Za moich czasów to była lektura. Bodaj w trzeciej klasie. A może w czwartej?
Lekturę Wernica świetnie wspominam. W ogóle wszystkie "indiańskie" powieści dzieciństwa przeżywały swój renesans na studiach, tak gdzieś w okolicach maja, kiedy odreagowywaliśmy ponure przepowiednie prowadzących o rzezi w czasie nadchodzącej sesji.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Za moich czasów to była lektura. Bodaj w trzeciej klasie. A może w czwartej?
Nie dam sobie uciąć za to głowy, ale chyba moja starsza siostra też czytała to z obowiązku. Ja już się nie załapałam, chociaż dzielą nas tylko trzy lata różnicy.
Z indiańskich opowieści przypomniała mi się jeszcze "Odwaga" Nory Szczepańskiej i "Ziemia słonych skał" Sat-Okha, który był bodajże naszym polskim Indianinem.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Tajemniczy Ogród - byłam zachwycona. Na dzień dzisiejszy nie za bardzo pamiętam fabułę tej historii ale jej kilmat. Taki lekko mroczny, magiczny no i właśnie...tajemniczy
Pamiętam, że niezbyt mi się podobało. Sama nie wiem czemu. Pewnie to jakaś ułomność. Małym księciem też się wszyscy zachwycają, a ja go ledwo zmęczyłam.
Cytat:
Dzieci z Bullerbyn - to mnie z kolei bardzo bawiło. W ogóle nie pamiętam tej książki, kojarzy mi się jakiś wątek o...kozie (wtf?!).
Kozy nie pamiętam, w ogóle fabuły nie pamiętam, ale pamiętam, że mi się szalenie podobało chyba to była pierwsza książka, przy której poczułam taki prawdziwy żal, że skończyłam.
Cytat:
Pippi i Ania z Zielonego Wzgórza wkładam je do jednego worka, bo obie mama próbowała mi czytac i na obie strasznie kręciłam nosem. Nie przypadły mi do gustu typowe dziewczyńskie lektury.
Z Pippi nie miałam do czynienia, ale z Anią zabrnęłam całkiem daleko w cykl. Ofkoz im dalej, tym gorsze te książki były, aż w końcu uznałam, że jednak Ania - podstarzała mamuśka to nie jest do końca to, czego od niej oczekuję. Obecnie uważam, że trzy pierwsze tomy są warte przeczytania. Bo jak Ania robi się stara i rozsądna, to już nie to.
Cytat:
Filonek Bezogonek - historia kociaka, któremu przerośnięty szczur odgryzł ogonek . Męczyłam to chyba z tydzień
Na śmierć zapomniałam o tej książce. Szalenie mi się podobało. ^^
Cytat:
Karolcia - o dziewczynce, która znalazła niebieski, magiczny koralik. Zupełnie nie pamiętam co robił ten koralik chyba...pozwalał jej fruwac?
Tak, tak - a ostatnie życzenie, kiedy już koralik był bardzo blady, było, żeby spełniły się życzenia wszystkich ludzi. I jakiś sąsiad nagle zaczął pięknie grać, chociaż do tej pory tylko fałszował. A koralik upadł w trawę jako ta łza i więcej go nie znaleźli. ;]
Serio: od zawsze zastanawiałam się, dlaczego nie poprosili o to, żeby koralik znów był niebieski i mógł spełniać życzenia.
Ale to tak tylko się odwołałam do jednego posta, bo z niego najwięcej tytułów mi brzmiało znajomo.
Rzecz w tym, że nie czytałam żadnych dzieł Maya, Verne'a czytam (no co no?!) teraz (kończę Tajemniczą wyspę), parę miesięcy temu przeczytałam Wyspę skarbów Stevensona, Tomków Szklarskiego nigdy jakoś nie lubiłam, choć Rodzicielka uparcie usiłowała mnie namówić, Panów Samochodzików też nigdy nie tknęłam (autor jest mi znany wyłącznie z cyklu Ja, Dago)... No jakoś tych młodzieżowo-przygodowych rzeczy nie lubiłam. Przynajmniej nie wszystkie.
A co czytałam?
Muminki - mam stare wydanie, wszystkie tomy i je uwielbiam. Do dziś potrafię do nich sięgnąć, bo są genialne, a niektóre tomy mają w sobie coś niepokojącego - nawet dla dorosłego czytelnika.
Dr Dolittle - czy to tak mało popularna seria? Co Wy? Nie fascynowaliście się powieściami o sympatycznym doktorku, który gadał ze zwierzętami? Uwielbiałam to.
Profesor Gąbka - przyznam, że niewiele z tego pamiętam, ale czytałam i mi się podobało. ^^
Hobbit - moja przyjaźń z Tolkienem zaczęła się wcześnie. Zaraz po Hobbicie rzuciłam się ofkoz na Władcę Pierścieni, ale w połowie pierwszego tomu (genialne wydanie, jedyne słuszne, w którym okładki tomów układają się w obrazek ) odpuściłam. Nie potrafiłam jeszcze poprawnie przeczytać większości imion bohaterów (przez długi czas Gandalf był dla mnie "Glandafem" ). Wróciłam do tej pozycji później. ;]
Plastusiowy pamiętnik - no jasne, że tak. I chciałam mieć własnego Plastusia. ;]
A tak poza tym, to - co tu dużo gadać - łykałam sporo opowiadań z ojcowskich Fantastyk. Nie pamiętam tytułów, autorów, jeno parę szczegółów z fabuł, ale wiem, że brnęłam w te klimaty bardzo ostro. Potem przeskoczyłam na Bułyczowa i tak poszło.
_________________ – A fella I knew in El Paso took all his clothes off and jumped on a cactus. I asked him same question: „why?”.
– And...?
– He said: „It seemed to be a good idea at the time".
Dr Dolittle - czy to tak mało popularna seria? Co Wy? Nie fascynowaliście się powieściami o sympatycznym doktorku, który gadał ze zwierzętami? Uwielbiałam to.
Oj, czytałem tego sporo, dobrze, że przypomniałaś
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Z sentymentem wspominam 'Tajemniczy ogród', 'Dzieci z Bullerbyn', 'Muminki', 'Kubusia Puchatka' i 'Chatkę Puchatka'. No i oczywiście klasyczne baśnie w przeróżnych wersjach. Dobrze zapamiętałam książki z serii 'Leśny Ludek', chciałabym je mieć, by móc podsunąć własnemu potomkowi. Ale niestety moje egzemplarze gdzieś zaginęły
Dość szybko sięgnęłam po 'Władcę Pierścieni' (jakoś w wieku 11 lat) i nim ukończyłam podstawówkę, przeczytałam całość chyba z trzy razy.
Wcześnie zaczęłam też przygodę z bibliotekami. W szkole podstawowej każdą długą przerwę spędzałam na czymś w rodzaju kółka bibliotecznego - oprawiając i naprawiając książki, katalogując je i podpisując, wypożyczając innym dzieciakom. Świetna sprawa, nauczyła mnie szacunku dla książek, polubiłam otaczanie się nimi. Potem była i biblioteka miejska, bo po co komu dziecko, jeśli nie po to, by przynosić ojcu powieści sensacyjne? A skoro musiałam, to i przy okazji szukałam czegoś dla siebie. Głównie skierowanych do młodszego odbiorcy powieści grozy spod znaku 'Szkoły przy cmentarzu' czy 'Kręgu ciemności'
Widzę, że bardzo dużo tytułów i autorów się powtarza, nie zaskoczę nikogo gdy napiszę, że zaczytywałam się w "Tomkach", "Złoto Gór Czarnych" też się gdzieś przewinęło, Bahdaj, Niziurski, Nienacki - ale to już były czasy szkolne, pamiętam jak szalałam na geografii dzięki Szklarskim.
Natomiast pierwszą książeczką jaką wypożyczyłam już na swoją osobistą kartę biblioteczną było "Sprzątanie" - jedna z tych tekturowych, których nie da się zepsuć. Zgubiłam ją ;P
A ulubioną baśnią było "Brzydkie kaczątko", mama codziennie czytała mi przed snem tę baśń; czasem chciała opuścić choć jeden akapit by szybciej przeczytać, ale treść znałam na pamięć, nie dałam się
Ciekawa jestem czy wiecie jakie książki obecnie czyta ta młodsza młodzież? Czy tylko "Pamiętniki księżniczki" czy może jest jeszcze tradycja czytania "Tomków" czy Bahdaja...? Zapewne królują różne "Frankliny" itp., prawda? Nie mam w swoim otoczeniu takich małolatów by się spytać
Za stary jestem, bym mógł Tolkiena. Co prawda pierwsze wydanie stało na półce mej biblioteki publicznej, ale nikt nie wiedział o tej powieści. Przez dwadzieścia lat, czyli do chwili ukazania się drugiego wydania i gdy zaczęła być popularna, jak stwierdziłem, wypożyczyło ją może pięć osób!
Nie pamiętam pierwszych lektur, poza pierwszą powieścią SF dla dorosłych. Miałem osiem lat, ciągle chorowałem i nudziłem się. Starszy brat dał mi Pięciu na Deimosie Michajłowa. Od tego się zaczęło.
Zaś te pierwsze dziecięce i wczesno podziecięce trudne do poukładania chronologicznego.
Na pewno Kubuś Puchatek, ale kiedy? Powieści Kerna o Ferdynandzie Wspaniałym, Karampuku itd. Też nie pamiętam kiedy. Nie cierpiałem Małego księcia i do dzisiaj mnie odrzuca. Może najukochańszą książką, taką bardzo moją była O szczęśliwym chłopcu Heleny Bobińskiej. Bardzo się z bohaterem utożsamiałem. O dwóch takich, coukradli księżyc to jedna z najcudowniejszych książek jakie kiedykolwiek mi były dane. Potem Więźniowie skalnego grodu Pagaczewskiego, toż to YA SF w czystej postaci. I Łowcy minionego czasu Franciszka Klona.Cudo i do tego też SF, acz wtedy nikt by tego tak nie ujął. Naturalnie wszystko o Indianach. Wszystko co było, a do tego przedwojenne wydania Karola Maya, bo mama kumpla pracowała w składzie makulatury i znajdowała tam cudeńka. Wstrząsnęła mną wydana przed wojną powieść Roberta M. Birda Duch puszczy. To była powieść o złym Indianinie. W mej galaktyce takich nie było. No i Muminki, które wielbię za mnóstwo rzeczy i malutkich istot o wielkich duszach i duszyczkach. Za przyjaźń Włóczykija i Muminka, za kobiecość panny Migotki i Bufki, za pozorną safandułowatość taty Muminka, za zadziorność małej Mi, za niefrasobliwość Paszczaków, za Praprzodka i może przede wszystkim za mamę Muminka. Archetyp wszystkich mam. To przezabawna, ale też przemądra opowieść rozpisana na różne tytuły. I zawsze było mi żal Buki. Bo wszędzie i zawsze musi być jakaś Buka, a to nie jej wina, że na nią wypadło. Czy Wernic był lepszy od Maya? Tak. To widzę dzisiaj, gdy Maya już nie jestem w stanie czytać. Sorry Winnetou!
Ile tego było! O Nienackim i Niziurskim już nie wspominam, bo to jasna jasność. Do Nienackiego wróciłem po jakimś czasie, bo napisał fenomenalne Skiroławki. Niziurski zaś lata wcześniej Salon wytrzeźwień. A po tych wszystkich młodzieżowych lekturach przyszedł czas, gdy Wydawnictwo Literackie w zmowie ze Stanisławem Lemem opublikowało Ubika Philipa Dicka. Przeczytałem. I świat już nigdy nie był taki sam.
PS. Ach te mamy. Ja swojej zawdzięczam umiłowanie książek. Nie pamiętam, by czytała mi bajki. Gdy grymasiłem przy obiadku czytała mi Bajki robotów i historie o Ijonie Tichym. Albo sama wymyślała egzotyczne opowieści. Na ogół straszne. Uwielbiałem je i dlatego nie umarłem z niedojadania.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
hmmm,
tak mnie te wynurzenia nostalgicznie nastroiły ...
pierwszą przeczytaną fantastyka była Misja międzyplanetarna -VV ... nieupalne lato lipcowe blisko 30 lat temu,
później w domu okazało się że mam (tata) trochę fantastyki w domu - pierwej były Fantastyki... Piaseczniki, Miłośnik zwierząt, Największy szajabus ...., Planeta burz, Mordair - oczywiście Koval F.
wtedy tyż "odkryłem" że mam Tolkiena - ojciec mnie namawiał żebym przeczytał, bo to takie baśnie... trochę się opierałem - co będę czytał pierdoły o krasnoludkach i elfach,
potem sięgnąłem - no i zonk.
Miałem tylko Dwie wieże.... dobrze że wydanie miało krótki wstęp co było wcześniej ...
w każdym bądź razie - wsiąkłem...
jakiez to było frustrujace...
całość dopiero poznałem gdy wyszło "małe wydanie" CIA BOOKS SVARO
zresztą pamietam to jak dziś, już wtedy byłem w wieku pozwalającym na samodzielną penetrację księgarń w mieście... i padła wtedy plotka że maja WYDAĆ..
w jednej k. były zapisy !
50 000 zł !!! zapłaciłem żeby mieć "na pewno" i o 1 dzień wcześniej niż w normalnym obiegu (normalnie było za 40 tys)
na tym moim Tolkienie ciążyło jakieś fatum...
gdy już dostałem w swoje ręce i pogrążyłem się w lekturze - okazało się że w moim wydaniu nie było narady u Elronda -zamiast niej były strony z początku ksiązki, i akcja była kontynuowana już PO naradzie.
to mnie nie powstrzymało od czytania dalej... jak już się uporałem z całością, to rankiem zamiast do szkoły pojechałem do księgarni z reklamacją
okazało się - że już nie maja książek - wszystko zeszło
no cóż,
łatwo się nie poddaje,
znalazłem inną księgarnie gdzie mieli Tolkiena, naściemniałem sprzedawczyni że tato mi kupił a tu taki błąd - i pani mi wymieniła:)
hmm, ale tak naprawdę pierwszą książka(w ogóle) którą poznałem - była Planeta zielonych widm.Prostak Zbigniew.
Ojciec mi ją czytał do snu, jak bylismy w Częstochowie u rodziny - '84
póżniej to odkryłem - gdy ja samodzielnie przeczytałem.
ps. oczywiście przed F, zaliczyłem wszystkie lektury obowiązkowe - Szklarskie, Nienackie, NIziurskie, Indiańskie - choć nauczyłem się czytać nieszybko - bo w chyba 2kl SP - to jak już poznałem literki, to czytałem wszystko co miało druk a nie uciekało na drzewo.... tym sposobem w wieku gówniarskim zaliczyłem trochę "dziwnych" pozycji - Kompleks P., Wielki las, czy jak Hartowała się stal
W dzieciństwie to ja czytałem mnóstwo. Dopiero liceum i urwanie się nieco z łańcucha spowodowało zanik czytania, co nadrabiam od lat kilkunastu. W każdym razie z fantastyki w dzieciństwie to był tylko Tokien i Narnia (Tokien pod wpływem kijowej gdy planszowej „Wojna o pierścień”, która się wtedy taka kijowa nie wydawała; Narnia pod wpływem Tolkiena). A poza tym raczej klasyka: Bahdaj, Niziurski, Szklarski, Nienacki, Lindgren, Jansson, Lofting, Kern, Brzechwa, Korczak, Wernic, Gościnny, Verne.
Te tytuły poniżej to szczególny sentyment, nie ze względu na jakość, lecz to jak zapadły w pamięć:
Wojciech Witkowski - „Przygody Pirata Rabarbara” trylogia
Artur D. Liskowacki – „Balbaryk i Złota Piosenka”
Wiktor Zawada – „Leśna Szkoła Strzelca Kaktusa”
Rene Gościnny – „Przygody Mikołajka”
Jadwiga Ostapowicz – „Aligator”
Janusz Korczak – „Kajtuś Czarodziej”
Edmund Niziurski – „Księga Urwisów”; „Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa”
Adam Prywer – „Piąta Strona Świata”
Astrid Lindgren – „Bracia Lwie Serce”
Wojciech Żukrowski – „Porwanie w Tiutiurlistanie”
Maciej Wojtyszko – „Bromba i Inni”
Hugh Lofting – „Doktor Dolittle i Tajemnicze Jezioro”
Widoe Podgorec – „Dzieci Boga Pengi”
Janusz Przymanowski – „Fortele Jonatana Koota”
Mark Twain – „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka Finna”
I przezajebisty:
Władimir Lowszyn – „Zerko Żeglarz”
Pewnie jeszcze o wielu zapomniałem.
I w cholerę komiksów, wszelkich. Przeszło mi w sumie dopiero z upadkiem TM-Semic.
okazało się że w moim wydaniu nie było narady u Elronda -zamiast niej były strony z początku ksiązki, i akcja była kontynuowana już PO naradzie.
To ja miałem to samo wydanie, tylko innych stron brakowało. Po wizycie Gandalfa u Froda i namówieniu go na wyprawę, akcja nagle przeskakuje w jednej chwili do chaty Toma Bombadila.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
W dzieciństwie to ja czytałem mnóstwo. Dopiero liceum i urwanie się nieco z łańcucha spowodowało zanik czytania, co nadrabiam od lat kilkunastu. W każdym razie z fantastyki w dzieciństwie to był tylko Tokien i Narnia (Tokien pod wpływem kijowej gdy planszowej „Wojna o pierścień”, która się wtedy taka kijowa nie wydawała; Narnia pod wpływem Tolkiena). A poza tym raczej klasyka: Bahdaj, Niziurski, Szklarski, Nienacki, Lindgren, Jansson, Lofting, Kern, Brzechwa, Korczak, Wernic, Gościnny, Verne.
Te tytuły poniżej to szczególny sentyment, nie ze względu na jakość, lecz to jak zapadły w pamięć:
Wojciech Witkowski - „Przygody Pirata Rabarbara” trylogia
Artur D. Liskowacki – „Balbaryk i Złota Piosenka”
Wiktor Zawada – „Leśna Szkoła Strzelca Kaktusa”
Rene Gościnny – „Przygody Mikołajka”
Jadwiga Ostapowicz – „Aligator”
Janusz Korczak – „Kajtuś Czarodziej”
Edmund Niziurski – „Księga Urwisów”; „Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa”
Adam Prywer – „Piąta Strona Świata”
Astrid Lindgren – „Bracia Lwie Serce”
Wojciech Żukrowski – „Porwanie w Tiutiurlistanie”
Maciej Wojtyszko – „Bromba i Inni”
Hugh Lofting – „Doktor Dolittle i Tajemnicze Jezioro”
Widoe Podgorec – „Dzieci Boga Pengi”
Janusz Przymanowski – „Fortele Jonatana Koota”
Mark Twain – „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka Finna”
I przezajebisty:
Władimir Lowszyn – „Zerko Żeglarz”
Pewnie jeszcze o wielu zapomniałem.
I w cholerę komiksów, wszelkich. Przeszło mi w sumie dopiero z upadkiem TM-Semic.
No ale nie są to „najmojsze” książki.
Jesteś wielki, człowieku!!! Dzięki Tobie znalazłem zapomniany tytuł książki - "Balbaryk i Złota Piosenka". Już myślałem, że to jakieś dzieło mojej wyobraźni.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum