Evan stał oparty o barierkę na samym końcu molo i bezustannie wpatrywał się w horyzont. Bezkresny błękit oceanu i zachodzące słońce, które barwiło niebo na kolor pomarańczy i czerwieni. W połączeniu z głuchym łoskotem fal rozbijających się o filary pod nim owa sceneria działała zadziwiająco kojąco na wzburzone myśli chłopaka. Szukał jakiegoś sensownego wyjścia z tej sytuacji, lecz nie mógł znaleźć żadnego. Wreszcie postanowił, że załatwi sprawę otwarcie, w cztery oczy... Jutro...
Anna siedziała na ławce w towarzystwie Moutha i prowadziła wysoce zabawną i przyjemną konwersację. Słońce ładnie sie odbijało czerwono od wody i byłoby całkiem romantycznie... gdyby Annę interesował romantyzm w stosunku do tego kolesia. Ona chciała się tylko z nim zaprzyjaźnić.
- Więc powiedz mi facet... jak to sie stało, że taki fajny koleś jak ty jest sam? - zapytała z ciekawością.
Mouth uśmiechnął się dość ponuro Chyba głównie dlatego, że każda dziewczyna jaką znam zadaje takie właśnie pytanie... Nie jestem popularnym gościem, a przy tym... Dziewczyny widzą we mnie przyjaciela. Zawsze i tylko przyjaciela. powiedział spokojnie i zerknął na nią...
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- A czy to jest takie złe? Jesteś blisko dziewczyny, jesteś jej pomocą i oparciem, aż w końcu ona nie może sobie wyobrazić, żeby ciebie nie miało być. A potem... - uśmiechnęła się lekko - potem sie okazuje, że tak naprawdę to chce być z tobą bo jesteś taki dobry opiekuńczy i tak dalej. Z przyjaźni, Mouth, mogą wyniknąć całkiem fajne rzeczy.
Chwilę milczała po czym dodała.
- Screw popularity. To nie to jak cię widza ale kim jesteś jest ważniejsze.
To samo mówi Max... Ciekawe czy nauczył się tego od Ciebie. Ale jemu łatwiej, cokolwiek by nie zrobił robi się bardziej popularny. Przez olewanie tego co o nim mówią. westchnął Z przyjaźni wynikają fajne rzeczy... powtórzył Chyba w Pittsbourgu... W Newport liczy się to co o Tobie mówią i uważają.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Poprawiła się na ławce
- We're alike, Max and I. Znamy się od dziecka i mamy podobne poglądy. Widać, życie tutaj nie zniekształciło podejścia kolegi. Całkiem słusznego zresztą. No i jest moim przyjacielem więc ciężko, żebyśmy sie w tej sprawie nie zgadzali. - uśmiechnęła sie lekko - A poza tym myślę, że ważniejsze jest to co o sobie myślisz ty i ci którzy cię dobrze znają. Olej opinie jakiś panienek rodem z serialu, których szczytem osiągnięć jest przelecenie połowy drużyny koszykówki. Ja cię lubię. uważam, że jesteś fajny i masz sporo do powiedzenia. Self-confidence, Mouth. Myśl, że jesteś super to inni też tak zaczną myśleć.
Mouth spojrzał na Annę i uśmiechnął się I like you to, Anna... And thanks. powiedział i szturchnął ją ramieniem. Ale życie w Newport nie wygląda tak jak sądzicie. No przynajmniej dla innych niż wy. Chociaż... Może teraz się coś zmieni.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
- 2 kulki czekoladowe. I 2 truskawkowe. Albo trzy. Dzięki - zapłaciła za lody i niespiesznie ruszyła molem jedząc lody i ciesząc się ciepłą bryzą na twarzy.
Dave zatrzymał się nieopodal molo. Na tym samym miejscu, na którym zatrzymywał się, gdy odwoził dziewczynę, którą spotkał przy drodze nad klifem. Jechał bardzo powoli, poprzednia fajka wylądowała już dawno w popielniczce samochodowej. Dave westchnął cicho, spoglądając na samotnego peta. A, do diabła z tym, w towarzystwie będzie Ci raźniej, kolego. O ile zdążę wrócić nim tego zgaszę - pomyślał, wtykając sobie kolejnego papierosa do ust i podpalając go. Po chwili wyszedł z samochodu i spojrzał na horyzont, gdzie morze stykało się z niebem. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Zatrzasnął drzwi od samochodu, upewnił się, że są zamknięte, po czym ruszył w stronę mola. Chwilę tak je przemierzał z fajką w ustach, gdy w końcu dostrzegł Annę. Nie starał się zbytnio jej doganiać, ale w końcu się z nią zrównał. Papierosa wziął do prawej ręki z dala od dziewczyny.
- Hey, what's up? - zagadał poważnym tonem. Wyglądał z tą poważną miną, jakby był zamyślony, lub coś w tym stylu.
- Hey... not good not bad - powiedziała spokojnym tonem z wyraźnym zamyśleniem na twarzy. Zamyślenie to pozwoliło jej jednak na mały nieco roztargniony uśmiech - Co cię przywiało w te strony Dave? I gdzie uśmiech, który dziś widziałam. Poszedł sobie a ty go szukasz w okolicy morza? - dodała po chwili wbijając łyżeczkę w kolejną kulkę lodów, których ilość zmalała do zaledwie 1,5 kulki.
- Umm.. Err... Yeah, kind of... You know, memories, and stuff... - podrapał się po policzku w zamyśleniu, przenosząc wzrok z niej, znów na horyzont - Myślałem, że kogoś tu może znajdę, ale znalazłem za to Ciebie i to wszystko - wzruszył lekko ramionami. Ach... Piękny widok. Może to i nie jeszcze zachód słońca, ale też całkiem nieźle. Wpatrywał się w linię, gdzie stykało się morze z niebem.
- Alice is gone but I'm still here. And ya know I've been waiting for twenty five years... - zamruczała melodyjnie zaskakująco przyjemnym głosem do siebie tekst starego szlagieru Smokie, który nagle bardzo jej przypasował do tej sytuacji.
- So tell me... kim ona jest? - zapytała po chwili z lekkim uśmiechem - musi być świetną dziewczyną skoro jej szukasz aż tutaj, na końcu lądu stałego... kinda romantic... - uśmiech sie nieco poszerzył gdy wydłubywała kawałki czekolady z kulki opierając łokcie na balustradzie mola. Nie spodziewała się po nim tego. Ani tego, że będzie się potrafił śmiać. Nie była pewna już czego się spodziewać. Wszystko w Newport nagle zaczęło przybierać zaskakujący obrót, więc lepiej było nie spodziewać się niczego szczególnego.
Dave zaśmiał się radośnie, jakby Anna powiedziała coś strasznie zabawnego, choć było nieco inaczej. Tak po prawdzie to jej pytanie uświadomiło go jak głupio wygląda cała ta jego sytuacja.
- I would normally ask how did you know, that he is she, but... Nevermind that. Anyways... I don't see it romantic or something, just some interesting person I met, that's all... Well... But the funniest part is... - w tym momencie nie zdzierżył i parsknął znów śmiechem - I don't even know her name - znów wybuchł śmiechem i aż złapał się za brzuch, tak go rozbolał od tej całej głupoty jego, czy też sytuacji.
- Well... Spotkałem na drodze nad klifem jakąś dziewczynę, autostopowiczkę, podwiozłem ją tu i tyle, that's the whole story. A ostatnio myślałem, że szkoda, że się lepiej nie poznaliśmy, bo mogliśmy zostać przyjaciółmi... - skończył i gdy zorientował się jak to brzmi, dodał zaraz - And I'm serious at the last part especially - podsumował, już poważnym tonem.
- Skąd wiem, że to "ona"? Kobieca intuicja? 6 zmysł? Wybitnie wysoki iloraz inteligencji Jakkolwiek to nazwiesz - mrugnęła wesoło - A tak na serio - logika. Koleś nie przychodzi w smętnym nastroju na molo szukać innego kolesia. To musiała być dziewczyna. Oczywiście zakładając, że koleś jest hetero, ale w ten temat nie wnikajmy. Zakładam, że jesteś hetero... na geja mi nie wyglądasz. Ani nie rozmawiasz z dziewczynami tak jak gej - uśmiechnęła się szeroko, przypominając sobie konwersację z "klejeniem się".
- I nawet nie znasz jej imienia... przykre. Zostawiła chociaż jakiś numer telefonu? Anything specific that could tell you that she is sometime here?
- Wiesz, chcesz, to możesz się upewnić, co do mojego bycia hetero, jeśli nie jesteś taka pewna - uśmiechnął się jednym kącikiem ust, po czym pokręcił głową.
- I nie, to wcale nie jest takie przykre. I nie, ni mam z nią kontaktu. She said we will keep in touch. Może miała na myśli, ze pozostanie w mieście... Ale, do diabła, to było przed świętem dziękczynienia, więc już sporo czasu minęło. And, to be honest, I don't care much, I like this place and I had nothing else to do... So I came around - rzekł, podnosząc wzrok na niebo.
Odwróciła się plecami do morza opierając się o barierkę i zagryzła wargę patrząc na niego roześmianymi oczami.
- Uhmmm... let me think how could I make sure... zapewne zaciągając cię w jakiś ustronny kąt mola i wykorzystując na tobie mój wątpliwy wdzięk. Or... I could ask Max. He will know for sure... or... - brązowe oczy rozjarzyły się masą możliwości, która nie wróżyła nic dobrego Dave'owi i masę zabawy Annie.
Dave uśmiechnął się lekko, zajmując miejsce na barierce obok niej, lecz zamiast opierać się o nią siadł na niej, nogi opierając na niższych poprzeczkach.
- Weeell... - przeciągnął jakby w namyśle - Po pierwsze, to nie byłbym taki pewien, czy znajdziesz tu jakiś ustronny kąt, po drugie to ów wdzięk wcale taki wątpliwy nie jest, a po trzecie... Yeah, sure, Max could know, ale raczej mógłby być pewien tylko, jakbym był gejem... Chociaż, jak się tak zastanowić... Mogę udawać i homo i hetero, a być bi? - wyszczerzył się, kierując na nią prowokujące spojrzenie.
- A jesteś homo udającym bi? - wypaliła z miejsca - Coś mi się nie wydaje, mój drogi, bo właśnie tędy przeszedł całkiem ciekawy facet i nawet nie zwróciłeś na niego uwagi. Twoja teoria ma w sobie dziury wielkości tych w serze szwajcarskim - uśmiechnęła się pod nosem dłubiąc w resztce lodów łyżeczką - Szach! - dodała na koniec pakując porcję czekoladowych do ust i pokazując sztuczkę z ciemną brwią jadąca do góry.
- Jakieś inne pomysły, które mogłabym wykorzystać to make sure?
- Jeśli byłbym homo udającym hetero, to teraz wskazywałoby to jedynie na to, jak dobry jestem w tym całym udawaniu - wyszczerzył się ponownie, mrużąc nieco oczy - Nie ma szacha, moja droga. Chwilę popracować i król jest bezpieczny.
- Inne pomysły, powiadasz - pogładził się po brodzie w zamyśleniu - Well... Mogłabyś wyskoczyć z ciuchów tu i teraz i obserwować moją reakcję. Ale myślę, że wtedy miałabyś problem z opędzeniem się od przypadkowych przechodniów - zaśmiał się cicho pod nosem.
Zastanowiła sie chwilę i rzuciła z uśmiechem:
- Naaah... nie podoba mi się ten pomysł dlatego, że po pierwsze ja się rozbieram tylko prywatnie i dla jednej potencjalnej osoby, a po drugie, żal mi ciebie. Sam przeciwko wszystkim... bo oczywiście rzuciłbyś się by mnie bronić przed rozpasanym tłumem i oczywiście zostałbyś poturbowany - przymknęła oczy leniwie - Sam przeciwko wszystkim... and the only thing he had to defend them both was...- głos Anny zabrzmiał jakby zaczynała opowieść.
- Oh, wcale bym się nie rzucił, podziwiałbym jak uciekasz przed tłumem adoratorów... No, może po jakimś czasie podziwiania całego widowiska bym się przełamał i w końcu bym cię odratował, ale hell... To byłoby co najmniej ciekawe. A zresztą, skąd masz pewność, czy nie zacząłbym nagrywać tego na komórkę, a potem jak ostatni dupek nie rozesłałbym tego w internecie, hm? - uniósł lekko brwi, uśmiechając się nieznacznie.
- Well, what's that? - zapytał, gdy zacytowała najwyraźniej coś, czego nie znał.
Uśmiechnęła się słodko.
- Dlatego, że jesteś kumplem Maxa Parkera, i to dobrym, a ja jestem jego przyjaciółką. Nie muszę chyba mówić jak bardzo miałbyś przesrane za coś takiego - gwizdnęła aż wyobrażając sobie tą sytuację. - Besides... - dodała, mnąc serwetkę i kubek po lodach i wrzucając je do do kosza czystym rzutem i przeniosła spokojne spojrzenie na Dave'a - you like me. And it is not the thing that you do when you like a girl. - uśmiechnęła się na koniec czarującym jasnym uśmiechem.
- You know, they say... Że to, kim jesteśmy na zewnątrz, to tylko maskarada i tyczy się to każdego człowieka, a to, kim jesteśmy w rzeczywistości nie widzi nikt, rzadko nawet my sami. A ja sam nie wiem, kim tak naprawdę jestem... Więc zalecam ostrożność na wszelki wypadek. Even IF I DO like you - wyszczerzył się do niej niczym szaleniec i połączył koniuszki palców obu dłoni, by zaraz nimi poprzebierać żywo, niczym uciekinier z wariatkowa. Zaraz jednak przestał się wygłupiać i spoważniał, przyglądając się jej uważnie i oczekując jej reakcji.
Przechyliła głowę lekko na bok i również przyjrzała mu się uważnie. Uśmiech nabrał cech tajemniczych.
- Oh, thanks for the warning. ORAZ za pokazową grę aktorską - powiedziała w końcu odnosząc się do uśmiechu szaleńca i przebierania łapami - ale znam się trochę na ludziach... i myślę, że mogłabym zaufać zarówno sobie jak i Maxowi - on nie bierze szaleńców za przyjaciół.
Przegarnęła ręką włosy nastraszając grzywkę.
- That is of course if you liked me and I liked you... co może nie być tak do końca pewne, co nie? - strzeliła w jego stronę oczami z krzywym uśmiechem świadczącym, że wg niej, żadnego "if" nie ma. Z obu stron.
- Będę się powoli zbierać... - mruknęła nie spuszczając z niego lekko rozbawionego spojrzenia.
- Więc ja też to zrobię. Skoro nie znalazłem czego szukałem, to nie będę sterczeć tu jak idiota - uśmiechnął się kącikiem ust, po czym zeskoczył zwinnie z barierki, otrzepał się pospiesznie i wsadził ręce w kieszeni swym luzackim zwyczajem.
- Ale wracając do tematu - nic nie jest pewne. I warto spodziewać się najgorszego, choćby dla samego złagodzenia własnego upadku. Ale wtedy cierpi nasza śmiałość... - rzekł, w namyśle, po czym ruszył w kierunku, z którego oboje przyszli.
- Mojej śmiałości nic nie zagrozi. Nawet jak palnę coś głupiego to i tak ujdzie mi na sucho - cause I'm nice and most of people like me - powiedziała spokojnie zakładając ręce na piersi i wędrując molem - a życie jest za krótkie by zakładać najgorsze. Wiesz jak to jest? Live quick, die young and leave good looking body. Tylko, że ja dodaję do tego - i dobre wrażenie po sobie.
Na jej ustach pojawił sie spokojny uśmiech świadczący, ze w sumie nic nie jest w stanie wytrącić jej z równowagi albo zmienić tej opinii.
- Zapomniałaś dodać, że prócz tego jesteś też cholernie skromna - uśmiechnął się do niej złośliwie, po czym wyciągnął na chwilę ręce z kieszeni, by przeciągnąć się porządnie w marszu i wsadzić ja z powrotem na swoje miejsce.
- Sooo... Nie chcesz długo żyć, co? Szkoda w takim razie... Miło było cię poznać, Anno, mam nadzieję, że jutro się jeszcze zobaczymy, jeśli po drodze nie walniesz w jakiś słup - wyszczerzył się do niej ponownie z takim samym wyrazem, co przed chwilą.
- That's not the point, man... - prychnęła cicho - chodzi o samą ideę. I nie zamierzam walnąć w jakiś słup, choćby po to, żeby zrobić ci na złość i pomęczyć swoim towarzystwem jeszcze trochę. That is if you don't mind and, hell, even if you do mind- uśmiechnęła się kierując się na parking. Podeszła do swego ukochanego bordowego Forda i starła jakąś plamkę z lakieru.
- Dave... - zaczęła nagle podnosząc na niego oczy z jakimś czającym się w nich pytaniem, ale widać zrezygnowała - 'twas nice to talk to you again. And thanks.
Gdy Dave usłyszał swoje imię spojrzał na nią, unosząc brwi z poważną miną na twarzy, po czym, gdy kontynuowała, ściągnął je. Dojrzał to, że chciała powiedzieć coś innego, w zasadzie każdy głupi by dojrzał.
- Yes, that was... Very nice chat we had. And... Do you still leave the decision of how close may i stick entirely up to me? - uniósł brwi, uśmiechając się tajemniczo, jakby krył coś więcej za tymi słowami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum