- Mmmm, I like that. - powiedział podchodząc do Lizy, po czym przytknął nos do jej szyi i powąchał jej skórę. - Wiesz co? Mogłabyś mi umyć plecy. - rzekł otwierając drzwi do łazienki i wchodząc do środka. Evan uśmiechał się szeroko i nim zniknął za drzwiami puścił jej jeszcze oczko. Drzwi nie były zamknięte, chłopak zostawił je lekko uchylone.
Kiedy Evan zniknął w łazience Lizy przez chwilę biła się z myślami. Pod prysznicem miała chwilę, żeby pomyśleć. Fakt nie planowała takiego obrotu sprawy co nie znaczyło, że nie jest jej na rękę. A gdyby tak... W końcu okres późnił jej się dopiero dwa tygodnie, jeszcze nic nie wiadomo. Gdyby jednak to pociągnąć wszystko mogłoby się jeszcze dobrze skończyć... Dobrze, ale dla kogo?
Zebrała z podłogi swoją bieliznę, słysząc jak z łazienki dochodzi szum wody. W końcu podjęła decyzję. Evan usłyszał jak wchodzi do łazienki. -We gotta talk.-powiedziała na tyle głośno by przekrzyczeć szum wody. Była już kompletnie ubrana, co dawało jej pewną przewagę. -Look...-usiadła na wannie krzyżując nogi. -Nie chcę, żeby ostatnia noc zmieniła cokolwiek.- zaczęła bez owijania w bawełnę a jej oczy przybrały nieco smutny i zmęczony wyraz. -Nie planowaliśmy tego, a ja za bardzo Cię lubię żeby komplikować Ci życie. Z resztą nie jesteś typem osoby, która mogłaby znajomość oprzeć tylko i wyłącznie na seksie.- wstała. -Przynajmniej mam nadzieję, że nie jesteś... Postarajmy potraktować to tak, jakby nigdy się nie zdarzyło... Could you do that?
_________________ Myślisz nie mów...
Mówisz nie pisz...
Piszesz nie podpisuj się...
Evan w tej chwili mył zęby i gdy Ell zaczęła mówić, chłopak przerwał czynność i obrócił głowę w jej stronę nadal będąc pochylonym nad umywalką. Wyglądał zabawnie ze szczoteczką wystającą z ust, które otaczała piana z pasty, a do tego włosy opadły mu na twarz.
- Yf yu shey show - powiedział ze szczoteczką w ustach i uśmiechnął się promiennie, przynajmniej na tyle, na ile pozwoliła mu na to szczoteczka w jego ustach. - Gonna be ok Lizzy. - powiedział wyjmując na chwilę szczoteczkę - Ale plecy i tak byś mi mogła umyć. - rzekł śmiejąc się i wrócił do szczotkowania uzębienia.
Odetchnęła z wyraźną ulgą. Nawet odprężyła się na tyle by na ostatnie słowa Evana chwycić za ręcznik do rąk i z całej siły wymierzyć mu nim klapsa. -Good. Ahh...-przystanęła jeszcze w drodze do drzwi. -Do something for me... Do not tell Ricky 'bout it. Przynajmniej na razie.- wyszła z łazienki i zabrała swoją torbę. -Bye Zręcznousty!- usłyszał jeszcze z korytarza. Najwyraźniej Lizzy zrezygnowała ze śniadania zadowalając się deserem.
Kilka sekund później odjechała.
_________________ Myślisz nie mów...
Mówisz nie pisz...
Piszesz nie podpisuj się...
~ Kobiety... ~ Pomyślał Evan. Dokończył mycie zębów, a potem wskoczył pod prysznic. 15 minut później, wykąpany i ubrany stanął na środku pokoju zastanawiając się co dalej. Gdy jego wzrok padł na gitarę uśmiech rozjaśnił jego twarz. Chwycił swojego customowego RAN'a i podłączył go do pieca. Następnie włączył muzykę na komputerze i zaczął grać razem z nią. Gdy utwór się skończył, Evan rozłączył sprzęt, odłożył gitarę na stojak i w szampańskim nastroju zszedł na dół smażyć omlety.
Evan rozparty w swoim fotelu chwycił za telefon i zaczął pisać smsa. Palce rytmicznie stukały w wyświetlacz jego iPhone'a bezbłędnie trafiając w poszczególne literki.
Evan rozparty w swoim fotelu chwycił za telefon i zaczął pisać smsa. Palce rytmicznie stukały w wyświetlacz jego iPhone'a bezbłędnie trafiając w poszczególne literki.
... gdzie Erica i Evan leżą razem na łóżku i pracują nad swoją muzyką i tekstami.
głosem Erici:
... że nawet jeśli życie płata figla i ktoś bardzo bliski krzywdzi, to trzeba trwać dalej, a wtedy może pojawi się ktoś kto pomoże pozbierać się i...
Evan spogląda na Ericę ciepło i wraca do kłótni na temat tworzonego właśnie utworu.
głosem Evana... i kogo będziesz kochał naprawdę. W końcu do cierpliwych świat należy, bo na rzeczy wartościowe warto czekać... Zawsze...
Erica Staunton z ciężkim westchnieniem przewróciła się na plecy na Evanowym wyrku, gdzie kombinowali nad najnowszym kawałkiem, mamrocząc coś pod nosem. Cokolwiek to było, było związane z papierem zapisanym drobnym maczkiem i straszliwie pokreślonym - aż dziwne, że sama mogła cokolwiek w tym przeczytać. Papier ten zaszeleścił gdy dziewczyna machnęła nim nad sobą usiłując znaleźć jedno słowo, którego jej brakowało.
- No nieee... Evan rusz głową... co się rymuje z "czeluście piekielnych otchłani"? "Ogniste oczy twej pani"? "Ta pieśń jest do bani"? This sucks, that's what it is right now... Dammit! - papier opadł na twarz spod którego dobiegło żałośliwe stęknięcie - I jak ja mam napisać dobry tekst jak nie mogę znaleźć odpowiednich słów...
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Przed posesję Ballmerów zajechał motocyklista na czarnym, ślicznym chopperze. Narobił przy tym sporego hałasu. Miał na sobie niebieskie jeansy, czarną skórzaną kurtkę i czarny kask na głowie.
- Ballmer! - krzyknął w stronę budynku i zatrąbił kilkakrotnie - Wiem, że tam jesteś, wyłaź z tej swojej nory! - zawołał żartobliwym tonem.
- C'mon, man, I don't have a whole day! - wykrzyknął i zatrąbił jeszcze kilka razy. Miał szczerą nadzieję, że rodziców Evana nie było w domu, ale po prostu nie mógł się powstrzymać. Max gdzieś zniknął, to samo Marc. Shabby'ego też nie było od dawna. Anna wyjechała do Pittsburgha. Ericę wcięło. W sumie, to nie chciało mu się komórki używać, wolał się przejechać i powitać ludzi w należytym stylu, o tak!
Evan opadł na łóżko plecami odbijając się lekko od materaca. - Jakoś niespecjalnie pomysły przychodzą mi do głowy. - powiedział markotnym, nieco zmęczonym tonem i przewrócił oczami ukazując same tylko białka. Jednakże niedługo mu było dane poleżeć, gdyż usłyszał odgłos klaksonu i jakieś niezrozumiałe krzyki dobiegające sprzed domu. - Ciekawe kogo to licho przyniosło. - rzekł wstając z cichym stęknięciem z łóżka, jak gdyby była to czynność wymagająca jakiegoś wyjątkowego wysiłku, po czym powlókł się w stronę tarasu nad wejściem do domu. Gdy na niego wyszedł ujrzał motocyklistę, którego twarz zasłaniał kask. - Taaaaak? - zapytał przeciągle, opierając się o barierkę tarasu.
- It's me, the most chilled man in the world - zawołał, po czym ściągnął kask z głowy i wsadził go pod pachę - Where the hell is everybody!? - zawołał i po krótkiej chwili dodał jeszcze - Open the gate, man! - i nałożył kask z powrotem, czekając aż raczy wpuścić go na teren swojej posiadłości.
Twarz Evana rozjaśnił szeroki uśmiech i już po chwili zbiegał szybko po schodach. Erica mogła usłyszeć jego uradowany głos - Dave wrócił! - po czym wcisnął przycisk otwierający bramę wjazdową na teren posesji. Ballmer wciągnął szybko buty i wyskoczył przed dom oczekując nadjeżdżającego Dave'a.
- Ha! Mam! - wrzasnęła radośnie i błyskawicznie przewróciwszy się na brzuch skrobnęła kilka słów, zamazała parę innych i błysnęła zadowolonym uśmiechem. W międzyczasie Evan gadał z kimś na balkonie więc zamiast podzielić się wspaniałym odkryciem, zlazła z łóżka nadal wodząc nosem po kartce, podeszła do jednej z gitar i szarpnąwszy strunę złapała ton po czym zaczęła podśpiewywać to co miała, swoim mocnym głosem.
- Man, check it out... that sounds good... - mruknęła zbliżając się do drzwi na balkon i prezentując końcówkę nowego tekstu w połączeniu z muzyką czegoś co można było nazwać ostrym metalo-gotyckim kawałkiem. Niestety Evan właśnie ją minął wspominając coś o Davie.
- Dave? Jaki Dave... - wrzasnęła za nim, ale ostatecznie wciągnęła trampki i pognała po dwa stopnie na raz po schodach w pościgu za gościem. Po drodze coś jej zaświtało - Chillman? - zapytała zdyszana wpadając na niego z rozpędu i patrząc na gościa na motocyklu z jedną czarna brwią wędrująca wysoko pod grzywkę.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Gdy tylko brama się otworzyła silnik jego choppera ryknął wściekle i na chwilę Chillman stanął na jednym kole, nieco zbyt szybko zajechał pod sam dom i wyhamował gwałtownie, bokiem, niemal robiąc ślady z gumy. Zgasił silnik, ściągnął kask i położył go na siedzeniu motocykla złażąc z niego jednocześnie.
- A bit different, but the same old! - wyszczerzył się do znajomych - Hey, didn't expect you here too... - dodał, unosząc brwi i patrząc na Ericę. Potem znowu na Evana - Where's Max? Anna? All the others? - zapytał z nieco kwaśną miną na twarzy.
- Zabawne... - zaśmiała się nieco kwaśno, opierając o Evana w ten charakterystyczny sposób w jaki dziewczyna opiera się o swego faceta - ja się nie spodziewałam już ciebie więcej zobaczyć. Nie na takim cudeńku... - oczy dziewczyny błysnęły na widok motocykla. - Ani w ogóle na niczym innym. Nie wiem gdzie jest Anna. I inni. - wzruszyła ramionami - I kindda lost touch with them within last few weeks, except Elly of course. - celowo pominęła wspomnienie chociaż słowem na temat Parkera. Chillman sie domyśli prędzej czy później sam. Raczej prędzej. A ona nie miała ochoty gadać na ten temat i tyle.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
- I bought it when I was leavin', to blend in... You know... Ale zakochałem się w tej maszynie, wpakujesz się wszędzie, mniej miejsca zajmuje na parkingu i tak dalej. Anyways, we should round up as many as we can and have some little reunion, dont'cha think? - uniósł lekko brwi z uśmiechem.
- And get Elly here, też pewnie chciałaby się tym cudeńkiem pozachwycać... A może nawet się z nią pościgam - mrugnął do Ricky.
- Dobrze, że wróciłeś. - powiedział uradowany Evan podchodząc do Chillmana i ściskając go jak starego, dawno nie widzianego druha. - By the way, I've got new machine too. - rzucił pospiesznie i puścił się niemalże sprintem w stronę garażu. Wielka brama uniosła się w górę, a Ballmer przemknął pod nią, zanim jeszcze otworzyła się na dobre. Po chwili dało się słyszeć charakterystyczny bulgot silnika i z garażu wyjechał Evan na swoim monstrum, po czym zatrzymał się obok Dave'a i zgasiwszy silnik zszedł z choppera i podszedł do Ricki. - Teraz możemy wozić się we dwóch stary. - rzekł uśmiechając się lekko, po czym objął Ericę i musnął jej usta swoimi.
Okej... Derriuz mam nadzieję, że masz świadomość tego, że chopper mimo swej silnej mocy nie stanie na tylnym kole tak jak ścigacz, bo raz ma za małą moc, a dwa jest za ciężki. Z kolei jeśli chodzi o ściganie się, to przyspieszeniem i rozwijaną prędkością zupełnie nie może równać się z nacked bikem Lizy...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Bikers... god save me... - wywróciła ślepkami widząc dwóch gości na motocyklach chwalących się, który ma większego... potwora... Na wskutek tej myśli zaplotła ramiona na piersi i zaczęła się szczerzyc z rozbawieniem - Panowie, jeszcze moment a zacznę się zastanawiać, który z was ma większy kompleks na punkcie wielkości... szczególnie, gdy zaczniecie gadać na temat długości "nogi". - oddała całusa Evanowi z ciepłem w oczach i przytuliła się do niego z zastanowieniem na mordce, myśląc nad poprzednim pytaniem Chillmana.
- Reunion? To nie jest w sumie taki zły pomysł, ale, jak powiedziałam, obecnie mam kontakt tylko z Ell. Mogę ją i jej bestyjkę ściągnąć - pytanie tylko gdzie. i Kogo jeszcze. I kiedy. And why didn't you use your phone to catch'em all...
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Draven, Draven, zdaję sobie sprawę z tego co właśnie mówisz, ale nie wiem czy przyjrzałeś się zdjęciu w profilu . Widać tam, bez obrazy mistrzu, ale że nie wygląda jak standardowy chopper. Raczej powiedziałbym, coś pomiędzy . No i też olbrzymi to ten model nie jest. Sorry ;P . Wiem, wiem, znowu to robię, wybacz, ale jeśli o moc chodzi, to przecież to Newport, musiał być tuningowany xD . A chopper to piszę dla formalności, no bo chopperem to nazwali, ale sam widzisz w how to be ^^' . Poza tym przenieśmy to może na gg :D .
- I think the same thing - odparł Evanowi i odwzajemnił jego uścisk.
- Well, well, well, Ballmer - uśmiechnął się szeroko - Gonna be really cool - podrapał się po brodzie w zastanowieniu i po raz kolejny jakoś wolał zignorować czułości parki i po prostu.
- Odzwyczaiłem się od komórki, wiesz jak to jest... To znaczy, w sumie nie wiesz jak to jest, bo nawet nie wiecie pewnie gdzie zniknąłem i tak dalej... Ale to nieważne. Tak więc, jeśli możesz ją ściągnąć to to zrób, ja ściągnę Maxa. Hej, może nawet przyprowadzimy Linds? - wyszczerzył zęby w szalonym uśmiechu.
Skrzywiła się niemiłosiernie ale nie wiadomo czy na wspomnienie o Parkerze czy o Linds. Prawdopodobnie w kwestii obojga.
- Tutaj? Teraz? Robimy imprezę u Evana? Gotta tell her something... - oświadczyła, grzebiąc po kieszeniach spodni w poszukiwaniu telefonu. Nie było go. Po chwili Ricky przypomniała sobie, że leży na górze obok na wpół gotowych tekstów.
- So you guys decide where to. I will be back for a minute... - mruknęła i pognała z powrotem do pokoju Evana szukając swego nowego ślicznego iphonika, którym nie mogła sie przestać zachwycać.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
- As soon as possible. Może być tu, u mnie to musiałbym pokombinować, a najlepiej by było jakby Max się zgodził, his place is legendary - odparł z uśmiechem do zwiewającej Ricky.
- Okay, buddy, got one question... - rzekł przyciszonym głosem, nachylając się do niego. Spojrzał w boki gestem rodem z jakiegoś filmu o szpiegach i kontynuował - How long him and her... - zaczął, dłońmi symulując coś pomiędzy rozerwaniem, a wybuchem - And you and her... - i tutaj pozderzał ze sobą wnętrza dłońmi, co mogło na myśl przywieść coś nieprzyzwoitego, ale przypuszczał, że Evan pojmie o co mu chodzi i się nie obrazi.
- Impreza może być tutaj nawet za chwilę. Alkohol jest, basen jest, pogoda jest, a ludzie będą. - powiedział ze śmiechem, po czym odprowadził Ricky wzrokiem, gdy wracała do domu po swój telefon. Teraz z kolei całą swoją uwagę skupił na Chillmanie. - Nie wiem, jakoś przed końcem roku szkolnego przestało im się układać, potem zerwali i można by powiedzieć, że stopniowo zapełniałem pustkę w jej sercu. Sporo się tu wydarzyło, ale mam nadzieję, że szybko nadgonisz wszystkie newsy. Am I right buddy? - zakończył wypowiedź szerokim uśmiechem i jeszcze raz obejrzał Dave'a od góry do dołu, jak gdyby jego widok wywierał na nim ogromne wrażenie.
- Nie było mnie tak krótko, a tyle się pozmieniało - westchnął, drapiąc się po policzku w zamyśleniu - Sure you're right, and as long sa you two are happy, I'll be too. Although I fell sorry for Max. Wiesz, po tak długim przesiadywaniu w paskudnym hoteliku z grzybem i szarymi prześcieradłami z niemalże całkowitym brakiem używek, że mam ochotę się zabawić. Jedyne, co trzymało mnie przy życiu to fajki, bo i żarcie było chyba gorsze niż więzienne. A żarcie załatwisz jakieś przednie? Wiesz, szczyt burżujstwa, bo tam wszystko smakowało jak papier z klejem - skrzywił się lekko na samo wspomnienie.
- Ces't la vie, nic nigdy nie jest tak, jak byśmy tego chcieli. - i gdy tak Dave opowiadał o sobie wyraźnie widać było, iż Evanowi zrobiło się szkoda. - W takim razie dzisiaj robimy imprezkę pod szyldem "Wielki Powrót Chillmana" - rzekł ze śmiechem i klepnął go przyjacielsko w ramię, po czym wyciągnął telefon z kieszeni spodni i zaczął wybierać właściwy numer. - So, what would you like to eat? - zapytał z szerokim uśmiechem błyskając białymi zębami. - I'm callin' to the best restaurant in the city.
- Gentelmen... - rozległ się zadowolony głos i Ricky pojawiła się w holu bawiąc się swoim iphonikiem. Szybkie energiczne kroki doprowadziły ją do drzwi wejściowych, gdzie sobie stanęła w wejściu opierając się o framugę plecami - Czy ja słyszałam o dobrym żarciu? - padło zaciekawione pytanie. Palce migały po telefonie gdy Ricky grzebała po kontaktach z uśmiechem na ustach. - Oh please order me something Chinesse... or lobster-like. Czy to możliwe, o Evanie? - mrugnęła do chłopaka unosząc głowę znad telefonu i patrząc na niego z rozbawieniem.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
- Sure thing baby. - powiedział uśmiechając się do niej promiennie. - Niech tylko Dave się zdecyduje na co ma ochotę i dzwonię. - w oczekiwaniu na decyzję Chillmana Evan raz jeszcze obejrzał jego i jego motocykl jak gdyby wciąż ciężko mu było uwierzyć, że Dave stoi właśnie przed nim, po czym zapytał Ricky. - So, chinese, lobster or both?
One at the time, please... - mruknęła z rozbawieniem - nie mam żołądka na dwie rzeczy naraz.
Telefon popiskiwał gdy dziewczyna zajadle w nim grzebała. - A co wybierzesz to już twój wybór. Ufam, że mnie nie otrujesz. Chillman, zdecyduj się co chcesz jeść.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
- Both! I feel like i could eat half of this planet and another one in second bite - mrugnął do nich obojga - And some french, good food, zjadłbym coś dziwnego na finiszu - dorzucił, zacierając dłońmi z szerokim uśmiechem na twarzy - I'll call Max - po tych słowach sięgnął do kieszeni po komórkę i wybrał numer Maxa. Przystawił słuchawkę do ucha i cierpliwie czekał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum