Zaśmiała się uroczo, przecież to było takie oczywiste. Postanowiła jednak oszczędzić Chillmanowi wykładu na temat braku stylu, nieznajomości trendów i fascynacji tematyką cmentarno-trupio-średniowieczną Ricky. No i jeszcze ten pożal się Boże dodatek w postaci rycerza "bez skazy i zmazy" Ballmera.
- I don't hate her... - stwierdziła z dziwnym błyskiem w oczach - W zasadzie to jej istnienie mi nie przeszkadza. Byle daleko ode mnie.
Zatrzymała się przy chopperze Chillmana i spojrzała na niego z przerażoną miną. Jak ona miała na tym jechać? - Ekhm.. maybe we can take my car instead? - zapytała z nadzieją.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Dave garbił się z lekka, opierając się łokciami o barierkę. Było mu chłodno, w końcu przylazł tu wcześniej niż jakikolwiek rozpieszczony bachor miałby ochotę zwlec się z łóżka. Przyjechał kiedy było jeszcze ciemno i takie stanie na wietrze wyraźnie zaczęło mu przeszkadzać. Choć zapowiadało się na to, że po nocy zrobi się cieplej, to chłopaczyna drżał, ale sprawiał wrażenie, jakby nie robiło mu to najmniejszej różnicy. No, gdyby pominąć fakt, że zapiął swoją skórzaną kurtkę zaraz pod szyję. W ustach poczuł po raz kolejny tego ranka smak nadruku "Lucky Strike". Nie palił już lightów. Chesterfieldów dawno nie tknął... Teraz tylko oryginalne czerwone Lucky Strike'i. Pogłębienie nałogu, czy problemów? Raczej to pierwsze.
Stał tak i patrzył, jak resztka tarczy słonecznej wzbija się znad horyzontu. W zasadzie to znad wszelkich obiektów zasłaniających horyzont, bo słońce zachodziło w ocean, a wschodziło z przeciwnej strony, więc z tego miejsca oglądanie wschodu Słońca nie było tak fascynujące.
No tak... Więc skąd mógłby wziąć kasę na własny radiowęzeł? W zasadzie to chyba pierwszy raz, kiedy chce kasę przeznaczyć na coś innego niż swoje osobiste potrzeby, więc kto wie, może jego starsi by się zgodzili, ale z drugiej strony... Czy mają kasę? Matka zrezygnowała z pracy, przynajmniej poza domem, a czy jego staruszek może coś takiego zafundować to sam nie miał pojęcia. Westchnęło mu się, odwrócił się przodem do może i przechylił lekko nad barierką. Odpalił kolejną fajkę i tak sobie trawił spokojnie te myśli, dawkując sobie niezgorsze widoki po obu stronach.
Sądząc po łomocie desek pod kołami, nie tylko Dave był o tej nieludzkiej porze na molo. Ktoś pedałował ostro na rowerze, potem na moment zatrzymał się sądząc po uciszeniu się hałasu i znów podjął jazdę, tym razem wyraźnie kierując się w jego stronę. Rower objechał chłopaka i zakręcił niemal na tylnym kole karkołomnym manewrem hamując z piskiem oponki tuż obok. Rowerzysta opuścił nogi (babskie sądząc po zgrabności pod kolarkami i zdjął kask. W porannym słońcu zalśniła krótka rozwichrzona czuprynka Anny.
- Well well well, what we have here - zaśmiała się - early bird Dave. Co ty tu robisz człowieku o tej porze?
- Mógłbym zadać Ci to samo pytanie, co nie? - uśmiechnął się do niej po czym wzruszył ramionami i przeciągnął lekko. Spaloną fajkę wystrzelił z palców prostym pstryknięciem i spojrzał na nią. Przez kilka sekund zbierał myśl, by w końcu powiedzieć.
- Więc... Sprawa wygląda tak... Jeśli ktokolwiek mógłby chcieć radiowęzeł w HHS, to musi mieć własnego sponsora. I się zastanawiam co z tym zrobić. Co, chodzić od drzwi do drzwi z five-hundred-bucks-bricks? Nie sądzę, by to miało sens... Pogadam ze starszyzną, być może zdecydują się rzucić coś. W końcu opłacają nieświadomie moje nałogi, to może zdecyduję się w końcu rzucić kasę na coś, co przydałoby mi się w przyszłości choćby w papierach. Wiesz, mentalność rodziców, którzy dbają o twoją przyszłość... - wywrócił oczami, westchnął i odwrócił spojrzenie w kierunku oceanu.
- Ja? To co zwykle, dbam o zdrowie. - oświadczyła spokojnie i z lekkim zdumieniem, że w ogóle o to pyta. Przecież był weekend, godzina poranna czyli wtedy kiedy ona ma zwyczaj rozbijać się rowerem po okolicy. Zlazła z dwu kołowca, słysząc kolejna część wypowiedzi, oparła go porządnie o barierkę i wskoczyła na nią sadowiąc się wygodnie. Na wesołej zazwyczaj chochlikowo twarzy pojawiło się zastanowienie.
- You really want this radio station, don't you... - to było raczej pytanie retoryczne i nie oczekiwała na nie odpowiedzi. Za to zatopiła się w myślach. - Sponsoring od starych. Albo zbiórka w szkole. O ile chciałoby ci się siedzieć obok wejścia i transparentu "Support our new improved radio station" lub biegać po HH z pudełkiem na datki i obklejać ściany plakatami. - błysnęła pomysłem.
- Taa - rzekł tak, jakby rzeczywiście podpasowała mu ta myśl - Ale w tej, nie innej kolejności. Znaczy, najpierw pogadam ze starszymi. A potem spróbuję zorganizować zbiórkę. Chyba, że się piszesz, to wtedy spróbujemy - uśmiechnął się do niej zawadiacko, unosząc jedną brew ku górze.
- Tak czy inaczej im więcej kasy tym więcej praw wykupimy, chyba że się znajdą prawne kruczki, ale nie sądzę. I tym lepszy sprzęt będziemy mogli kupić. W tym wypadku ciężko o "co za dużo to niezdrowo". - podrapał się po policzku, odbiegając spojrzeniem gdzieś w górę w zamyśleniu, nad głowę Anny.
- I'm with you - kiwnęła głową - A odnośnie praw autorskich to przecież ojciec Erici siedzi w branży muzycznej - błysnęła pomysłem - może mógłby nam pomóc... Masz rację, Dave. Najpierw lepiej pogadać ze starymi. Ale wpierw - zeskoczyła sprężyście - chodź napijemy się kawki. Jest za zimno by snuć misterne plany nad woda. I za wcześnie - poczochrała czuprynkę, złapała stanowczo chłopaka i pociągnęła w stronę knajpki drugą ręką zręcznie prowadząc rower - A tak poza tym to co tam ciekawego u ciebie?.
- 'Kay, od tego miejsca warto zacząć bo po pierwsze najbliżej tu do naprawdę porządnych knajp a po drugie to dobra baza wypadowa na miasto - oświadczyła Ricky wcieliwszy się w rolę przewodnika, gdy wędrowali przez molo z Peterem. - Tam jest Rope Cafe, która może ci przypasować na przyszłość jeśli chodzi o trendy miejsce na zabranie jakiejś laski na randkę - machnęła ręką w kierunku rzeczonej knajpy a potem poruszyła łopatkami. Jeansy od Rachel pasowały idealnie ale koszulka miała stanowczo nie jej krój - za duży dekolt z tyłu i za bardzo odsłonięty brzuch. Ale pożyczonym ciuchom nie zagląda się w zęby. No i na dodatek całkiem w tym fajnie wyglądała. - Of course if a guy from Manhattan Elite will find any of Newport babes interesting enough to take her on a date. - dodała z rozbawieniem w głosie.
- A tak wogóle będzie mi łatwiej jeśli powiesz jaka rozrywka interesuje cię tak konkretnie.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Zmierzył Ericę rozbawionym wzrokiem. - Domyślam sie, że raczej nie uda mi się wybrać tutaj na mecz hokeja. - roześmiał się szczerze. - Powiedz mi lepiej, co Wy tutaj robicie w wolnym czasie? Prócz imprez?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Hokey? No. Basketball, yes. Może nie jakaś kapitalna drużyna ale jest tu sporo dobrych graczy. A poza tym surfing i kręgle. I golf.
Ostatnim pytaniem zabił jej ćwieka. Z zakłopotaniem poczochrała czuprynę.
- W sumie z tego co wiem to głównie się tu imprezuje i lansuje. U znajomych albo w Bait Shop.- urwała na moment z zastanowieniem w oczach - Jak masz układy możesz się załapać na jakieś pół legalne wyścigi samochodowe z niezłymi stawkami, ale niestety nie jestem w temacie.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
- Nie moja bajka... - skrzywił się - Ale golf czemu nie... Znasz kogoś, z kim mógłbym zagrać? - zapytał z szerokim uśmiechem. - A dokąd chodzicie tutaj na randki? - dodał po chwili.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Mhm - kiwnęła głową - Max gra. Kojarzysz, ten chłopak co się zawieszał na balkonie na imprezie? Parker. Myślę, że jak się z nim spikniesz, dostaniesz informację jakiej chcesz. Na randki to się chodzi w zależności od upodobań. Urwisko zakochanych - jeśli chcesz pannę na szybko, a przypuszczam, że nie będzie trudności ze znalezieniem takich - zaśmiała się dość perfidnie - Rope Cafe - w przypadku mierzących wysoko, rozpuszczonych jak dziadowski bicz lanserek, i zupełnie zwyczajne miejsca typu Balboa, knajpka na tym właśnie molo gdzie dają zabójcze hamburgery i równie zabójczo dobre homary w przypadku niewielu normalnych dziewczyn w Newport. Your choice.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Okey... So we have a date. - powiedział z uśmiechem i ruszył spokojnym krokiem w kierunku zejścia z mola. - Jutro w południe? Mam nadzieję, że u Was nie jest to za wcześnie na homary? - zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Zdębiała. Wmurowało ją w ziemię gdy patrzyła z zaskoczeniem za złażącym z mola gościem.
- The WHAT? Date? Nie, nie mamy - odparowała spokojnie ale na tyle głośno by ją słyszał. - Nie mam nastroju na randki i nie będę mieć przez jakiś czas.
Skrzywiła się wyraźnie. Randka. Po kolejnym zerwaniu. O nieee...
- Lepiej spróbuj wyrwać kogo innego. Na pewno znajdziesz chętną.
Mrugnęła mu rozluźniając się i zastanowiła szybko gdzie ma samochód. Tak czy siak wypadało jej wracać do Rachel.
- Do zobaczenia kiedyś tam - machnęła ręką kończąc dyskusję.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Hej Ricky... Jak chcesz, ale ja proponowałem tylko spotkanie dwojga, niezajętych ludzi, którzy mile mogą spędzić ze sobą czas. - powiedział spokojnie, zanim zdążyła odejść. - Ok... Some kind of date, but still... Nie musisz przecież iść potem ze mną do łóżka. Potraktuj to jako koleżeńskie spotkanie. - dodał i sięgnął po telefon. - Jutro o 12 będę w tej knajpce, masz czas na podjęcie decyzji. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się rozbrajająco. Po czym wybrał jakiś numer telefonu i przyłożył go do słuchawki. - Henry? czekam przy molo. - i rozłączył się.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Zaśmiała się szczerze już prawie zniknąwszy z mola.
- Nie muszę i nie chcę.
Zmrużywszy oczy przyjrzała mu się z namysłem, jakby rozważała propozycję.
- Will see.
I już jej nie było. Sylwetka niknąca w mroku skierowała się w stronę domostwa Rachel energicznym krokiem, nie oglądając się za siebie.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Dodge śmigał między samochodami, bo paradoksalnie Newport mimo swej małości było za duże by spokojnie w dziesięć minut dojechać do mola z domu Evana. Evan rzeczywiście prowadził z wprawą, chociaż samochód nie był jego i nie znał go. Raz tylko wyjechał prawie na czołowe wyprzedzając dostawczaka, ale dał po hamulcach i szybko schował się za ciężarówką. Na Parking wpadł w ostatnich sekundach swojego czasu, co prawda nie było czasu na parkowanie, ale przynajmniej dojechał. Szatynka była zadowolona, o tym przynajmniej świadczył jej uśmiech. - Nice... - powiedziała otwierając drzwi. - Chociaż trochę skatowałeś samochód. Długo w nim grzebałam. - powiedziała spokojnie i wyciągnęła komórkę z kieszeni. Rzuciła ją na kolana Ballmera. - Han się odezwie...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Nawet gdyby nie zdążył i tak byłby z siebie zadowolony, bowiem przejazd przez Newport w porannych godzinach gdzie wszyscy spieszyli się do szkoły bądź pracy było już samo w sobie niemałym wyczynem. Na całe szczęście udało mu się, a to co usłyszał przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Zgarnął więc telefon do kieszeni dając sobie nieco czasu na ogarnięcie myśli i dopiero po dłuższej chwili rzekł.
- Jak chcesz, to możemy wpaść do mnie i wjechać na hamownię. Zrobimy diagnostykę i sprawdzimy czy wszystko gra. Poza jeżdżeniem umiem też co nieco wygrzebać pod maską.
Otworzyłą drzwi kierowcy i oparła się o nie, a potem oparła brodę na swoich splecionych dłoniach. Zrobiła słodką minkę, jedną z tych, które powodowały, że facetom miękły kolana i wbiła wzrok w Evana - Już na pierwszej randce zapraszasz mnie do siebie? - zapatrzyła się na molo. - Maybe next time... Wysiadaj.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- Too bad...
Mruknął udając zawód, a po chwili na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech. Ciche kliknięcie zwiastowało odpięcie pasa bezpieczeństwa i po chwili Evan wyszedł z samochodu obchodząc go niemal natychmiast dookoła.
- What now?
Zapytał ciekaw, cóż teraz będą robić. Czy odwiezie go do domu, spędzą czas na miłej pogaduszce, czy może najzwyczajniej w świecie oleje go i sobie pojedzie?
- Now? - dziewczyna sprawiała wrażenie zamyślonej. - You walk. - posłała mu szelmowski uśmiech i wsiadła do samochodu. Przekręciła kluczyk w stacyjce i samochód zapalił od razu. Posłała mu jeszcze rozbawione spojrzenie, po czym zaczęła wycofywać.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- I fuckin' knew it...
Odparł niemal natychmiast zaciskając szczęki. No cóż, akcja czysto filmowa której mógł się spodziewać. A że kawałek do domu miał... Evan przyklęknął by zawiązać buty, a gdy wstał w głowie zaświtał mu pomysł. Zaczął więc pospiesznie sprawdzać kieszenie spodni, lecz jak się okazało nie wziął telefonu i cały plan zadzwonienia po taksówkę szlag trafił. Nie pozostało mu więc nic innego jak drzeć do domu na piechotę.
Na pożegnanie szatynka jeszcze zatrąbiła dwa razy i wyjechała z parkingu niedaleko mola. Dodge ryknął potężnym silnikiem hemie i zniknął za zakrętem zostawiając Evana samego z drogą i myślami.
Przeniesienie akcji.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum