Zaginiona Biblioteka

Londyn - Ulice Londynu

KapitanOwsianka - 2009-01-24, 00:54
: Temat postu: Ulice Londynu
Słyszałeś? Chodźmy stąd, zaczynam się bać...

Przepraszam Panią, nie wie, może, Pani, która jest godzina?.. Och, nic nie szkodzi mam swój zegarek. Chciałem tylko zagaić rozmowę. Widzi Pani, jestem dość nieśmiały, a Pani wydała mi się taką piękną kobietą. Czy pozwoli Pani, że Ją odprowadzę do domu? Nie? To szkoda, nie lubię brutalnych rozwiązań... Proszę tak nie patrzeć i nie krzyczeć. Zabiorę Panią do nieba...
Avline - 2009-01-25, 20:34
:
Uwielbiała spacery nocą. Nic dziwnego, za dnia nosa spoza swojej pracowni nie zwykła wytykać. Obeszła Soho Square i zagłębiła się w pierwszą lepszą zaciemnioną uliczkę. Kto wie, może fortuna jej sprzyjać dzisiaj będzie i jakaś zakąska sama się w jej łapy nawinie? A nawet jeśli nie to i tak wolała przemykać się w ciemnościach, niż rzucać się w oczy przechodniów...
Caylith - 2009-01-25, 20:38
:
Wiatr szumiał we włosach a podrasowany nieco silnik dwukołowej bestyjki wygrywał słodką melodię pędu w uszach gdy Morgan przemierzała ulice. Najchętniej gnała by pełną prędkością jaką rozwijał motocykl ale musiała zwolnić do przyzwoitego tempa - nie ma nic głupszego niż dać się zgarnąć psom. Tak więc w spokojniejszym już tempie jechała rozglądając się ze spokojem. Nigdy nie wiadomo na jakie ciekawe indywiduum można natrafić przypadkiem. Albo na jaką ciekawą sytuację.
KapitanOwsianka - 2009-01-25, 20:49
:
Arline:
Na ulicach było zadziwiająco spokojnie, widać chłodna noc wygoniła prawie wszystkich z ulicy. Chodząc po uliczkach minęła pijanego bezdomnego, który zatoczył się w jej kierunku, ale odzyskał równowagę w odpowiednim momencie, by pójść dalej. Kilkoro spóźnionych przechodniów. Tłumniej było na głównych ulicach. Ludzie wracali do domów.

Morgan:
Na ulicach stopniowo było coraz mniej samochodów. Za to przejmujący wiatr do spółki z wilgocią powietrza zaczęły dawać się lekko we znaki nawet wampirzycy. Płaszcz powiewał na wietrze, ale póki co ulice wyglądały na spokojne. Chociaż instynkt podpowiadał coś innego. Może z góry miasto byłoby ciekawsze?
Avline - 2009-01-25, 21:02
:
No cóż, na tyle głodna nie była by musiała zadowalać się Bogu ducha winnym bezdomnym.Nawet odór alkoholu nie zdołał zakłócić owego kuszącego zapachu ludzkiej krwi, który połaskotał delikatnie jej nozdrza. Może jednak zmieni plany? Spojrzała jeszcze przez ramię za pijanym nieszczęśnikiem. Oblizała usta. Była koneserką dobrego smaku. Jeśli już na coś zapoluje, musi to być dobry rocznik, niekoniecznie z charakteru. W tej kwestii dokonywała swoistej selekcji. Wyszła z ciemnej uliczki kierując się na jedną z głównych ulic.
Caylith - 2009-01-25, 21:13
:
Zwolniła obroty silnika rozglądając się najpierw wokół a potem stopniowo coraz wyżej i wyżej po budynkach. Do góry... uśmiech zamajaczył na ustach gdy w głowie błysnął pewien pomysł. Najpierw jednak należało zatroszczyć się o swój pojazd by nikt go nie uznał za odpowiedni do kradzieży. W tym celu skręciła w znajomy mały zaułek za sporym budynkiem i zeskoczywszy z motocykla zaczęła go prowadzić aż do końca gdzie były odrapane drzwi zamknięte na prowizorkę łańcucha, a które, jak wiedziała prowadzą do zagraconego pomieszczenia z miejscem w sam raz na ukrycie motocykla. Uporawszy się z tą sprawą otrzepała ręce i rozejrzawszy się za schodami pożarowymi podskoczyła i podciągnąwszy się w górę, zaczęła się po nich wspinać. Wyżej. Na dach. Skąd przyjrzy się miastu z perspektywy istoty... wyższej.
Liv - 2009-01-25, 21:49
:
Zatrzymała się przy przystanku autobusowym. Wyciągnęła telefon i szybko wystukała krótką wiadomość. Musiała się zastanowić co powiedzieć Balalajce. Trudno jej przyjdzie uwierzyć w nieszczęśliwy wypadek. Kolejny.
-Cholera! Jasne dżinsy były pobrudzone w kilku miejscach krwią Benniego. -Szlag by to trafił! Pieprzony fajfus ... Kierując się w stronę metra, wyrzucała z siebie kolejne przekleństwa, absolutnie nie przejmując się otaczającymi ją ludźmi.
KapitanOwsianka - 2009-01-25, 21:54
:
Arline:
Mijała ludzi na ulicy spieszących się na przystanki autobusowe lub do domów. W zasadzie pełen przekrój ras, wieku, płci i upodobań, czy mody. Jej wzrok jednak przykuł chłopak, mający może siedemnaście lat, chociaż ciężko było to określić z racji tego, że był Azjatą. Chyba Koreańczykiem. Właśnie mijała jakąś restaurację, przed którą stał Mercedes S-klasy. Chłopak najwyraźniej jej nie zauważył bo skutecznie dobierał się do zamka, otworzył samochód i wskoczył na siedzenie kierowcy, zaczął gmerać pod kierownicą, by odpalić samochód na krótko.

Morgan:
Znalazła się szybko na dachu. Wystarczyło podskoczyć do drabiny i podciągnąć się, potem wbiec po schodach. Nawet się nie zmęczyła, z resztą, przecież była wampirem. Znalazła się na dachu jednego z budynków. Nie była to wysoka wieża, z której można obserwować wielką okolicę, ale przynajmniej rozejrzała się. Momentalnie jej wzrok przykuły trzy sylwetki podążające za czwartą w kierunku metra. Jak na złość z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.
Avline - 2009-01-25, 22:17
:
Szła powoli beztrosko nucąc sobie pod nosem melodie piosenki, która od kilku dni po głowie jej chodziła. Nagle przystanęła tuż obok restauracji, w oknach której blask świec tańczył na przemian z odbijającym się blaskiem latarń. Wzrok utkwiła w młodym osobniku płci przeciwnej i samochodzie, który z pewnością jego własnością nie był. Lazurowy blask jej oczu na ułamek sekundy czerń spowiła, a uśmiech złowieszczy zalśnił na jej czerwonych ustach. Odruchowa przesunęła koniuszkami palców po dolnej wardze...
Już był w samochodzie, zaraz miał zabrzmieć cichy warkot silnika. Wiedziała, co zrobi. Jak gdyby nigdy nic, przyśpieszyła kroku i znalazła się obok pojazdu od strony pasażera. Miała zamiar wskoczyć do środka, uraczyć delikwenta dyscypliną dominacji i zobaczyć, czy jest równie dobrym kierowcą co złodziejem...
Caylith - 2009-01-25, 22:21
:
Skupiła spojrzenie na osobach zmierzających w stronę metra. Niebieskie oczy zmrużyły się a potem dyskretnie zmieniły barwę rozjaśniając się do bardzo jasnego odcienia błękitu (dyscyplina: transformacja) by przyjrzeć się im lepiej. Jednocześnie spięła się w sobie. Coś tu było nie tak z tą grupką... stwierdziła, że należy przyjrzeć się bliższej odległości tym ludziom którzy niekoniecznie byli ludźmi. Morgan rzuciła okiem na sąsiedni dach: to byłoby lepsze stanowisko. Niewiele więc myśląc podniosła się i znalazłszy sobie szybko dobre miejsce z którego mogłaby skoczyć by wylądować na sąsiednim dachu, rozpędziła się i skoczyła starając się nie hałasować za bardzo przy lądowaniu.
Liv - 2009-01-25, 22:33
:
W słuchawkach pobrzmiewała głośna muzyka zespołu Gov't Mule. Nawet najlepsze kawałki ulubionej kapeli nie były wstanie poprawić jej humoru. Musiała się napić i pogadać z Edą, choć suki nienawidziła, ale mogła jej pomóc w złagodzeniu sprawy z Hotelem Moskwa ... -Argh! Zazgrzytała zębami, schodząc po schodach, ku stacji metra.
KapitanOwsianka - 2009-01-25, 22:45
:
Arline:
Zbliżyła się do samochodu, który w tym momencie zaryczał silnikiem i o dziwo alarmem. Szkoda, że dopiero teraz. Nie mniej moment zawahania pozwolił jej dostrzec dwóch dość wysokich i dobrze zbudowanych osobników zbliżających się do niej. Opodal było wejście na stację metra, Mercedes właśnie odjeżdżał.

Morgan:
Krótki rozbieg i skok. Nie było tak daleko. Miękko, niczym kot wylądowała na dachu budynku obok. Stąd miała znacznie lepszy widok, a przy tym oczy zaczęły już działać jak powinny. Na dole, śledzona sylwetka okazała się być czarnowłosą dziewczyną średniego wzroku, było w niej coś... Nadnaturalnego. Trzy sylwetki zbliżały się dość szybko, nagle zawył alarm jednego z samochodów tuż koło dziewczyny. Rozejrzała się i spostrzegła dwóch z prześladowców.
Caylith - 2009-01-25, 23:00
:
- Jedna z naszych? - zamruczała do siebie nieco zdumiona, wpatrując się w sytuację. Przy okazji zaczęła się szybko rozglądać patrząc jak wygląda rozkład dachów w kierunku w którym zmierzała cała grupka i jak bardzo są od siebie oddalone budynki biorąc pod uwagę zasięg jej skoków. Wolałaby nie przeliczyć się z odległością w najmniej odpowiednim czasie - na przykład będąc już w powietrzu. Obserwując sytuację na dole wolno przesunęła się by mieć jak najlepszy widok na to co się będzie dziać. O ile coś się zacznie dziać.
Tanit - 2009-01-25, 23:36
:
Wyszła w noc śmiałym krokiem. Odetchnęła głębiej kiedy poczuła chłodne powietrze na twarzy. Nasłuchiwała i obserwowała. Nie mogła od tak kogoś zaciągnąć do alejki, a nie chciała iść do klubu... By zagłuszyć sumienie szukała zawsze jakiegoś złodzieja, bandyty, kogoś, na którego stracie nie ucierpi społeczeństwo. Czasami godzinami mogła się włóczyć zanim nie znalazła ofiary.
Avline - 2009-01-26, 07:20
:
Tylko ułamek sekundy dzielił ją od znalezienia się wewnątrz pojazdu. Gdy alarm zawył donośnie, zawahała się. Jak ona nienawidziła takich dźwięków! Grymas na jej twarzy wyraźnie o tym świadczył. Zakąska właśnie odjeżdżała, ale ten moment niezdecydowania pozwolił jej dostrzec coś ciekawszego. Odwróciła nieznacznie głowę w ich stronę tak by nie widzieli, że się im przygląda. Nieznaczny uśmiech pojawił się w kąciku jej ust. Poprawiła kołnierz płaszcza i jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę wejścia do metra...
KapitanOwsianka - 2009-01-26, 10:37
:
Morgan:
Wampirzyca zrobiła lekki ruch głowy, chyba, żeby lepiej się przyjrzeć tym dwóm, których zauważyła, zaraz jednak skierowała swoje kroki w kierunku metra. Wszyscy trzej byli ubrani w długie płaszcze, jeden z nich miał skórzany z futrzanym kołnierzem. Nawet przez moment się nie wahali, ruszyli do metra za wampirzycą.

Michelle:
Jak na złość o tej porze było dość wcześnie jak na złoczyńców i inny element. Na ulicy co jakiś czas mijała jakąś osobę. Nawet przez moment wydawało się jej, że mija prostytutkę, chociaż taką ubraną skromniej, ale to raczej wszystko. Przynajmniej na teraz.

Arline:
Obaj mieli na sobie długie płaszcze, jeden był murzynem i to wielkim ten miał skórzany płaszcz z futrzanym kołnierzem. Lekki ruch głowy pozwolił jej zauważyć jeszcze trzeciego, tym razem po jej stronie ulicy. Szybko znalazła się na schodach metra.
Caylith - 2009-01-26, 10:54
:
Sytuacja nie podobała jej się coraz bardziej. Starając się więc nie stracić nic ani z widowiska ani z tempa rozpędziła się i przeskoczyła zwinnie na kolejny dach a potem na następny, tak długo póki miała okazję wędrować w ten sposób. Gdy dachy na budynkach zwyczajnie skończą się w planie był zeskok na ziemię i podążanie normalnym sposobem w stronę wejścia do metra za grupką... ale póki co nie musiała. Kącik ust uniósł się w lekkim uśmiechu - wiedziała, że dobrze robi wychodząc dziś na miasto... coś się szykowało.
Avline - 2009-01-26, 14:36
:
Coraz mniej jej się to podobało, zwłaszcza ich wygląd. Ta dwójka wyraźnie szła za nią, a co gorsza, kątem oka dostrzegła trzeciego, podobnego im. Zaczęła schodzić schodami w dół. Musiała robić to po ludzku, stopień po stopniu, by nie zwracać niczyjej uwagi. Teraz musi znaleźć odosobnione miejsce, by prześladowców tam zwabić. Nie zależało jej na widowni. Nie brała pod uwagę porażki. Poza tym, jak zawsze, jeden z wysokich glanów skrywał jej ulubiony sztylet, ot-takie małe urozmaicenie ewentualnej potyczki....
Tanit - 2009-01-26, 19:22
:
Po dłuższym czasie prezestalo jej się to podobać. Jest wampirem do diabła! Wyostrzyła swoje zmysły i... zmniejszyła wymagania. Chociaż jakiś imprezowicz, paker... uh, ktokolwiek. Może przy odrobinie szczęścia zobaczy i aurę upewniając się co do osoby. Sklepy, metro, puby... i co chwilę ciemny zaułek. Ale miała zbyt dobry nastrój by chwilowy brak ofiary go zepsuł. Jedynie nieznacznie zaczynała sie niecierpliwić...
Toudisław - 2009-01-26, 19:35
:
Czy ja ci kogoś w rodzinie zabiłem ? podsyłasz mi zabójczynie, narkomankę, burdel mammy, a teraz ćpunkę zakonnicę. Czy w tym mieście są normalne kobiety ? albo czy ty takie znasz? ale z drugiej strony ... Durze ma cycki ?- Revye nie raz go swatała ale efekt zawsze był marny. Mało się pokazywał na mieście. a jego towarzystwo to półświatek. Nie ma gdzie znaleźć kogoś na stałe- Dobra prowadź bo się robię głodny. Tak gadamy o moim życiu erotycznym a co z tobą? jakieś ciacho na horyzoncie ?
Liv - 2009-01-26, 19:56
:
-Wychodź częściej na miasto a problem rozwiąże się sam ... I następnym razem sam będziesz mógł poprowadzić swoją 'ukochaną' do knajpy, bo może, ale tylko MOŻE będziesz wiedzieć gdzie ona się mieści. Hmm... Zrobiła zamyśloną minę, lustrując cię uważnie. Co jest z tą pieprzoną czernią? Gdzie nie spojrzę goth paniusie w lateksie, albo men in black! Tropex ... Położyła mu dłoń na ramieniu w współczującym geście. muszę cię zabrać na zakupy. Rozumiem, że ten kolor jest cholernie modny i ma sprawić, że na sam widok szczam po gaciach, alee ludzie, co za dużo to niezdrowo ...
Toudisław - 2009-01-26, 20:13
:
Dobra dobra, nie zmieniaj tematu. Masz jakiegoś mięcho na oku? Taka ładna kobieta na pewno wychaczy kogo chce. A co do mnie to dawaj numer tej laski chyba się skuszę. Po proszę żeby zabrała przebranie zakonnicy może być fajnie. -Faktycznie w otoczeniu było sporo ubranych na czarno. Ale nie to zaczęło go niepokoić. Za bardzo zwracali na siebie uwagę- Lubie czarny. Przynajmniej nie ubieram obcisłych skór na siebie. No jak ja bym wyglądał w niebieskim czy rusoffym? jak pajac.
Liv - 2009-01-26, 20:26
:
Już mu miała powiedzieć, że widziała Loszke - prawą rękę Balalaiki - w różowej koszuli, i nie wyglądał o przez to, ani odrobinę mniej groźnie niż zwykle ... nikomu nie przeszło nawet przez myśl, żeby się zaśmiać. -Jak chcesz, w czerni Edzie też się spodobasz ... I nie zmieniam tematu, bo go nie ma, panimajesz? Pogroziła mu palcem.
KapitanOwsianka - 2009-01-26, 21:27
:
Morgan:
Skok, i miękkie lądowanie, co prawda na krawędzi i przez chwilę straciła równowagę, zaraz ją jednak odzyskała. Odetchnęła głębiej i zbliżyła się do krawędzi. Dalej nie było gdzie skakać, z drugiej strony zeskoczenie w dół z takiej wysokości mogło się nawet dla niej źle skończyć. Może zjazd po rynnie?

Arline:
Szybko znalazła się na peronie, jak na złość pustym, na złość, bo zaczęło ogarniać ją nieprzyjemne uczucie, że trzech przeciwników to nawet dla niej za dużo. Szczególnie jeśli za całe uzbrojenie ma się sztylet. Przy ścianie leżał bezdomny, po drugiej stronie peronu siedział ktoś na ławce. Samotny mężczyzna. Na schodach usłyszała kroki i charakterystyczny szczęk zamka przeładowywanej broni.
Przenosimy się do Metra, odpisz tam.

Michelle:
Nagle usłyszała pisk opon. Na ulicy tuż przy chodniku, opodal idącej Michelle zatrzymało się srebrne Porsche. Kierowcą był młody Latynos, na pierwszy rzut oka wyglądający na yupies, jednego z tych, którzy zarabiają krocie i nie bardzo mają co z nimi robić, więc stać ich na rozbijanie się po klubach i lekceważenie prawa. Zatrąbił kilka razy. Ej, bella! Może, poimprezujemy razem? zaproponował charakterystycznie przeciągając sylaby i akcentując swoją wypowiedź klaksonem.

Revy i Tropex:
Pogoda zrobiła się paskudna, krople deszczu spadały coraz częściej, a to do spółki z chłodnym wiatrem potęgowało uczucie chłody. Może właśnie dlatego na ulicach było raczej pusto, za to w knajpce "U Chińczyka" było prawie pełno, ale czego się spodziewać w piątkowy wieczór?
Caylith - 2009-01-26, 21:39
:
- Idealnie - zamruczała śledząc rozjaśnionymi ponurymi oczami dziewczynę i idących za nią drabów. Zmierzyła następnie odległość między dachem a ziemią - skok nie wchodził w grę. Za to rynna wydawała się użyteczna. I na dodatek mokra od deszczu co zmniejszy tarcie. - Express elevator to hell - rozległ się kolejny pomruk, tym razem cytat z jednego z filmów o "Obcym", który dosyć lubiła. - Going down... - Chwyciła się rynny mocno a potem przebierając zręcznie jak małpa rękami zaczęła opuszczać się w dół przynajmniej do wysokości znośnej na zeskoczenie. Lądowanie było miękkie, na wpół ugiętych w kolanach nogach. Szybko wyprostowawszy się rozejrzała się raz jeszcze a potem ludzkim tempem aczkolwiek szybkim skierowała się w stronę wejścia do metra pilnie nasłuchując odgłosów i hałasów a także starając się mieć oczy naokoło głowy by nic jej nie zaskoczyło.
Tanit - 2009-01-26, 23:37
:
'głupi szczyl' przemknęło jej przez myśl. Ni znosiła takich typków. Odruchowo miala rzucić jakąś ciętą ripostę ale...
No jasne ami - uśmiechnęła sie zniewalająco i śmiało wsiadła do samochodu. Skoro młody sam się prosi... Dwie przecznice dalej jest przyjemny zakątek, co ty na to?
'i dalej autostradą prosto do nieba...' uśmiechnęła sie do siebie, a młody mógł pomyśleć, że jest to uśmiech skierowany do niego. Wywieźć, wypić, naćpać... i mamy samochód na jutrzejszy bankiet.
KapitanOwsianka - 2009-01-27, 00:26
:
Morgan:
Efektownie zsunęła się po rynnie, aż chwilami żałowała, że nie ma przed kim się popisać. Deszcz zaczął padać gęściej, za to trójka typów zniknęła już całkowicie w zejściu do metra. Jeśli chce ich dogonić, to musi biec, nie ma innej możliwości. Po ulicy przejechała taksówka.

Michelle:
Amigo uśmiechnął się równie zniewalająco, przynajmniej w swoim przekonaniu i wrzucił bieg. A może... zaproponował znienacka, Podarujemy sobie imprezę i pojedziemy od razu do Ciebie? Przyrzekam Ci noc pełną wrażeń. powiedział dodając gwałtownie gazu. Nagle jego dłoń znalazła się na kolanie dziewczyny i zaczęła wędrować wyżej.
Caylith - 2009-01-27, 00:43
:
Puściła się pędem w stronę zejścia do metra, gmerając przy zapięciu płaszcza, które puściło po chwili. Poły rozwiały się efektownie jak skrzydła kruka, ale akurat robienie wrażenia było na ostatnim miejscu listy rzeczy jakie Morgan miała ochotę teraz zrobić. Z rozpiętym płaszczem mogła łatwiej sięgnąć po dwa zabójcze maleństwa drzemiące w kaburach przy jej bokach. A coś jej mówiło, że tak będzie. Przy samym zejściu zwolniła i kroczek po kroczku przy samej ścianie zaczęła schodzić w dół nasłuchując wszelkich możliwych odgłosów. Ręce uniosły się odruchowo nieco wyżej - zupełnie jakby chciała się objąć.
KapitanOwsianka - 2009-01-27, 00:50
:
I następny post będzie już w metrze :P ale dopiero po moim.
Tanit - 2009-01-27, 19:03
:
Położyła swoją dłoń na jego, delikatnie ale stanowczo. Niech sobie pomarzy ale bez przesady.
-Ale u mnie mon amour - uśmiechnęła sie uroczo i podała mu adres, niedaleko, dwa razy w prawo dwa razy w lewo. Nie jej, ale co za różnica i tak skończy na stercie śmieci...
Kiedy dojechali mruknęła 'boczne wejście' i pociągnęła go stanowczo w podcienia między budynkami gdzie nie było żadnej żywej duszy... ani żadnych bocznych drzwi. Nie miała zamiaru się z nim patyczkować. Przytrzymała chłopaka za ramiona z wlaściwa wampirowi siła i wpierw przysnunęla sie jak do pocałunku by po chwili wbić kły w jego szyje...
KapitanOwsianka - 2009-01-27, 20:30
:
W tym czasie on też nie próżnował przyparł Michelle do ściany, a jego łapy zaczęły błądzić po jej ciele w poszukiwaniu piersi. Wtedy wbiła kły w jego szyję. Stęknął i wyprężył się, a chwilę potem poddał zupełnie zniewalającej go fali rozkoszy. Oszałamiające ciepło rozlało się po ustach i gardle Michelle, potem przelało się do przełyku i wreszcie rozpłynęło po wszystkich członkach wprowadzając wampirzycę w stan upojenia i rozkoszy.

Ile chcesz wypić?
Tanit - 2009-01-27, 20:50
:
Prawdziwe upojenie. Czuła się tak jakby zapomniała czym jest picie świeżej krwi. Krew uderzyła jej do głowy, słyszała przyspieszone bicie serca chłopaka. Był słodki. Na jej twarzy pojawiły się zdrowe rumieńce. Piła dużo, tyle by młody stracił przytomność ale nie uśmiercała, rzadko kiedy tak robiła. Z kieszeni swojego płaszcza wyciągnęła małą strzykawkę z narkotykiem. Rano znajdą ćpuna wychłodzonego i nic nie pamiętającego. Standardowy chwyt w klubach. Jeszcze tylko kluczyki i na zakupy. Miała wyborny nastrój.
KapitanOwsianka - 2009-01-27, 20:58
:
Serce chłopaka powoli słabło, nagle zobaczyła. Chłopak przyjechał do miasta niedawno, wcale nie był bogatym japiszonem, był tylko parkingowym w jakimś lokalu, który zdecydował się pojeździć drogim samochodem i podrywać na niego panienki. Miał pecha, mieszkał w małym mieszkanku z kumplem, którego znał z liceum.
Kiedy miała już pewność, że stracił przytomność nafaszerowała go prochami. Kluczki, portfel i wszystko była gotowa.
Tanit - 2009-01-27, 21:13
:
Przykro mi, słodkich snów. Cmoknęła go w czoło i położyła tak by rano go ktoś znalazł. Wsiadła do samochodu. Zamknęła oczy. Poczuła gorącą krew krążącą w jej żyłach. Uśmiechnęła się otwierając oczy.
Harrodsie przybywam! Powiedziała zadowolona i ruszyła srebrnym Porsche w noc, na zakupy.
Maeg - 2009-01-27, 23:31
:
… Po chwili wampir się odezwał A masz ochotę na klub pełen ludzi i pewnie wampirów, z głośną muzyką czy może wręcz przeciwnie?. Zastanawiał się gdzie lepiej się udać, w Enclave of Hell pewnie pojawi się Mick, a na drugie spotkanie tej samej nocy nie miał ochoty.
Avline - 2009-01-28, 12:20
:
Powoli wychodziły schodami metra na ulice. Złość starała się zastąpić ciekawością- na ile to, co przed chwilą w metrze się wydarzyło, wpłynęło na życie 'na powierzchni'?. Miała nadzieje, że nie zwrócą na siebie zbytniej uwagi kogokolwiek ze śmiertelnych.
Wsparła się mocniej na wampirzycy siląc się na uśmiech.
-Jeszcze raz wielkie dzięki. -noga bolała ale to był jedynie dobry znak. Rana powoli zasklepiała się. - Nie wiem tylko, komu mam dziękować. Ja jestem Arline... -każdy moment odpowiedni, co by się przedstawić. Na wzmiankę o Fundacji skinęła głową twierdząco, po czym dodała
Zaopatruje Fundacje pod względem artystycznym... - odparła krótko. Nie była to odpowiednia pora by w szczegóły się zagłębiać. Zabierajmy się stąd
KapitanOwsianka - 2009-01-28, 12:22
:
Rzeczywiście nie była to najlepsza pora na długie rozmowy. Tym bardziej, że już w oddali słychać było syreny radiowozów, najpewniej zbliżających się tutaj. Ktoś musiał wezwać policję słysząc strzały.
Caylith - 2009-01-28, 12:26
:
- Morgan - przedstawiła się szybko - to dobrze. Trzeba o tym incydencie powiadomić Saint-Johna. Więc myślę, że najlepiej będzie jak pojedziemy wprost do Fundacji. Pewnie będzie miał kilka pytań. A poza tym tam cie opatrzą.
Szły tak szybko jak pozwalały na to obrażenia Arline i w końcu doprowadziła je do zaułka, na końcu którego ukryła swój motor w zagraconym pomieszczeniu. - Moment - mruknęła, puściła ją i zaczęła manipulować przy łańcuchu na odrapanych drzwiach, zza których wyprowadziła opływowy ciemno polakierowany motocykl z typu wyścigowych. Po raz pierwszy na jej twarzy błysnął uśmiech - Jeździłaś na czymś takim jako pasażer? - ustawiła bestyjkę przodem do wylotu zaułka.
Avline - 2009-01-28, 12:39
:
Syreny radiowozów nie wróżyły nic dobrego. Całe szczęście, że dotarcie do motocyklu nie zajęło im zbyt dużo czasu. Na wzmiankę o rozmowie z Saint-Johnem zareagowała westchnieniem:
-Nie będzie zachwycony, oj nie...- na samą myśl o szczegółowej relacji z całego zajścia, którą pewnie będzie musiała mu zdać, robiło jej się niedobrze.
Wsparła się o ścianę budynku czekając aż Morgan wydostanie swój motor. Zanim stalowy rumak znalazł się tuż obok niej, rzuciła okiem na obrażenia. No tak, będzie musiała nieźle się pożywić, żeby straty w krwi uzupełnić...
-Ja mam tym jechać? - spytała zaskoczona. Dla niej motor kojarzył się z rasowym Harleyem-Davidson a nie wyścigowymi bestiami. - No dobra - nie pozostało jej nic innego jak zgodzić się - Tylko mnie nie zgub, jak będziemy przez miasto gnały - wysiliła się na uśmiech, choć do śmiechu jej wcale nie było.
Caylith - 2009-01-28, 12:42
:
- Jedyne o czym musisz pamiętać to to, żeby się mnie mocno trzymać. - wsiadła na motocykl i odpaliła go. - No wskakuj, trzeba wiać. - Póki co mruczał cicho. Nie boksowała bo i po co. Zresztą za dużo hałasów mogłoby zwrócić czyjąś uwagę zupełnie niepotrzebnie.
Avline - 2009-01-28, 17:20
:
-Postaram się pamiętać.... - usadowiła się za plecami Morgan obejmując ją w pasie. Oby tylko jej płaszcz w koła motocykla się nie zaplątał, bo daleko raczej nie dojadą... - Jestem gotowa. Jedźmy - ponagliła ją. Poczuła tylko lekkie szarpnięcie spowodowane ruszaniem...
Morpheius - 2009-01-28, 17:47
:
- Enclave? Tylko wiesz, kogo tam spotkamy? - widocznie obaj pomyśleli o tym samym. - Może lepiej mały spacerek po nabrzeżach Tamizy? Ale zdecydowanie nie Enklawa... Po ostatniej wizycie wciąż jeszcze mi bębenku pulsują
Caylith - 2009-01-28, 17:50
:
Z zaułka wyjechały w miarę wolno i dopiero już na ulicy Morgan zwiększyła obroty. Obciążony motocykl nie rwał się jednak do przodu tak jak zwykle jadąc w miarę przyzwoitym tempem - czyli szybko ale nie na zabicie. Włosy zawirowały wokół twarzy a pęd wywołał lekki uśmiech na jej ustach. Taka jazda była jedną z niewielu rzeczy jakie po prostu kochała. Nie miała jednak czasu zbyt długo się nią zachwycać - trasa nie była daleka a poza tym miała wampirzycę ranną z tyłu więc kierowała się prosto w ulice prowadzące do Fundacji. Bez niepotrzebnego lawirowania.
- Fundacja! - zawołała na potrzeby wampirzycy skulonej za nią, gdy przed nimi ukazała się w końcu brama do Elizjum. - Już prawie na miejscu.
Avline - 2009-01-28, 18:31
:
Zdecydowanie wolała poruszać się tradycyjnymi środkami transportu, lub po prostu skacząc po dachach budynków. Wydawało jej się to i przyjemniejsze i nieco bezpieczniejsze. Z ulgą przyjęła przedzierająca się przez warkot silnika informacje, iż niemal na miejscu są. Dłonią odgarnęła czarne włosy do jej ust i oczu wdzierające się. Gdy Morgan zwolniła, mogła spokojnie wychylić się zza jej pleców, by upewnić się, czy faktycznie na miejsce dotarły.
Caylith - 2009-01-28, 19:11
:
Cierpliwie zaczekała aż bramy Fundacji się otworzą i wjechała do środka na przestronny dziedziniec. Motocykl po chwili zgasł, a Morgan zsunęła się zręcznie z niego. Najwyraźniej na chwile postanowiła go tu zostawić.
- Chodź - mruknęła do Arline - Trzeba, żeby ktoś się zajął dziurami po kulach. Nie wiadomo co "kundle" wpakowały do nabojów.
Zatrzymała się przy dziewczynie by w razie czego asekurować ją ramieniem. Druga ręka natomiast wsunęła się do kieszeni płaszcza skąd wychynęła po chwili uzbrojona w telefon. Morgan wcisnęła przycisk z numerem "1" pod którym zakodowany był numer "szefa" i zaczęła czekać na połączenie.
Maeg - 2009-01-28, 19:28
:
- Spacerek wzdłuż Tamizy? A później romatyczna kolacja przy świecach? Kusząca propozycja. - wampir się roześmiał.
-No to jedziemy nad tą cholerną rzękę. Skręcił przy najbliżej okazji w stronę Tamizy, starał się jechać tak by nie przekraczać znacząco prędkości.
- Co myślisz o tym pomyśle, jednej, wielkiej, kochającej się rodzinki wampirów? - niespodziewanie zmieni Aodh zmienił temat.
Morpheius - 2009-01-28, 21:45
:
- Co myślę? Myślę to samo co o koegzystencji różnych gatunków jadowitych węży w jednym gnieździe. Może to i ładnie brzmi, uderza w podniosły ton i w ogóle, ale jest totalną utopią, kompletnie nie do zrealizowania. - parsknął - Bez znacznych sił tego by się nie dało zorganizować. Nowej kamaryli to tutaj chyba nie będzie, przez te kilka lat wszyscy stali się jak samotne samodzielne wyspy w oceanie, które tylko czasami się zderzają, ale nigdy nie zbiją się w kontynent... - mruknął na zakończenie.
- A kolacji przy świecach być nie musi, wystarczą neonówki. - odgryzł się Aodhowi.
Liv - 2009-01-28, 23:27
:
Wybrali metro. Revy wybrała. Wychowała się w pobliżu Moskiewskiej stacji i szum pędzących wagonów przypominał jej dzieciństwo. Jechali bez celu, wysiadając na różnych stacjach i zmieniając kierunek jazdy, w efekcie końcowym wysiadając na drugim krańcu Londynu, gdzieś w okolicach Soho.
Toudisław - 2009-01-28, 23:49
:
Słoneczko ? A teraz gdzie ? Zdaje się na ciebie - Dziś nie miał ochoty myśleć czy planować. Dzień był spontaniczny i ciekawy. Niech tak zostanie- Możemy się powłóczyć bez celu. Dzięki ci że mnie wyrwałaś z rutyny dnia. Było mi to potrzebne. Co ja bym bez ciebie zrobił. Jesteś warta swej wagi w złocie
Liv - 2009-01-28, 23:52
:
-Przestań pieprzyć Tropex. Uderzyła cię w ramię. -Ile razy mam ci powtarzać, że słoneczko to ci mogę zrobić o tu ... Pokazała palcem pomiędzy brwi. -Arghh! Co za nudy...
KapitanOwsianka - 2009-01-29, 10:30
:
Rzeczywiście było nudno, a do tego wszystkiego ten deszcz. Było koło północy i żeby chociaż ktoś ich zaczepił, ale jak na złość nic się nie działo. Od czasu do czasu mijała ich taksówka trąbiąc jakby na przypomnienie, że przecież mogą się nią przejechać, jednak kiedy brakowało reakcji zawsze przyspieszała i niknęła gdzieś w strugach deszczu.
Liv - 2009-01-29, 12:25
:
Choć przemokła do suchej nitki, nie przeszkadzał jej deszcz. Myśl, że mogłaby się przeziębić i dostać zapalenia płuc, nawet nie przemknęła jej przez głowę. Szła przed siebie, słysząc idącego dwa kroki za nią Tropexa. Czuła się zmęczona ... rozmową również.
KapitanOwsianka - 2009-01-29, 13:17
:
Nagle rozdzwonił się jej telefon. Kiedy spojrzała na wyświetlacz jak zwykle numer był zastrzeżony, ale dobrze widziała co to oznacza, wiedziała kto do niej dzwoni. Ktoś z Hotelu. Najpewniej sama Balalajka i mimo, że dziewczyna była bardzo odważna, to zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Może uda się jakoś dogadać?
Jeden dzwonek, drugi i telefon przycichł. Oznaczało to, że czeka na odpowiedź z jakiegoś miejskiego automatu. Przecież rozmowy komórkowe są nagrywane...
Toudisław - 2009-01-29, 13:25
:
Nagle telefon jego przyjaciółki zadzwonił. Niby nic w tym dziwnego ale Torpex zauważył że dziewczyna była wręcz przestraszona. Coś nie dobrego się stało - Co jest ? jakiś problem ?
Liv - 2009-01-29, 13:37
:
NIe odpowiedziała mu. Znalezienie budki z telefonem, zajęło jej więcej niż dziesięć minut.
-Da ... Rzuciła do słuchawki.
Toudisław - 2009-01-29, 13:46
:
Ani troszkę mu się to nie podobało ta cała sytuacja- Mam ci pomóc? wiesz że możesz na mnie polegać. Tylko mi nie ściemniej że się nic nie dzieje. Dobrze cię znam i wiem że rzadko się boisz a dziś tak jest
Maeg - 2009-01-29, 16:32
:
- Jutro się przekonany jak reagują na siebie węże wrzucone do jednej klatki, o tak bankiet w Fundacji to właśnie taka chwila. Jestem tylko jak mocno już napięta jest granica, miedzy tolerowaniem się a wrogością. Będzie ciekawie - chwilę później Aodh znalazł miejsce gdzie mógłby zaparkować. Gdy już udało mu się zaparkować i miał pewność, że nikt się nie będzie czepiał, że w nielegalnym miejscu, wysiadł i dodał
- Tylko niczego nie popsuj wychodząc.
KapitanOwsianka - 2009-01-29, 16:32
:
W słuchawce rozpoznała głos Balalajki Co się stało? zapytała bez nadmiernego zainteresowania, przecież w SMSie nie mogła napisać nic ważnego, prócz informacji, że poszło nie tak...
Zza rogu wyjechała szara furgonetka, z piskiem opon wzięła zakręt i w sumie nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że boczne drzwi były otwarte.
Morpheius - 2009-01-29, 20:17
:
- Moja wina, że jeździsz takimi zabaweczkami? - jęknął gramoląc się z auta i wyciągnął ręce w górę, żeby się rozprostować. - Następnym razem jedziemy moim... - mruknął i wciągnął głęboko w płuca zapach miasta.
- Nie wiem czemu, ale na tym mini sabacie trąci mi jakimś podstępem... Czyż jest lepszy sposób na objęcie władzy niż podczas takiego uroczystego bankietu? - westchnął zaniepokojony własnymi myślami - Trzeba się zastanowić, czy w ogóle się pojawić... A jeśli tak, to odpowiednio się do sprawy przygotować...
KapitanOwsianka - 2009-01-29, 22:23
:
Ravy i Tropex:

Furgonetka zatrzymała się jakieś piętnaście metrów od budki telefonicznej, po obu stronach ulicy stały zaparkowane samochody, które ciągnęły się przez całą długość ulicy. W zasadzie tylko jedno miejsce parkingowe było wolne, to za budką telefoniczną, jeśli patrzeć od furgonetki.
Za to w samochodzie dostawczym było jakieś poruszenie.
Liv - 2009-01-29, 22:36
:
Raczej co się dzieje?! Zareagowała odruchowo, wypadając z budki telefonicznej w przeciągu sekundy, rzuciła się za najbliższy zaparkowany samochód, tak aby ją oddzielał od furgonetki. Z torebki wyciągnęła dwie 9mm Beretty M92 Custom. Na srebrnej lufie połyskiwał napis "Sword Cutlass" wraz z szeroko uśmiechniętą piracką czaszką. Pamiątka z dawnych czasów...
-Tropex!
Toudisław - 2009-01-30, 08:19
:
KURWA!! - No to spokojny wieczór diabli wzięli i byle to nie był ostatni wieczór. Z kabury pod pachą wyszarpał Glocka. musiał oszczędzać amunicja oprócz nabojów w spluwie miał tylko jeden magazynek. Dziękował bogom, że wziął z sobą broń a robił to rzadko. Błyskawicznie doskoczył do samochodu obok którego była Revy.- Co się kurwa dzieje ?! Do kogo mam strzelać?!
KapitanOwsianka - 2009-01-30, 11:30
:
Z furgonetki wyrzucono jakieś ciało. Chwilę potem samochód ruszył z piskiem opon, boczne drzwi zatrzaśnięto już w czasie jazdy. Szara furgonetka zaczęła brać najbliższy zakręt, pomiędzy ciałem a budką telefoniczną. Wyglądało na to, że jednak nie zależało im na Revy i Tropexie.
Liv - 2009-01-30, 12:02
:
-Hm...Revy podniosła się z ziemi, wciąż trzymając w obu dłoniach gotowe do wystrzału pistolety. Nagle roześmiała się. -Przez tych idiotów straciłam funta ... Spojrzała w stronę budki telefonicznej, gdzie słuchawka kołysała się na metalowym kablu. Powoli podeszła do wyrzuconego z furgonetki ciała.

Jaki kolor miała furgonetka? Czy moja postać rozpoznała markę, widziała nr. rejestracyjne -albo ich część?
Maeg - 2009-01-30, 18:36
:
Gdy włączył centralny zamek i alarm, ruszył powoli przed siebie. Sprawdził czy obok idzie norwego po czym się odezwał.
- Pytanie czy Mick już nie objął władzy, wiesz ma i kasę, i siłę, ta dwójka co widziałeś to pewnie dopiero zalążek zbrojnego ramienia. A co gorsza siedzi w tej fundacji, dobrze że nie jest to chociaż jedyne Elizjum w mieście. Masz rację trzeba dobrze przemyśleć sprawę jutrzejszego bankietu, ale to proponował bym później, siądziemy sobie w Old English Coffee House i zastanowimy co można zrobić
Toudisław - 2009-01-31, 09:11
:
Uff- Szybko znowu włożył broń do kabury. Miał na dzieję że nie zwrócił na siebie zbyt wile uwagi. Przynajmniej nie było strzelaniny. Powoli poszedł do Revy. -Co było w tym telefonie ? i nie wiem co chcesz zrobić ale zaraz tu będą psy więc się streszczaj. Zapamiętałaś numery ? Schowaj te spluwy
KapitanOwsianka - 2009-01-31, 10:29
:
Revy i Tropex:
Była to przeciętna, szara furgonetka, jakiej używali dostawcy i kurierzy, nie miała żadnych oznaczeń firmowych, a żeby zapamiętać rejestrację była za daleko, w tym deszczu i wszystko działo się za szybko. Z samochodu wyrzucono bladą, wymalowaną gotycko i wykolczykowaną dziewczynę. Nie żyła, już jakiś czas, ale nie na tyle, by nastąpiło stężenie pośmiertne.
Liv - 2009-01-31, 13:17
:
Rzuciła mu mordercze spojrzenie, mówiące jednoznacznie, żeby się zamknął. Przykucnęła przy martwej dzieczynie, prześlizgują wzrokiem po jej ciele w poszukiwaniu ran, śladów duszenia bądż ukłóć po ciosie nożem. Trzymaną w lewej dłoni Berette wrzuciła do torebki. Wolną ręką sprawdziła czy dziewczyna nie ma przy sobie portfela.
Toudisław - 2009-01-31, 15:34
:
Torpex nie zwrócił uwagi na wściekłą Revy. Może się wściekać ale lepiej żeby ich tutaj nie było za 2 minuty bo za 3-4 będzie tu gęsto od policji. - Rękawiczki !!! na litość! przeszukaj ja i się zmywamy jak nas psy tutaj capną to się nie wytłumaczymy. - żal mu było dziewczyny ale stojąc tutaj jej nie pomoże. jej już nic nie pomoże - została zgwałcona ? - zapytał
KapitanOwsianka - 2009-01-31, 16:06
:
Dziewczyna nie miała przy sobie żadnych dokumentów, jedyną charakterystyczną rzeczą był wisiorek na szyi, przedstawiający pentagram, na odwrocie którego widniało imię EVE, zawijaśnym pismem. Ran też nie specjalnie było widać. Co prawda szyję miała bardzo zakrwawioną, ale ciężko było dostrzec z jakiego powodu. Deszcz powoli zmywał krew ukazując dwa małe, już nie krwawiące ślady na szyi, zupełnie jakby ugryzł ja ktoś z długimi kłami. Pewnie jakiś psychol bawi się w "wampiry".
Liv - 2009-01-31, 16:15
:
Tego jej brakowało, jak gdyby nie miała dość własnych problemów jakiś gnój musiał AKURAT dzisiejszej nocy, AKURAT w tej okolicy, AKURAT o tej porze, pozbyć się zwłok. Spojrzała jeszcze raz na łańcuszek - nie dotykała go.
-Dobra Tropex ... zmiana planów. Powiedziała prostując się. Druga beretta powędrowała za 'siostrą' do torebki. - Miło było cię spotkać. Zasalutowała mu nonszalancko.-Dzięki za ciuchy. Potrząsnęła torebką, odwracając się do niego tyłem. Spokojnym krokiem ruszyła w stronę stacji metra ...
Toudisław - 2009-02-01, 10:41
:
Nie było sensu się z nią kłócić. Jak coś postanowi nie ma mowy by zmieniła zdanie od tak. Nie podobało mu się to co widzi. Trzeba było się dowiedzieć co tu się stało. On już miał swoje sposoby na zdobywanie podobnych informacji. - powodzenia gdybyś potrzebował pomocy do usług - powiedział za odchodząca dziewczyną
Morpheius - 2009-02-01, 12:48
:
- Agreed... Nawet jeśli jaśnie szanowny pan Saint-John chce zdominować miasto, to kwestia jest taka, czy reszta mu na to pozwoli... - westchnął i spojrzał z ukosa na Aodha - Natura nie lubi monopoli... Zatrzymał się przy murku na bulwarze i oparł się o niego.
- W interesie Micka i całej reszty jest stworzenie obozu konkurencyjnego, żeby w razie kłopotów miał mu kto wylać kubeł wody na płonący tyłek. Spojrzał uważnie na towarzysza zza szkieł okularów wypatrując jakichkolwiek oznak zainteresowania bądź dezaprobaty.
KapitanOwsianka - 2009-02-01, 14:21
:
Aodh i Bjorn:
Deszcz rozpadał się na dobre i każdy kto przechadzał się po ulicy już po chwili był przemoczony do suchej nitki i zmarznięty do szpiku kości. A jednak noc miała swój nieodparty urok, który ciężko było zdefiniować.
Maeg - 2009-02-02, 15:04
:
Wampir się uśmiechnął. - Przeciw waga mówisz? Też o tym myślałem, dlatego też kawiarnia stała się Elizjum, bo gdyby tylko Fundacja nią była. Myślę, że trzeba się będzie się rozejrzeć za kimś kto dysponuje jeszcze większymi funduszami niż ja. Nie musze się o pieniądze martwic ale krezusem nie jestem. Będzie trzeba też poszukać wampirów które w razie czego będą dla nas walczyć a przynajmniej prezentować się jako ochrona. Postawił kołnierz od płaszcza by deszcze mu za niego nie padał. To, że padło żadnej nie przeszkadzało mu w ogóle.
- Nie wiem czy Mick ma wtyki wśród ludzi, żeby stworzyć przeciwagę dla niego, nie możemy zapomnieć o władzach i policji, ale tam już zacząłem działać. Później Ci opowiem, na kogo możemy już liczyć
Morpheius - 2009-02-03, 20:56
:
- Tylko że póki co to wygląda na szalę bez mocowania. Spójrz, Mick ma solidne oparcie nawet nie w samej idei Fundacji, co w konkretnym miejscu, jakim ona jest. Nawet elizja muszą mieć swoich...hmm... opiekunów. Nad tym będziemy musieli popracować, żeby znaleźć odpowiednie miejsce. Bo jeszcze większym poważaniem by darzono miejsce, gdyby powstało ono od zera. Nawet nie mówię o budowie, ale choćby wynajmie i odpowiednim przygotowaniu...
Bjorn rozejrzał się wokół i ściszył głos: - W sumie to nie powinniśmy tak dywagować o tym na ulicy. Wielu z naszych "braci" - cudzysłów wyraźnie było słychać w jego głosie - Ma odpowiednie zdolności do podsłuchania nas... Może narazie zajmijmy się tym, po co tu przyszliśmy, a potem będziemy kontynuować nasze... upiększanie miasta.
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 11:59
:
I jak na zawołanie dokładnie w tym momencie, czarna limuzyna zatrzymała się niedaleko. Ze środka wysiadł mężczyzna w czarnym płaszczu, z parasolem nad głową i spokojnym krokiem ruszył w kierunku dwóch wampirów.
Morpheius - 2009-02-04, 16:20
:
Rosły wampir tylko spojrzał kątem oka na idącego ku nim mężczyznę, lecz nie zdradził żadnych innych objawów zainteresowania jego osobą.
Maeg - 2009-02-04, 20:58
:
Nie zdążył odpowiedzieć norwegowi gdy zauważył zbliżającą się w ich kierunku postać. Zignorował ją. - Też mi się wydaje, że lepiej przełożyć tę rozmowę. Gdy warunki będą bardziej sprzyjające. Zaczął się zastanawiać czy uda im się jeszcze tutaj znaleźć jakie pożywienie.
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 22:04
:
Panowie... powiedział mężczyzna z parasolem, zbiegając po schodach do nich. Nazywam się Barnaba Johnson... powiedział poważnie zatrzymując się kilka kroków przed wampirami. Reprezentuję kancelarię prawniczą Wolfram i Hurt. powiedział wyciągając w ich kierunku wizytówkę. Pan Hurt, chciałby się z Panami spotkać, w sprawie Fundacji Jamesa Stevensona. powiedział poważnie.
Maeg - 2009-02-04, 22:21
:
Sięgnął po wizytówkę i schował ją od razu do kieszeni płaszcza.- Pan Hurt, z przykrością muszę to stwierdzić, będzie musiał jeszcze chwile poczekać. Niech pan wróci do samochodu a my z Panem Einarssonem za półgodziny ruszymy za wami do kancelarii. Mamy tutaj jeszcze jedną rzecz do załatwienia.
KapitanOwsianka - 2009-02-04, 22:36
:
Uśmiechnął się pod nosem Pan Hurt obawia się, że rozmowa, może się przedłużyć. Dlatego proponuje jutrzejszą noc. powiedział spokojnie Lub, jeśli panowie mają plany, prosi o telefon. Na pewno będziemy mogli się umówić. skinął głową na pożegnanie i opatulając się szczelniej płaszczem ruszył w kierunku samochodu.
Rzeczywiście zbliżał się nieubłaganie świt i powoli rodziło się pytanie, czy zdążą tej nocy zapolować...
Maeg - 2009-02-05, 15:09
:
Odprowadził wzrokiem przedstawiciela kancelarii, odezwał się dopiero gdy ten wsiadł do samochodu. Mick ma chyba bardzo długie uszy, szybko zareagowali. Aż chce się zapytać czy nie podrzucili Ci czegoś w fundacji. Ale my tu tyle gadamy a niebawem słońce wyjdzie. Zaczął się rozglądać czy aby przypadkiem ktoś się nie zbliżał. Robiło się już zbyt późno.
KapitanOwsianka - 2009-02-06, 23:40
:
Niestety nikt się nie zbliżał. Niebo szarzało, a oba wampiry nagle zaczął ogarniać strach, przed świtem. Może to rzeczywiście byłoby romantyczne, obejrzeć, we dwu świt, ale głównie byłoby to głupie. Przy szybkim działaniu można było jeszcze osiągnąć swoje schronienia, inaczej trzeba by poszukać schronienia w kanałach, lub w czyimś domu.
Morpheius - 2009-02-07, 01:56
:
-Faen! - zaklął z norweska - Nie sądziłem, że jest już tak późno - spojrzał napowoli jaśniejące niebo - Zanim dotrę do Fundacji i zabiorę stamtąd auto, słońce wstanie... Nie chcę skończyć jako barbecue... - mruknął z rzadkim u siebie wisielczym humorem.
Maeg - 2009-02-07, 02:20
:
- Spokojnie, będziesz musiał się trochę pomęczyć w moim samochodzie, tylko powiedz gdzie Cię podrzucić. Ruszył w kierunku samochodu. Musiał się zastanowić ile krwi miał jeszcze w lodówce. Tak, żeby wieczorem przed wyjściem mógł jeszcze jako tako egzystować. Na szczęście nie oddali się zbyt daleko od samochodu.
Morpheius - 2009-02-07, 11:43
:
- Podrzuć mnie do Fundacji. Powinienem bez problemu zdążyć zabrać auto i dotrzeć do domu. Najlepiej wpadnij do mnie wieczorem, ode mnie jest niedaleko do Hurta, omówimy plan gry... - mruknął. Coś zbyt często dziś mruczał. - Trochę chyba będę musiał ponaginać prawa drogowego, żeby zdążyć, ale co tam.
Maeg - 2009-02-07, 13:58
:
-Robi się - uśmiechnął się pod nosem, czas zobaczyć co potrafi ten samochód. O tej porze nie powinien być zbyt duży ruch na drodze. Ruszył jak najszybciej w stronę fundacji. Czarne Subrau mknęło ulicami Londynu.
Liv - 2009-02-08, 20:24
:
Wzruszyła ramionami i skręciła za nimi.
Podążająca za mężczyzną dwójka, mogła być wierzycielami ... koleś bynajmniej nie był kasiasty, a ludzie łatwiej zaciągają długi niż je spłacają. Benny-boy mógłby coś na ten temat powiedzieć ... gdyby mógł.
Miała zamiar im się dobrze przyjrzeć. Na razie nie planowała interweniować.
KapitanOwsianka - 2009-02-08, 22:49
:
Hej! jeden z tych dwóch krzyknął do gościa, a potem obaj do niego podbiegli i wepchnęli go w jeden z zaułków. Revy nie zauważyli. Zaraz dosłyszała krzyki i szarpaninę. Wyraźnie chcieli ukraść mu pieniądze, które dostał za zegarek. Co? Tylko pięć funtów? Ja pierdole! na gościa spadło kilka razów.
Liv - 2009-02-08, 23:18
:
Ech, nuda. Odwróciła się i zaczęła iść w kierunku, z którego przyszła. Potem przypomniała sobie o wczorajszej dziewczynie, zimnych zwłokach wyrzuconych na zalaną deszczem ulicę. Zatrzymała się w pół kroku, marszcząc nieprzyjemnie czoło, w złości kopnęła w ścianę budynku.
-Bugger! Zawróciła.
-Hej! Łapy precz od mojego przyjaciela... Stała w luźnej postawie, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Palce ją świerzbiły, szeptały żeby sięgnąć po Cutlassy.
KapitanOwsianka - 2009-02-09, 00:16
:
Przy bitym gościu był już tylko jeden ze zbirów. Drugi zdążył się znudzić, albo już zwiał z pieniędzmi. Ten który został, z resztą też zabarłożył chyba tylko dlatego, że miał ochotę komuś spuścić wpierdol. Akurat walnął gościa w brzuch, kiedy usłyszał głos Revy. Spojrzał na nią spode łba i pchnął gościa na bruk. Jest cały Twój. powiedział i napluł jeszcze na leżącego i cicho pojękującego klienta lombardu, a potem włożył ręce w kieszenie i ruszył dalej ciemnym zaułkiem.
Liv - 2009-02-09, 10:57
:
-Jare, jare. Pokręciła smutno głową. -Masz pecha ...Zwróciła się do leżącego na ziemi mężczyzny. Nie ruszyła się z miejsca. -Możesz wstać?
KapitanOwsianka - 2009-02-09, 22:02
:
Mężczyzna powoli zaczął gramolić się z ziemi. Nie odpowiedział. Szło mu dość opornie, ale szło, więc raczej bardzo źle z nim nie było. No chyba, że zaraz się przewróci, albo coś?
Liv - 2009-02-09, 22:16
:
Pieprzyć niewdzięcznika. Nie zastanawiając się dłużej odwróciła się napięcie - już po raz drugi tego wieczoru i ruszyła w stronę głównej ulicy. Wysokie obcasy stukały w rytm jej szybkiego kroku. Pragnęła się jak najszybciej oddalić od tego kretyna i jego nieszczęścia, zupełnie jakby mogła się zarazić.
KapitanOwsianka - 2009-02-11, 10:53
:
Szybko oddaliła się od pobitego gościa. Na ulicach pełno było jeszcze ludzi. Może właśnie dlatego, że noc była całkiem przyjemna i spacer wydawał się naprawdę dobrym pomysłem. Powoli zbliżała się do klubu, ale miała jeszcze trochę czasu, by znaleźć odpowiedni stolik.
Maeg - 2009-02-11, 20:17
:
Wyszedł z mieszkania tym razem postanowił darować sobie spacer po parku, ruszył bocznymi uliczkami powoli oddalając się od swojego schronienia. Bacznie wyglądał miejsca które nie było zbyt dobrze oświetlone, nie miał dziś czasu bawić się w tropienie ofiary przed nim jeszcze długa noc. W między czasie wysłał jeszcze wiadomość do Bjorna.
KapitanOwsianka - 2009-02-11, 22:48
:
Brać i wybierać. Na ulicach było jeszcze dużo ludzi, a ciemnych uliczek też było w Londynie pod dostatkiem. Właśnie kiedy w jedną z nich wszedł zobaczył idącą z naprzeciwka dziewczynę. Ubrana była tak jakby właśnie wybierała się do klubu. Szła spokojnie, ze słuchawkami na uszach, Aodh słyszał spokojne bicie jej serca. Czuła się tutaj jak u siebie.
Maeg - 2009-02-12, 19:11
:
Gdy dostrzegł dziewczynę idącą z naprzeciwka i upełwnił się, że nikogo więcej nie ma w tej uliczce, ruszył zdecydowanym krokiem w jej kierunku. Gdy znalazł się wystarczająco blisko niej, prawa ręka ruszyła w kierunku jej ust, tak by dłońn je zakryła i nie pozwoliła na wydostanie się jakiegokolwiek dźwięku. Lewa miała za zadanie ją przytrzymać. Nie miał czasu dziś na długą rozgrywkę, a i głód powodobał większą determinację. Jeszcze rozejrzał się w poszukiwaniu miejsca gdzie mógł by tak pokierować cieniami aby nikt ich nie dostrzegł. (Gra Cieni)
KapitanOwsianka - 2009-02-12, 20:33
:
Ile zamierzasz wypić?

W zasadzie cała uliczka była ukryta wśród cieni. Nic też dziwnego, że moc wampira skutecznie zmusiła cienie by te otoczyły go i jego ofiarę ukrywając ich przed oczami postronnych. Dziewczyna była przerażona i próbowała się wyrwać nerwowo gmerała przy pasku.
Maeg - 2009-02-12, 21:37
:
Zbliżył wargi do jej szyi a chwilę później wbił w nią swoje kły. Nie chciał jej zabijać, chyba że zrobi to noc lub ktoś inny. Chciał posilić się na tyle by spokojnie dotrwać do kolejnego wieczoru ale gdy poczuje, że kolejny łyk ją zabije przestanie pić. Jeśli mógł to próbował prawą ręką przytrzymać jej rękę, którą chciała coś znaleźć przy pasku.
KapitanOwsianka - 2009-02-12, 22:21
:
Stęknęła cicho, a potem znieruchomiała poddając się w pełni mocy wampira. Za to krew po prostu odurzyła Aodha, pił czując jak wspaniale bije jej serce wtłaczając z każdym uderzeniem krew do jego ust. Przyszedł moment, że powinien skończyć dla bezpieczeństwa dziewczyny, ale nie mógł. Nie był w stanie się powstrzymać. Chciał ją mieć, całą.
Opamiętanie przyszło na samej granicy. Znaczny ubytek krwi sprawił, że dziewczyna była już prawie martwa. Bez pomocy lekarskiej na pewno umrze tej nocy.
Maeg - 2009-02-14, 21:54
:
Aodh ułożył ciało wzdłuż ściany. - Może Cię znajdą za nim będzie za późno rzucił w kierunku ciała dziewczyny. Spokojnie oddalił się, nie miał czasu się martwić, że zagalopował się. takie życie.
Maeg - 2009-02-15, 20:22
:
Aodh był już w drodze do Norwega. Byli spóźnieni ale bankiet zaczynał się o 22, więc nie zbyt dużo. Wyjął z kieszeni wizytówkę do Hurta. Wybrał numer kancelarii i ustawił tryb głosowy, żeby przypadkiem policja się nim nie zainteresowała.
KapitanOwsianka - 2009-02-15, 22:13
:
Wizytówka okazała się być kremowym kawałkiem papieru z wytłoczonymi zawijanymi literami W i H. Na odwrocie był napisany czarnym piórem numer.
Biuro pana Hurta, w czym mogę pomóc? Miękki kobiecy głos. Aodh momentalnie wyobraził sobie atrakcyjną dziewczynę w biurowym kostiumie. Blondynka, o lekko falujących włosach i szarych oczach. Pewnie nosi okulary, zerówki, żeby w biurze lepiej wyglądać. Jest sekretarką samego Hurta, niezły awans zważywszy na to, że ma pewnie koło dwudziestu sześciu lat...
Maeg - 2009-02-16, 00:04
:
Aodh Kavanagh z tej strony. Pan Hurt prosił mnie o telefon w sprawie umówienia się na spotkanie - odpowiedział kobiecie wampir. Swoja uwagę jednak skupił na drodze. Choć ruch na ulicach był coraz mniejszy to szanse na to, że trafi na jakiegoś kretyna za kółkiem były większe. Chmury zasłaniały księżyc przez co całe miasto wyglądało bardziej ponuro. Zastanowił się czy znów będzie padać.
KapitanOwsianka - 2009-02-16, 11:08
:
Oczywiście, czy jest jakiś konkretny termin, który odpowiadałby panom? zapytała. Skąd wiedziała, że mieli się spotkać we dwóch z Hurtem. Może nie była zwykłą sekretarką?..
Maeg - 2009-02-16, 19:40
:
No jak kto skąd wiedziała, przecież taka rola sekretarki - skarcił się szybko w myślach. Za to jej płaci. - Jeśli pan Hurt miałby czas jutro o godzinie 20, byłby wręcz idealnie odpowiedział kobiecie. Zbliżał się do domu Bjorna, zaraz będzie na miejscu.
KapitanOwsianka - 2009-02-16, 23:09
:
Pan Hurt ma w tym czasie spotkanie, ale jeśli odpowiadałoby panom pół godziny później, to pan Hurt mógłby poświęcić panom resztę wieczoru. powiedziała, a Aodh mógłby przysiąc, że uśmiechnęła się słodko do słuchawki telefonu.
Maeg - 2009-02-17, 21:16
:
- Jak najbardziej będzie nam odpowiadać ta godzina. Dziękuje za umówienie nas na spotkanie. Dowidzenia - gdy tylko sekreterka mu odpowiedziała rozłączył się. Był już pod domem Bjorna, znalazł miejsce by zaparkować.
Tanit - 2009-03-03, 18:27
:
Michelle, weź się ogarnij! Teraz najchętniej docisnęła by pedał gazu i poszalała na ulicy, ale było zbyt wcześnie i zbyt tłoczno. Kluczyła alejkami i dopiero jak wyjechała na Ladbroke Grove wyjęła komórkę. Szybko wystukała dwie wiadomości. Jedną do przyjaciółki by wysłała jej meila krótkim raportem z ostatnich trzech dni w klubie. Drugi, do pełnomocnika by przełożył spotkanie z jedną z aktorek. Za pięć minut powinna dotrzeć do Fundacji... o ile te barany na drodze się ruszą...
Eithel - 2009-03-14, 00:07
:
Cynthia stała skryta w mrokach zaułku ulicy, bacznie obserwując to, co działo się w pobliżu. Miała niejasne przeczucie, że w okolicy kręci się ktoś nie należący do rodzaju ludzkiego. Jej instynkt jeszcze nigdy jej nie zawiódł... Wampirzyca stała spokojnie i czekała na rozwój sytuacji.
KapitanOwsianka - 2009-03-14, 15:05
:
Nic się nie działo, co prawda mgła unosząca się w powietrzu potęgowała uczucie, że zaraz powinno się coś wydarzyć, ale takie stanie w miejscu raczej nic nie zmieni. Może śledztwo powinna zacząć od wizyty na komendzie, albo na miejscu, gdzie ostatnio wilkołaki widziano?
Eithel - 2009-03-14, 19:13
:
Cynthia gwałtownie oderwała się od nasłuchiwania odgłosów nocy, uczucie bezczynności nie dawało jej spokoju. Czas poważnie zebrać się za poszukiwanie nitki prowadzącej do tego wilczego kłębka... Należało więc zacząć tam, gdzie ostatnio pojawiły się kundle. Już po chwili w miejscu, gdzie stała nie było po niej nawet wspomnienia.