Ej... Chilyack może i jest sukinsynem, ale bez przesady. Raczej nie zrobiłby krzywdy dziewczynie. No może najwyżej by się do niej chamsko przystawiał. powiedział wesoło i poczekał aż Erica zbierze swoje rzeczy, w drodze w dół mola objął ją ramieniem i tak ruszyli wolnym spacerem, przez chwilę bawiąc się w synchronizację kroku.
A my robimy przeniesienie akcji
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Gdy Evan dotarł do samochodu ocknął się z zamyślenia i zorientował się, że w dziwny sposób lody zniknęły. Przez chwilę stał i patrzył się jak osioł na samochód, jak gdyby sam nie wiedział, czego chciał. Westchnął tylko głęboko i postanowił jechać do domu, bo nic lepszego do roboty w tej chwili nie miał.
Caleb podszedł spokojnie do Jamesa stojącego na molu z kawą w ręku. Miał na sobie czarny garnitur, tak jakby przed chwilą wyszedł z biura. James oczywiście też z biura się wyrwał, ale jego styl był luźniejszy. Krawata nie miał, podwinięte rękawy różowej koszuli i ten szeroki uśmiech.
Możesz mi wytłumaczyć dlaczego spotykamy się w takim miejscu? zaczął Caleb.
James odpowiedział uśmiechem Tutaj możemy spokojnie porozmawiać o Twojej sprawie. Nie spotkamy żadnej z Twoich córek. powiedział kwaśno.
Starzec cofnął głowę, a na jego twarzy wykwitło niesamowite zdziwienie. Skąd o tym wiesz?
Och, nie jestem głupi... Wystarczyło dodać do siebie parę rzeczy. Więc to dlatego przez szesnaście lat wysyłałeś pieniądze do Jane Bentham? I okłamywałeś rodzinę?
Caleb żachnął się i wbił spojrzenie przenikliwych oczu w prawnika Chciałem ją chronić!
Kogo? przerwał mu James. Elizabeth, czy Kirsten?
Oczywiście, że Kirsten, to ona jest moją rodziną!
I dlatego, nawet kiedy grozi Ci więzienie nic nie powiesz?
Odpowiedziało mu tylko milczenie. Zastanów się... Tutaj już nie chodzi tylko o Ciebie. Ale o Twoje córki... Obie mają prawo znać prawdę.
Jesteś moim prawnikiem, a nie doradcą rodzinnym...
Jamesem wstrząsnął śmiech. Jak chcesz... Wpadnij jutro do nas na kolację. Może wtedy Cię olśni...
Odwrócił się i ruszył ku zejściu z mola. Caleb został sam...
Przeniesienie akcji
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Zaparkowała swój samochód na parkingu. Wzięła torbę z siedzenia pasażera. Następnie wyjęła z niewielkiego bagażnika czarny sweterek z dekoltem w serek. Założyła go na siebie i udała się w stronę molo.
Kupiła sobie cappucino w knajpce i ruszyła w stronę swojej ulubionej ławki prawie na samym końcu. Usiadła na niej i wyjęła z torby obszerną książke. Znalazła stronę, na której skończyła i zaczęła czytać. Co jakiś czas robiła krótką przerwę, podczas której piła cappucino.
Spojrzała na jakąś dziewczynę i uśmiechnęła się do niej, po chwili podeszła-Cześć, Gabrielle jestem, od dawna tu mieszkasz?-zapytała i odczytała sms'a-Może wybierzesz się ze mną na kręgle?
Podniosła głowę znad książki. Również się uśmiechnęła.
-Cześć- powiedziała trochę zaskoczona. -Ja jestem Vanessa. Nie, nie od dawna.
Schowała książke do torby i wypiła cappucino.
-Na kręgle? Hmm... czemu nie- zgodziła się. Siedzenie na molo trochę już jej zbrzydło
Vann była trochę zaskoczona śmiałością dziewczyny. Ale wyglądała na miłą.
-To daleko jest? - zapytała -Jestem samochodem, możemy podjechać- powiedziała i uśmiechnęła się serdecznie.
Po paru minutach były na parkingu przy czarnym porsche Vanessy. Spojrzała na niego dumnie i podeszła do drzwi od strony kierowcy.
-Wsiadaj- uśmiechnęła się do Gabie i wskazała wzrokiem siedzenie pasażera. W sumie było to niepotrzebne. I tak były tylko dwa.
Włączyła silnik i pojechały w stronę kręgielni. Oczywiście Gabie powiedziała jej gdzie to jest.
Promienne błyskawice przycinały ciemniejącą przestrzeń nieba, delikatnie falując na jego tle. Te niesforne blond kosmyki, co chwila opadały na zgrabną szyję dziewczyny stojącej na molo, by znów rozpocząć szaleńczy taniec na wietrze. Niebieska jak płatki bławatka sukienka delikatnie trzepotała, czasami lekko unosząc się w górę i ukazując fragment zgrabnego uda. Postać niebieskookiej była wręcz zjawiskowa, jawiła się niczym boginka, która właśnie wyłoniła się z bezkresnej wody.
Kilka łez ścigało się na ślicznej, gładkiej twarzy Lindsay. Kilka łez. Takich, które znaczyły o wiele więcej niż można byłoby się po niej spodziewać. Złość, ta bezbrzeżna zawiść. Kilka obrazów. Obrazów, które wzbudzały jej wściekłość. Dziewczyna o włosach czarnych niczym espresso. Oczy o barwie jadeitu.
Złość, ta bezbrzeżna zawiść. I coś jeszcze.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Nie zauważyła nawet, jak obok niej stanął jakiś typ. Był ubrany w czarną bluzę, brązową powycieraną, skórzaną kurtkę, włosy miał obcięte na jeża i twarz typowego łobuza. Nieszczęśliwa? bardziej stwierdził niż zapytał Taka laska jak Ty... Sama na molo. Rzucił? Zdradził? Przeleciał i zostawił?
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Odruchowo odsunęła się, by być jak najdalej od tego podejrzanego typa, ale stała przecież na samym końcu molo... Siłą rzeczy musiała się potknąć. Patrzyła na tę straszną twarz i czuła jak ogarnia ją panika. Była sama. Tylko ona i ten paskudny osobnik. Nie było gdzie uciekać - bo on przecież stał na drodze w kierunku plaży - zresztą, ucieczka na 12,5 centymetrowych obcasach nie byłaby możliwa.
Próbowała nie dać po sobie niczego poznać, ale trzęsące się dłonie i gęsia skórka musiały ją zdradzić.
- Nic z tych rzeczy. Poza tym to nie twoja sprawa.. - powiedziała nienaturalnie wysokim głosem.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Chilyack cofną się o krok unosząc ręce w geście, który mówił, że nie stanowi zagrożenia. Hej mała nie panikuj... Dziewczęta smakują lepiej, jak nie są przerażone, tylko same chcą. uśmiechnął się dwuznacznie i puścił do niej oko. Nie chcesz gadać? Your lost... powiedział i już miał ruszyć w kierunku zejścia z mola, kiedy tuż przy nich pojawił się Nathan.
Hey... You're fine? zapytał Linds a potem spojrzał groźnie na Chilyacka, który raz jeszcze uniósł dłonie i ruszył w kierunku zejścia.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Oczy Lindsay były pełne przerażenia i odrazy do tego paskudnego typa. Jego słowa były wstrętne, jego gesty - mimo że miały oznaczać dobre zamiary - też były wstrętne a on sam wydał się dziewczynie najwstrętniejszą osobą na świecie.
Nathan. Prawie wyszeptała jego imię, kiedy się zjawił. Momentalnie zyskał jej w oczach podziw i bezgraniczną wdzięczność. Bezgraniczną...
- Almost... - wyszeptała, a jej policzki nadal były zaróżowione od strachu i gniewu.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Spokojnie... Już tutaj jestem. powiedział przytulając ją i całując we włosy. Nie musisz się już bać. powiedział Girl... Musiał strasznie na Ciebie wpłynąć. Łzy? zapytał ocierając jej policzek. Chodź... Zabiorę Cię stąd.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Trzęsła się w jego ramionach, mimo że powoli ogarniało ją rozkoszne ciepło, które od niego biło. Nie wiedziała sama czemu aż tak zareagowała na nagłe pojawienie się nieznajomego, w końcu nie zrobił jej nic złego a Nathan tak szybko się pojawił. Była już teraz bezpieczna, mimo to nadal nie mogła się uspokoić.
Spojrzała na niego jak przestraszone i zaszczute zwierzę. Wiedział już, że pójdzie za nim wszędzie.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Zawiozę Cię do domu... powiedział spokojnie i poważnie Musisz się uspokoić. powiedział ruszając powoli i prowadząc ją w objęciach ku parkingowi. Przyjechałaś samochodem? zapytał zastanawiając się jak może załatwić tę sprawę.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Pachniał czymś ładnym, czymś co ją uspokajało i powoli dodawało sił. Chciała być teraz z nim, nie mogła spędzać tego paskudnego niedzielnego wieczoru sama. Zatrzymała go więc i poważnie patrząc mu w oczy wyszeptała:
- Nie chcę jechać do domu. Chcę być z tobą... - przylgnęła do niego mocno, delikatnie wodząc dłonią bo jego plecach - A mój samochód stoi niedaleko.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Uśmiechnął się i zachęcony jej zachowaniem pochylił się by ja pocałować. Chwilę potem wyprostował się z uśmiechem To, że zawiozę Cię do domu nie oznacza, że będziemy musieli się rozstać. powiedział poważnie i zaraz się uśmiechnął. No chyba, że chcesz się wybrać na urwisko... Ale tam Twoje Ferrari nie dojedzie.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Ze śmiechem odgarnęła kilka blond kosmyków, które zaczepiły się o jego koszulę. Oddała pocałunek, wkładając w to namiętność i jakąś dziwną, jak na nią, tęsknotę. W jej oczach zagościły figlarne ogniki, kiedy wróciła do swego zwyczajowego mruczenia:
- Moi rodzice wybyli na jakąś kolację, uprzedzali, że wrócą dość późno... - przygryzła wargę, zerkając na niego zalotnie.
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Nathan uśmiechnął się rozochocony No... Jest to jakiś pomysł. Na szczęście wybrałem się tutaj na spacer. Możesz prowadzić, czy ja będę kierowcą? zapytał kiedy schodzili po schodach na parking i zbliżali się do różowego Ferrari.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Usiadła za kierownicą, swojego prześlicznego autka - przecież to było zupełnie niedopuszczalne, żeby ktokolwiek inny go prowadził. Zresztą Nathan zupełnie nie pasował do roli kierowcy tego cudu motoryzacji.
- Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek prowadził ją za mnie. - uśmiechnęła się do niego promiennie, kiedy wsiadł do samochodu. Ruszyła dość ostrożnie, po czym pomknęli w stronę domu Linds.
Rezydencja państwa MacNamara
_________________ "This town is big enough for only one manipulative bitch"
Camaro Dave'a spokojnie zajechało nieopodal mola, gdzie zatrzymało się. Silnik chwilkę pomrukiwał, po czym zgasł. Dave przez chwilę przyglądał się horyzontowi gdzieś tam będącemu miejscem zetknięcia się nieba i wód. Po chwili jednak zamrugał kilkakrotnie i potrząsnął głową. Otworzył drzwiczki samochodu i wysiadł.
- Well... Jesteśmy na miejscu - rzucił ni to do swojej pasażerki, ni to do siebie. Podrapał się po karku w zamyśleniu i znów wzrok wlepił w horyzont, jakby był najciekawszym widokiem w okolicy, co, oczywiście musiało mijać się z prawdą, ale innymi widokami po prostu nie wypadało mu się rozkoszować. Pomyślał mimowolnie o Gabie, akurat w tym momencie, gdy patrzył tak tępo przed siebie. Nie mówił zbyt wiele przez większość przejażdżki. Jakoś wszystkie problemy zdały się powrócić do niego z chwilą, w której wsiadał do samochodu tam, nad urwiskiem.
Dziewczyna wyciągnęła z wnętrza samochodu torbę wojskowa i błysnęła zębami w urokliwym uśmiechu. Thanks dude... That was cute. powiedziała i podeszła do niego i pocałowała go w policzek. So... We'll be in... uśmiechnęła się dwuznacznie touch. po czym ruszyła wolnym krokiem, kręcąc zajebistym tyłkiem. Posłała mu jeszcze uśmiech z nad ramienia i weszła do jednego z lokali.
_________________ "I'm awesome"
"Two words: no tongues."
"I'm so happy for you I'm gonna go vomit now."
Dave chwilę patrzył na nią w zamyśleniu nie bardzo wiedząc jak powinien się zachować, czy jak powinien jej zachowanie interpretować. Po chwili jednak uśmiechnął się lekko, jakby ironicznie i pokręcił głową, ale dopiero gdy już była w lokalu, rzecz jasne.
- Yeah... Sure we will - wzruszył lekko ramionami, jakby było mu to całkowicie obojętne i wszedł do wozu. Zapalił silnik i powoli wycofał, by zaraz wjechać na ulicę przy Guns 'N Roses - Don't Cry.
- Here you go... thanks... - zapłaciła i podziękowała sprzedawcy kawy i z wielki kubkiem capuccino w ręce podeszła wolnym krokiem do ławki najbliższej morzu. Usiadła sobie na oparciu opierając nogi na siedzeniu i wetknęła w uszy słuchawki iphone, z których zaczął lecieć Rammstein. Ricky pociągnęła wielki łyk kawy i wpatrzyła się w mrok słuchając mocnej muzyki. Taka chwila samotności czasem była potrzebna... szczególnie, że zaraz pewnie będzie wracać do domu. Uśmiechnęła się do siebie i pogrążyła w muzyce śledząc wzrokiem fale.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Zmarzła... bez wątpienia robiło się coraz zimniej.
- I to ma być to tak zwane globalne ocieplenie, taa? - zamruczała z niezadowoleniem do siebie. Wysączyła ostatnie łyki kawy, wyrzuciła kubek i wetknąwszy ręce do kieszeni kurtki ruszyła wolnym krokiem przez molo. Słuchawki i-phone zwisały z dekoltu - chwilowo miała dość muzyki.
Mijając knajpę od homarów zauważyła siedzącą tam Linds z Holly. Obie miały podejrzanie złośliwe miny - z tym że to było tak charakterystyczne dla osób tego pokroju, że Ricky raczej by się zdziwiła gdyby miały inne. Rzuciwszy jedno kpiące spojrzenie na blondynki ruszyła wolno dalej w stronę parkingu.
_________________ "- He he... You know what I like about rich kids?"
" [BAAM!] - Nothing..."
"- We're from different worlds"
"- That's not true..."
"Walk like an angel, talk like an angel... Devil in disguise"
Siedziała na ławce, która znajdowała się praktycznie na końcu mola. Obok niej stał jednorazowy kubek z cappucino. Vann robiła zdjęcia. Ludziom, którzy spacerowali itd. Ogólniej mówiąc- wszystkiemu. Co jakiś czas przeglądała zrobione zdjęcia i kasowała te nieudane.
Robienie zdjęć przerwał jej telefon. Odłożyła aparat i wyciągnęła telefon z kieszeni. Odczytała smsa i uśmiechnęła się do siebie. Wzięła torbę, schowała do niej aparat i leniwie podniosła się z ławki. Wolnym krokiem ruszyła na parking, na którym stał jej samochód.
No i pojechała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum