Margaret Atwood - ur. 18 listopada 1939 - kanadyjska pisarka, poetka i krytyczka literacka, aktywistka społeczna i ekologiczna. Zdobywczyni Nagrody Bookera za rok 2000.
Bibliografia
Powieści
Kobieta do zjedzenia 1986 (The Edible Woman 1969)
Wynurzenie 1987 (Surfacing (1972)
Pani Wyrocznia 1989 (Lady Oracle 1976)
Życie przed mężczyzną 2003 (Life before Man 1979)
Opowieść podręcznej 1992 (The Handmaid's Tale 1985)
Kocie oko, 1995 (Cat's Eye 1988)
Grace i Grace 1999 (Alias Grace 1996)
Ślepy zabójca 2002 (The Blind Assassin 2000)
Oryks i Derkacz 2004 (Oryx and Crake 2003)
Penelopiada 2005 (The Penelopiad. The Myth of Penelope and Odysseus 2005)
Dancing Girls 1977
Bodily Harm 1981
Unearthing Suite 1983
Murder in the Dark 1983
Bluebird's Egg 1983
Wilderness Tips 1991
Good Bones 1992
The Robber Bride 1993
Zbiory poezji
Double Persephone (1961)
Expeditions (1965)
The Circle Game (1966)
Speeches for Doctor Frankenstein (1966)
The Animals in That Country (1968)
The Journals of Susanna Moodie (1970)
Procedures for Underground (1970)
Power Politics (1971)
Two Are Happy (1974)
Selected Poems (1976)
Two-Headed Poems (1978)
True Stories (1981)
Interlunar (1984)
Selected Poems II: Selected and New 1976 - 1986 1986)
Morning in the Burned House (1995)
Eating Fire: Selected Poems, 1965-1995 (1998)
Zbiory opowiadań
Dancing Girls (1977)
Murder in the Dark (1983)
Bluebeard's Egg (1983)
Wilderness Tips (1991)
Good Bones and Simple Murders (1994)
When it Happens (1983)
Freeforall (1986)
The Labrador Fiasco (1986)
Death by Landscape (1989)
Homelanding (1989)
Daphne and Laura and So Forth (1995)
Half-Hanged Mary (1995)
Shopping (1998)
Źródło: Wiki Wydzieliłem, zedytowałem, dodałem bibliografię.
Mad
---
Ja, zarzekająca się, że z fantasy i pokrewnymi nie mam nic do czynienia (a raczej do czytania) nagle odkryłam, że to prawdą jest wcale a wcale niezupełną. Jedna rozmowa i okazało się, że część książek na moich półkach można w nurt s-f zaliczyć - choć dla mnie do tej rozmowy była to tylko świetna literatura. Zapyta ktoś - czy jestem taka tępa, że nie rozpoznaję stylu? Otóż nie do końca. Mając na półce cały dorobek pisarski jakiegoś mojego ulubieńca (tu mówię o polskich wydaniach, a i tych sporo, a nawet więcej niż sporo), po prostu nie zauważałam, że jakaś pozycja całkiem od rzeczywistości w nierzeczywistość odbiegła. Ba, czasem nawet nie jest to jedna pozycja, ale ja przyzwyczajona do "pióra" nie odbieram takiej właśnie powieści jako czegoś niezwykłego. Po prostu "mojemu" autorowi myśli poszybowały nagle gdzieś dalej... bo któż z nas nie ma marzeń o przeróżnościach?
To było tytułem wstępu, który miał wytłumaczyć tę moją rekomendację...
Margaret Atwood - przeszukałam forum - i natknęłam się na jeden, raptem, post wymieniający to nazwisko. Nie będę Was zachęcać do przeczytania całej twórczości tej Pani, chociaż warto... Piszę o tym, bo ja nagle zdałam sobie sprawę, że i Ona popełniała bardzo świetne fantasy, które ja - jak najdroższy skarb - ukrywam przed okiem byle jakiego czytacza, a wytrawnemu pożyczam z uśmiechem.
No dobrze, tu już padł (w tym jedynym poście) tytuł 'Opowieść podręcznej', na marginesie - fantastycznie zekranizowany przez Schloendorffa. Ale przecież na tym nie koniec... Właściwie jak się dobrze przyjrzeć, to każda z Jej książek (mówię o powieściach) ma jakiś zalążek nierzeczywistości... Powiem tak - wspaniała "babka", której talentu, fantazji i werwy (mimo lat) nie brakuje... czego bym życzyła i innym autorom...
A na zachętę - maleńki urywek jednego z Jej opowiadań... a może raczej myśli spisanych...
>>Czas się zwija, powiedział, mając na myśli, że gdy czas płynie i płynie, paczy się w ekstremalnym upale, na ekstremalnym mrozie, i to, co dawno minęło, staje się bliższe. Można to zademonstrować, zaginając wstążkę i przetykając przez nią szpilkę: Punkt Dwa, niegdyś odległy o wiele jardów od Punktu Jeden, teraz położony jest tuż przy nim. Czy czasoprzestrzeń jest jak akordeon, tylko bez melodii? (...)<<
Właśnie dziś skończyłam lekturę "Opowieści podręcznej". Miałaś rację, Mario - warto było. Warto było, jak licho. Już dawno nie czytałam nic takiego - musiałam robić przerwy w lekturze, bo obrazy, jakie pojawiały mi się przed oczami i skojarzenia, jakie wywoływała lektura, były wręcz przytłaczające (ale w tym pozytywnym sensie). Jakiż dar słowa ma ta Autorka! Jej proza łapie, ściska i już nie puszcza. Ani jednego zbędnego zdania...
Po prostu MUSZĘ o tej książce recenzję napisać. I wcale się nie dziwię, że znajomych musiałam prawie błagać, żeby mi pożyczyli - jak sobie kupię, to też nikomu nie pożyczę!
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Dziękowałam "na gorąco" dobremu Duszkowi za uzupełnienia i przywołanie biograficznej bibliografii M.A., podziękowanie ponawiam . Dziś dopiero miałam chwilę, by oko na tym zawiesić - i powiem, że dane z 'wiki' mogą być czasem mylące. Ot, na przykład ten sam tytuł podany jest zarówno jako powieść, jak i zbiór opowiadań. Ale to w końcu tylko szczególiki... A ja nie umiem wszystkich zawiłości rozwiązać, bowiem nawet pomiędzy drukowanymi życiorysami Autorki (które pod każdą ręką mam, bo mi na półce stoją) odkryłam tzw. dane mylące. A i Jej strona własna pewnych rzeczy wyjaśnić nie potrafi. Domniemać tylko mogę, że każdy z owych, którzy notki mniej lub bardziej biograficzne popełniali, czerpał z różnych źródeł - szczególnie, że te źródła w sposób naturalny są dwujęzyczne - bądź to popełnione w języku Woltera i Rousseau, bądź w zmodernizowanym języku Szekspira...
Niemniej, Margaret Atwood wielowymiarową Twórczynią dla mnie jest, mimo że całego Jej dorobku poznanie jest dla mnie nieosiągalne. Powieści i formy krótsze, poezja, eseje, wykłady, w końcu - książki dla dzieci... (o wydaniach wielo-autorskich nie wspomnę). To chyba coś mówi o warsztacie i możliwościach... I te nagrody (bo nie jedna) i różne "graduacje" na wielu uniwersytetach, w końcu - współprzewodniczenie kanadyjskiemu związkowi literatów.
Dorzucę jednakowoż do wikipediowego spisu jedną pozycję, której tam (w polskim wydaniach) mi zabrakło. Pozycja ta to "Namiot", wydany w roku ubiegłym przez Bellonę. To pierwszy (chyba?) wybór krótkich form, pozbieranych z przeróżnych innych wydawnictw. Nie wiem czy ta pozycja ma swój odpowiednik w wydaniach zagranicznych, ale...
Jakąż poczułam satysfakcję, Beato, że z mojej rekomendacji sięgnęłaś po "Opowieść podręcznej". To już by mi starczyło... a teraz nie mogę się doczekać Twojej rozbudowanej opinii (recenzji)... Pamiętam z jaką uwagą, czytając po raz pierwszy kilkanaście lat temu, chłonęłam każde słowo tej książki. Mam nadzieję, że i dla Ciebie była to lektura niezwyczajna. A jeżeli tak - to z całym przekonaniem polecam - właśnie "Namiot", w którym obok opisanych całkiem przyziemnych spraw są kompletnie - jakby tu... - oderwane od czegokolwiek i kogokolwiek przecudne pomysły... ot, choćby pomysł na "Trzy powieści których szybko nie napiszę". No i nie byłabym sobą gdybym jeszcze na dodatek nie poleciła... ale to może kiedyś później...
Zgodnie z obietnicą, napisałam recenzję (str.8 wątku "Recenzje" w Czytelni).
Zapraszam do lektury. I jeszcze raz dziękuję za rekomendację - strata byłaby to niesłychana dla mnie, gdybym tak dobry kawałek prozy ominęła...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
>>Gdyż niebo jednych jest piekłem innych.<<
[z recenzji Beaty]
Beato, Twoją recenzję przeczytałam nie raz, nie dwa, nie... bowiem za każdym razem w Twoich słowach, nie ukrywam, że z wielką satysfakcją, brzęczą mi moje własne. I to zarówno dotyczące przedstawionej przez Atwood wizji, jak i te, które "jedynie" dotyczą kunsztu malowania językiem owych wizji przez Autorkę.
Teraz mogę się przyznać, że założyłam wątek o M.A. po głębokim namyśle i z pełną świadomością. Uznałam, że brak Jej nazwiska na tym forum byłby tego miejsca niedopełnieniem.
Nie każdemu autorowi jest dane, by jego twórczość była szeroko znana. Nie dotyczy to Pani Atwood, której książki wydano w kilkudziesięciu krajach. I przecież nie dlatego, że jest "światowo modna", po prostu Jej literatura jest niecodzienna i broni się sama.
Jak napisałam w poście wprowadzającym - do niedawna nawet nie zauważałam, że pomiędzy pozycjami o "zwyczajnych" historiach stoją sobie na mojej półce powieści trochę mniej "rzeczywiste". W każdej z nich urzeka mnie język narracji... którego ducha nie zabija tłumaczenie (tu brawa dla kolejnych tłumaczy). Język, który w każdym utworze, nawet jedno- dwustronicowym opowiadaniu, urzeka niezbędnością użytych słów. (A i do tego się przyznam, że być może ku utrapieniu (lub jak wolę sądzić ku zachwytowi) moich znajomych - niektórych, którzy nieopacznie telefonowali do mnie w czasie, w którym poznawałam smaczki "Namiotu", z lubością odczytywałam im całe akapity.) A wyobraźnia? Jest tak samo ważna dla opowieści o sprawach przyziemnych, jak i dla tworzenia nowych światów czy rzeczywistości...
Dla fanów Margaret Atwood. dostałem dziś, wraz z paczką z Zyska, listę z promocjami. Powieści tej autorki: Kobieta do zjedzenia - za 14,90 zł; Oryks i Derkacz (znakomita) - za 12,90 zł; Ślepy zabójca - za 19,90 zł; Wynurzenie - za 7,50 zł; Życie przed mężczyzną - 9,90 zł. Oferta ważna do wyczerpania nakładu, ale nie aktualizowałem tego ze stroną internetową.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Mario, bardzo proszę mnie tak nie chwalić, gdyż w jakąś nieuzasadnioną dumę jeszcze się wbiję i mi to zostanie. Ku utrapieniu wszystkich.
Bardzo żałuję, że nie dane mi było telefonować do Ciebie w czasie czytania "Namiotu" - chętnie poznałabym wyimki nawet przez telefon, choć wzrokowcem zdecydowanym będąc, o wiele bardziej wolę mieć tekst przed nosem. A teraz muszę znowu po prośbie do znajomych się udać...
Za to dzięki informacji romulusa zamówiłam sobie za jakieś drobne trzy rzeczy pani Atwood: Oryks i Derkacz, Wynurzenie i Życie przed mężczyzną. Z opisów wynika, że Oryks i Derkacz to też w jakimś sensie fantastyka...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Namiot przeczytałam. To zbiór opowiadań, felietonów, luźnych zapisków Autorki, powstających chyba przez całe jej pisarskie życie. Niektóre z nich są wstrząsająco wręcz krótkie - ot, 15 linijek tekstu - ale jakiego! Do licha, naprawdę trzeba przy nich myśleć - pychota! A w ogóle to przyznaję się bez bicia - nie potrafię napisać o nich tzw. standardowej recenzji - bo jak mam przedstawić fabułę takich "kawałków"? Co gorsze, przedstawiając później swoje przemyślenia "na okoliczność", wyrządziłabym innym czytelnikom niedźwiedzią przysługę - to tak jakbym próbowała haftować jedwab pneumatycznym świdrem. Tę pozycję każdy musi sam sobie zinterpretować (o ile zechce).
Ale jedno mogę powtórzyć z absolutnym przekonaniem: Autorka pisze tak, że każde słowo jest ważne - tekstu w żaden sposób nie da się skrócić bez uszczerbku. Upewniłam się, że pani Atwood jest mistrzynią - minimum słów, maksimum treści.
Najbardziej podobały mi się:
Sny z ubraniami, Głos, Salome była tancerką, Nasz kot idzie do nieba, Przejąć dowodzenie, Przywróćcie Mamę: Inwokacja, Szybciej.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"Namiot"
Długo się zastanawiałam, które z namiotowych zapisków wybrałabym bardziej... przez to zastanawianie sięgałam znów do tomiku i podczytywałam to - na czym przypadkiem otworzyłam... i ustawić w jakimkolwiek szeregu tych opowiastek dalej nie potrafię . Każde z nich ma swój własny niepowtarzalny klimacik i za każdym razem (pewnie trochę w zależności od mojego własnego nastroju) odkrywam inne zdania - jako te najistotniejsze. Może trochę wyjątkiem jest Przywróćcie Mamę: Inwokacja, bo w tym dziełku nie ma słów mniej czy bardziej... wszystkie są najbardziej... Hmmm... i zupełnie nie wiem dlaczego bardzo "odpowiada" mi tytułowy Namiot... .
A urzeka mnie w tej książce jeszcze jedno - niezależnie na której stronie się ją otworzy - zawsze trafia się na początek...
"Oryks i Derkacz"
Tak sobie pomyślałam, że może od tej właśnie książki lekturę dokonań Atwood powinni zaczynać panowie. Skąd taki pomysł? - ano stąd, że niektórym panom, którzy tę pozycję przeczytali, całkiem przypadła do gustu. Chociaż zapewne dla wielbicieli SF będzie to nic-nowego-pod-słońcem...
A oto jak tę pozycję 'widział' Jacek Dukaj w chwili pojawienia się polskiego wydania:
(...)
Fama wydarzenia literackiego podąża bez wątpienia za nową powieścią Margaret Atwood. Atwood już wcześniej korzystała z konwencji fantastycznych (w słynnej "Opowieści podręcznej"); "Oryks i Derkacz" to SF tak klasyczna, że tylko zatwardziały krytyk głównonurtowy może ją z fantastyki wypychać.
Bowiem cała scenografia, wizja upadku cywilizacji (znana z setek powieści i filmów katastroficznych), ludzkości żyjącej w elitarnych enklawach i wielkich miastach slumsów, pod władzą perwersji technologicznych, szaleństw inżynierii genetycznej - to wszystko już było w SF właśnie. I znacznie lepiej, głębiej, mądrzej zrobione. Wycieczki mainstreamowców do fantastyki często dają interesujące efekty, lecz gdy Atwood sili się na futurologię serio, wypada to płasko i naiwnie. Używa słów zatrzymując się na poziomie ich brzmienia (co np. oznaczają „wirtualne naboje”?). Tak też tworzy wariacje genetyczne (tzn. po prostu miksując nazwy gatunków) - groteska bardzo zgrabna. Lecz Atwood z poważną miną podbudowuje ją naukowymi wywodami...
Powieść natomiast jest ciekawa i miejscami naprawdę poruszająca jako historia życia Jimmy'ego-Yeti, „typowego” dziecka bogatej Północy, i Oryks, „typowego” dziecka biednego Południa, przemyconej do USA na zamówienie pedofilów. A także jako coś w rodzaju mitu o Stworzeniu Świata dla nowej, niewinnej ludzkości, zaprojektowanej przez tytułowego Derkacza (geniusza genetyki) w korporacyjnych laboratoriach. Jimmy-Yeti prowadzi czytelnika z chaosu piekła starego świata w raj świata nowego: upiorną parodię dzisiejszych utopii ekologicznych. Właśnie dzięki owemu zgryźliwemu humorowi daje się czytać "Oryks i Derkacza" jako coś więcej niż kolejne ćwiczenie z katastrofizmu i czarnowidztwa. Literatura pęka już w szwach od posępnych diagnoz losu współczesnej cywilizacji, amoralnej, przesyconej odczłowieczającymi technologiami, krwiożerczo kapitalistycznej. Aktem odwagi i pisarskim wyzwaniem jest teraz malować wizje pozytywne. Atwood przynajmniej żartuje z apokalipsy.
(...)
[Nowa Fantastyka nr 258, 2004]
"Penelopiada"
To jest czwarty tutuł pióra Atwood, który na tym forum z czystym sumieniem mogę polecić...
A właściwie godna jest polecenia cała bardzo niezwyczajna seria...
czyli Seria MITY.
Jest to międzynarodowe przedsięwzięcie ponad trzydziestu wydawnictw z całego świata (w tym 'nasz' ZNAK), których celem jest zrealizowanie pomysłu brytyjskiego wydawcy Canongate Books - wydania reinterpretacji mitów i legend, do których napisania zostali zaproszeni autorzy uznani za wybitnych. Od autorów zaś całkowicie zależy, do której mitologii sięgną.
Już ukazały się tytuły:
Karen Armstrong - Krótka historia mitu
Margaret Atwood - Penelopiada
Jeanette Winterson - Brzemię
Wiktor Pielewin - Hełm grozy
Alexander McCall Smith - Angus od snów. Celtycki bóg snów
Olga Tokarczuk - Anna In w grobowcach świata
a do tego grona mają dołączyć:
A.S. Byatt, Salman Rushdie, Zadie Smith, Toni Morrison, Isabel Allende, J.M. Coetzee, John Irving, Stephen King, Gabriel Garcia Marquez, a z polskich autorów Jacek Dukaj i Paweł Huelle... a lista podobno wcale nie jest zamknięta...
>< inne tytuły Margaret Atwood ><
Rozejrzałam się po półkach i wyszperałam jednak trochę więcej polskich wydań niż przytoczone powyżej za Wiki. Oto cały "mój dorobek":
Opowieść podręcznej (The Handmaid's Tale)
Kocie oko (Cat's Eye)
Kobieta do zjedzenia (The Edible Woman)
Wynurzenie (Surfacing)
Pani Wyrocznia (Lady Oracle)
Grace i Grace (Alias Grace)
Okaleczenie ciała (Bodily Harm)
Dzikość życia (Wilderness Tips)
Ślepy zabójca (The Blind Assassin)
Życie przed mężczyzną (Life before Man)
Oryks i Derkacz (Oryx and Crake)
Penelopiada (The Penelopiad. The Myth of Penelope and Odysseus)
Namiot (The Tent)
Moralny nieład (Moral Disorder)
Zbójecka narzeczona (The Robber Bride)
Ten, któremu przyjemność sprawia obcowanie z piórem Atwood być może sięgnie i po inne tytuły, chociaż mają przypiętą etykietkę "feministyczne", jakby to cokolwiek znaczyć mogło... Równie dobrze można tę samą etykietkę nakleić na książkach Johna Irvinga...
i to jeszcze jak!!!
"Oryks i Derkacz"
Tak sobie pomyślałam, że może od tej właśnie książki lekturę dokonań Atwood powinni zaczynać panowie. Skąd taki pomysł? - ano stąd, że niektórym panom, którzy tę pozycję przeczytali, całkiem przypadła do gustu. Chociaż zapewne dla wielbicieli SF będzie to nic-nowego-pod-słońcem...
Chrzanić etykietki Ja po wspomnianą powieść sięgnąłem dzięki właśnie opinii Jacka Dukaja, którą przywołałaś. Polecane przez niego powieści mają u mnie duży kredyt zaufania zawsze. Finalnie, nie zawsze się zgadzam z opinią po przeczytaniu, ale po tej powieści byłem jak najbardziej usatysfakcjonowany. To nie powtórzyło się przy kolejnych dziełach tej autorki, ale właśnie tą powieść cenię sobie najbardziej. Szczerze mówiąc, gdyby nie "etykietki" w ogóle nie wpadłbym na przymiotnik "feministyczna" w odniesieniu do tej literatury. Ale bywam upośledzony...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czytałem "Opowieść podręcznej" i... w pewnym momencie wymiękłem, pomimo szczerych chęci. Nie jestem targetem tej książki. Nie czuję jej. Jak dla mnie jest to zbyt "kobieca" proza.
Czytałem "Opowieść podręcznej" i... w pewnym momencie wymiękłem, pomimo szczerych chęci. Nie jestem targetem tej książki. Nie czuję jej. Jak dla mnie jest to zbyt "kobieca" proza.
Wbrew pozorom wcale mnie to nie zaskakuje. Bowiem nie da się ukryć, że kobieta Atwood pisze w przeważającej większości o kobietach. A kobiecość jej różnych bohaterek jest tak mocno nakreślona (co zapewne wynika z kobiecej wrażliwości autorki), że nie sposób jej nie zauważyć i wydaje się, na pozór, że to ona stanowi sedno sprawy. A mnie się wydaje, że jednak nie... że jest to tylko pretekst i oprawa przekazów trochę głębiej ukrytych.
A sama "Opowieść podręcznej"?
Załóżmy, że mogła to by być męska narracja, a więc i inny punkt widzenia, i akcenty inaczej rozłożone, i język może surowszy, ostrzejszy... Sedno to samo, ale czy odczucie takie samo?
Tak sobie myślę, że właśnie pomysł opisania 'podręczności' wzmacnia obraz zniewolenia, któremu podlegają przecież wszyscy, niezależnie od płci. Nawet ci, którym na pozór wolno...
Ach nie, nie, wcale nie namawiam Ciebie ASX-ie do dokończenia lektury . Gdybyś jednak kiedyś miał okazję zerknąć jednym okiem na film, to spróbuj... bo chociaż na podstawie kobiecej prozy, to przecież męskim okiem wykadrowany... a o Schloendorffie trudno wszak rzec, by kobiece kino zwykł czynić...
P.S.
A może zerkniesz w opowiadania? To całkiem inne klimaciki... ciekawa jestem (tak po babsku) czy i ich targetem nie byłbyś
Wbrew pozorom, zdaje sobie sprawę o czym pisze Atwood, głębię przekazów również "wyczuwam", lecz w "Opowieści podręcznej" czyni to w taki sposób, że mię odrzuca.
Zerknąć to ja na pewno zerknę do przygód "Oryxa & Derkacza", którą to knigę mi rekomendowano w forumowym "szałcie". Za jakiś czas. Muszę nieco ochłonąć po sparzeniu się... pierwszym kontaktem z prozą Margaret.
Przeczytałem wczoraj Oryks i Derkacz. Tak na gorąco to raczej zachwytu nie ma czyli pewnie już nie będzie z tej książki. Książka dobra, zgrabnie napisana co przełożyło się na szybkie jej czytanie. Tematyka coś na kształt post-apokaliptycznej, Dukaj na okładce napisał coś o żartowania z zagłady ludzkości i to pozytywne patrzenie w przyszłość jest niby przejawem odwagi autorki... hmm...
Jakie mam konkretnie zarzuty? Po pierwsze to ta książka jest jakby o niczym, niby zagłada, niby przemyślenia Yeti'ego/Jimmy'ego, problemy z własną osobą, tłumaczenie nieświadomym istotom swojej historii jakoś na kształt nowej religii czy filozofii. Takie oblatane czy to w filmach czy literaturze. Druga sprawa to M.A. w tej książce ma takie "puste przeloty" fragmenty, które można by było wyciąć i nie stracić nic z książki.
Nie zraziłem się do autorki i pewnie coś jeszcze przeczytam, ale do zachwytów jak widzicie, mi daleko.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
W takim razie wątpię, żeby spodobałyby Ci się jej inne książki. Na jakiej podstawie tak mniemam? Skoro "Onyx i Derkacz" nie bardzo Tobie 'podszedł', a mnie "Opowieść podręcznej" rozłożyła w trymiga...
Wypróbowałbyś lepiej "Prawiek i inne czasy" Tokarczuk..., choć znając wasz uprzedzony stosunek do ASX-a pewnie i tak nic z tego nie będzie.
W takim razie wątpię, żeby spodobałyby Ci się jej inne książki. Na jakiej podstawie tak mniemam? Skoro "Onyx i Derkacz" nie bardzo Tobie 'podszedł', a mnie "Opowieść podręcznej" rozłożyła w trymiga...
Oto, Szanowna Forumowa Publiczności, masz okazję obserwować, jak Forumowicz ASX dokonał nieuprawnionej generalizacji. Na podstawie lektury jednej, nie w pełni przeczytanej książki, wnioskuje o całości dorobku. Oj, nieładnie...
PS. Tytuł książki pani Atwood brzmi "Oryks i Derkacz", a nie jakaś tam onyx...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Oh, pardon. Nieprzypadkowo użyłem słów: "wątpię" i "mniemam", zatem występuje tu tryb przypuszczający (w domyśle - wróżący). ASX nie dał rady przedrzeć się przez podobno najlepszą knigę pani Atwood. Madek poległ na inszej. Nie nastraja to zbyt optymistycznie, delikatnie pisząc.
P.S. Oryx kojarzy mi się z Onyxem.
Żywię szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś - w przyszłości - zdecydujesz się na drugie podejście. Naprawdę zachęcam. Do wszystkiego trzeba dojrzeć (i wiek nie ma tu nic do rzeczy) - dla naprzykładu ja do lektury Dukaja dojrzałam dopiero niedawno...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
W moim przypadku (jak wiadomo jeden drugiemu nie musi być równy) problemem nie jest kwestia żeby "dojrzeć" do lektury, lecz bardzo kobiecy styl Atwood - trudno mi to dokładniej określić.
Ja natomiast do Dukaja się z czasem zniechęciłem... Czyli "przejrzałem".
Zazdroszczę szybkości w czytaniu… bo ja tak szybko umiem tylko – albo króciutkie – albo nie bardzo istotne
A co do zarzutów… hmmm… chyba to trochę zależy od punktu czytelniczego siedzenia…
MadMill napisał/a:
Takie oblatane czy to w filmach czy literaturze.
Zgadzam się, że dla wytrawnych znawców pisanych czy też skręcanych utworów fantastycznych, to może i prawdą jest, a być może i oczywistą oczywistością. Choć domniemywać mogę, że i wśród nich gusta bywają odmienne. Ale ustaw się w fotelu czytelnika, który do tych gatunków sięga sporadycznie lub przypadkowo…
Ze swej strony mogę się jedynie cieszyć, że nie zraziłeś się po pierwszym podejściu mimo choćby "pustych przelotów", w których ja bardzo często (niekoniecznie w tej książce) doczytuję się drugiego czy trzeciego piętra…
ASX76 napisał/a:
W takim razie wątpię, żeby spodobałyby Ci się jej inne książki. Na jakiej podstawie tak mniemam? Skoro "Onyx i Derkacz" nie bardzo Tobie 'podszedł', a mnie "Opowieść podręcznej" rozłożyła w trymiga...
A jak w tę teorię wpasujesz zdanie Romulusa, hę?
ASX76 napisał/a:
Wypróbowałbyś lepiej "Prawiek i inne czasy" Tokarczuk..., choć znając wasz uprzedzony stosunek do ASX-a pewnie i tak nic z tego nie będzie.
O mój Panie… o Oldze Tokarczuk śmiałam byłam w tym właśnie wątku już wspomnieć wymieniając Jej "Annę" jako godną do… i żadnego odzewu długo, długo nie było…
O mój Panie… o Oldze Tokarczuk śmiałam byłam w tym właśnie wątku już wspomnieć wymieniając Jej "Annę" jako godną do… i żadnego odzewu długo, długo nie było…
O Pani moja... Do "Anny..." jeszczem nie dotarł, więc jakbym mógł odzew zapodać...
W 'ramach pokuty' wątek o twórczości Madame Tokarczuk żem założył, a i skrobnął w nim małe conieco...
Co do Romulusa... Jawi mi się jako wyjątek od reguły/teorii. Że z nim coś nie tak, poznać było choćby po tym, jak niepochlebnie wyrażał się o twórczości pana Umberto Eco.
Co do Romulusa... Jawi mi się jako wyjątek od reguły/teorii. Że z nim coś nie tak, poznać było choćby po tym, jak niepochlebnie wyrażał się o twórczości pana Umberto Eco.
Nie całej - zauważ Wahadło... bardzo mi się podobało, nie tylko z powodu efektownej fabuły, ale jej lekkiej przewrotności (to "wymyślanie" na swój sposób alternatywnej wersji historii, splatanie fikcji z rzeczywistością, a przede wszystkim - puszczanie latawców w Brazylii... - Umberto Eco, ten sympatyczny lewak, w innych powieściach nie był już tak zajmującym "gawędziarzem"; nudził, bo takie powieści mógł napisać "zwykły" pisarz).
Chyba nie przyczepiałem Margaret Atwood łatki "feministycznej" bo mnie to słowo kojarzy się raczej ze społeczno-politycznym zaangażowaniem na rzecz równouprawnienia kobiet. A w literaturze na takie "problemy" w ogóle nie zwracam uwagi. Zwłaszcza, jeśli nie jest to literatura współczesna (fabularnie). Stąd i "upośledzenie" moje
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Romulusie, zauważyłem. Jak to mówią: wyjątek potwierdza regułę. Tylko o "Wahadle..." wypowiedziałeś się pozytywnie...
Nie dziwię się teraz, dlaczego użyłeś słowa "upośledzenie" w stosunku do własnej osoby.
Kiedy pani Atwood pisze o kobiecych odczuciach/potrzebach, to ja tego nie jestem w stanie "przetrawić". Nie dlatego, że jestem egoistyczną i szowinistyczną męską/kogucią świnią, lecz z tej przyczyny, że mnie to nie interesuje/nie wciąga, pozostawia obojętnym.
Asie, rzuc w range Magister Elegantorum i kazdy bedzie wiedzial, ze o degustibusach sie z Toba nie da pogadac.
A co do punktu widzenia pani Antwood to wg mnie to chyba punkt widzenia okolo polowy ludzkosci, wiec aktywna postawa niecheci ni pasuje chyba takiemu milosnikowi literatury (a nie milosnikowi "meskiej polowy literatury") AS(x) you.
Pani Antwood powiadasz... Ja przekręcam tytuły, a Ty nazwisko.
Aktywna postawa niechęci? A cóż to, u diaska? Niechęć i owszem, lecz co ma do tego aktywna postawa? To, że ośmieliłem się napisać, że "Opowieść podręcznej" mi się nie podoba? LOL
Nie tyle przeszkadza mi punkt widzenia pani Atwood, lecz styl w jakim pisze. Rzecz jasna, jedno łączy się z drugim i proponowałbym spojrzeć na kwestię mojej niechęci biorąc pod uwagę owe dwie przyczyny łącznie, a nie czepiać się jednej i na tej upośledzonej (bo niepełnej o połowę) podstawie budować swoją teorię na temat 'miłośnika literatury', ASX-a.
Użycie przez Ciebie argumentu: "A co do punktu widzenia pani Antwood to wg mnie to chyba punkt widzenia okolo polowy ludzkosci...", jest zwykłym chwytem demagogicznym poniżej pasa. Czyli że co? Że książka z tego powodu MUSI mi się spodobać i mam ją wychwalać? Wszak nie o punkt widzenia Atwood mi idzie i jej poglądy... Zauważ, że nigdzie nie napisałem, że ta proza jest do d..., tyle tylko, że nie jest w moim guście.
"Jeszcze się taki/taka nie urodził/a, co by każdemu dogodził/a". Zamiast wcinać się "między wódkę a zakąskę", pierwej radziłbym przeczytać książkę lub przynajmniej spróbować. Może wtedy miałbyś bardziej klarowny obraz...
I o kim to o 'degustibusach' nie da się pogadać...
Jedno musisz przyznać - pani Atwood może się schować!
Hmm... chyba jednak zacznę zbierać patyczki na stos. Ot tak, żeby na wszelki wypadek były pod ręką... Jakieś życzenia co do gatunku drewna?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Hmm... chyba jednak zacznę zbierać patyczki na stos. Ot tak, żeby na wszelki wypadek były pod ręką... Jakieś życzenia co do gatunku drewna?
Szkoda zachodu. Po cóż zbierać, skoro z góry wiadomo, że na nic się nie przydadzą? Czas poświęcony na ich kompletowanie proponuję wykorzystać na przeczytanie "Kysia".
Margaret Atwood jest jedną z pisarek, które odkryłam przypadkiem, a dziś wiem, że jeśli jakaś jej książka trafia w moje ręce, to mogę oczekiwać dobrej prozy. Swoją przygodę z tą autorką zaczęłam od prezentu, który wręczyła mi siostra, a był to "Ślepy zabójca". Ta akurat pozycja nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, przeczytałam, niezłe było, dość skomplikowana narracja, tyle wrażeń. A później trafiła mi w ręce "Penelopiada" (jestem wielką fanką serii MITY, która niestety przez Znak nie jest już wydawana, a cały międzynarodowy pomysł z serią jakoś przygasł), która ze względu na moją ogromną sympatię do Homera, a także lubowanie się w gierkach intertekstualnych bardzo mi się spodobała i obok "Anny In..." Tokarczuk należy do ulubionych części serii. Kolejną pozycją Atwood, którą uważam za znakomitą jest "Opowieść podręcznej", nie ma co się o niej tu rozpisywać, sporo komentarzy się pojawiło. Kilka dni temu skończyłam spotkanie ze zbiorkiem krótkich form prozatorskich "Morderstwo w ciemności" i potwierdziło ono moje dobre mniemanie o autorce. Pisarstwo zdecydowanie kobiece, nie tylko ze względu na osobę pierwszoosobowej narratorki, ale przede wszystkim ze względu na specyfikę ukazywania świata - sensualistycznie, fragmentarycznie, przez pryzmat emocji. W zbiorku zawarte są krótkie szkice dotyczące dzieciństwa, relacji z mężczyzną, a także - i te wydają mi się najciekawsze - na temat twórczości, na przykład znakomity tekst "Literatura kobieca" czy tytułowe "Morderstwo w ciemności".
W kolejce czekają u mnie kolejne utwory kanadyjskiej pisarki i czekam z niecierpliwością na zapowiadany bodajże na wrzesień "Rok potopu".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum