W "Spook Country" to akurat CP jest tyle co kot napłakał Nawet tej terminologii jest naprawdę niewiele, bo to co Gibson opisuje to w większości świat w jakim żyjemy.
Fakt, z dostępnością pierwszych książek Gibsona jest krucho i pozostaje liczyć na Książnicę i jej wznowienia. "Neuromancer" już jest, a "Graf Zero" w zapowiedziach. Ja tam jestem mega szczęśliwy, że udało mi się skompletować wszystko co wyszło w Zysk i S-ka.
No dobra. Takie przechwałki zmuszają mnie do zadania Ci pewnych pytań:P
Gdzie mieszkasz? Które dokładnie książki Gibsona masz? Pożyczysz? Ja jestem z pod Wa-wy? Może kurier? A może osobiście? Co mam dla Ciebie zrobić, żeby je dostać? Ile chcesz? Zabić kogoś? Nie ma problemu....
A tak na koniec cytat z mojego nauczyciela książek: "Nie pożyczam książek nikomu. Sam wiem, jak skompletowałem moją bibliotekę." On też to gdzieś zasłyszał^^
Wracając do Gibsona. Strasznie podoba mi się ten dziwny styl Neuromancera. Opisy cyberprzestrzeni są takie...dziewicze, niezmanierowane. Ja miałem ogromnie dużo przyjemności z czytania N.
Podoba mi się też to, że w książce narracja nie towarzyszy bohaterom non stop od momentu wstania z łóżka do zaśnięcia. Akcja się urywa, przenosi o kilka dni. Sprawia to wrażenie, historii opowiadanej przez podglądacza, osoby która złożyła opowieść z osobnych scen jakie ujrzała. Mnie się to podoba. Bohaterowie żyją własnym życiem.
Opisy cyberprzestrzeni są takie...dziewicze, niezmanierowane.
Wiesz, ciężko żeby były bo to w zasadzie są dziewicze opisy W takim kształcie cyberprzestrzeni nikt wcześniej nie opisywał, a nawet chyba sam termin "cyberprzestrzeń" jest wymyślony przez Gibsona.
Project2501 napisał/a:
Podoba mi się też to, że w książce narracja nie towarzyszy bohaterom non stop od momentu wstania z łóżka do zaśnięcia.
Gdyby tak było to książki byłyby raczej śmiertelnie nudne, a tak są pełne akcji
Skończyłem Graf Zero czyli drugą książkę z Trylogii Ciągu. Parę luźnych przemyśleń. Po pierwsze Gibson ma problemy z zaczynaniem powieści, w Neuromancerze i Graf Zero początek jest taki chaotyczny i łatwo się pogubić w tym co autor chce przekazać, ale z rozwojem akcji jest coraz lepiej. Gibson zaczyna parę wątków i dopiero kiedy zaczyna dążyć do ich spojenia robi się naprawdę ciekawie i od książki się oderwać nie można. To też wpływa na to, ze mnie ciężko się pierwsza połowę czytało, a drugą połknąłem za jednym zamachem. Graf Zero jest moim zdaniem o wiele lepszą książką niż Neuromancer, więcej się dzieje, lepiej się ją odbiera. Trochę mniej tu cyberpunka niż w poprzedniczce... a w Mona Lisa Turbo podobno jeszcze mniej, ale to sprawdzę na dniach.
No z tym autorem to się zaprzyjaźnię na długi czas jednak.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Gibson i Sterling - Maszyna różnicowa.
Ciekawa książka, chociaż miałem z nią problemy.
Przede wszystkim, kupiła mnie scenografia. XIX-wieczna Anglia, rewolucja przemysłowa, a do tego maszyny różnicowe o posmaku informatycznym. Mniam.
Świat gra pierwsze skrzypce i daje niezłego kopa wyobraźni, więc ten element UW jest zrealizowany.
Zadowalająco - jak na powieść sensacyjną - prezentowała się fabuła i bohaterowie. Najciekawsza postać - Mallory - dostała najwięcej miejsca w powieści, jego części są też wypełnione satysfakcjonującą akcją.
Wracając jednak do problemów - wydaje mi się, że nie do końca załapałem istotę nowych kart. Co ona robiły (co miały zrobić, co w efekcie zrobiły z Napoleonem), dlaczego były takie ważne? Męczy mnie to
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ponadto przebieram nogami nieco, aby wgryźć się w Trylogię Ciągu Gibsona. Zacząłem już czytać i jestem przyjemnie zaskoczony. Po 80 stronach nie czuć upływu lat, no, może trochę. Ale czyta się zaskakująco dobrze. Bałem się, że to będzie orka, bo za Gibsonem nigdy nie przepadałem, a szykuje się smakowita lektura.
Fidel, mi też się to dobrze czyta. Muszę chyba znaleźć w wątku Gibsona Twoje zarzuty i sprawdzić co dokładnie Ci nie pasuje. A może czytałeś to w jakimś wujowym okresie?
Głównym zarzutem wobec Gibsona jest onanizowanie siebie i czytelnika gadżetami i kompletny brak jakichkolwiek zapadających w pamięć postaci. Hardware jest w porządku, ale biomasa szwankuje.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Co do postaci - może i się zgodzę, za jakiś czas, kiedy przeczytam całą Trylogię Ale onanizowanie gadżetami? Może to byłby zarzut, kiedy powieści się ukazywały. Ale teraz? Stephenson, Dukaj - ci to dopiero się onanizują gadżetami. Gibson - być może - rozpoczął to. Ale ci, którzy przyszli po nim, przeskoczyli go o kilka długości.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Gibson nadaje się do pisania jak wół do baletu, ta sama lekkość i finezja. Popularność zdobył nowatorstwem. Był pierwszy i jedyny więc był najlepszy. Niestety dziś to nowatorstwo to już jedynie zabytek historyczny. Owszem sochę chętnie zobaczymy w muzeum ale nikt zdrowy nie będzie nią orał hektarów. Z punktu użyteczność rolniczej nie ma dziś żadnych zalet, podobnie jak Gibson wartości literackiej.
To jest w ogóle kłopot całej SF bliskiego zasięgu - jeśli nie jest wsparta dobrym pisarstwem, to po zużyciu się wizji autor zostaje z gołą dupą w burakach.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Gibson nadaje się do pisania jak wół do baletu, ta sama lekkość i finezja.
To wszystko jest bardzo subiektywne. Podobne zarzuty mógłby postawić miłośnik "M jak miłość" po obejrzeniu "Top of the Lake". I o ile jeszcze na forum poświęconym literaturze głównonurtowej uszłoby, akurat w miejscu zrzeszających miłośników fantastyki brzmi jakoś tak "nieprzyzwoicie". Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę kontekst.
"kompletny brak jakichkolwiek zapadających w pamięć postaci" to trafny zarzut, jeśli ktoś oczekuje kreacji na modłę czytadeł fantastycznych i właściwie nie tylko fantastycznych. Tzn takich, które da się lubić, identyfikować się z nimi, drżeć o ich los, kibicować na randkach, przeżywać pierwszą miłość, podziewać umiejętności rozwalania wrogów itd. U Gibsona, jednak, to tylko narzędzie służące do osiągnięcia celu artystycznego, idealnie "zgrywające się" z wizją autora i duchem powieści.
To jest w ogóle kłopot całej SF bliskiego zasięgu - jeśli nie jest wsparta dobrym pisarstwem, to po zużyciu się wizji autor zostaje z gołą dupą w burakach.
Cieszę się, że świat jest różnorodny:). "Dobre pisarstwo" to znowu bardzo subiektywna sprawa, co pokazują opinie na przykład Dukaja czy Oramusa, że to właśnie ono jest bardzo mocną stroną Gibsona. Obaj przecież spod ogona sroce nie wypadli?
To jest w ogóle kłopot całej SF bliskiego zasięgu - jeśli nie jest wsparta dobrym pisarstwem, to po zużyciu się wizji autor zostaje z gołą dupą w burakach.
Cieszę się, że świat jest różnorodny:). "Dobre pisarstwo" to znowu bardzo subiektywna sprawa, co pokazują opinie na przykład Dukaja czy Oramusa, że to właśnie ono jest bardzo mocną stroną Gibsona. Obaj przecież spod ogona sroce nie wypadli?
Uważam że to bardzo dobry argument z marketingowego punktu widzenia, w sam raz na blurba
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
To jest w ogóle kłopot całej SF bliskiego zasięgu - jeśli nie jest wsparta dobrym pisarstwem, to po zużyciu się wizji autor zostaje z gołą dupą w burakach.
Cieszę się, że świat jest różnorodny:). "Dobre pisarstwo" to znowu bardzo subiektywna sprawa, co pokazują opinie na przykład Dukaja czy Oramusa, że to właśnie ono jest bardzo mocną stroną Gibsona. Obaj przecież spod ogona sroce nie wypadli?
Uważam że to bardzo dobry argument z marketingowego punktu widzenia, w sam raz na blurba
Gibson poradzi sobie bez dodatkowego blurba. Jeden więcej, jeden mniej... nie ma znaczenia .
To wszystko jest bardzo subiektywne. Podobne zarzuty mógłby postawić miłośnik "M jak miłość" po obejrzeniu "Top of the Lake".
Argument subiektywności jest słaby, a nawet bardzo słaby. Dziwne, że muszę to tłumaczyć. Tym sposobem każda padaka jest świetna tylko nie trafiła na stosownego czytelnika. Oczywiście przejaskrawiam ale Twój argument żarzy się jak neon na pustyni. Subiektywnie to można przedkładać western nad komedie romantyczne, akcję nad pejzaże. Ale to i to i tamto musi być napisane dobrze. Wyważamy po raz nie wiadomo który te same drzwi. Naturalnie, że nie ma żelaznych ram, ale to nie znaczy, że nie ma żadnych ram. Gibson niczego nie przełamuje, on po prostu nie wie gdzie jest. Miał koncept i rzemiosło literackie na poziomie początkującego czeladnika kowala. I mimo wszystko napisał. I wygrał. Ale nie zmieni to faktu, że to literacka mierzwa.
AM napisał/a:
I o ile jeszcze na forum poświęconym literaturze głównonurtowej uszłoby, akurat w miejscu zrzeszających miłośników fantastyki brzmi jakoś tak "nieprzyzwoicie".
Nie wiem, chcesz powiedzieć, że miłośnikowi fantastyki można opchnąć każde g. i nie powinien kręcić nosem bo nie wypada? Nieprzyzwoicie to używać w kontekście Gibsona pojęć w rodzaju 'cel artystyczny'.
AM napisał/a:
Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę kontekst.
Już tłumaczyłem. Bardzo fajna jest socha, nawet zaoram nią kawałek na pikniku historycznym. Ale nie do normalnej roboty. I próba sprzedania mi sochy jako pełnoprawnego narzędzia rolniczego, tylko że 'eco' jest, no właśnie, jest nieprzyzwoita.
AM napisał/a:
"Dobre pisarstwo" to znowu bardzo subiektywna sprawa, co pokazują opinie na przykład Dukaja czy Oramusa, że to właśnie ono jest bardzo mocną stroną Gibsona.
Stary Ork, jest subtelniejszy niż ja więc powtórzę za nim ale prostym robotniczym językiem. To zdanie to zwyczajna bzdura.
AM napisał/a:
Cieszę się, że świat jest różnorodny:).
ech, to dyskusja na kilka wieczorów i stosowną wielokrotność flaszek; i jak sądzę każdy z nas ma takich za sobą co najmniej kilka
"kompletny brak jakichkolwiek zapadających w pamięć postaci" to trafny zarzut, jeśli ktoś oczekuje kreacji na modłę czytadeł fantastycznych i właściwie nie tylko fantastycznych. Tzn takich, które da się lubić, identyfikować się z nimi, drżeć o ich los, kibicować na randkach, przeżywać pierwszą miłość, podziewać umiejętności rozwalania wrogów itd
Bo każda literatura przez duże L jest wypełniona niekończącymi się korowodami szeleszczących papierem półcieni niewartych pamiętania po przewróceniu strony, a tą naprawdę ambitną poznaje się po tym, że nie dotyczy jej one Steve limit i wszyscy są tacy sami, c'nie?
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
To wszystko jest bardzo subiektywne. Podobne zarzuty mógłby postawić miłośnik "M jak miłość" po obejrzeniu "Top of the Lake".
Argument subiektywności jest słaby, a nawet bardzo słaby. Dziwne, że muszę to tłumaczyć. Tym sposobem każda padaka jest świetna tylko nie trafiła na stosownego czytelnika. Oczywiście przejaskrawiam ale Twój argument żarzy się jak neon na pustyni. Subiektywnie to można przedkładać western nad komedie romantyczne, akcję nad pejzaże. Ale to i to i tamto musi być napisane dobrze. Wyważamy po raz nie wiadomo który te same drzwi. Naturalnie, że nie ma żelaznych ram, ale to nie znaczy, że nie ma żadnych ram. Gibson niczego nie przełamuje, on po prostu nie wie gdzie jest. Miał koncept i rzemiosło literackie na poziomie początkującego czeladnika kowala. I mimo wszystko napisał. I wygrał. Ale nie zmieni to faktu, że to literacka mierzwa.
AM napisał/a:
I o ile jeszcze na forum poświęconym literaturze głównonurtowej uszłoby, akurat w miejscu zrzeszających miłośników fantastyki brzmi jakoś tak "nieprzyzwoicie".
Nie wiem, chcesz powiedzieć, że miłośnikowi fantastyki można opchnąć każde g. i nie powinien kręcić nosem bo nie wypada? Nieprzyzwoicie to używać w kontekście Gibsona pojęć w rodzaju 'cel artystyczny'.
AM napisał/a:
Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę kontekst.
Już tłumaczyłem. Bardzo fajna jest socha, nawet zaoram nią kawałek na pikniku historycznym. Ale nie do normalnej roboty. I próba sprzedania mi sochy jako pełnoprawnego narzędzia rolniczego, tylko że 'eco' jest, no właśnie, jest nieprzyzwoita.
AM napisał/a:
"Dobre pisarstwo" to znowu bardzo subiektywna sprawa, co pokazują opinie na przykład Dukaja czy Oramusa, że to właśnie ono jest bardzo mocną stroną Gibsona.
Stary Ork, jest subtelniejszy niż ja więc powtórzę za nim ale prostym robotniczym językiem. To zdanie to zwyczajna bzdura.
AM napisał/a:
Cieszę się, że świat jest różnorodny:).
ech, to dyskusja na kilka wieczorów i stosowną wielokrotność flaszek; i jak sądzę każdy z nas ma takich za sobą co najmniej kilka
Domyślam się, że Gibson nie wciągnął cię trójwymiarowością i emocją... Ok.
Jak wspomniałem, liczy się punkt odniesienia. Jest cała masa pisarzy, którzy są nie tylko niezłymi kowalami, a czasami czymś więcej, zazwyczaj jednak ci, którzy przychodzą mi do głowy, mają niewiele wspólnego z fantastyką. Tylko, że jeśli kontekst ma być właśnie taki, użyłbym terminu "mierzwa literacka" do określenia niemal całej fantastyki (szczególnie z tego okresu i wcześniejszej) i Gibson wcale nie byłby największą mierzwą z mierzw.
"kompletny brak jakichkolwiek zapadających w pamięć postaci" to trafny zarzut, jeśli ktoś oczekuje kreacji na modłę czytadeł fantastycznych i właściwie nie tylko fantastycznych. Tzn takich, które da się lubić, identyfikować się z nimi, drżeć o ich los, kibicować na randkach, przeżywać pierwszą miłość, podziewać umiejętności rozwalania wrogów itd
Bo każda literatura przez duże L jest wypełniona niekończącymi się korowodami szeleszczących papierem półcieni niewartych pamiętania po przewróceniu strony, a tą naprawdę ambitną poznaje się po tym, że nie dotyczy jej one Steve limit i wszyscy są tacy sami, c'nie?
Nie nadużywajmy dużego L. Skala ocen składa się nie tylko z 1 i 10.
Zatem czytam tego "Neuromancera" ponownie, po ponad 15 latach od pierwszej lektury. I podoba mi się. Jakby mi ktoś mógł wskazać te wszystkie słabości palcem, bo potrzebuję "oświecenia" najwidoczniej. Wielka literatura to, oczywiście, nie jest. Ale, do jasnej ciasnej, chyba nikt poważnie nie uważał twórczości Gibsona za równą Tołstojowi. Szczerze pisząc, to przez ostatni rok przeczytałem sporo twórczości tabunów gorszych pisarzy od niego. I to sprzedających swoje książki w olbrzymich nakładach. Nie rozumiem jazdy na Gibsona. Nic a nic. Ale się nie znam. Zresztą, nie muszę. Ja tylko czytam. I Gibson mi się ponownie podoba (przynajmniej "Neuromancer").
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jest cała masa pisarzy, którzy są nie tylko niezłymi kowalami, a czasami czymś więcej
czeladnik kowala to nie była metafora
AM napisał/a:
zazwyczaj jednak ci, którzy przychodzą mi do głowy, mają niewiele wspólnego z fantastyką.
z fantastyką i fantastyką, co z tą fantastyką? znowu upierasz się,że to poślednia literatura?
literatura, to literatura, i co by to nie było trzeba talentu i warsztatu, Gibsonowi brak jednego i drugiego, miał jedynie pomysł i chęć
AM napisał/a:
Tylko, że jeśli kontekst ma być właśnie taki, użyłbym terminu "mierzwa literacka" do określenia niemal całej fantastyki (szczególnie z tego okresu i wcześniejszej) i Gibson wcale nie byłby największą mierzwą z mierzw.
relatywność i relatywność, to tak nie działa, ale racja, mnóstwo fantastyki to dziadostwo, a Gibson między nimi, zauważono go bo miał pomysł,
poza tym, nie od dziś wiadomo, że 80% wszystkiego to gówno, żadnego odkrycia nie dokonałeś
ech Romulus, jakakolwiek wzmianka stawiająca Gibsona koło Tołstoja, nawet w charakterze kontrastu, releguje Cię z dyskusji dożywotnio
Pierwszy raz widzę Fidela tak rozgadanego, może pstryknę fotkę i zrobię z tego koszulkę?
Dwa zaskoczenia jednego wieczoru
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Ok. Skąd akurat takie zacietrzewienie w stosunku do Gibsona? Brakuje m czegoś w sferze warsztatu, co miał Asimov, Clarke, Heinlein lub Niven?
Fidel-F2 napisał/a:
z fantastyką i fantastyką, co z tą fantastyką? znowu upierasz się,że to poślednia literatura?
To poślednia literatura*, przynajmniej jeśli chodzi o warsztat. Chociaż teraz pod tym względem jest dużo lepiej niż w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych. No i właściwie czytadła sf i fantasy nie odstają za bardzo od czytadeł "głównonurtowych". Na przykład Abercrombie czy Wegner spokojnie wytrzymują porównanie z Helen Fielding czy Fannie Flagg .
*Istnieje kilka lub kilkanaście, a może kilkadziesiąt wyjątków, w tym oczywiście M. John Harrison .
Ok. Skąd akurat takie zacietrzewienie w stosunku do Gibsona? Brakuje m czegoś w sferze warsztatu, co miał Asimov, Clarke, Heinlein lub Niven?
Żartujesz sobie, prawda? W końcu zawodowo zajmujesz się literaturą, to niemożliwe, żebyś zadał takie pytanie na poważnie.
A co do zacietrzewienia, to nie jest zacietrzewienie. Mam wbudowaną wewnętrzną niezgodę na nieprawdę. Im ta nieprawda grubsza tym trudniej mi się powstrzymać. Ale pracuję nad tym i mam efekty.
Co do pośledniości to i tak i nie ale, nie chce mi się rozwijać bo to nie temat. Ale tak, Gibsnowi brakuje do tych poślednich autorów kilku lat świetlnych warsztatu i talentu literackiego. Przynajmniej gdy pisał Neuromancera, potem już nie sprawdzałem.
No i ten Harrison. Muszę coś przeczytać w końcu. Ale mam lęki.
A co do zacietrzewienia, to nie jest zacietrzewienie. Mam wbudowaną wewnętrzną niezgodę na nieprawdę. Im ta nieprawda grubsza tym trudniej mi się powstrzymać.
I tak dochodzimy do miejsca, gdzie czysto subiektywny gust staje się synonimem prawdy, reguł fizyki i sensu istnienia. Zatem prawdą musi być, że "Neuromancer" to jeden z kamieni milowych sf, bowiem był takim na mojej drodze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum