Rezydencja Bielajewów to ogromny, dwópiętrowy budynek, z dużymi oknami. Kolor tynku, którym został pokryty, to biały. Do domu prowadzi krótka alejka. Otoczenie jest idealnie zagospodarowane, a rośliny wypielęgnowane i piękne. Zasługa ogrodnika.
Garaż pomieści dwa duże samochody.
Z pozoru teren posiadłości nie jest duży, ale za nią rozciąga się wielki ogród. Taki jakby nieduży, prywatny park, na terenie którego znajduje się basen, altany, jaccuzi i dużo miejsca.
Dom przyciąga uwagę, mimo tego, że w okolicy jest wiele takich, a nawet większych.
W środku bardzo luksusowy. Pomieszczenia są przestrzenne i jasne. Sam pokój Vann jest wielkości przeciętnego mieszkania. Sama sobie go urządziła. Dobrze jej to wyszło, ponieważ to chyba najładniejsze pomieszczenie w całym domu.
Zaparkowała samochód na podjeździe. Wzięła torebke z siedzenia pasażera i ruszyła w stronę domu. Drzwi były zamknięte, więc spędziła dobre 5 minut na szukaniu kluczy. Gdy je znalazła, w końcu dostała się do środka. Rodziców chyba nie było, więc miała spokój. Poszła na górę do swojego pokoju. Usiadła na fotelu i czytała książkę, którą jeszcze niedawno usiłowała skończyć na molo.
Była trochę zmęczona, więc po jakiejś godzinie zasnęła z książką w rękach.
Niedziela. Vann wybitnie nie lubiła niedziel. Z reguły były nudne i... jeszcze raz nudne. Ogarnęło ją totalne lenistwo. Nie chciało jej się nawet czytać. Przynajmniej nie było nikogo w domu. Rozsiadła się na kanapie przed ogromnym telewizorem i przeskakiwała z kanału, na kanał, nie mogąc znaleźć nic wartego obejrzenia. W końcu zrezygnowała z poszukiwań i wróciła do siebie, na górę. Wzięła szkicownik i zaczęła coś sobie bazgrać. I nawet nieźle jej szło.
Vann poczuła, że telefon wibruje jej w kieszeni. Wyjęła go i odczytała sms'a od Ell. Uśmiechnęła się do siebie i wystukała coś na klawiaturze. Schowała telefon i odłożyła szkicownik na biurko. Wzięła torbę i zbiegła po schodach. Zamknęła dom i poszła na plażę.
Zaparkowała samochód pod domem. Już nie z piskiem opon, wyjątkowo spokojnie. Rodziców nie było, miała wolną chatę prawdopodobnie do wieczora. Postanowiła więc wykorzystać wolny czas jak najlepiej. Stwierdziła, że najkorzystniej będzie iść spać. Tak też zrobiła.
Od powrotu ze szkoły oglądała filmy, razem z matką. Towarzystwo jej odpowiadało, dobrze się razem bawiły, śmiały i w ogóle.
Potem Vann rozmawiała z matką o jej najdziwniejszych pacjentach i ich pomysłach. I tak minęło jej całe popołudnie.
Pod dom Vanessy z basowym pomrukiem potężnego silnika podjechał czarny tuningowany Nissan i zatrzymał się na podjeździe. Z auta wysiadł Evan, który podszedł do drzwi wejściowych i nacisnął przycisk dzwonka. Wziął głęboki oddech i czekał.
Poszła otworzyć drzwi. Zupełnie zapomniała, że umówiła się dziś z Evanem. Oświeciło ją dopiero wtedy, gdy go zobaczyła.
-O. To ty.- uśmiechnęła się głupkowato. -No to jak, idziemy?
Gdy usłyszał "O, to ty." sam zrobił głupkowatą minę i wytrzeszczył oczy. Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć i stał jak kołek wpatrując się w Vanessę. Wreszcie odkaszlnął i powiedział - Miłe powitanie, aż ścina z nóg. - uśmiechnął się szeroko - Jeśli jesteś gotowa, to możemy iść, chyba, że potrzebujesz jeszcze coś zrobić. Mogę zaczekać.
-Wybacz, ale tak jakoś wyleciało mi z głowy, że mamy się spotkać.- uśmiechnęła się lekko. Zrobiło się jej głupio i chyba się zarumieniła. -Pewnie, że jestem gotowa. Ale poczekaj chwilę- wyszczerzyła się szeroko i zniknęła za drzwiami.
-Wychodzę mamo, będe jak wrócę. Czyli późno. Cześć.- pożegnała się. Wzięła torbę i wyszła z domu
-No, to teraz mozemy iść.
- Nie ma o czym mówić. Najważniejsze jest to, że nadal masz ochotę ze mną wyjść. - uśmiechnął się ciepło i ruszył w stronę auta idąc z Vanessą ramię w ramię. Otworzył jej drzwi do samochodu, a gdy do niego wsiadła zamknął je za nią i sam zajął miejsce na fotelu kierowcy.
- Mam nadzieję, że jesteś gotowa na to, co nas dzisiaj czeka. - powiedział nie przestając się uśmiechać. Uruchomił silnik i wyjechał na drogę, po czym dodał gazu i pomknęli w stronę Chino.
Dla Vann dzień ten był jak każdy inny dzień wolny od zajęć. Z reguły ani w Rosji, ani w Anglii nie obchodzi się święta Dziękczynienia. Więc niby dlaczego rodzina stamtąd pochodząca miałaby się przejmować tym, że większość Amerykanów właśnie spożywa indyka?
Tak więc matka Vanessy była zajęta kończeniem swojego ostatniego obrazu, a ojciec pracował przy komputerze. Sama Vanessa czytała jakąś książke, przy okazji zjadła 2 paczki chipsów.
Zbliżała się godzina 3 nad ranem, a Vann jeszcze nie spała. Dlaczego? Otóż grała w Warcrafta. Do godziny 22. Później w Counter Strike'a. Wierzcie lub nie, ale była najlepsza na serwerze. Zawsze radziła sobie z tego typu grami.
Leniwie zwlokła się z łóżka i zaczęła ubierać. Nie miała ochoty iść do szkoły, ale to już nie pierwszy raz. Cieszyła się, że wczoraj sieć padła, bo pewnie grałaby do rana. I byłaby nieprzytomna.
Zeszła na dół, do kuchni, gdzie śniadanie już jadła jej matka. Uśmiechnęła się do niej, usiadła przy stole i wzięła jedną kanapkę.
Jak się czujesz kochanie? Nie wyglądasz najlepiej... zauważyła z prawdziwą troską w głosie Mam nadzieję, że nie grałaś pół nocy czy coś takiego... wzruszyła ramionami, bo doskonale wiedziała, co młodzież lubi robić.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Dobrze, dzięki...- uśmiechnęła się serdecznie do matki. -Oczywiście, że nie. Nie pół nocy. Wcześnie położyłam się spać, na prawdę.- skłamała i nalała sobie soku do szklanki.
No dobrze... Niech będzie, że Ci wierzę... powiedziała i pogłaskała ją po głowie Wybacz kochanie, ale spieszę sie do pracy. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie jeśli razem nie zjemy śniadania? Wynagrodzę Ci to jutro... powiedziała chowając jakieś dokumenty do teczki.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Oczywiście, że się nie pogniewam.- mruknęła do matki. Przyzwyczaiła się już i jakoś bardzo jej to nie przeszkadzało. To tylko śniadanie. -Mhm... Powodzenia w pracy.- uśmiechnęła się lekko i napiła soku.
Matka pocałowała ją w czoło i niemalże wybiegła z domu by z kawą wsiąść do samochodu i ruszyć do pracy. Vann została sama, ale w tym świecie to było raczej zwyczajne. Dzieciaki w Newport często jadały same w wielkich i pustych domach...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
-Pa mamo.- rzuciła, gdy matka już wybiegała z domu. Pokręciła głową i skończyła jeść śniadanie. Włożyła naczynia do zmywarki i poszła do siebie, aby wziąć torbę itd. W końcu trzeba iść do szkoły...
Odpisała na smsa i zeszła na dół. Jeszcze przez chwilę się wahała, ale od rana do szkoły było jej nie po drodze, więc gdy wyszła z domu, skierowała się w zupełnie innym kierunku. A wcześniej jeszcze kawę wypiła. Mocną.
Przez całą drogę do domu rozmawiała sama ze sobą. Po rusku. Vann już tak ma, gdy się denerwuje, przeklina i nawija w ojczystym języku. Dopiero gdy była już pod drzwiami uspokoiła się trochę. Nie chciała obudzić matki. Ani ojca. Po cichu weszła do środka i podreptała do kuchni. Strasznie chciało jej się pić. Wyjęła z lodówki sok pomarańczowy i wypiła połowę butelki.
Dziś nie trzeba iść do szkoły. Dlatego też, nie miała zamiaru w ogóle podnosić się z łóżka. Jednakże pogoda była dziś wyjątkowo ładna. Leżenie przez cały dzień nie ma sensu. Tak więc wstała, wzięła prysznic i ubrała się. A potem poszła zjeść śniadanie. Podczas spożywania kanapki z sałatą, żółtym serem, pomidorem itd. napisała smsa do Ricky.
Odpowiedzią była zaskoczona. Bardzo zaskoczona. Szybko dokończyła kanapkę, wypiła heratę i wyszła z domu. Oczywiście zamknęła za sobą drzwi. Skierowała się do garażu. Otworzyła pilotem bramę garażową. Następnie wsiadła do samochodu, odpaliła silnik i odjechał z piskiem opon.
Vann siedziała na łóżku i rysowała Rolanda. A gdy zaczął dzwonić telefon, tak się przestraszyła, że aż podskoczyła i wypuściła szkicownik z rąk, przy okazji niszcząc twarz rewolwerowca ołówkiem. Zaklnęła po rusku pod nosem. Szybko wstała, aby zdąrzyć. Podbiegła do biurka i odebrała.
-Rick?- powiedziała z zaskoczeniem, gdy tylko Ricky się odezwała. -Naleśniki? Nigdy. Lody? Zawsze.- uśmiechnęła się pod nosem, czego koleżanka oczywiście nie mogła zauważyć. -Oj. Ale chyba nie płaczesz skarbie, prawda? Domyślam się, że chodzi o faceta. Konkretnego faceta, którego imię brzmi Max. W każdym razie... Pogadamy przy lodach. Gdzie się widzimy?
-Teraz?- zastanowiła się przez chwilę i odezwała dopiero po kilkunastu sekundach. -Teraz nie. Jednak zwykle problemy z facetami doprowadzają kobiety do płaczu, histerii i pytań "jak on mógł mi to zrobić?!". Dobra, za dużo komedii romantycznych. Za pół godziny. Pewnie. Do zobaczenia?
Rozłączyła się i uśmiechnęła do siebie. Już nawet nie była zła na siebie, o rysunek, który przed chwilą zniszczyła. Wzięła pieniądze, założyła buty i zbiegła po schodach na dół. Następnie wyszła z domu i wsiadła do samochodu. Odjechała z piskiem opon.
Vann siedziała na łóżku, ze "Szkieletową załogą" w rękach. Była pochłonięta czytaniem "Małpy", która właśnie wydała wyrok na kolejną osobę. Telefon, który zaczął wibrować i dzwonić w kieszeni, tak ją przeraził, że podrzuciła książke do góry, a następnie wrzasnęła. Na szczęście nie zrobiła sobie krzywdy. Jedynie gruby zbiór opowiadań, wylądował na jej głowie. Zaklnęła pod nosem i odłożyła książke na stolik. Wyjęła telefon z kieszeni i odebrała, wcześniej nie patrząc na wyświetlacz.
-Kimkolwiek jesteś, nie dzwoń kiedy czytam.- ostrzegła całkiem poważnie.
-Dlaczego to zawsze ja muszę być tą, która ustępuje.- burknęła niezbyt miłym głosem, chociaż uśmiechała się pod nosem. Ale tego Ricky oczywiście nie mogła zobaczyć. -Jaką znowu impreze, hm?- wstała z łóżka i zaczęła krążyć po pokoju. -Myślisz, że uda Ci się mnie wyciągnąć?
-Ah, tą imprezę.- uderzyła się ręką w czoło. Aż było słychać plaśnięcie. -Bait Shopu? Chyba mam uraz do tego miejsca...- powiedziała całkiem szczerze. Właśnie podejmowała decyzję. Rozważała wszystkie za i przeciw. Wyszło na... -Ale nie będe nic pić.- ostrzegła od razu -Nawet jeśli mój drink będzie obstawiony ochroną z każdej strony.- uśmiechnęła się do siebie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum