_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ja zasadniczo w dzieciństwie nie czytałam. Nawet lektur... Nie wiem jak mi się udawało przechodzić z klasy do klasy z nawet dobrymi ocenami.
Z najwcześniejszego dzieciństwa to pamiętam jak usiłowałam Kopciuszka przeczytać - bo starasza o jakieś 1,5 roku siostra czytała. Nie wiem czy przeczytałam całego, pamiętam, że czytanie tego byo dla mnie drogą przez mękę... znaczy tu nie o treść chodzi, bo tę już nałam, tylko o samo składanie literek.
Z lektur z wczesnej podstawówki to pamiętam, że przeczytałam Dzieci z Bullerbyn i że nawet mi się pdobało. Dużo ksiażek wypozyczałam z nadzieją, że przeczytam a potem oddawałam bo temin w bibiotece mijał.
Potem, pod koniec podstawówki, był Szklarski - wszystkie Tomki i trylogia indiańska - od tego czasu czytam nałogowo.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
Wczoraj przypomniała mi się (za sprawą filmu) jeszcze jedna książkowa miłość okresu dzieciństwa - cykl o krainie Oz. Miałam tych książek kilka, chyba z pięć tomów (kiedy patrzę na Wiki... czy to możliwe, że miałam wszystkie wydane po polsku?). Aż by się chciało je odgrzebać, jeszcze je mam gdzieś w domu...
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
No cóż koleżeństwo wymieniło chyba prawie wszystkie moje lektury z dzieciństwa.
Dodam tylko tytuły Broszkiewicza "Wielka Większa Największa" i "Ci z 10-tego tysiąca" czy jakoś tak to brzmiało. Jeszcze ekologiczna "Rogaś z Doliny Rospudy".
Pierwsza książka, która mi się tak naprawdę spodobała to "Ronja, córka zbójnika" Astrid Lindgren. Pamiętam jak z zapartym tchem czytałam przygody Ronji i Birka.
Następną książką, którą czytałam z takim zapałem był "Harry Potter". Przez kilka lat byłam wielką fanką tego cyklu, ale na szczęście z tego wyrosłam.
I jeszcze ostatnia książka, którą kojarzę z dzieciństwem to "Opowieści z Narnii" Lewisa. Cały cykl przeczytałam co najmniej pięć razy (chyba przy żadnej innej książce nie udało mi się jak na razie przebić tej ilości).
W przypadku pozycji pierwszej i ostatniej jestem w stanie powracać wielokrotnie do tych książek. Jednak jeśli chodzi o HP, to zbyt się zraziłam do tej serii, abym mogła ją czytać z zainteresowaniem.
Czytałam Hobbita, i Władcę pierścieni, i Opowieści z Narni, i Muminki. Potem ewoluowałam w doroślejsze rzeczy
Można powiedzieć, że odwrotnie.
Od kiedy odkryłem szkolną a później publiczną bibliotekę, stale można mnie było znaleźć w dziale naukowym - wszechświat, układ słoneczny, czas i związane z tym lektury - Stalowy szczur, odyseja kosmiczna. Okraszane Conanem. Wcześniej to tylko Już Czytam i Kaczory Donaldy były.
Później zaś przez kilka lat literatura przygodowa - Pan Samochodzik, Przygody Trzech Detektywów, Tomka Wilmowskiego (ze znakomitymi opisami Szklarskiego, przydawały się na geografii). Powrót do fantastyki odbył się za sprawą Władcy i Wiedźmina
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Szklarski to mistrz mojego dzieciństwa, nie tylko dzięki Tomkowi, ale też indiańskiej trylogii "Złoto Gór Czarnych".
A jeszcze mi jeden tytuł z dzieciństwa przyszedł do głowy. "Rojna córka zbójnika". Właściwie to fantasy. Znacie może? To jest fajna rzecz. Kupiłem sobie nawet niedawno.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Kiedy już przeprosiłem się z książkami to pierwsze były lektury o tematyce wojennej (głównie marynistyka). Za stertami Tygrysów i innych, równie ambitnych pozycji znalazłem jednego z Tomków i wsiąkłem w tą serię, potem były książki o Panu Samochodziku, Profesor Gąbka, Dzieci z Bullerbyn. Potem zaczęła się przygoda z fantastyką.
A jeszcze mi jeden tytuł z dzieciństwa przyszedł do głowy. "Rojna córka zbójnika". Właściwie to fantasy.
Ronja Świetna książka. Zaczytałam ją niemal na kilka części. To była jedna z tych, które świsnęłam z ogólnej biblioteki (pokój z książkami, nie taka osiedlowa xD) i trzymałam u siebie w szufladzie łóżka, żeby mieć dostęp w każdej chwili.
No cóż koleżeństwo wymieniło chyba prawie wszystkie moje lektury z dzieciństwa.
Dodam tylko tytuły Broszkiewicza "Wielka Większa Największa" i "Ci z 10-tego tysiąca" czy jakoś tak to brzmiało. Jeszcze ekologiczna "Rogaś z Doliny Rospudy".
Taaak... Mój księżycowy pech oraz Ci z Dziesiątego Tysiąca. Aż łza się w oku kręci... Jak dla mnie, rzeczy lepsze od Cyklu Narnijskiego, który też bardzo lubię.
A poza tym - Jan Parandowski. Obudził we mnie miłość do literatury.
Pierwsze książeczki jakie czytałem to "Poczytaj mi mamo"
Będąc w podstawówce zaczytywałem się w serii "Przygody trzech detektywów" opowiadającej o trzech młodych chłopakach rozwiązujących różne strrraszne zagadki
Oprócz tego seria "Szkoła przy cmentarzu" - horrory dla dzieciaków
Strasznie podobały mi się też książki z serii Strrraszna historia i Monstrrrualna erudycja - czyli wiedza na wesoło.
Później przeczytałem "Hobbita", "HP" i "Żywostatki" w ten sposób rozpoczynając przygodę z fantastyką.
Żeby nie było- dla mnie moje dzieciństwo jeszcze nie przeminęło Ale może podsumuję do VI klasy
Do III klasy nie cierpiałem czytać. Kartka A4 dużymi literami to była dla mnie tragedia. A co dopiero przeczytać lekturę, hohoho! Ale jako że brat mi polecił, to zacząłem czytać Hobbita. Połowa II klasy. Nie wyszło. I tak kilka razy się za niego brałem, w końcu w III przeczytałem. Wyobraźnię miałem dużą (że sam sobie zazdroszczę, że nie została ), więc po Hobbicie polubiłem książki bardzo szybko i sumiennie czytałem lektury. W VI nauczycielka j. pol. stwierdziła, że za mało czytamy i co dwa tygodnie szliśmy do biblioteki szkolnej, żeby wypożyczyć książkę, którą później mieliśmy opisać. Mi chyba jedynemu się w klasie to spodobało. Ale wracając do książek- nie czytałem po Hobbicie nic z fantastyki, dopiero w VI klasie zacząłem od Światu Dysku :D A po tym skusiłem się na WP. A co jeszcze czytałem w okresie III-VI nie pamiętam.
Książki mojego dzieciństwa to twórczość Edmunda Niziurskiego
Adelo zrozum mnie, Księga urwisów, Awantura w Niekłaju, Osobliwe przypadki Cymeona Maksymalnego, Klub Włóczykijów, Sposób na Alcybiadesa, Siódme wtajemniczenie, Niewiarygodne przygody Marka Piegusa.
i Zbigniewa Nienackiego, czyli wszystkie "samochodziki".
Wymienić mógłbym jeszcze na pewno ale te najbardziej utkwiły mi w pamięci. Pamiętam także komiksy" Tytus Romek i A'tomek" Kajko o Kokosz. Ogólnie w tamtym okresie, kupienie książek graniczyło z cudem, jak kupienie czegokolwiek poza octem. Miałem szczęście, gdyż moi rodzice pracowali w ówczesnym RSW Prasa Książka Ruch, więc nie martwiłem się o kupno książek.
Z twórczości J. Higginsa (ów jegomość może robić za wzór książkoroba) najbardziej spodobały mi się: Orzeł wylądował i Modlitwa za konających.
Zdecydowanie Noc Lisa
Ja w czasach dzieciństwa czytałem raczej monotonnie. Głównie książki z zielonej serii o zwierzątkach i z czerwonej o cywilizacjach (chciałem zostać wtedy archeologiem). Następnie szpikowałem się masą obrazkowych encyklopedii, głównie o dinozaurach (wtedy była faza na paleontologię) i minerałach (ha, do tej pory mam gdzieś swoją kolekcję, pytanie tylko gdzie?) jeszcze później były Tomki i Samochodziki. Potem się stoczyłem i zacząłem czytać wszystko co mi wpadło w ręce
Widzę, że cała masa ludzi czytała to samo, co ja Już rozumiem czemu są tu same ZB-oki
Z dzieciństwa najbardziej zapamiętałem:
- "Tomki" i "Złoto Gór Czarnych" Szklarskiego
- "Samochodziki" Nienackiego
- powieści Adama Bahdaja
- westerny May'a i Wernica
- opowiadania Niziurskiego
- powieści Verne'a
- Koziołka Matołka
Czy zdarza się wam sięgać po książki z dzieciństwa czy młodości?
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
To było tak dawno, tyle książek temu, że zupełnie nie pamiętam swoich pierwszych lektur...
Ale w dzieciństwie niewątpliwie czytałem takie dzieła jak: Dzieci z Bulerbyn, Karolcia, O psie który jeździł koleją, Czterej pancerni i pies (ogromna jednotomowa cegła - wygrała ją w jakimś konkursie szkolnym któraś z moich ciotek i zostawiła u babci w górach, dokąd przyjeżdżałem w każde wakacje), seria o Panu Samochodziku (u babci była Wyspa Złoczyńców), seria o Tomku Wilmowskim, trochę książek przygodowych o indianach/słowianach/wikingach/Marku Polo itp., cykl Narnijski, baśnie Andersena, cykl o ani z Zielonego Wzgórza, Tygrysy (mimo propagandy całkiem fajnie się je czytało), trochę książek pani Edith Nesbit, Juliusza Verna itp., idt.
Ogólnie - przede wszystkim książki przygodowe, trochę beletryzowanej historii, trochę fantastyki, trochę baśni i bajek...
Ja czytałem głównie Niziurskiego, Szklarskiego, Nienackiego, Agatę Christie i cykl "Przygody Trzech Detektywów" sygnowany nazwiskiem Alfreda Hitchcocka, choć to raczej była ściema i pisali go różni autorzy
Wszystkie "Anie z Zielonego Wzgorza", "Muminki" i ksiazki Astrid Lindgren, poza "Dziecmi z Bulberbyn" wydawaly mi sie strasznie niemeskie i glupie
Pierwsza samodzielnie przeczytana ksiązka- Bracia Lwie serce A. Lindgren (i tu jestem dumna z siebie, bo już w I klasie podstawówki żem sama se czytała se), później bracia Grimm, Grabowski, Brzostek, wszelkeigo typu i kraju pochodzenia legendy, klechdy, podania, Curwood, London i "tomki" Szklarskiego, do tego "samochodziki" Nienackiego, Niziurski. Przy czym jeśli chodzi o lektury, chyba jeno prócz Krzyżaków, to jechałam po opracowaniach, ucząc się perfekcyjnego wodolejstwa i dostając za brak wiedzy piątki
_________________ Pitbull- morderca miejsca w łóżku i Twoich kanapek.
cykl "Przygody Trzech Detektywów" sygnowany nazwiskiem Alfreda Hitchcocka
To było niezłe, przeczytałem 1-2 części, ale potem nie potrafiłem znaleźć kolejnych. Za to bardzo polubiłem serię Szkoła przy Cmentarzu, mam naprawdę sporą ich kolekcję. Krótkie i przyjemne, w sumie jedna z pierwszych fantastyk.
Gdybym chciała wymienić wszystkie książki, które przeszły mi przez ręce w dzieciństwie, musiałabym napisać naprawdę długi post... Ograniczę się więc nieco, wymieniając te, które w pewnym sensie "nauczyły mnie" kochać słowo pisane.
Karol May "Winnetou" i "Old Shatterhand", a potem wiele, wiele innych, traktujących o przygodach dzielnego wodza Apaczów i jego białego przyjaciela. Byłam wtedy w drugiej klasie podstawówki i książki wypożyczała mi starsza siostra, albowiem bibliotekarka uważała, że jestem za mała.
Juliusz Verne "Dzieci kapitana Granta", "20000 mil podmorskiej żeglugi", "Tajemnicza wyspa" et caetera. Verne'a czytałam wszystko jak leci.
A. Dumas "Trzej muszkieterowie". Do dziś mam słabość do Dumasa
L.M. Montgomery "Błękitny zamek". Niesamowicie sympatyczna książeczka, podobnie jak cykl o Ani z Zielonego Wzgórza.
Cykl o Panu Samochodziku.
Cykl o Tomku Wilmowskim i "Złoto Gór Czarnych".
"O chłopcu, który szukał domu" I. Jurgielewiczowej. Jakże ja kochałam tę książkę...
Wszystkie dostępne powieści Fredericka Schillera Fausta, którego uważałam w tamtych czasach za mistrza historii rodem z Dzikiego Zachodu.
Wszystkie dostępne powieści Curwooda, zwłaszcza "Łowcy wilków" i Łowcy złota".
Większość powieści Londona, z czego najbardziej lubiłam "Białego kła", "Przygodę" i "Wilka morskiego".
Oraz wiele, wiele innych, których nie chce mi się dalej wymieniać
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Jedna z pierwszych książek, które przeczytałam to książka o doktorze Dolittle. Ale naprawdę w czytanie wciągnęłam się dzięki książkom o Tomku Wilmowskim i książkach Curwooda i Londona. Uwielbiałam je czytać. W bibliotece szkolnej odkryłam także dwie świetne książki też o zwierzakach - jedna o polskich rysiach znad Morskiego Oka, a druga o jakiejś dziewczynce, co przygarnia małą czarną panterę.
Nie znosiłam "Ani z Zielonego Wzgórza" i nadal mam do niej awersję Lubiłam jeszcze "Plastusiowy pamiętnik". A potem, mniej więcej w 5-6 klasie podstawówki lubiłam np. "Quo Vadis", ale nie znosiłam "W pustyni i w puszczy". Moja ulubiona lektura z czasów podstawówki to Robinson Cruzoe.
Ja standardowo Niziurski, Szklarsscy, Nienacki, Wernic, Okoń oraz co ciekawe Dick i Mickiewicz. Zupełnie nie potrafiłem (do dzisiaj zresztą) strawić Słowackiego choć to ulubionby autor mojej mamy. Natomiast niektóre wiersze Mickiewicza znałem na pamięć jeszcze przed podstawówką
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Wernic? "Tropy wiodą przez prerię" i tak dalej? Toś mi bratem, zaczytywałem się w tym głębiej niż w Mayu, Verne'ie i całej reszcie tałatajstwa . "Barry Bede" był wfpytę, zwłaszcza wątek ze złożeniem w bankowym depozycie worka z piaskiem . Waaaaaaaaaaaaaagh.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
To było niezłe, przeczytałem 1-2 części, ale potem nie potrafiłem znaleźć kolejnych. Za to bardzo polubiłem serię Szkoła przy Cmentarzu, mam naprawdę sporą ich kolekcję. Krótkie i przyjemne, w sumie jedna z pierwszych fantastyk.
Szkoła przy cmentarzu to klasyk, ksiazki mialy taka duza czcionke, ze 150 stron czytalo sie w godzine
Kurcze, książki mojego dzieciństwa? Na początku był chaos i Karol May. Z racji tego, że biblioteka miejska była uboga w jego teksty (około 15 sztuk) dość szybko się z nimi uporałem Zaczęło się od Skarbu w Srebrnym Jeziorze a potem poszło już z płatka. Ulubionym bohaterem był oczywiście Old Surehand
Później czytałem wszystko, co wpadło mi w łapki J. Verne'a (także przeczytałem wszystko co było dostępne w Białej ), Tom Clancy'ego, wszystko z Gwiezdnych Wojen do Akademii Jedi , pierwsze wydania tekstów Stephena Kinga (królował wówczas Amber i wydawnictwo Prima). Pewnie byli i inni autorzy (np. R.D. Koontz) ale już w mniejszych ilościach
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum