Rozległ się głośny gwizdek Co jest panienki? Nie pasuje wam dodatkowy trening? gromkim głosem zapytał McCoy groźnie mierząc spoconych chłopaków. Już do piłek i ćwicztć rzuty. W przyszłym tygodniu poważny mecz! Pierwszy raz zakwalifikowaliśmy się do pleyoffów i Bóg mi świadkiem, jeśli nie wygracie tego meczu to nie wstanie dla was słońce dnia następnego!
Max wziął jedną z piłek i z linii trzech metrów przymierzył. Rzucił, ale piłka tylko odbiła się od obręczy i spadła na dół, gdzie Nathan zebrał ją z zatroskaną miną. Odrzucił mu piłkę i powiedział cicho przechodząc obok niego It will come... Just keep shooting.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Max stał już przebrany na linii rzutów za trzy. Obok niego stojak z piłkami. Co jakiś czas podnosił piłkę i rzucał nią do kosza. Piłka odbijała się od obręczy i nie wpadała. Każdy rzut wyraźnie sprawiał ból Parkerowi.
... Innym wali się świat. Tak bywa, kiedy traci się to co kochało się najbardziej. Od Ciebie tylko zależy, czy się z tego upadku podniesiesz... I think, that at some moment you need to deal with a pain, and try again...
Max podniósł kolejną piłkę i zaciskając wargi rzucił nią w kierunku kosza. Piłka płynnie i czysto wpadła do kosza. Max odetchnął głęboko, mimo że ból w ramieniu cały czas mu dokuczał. That's one... mruknął i...
Max kozłując podbiegł do linii trzech metrów, gdzie zastała go podwójna obrona, puścił więc piłkę między rękoma obrońców prosto do Evana, który ledwie piłkę chwycił i rzucił okiem na sytuację, a już posłał piłkę w okolice obręczy, gdzie przejął ją Nathan i wpakował pięknym wsadem w obręcz. Zdobyciu dwóch punktów zawtórował ryk kibiców.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Wrzasnęła coś w nieartykułowany sposób i niemożliwego do zrozumienia wśród głośnych odgłosów okolicznych ludzi i aż ją podniosło na widok ładnej akcji. W końcu z szerokim uśmiechem i emocjami w oczach siadła z powrotem na ławkę.
- I love this game... - mruknęła do siebie, gładząc kciukiem jadeit zaciskany w dłoni, co się już stało swego rodzaju rytuałem. Rzuciła okiem na tablicę wyników.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
-No doubt you do...- stwierdziła ze stoickim spokojem. Kosz tak samo jak większość gier zespołowych nie wzbudzał w niej nawet połowy pożądanych emocji. Ell siedziała spokojnie na tyłku tylko od czasu do czasu bijąc brawa. Głównie skupiając się na ziewaniu. Nie byłaby jednak kobietą gdyby nie doceniała walorów męskiego ciała przewalającego się po parkiecie to w jedną to w drugą stronę. -Kiedy patrzę na tego z dwunastką czuję, że też mogłabym ją pokochać.- puściła oczko koleżance.
_________________ Myślisz nie mów...
Mówisz nie pisz...
Piszesz nie podpisuj się...
Ricky mająca oczy w tej chwili tylko dla trójki z trudem przeniosła spojrzenie na dwunastkę. Oceniła szybko faceta i strzeliła Ell rozbawione spojrzenie.
- No doubt you would... nice ass... very nice... - oceniła fachowo walory faceta - mocna 16ka - dodała odruchowo wracając myślami do oceny jaką kiedyś przeprowadziły - Mocno sugeruję zapoznanie się z 12ką na afterparty w celu rozwinięcia zainteresowań sportowych i miłości do gry. - zaśmiała się cicho przenosząc spojrzenie z powrotem na swoją sferę zainteresowań, która latała za piłką powiewając jasnymi włosami.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
-Miłości i może, ale z grą to ona niewiele będzie miała wspólnego.- dziewczyna bezceremonialnie wystawiła język drocząc się z Ricky. -Afterparty powiadasz... Tak, teraz już wiem czemu ciągle tu przychodzimy. Widzę, że Maxiu sobie radzi. Myślisz, że już doszedł do siebie?- spytała wystarczająco głośno by przekrzyczeć rozwrzeszczany tłum nastolatków, jednak na tyle by pytanie dotarło tylko do uszu koleżanki.
_________________ Myślisz nie mów...
Mówisz nie pisz...
Piszesz nie podpisuj się...
- Elly przed chwilą miałyśmy dowód w postaci pięknego podania. Jeśli nawet jeszcze nie całkiem to jest na dobrej drodze. Oooo...terrific shot! - skomentowała na koniec kolejne świetne podanie.
- Słuchaj jeśli oni wygrają ten mecz to będzie jedna wielka balanga gdzie z pewnością zapoznasz się z ta 12ką... i pozwolisz mu rozniecić swój zapał do Gry - uśmiechnęła się szeroko akcentując ostatnie słowo tak, by Ell skojarzyła o jaką grę jej chodzi/ - nie za bardzo się orientuję, ale chyba ten mecz jest cholernie ważny. Get him! - ryknęła nagle unisono z tłumem szalejącym dookoła patrząc na popisy chłopaków.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Mecz rzeczywiście był ważny, bo zaczynał Play-offy, czyli jeśli teraz przegrają, to odpadną i koniec sezonu. Nic dziwnego, że im rzeczywiście zależało na zwycięstwie.
Tym czasem na boisku trójka zawodników, z numerami 25, 69 i 3 królowała zyskując miano niepokonanych.
Nathan wchodził pod kosz, ale znów natknął się na podwójną obronę, więc posłał piłkę pod kosz do Evana, który miał akcję zakończyć, ale ponieważ zrobiło się tłoczno wycofał piłkę do Parkera, który cofnął się o krok, za linię trzech metrów, wbijając gwoździa i posłał piłkę w obręcz za trzy.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Część dziewczyny. Widzę, że emocje potężnie królują - rozległ się za nimi rozbawiony głos i Anna przelazła ławkę klapiąc na miejsce obok nich. Rozsiadła się i rzuciła okiem na boisko. Widząc piękny kosz nie mogła się powstrzymać i zagwizdała na palcach a potem zaczęła bić brawo. - Ej Ricky... twój facet pokazuje na co go stać. Czyżby wrócił już całkiem do formy? - zaczęła się kręcić na boki i wyciągać szyję bo nie widziała wszystkiego ze względu na swój wzrost. A ci co siedzieli przed nią byli wyżsi. - What's the score, anyway?
Właśnie mówiłam Ell, że jak widać prawie do niej wrócił - uśmiechnęła się szeroko do Anny przybijając z nią "żółwika" - albo już całkiem. Tak czy siak to co robi jest niezwykle efektowne.
Wróciła wzrokiem na boisko patrząc na ciekawe akcje. - Wynik? Patrz na tablicę - kiwnęła głową i sama na moment rzuciła tam spojrzenie.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Na sali pojawiła się spóźniona Linds. Wyglądała jak zwykle fantastycznie - poza tym jednym nieszczęsnym epizodem, nigdy nie pozwoliła sobie na zaniedbanie własnego wyglądu. Patrząc z pogardą na tych wszystkich rozentuzjazmowanych ludzi, przeciskała się do wolnego miejsca tuż obok Holl. Po drodze zauważyła Ericę razem z tymi dwoma pozostałymi dziwolągami. Skinęła jej sztywno głową, po czym przeszła jeszcze kilka kroków i z ulgą opadła na siedzenie obok przyjaciółki.
- Hi! - wymruczała grobowym tonem przybierając marsową minę - ostatnio w zasadzie się nie uśmiechała. Nawet fałszywie.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Dave siedział na skraju trybun, pod samą ścianą. Siedział sam, bo wolał nie mieć do czynienia z jakimkolwiek towarzystwem. No i nie chciał, żeby pewne towarzystwo miało do czynienia z nim. Jak się tak zastanowić, to bardziej chodziło o to drugie, ale cóż, wracając do tematu... Skórzana kurtka, jak zwykle, biała koszulka na ramiączkach, czarne bojówki i mocne, skórzane buty (nie, zdecydowanie nie glany). Wyprostowane, skrzyżowany nogi trzymał przed sobą i oglądał mecz. Choć w duchu cieszył się z pięknych popisów drużyny jego kumpli, to brakowało mu entuzjazmu przez ostatnie wydarzenia.
Anna przeniosła spojrzenie z boiska na tablicę, ale aż tam nie dojechała. Za to brązowe oczy zatrzymały się na znajomych ciemnych włosach i sylwetce upchniętej niedaleko ściany z tablicą, na trybunach. Na Dave'ie Chillmanie. Z którym nie wiedziała co zrobić.
Dziewczyna spięła się aż, ale w jakimś przejawie masochizmu nie potrafiła na niego nie patrzeć, jakby próbując go ściągnąć wzrokiem. Tylko po co? Żeby było jej jeszcze ciężej? Żeby czuć się jeszcze paskudniej? W głowie ponownie pojawiły się słowa, które prawie strzaskały mały szczęśliwy świat "Anna... I have to tell you something... I nearly cheated on you...".
Zacisnęła usta w cienką linię nadal patrząc na niego. W końcu się poddała.
- Oh fuck... - rozległ się cichy jęk, który mogły usłyszeć tylko osoby siedzące najbliżej i jasna głowa dziewczyny opadła na jej dłonie. Zdrady przebaczyć nie można. Ale co jeśli prawie do niej doszło...?
Miał wrażenie, że poczuł lekki powiew powietrza ze strony trybun. Ale to było tylko wrażenie i wiedział o tym. Czuł się obserwowany. Mimo, że wiedział, że to przeczucie może być niezwykle absurdalne... Okazało się, że sprawdziło się, bowiem, gdy spojrzał w kierunku wskazanym mu przez "szósty zmysł", czy jakkolwiek zechcieć możesz to nazwać, dojrzał Annę. Odruchowo otworzyły mu się usta. Patrzył się chwilę, zaraz jednak wzrokiem uciekł na swoje dłonie spleciony na udach i zaczął przyglądać się temu jak przebiera zręcznie kciukami. Zauważył że spojrzała. "Hell, I have grown up to little, screwed chicken..." Zaraz jednak opamiętał się. Rozejrzał się, czy ktoś nie przyglądał mu się gdy wykonywał tą niefajną czynność i postarał się wyluzować jak bardzo potrafił. Było ciężko.
- Ej dziewczyno wcale nie jest tak źle - Ricky zinterpretowała wyklinanie Anny jako komentarz na wynik, który, o ile sie orientowała, był całkiem korzystny. Dopiero ruch głowy w dół i spięte mięśnie ramienia sąsiadki dały jej znać, że coś jest nie tak. Rzuciła okiem na Annę przelotnie a potem dłużej.
- Hey... what is happening... wszystko gra? - zapytała ściągając brwi w zatroskaniu i przyglądając się jej.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
- No... - rozległ się cichy głos spomiędzy dłoni będący czymś pośrednim między jękiem a westchnieniem. - No, it's not ok. - dodała po chwili i podniosła twarz patrząc na boisko i mecz, który zupełnie już jej się przestał podobać. Zagryzła wargę czując się po prostu chora przez tą całą sytuację. - Ricky czuję się tak jakby ktoś mnie powiesił, zastrzelił i otruł. Prawie. Dokładnie jak ty w Walentynki. Prawie! - dodała z przekąsem i wyrazem oczu, który jasno mówił w czym a raczej w kim leży przyczyna. Nawet bez słów. - In fact I feel so bad... that I.. I have to get outta here... - mruknęła. - Dajcie mi znać jaki był wynik.
I nie czekając na jakiekolwiek zatrzymywania czy potencjalne prośby o wytłumaczenie podniosła się z miejsca i zaczęła przedzierać między kibicami do wyjścia.
Jeden z zawodników podał piłkę Evanowi, w tym momencie Max i Nathan szybko założyli odpowiednią blokadę obrońcom, by Evan mógł przejść spokojnie na środek boiska i posłać piłkę do kosza pięknym jumpshootem.
Wynik rzeczywiście przedstawiał się dobrze. Harbor High wygrywało siedmioma punktami, nie mniej jeszcze przed chwilą wygrywali dziesięcioma, przewaga zaczęła topnieć po tym, jak kolejny rzut za trzy nie powiódł się Maxowi. Jeszcze w pełni sił nie był.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Ricky, otworzywszy usta ze zdumienia w trakcie tego wybuchu, kłapnęła lekko paszczą zamykając je gdy Anna się ruszyła. Szare komórki zaczęły szybko pracować dochodząc do wniosku, że coś się dzieje niedobrego między dziewczyną a jej facetem. Którego nie było faktycznie w okolicy, a zwykle był. Westchnęła ciężko zastanawiając się co robić.
- Anna, wait... - zawołała za nią, ale wrzask tłumu porwał jej słowa. Ricky odwróciła na moment głowę od Anny by sprawdzić co się dzieje, w samą porę na tą akcję i aż gwizdnęła z zachwytu na pokaz Evana i blokadę chłopaków. Niestety Anna przez ten czas zdążyła zniknąć z ławki, i gry Erica kręciła głową szukając jej w tłumie dostrzegła skrawek jasnej czuprynki kilka rzędów wyżej.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Wykorzystując wolną chwilę po zdobyciu punktów Evan podbiegł do Maxa - Don't push yourself too much man. Mamy mecz do wygrania. - mrugnął do niego i klepnął go po przyjacielsku w ramię, po czym pobiegł zająć swoją pozycję na boisku. Skupił się całkowicie na grze i niesiony dopingiem zatonął w rozgrywce.
Przecisnęła się przez kolejny rządek ludzi, którzy na nieszczęście darli sie strasznie i wiercili. Widać coś fajnego się stało. Anna odwróciła sie na moment by zobaczyć piłkę wpadającą w kosz. Leciutki uśmiech pojawił się na twarzy ale zaraz odleciał. Ruszyła dalej omijając co żywszych i rozentuzjazmowanych kibiców z nadzieją, że nikt jej nie rozdepta.
'Hell with it!' - pomyślał i nie zdołał opierać się dalej chęci rzucenia kolejnego spojrzenia w stronę Anny. I rzucił to spojrzenie, ale nie w stronę Anny, a miejsca z którego się właśnie ulotniła. Jego usta ułożyły się w "What the..." i nie zdążył dokończyć, bo dojrzał ją (tak myślał) kilka rzędów wyżej. Widział jak się przepychała przez tłum. I spodziewał się, że to przez to, że go zobaczyła. Niezbyt dobrze... Wstał i zaczął przepychać się... W jej kierunku.
Minęła kilku kolejnych wariatów, fuknęła na kogoś, kto jej przydeptał nogę podskakując jak nakręcony i w końcu wyrwała się z największej gęstwiny, po czym ruszyła po schodach w stronę wyjścia. Zanim popchnęła drzwi rzuciła raz jeszcze spojrzenie na mecz i szalejący tłum. Zawsze lubiła takie zgromadzenia i teraz też by mogła olać wszystko, zostac i spróbować dobrze się bawić.. olać Chillmana, quasi-zdradę, to co mu powiedziała, a czego nie powinna. Problem polegał na tym, że nie potrafiła tego zrobić - to tak jakby zaprzeczyła sobie samej. Więc po chwili wahania potrząsnąwszy słabo głową spuściła łebek wetknęła ręce do kieszeni jeansów i popchnęła drzwi mając wielką ochotę obudzić się z tego bardzo gorzkiego snu.
Dave dotarł już na miejsce, gdzie ostatnio szła Anna, ale zgubił ją. Rozejrzał się ostrożnie i dostrzegł ją, wychodzącą z Hali. Chciał unieść rękę i zawołać, lecz było na to za głośno. Zamiast tego przepychał się dalej, w stronę wyjścia tym razem, po drodze przewracając jakiegoś nieznanego mu gościa. W końcu pchnął drzwi i fala świeżego powietrza buchnęła mu prosto w twarz. Wyszedł szybkim, pewnym krokiem na zewnątrz i rozejrzał się za Anną.
Szła z rękami w kieszeniach i spuszczoną głową nie patrząc nigdzie dookoła ale wyraźnie kierując się w stronę dziedzińca i ulubionej ławki towarzystwa. W pewnej chwili zatrzymała sie przed średniej wielkości kamykiem na drodze, spojrzała na niego a potem, z rozmachem kopnęła tak mocno że poleciał do przodu i trzasnął w kosz na śmieci. Pokręciła głową westchnęła ciężko i ruszyła dalej krokiem skazańca.
Aż podskoczył widząc jak wielką furię wyładowała na kamieniu. Ciche "Ouch" wydobyło się z jego ust, gdy przybrał minę człowieka spodziewającego się dostać niezłe manto. Ale co tam, raz się żyje, carpe diem, chwytaj byka za rogi, gdyby kózka nie skakała... Ej, zaraz. To ostatnie tu nie pasuje. God damn it... Chillman westchnął mimowolnie i szybkim krokiem zbliżył się do Anny. Dogonił ją u samej ławki. Dopiero.
- 'scuse me, may I? - zapytał cichym, nieco nieśmiałym głosem patrząc na Annę z uniesionymi brwiami i pokornym spojrzeniem. Chyba trochę przesadził.
Zagryzła wargę rozpoznając głos ale przez dłuższą chwilę nie podnosiła głowy starając się nadać twarzy jak najnormalniejszy wyraz. W końcu odwróciła się w stronę Dave'a i zebrawszy wszystkie siły spojrzała na niego. Chwilę badała jego twarz spojrzeniem. Takiej pokory w życiu u niego nie widziała, więc skoro on się wysilił to ona mogła chociaż zachować się jak człowiek po tygodniu wściekłości.
- Proszę - powiedziała cicho nieco schrypniętym głosem.
- It won't take long... - odparł zaraz i kontynuował po chwili - Po prostu po tym wszystkim zdałem sobie sprawę, że przyznałem się do faktu, ale o jednym chyba zapomniałem... Nie przeprosiłem cię jak należy. So... I'm sorry - tu zrobił krótką pauzę - Nie żywię nadziei, że cokolwiek to zmieni, czy zmniejszy twój ból... I jeśli jest ci przeze mnie ciężko... Fine, postaram się nie pokazywać ci na oczy, ale obiecaj mi, że pójdziesz oglądać dalej mecz, zapomnisz o mnie, kiedy ja zniknę z Hali, 'kay? - zapytał unosząc brwi wyżej.
Holl w najlepsze kontemplowała umięśnione ramiona koszykarzy od czasu do czasu wydając z siebie przeraźliwe wrzaski, które w jej mniemaniu miały zagrzewać zawodników do walki. Na szczęście w hali było wyjątkowo głośno.
-Hi sweety.- krzyknęła do koleżanki. -Spóźniłaś się.- stwierdziła bardziej niż zapytała. -Natan wypatrywał Cię nerwowo.- rzuciła jakby od niechcenia. Całkiem niezła akcja poderwała ją jednak z siedzenia nim Linds zdążyła odpowiedzieć. Podskoczyła radośnie kilka razy o mały włos nie wybijając oka jakiejś lali siedzącej obok. Tamta tylko spojrzała pokornie widząc minę Holly, która wyraźnie wskazywała na to, że dziewczyna znajduje się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
_________________ Myślisz nie mów...
Mówisz nie pisz...
Piszesz nie podpisuj się...
- Chillman... nie zachowuj się jak bałwan. Raz wystarczyło - powiedziała po chwili dłuższego milczenia. Cokolwiek myślała, że powie, nie przewidziała tego - zaskoczył ją ponownie. Przeciągnęła ręką po jasnych włosach.
- Cały problem polega nie na tym, że nie przeprosiłeś, albo czy nie mogę znieść twojego widoku i dlatego opuszczam miejsce twego bytowania jak nie przymierzając para Parker-Staunton 2 miesiące temu - lekko sie uśmiechnęła do siebie by za moment znów spoważnieć. - Problem polega na tym, że zastanawiam się czego mi brakuje skoro szukałeś innej. I jeśli mi czegoś brakowało to czemu mi tego nie powiedziałeś. I ostatecznie czemu w ogóle chciałeś ze mną być jeśli byłam wybrakowana! A nie jestem do cholery!
Twarz Anny na moment stężała i dziewczyna wyglądała tak jakby miała sie na niego rzucić, ale ostatecznie się opanowała.
- Dlaczego... - zapytała cicho.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum