku*** . To już lepiej się wogóle ne odzywać. Dlaczego? Ano kotzur zabiegany był i w szkółce i później na studiach, i dalej w robocie. Ale na przeczytanie jakiejś knigi to zawsze czas znalazł
Nauczyciel/ka mówi ci, że masz do tego a tego czasu to przeczytać, a ty akurat nie masz ochoty.
No za moich szkolnych czasów widać było inaczej, ale to było ponad 30 latek temu, czyli prehistoria.
Inaczej czyli jak? Czytałeś to, co Ci kazali? Czy po prostu miałeś wszystko przeczytane wcześniej? Bo u mnie też działała niechęć do przymusu, jak przeczytałam lekturę wcześniej, to było ok, książka mi się z reguły podobała, ale gdy miałam czytać to na jakiś dzień... zawsze byłam zniechęcona. Nie pamiętam żadnej lektury z liceum, która by mi się podobała przy czytaniu na czas.
Jedyne wyjście, to przeczytać wszystkie lektury znacznie wcześniej, dla przyjemności. Ale komu się teraz chce...?
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
kurcze... muszę przyznać że lektur które przeczytałem z przyjemnością jest niewiele...
pierwszą było Quo Vadis w podstawówce... Nastepną Mistrz i Małgorzata i to tyle
W liceum odkryłem Robin Hobb, Kinga więc nie traciłem czasu na lektury :D
Natomiast samo omawianie na lekcjach było przyjemne :D... Bryki się przydawały...
Natomiast samo omawianie na lekcjach było przyjemne :D... Bryki się przydawały...
Głupoty gadasz. Omawianie na lekcjach to był horror. Nigdy nie było wiadomo a co biega Nauczycielce i czego ona właściwie chce. Człowiek zapomniał jakiegoś szczegółu i zraz mógł złapać pałę. No i ta Jedynie słuszna interpretacja i zupełny brak zainteresowania opinią ucznia. Kiedyś nawet musieliśmy rozpoznać skad była cytat podać rudział i akapit i Co Autor chciał powiedzieć przez ...
Elektra napisał/a:
Jedyne wyjście, to przeczytać wszystkie lektury znacznie wcześniej, dla przyjemności. Ale komu się teraz chce...?
Tak żeby w czasie omawiania nie pamiętać jak miał na imię koń bohatera ? Ja tak miałem książkę przeczytaną na zapas i tak musiałem czytać drugi raz.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum