A w temacie: w końcu muszę Twardocha przeczytać. Znałem go do tej pory z Obłędu Rotmistrza von Egern publikowanego lata temu w Science Fiction. I jakichś pojedynczych opowiadań. Potem moją sympatię dla polskiej fantastyki przesłoniła Fabryka Słów i badziew przez nią wypuszczany. Wpisuję go sobie, z okazji nominacji, na listę zakupową.
Proponuję żebyś teraz sięgnął po "Sternberga" w mojej opinii najciekawsza rzecz Twardocha dotychczas.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Ostatnio w Arcanie było opowiadanie Twardocha - Prawdziwa Historia
Zaskoczył mnie in plus. Czegoś takiego sie nie spodziewałem, aż mi łezka staneła w oku.
Ostatnio w Arcanie było opowiadanie Twardocha - Prawdziwa Historia
Zdradzisz jaka tematyka?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Szczepan Opowiada historie swojego dziadka w czasie II war swiatowej.
Ten tekst nawet moją narzeczoną złapał za serce. W empiku powinien jeszcze być dostepny dwumiesiecznik Arcana polecam.
Dzięki za info, zobaczę, może się skuszę. Dzisiaj robię akurat empikową wyprawę.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Przeczytałem "Zimne Brzegi"
To absolutnie nie jest fantastyka. To po prostu trier szpiegowsko kryminalny. Dzieję się nie długo po okresie stalinizmu. W Polsce jest odwilż ale ludzie nie są jeszcze jej pewni. Czuć w polskim obozie strach i niepewność.
Główny bohater jest bardzo tajemniczym człowiekiem. Wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się o nim coraz więcej. Tutaj Twardochowi trzeba przyznać, że świetnie stworzył tą postać. Książka jest napisana bardzo dobrym językiem. Autor jest dla mnie mistrzem języka. Fabularnie już nie jest tak sielankowo. Jak by nie co spłaszczona fabuła.
Przeczytałem "Zimne Brzegi"
To absolutnie nie jest fantastyka. To po prostu trier szpiegowsko kryminalny. Dzieję się nie długo po okresie stalinizmu.
Co więcej, przeczytałem gdzieś (może tu nawet... //amnezja) że jest to początek jakiegoś luźnego cyklu związanego z, jak to nazywam, małą historią. Planuje skompletować cały (8 czy 9 części).
A tak, mimo że przewidywalna, że naciągane przemiany, że postawy życiowe bardzo naiwne, to jednak urzeka. Coś w niej jest.
nawet jeśli faktycznie "coś w niej jest" to ja tego czegoś nie byłam w stanie dostrzec. Bo, że przewidywalna, momentami do bólu, że przemiany naciągane a postawy życiowe bardzo naiwne - to widziałam i to mnie od tej książki odrzuciło. Chyba jednak nie lubię, jak autor tak bardzo wyraźnie manifestuje poglądy polityczne, i nie ma to znaczenia, czy te poglądy są prawicowe czy lewicowe. Może dlatego, że ja od polityki staram się uciec w literaturę. Książka Twardocha pokazała mi, że od polityki, od teczek, od agentów i od Kościoła Katolickiego w tym kraju bardzo trudno uciec. Szkoda
Po książkę sięgnęłam zachęcona recenzją Małeckiego na CN. Małecki w swoich powieściach pięknie pisze o wierze i o jej roli w życiu i czegoś w podobnym klimacie spodziewałam się po Twardochu. Jak się okazało, nieco na wyrost, bo Twardoch to nie tyle o wierze, co właśnie o Kościele, o polityce wewnętrznej w polskim kościele. I o słusznych wyborach, jakich dokonywał bohater. Nie przekonuje mnie.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
Co więcej, przeczytałem gdzieś (może tu nawet... //amnezja) że jest to początek jakiegoś luźnego cyklu związanego z, jak to nazywam, małą historią. Planuje skompletować cały (8 czy 9 części).
Tak. To ma być seria z tym samym bohaterem. Zapowiada się ciekawie.
Carmilla napisał/a:
Chyba jednak nie lubię, jak autor tak bardzo wyraźnie manifestuje poglądy polityczne,
Myślę że mimo zdecydowania tych poglądów robi to dość subtelnie. Do tego logicznie argumentuje za w ustach jego postaci poglądy te są szczere. Tworząc postać dziennikarki "Nie" stworzył lewicową wojującą teistkę i było to szczere. Jej przemiana już mniej prawdopodobna ale nadal możliwa.
W którejś NF czytałem opko jak Lewicowy dziennikarz z Księdzem dyskutują o tym jak obaj się mylili i że rację miał ktoś pośrodku kogo obi strony solidarnie gnoiły ( każda za co innego ) Więc da się z Umiarem. W przemienieniu też nie widziałem fanatyzmu politycznego. Co najwyżej pewną drobną przesadą. Ale to tiller polityczno sensacyjny więc teorię spiskową składam na karby Licenia Poetica
Wysłany: 2010-09-11, 23:04 lekko prowokacyjnie staram sie zacząć dyskuje
Wieczny Grunwald to najlepsza rodzima/rodzimo-tematyczna fantastyka jaką czytałem od czasów Lodu. Rozjechał mi mózg niczym landkreuzer barona von Sternberga. Absolutna i arcyświetnie wydana lektura, komu się nie podoba niech się annuluje i umrze w kącie na zjebany gust.
Wieczny Grunwald to najlepsza rodzima/rodzimo-tematyczna fantastyka jaką czytałem od czasów Lodu. Rozjechał mi mózg niczym landkreuzer barona von Sternberga. Absolutna i arcyświetnie wydana lektura, komu się nie podoba niech się annuluje i umrze w kącie na zjebany gust.
Mnie na razie gwałci językiem (brutalnie przebija się do mózgu sens niektórych wyrazów), który do najprostszych nie należy. Ale za tekst: "nie mów huj, póki nie przeskoczysz" to ma u mnie ogromny kredyt zaufania. Wiele więcej nie napiszę, bo gdzieś 1/4 za mną. Do Łakowych orgazmów mi daleko.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Na język myślę się najpierw zwraca uwagę, bo to tak najbardziej z wieszchu. Ja doceniam, ale jaram się głównie czymś innym. Np bardzo podoba mi się kompozycja całości, to znaczy ciągła nieprzerywana narracja, bez odstępów, bez rozdziałów która w połączeniu z tym że własnie od początku znamy koniec historii (tej historii, tych historii) powoduje impresje momentu, to jakby cała historia nie toczyła się z początku na koniec ale pulsowała w czasie teraźniejszym. Genialny zabieg. Zwłaszcza że cała historia to same mięso literackie, zero niepotrzebnego tłuszczu, konkret, konkret, konkret.
Inny aspekt którym się jaram to science-grotesque wizja przyszłości wiecznego grunwaldu, aatropi, blutfabrik, matka Polska rozlana niczym zergowy creep itp. Takie przeobrzydliwie fajne.
Metzli napisał/a:
Mad napisał/a:
Teraz wszystkim się już będzie podobał
Aż strach będzie cokolwiek napisać po lekturze.
proszę moderatora o wydzielenie tych gorzkich żali w niebyt, tu obowiązuje imperatyw bezwzględnego jarania się WIECZNYM GRUNWALDEM. Ew można się zabijać że jest inaczej, tylko bez smętów.
Ech, szkoda, że bardzo podobają mi się poprzednie utwory Twardocha, bo mógłbym błysnąć za około półtora miesiąca neofickim zapałem. Tak pozostanie mi tylko stwierdzenie, że napisał kolejną dobrą książkę...
E:
Łaku, będziemy lobbować za Grunwaldem na Stolyk??
E:
Łaku, będziemy lobbować za Grunwaldem na Stolyk??
Ja już lobbowałem w ciemno, żeby zamiast Oberków był Grunwald. Teraz widze że moje wciemno to dobre wciemno. Ale przynajmiej dzięki temu doceniłem pewien aspekt Wiecznego który jest jakby marginalizowany w wielu dyskusjach na rzecz dychotomii narodowościowych i płciowych. Chodzi o anatgonizm wieś-miasto - tak jak przy Oberkach zauwazyliśmy przestrzennośc wizji Szostaka, to znaczy tą równinę, bezkres, wierzby, to tak Matka Polska w Twardocha "terraformuje" przestrzeń - spłaszcza góry, pożera jeziora, zamienia wszystko w - posępną wieczną polską równinę gdzie każde drzewo zaprasza wędrowca żeby się na nim powiesił. W elementarnej opozycji (wertykalizm vs horyzontalizm) do twierdz-fabrik-wież-infrastruktury Germanii.
Czyli jednak Twardoch trzyma poziom. Od początku wydawał się w polskim woreczku jednym z niewielu w których warto inwestować i łapać za jego utwory.
Jaraj się jaraj, ale do razu mogłeś napisać o tym co się podobało, a nie jak to fani dnd, że Drizzt znowu miał piękny bieg po ścianie i jak komuś się nie podobało ten ciota
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Jaraj się jaraj, ale do razu mogłeś napisać o tym co się podobało, a nie jak to fani dnd, że Drizzt znowu miał piękny bieg po ścianie i jak komuś się nie podobało ten ciota
Za napisanie co mi się podobało, to się mi daje książke, a ja pisze recenzje; za darmo to trolluje.
Ot takie skojarzenie krajów Przezwiecznego Grunwaldu jakby były pod wpływem kompletnie różnych kratistosów. To oczywiście wrażenie.
No w sumie, dla mnie trochę za luźne skojarzenie aczkolwiek coś w tym jest - tak jak Czarnoksiężnik kształtował Ural w twierdze tak Matka Polska zmienia wszystko w równine. Chociaż w Przewiecznym Grunwaldzie to wszystko dzieje się mniej fizycznie (fizycznie jak u Arystotlesa poprzez formowanie) ale biologicznie - z jednej strony ciało-grzybnia Matki Polski, z drugiej strony Blut, Blut, Blut.
Dla mnie wizja Matki Polski z Wiecznego Grunwaldu ma w sobie coś z obrazów Starowieyskiego - już pomijając to że i Twardoch i Starowieyski to światopoglądowo dość bliska opcja, to operują bardzo podobnymi środkami ekspresji. Cyc mnie naprowadził (te gruczoły Matki Polski żywiące polskich aatropicznych rycerzy), bo zarówno jeden autor jak i drugi dośc mocno operują jego plastyką i w ogóle wizje obu są całkiem cielesne, mokre i kudłate. Zresztą myślę że ksiażka Twardocha i dyskusje wokól niej są całkiem podobne do skandalu jaki wywował ten słynny obraz Starowieyskiego Divina Polonia Rapta Per Europa Profana (Boska Polska porwana przez świecką Europę) który wisi w Stałym Przedsatawicielstwie RP przy Unii Europejskiej. I z całym szacunkiem dla ilustracji Wiecznego Grunwaldu i Siudmakowej okładki (na szczeście wybrano coś jego bardziej wyważonego), ale gdyby dam dać grafiki Starowieyskiego które pasują tam idealnie to dopiero byłby mokro i fajnie.
Ja to bym się dopiero jarał ekranizacją Wiecznego, z płynnie zmieniającymi się scenografiami: średniowiecze, quasi-dwudziestolecie, quasi-WWII, quasi-przyszłość i wszystkie wersje Przezwiecznego... Gdyby to zmontować a'la Requiem dla snu, z masą cięć wyszedłby mózgotrzep najwyższej jakości.
Jak informował autor - we wtorek do księgarni trafi zbiór esejów i felietonów pt. "Wyznania prowincjusza". Warto zwrócić uwagę, zwłaszcza że świetnym pisarzem Twardoch stał się w 2010, świetnym eseistą był chyba zawsze
_________________ Teraz rozchodzi się po wszystkich salach, przeganiając zastałą woń dymu, alkoholu i potu, delikatny, mdławy aromat Śniadania: kwiatowy, przenikliwy, zaskakujący bardziej niż barwa zimowego słońca, przejmuje przestrzeń we władanie nie tyle za sprawą swej zwierzęcej ostrości czy natężenia, ile wskutek nader zawiłego wiazania molekuł, współuczestnicząc w sekretnej magii, dzięki której - co nieczęsto się zdarza - Śmierci tak wyraźnie daje się do zrozumienia, żeby się odpierdoliła - T. Pynchon
Małe nieporozumienie - świetnym, w mojej opinii, stał się wraz z Wiecznym Grunwaldem. Obłęd, Epifania i Sternberg są dobre, ale dopiero w WG Twardoch wskoczył na wyższy poziom. I językiem, i konstrukcją, i narracją, i wszystkim innym.
Ale to być może takie małe skrzywienie fana prozy Parnickiego
Ludzie, co w tym zbiorze macie za takie świetne? Dla mnie to była niemal męczarnia. Być może problemem były poglądy i światopogląd autora, które, jeśli mnie pamięć nie myli, były dość widoczne w książce.
e: Podobno spoilery, ale nie napisałem tutaj nic strasznego /e
Czy Wieczny Grunwald nie wydaje się wam w pewien sposób rozszerzeniem pomysłu użytego w Obłędzie rotmistrza von Egern? Chodzi mi o nieskończone życie Paszka w różnych rzeczywistościach.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Światopogląd autora jest mi tak obcy jak to tylko możliwe, ale to nie ma znaczenia. Bo pisze naprawdę dobrze. Postacie i z Obłędu... i ze Sternberga przepływają w Wiecznym Grunwaldzie, ale jakiegoś szerszego wpływu nie widzę. Życie wieczne vs wieczne umieranie raczej.
Z całego zbioru właśnie tekst tytułowy uznaję za najmniej udany. Pamiętam, że końcówka strasznie mnie zirytowała, pojawiający się diabeł (czy istota diabła przypominająca, już nie pamiętam dokładnie) i coś, co kojarzę jako wykład o moralności, dobrze i źle. Reszta opowiadań nie była już tak nachalna i moralizatorska, więc odebrałem je lepiej. A językowo Twardoch od Obłędu... zrobił olbrzymie postępy.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
e, chujowe. Mam cosik lepszego: http://www.youtube.com/watch?v=givbP4-x7UY (odpowiedź na pytanie Droona "Ja to bym się dopiero jarał ekranizacją Wiecznego, z płynnie zmieniającymi się scenografiami: średniowiecze, quasi-dwudziestolecie, quasi-WWII, quasi-przyszłość i wszystkie wersje Przezwiecznego... " brzmi - RAPLH BAKSI, genialny żyd)
A PRZYPOMINAM ŻE JUTRO O 17.00 W BARYŁCE [MARIENSZTAT], ROZMOWA O PRZY PIWIE O WIECZNYM GRUNWALDZIE.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum