Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Rezydencja Chillmanów

Derriuz - 2008-01-26, 19:08
: Temat postu: Rezydencja Chillmanów


Dom, jak to dom w Newport. Spory, porządnie wyposażony... Dave ponoć potrafi wpłynąć na swoich starych, a Ci z kolei jacyś wspaniali nie są. To po prostu jego zdolności. Ma wszystko czego może chcieć ktoś taki jak on. Elektronika wszelkiego rodzaju, wszystkie konsole, gry, komputer z genialnymi osiągami i równie dobry telewizor. A wszystko to w jego pokoju towarzyszy innym niezbędnym do życia meblom.
Derriuz - 2008-01-26, 19:53
:
W pokoju Dave'a paliła się jedynie lawowa lampa rozświetlając pokój na czerwono. Muzyka płynęła z głośników ustawionych wokół pokoju, podłączonych do komputera. Dobre nagłośnienie, cokolwiek by nie robił. Tym razem postawił na coś spokojniejszego, wolniejszego, choć sam generalnie słuchał "ostrej" muzyki, co widać po jego ubiorze.
- Napijesz się czegoś? - zapytał nieco przyciszonym głosem Gabie siedzącą obok niego na jego łóżku.
Gabi. - 2008-01-26, 19:56
:
Cały czas rozglądała się po pokoju, gdy Dave zapytał ją o to co chce pić, przez jakiś czas wpatrywała sie w jego oczy, dopiero po chwili jakby wyrwana z transu odpowiedziała-Jeśli masz to napiłabym sie jakiegoś soku-Znowu wróciła do poznawania pokoju, przyglądała się każdej rzeczy, którą zauważyła. Sama nie wiedziała czemu ją to tak interesowało.
Derriuz - 2008-01-26, 20:14
:
Dave skinął jedynie głową i obiecał, że wróci za chwilę, by zaraz zniknąć za drzwiami do pokoju, by krzątać się w kuchni. W pokoju było trochę ciemnawo. Wszystko - szafa, łóżko, biurko było dość przeciętne jak na Orange County, ale były wykonane starannie. Łóżko stało w rogu pod ścianami, okna nie były zasłonięte, bo nie było takiej potrzeby. Do pokoju wkrótce z dwoma szklankami soku pomarańczowego wrócił Dave. Podał jedną Gabi, siadając obok niej. Sam ze swojej upił łyk i odłożył na szafkę nocną.
Gabi. - 2008-01-26, 20:19
:
Czekała na niego oparta rękami na łóżku, zerkała na wejście, gdy wszedł uśmiechnęła się i napiła się soku, trzymała w ręce szklankę z sokiem, spojrzała na niego ponownie-Ładny pokój-stwierdziła.
Derriuz - 2008-01-26, 20:34
:
- Dziękuję - odparł z uśmiechem, po czym objął ją w biodrach jedną ręką - Jesteśmy sami... Rodzice wybrali się za moją namową na jednodniowe wakacje... - uśmiechnął się lekko do niej. Ubóstwiał wpływ jaki wywierał na ludziach. No, przynajmniej na swoich starych.
Gabi. - 2008-01-26, 20:41
:
-Sami powiadasz-zaśmiała się zalotnie-To musimy to jakoś wykorzystać-spojrzała mu w oczy i pochyliła się lekko. Teraz dzieliły ją centymetry od jego usta.
Derriuz - 2008-01-26, 21:37
:
- Niewątpliwie... - szepnął z szerokim uśmiechem na ustach, po czym rozpoczął namiętny pocałunek. Jego drug ręka spoczęła na jej udzie.
Gabi. - 2008-01-26, 21:41
:
Położyła jedną dłoń na jego policzku i całowali się nadal, dryga ręka powędrowała na jego udo. Całowała go coraz łapczywiej, wyglądało to tak jakby dawno nie całowała sie z facetem.
Derriuz - 2008-01-26, 22:07
:
Pociągnął ją delikatnie w kierunku łóżka, by na nim, nie przerywając pocałunku, miękko paść. Ręka, która spoczywała na udzie powędrowała wyżej na pośladki dziewczyny, a on oddawał się pocałunkowi.
Gabi. - 2008-01-26, 22:17
:
Uśmiechnęła się słodko, na chwile przerywając całowanie. Po chwili zaczęła go całować jeszcze namiętniej niż wcześniej.
KapitanOwsianka - 2008-01-27, 12:38
:
Gabie uśmiechnęła się słodko, na chwilę przerywając pocałunki. I po chwili zaczęła całować Dave'a jeszcze namiętniej niż wcześniej. Za to kamera spokojnie i powoli prześlizgnęła się po całującej parze ukazując wszelkie piękne krągłości Gabrielle i zatrzymała się na lampie z lawą by zrobić ściemnienie.

... Dla jednych te zmiany wiązały się z całkiem nową sytuacją, w której już nie liczy się tylko jedna osoba, ale dwie. Z sytuacją, w której kumple nagle schodzą na dalszy plan, a najważniejsza staje się ona...

ciąg dalszy w Willa rodziców Majki

Derriuz - 2008-03-09, 23:53
:
To był jeden z tych nudniejszych wieczorów, kiedy nie było nic do roboty, a wszyscy kumple i kumpele są zajęci swoimi sprawami... Albo sobą nawzajem. Dave leżał na łóżku w pokoju wyraźnie znudzony. Jedną nogę opierał na kolanie drugiego i kiwał nią w rytm muzyki płynącej z głośników.

I Want To Fucking Break It

- They can't take me outside
They can't take me down
They can't take my thoughts 'cause
I will smash their face into the ground

I want to fucking break it

Feel this anger building
Feel this blow your mind
Feel this break the silence
I can't keep my hate pent up inside
- pomrukiwał pod nosem, zgrywając się nie najgorzej z głośną muzą.

- For fuck sake... - wyrwało mu się w końcu i siadł na łóżku, krzywiąc się niemiłosiernie - Haven't been so bored for AGES! - rzucił podniesionym głosem do szafy stojącej akurat naprzeciw niego. "Cisza przed burzą?" - przeszło mu przez myśl, ale zaraz machnął ręką i puścił to dziwne podejrzenie w niepamięć. Lepiej, żeby jutro się coś ciekawego działo...
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 10:50
:
Przez głośną muzykę nie usłyszał pukania do swojego pokoju. Dopiero po chwili zobaczył jak drzwi się otworzyły i stanęła w ich progu jego mama. Dave... Dobrze wiesz, że szanuję Twoją prywatność i pukam przed wejściem, nie mniej korzystając z mojej władzy rodzicielskiej wchodzę bez pozwolenia. uśmiechnęła się ciepło Chcę Ci tylko powiedzieć, że ojciec jutro przyjeżdża... A ja do święta i kilka dni później mam wolne... Uradowany?
Derriuz - 2008-03-10, 16:50
:
Na twarzy chłopaka wykwitł lekki uśmiech, który w ciągu chwil poszerzył się.
- That's just... - urwał, szukając odpowiedniego słowa - Awesome, ma! - zawołał uniesionym głosem i uściskał matkę z entuzjazmem. Dla jednych idolami są wokale ze znanych zespołów, czy członkowie boys bandów. Dla kujonów jakieś postacie historyczne czy inne napoleony. Dla niego wzorem do naśladowania i wspaniałym człowiekiem godnym sobowtóra był jego ojciec. Stąd ta, dość nietypowa dla niego, reakcja na tę wieść.
- Dawno nie spędziliśmy czasu we trójkę - przyznał w namyśle. Podszedł do komputera i obrócił gałką przy głośniku, ściszając nieco muzykę i wrócił do matki
- O której przyjeżdża? - zapytał, w duchu modląc się, że jego przyjazd wypadnie podczas zajęć szkolnych i będzie miał dobry pretekst by legalnie zerwać się z lekcji.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:10
:
Nie urwiesz się z lekcji... powiedziała poważnie, ale zaraz uśmiechnęła się ciepło No może z popołudniowych zajęć. Ojciec przyjeżdża po południu. Mam nadzieję, że tym razem nie przyleci wojskowym helikopterem, aby na pewno się nie spóźnić. roześmiała się serdecznie. Wybierzemy się jutro na kolację... A propos... Nie jesteś głodny?
Derriuz - 2008-03-10, 21:34
:
Pstryknął palcami, gdy okazało się, że nie wszystkie lekcje go ominą, jednak uśmiechał się lekko w swój dziwny, jakby zawadiacki sposób. Był do tego uśmiechu tak już przyzwyczajony, że stał się dla niego całkiem naturalny.
- Zbyt dobrze mnie znasz... - rzucił, jakby mając jej to za złe, jednak w rzeczywistości, choć w szkole olewał wszystko po kolei, doceniał fakt, że matka dobrze go rozumie... No przynajmniej wie co mu czasem po głowie chodzi. Choć to nie zawsze dobrze z drugiej strony...
- Sure, a bit... - przyznał. Rzeczywiście był nieco głodny i mało dziś zjadł i to całe nudzenie się tylko zaostrzyło jego apetyt.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:45
:
Zejdź zaraz do kuchni... Przygotuję Ci coś. Powiedz tylko na co masz ochotę... zapytała cofając się do drzwi i znikając w ich progu na korytarzu. To jak? Może jakieś dobre danie wegetariańskie? Czy zamówić coś?
Derriuz - 2008-03-10, 21:52
:
- Fast foody zamawiam niemal co dzień, a nie każdego dnia mam okazję posmakować specjałów własnej matki - mrugnął do niej porozumiewawczo. Chłopak na chwilę uniósł wzrok w zamyśleniu i począł stukać w udo palcami w rytm jednego z ulubionych utworów.
- I'm not sure, ma, zrób coś... Domowego - uśmiech wrócił na jego twarz i poszerzył się nieco po chwili - Choć w zasadzie ostatnio mam straszny apetyt na mięso... Mógłbym jeść je tonami.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 22:01
:
Domowy hamburger? Hot dog? zaproponowała schodząc po schodach. Coś tam wymyślę. Swoją drogą, nie wybierasz się na jakieś spotkanie ze znajomymi? W Twoim wieku trzeba się bawić... zauważyła znikając w kuchni i szukając odpowiednich garnków, co łatwe nie było zważywszy, ze kuchnia wykorzystywana była od święta.
Derriuz - 2008-03-10, 22:10
:
- Założę się, że każdy zajęty swoimi sprawami - rzucił, idąc za nią. W końcu co lepszego miał do roboty? A z matką pogadać rzadko może, chyba, że przez telefon, ale to nie to samo, prawda?
- Nie martw się, mamo, nie zapominam się bawić, choć może to wyglądać inaczej... Jeśli brać pod uwagę moje... Usposobienie - powiedział, siadając przy jednym ze stołków niby barowych ustawionych wokół okrągłego stołu, przy którym zwykle jadał (jeśli nie jadł w swoim pokoju). Kto normalny przykrywał by do stołu dla jednej osoby?
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 23:20
:
Mama Chillmana spojrzała na niego tak jakby nie rozumiała o czym chłopak mówi Hamburger, czy hot dog? zapytała rozbrajająco, a potem uśmiechnęła się szeroko Okej... Widziałam w Twoim pokoju zdjęcie jakiejś dziewczyny... Kto to i kiedy ją poznam?
I w tym właśnie momencie zaczął dzwonić telefon Dave'a
Derriuz - 2008-03-10, 23:30
:
- Hamburger - odparł lakonicznie i rozsiadł się nieco wygodniej. Spojrzał na matkę, unosząc lekko brwi.
- Oh... No wiesz, some lady... - uśmiechnął się lekko, jakby te słowa wszystko tłumaczyły, po czym dodał - Przy najbliższej okazji, może wpadnie w święta, ale- - i w tym momencie urwał, słysząc znajomy dźwięk banjo.

SpiderBait - Black Betty

Dave nie odebrał od razu, wyjął komórkę z kieszeni i chwilę słuchał muzyki ustawionej na dzwonek. Wkrótce do banjo dołączyła się perkusja a następnie gitara elektryczna poczęła wyć wraz z dwoma innymi instrumentami. Po krótkiej chwili do tego wszystkiego dołączył wokal...
- Whoa, Black Betty, bam-balam, go-ooh, Black Betty, bam-balam, Black Betty had a child, bam-balam, that thing gone wild, bam-balam, she's always ready, bam-balam, she's so rock steady, bam-balam!... Alright! - i w tym momencie wcisnął przycisk z zieloną słuchawką na telefonie.
- I have to change a ringtone, man, nie mogę się powstrzymać przed odsłuchaniem pierwszej minuty utworu, który mam jako dzwonek - rzekł z rozbrajającą szczerością.
Derriuz - 2008-03-11, 16:57
:
- Oh... - odparł jedynie i zmarszczył czoło w namyśle, po czym nieco odsunął telefon od ust i przykrył go drugą dłonią.
- O wilku mowa. Kumple zbierają się na wypad na jakiś posiłek - przyznał i po chwili namysłu odezwał się już do Maxa - Hey? I dunno, man, już na szamę jestem... Umówiony. Ale w razie czego do was dołączę, mmm'kay? - zapytał, parodiując przy tym tak zwanego Pana Mackey z South Parka i uniósł brwi odruchowo.
KapitanOwsianka - 2008-03-11, 21:04
:
Jennifer uśmiechnęła się do syna lepiąc z mielonego mięsa kotlet. Wreszcie rzuciła go na elektrycznego grilla, a po chwili dodała też bułki, które były wcześniej zakupione.
Derriuz - 2008-03-11, 23:47
:
- How the heck did you know? - uniósł brwi lekko zdziwiony, ale zaraz machnął ręką - Well, whatever... Zadzwoń do niej, myślę, że będzie wdzięczna, a wiesz, że nie zawsze mogę zjeść domowy obiad, więc trochę zostanę jeszcze w domu. Ale mam jedno proste pytanie - co to u diabła ryczy Ci do telefonu, lew jakiś? - ściągnął, tym razem, brwi, gdyż wyraźnie słyszał wcześniej jak kot po drugiej stronie mruczał jak najęty, ale przez telefon brzmiało to jak niezidentyfikowane charczenie, nic więcej.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 10:02
:
Chwilę to trwało, wreszcie jednak hamburger z odpowiednimi, domowymi dodatkami i serem pojawił się na ladzie przed Dave'em mama się tylko uśmiechnęła i zabrała do zmywania naczyń, żeby nie przeszkadzać w rozmowie.
Derriuz - 2008-03-13, 09:56
:
Dave schował komórkę do kieszeni przy nodze i spojrzał na swój posiłek z uśmiechem.
- Thanks, ma - zerknął na matkę, po czym nie czekając ani chwili dłużej wgryzł się hamburgera - Jak w pracy? - zapytał matkę po połknięciu pierwszego gryza i przed wzięciem się za drugi.
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 10:32
:
Jennifer uśmiechnęła się i usiadła na przeciwko swojego syna Jak to w pracy... Nie ma o czym opowiadać. Chyba, że rzeczywiście jesteś zainteresowany nowym projektem badawczym, który chcę podjąć. Ale to przecież nudne... Jak tam w szkole? Twoje oceny? Powinnam się wybrać na rozmowę z nauczycielami?
Derriuz - 2008-03-13, 19:11
:
- To już wolę posłuchać o tym projekcie - zaśmiał się krótko i pokręcił lekko głową - Normalnie... Jak to w szkole. A nauczyciele się nie czepiają, więc cię rozmowy nie czekają żadne... Ale o czym ten projekt? - uniósł lekko brwi, wyraźnie zainteresowany, choć spodziewał się raczej czegoś niesamowitego, rewolucyjnego. Ugryzł hamburgera, spoglądając na matkę.
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 19:49
:
Jennifer już miała odpowiedzieć, kiedy odezwał się dzwonek do drzwi. Przez głowę Dave'a przeleciało nawet, że może ojciec chciał im zrobić niespodziankę, ale ostatecznie było to chyba niemożliwe. Otworzysz kochanie? zapytała kończąc ładowanie zmywarki.
Derriuz - 2008-03-13, 20:07
:
- Sure - Dave zlazł ze stołka i porzucił na wpół zjedzonego hamburgera na talerzu, po czym poszedł do przedpokoju i otworzył drzwi, unosząc odruchowo brwi i spoglądając na kogoś, kto czekał stojąc z całkiem wyluzowaną postawą.
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 20:17
:
W progu stał postawny murzyn w taniej, brązowej marynarce. Zmierzył chłopaka wzrokiem, który mówił, że to nie będzie miła rozmowa. Dave Chillman? zapytał tak jakby już od dawna znał odpowiedź. Dopiero teraz Dave zauważył radiowóz.
Derriuz - 2008-03-13, 20:22
:
Dave wyprostował się odruchowo, ale żadnym gestem czy miną nie dał po sobie poznać, że się niepokoi. No, jedynie zamrugał kilkukrotnie. Skinął powoli głową, przyglądając się facetowi z powagą.
- Tak, to ja - odparł, przyglądając się murzynowi i zaczął zastanawiać się o co u diabła może chodzić? Chociaż przypuszczenia pewne już miał... A nawet sporo...
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 20:30
:
Korzystałeś ostatnio z telefonu komórkowego? i tutaj podał numer Dave'a. Z radiowozu zaś wysiadło dwóch gliniarzy, którzy byli momentalnie gotowi do akcji. To jak? zapytał odgarniając marynarkę na moment. W korytarzu domu pojawiła się matka Dave'a.
Derriuz - 2008-03-13, 20:34
:
Dave odruchowo spojrzał przez ramię, zauważając stojącą tam matkę. Odwrócił wzrok z powrotem na mężczyznę i wahał się chwilę przyglądając mu się.
- A o co chodzi? - odpowiedział pytaniem na pytanie, półgłosem, na wszelki wypadek, marszcząc czoło przy tym.
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 21:26
:
Skoro nie chcesz współpracować... powiedział dość ponuro i odwrócił się by dać znak policjantom. Dave Chillman, jesteś zatrzymany do wyjaśnienia jako podejrzany usiłowania zakupienia nielegalnej broni. Tutaj moja odznaka... powiedział pokazując legitymację z FBI niebieskim. Masz prawo zachować milczenie, wszystko co powiesz od tej pory może zostać użyte przeciwko Tobie w sądzie. Masz prawo do adwokata, jeśli nie stać Cię na niego, przydzielimy Ci obrońcę z urzędu. skończył, kiedy przy drzwiach pojawiło się dwóch gliniarzy, jeden z nich nakazał gestem chłopakowi odwrócić się by skuć jego ręce.
Zaraz, zaraz, ale o co chodzi? dopytywała Jennifer, ale agent dał jej tylko jakiś druk.
Derriuz - 2008-03-13, 21:34
:
Chillman ściągnął jedynie brwi i odwrócił się i wystawił ręce za plecy, by mogli go skuć. Wiedział, że opór w tej chwili był daremny i wiedział też, że ma problem... I to spory. Pokręcił jedynie głową i podniósł wzrok na matkę i gdy tamci nie patrzyli to ułożył usta w krótkie "sorry", gdy matka na niego spojrzała. Wolał się nie odzywać ani słowem póki co. Lepiej było poczekać...
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 21:56
:
Matka pokiwała głową, a Dave poczuł nagle ból spowodowany przez za ciasne obręcze kajdanek. Zadzwonię do Parkerów... James na pewno nam pomoże... powiedziała w trakcie jak chłopaka wyprowadzano z domu i prowadzono do radiowozu.
Agent spojrzał na przerażoną Jennifer Bardzo mi przykro... Jeśli pani chce, mogę panią podrzucić na komisariat. pokiwała głową w odpowiedzi.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 10:29
:
James siedział w jednym z foteli w salonie i patrzył na dorosłych Chillmanów siedzących na kanapie, po prawej od niego. Nie będę was oszukiwał... Sprawa nie jest groźna, ale może bardzo nabruździć chłopakowi w przyszłości. Siedzieć nie pójdzie, bo to pierwsze wykroczenie i sąd potraktuje to jako wybryk gówniarza. O ile nie trafimy na jakiegoś konserwatystę. upił łyk przygotowanej kawy. Rodzice Dave'a siedzieli w milczeniu. Nie mniej prokuratura do spółki z FBI proponuje mały układ. W Chino działa taka grupka handlująca bronią i narkotykami... Próbują ją rozpracować, ale im nie idzie. Jeśli zgodzicie się by Dave wystawił tego swojego dealera, to wycofają oskarżenie i za rok nikt nie będzie o tym wszystkim pamiętał.
Derriuz - 2008-03-23, 13:38
:
Camaro Dave'a leniwie zajechało na podjazd. Chłopak po cichu zaparkował, starając się robić jak najmniej hałasu wokół swojego przybycia. Rozejrzał się i schował w samochodzie fajki - ot tak, na wszelki wypadek, po, po wspięciu się po schodkach, wszedł do domu korzystając ze swoich kluczy, rzecz jasna. Rozejrzał się w przedpokoju z zamiarem udania się do swojego pokoju, chcąc uniknąć spotkania z ojcem po tym dość nieprzyjemnym wydarzeniu...
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 14:04
:
Przedpokój był pusty, ale po drodze musiał minąć salon, z którego dobiegały właśnie strzępy rozmowy. Nie był to głos ani jego matki, ani ojca... Dave poznał w nim Jamesa Parkera, ojca Maxa.
Derriuz - 2008-03-23, 14:26
:
Dave zamrugał kilka razy w zamyśleniu i zatrzymał się w pół kroku zaraz po minięciu salonu. Stanął tak, by w razie czego mógł udawać, że jedynie przechodził... Wyglądało na to, że nie zauważyli jego przybycia. I dobrze... Stojąc tak (w nieco niewygodnej pozycji) słuchał co ma do powiedzenia ojciec Maxa.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 14:40
:
Nie musisz podsłuchiwać... powiedział jego ojciec zerkając z politowaniem na syna Rozmawiamy właśnie o Tobie. Więc może pofatygujesz cztery litery i podejdziesz tutaj by wysłuchać jak wygląda sprawa? zaproponował dość uszczypliwie. Minę miał groźną. Tak groźnej miny Dave nie widział jeszcze.
Derriuz - 2008-03-23, 15:33
:
Dave już miał pokręcić ze zrezygnowaniem głową, ale stwierdził, że jego ojciec może źle to zrozumieć. Zamiast tego spuścił lekko łeb, przetarł dłonią twarz i podniósł wzrok, idąc w stronę pokoju, by siąść gdzieś w bezpiecznej odległości od każdego z nich, ale z kolei niezbyt daleko. Lepiej było nie odgrywać zbitego psa, a raczej pokornie, ale z dumą, przyjąć wszelkie najgorsze opcje. Nie odzywał się, a tylko spoglądał to na ojca, czy matkę, to na James'a.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 22:19
:
Kiedy usiadł na moment zapadła niezręczna cisza, która z każdą chwilą stawała się coraz cięższa. Więc synu sprawa wygląda tak. James dwoił się i troił, żeby przygotować odpowiednią ugodę dla nas. Mianowicie pomożesz w obławie na sprzedawcę broni. Dokładniej wystawisz go i się z nim umówisz. Rozumiemy się? Dokonacie udawanej transakcji i wtedy wkroczy policja. Co o tym sądzisz? zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem.
Derriuz - 2008-03-23, 22:45
:
Jakbym odmówił, to ukręciłbyś mi łeb... - pomyślał nieco niechętnie i skupił wzrok na ojcu. Zachował powagę i nieco strapienia na twarzy.
- Jasne... Znaczy - tak. O ile da się nabrać... - przyznał nieco zmartwionym tonem. Przecież ten dealer w najlepszym wypadku miał go za głupiego gówniarza, który nie potrafi załatwiać spraw, przecież może udawać, że nie jest nikim ważnym, jeśli uzna, że dzieciak może coś spieprzyć znowu. Podrapał się po policzku w zamyśleniu.
- Dziękuję, panie Parker - odezwał się nagle do James'a, jakby sobie o czymś przypomniał.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 22:57
:
James odpowiedział tylko uśmiechem. Nie ma sprawy... Tyle dobrego, że jeśli pomożesz policji, to nie będziesz miał śladu w papierach. Całkowicie wycofają zarzuty. powiedział spokojnie i spojrzał na zegarek, tak jakby chciał się już zbierać.
- Ray... Może nie powinniśmy w to mieszać Dave'a. Jennifer powiedziała z wyraźną troską.
- Daj spokój kochanie... Skoro był na tyle dorosły by kupować nielegalną broń to może pomóc trochę policji.
- Ale może mu coś grozić.
- W jego wieku już biegałem z karabinem. Chłopak poradzi sobie, jeśli jest choć odrobinę podobny do mnie.
te ostatnie słowa zabolały bardzo Dave'a, zabrzmiały tak groźnie. Ale widzę James, że się chcesz już zbierać. Dziękuję Ci bardzo za pomoc. I rozumiem, że to nie wyjdzie poza nas...
- Oczywiście... Jestem waszym prawnikiem przecież.
powiedział z uśmiechem zabierając swoje rzeczy Nie ma się czym martwić, akcja będzie tak przygotowana, by nic Daveowi nie groziło... Gdyby mu się coś stało policja i FBI byłyby skompromitowane, więc prędzej sami się rzucą by go zasłonić niż dopuszczą by cokolwiek mu się stało. A teraz wybaczcie, ale od tygodnia nie miałem czasu dla żony... powiedział ruszając w kierunku drzwi.
Jennifer go odprowadziła.
Derriuz - 2008-03-23, 23:13
:
- I'm not afraid, ma' - zawołał do matki wstając, gdy ta odprowadzała James'a, a na twarz przywołał poważny wyraz pełen odwagi i jakby... Hardości? Jakby chciał udowodnić ojcu, że jest odważny. Ojciec był dla niego autorytetem, a to, że niemal wyrzekł się podobieństwa sprawiło, że natychmiast, odruchowo, zacisnął dłonie w pięści, choć tak dyskretnie jak to było możliwe. Wóz, albo przewóz - pomyślał. Nie ma co się zastanawiać. Poza tym, jak zapewniał ich James, nic mu nie będzie, a nawet jeśli, to lepiej oberwać i odzyskać jakieś resztki dumy w oczach ojca, niż zachować się jak tchórz.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 23:28
:
James pożegnał się z Jessicą przy wejściu a po chwili siedział już w swoim samochodzie i jechał do domu.
Reynold nawet nie patrzył na syna. Usiadł z powrotem na kanapie, a kiedy Jessica wróciła dopiero zaszczycił Dave'a spojrzeniem. Pójdziesz do swojego pokoju. Mama i ja musimy porozmawiać o Twojej przyszłości. Osobiście uważam, że szkoła wojskowa byłaby najlepszym rozwiązaniem... powiedział dość ponuro.
Derriuz - 2008-03-23, 23:35
:
Fine... - pomyślał i stał dosłownie chwilę nieruchomo już po tym, gdy jego ojciec skończył mówić. Niemal się w nim zagotowało, pięść po stronie przeciwnej do tej od ojca się zacisnęła mimowolnie jeszcze bardziej i paznokcie zaczęły wżynać mu się w pięści. Nie chciał jednak dać nic po sobie pokazać, a jedynie podążył w stronę schodów i wkrótce zamknął drzwi do swojego pokoju i włączył Rob'a Zombiego, a dokładniej - Blitzkrieg Bop.
KapitanOwsianka - 2008-03-23, 23:42
:
Czy to aby rozsądny pomysł? zdołał jeszcze usłyszeć wychodząc z salonu.
Muzyka ryknęła z głośników, ale nie mogła zagłuszyć tych strasznych słów "szkoła wojskowa" to tam się łamało każdego młodego człowieka. To był obóz katowski, na którym znęcano się fizycznie i psychicznie nad hardymi i niedostosowanymi. I do tego trzeba było zapierdalać w pełnym rynsztunku... Nie wiem czy więzienie nie byłoby lżejsze...
Derriuz - 2008-03-24, 18:06
:
Dave przywalił pięścią w biurko, jednak na nic, bo cały efekt został zagłuszony przez muzykę.
- I, kurwa, dobrze! - warknął sam do siebie, choć nie do końca to miał na myśli. W porządku, świetnie, wspaniale! Pójdę tam, jeśli będzie taka potrzeba i okażę się najtwardszym z tych wszystkich kretynów! A.. Właściwie dlaczego kretynów? Przecież on też tam trafi, więc będzie takim samym kretynem, jak tamci... Padł na wznak na łóżku i wlepił wzrok w sufit.
Rob Zombie - Blitzkrieg Bop
...They're forming in straight line
They're going through a tight wind
The kids are losing their minds
The Blitzkrieg Bop
They're piling in the back seat
They're generating steam heat
Pulsating to the back beat
The Blitzkrieg Bop...
Pójdę. A może...?
Max mówił, że w razie wyroku możemy zwiać... A jeśli uznać to za wyrok...?
KapitanOwsianka - 2008-03-24, 22:43
:
Nie słyszał pukania do drzwi, ani walenia. Więc drzwi się po chwili otworzyły, a w progu stanęła Jessica Chillman. Spojrzała na syna z wyrzutem, a potem zmniejszyła głośność muzyki. Wiesz dobrze, że nam przeszkadzasz, kiedy słuchasz tak głośno muzyki... powiedziała, a potem siadła na jego łóżku. Rozmawiałam z tatą...
Derriuz - 2008-03-25, 16:28
:
- Wybacz - odparł matce z przepraszającym wyrazem twarzy i skinął głową, po czym znów podniósł wzrok na matkę z pytającym wyrazem twarzy. Jedna brew automatycznie powędrowała do góry. W końcu od tego co powie teraz jego matka zależą wszelkie dalsze jego decyzje.
KapitanOwsianka - 2008-03-25, 16:33
:
I uznaliśmy, że nie pojedziesz do szkoły wojskowej. To także nasza wina, żeś się trochę rozbestwił. Nie wiemy czy wpadłeś w złe towarzystwo i w ogóle, dlatego uznaliśmy, że... przygryzła dolną wargę Że zrezygnuję z pracy i zostanę w domu. W ten sposób będę miała Ciebie na oku, a Ty będziesz miał okazję by się zrehabilitować tak? powiedział i uśmiechnęła się szerzej. Może trochę trzeba będzie zacisnąć pasa, ale przecież mogę pracować z domu. Dokończę książkę i wreszcie ją wydam.
Derriuz - 2008-03-25, 17:27
:
Chłopak odetchnął cicho z ulgą i przeczesał dłonią włosy. Uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Właściwie, to dobrze będzie Cię częściej widywać... Ale nie będziesz tęsknić za pracą? - zapytał z zainteresowaniem, jednak nie chodziło o to, by odwieść ją od decyzji, a o zaspokojenie jego ciekawości.
- Książkę? Co to za książka? Nie wiedziałem, że coś piszesz - przyznał z tym samym zainteresowaniem co wcześniej.
KapitanOwsianka - 2008-03-25, 18:57
:
Dave... Myślę, że jeszcze nie jesteśmy na takim etapie by móc przejść nad ostatnimi wydarzeniami do porządku dziennego. powiedziała spokojnie, chociaż chłód w jej głosie trochę go zabolał. Nie myśl, że cokolwiek Ci się upiekło. Póki co zastanawiamy się jeszcze nad karą. zmarszczyła brwi na sam dźwięk tego słowa w swoich ustach. Ale to zaskoczenie Dave'a było większe. Chyba po raz pierwszy usłyszał to słowo w swoim życiu, właśnie w takim kontekście. Tak czy siak... Zejdź na kolację potem...
Powiedziała zostawiając Dave'a ze swoimi myślami. A nie były to wesołe myśli...

Przeniesienie akcji.
Derriuz - 2008-04-06, 23:02
:
Przy stole Chillmanów tego Dziękczynnego dnia panowała zupełna cisza, jeśli pominąć nierówne postukiwanie sztućców o talerze. Panowała taka cisza, że dało się słyszeć, że gdzieś w tle uszczelka w kranie buntowała się, w wyniku czego woda kapała kilka pokojów dalej (ale wciąż było to doskonale słyszalne) kropelka po kropelce. Wszyscy patrzyli się w swoje talerze, starając się nie spoglądać jedno na drugie w zamyśleniu. Atmosfera przywodziła na myśl pogrzeb, z tym, że nikt nie umarł. Przynajmniej nie fizycznie. W końcu Dave nie wytrzymał. Rzucił ukradkowe spojrzenie najpierw na matkę, potem szybko przerzucił je na ojca. O ile ona nie zauważyła tego, to jego ojciec z pewnością i kiedy tylko zauważył reakcję Raynolda to natychmiast spuścił wzrok w talerz i udawał, że cały czas je w spokoju indyka. Albo raczej skubie, bo ciężko to było nazwać jedzeniem. Jego ojciec natomiast stracił cierpliwość, gdy zobaczył, jak syn ucieka wzrokiem.
- Alright, that's it - rzucił może nieco zbyt podniesionym głosem, niż zamierzał - Listen, Dave, you made a mistake... But in the end you could fix that all by yourself, and I'm not proud of you buying guns, but I am proud of you helping to bust that dealer. Understood? - Dave patrzył na niego w tej chwili z nieco zdziwionym wyrazem twarzy i omal nie otworzył ust, w które wcześniej napakował indyka w nerwowej reakcji na jego głos. Miał coś powiedzieć, ale powstrzymał się, by najpierw przełknąć drób i wtedy dopiero odpowiedzieć ojcu.
- Of course, father... Thanks-... Thank you - dopiero po chwili dotarło do niego, że jego ojciec jednak jest z niego dumny. To sprawiło, że uciszył się w duchu, ale niewiele dał po sobie poznać, jedynie nieco rozjaśnił się na twarzy. Nie chciał dać po sobie poznać co i jak, nigdy nie lubił się demaskować tym bardziej przy ojcu. Sądził, że emocje przy nim są... Nie na miejscu, tak jak nie na miejscu może być sztuczna kupa na przyjęciu królowej Anglii. Dave, w tym zaskoczeniu, nie spojrzał wcale ani na matkę, ani na ojca, a na swojego indyka. Nie mógł więc zobaczyć, jak Jenny posyła Raynoldowi ciepły uśmiech, a on posyła jej (o zgrozo!) łobuzerski uśmiech i puszcza oczko.. I jego w tym szczęście, bo tego w życiu by się nie spodziewał po nim.

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-04-07, 20:20
:
... A kiedy ma się świadomość, że owa przeszłość będzie jeszcze długo pokutowała na teraźniejszości i przyszłości, trzeba zacisnąć mocno szczękę i z godnością, odwagą i honorem ponieść konsekwencje swoich czynów.

Ostatecznie jednak, jeśli ktoś by mnie zapytał, czy można poznać kogoś nie rozmawiając o jego przeszłości, powiedziałbym że można... Bo bardziej od tego kim dana osoba była interesuje mnie to kim dana osoba chce być...


Kamera wróciła do domu Gabie, gdzie jej ojciec oglądał właśnie zdjęcie dziewczyny z Davem. Więc to Twój chłopiec? zapytał, a jego uśmiech zrobił się jakiś nieprzyjemny. Wygląda na odpowiedzialnego i słownego człowieka...

I nagle stało się jasne, że twarz z okna, człowieka, który oglądał fingowaną transakcję, to właśnie twarz ojca Gabie...

The end


Executive producer:

[i]Captain Oats


Starring:
Caylith
Lothrien
Eithel
Noise
Ofelia
with Derriuz as Chillman
and Gabi. as Gabie
With special apperience Captain Oats


Directed by:
Umiar Kukazoo

Script by:
The O.C.: Popularity

Cameras:
Lost Library

I jak zwykle dajcie mi trochę czasu na uporządkowanie fabuły i zrobienie plotek :P Jutro powinniśmy ruszyć z nowym odcinkiem.
[/i]
Derriuz - 2008-04-26, 23:02
:
Było jeszcze kilkadziesiąt minut do lekcji, ale Dave był gotowy już od jakiegoś czasu. No, prawie gotowy, bo przed nim, na stoliku w kuchni leżał talerz z dwoma grzankami. Jedna z szynką, majonezem i ketchupem (uwielbiał takie kanapki!) a druga z masłem orzechowym. Normalnie podskoczyłby z radości na widok takiego śniadania, ale dziś nie był w humorze. Właściwie nie w humorze był już od dłuższego czasu, a konkretniej od całej tamtej akcji z nielegalną bronią i aresztowaniem. Wszystko było inne, pozbawione jakiegokolwiek sensu. Jedzenie smakowało mu jak papier, wszelkie soki i napoje, które ubóstwiał, jak woda, a dym papierosowy był dla niego niczym powietrze. Miał nawet moment w którym zastanawiał się czy nie potracił zmysłów (nie w sensie szaleństwa, a w sensie braku odczuwania) ale w końcu zganił się za tą niemądrą myśl.
Chłopak wgapiał się bezmyślnie (tak to wyglądało z perspektywy drugiej osoby) w swoje śniadanie. Ojciec siedział naprzeciwko niego. Spojrzał na niego znad gazety, którą czytał popijając kawę. Dave miał wrażenie, że to spojrzenie było dziwne... Jakby ojciec patrzył na niego jak na kogoś obcego. To wrażenie, które miał wobec spojrzeń obojga rodziców, towarzyszyło mu tak długo jak brak smaku czy utrata jakiegokolwiek entuzjazmu. Wiedział jednak, że zdaje mu się tylko i że to śniadanie jest jak każde inne. Gdy tak spojrzał na to co jest na stole i co się wokół niego dzieje skojarzyło mu się to z wizją idealnej amerykańskiej rodziny. Matka krząta się w kuchni zmywając naczynia, na stole grzanki z sokiem pomarańczowym dla dziecka, a jej mąż popija kawę z nosem w gazecie. Słowem świat harmonii i doskonałości. Taaa... Jasne. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się wiadomym było, że coś jest nie tak, ale nie koniecznie chodzi o niechlujnie posmarowany chleb, czy to, że gazeta jest sprzed trzech dni, ale to mogło dawać do zrozumienia, że coś jest grane.
- Zamierzasz to jeść, czy tylko się gapić? - burknął do Dave'a ojciec udawanym tonem rodziciela oburzonego brakiem apetytu syna - Jak nie będziesz jadł jak należy to odeślemy cię na badania pod kątem braku apetytu - dodał po chwili. Matka Dave'a uśmiechnęła się do siebie, jednak była do nich odwrócona plecami i żaden z nich tego nie mógł zauważyć. Lubiła poczucie humoru męża, w zasadzie to było to co ją oczarowało w jego osobie. Dave uśmiechnął się półgębkiem i wziął się za grzankę jednak ze skromnym entuzjazmem. O ile normalnie pochłonąłby je w mgnieniu oka to teraz skubał je powoli w zamyśleniu. Rzucił okiem na gazetę, którą czyta ojciec. Szmatławiec. Stary szmatławiec... Ale cóż się dziwić, on rzadko nadążą nad tym co dzieje się na świecie poprzez swoje wyjazdy i często musi nadrabiać w wolnym czasie gdy przyjeżdża. W oczy rzucił mu się nagłówek jednego z artykułów - "Dwoje czternastolatków w krzakach parku w biały dzień". Kids are running around naked fucking in the bushes - przeszło mu przez myśl. Zaczął zastanawiać się jak bardzo żałośni są te pismaki pracujące u nich... Kto w ogóle jest na tyle głupi by coś takiego drukować? Nie jego sprawa... Dave przyłapał się na tym, że zatrzymał się w połowie drugiej grzanki rozmyślając o głupotach. Zganił się w myślach i dokończył posiłek, który zaraz popił sokiem. Wstał od stołu...
- Dziękuję - ...by udać się na górę po swój plecak i zejść wkrótce na dół, wyjść z domu, wsiąść do Camaro i odjechać w zamyśleniu.
Derriuz - 2008-05-24, 21:19
:
Dave spał sobie smacznie w samym podkoszulku i bokserkach rozwalony na całe łóżko, gdy komórka się odezwała.
America, fuck yeah!
Znowu zmienił dzwonek. Po pierwszym sygnale zaczął przewracać się z boku na bok, mamrocząc coś pod nosem. W końcu jednak zaczął łapą szukać na stoliku nocnym komórki. Kilka razy uderzył dłonią o jego blat, nim natrafił na to czego szukał. Spojrzał na wyświetlacz mrugając przy tym kilkakrotnie. "Ricky".
- What the hell?... - mruknął niewyraźnie pod nosem, by zaraz wcisnąć zieloną słuchawkę i przystawić do ucha. Po piątym sygnale.
- Hello? - rzucił do słuchawki wyraźnie zaspanym głosem. Chwilę słuchał co miała do powiedzenia Ricky. Nagle zerwał się do pozycji siedzącej z głośnym okrzykiem.
- WHAT!? - krzyknął, nie dowierzając. Zaraz jednak uspokoił się (przynajmniej pozornie) i przybrał spokojny ton - Sorry. Thanks for the call... I'll let Anna know. Where is he now?
Derriuz - 2008-05-24, 22:00
:
- See ya... - rzucił przyciszonym głosem do telefonu ale nie był pewien, czy Ricky to słyszała. Odjął słuchawkę od ucha i patrzył tępo na wyświetlacz komórki. Na tapecie widniał Blind Guardian. Po chwili zaczął szukać w liście kontaktów Anny. Przypomniało mu to, że powinien przemianować ją z "Anna (kumpela Maxa" na choćby po prostu "Anna". Ale to kiedy indziej. Chwilę patrzył na jej numer wyświetlony na komórce, po czym w końcu wybrał "połącz". Przyłożył znów słuchawkę do ucha wyczekując połączenia.
- C'mon, pick it up! - niecierpliwił się. Pomyślał, że Ricky pewnie tak samo była niecierpliwa jak dzwoniła do niego. Przez chwilę przez myśl przeszło mu, by wysłać SMSa, ale doszedł do wniosku, że nie zbudziłoby to jej pewnie.
Derriuz - 2008-05-24, 22:27
:
Dave odetchnął cicho, gdy odebrała i mówił tak spokojnym tonem, że aż dziwnym. Bardzo dziwnym, trochę zbyt pozbawionym ludzkich emocji.
- Okay, let me get straight to the point. Max had an accident. Jest w klinice. I'm going there right away no matter what. Want me to pick you up, or will you come by yourself? - zapytał, nie podejrzewając że po usłyszeniu czegoś takiego Anna miałaby nie przyjeżdżać. Czekając na odpowiedź Dave wlepił wzrok w lava lamp, stojącą na jego nocnym stoliku. Po chwili jednak zamknął oczy, wsłuchując się jedynie w głos Anny.
Derriuz - 2008-05-24, 22:55
:
- No, no, Ricky said he's alright. Sorry, should've said that first. So, do you want me to pick you up? - zapytał przesadnie spokojnym głosem. Rozejrzał się po pokoju. Ubranie było tam, gdzie jest zostawił. Wstał i podszedł do niego, po czym złapał granatowe jeansy. Przyglądał im się chwilę, jakby nieufnie, trzymając słuchawkę przy uchu. W końcu jednak przytrzymał ją ramieniem do ucha, a rękami wkładał sobie na nogi spodnie. Zaraz, gdy tylko je zapiął, narzucił na plecy przykryte jedynie koszulką bez rękawków kurtkę, przekładając komórkę od jednego ucha do drugiego.
Derriuz - 2008-05-24, 23:37
:
- Okay, I'll be there right away - odparł krótko, po czym rozłączył się i wsunął komórkę do kieszeni. Poprawił skórzaną kurtkę, po czym, nie mówiąc nic nikomu, zbiegł prędko po schodach. Gdy był już na dole wsunął swoje buty na nogi i wybiegł z domu w stronę. Wskoczył zaraz do swojego auta i wyjechał na ulice miasta. Bez muzyki tym razem, za to wyciągając papierosa jedną ręką, drugą trzymając kierownicę. Wsadził go do ust, otworzył okno i zapalił go. Wszystko jedną, prawą, ręką. Już wkrótce miał być pod domem Anny.
Derriuz - 2008-05-26, 13:25
:
W pokoju chłopaka było ciemno. Okna były zasłonięte, bo jasne słońce raziło go w zmęczone oczy. Pojedyncze promienie świeatła przebijały się na ściany i meble w zaciemnionym na grobowiec pokoju.
Dave siedział na łóżku z buciorami na nogach. Właściwie to półleżał. W ręku trzymał "Wielki Marsz" Stephena Kinga, co pozwoliło mu skupić zmartwienia na nieco innym świecie.
- Come on, he can't die... - mruknął pod nosem, krzywiąc się lekko i już miał przerzucić kartkę (Jak mogli taki moment rozciągnąć na dwie kartki? Nie cierpiał w kulminacyjnym momencie przerzucać stron.), gdy odezwał się jego telefon. Teraz miał jeszcze inny dzwonek niż uprzednio, zresztą jak zwykle.
Sweet Little Dead Bunny
- Oh, God, why now...? - rzucił, wzrokiem już szukając komórki i odkładając na bok książkę. Leżała tam gdzie uprzedniej nocy, na stoliku nocnym. Przetarł lewą dłonią oczy. Nie spał i cholernie go piekły. Spojrzał na wyświetlacz. Anna. Wcisnął zieloną słuchawkę.
- Tak? - rzucił już nieco rozpogodzonym tonem.
Derriuz - 2008-05-26, 13:41
:
- Woah, po kolei, po kolei... - rzekł w odpowiedzi na jej kilka nie powiązanych ze sobą zdań mniej lub bardziej złożonych - I know, I often sound or look like shit. Shitty life. Second part... Sugerujesz coś konkretnego? Oh yes, hi. Number four... Czytam Stephena Kinga. Koleś jest... Niezły. I nie, nie spałem, ale to nic takiego - odetchnął, gdy skończył odpowiadać na... Jak się doliczył, pięć osobnych zagadnień ("hi" też wliczył) i siadł na łóżku, opuszczając nogi na podłogę.
- And what are YOU doing, huh? I bet something crazy, ain't I'm right? - odruchowo uniósł brwi ku górze.
Derriuz - 2008-05-26, 14:06
:
- Trochę szalone, jak na mój gust, ale wiesz, ja to ja - odparł i zamyślił się, spoglądając na książkę. Damn. Był w takim momencie... Ale hell with that, przynajmniej się z kimś zobaczy.
- Well, let it be then - doparł, wstając z łóżka. Był w tych samych ciuchach, w których jechał jeszcze tej nocy do szpitala. Ale, że było gorąco, to zrzucił z siebie właśnie skórzaną kurtkę i otworzył szafę, by znaleźć coś bardziej... Odpowiedniego, nie miał zamiaru się usmażyć.
- Będę pod knajpką niedługo, look for me there - rzucił, wyciągając białą koszulę, którą nosił zazwyczaj do garnituru.
- Anything else? - zapytał tonem nieco szalonego sklepikarza.
Tym razem jakoś nie marzył o czarnych koszulkach z nazwami zespołów (lub i bez nich), czy czymkolwiek kolorowym. Ściągnął koszulkę bez rękawków na chwilę odejmując słuchawkę od ucha, po czym narzucił na siebie koszulę. Nie zapominał rękawów, bo i po co? zapiął jedynie parę guzików na tułowiu, coby z niego nie zlatywała i wylazł z pokoju.
Derriuz - 2008-05-26, 14:30
:
Również zaśmiał się cicho, gdy podłapała "kminę".
- Nie martw się, nie biorę kurtki, jeszcze nie zgłupiałem. Aż tak. Rower - odparł, schodząc na dół i kierując się w stronę garażu. Wszedł do środka i rozejrzał się za swoim rowerem. I był tam. Prawie nie używany. Jeszcze się nadawał do jazdy, jeśli chodzi o wzrost Dave'a, zdecydowanie się nadawał, ale opony to były prawdziwe flaki. Złapał więc za pompkę i przyłożył komórkę ramieniem do ucha, po czym, starając się nie upuścić jej, zaczął pompować przednie koło, nie zapominając usunąć pierwej co usunąć trzeba było.
Derriuz - 2008-05-26, 18:20
:
- Well, see you there. I weź ze sobą coś na uspokojenie, bo możesz paść ze śmiechu widząc mnie na rowerze. It's as unusual as... As... Armageddon, or somethin' - rzucił do słuchawki, po czym schował ją do kieszeni. Tylnej, nigdy do przedniej. Szkodliwe działanie fal elektromagnetycznych na układ rozrodczy i tak dalej... Kontynuował pompowanie roweru. Gdy skończył z przednią oponą, napompował i tylną. Upewnił się, że siodełko jest na właściwej wysokości i takie tam.
- Alright... Let's do it! - mruknął do siebie, wsiadając na rower.
Derriuz - 2008-06-11, 20:40
:
A Dave siedział sobie w sielankowej atmosferze z sielankowym Bobem Marleyem płynącym z głośników kompa i sielankowo machając jedną nogą, która skrzyżowana była z drugą. I tak sobie czytał książkę. Albo raczej udawał, że czytał, bo w rzeczywistości zżerała go ciekawość jaka była reakcja Anny na prezent i kiedy wreszcie znajdzie co znaleźć miała. W końcu, całkiem niespodziewanie (bo właściwie myślał, że poczeka dłużej) odezwał się telefon. I tak, jego dzwonek też był bardzo reggae'owato tak jak i muzyka z głośników. Otóż, gdy usłyszał "No Woman No Cry" odwrócił się do lampki nocnej, do której siedział tyłem na krześle i ściągnął z niej telefon zerkając na wyświetlacz. Just as he expected, Anna. Odruchowo wyszczerzył się do siebie i odebrał połączenie, by po chwili przemówić pozornie spokojnym tonem jak gdyby nigdy nic.
- Yes? You miss me already? - podkreślił ostatnie słowo silnym akcentem i żartobliwym tonem.
Derriuz - 2008-06-11, 20:59
:
Nie zbaraniał, jak spodziewała się osoba na linii, a jedynie milczał z uśmiechem na twarzy, aż zacznie mówić coś więcej. Jednak gdy zaśmiała się i on zaśmiał się cicho. Cicho, ale zawsze.
- Skoro twierdzisz, że mam tak świetny gust, to chyba nie jest ze mną tak źle, jak mi się zdawało. A co do prezentu... Cóż, wedle Twej woli. W zasadzie to i tak i tak możesz to interpretować - odparł ciepłym tonem.
Derriuz - 2008-06-11, 21:36
:
- Sittin' home, listening to Marley and trying to read a book. In vain... - przeczesał dłonią włosy w namyśle - Byłem zbyt ciekaw twojej reakcji by nadążyć za najprostszym nawet zdaniem w książce - uśmiechnął się lekko pod nosem - Więc teraz, skoro mój plan został zrealizowany co do ostatniego szczegółu... Mind going out somewhere?
Derriuz - 2008-06-20, 13:12
:
Dave był całkowicie skupiony na drodze, a przynajmniej wydawał się być. W rzeczywistości, zerknął kilka razy kątem okna na swą pannę, gdy ta nie mogła tego dostrzec. Kiedy padło pytanie z jej ust uśmiech pojawił się na jego twarzy, ale nie odrywał wzroku od przelatującej pod nim powierzchni ulicy. Zdjął prawą rękę z kierownicy i położył ją na kolanie Anny.
- Takin' you home, sweetheart - odparł, wciąż patrząc przed siebie, ale kątem oka rejestrując jej zachowania i reakcje.
Sygin - 2008-06-20, 13:43
:
- That's hardly home... chyba, że miałeś na myśli, że bierzesz mnie do SWEGO domu.
Wskazała kciukiem wyłaniający się niedaleko przed nimi dom Chillmanów i przeniosła na niego zaskoczone spojrzenie - a o ile sie orientuję, nie mam u ciebie swoich ciuchów więc w co niby sie przebiorę po kąpieli? Twoją koszulę? - brązowe brwi uniosły się nad takimi samymi oczami gdy patrzyła na niego z lekkim uśmiechem.
Derriuz - 2008-08-10, 13:22
:
Wpatrywał się z zaciętą miną w gasnący ekran telefonu komórkowego, siłując się z własnymi myślami. Przymrużył oczy w reakcji na jakąś niewiadomą myśl. W końcu ni z tego ni z owego, jakby w odpowiedzi na jego miny, telefon oznajmił na głos "Message, my lord!". Uniósł lekko brwi i sprawdził wiadomość. Zdziwił się wielce, gdy zobaczył kto do niego pisze. Jego usta ułożyły się w nieme słowo. Natychmiast wziął się za odpisywanie.
KapitanOwsianka - 2008-09-22, 20:26
:
Był ranek, tuż przed wylotem Anny. Taksówka stała opodal, a Anna z jedną torbą w ręku i kopertą w drugiej ręce podeszła do drzwi posiadłości Dave'a. Tak słodko jak tylko ona potrafiła przygryzła dolną wargę zastanawiając się przez moment czy nie zadzwonić i nie pogadać z Chillmanem, wreszcie jednak włożyła kopertę za zdobioną klamkę i odwróciła się powiewając czarnym płaszczykiem. Klatka się zatrzymała, a postać Anny zaczęła zanikać zostawiając list i drzwi Dave'a.

... Zazwyczaj jednak wtedy możemy liczyć tylko na siebie, bo tej wybranej osoby nam brakuje, nie czeka przy nas...

Ciąg dalszy w Caleb's cribb

KapitanOwsianka - 2008-12-07, 17:14
:
Dave wraca do domu niedługo po tym jak Anna zostawiła list. Podchodzi do drzwi i sięga po kopertę, którą z ciężkim sercem otwiera.

głosem Dave'a
...Zawsze myślałem, że z każdej kabały można wyjść. Teraz, teraz zaczynam się zastanawiać, czy pewne błędy będzie mi dane kiedykolwiek naprawić lub odrobić. Czy uda mi się ją odzyskać, czy...

przeniesienie akcji do Caleb's cribb
Derriuz - 2009-01-20, 22:53
:
Dave siedział przy stoliku, grzecznie wcinając tosty z masłem orzechowym i popijał je mlekiem. Jak zwykle milczał przy śniadaniu, wgapiając się w stół przy którym siedział.
- Jedz szybciej, synu, bo spóźnisz się na lekcje - rzucił do syna Raynold tym swoim wyuczonym tonem oficera, pouczającego jednego ze swoich podwładnych, że ustawiając łódź pod tym kątem do fal z pewnością ją wywróci.
- Nie spóźnię się, tato - odpowiedział tylko Dave między kęsami.
- Mam nadzieję. Nie zawiedź mnie, synu. To, że wypływam dzisiaj nie znaczy, że masz pod moją nieobecność szaleć. Zresztą... Twoja matka będzie cię pilnować - dodał, po czym Jenny jak na zawołanie położyła Dave'owi pudełko śniadaniowe przed chłopakiem.
- Dzięki mamo, ale nie będę chyba głodny w szkole... Biologia i chemia - rzucił, jakby to wszystko tłumaczyło. Wstał od stołu (coś w jego kieszeni zabrzęczało metalicznie, jednak doszedł do wniosku, że to pewnie klucze od domu wsadził do nie tej kieszeni co zwykle), dojadł tosta, dopił mleko, uściskał ojca, pocałował matkę w policzek i opuścił wkrótce dom na swoim Chopperze.

Przeniesienie akcji
Derriuz - 2009-01-30, 21:39
:
I want to fucking break it

Agresywnym jazgot wyrywał się wściekle z głośników w pokoju Dave'a niemal zagłuszając jego myśli. Taki był jego cel, ale właśnie to niemal nie dawało mu spokoju. Łomot wprawiał jego żołądek w drżenie, przez co czuł się jeszcze gorzej. Siedział na łóżku z twarzą w dłoniach i ściskał w nich własną głowę.
- What the hell should I do? - zapytał siebie, choć znał odpowiedź. Powiódł wzrokiem na bok na telefon. Zaczął wyobrażać sobie, jak bierze go do ręki, przeszukuje listę kontaktów, wybiera właściwy numer i wciska zieloną słuchawkę. Potem uradowany słyszy śliczny głos, spokojny, choć spodziewał się agresji, bądź chłodu. Umawia się na spotkanie i mówi, że musi wyznać jej parę rzeczy. Ona trochę się przejmuje tymi słowami, ale zgadza się na spotkanie.
Po chwili wrócił do rzeczywistości. Telefon jak leżał wcześniej, tak leżał dalej. Dokładnie w tym samym miejscu i jak na złość w milczeniu. Ściągnął brwi, jakby zamierzał właśnie puścić w jego kierunku wiązankę, ale nic się nie stało. Oparł łokcie już rozluźnionych rąk na kolanach, zgarbił się i wlepił spojrzenie w ziemię.
- Powinienem był rozbić sobie tą butelkę na łbie zanim zrobiłem coś głupiego - warknął do siebie. "Now it seems to be too late..." - przeszło mu przez myśl - "What am I thinking? It IS too late!"
Uderzył z całych sił w miękkie łóżko, ale nie dało mu to ulgi. Spojrzał na bas, szukając w nim ratunku, ale na nic to, stwierdził że tylko go to bardziej rozdrażni. Walnął się na łóżko wściekły na cały świat, lecz najbardziej wściekły na samego siebie. Chociaż, czy wściekły to dobre słowo? W tej chwili on siebie najzwyczajniej w świecie nienawidził. Przeturlał się parę razy po łóżku i zwinął w kłębek. Poleżał tak chwilę, ale wściekłość nie pozwoliła mu leżeć w spokoju. Uderzył pięścią znowu w delikatny puch i siadł na łóżku. Spojrzał na zmaltretowaną pościel.
- I want to fucking break it! - wykrzyknął z jeszcze większą pasją, niż prezentował swoim głosem wokalista Static-X. Miał ochotę coś rozpieprzyć w drobny mak, ale za cholerę nie przychodziło mu na myśl co mógłby bezkarnie i ze spokojnym sumieniem rozpieprzyć.
Derriuz - 2009-02-16, 12:06
:
Dave spał spokojnie w swoim łóżku. Kołdra zsunęła się z niego niemal zupełnie, zapewne przez nocne szamotanie się z własnymi myślami. Zbudził się i powoli uchylił oczy. Kolejny beznadziejny dzień, kolejny dzień szkoły.
Już miał jęknąć z niechęci do całego dzionka, lecz wtem poczuł na szyi coś zimnego i cienkiego. Otworzył gwałtownie oczy, spróbował wstać i jedną ręką sięgnął do szyi. To coś zacisnęło się mocno. Dave kaszlnął. Próbował zerwać się do pozycji siedzącej, nie mógł. Szarpał za metalowy przedmiot zaciśnięty wokół szyi, jednak nic z tego. Turlał się po łóżku o w jedną, to w drugą stronę starając się oswobodzić i odzyskać oddech, nadaremno jednak. W końcu sturlał się na krawędź łóżka i przypadkiem jego oczy napotkały lustro. Tam poznał dziwny metalowy przedmiot - był do łańcuszek, który niegdyś podarował Annie. A powodem, dla którego ten zaciskał się wokół jego szyi, a zarazem jego oprawcą, był... On sam w jego skórzanej kurtce i bojówkach. Zanim w jakikolwiek sposób zdołał pokazać swoje zdziwienie świat wokół zalał się czernią.

* * *


Gdy Dave zbudził się, okazało się że leży na podłodze. Wciąż czuł, że coś ściskało go za szyję, więc odruchowo sięgnął tam i szarpnął z całych sił. Sznurek puścił, a koraliki, które były prezentem od Anny, rozsypały się w nieładzie po całej podłodze. Chillman oddychał ciężko. Spojrzał w lustro klęcząc na podłodze. Zobaczył strużkę krwi sięgającą od jego skroni aż po brodzę. Dotknął dłonią miejsca, z którego sączyła się krew. Syknął z bólu. Rozejrzał się nieświadomy tego co się stało. Zobaczył przy łóżku gitarę basową leżącą pod kątem. Po chwili domyślił się co się stało. Podczas snu wokół szyi zacisnęły mu się koraliki. Następnie podczas szamotaniny spadł z łóżku i uderzył skronią o klucz przy gryfie basu. Niewiele brakowało, a straciłby oko.
Derriuz - 2009-02-17, 11:01
:
Nie miał czasu posprzątać, ani nawet zjeść śniadania. Jedyne co zdążył zrobić to dokonać porannej toalety i umyć się. Nie miał ochoty też widzieć się z matką, która zapewne zaraz zaczęłaby rozczulać się nad synkiem, by po chwili zawieźć go do szpitala. O nie, co to to nie. Zbiegając po schodach otarł jeszcze raz skroń chusteczką, czując że krew jeszcze lekko się sączy z rozcięcia. Wypadł z domu i ruszył w kierunku swojego ukochanego choppera. Zatrzymał się w połowie i zmienił zdanie - dziś pojedzie Camaro. W nim może przynajmniej zapalić po drodze do szkoły.
Eithel - 2009-02-17, 11:08
:
W tym momencie na podjeździe pojawiło się różowe Ferrari, prowadzone przez uroczą blondynkę ubraną w różową bluzeczkę od D&G. Cóż.. przynajmniej ubranie nie miało aż tak krzykliwego koloru, jak samochód. Na tym polu Lindsay miała idealny gust, czego niestety nie można powiedzieć o ludziach, którzy tuningowali jej samochód.
- Need a ride to school? - zapytała słodkim głosem, zerkając spod rzęs. W zasadzie chyba już miał jej odmówić, ale.. na pięknej twarzyczce pojawił się bardzo uroczy uśmiech, lekki wiatr figlarnie bawił się jej włosami, w oczach migotały zabawne iskierki..

Działa seksapil ;)
KapitanOwsianka - 2009-02-17, 11:21
:
I nagle wydało się Dave'owi, że świata nie widzi poza tą piękną dziewczyną siedzącą w Ferrari. Straszną miał ochotę z nią pojechać, do tego stopnia, że zapomniał nawet o chęci zapalenia sobie papierosa.
Derriuz - 2009-02-17, 11:30
:
Spojrzał na wściekle różowe ferrari i jej właścicielkę, następnie wzrok przeniósł na swoje Camaro. I tak kilka razy, nim w końcu zawieszając wzrok na Lindsay mruknął pod nosem:
- Awkward...
W zasadzie to co może się stać w drodze do szkoły? O Annie już pewnie mógł zapomnieć odkąd wyjechał z Newport. Spojrzał w kierunku domu, żeby upewnić się czy jego matka przypadkiem nie wygląda przez okno. Gdy był już pewien, że nie, podszedł do Ferrari i wskoczył na siedzenie pasażera.
- Hell... Why not? - uśmiechnął się lekko - Mind if I smoke? Or maybe you want one? - zapytał, dyskretnie pokazując paczkę Lucky Strike'ów.
Eithel - 2009-02-17, 11:49
:
Uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy znalazł się już na siedzeniu obok.
- Sure, you can smoke. - zgodziła się łaskawie, ruszając spokojnie z podjazdu. Linds nie szalała za kierownicą. - Ale nie dmuchaj na mnie, ok? - zdecydowanie wolała pachnieć legendarnym Chanel niż dymem papierosowym.
Po chwili Ferrari zniknęło za zakrętem, kierując się w stronę HHS.

Przeniesienie akcji
Sygin - 2009-10-04, 15:42
:
Zdecydowany cichy trzask w okno pokoju Dave'a, jakby jakaś gałąź natrętnie stukała. Potem kolejny i jeszcze jeden. Nie ma bata, żaden z nich nie mógł być dziełem gałęzi, szczególnie, ze trzeci był na tyle mocny, że prawie strzaskał szybę. Poza tym towarzyszyło mu ciche "fuck..." I kolejny hałas. Zdecydowanie ktoś rzucał żwirem albo kamykami.
Derriuz - 2009-10-07, 14:53
:
"Alright..." - pomyślał Chillman, po czym zaczął dyskusję z samym sobą. "Kto to może być? Thugs? Nooo way... Gdyby chcieli, to by ją zbili i nie klęliby, gdyby byli blisko sukcesu. Besides - this is newport... Więc może po prostu jakiś dzieciak się nudzi? Wątpliwe... Pewnie by nie dorzucił, jeśli jest na tyle młody, by mieć takie głupie zabawy. W takim razie, pewnie jest to ktoś, kto chce, żebym ruszył dupę..." Dave westchnął głośno i pokręcił głową. Jak na flegmatyka przystało podniósł się z łóżka z niewyraźną miną w samych gaciach i wyjrzał przez okno.
- O... - rzucił, wykazując się niezwykłą elokwencją, naciągnął jeansy i narzucił sobie na plecy szarą koszulę, jako że nie chciało mu się szukać niczego więcej i zszedł tak na dół. Nałożył tylko adidasy na stopy (nie wiążąc) i wyszedł przed dom. Na głowie miał prawdziwy stóg siana...
Sygin - 2009-10-07, 15:01
:
Akurat w samą porę by zobaczyć jak Anna z bojową miną, mamrocząc coś o "leniach" i "śpiochach" zamierza się w okno kolejnym kamykiem. Sądząc zaś po kącie wygięcia ramienia i wielkości kamyka tym razem szyba nie wytrzyma. Na szczęście dla szyby słysząc kogoś wyłażącego z domu zamarła w dramatycznej pozie i z mina wielce głupią i spłoszoną. Widać dopiero teraz do głowy jej przyszło, że kto inny może zwrócić uwagę na hałasy. Na widok Dave'a odprężyła się wyraźnie po czym widząc jego oblicze wybuchnęła soczystym śmiechem. Odrzuciła kamyk i poczochrała własną fryzurę.
- Wyglądasz tragicznie a wrony muszą kochać twoje włosy skoro zrobiły sobie w nich gniazdo, Dave - zaśmiała się podchodząc do niego - Dzień dobry leniu.
Derriuz - 2009-10-08, 16:56
:
- Mhmm... - mruknął tonem typowego zombie. W wyniku tego, że dopiero co się zbudził wyglądał jak ktoś z porażeniem twarzy, jeśli o mimikę (której nie było) chodzi, natomiast ruszał się zgrabnie niczym kaczka z kijem dupie. Uściskał ją na powitanie i spojrzał na nią, unosząc lekko brwi (na tyle, na ile miał siłę).
- Co jest? - wymamrotał z trudem.
Sygin - 2009-10-08, 19:46
:
- Sobota jest. A ja się nudzę. A ty... potrzebujesz się obudzić.
Brązowe oczy błysnęły uśmiechem świadczącym, że ma plan.
- A więc masz do wyboru: gnić w wyrku a i tak nie zaśniesz albo wybrać się ze mną na plażę w celu nieokreślonym. Co wybierzesz? - uniosła pytająco brew.
Derriuz - 2009-10-09, 13:45
:
Przez dłuższą chwilę Dave wyglądał, jakby zastanawiał się nad opcjami jakie ma do wyboru. Co do jednego się myliła - zasnąłby. W końcu skinął głową.
- Sure, why not... Ale daj mi się oporządzić i ubrać porządnie, 'kay?
Sygin - 2009-10-09, 19:26
:
- Jasne - kiwnęła rozwichrzonym jasnym łebkiem - Poczekam tutaj... chyba, że chcesz żeby ci pomóc doprowadzać się do porządku... - błysnęła zębami popatrując na niego z ukosa i z lekka zagryzając dolna wargę. W sumie nie szło się zorientować na ile propozycja jest poważna a na ile żartobliwa i takie było zamierzenie Anny.
Derriuz - 2009-10-10, 01:15
:
Uśmiechnął się do niej szeroko i wskazał jej ręką drzwi wejściowe do jego domu, po czym za nią idąc poprowadził ją do jego pokoju.
- Nie pozwolę ci czekać na zewnątrz, ślicznotko - rzucił dalej z lekko przyspanym uśmiechem i podrapał się po karku.
- I need a shower, so... - i tu zaciął się, jakby się nad czymś zastanawiał, albo wahał się, czy coś powiedzieć, po czym zdecydował się podać jednak łatwiejszą wersję - Do as you please 'til I'm finished.
I właśnie to "do as you please" czy mimowolnie, czy umyślnie, zabrzmiało w ustach Dave'a co najmniej dwuznacznie.
KapitanOwsianka - 2009-10-10, 11:25
:
Przeniesienie akcji