Trojan napisał/a: |
a to są inni bohaterzy o których się uczy ?
Romku, nie mogło być innego celu jak zamydlenie oków (znaczy się - jednostkowo Adolf na pewno wysoko cenił Józka) |
Cytat: |
Btw, funfact. Niektórzy niesłychanie emocjonują się innym projektem związanym z historycznymi trupami, czyli badaniami genomu Piastów. Co w tym śmiesznego? Ano to, że mimo wielu miejsc pochówku członków dynastii, są w sumie tylko dwa groby, co do których można mieć mniej więcej 100% pewności, że to nie tylko Piast, ale jeszcze który konkretnie – pochówki Łokietka właśnie oraz sąsiedni, Kazimierza Wielkiego. Ale do wspomnianego projektu nie pobrano materiału z żadnego z nich |
Cytat: |
Pewnej kobiecie ścięto głowę gilotyną za opowiedzenie następującego dowcipu: "Hitler i Göring stoją na szczycie berlińskiej wieży radiowej. Hitler wyznaje, że chciałby zrobić coś, co przywróciłoby uśmiech berlińczykom. 'No to skacz' - radzi mu Göring" |
Cytat: |
Niby książką jakich wiele, nie wiem co w niej jest, ale to jest książka... o moim dziadku.
Ogólnie - człowiek legenda. Nie będę opisywał teraz szczegółów, ale z bratem się pierwsi kapnęliśmy, że musiało być coś jeszcze, że bez przyczyny nie zna się tak wysoko postawionych osób, nie zna się np. sekretarzy przedstawicielstw PRLu przy ZSRR. To też nawiązanie do mnie i tego skąd znam rosyjski, bo to jest praprzyczyna - moja matka zanim poszła na filologię, spędzała wakacje w ambasadzie w Moskwie. Przez jej kontakty ja bywałem w ZSRR i później w Rosji, a to była jedna z bezpośrednich przyczyn wyboru przeze mnie filologii, bo mną ten kraj wewnętrznie miotał i konstytuował mimowolnie moje dzisiejsze jestestwo. Jakieś 8 lat temu mój brat złożył wniosek do IPNu o udostępnienie dokumentów. Tego były dosłownie całe stosy. Wiedząc już co w teczkach jest, opowiadałem znajomym. Trochę sobie temat przerobiłem, ale ogółem - nadal gówno wiem. Motywy z teczek, a motywy prawdziwe to co innego. Tych drugich mogę się dziś już tylko domyślać. Potem pojawił sie facet od książki - dotarł niby do mnie, ale ja z nim nie rozmawiałem, bo i co ja mam konkretniej wiedzieć. Ma dostęp do teczek, a ja mu nic więcej nie powiem. Sąsiadka odesłała go do mojego wujka, a temten dodatkowo do brata ciotecznego - oni dziadka znali dużo lepiej ode mnie. Zresztą myślałem, że facet tego ostatecznie nie napisze. Aż w końcu dostałem kilka dni temu wiadomość na fejsie "No i dojechał dziadka" oraz link do zapowiedzi wydawnictwa Znak, a stąd praktycznie po wszystkich księgarniach się zaczęła pojawiać. Ciekaw jestem co w tej książce będzie - nie wiem tego zupełnie. Ciekaw jestem na ile będzie to praca "pozateczkowa", czego się w ogóle dowiem więcej niż wiem. Stąd i w zasadzie cały post - ktoś zna autora i może coś więcej powiedzieć? Czy ktoś miał podobne przypadki TW w rodzinie? No i ogólnie jakieś przemyślenia? |
MrSpellu napisał/a: |
Fchuj. Gdybym był trollem, to zaprojektowałbym kible tylko na samej górze ![]() |
Cytat: |
Za PWN: Desportes [depọrt] PHILIPPE, ur. 1546, Chartres, zm. 5 X 1606, opactwo Bonport (Normandia), fr. poeta i dyplomata; przebywał w Polsce ze świtą Henryka III Walezego; autor pamfletu Pożegnanie Polski (1574), na który replikował J. Kochanowski łac. wierszem Gallo crocitanti (ok. 1576) Poczytajmy ten francuski hejt na Polskę sprzed pół tysiąca lat, grubo nam pojechał ten żabojad ![]() „POŻEGNANIE POLSKI“. Żegnaj Polsko! żegnaj ziemio wiecznych mrozów, wiecznej zimy. Do twych lodowatych płaszczyzn za nic w świecie nie wrócimy. Nienawidzę twoich równin, w których nigdy śnieg nie taje. Wstrętnym mi jest i twój naród i powietrze i zwyczaje. Polskie domy, polskie izby! złoty wiek przypominacie, bowiem ludzie z bydlętami gnieżdżą się we wspólnej chacie. Lachy harde, lekkomyślne, barbarzyńskie! — próżno chcecie Marsa wojowniczą sławę na szerokim zyskać świecie. Drzemać zwykliście za stołem półprzytomni, podchmieleni, wykąpani w win czerwieni pijanice zatraceni! Żeście dotąd nie podbici przez sąsiadów, moi drodzy, to nie przeto, żeście mężni, ale przeto — że ubodzy. Gdyby Polska miała klimat bardziej ciepły, bardziej miły, gdyby w niej bogate skarby i wystałe wina były, — Miasta, rzeki, moc towarów słynnych z ceny i dobroci, wówczas djabli by was wzięli bardzo prędko, moi złoci... Wolą zdobyć Cypr Turczyny, oraz kandyjskie krainy, niż Polski śnieżne pustkowia i lodowate równiny. Niemiec rwący się do boju dobrze zna ubóstwo wasze, więc podbija kraj flamandzki, miast podbijać państwo lasze. Przy Henryku Wielkim żyłem w niegościnnej polskiej ziemi mrąc z tęsknoty za mej Francyi niebiosami słonecznemi. Boże spraw, by Henryk Wielki siadł na tron bardziej bogaty... Bym już nigdy nie powrócił w kraj Sarmatów lodowaty. |
Cytat: |
„GALLO CROCITANTI“. (ODPOWIEDŹ FILIPOWI DESPORTES. W ORYGINALE — WIERSZ ŁACIŃSKI). Stóycie męże! nie zmykaycie, iakoby was gzy goniły. Czy wam polska ziemia zbrzydła, czy wam polski lud niemiły? Odpowiedzcie! Nikt z Polaków zatrzymywać was nie będzie. Zmykać damy wam bezkarnie, aż po naszych ziem krawędzie, Z naszych świątyń nie rozebrzmią sycylijskie groźne dzwony. Polska to nie kray ów krawy nieszporami osławiony. Polska iest dla cudzoziemców zawsze pełną gościnności, ale tyran y nikczemnik nigdy długo w niey nie gości. Uskarżacie się na zimna, uskarżacie się na mrozy? A kto przysiągł Scythów zwalczać, pełen męstwa, pełen grozy? Francuz, krwi troiańskiey dziedzic klął się, że gdy tron posiędzie zetrze w proch potężną Moskwę y Tatarów gromić będzie. Iakże moglibyście, Galle, woiownicze bić narody, gdy was trwożą prócz mieszkańców śniegi, wiatry, zimna, wody? Gdy marzniecie siedząc w domu iakżebyście woiowali w kraiach Scythiey lodowatey, vere Galii, vere Galii... Stóy Francuzie! Nim pogardzisz tym hyperboreyskim kraiem ugościmy Cię serdecznie staropolskim obyczaiem. Iżbyś iako Niobe w skałę nie zakrzepnął w lodu bryłę weydź do naszych ciepłych komnat, chodź ci wstrętne y niemiłe... Nie oburzay się zbytecznie porzucaiąc polską ziemię, że tu w izbach obok ludzi y nierogacizna drzemie... Bo nie tylko śpi tam trzoda... muszę wyznać ci ze wstydem, że Gallosquoque, amice, claudimus his iidem... Mówisz, żeśmy lekkomyślni, pyszni? Wasze to przywary. A choćbyś je nam zarzucał nikt ci w świecie nie da wiary. Mówisz, żeśmy zwykli drzemać za stołami podchmieleni, że się w jadle lubujemy y w zamorskich win czyrwieni? Na wasze to powitanie pod radosny dźwięk gitary Polak pląsał wychylaiąc nayprzednieyszych win puhary. Ty zaś zbiegu, niewdzięczniku, gromisz nas plugawą mową, poczytuiąc nam gościnność za przywarę narodową. Zarzucasz nam, żeśmy biedni? A czyś miał czas, Gallu złoty, zbadać Polski naszey skarby drogie kruszce y kleynoty? Gdy Henryka lud nasz obrał, każden Gall choć był ubogi, aby zdobyć nieco grosza mknął co siły w nasze progi. Dzisiay, kiedy bez szeląga wraca w swe oyczyste strony, nas pomawia o ubóstwo, potępieniec zatracony. Iako lis, kiełbasę widząc, zawieszoną hen na belce, wmawiał w siebie, że to powróz, bo ią poźreć pragnął wielce. Gallu!! zmykay lotem ptaka, byle prędzey, byle prędzey... Zarzucaj nam, co chcesz ieno: brak rozwagi, brak pieniędzy. Tylko nigdy nie powracay w nasze strony, w kray wzgardzony: niechay wskóra to u Boga nas dwu pacierz połączony. Możesz o nas, gdy zapragniesz, klecić, iakie chcesz wierszydła, Możesz wołać, że ci Polska strasznie zmierzła y obrzydła. A gdy władzy pragnąć będziesz iedż nad Ren: niech iego fale uyrzą, co widziała Wisła, jak zmykacie, mężne Galle!... |
Cytat: |
Skazani początkowo mieli nadzieję, że zostaną ułaskawieni. Na długo przed egzekucją pozbawił ich jej jeden ze strażników, który wiedząc, że Bierut nie skorzystał z prawa łaski przyszedł do celi, w której razem siedzieli i wycedził „Będziecie wisieć, skurwysyny!”. Jeden ze skazanych próbował popełnić samobójstwo przez podcięcie żył. Odratowano go.
Datę i godzinę egzekucji podano do publicznej wiadomości. W czwartek 4 lipca 1946 roku na długo przed godziną 17:00 na placu przy ulicy Pohulanki, gdzie stanęły szubienice zaczęli się gromadzić pierwsi gapie. Zakłady pracy skróciły dzień roboczy i zorganizowały swoim pracownikom transport. Władze miasta skierowały na Wysoką Górę dodatkowe autobusy. Przybyli nie tylko gdańszczanie – wielu mieszkańców okolicznych miejscowości również chciało wziąć udział w tym makabrycznym reality show. Gazety i radio apelowały, by nie brać ze sobą dzieci, ale wielu ludzi zignorowało to. Oblicza się, że tego dnia na gdańskiej Wysokiej Górze zjawiło się ponad 150 tysięcy ludzi. Było to największe zgromadzenie w dotychczasowej historii Gdańska. Podobne tłumy zgromadzą się dopiero 40 lat później, kiedy miasto odwiedzi Jan Paweł II. Punktualnie o godzinie 17:00 pod szubienice podjechało jedenaście ciężarówek. Na otwartej platformie każdej z nich siedział na niskim stołku skazany, a za nim stał człowiek ubrany w pasiak, który w odpowiednim momencie miał założyć pętlę na szyję zbrodniarza lub zbrodniarki. Ta rola przypadła dziesięciu mężczyznom i jednej kobiecie. Wszyscy przeżyli obóz w Stutthofie i widzieli na własne oczy zbrodnie, jakich dopuścili się skazani. Sprowadzono ewangelickiego pastora i katolickiego księdza, by udzielili skazanym ostatniego namaszczenia. Pastor nie wytrzymał psychicznie, uciekł i wmieszał się w tłum. Do każdego ze skazanych podszedł więc tylko ksiądz i zamienił kilka słów. Prokurator dał znak do rozpoczęcia egzekucji. Byli więźniowie założyli pętle na szyje swych niedawnych oprawców. Kierowca pierwszej ciężarówki zapalił silnik i ruszył powoli do przodu. Zanim Johann Pauls zsunął się z platformy i zawisnął na linie zdążył jeszcze krzyknąć „Heil Hitler!”. Odpowiedziały mu wyzwiska tłumu. Sekundę potem ciałem zbrodniarza zaczęły wstrząsać przedśmiertne konwulsje. Trwały one długo. Związane dłonie wyginały się w nieprawdopodobny sposób, a na jego twarzy wykwitały straszliwe grymasy. Egzekucję zaplanowano w taki sposób, by ciała nie spadały ze zbyt wielkiej wysokości. Wskutek tego pętle nie łamały karków i nie powodowały natychmiastowej śmierci. Agonia każdego ze zbrodniarzy trwała od kilku do kilkunastu minut. Kiedy ciało Paulsa znieruchomiało ruszyła następna ciężarówka i kolejny zbrodniarz rozpoczął swój „taniec na linie”. Potem kolejny… Pozostali skazańcy mieli więc okazję przyjrzeć się dobrze temu, co ich za chwilę czeka. Silnik jednej z ciężarówek nie chciał zapalić. Ubrana w pasiak była więźniarka zepchnęła więc zbrodniarkę z platformy i w milczeniu przyglądała się jej powolnej śmierci. Tłum również milczał. Egzekucji przyglądano się ze zgrozą, ale bez litości. Trzeba pamiętać, że większość tych ludzi przeszła przez obóz w Stutthofie. Innych naziści wyrzucili z domów i w nieludzkich warunkach przewieźli na teren Generalnej Guberni. Po pewnym czasie z szubienic zwisało jedenaście nieruchomych ciał. Szczególnie makabryczne wrażenie sprawiało ciało Elisabeth Becker. Sznur przerwał w końcu kręgi szyjne zbrodniarki, jej szyja wydłużyła się wskutek ciężaru ciała, a twarz zastygła wykrzywiona w groteskowo-makabrycznym grymasie. Kiedy ciało ostatniego oprawcy przestało drgać ciężarówki odjechały, a milicjanci cofnęli się kilkanaście metrów. Wtedy wściekłość tłumu sięgnęła zenitu. Ludzie rzucili się na zwisające trupy, zdjęli je z szubienic, zaczęli rwać na nich ubranie i kopać. Ktoś odciął sznur zwisający z szubienicy, który według przesądów miał przynosić szczęście. Milicjantom z najwyższym trudem udało się opanować rozszalały tłum. Ciała załadowano do podstawionego samochodu i odwieziono do gdańskiej Akademii Medycznej. Tam, w Zakładzie Anatomii i Neurobiologii posłużyły jako materiał poglądowy. Tłum zaczął się powoli rozchodzić. Gdańska publiczna egzekucja, mimo że największa pod względem liczby widzów oraz straconych nie była ostatnią. Dziesięć dni później na stokach poznańskiej Cytadeli w obecności kilkudziesięciu tysięcy ludzi powieszono Arthura Greisera – Obergruppenfuhrera SS i namiestnika Rzeszy w Kraju Warty. Jego ciało, po sekcji w Zakładzie Anatomicznym Uniwersytetu Poznańskiego zostało spalone w tym samym krematorium, w którym palono ciała pomordowanych Polaków. Była to ostatnia publiczna egzekucja w Polsce. |
Trojan napisał/a: |
pierwszy obrazek/mapka chyba jasny
drugi opatrzyłem dodatkowym komentarzem |
Trojan napisał/a: |
a ta se chwalimy zabór austriacki |