Ech, ja to bym się tylko na Gojirę z tego zestawu wybrał, trochę z ciekawości, jak się roz/z-wijają, ale budżet domowy to srogi bóg i uścisku nie zmniejsza.
Ech, ja to bym się tylko na Gojirę z tego zestawu wybrał, trochę z ciekawości, jak się roz/z-wijają, ale budżet domowy to srogi bóg i uścisku nie zmniejsza.
Na Gojirę nie dałam rady niestety, była zdecydowanie za wcześnie. Cóż, mnie też świstek z Eventimu kosztował parę wyrzeczeń Ale nie żałuję.
Metallica lepsza niż 2 late temu, Hetfield w naprawdę niezłej formie wokalnej. Czarny Album live brzmi świetnie. Kto nie był, ten gapa.
Gojira dała radę, ale miała FATALNE nagłośnienie.
BLS - Zakk Wylde nie mógł wypaść słabo.
Machine Haed - trochę rozczarowanie. Bardzo dobre ostatnie dwie płyty jakoś średnio sprawdzają się na koncercie. Riffy i solówki gdzieś ginęły w nieco rozmemłanym brzmieniu, koncertowi brakowało odrobinę dynamiki, ale ostatecznie na plus.
Z tzw sceny Antyradia zdecydowanie najlepiej wypadła Luxtorpeda, Acidów wszyscy olali, bo Meta rozkładała sprzęt. Na Hunterze gimbusy i bananowa młodzież chyba twardo pogowała pod scena a reszta miała zaciesz z przesłania płynącego ze sceny ("jebać wojnę, jebać przemoc!") i samej warstwy muzycznej.
_________________ We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun
We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye
We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
napisz koniecznie jak było, może szarpnę się na któryś z następnych?
No to piszę
Kyuss Lives! / 3.06.2012 / Lucerna Music Bar, Praga
Na koncercie nie było tłumów, Czesi jak zwykle wyluzowani, pod sceną nie było muru z ludzkich ciał , bez problemu i bez przepychanek stanęliśmy sobie w pierwszym rzędzie przy scenie, z metr od Garcii i ze dwa od Bjorka - także widok był świetny.
Panowie grali 1h 40 min, zagrali 14 kawałków, w tym aż 4 bisy (zazwyczaj grają po 2-3 i tyle się spodziewałem) - przynajmniej wg. setlist.fm, bo ja jestem przekonany że było ich 5. Setlistę znajdziecie tutaj: http://www.setlist.fm/set...c-43dfdf97.html od siebie dodam, że jest mocarna 7/10 ze Sky Valley plus po 4 z Circusa i Red Sun, miodzio, nie było właściwie słabej piosenki. Zabrakło mi tylko Demon Cleanera.
Koncertowo zespół wymiata, Garcia i Bjork wiadomo - klasa sama w sobie, ale nowy gitarzysta i basista również są świetni - nic dziwnego, bo to nie są w końcu ludzie z łapanki, np. basista, Billy Cordell gra również w Yawning Man. Brzmienie niesamowite, bardzo selektywne, przyczepić się mogę jedynie do zbyt słabego nagłośnienia wokalu Garcii, przez co w połowie koncertu przemieściłem się trochę w lewo, gdzie było go lepiej słychać.
Fanom Kyussa zdecydowanie polecam udanie się na ich koncert, a jeśli ktoś się martwi że bez Homme'a to już nie jest to samo, niech się nie martwi - to nieprawda. Jak napisał ktoś w recenzji któregoś z poprzednich koncertów Kyuss Lives!: "Josh Homme was not missed, not at all." Podpisuję się pod tym. To najlepszy koncert na jakim byłem od dawien dawna, i jeden z najlepszych z rocka/metalu na jakich byłem w ogóle.
A na deser, dostałem od Garcii autograf na okładce Sky Valley.
...i co z tego, że chwilę później niechcący wylał mi na nią piwo a w trakcie suszenia kawałek się oddarł, sklei się
Miesiąc temu we Wrocławiu widziałem Sleepa, rok temu Fu Manchu, został mi do zobaczenia jeszcze Clutch, Electric Wizard i Monster Magnet i ze stonerów będę miał już swoich ulubieńców zaliczonych.
Koko koko off spoko, byłem na wszystkim tym co sobie założyłem, w tej swojej skamieniałej niejarającej się już eksploracją wszystkiego czaszy (aczkolwiek przypadkowy u mnie koncert Ty Segull bardzo bardzo). Najbardziej rozczarował wspólny występ Tides from Nebula i Blindsight ("hej chłopaki, skoro jest nas tylu na scenie, to zróbmy najbardziej przewidywalną i kompromisową rzecz jaką można w tej konwencji zrobić"), zaskakująco dobrze wypadło Baroness, szczególnie przez analogie z koncertami Mastodon na żywo. Po Stooges wróciłęm do namiotu bardzo szcześliwy bo dotknełem włosów Iggego Popa i klepnełem go w ramię (i wiem jak to infantyalnie wygląda ale tak to TYLE FRAJDY). Mówcie co chcecie ale jest wiele osób artystów które rozpczliwie trzymają się młodości, stając się pariodami samego siebie ale u niego to działa inaczej,, ale to wymaga dłuższej analizy. Natomiast o ile koncert Stooges pozbawił mnie paru guzików u koszuli i opaski festiwalowej zaginionej w akcji o tyle niedzielny koncert Swans po średnich momentach (Battles, stand-up Rollinsa który chyba zapomniał że Polacy nie biorą udziału w amerykańskiej kampanii wyborczej), wyrwał mi kawałek serca. To co teraz robi M. Gira, to jest DROGA KRZYŻOWA MUZYKI ROCKOWEJ PRZEZ WIECZNE STEPY SZALEŃSTWA. Mimo iż miałem plany na jeszcze trochę to to uznałem że po tym koncercie muzyka muzyka umarła, przynajmiej dzisiaj, czy jakoś tak, nie Magu?
Jander, w niedzielę już tylko Swans i Rollins z ciekawszych rzeczy byli, sam się zastanawiałem czy nie odpuścić no ale jednak zostałem i nie żałuję.
Mnie najbardziej zniszczył występ Spectrum w sobotę w nocy. Niesamowity koncert. Do tego wulkan energii na Atari Teenage Riot, oraz naprawdę PRO zagrany gig Death in Vegas. Swansi też spoko, chociaż po godzinie już zrobili się trochę monotonni. Ale ogólnie na plus. A, i jeszcze Chromatics - dobra zabawa, ładna wokalistka, tylko w tym namiocie trójkowym skwar iście afrykański.
Co do Baroness, to myślałem że będzie fajnie, a ludzie którzy na nich wołają ostatnio "Nickelbaroness" to zwykli hejterzy, ale okazało się że mieli rację. Nickelbaroness zagrało tak że po 20 minutach patrzyłem już częściej na zegarek a nie na scenę.
Swansów i w ogóle niedzielę sobie odpuściliśmy. I w sumie nie wiem po powyższym czy warto było czy nie.
Też nie wiem bo z 1/3 publiczności na Swansach ewakuowała się niedługo po tym jak zaczęli właściwą część koncertu, po akustycznym wstępie, więc może to też byś był w tej jednej trzeciej. Mnie na początku było zimno i bolały plecy, później jakoś przestało przeszkadzać, hipnotyzm bez cienia silenia się. Gira w roli szamańskiego rockmana szalał, przewracał się, rzucał z gitarą ną przedstawiciela organizatorów który chciał odłączyć Swansom wtyki od wzmacaniczy, po tym jak sobie pół godziny przedłużyli show. Bo to już nie było show, tylko teatr, Gira to jakoś wszystko wpisał w klimat negacji od zwyczajnych rockowych instrumentów produkujących wyłącznie hałas, do wyłączeniu im prądu, tak po prostu przeżegnał się przed publicznością i zaczął zwijać sprzęt. Na pewno najbardziej niezwyczajny koncert na całym offie. Tylko wódka MD mogłaby się z tym równać, ale zapomniałem, to też przegapiłeś.
Sammael napisał/a:
Co do Baroness, to myślałem że będzie fajnie, a ludzie którzy na nich wołają ostatnio "Nickelbaroness" to zwykli hejterzy, ale okazało się że mieli rację. Nickelbaroness zagrało tak że po 20 minutach patrzyłem już częściej na zegarek a nie na scenę.
Widzę że "Nickelbaroness" to takie współczesne "Metallika skończyła się na Killem All", kultowa mądrość gimnazjalnych znawców gatunku. Dzięki Sammael za zapoznanie nas z nowymi przejawami tego fascynującego folkloru.
Dobre porównanie, bo Baroness to (przynajmniej na koncercie) było na podobnym poziomie co Metallica. Taka standardowa klepanka bez żadnego pomysłu, coś co właśnie w gimnazjum może się podobać.
PS. ale napisz im np. maila, że zagrali wg ciebie fajny koncert. Chłopaki pewnie się ucieszą gdy ktoś im napisze, że zagrali dobrze
Dobre porównanie, bo Baroness to (przynajmniej na koncercie) było na podobnym poziomie co Metallica. Taka standardowa klepanka bez żadnego pomysłu, coś co właśnie w gimnazjum może się podobać.
Myślałem że Twoja rzeczowa opinia o pterodaktylach w Diunie to szczyt mocy. A wtedy ty włączasz dopalacz i piszesz coś takiego. Nie mam pytań.
Stary ale przed czym ja mam bronić Baroness? Przed twoim intelektualnym kung-fu że *Baroness jest jak Nicelback bo jest jak Metallika*? Po takim czymś to twoje wzywanie do bronienia się to jest najczystszy Monty Python. Jak Czarny Rycerz skrócony przez oddalającego się Króla Artura o ręce i nogi a mimo to jako kadłubek wyzywający go od tchórzów i wzywający do walki.
a na poważnie polecam dorośnięcie. Wtedy zobaczysz że takie "Nickelbaroness" czy "Metallika skończyła się na killem all" to zwyczajne pyerdy (za Peanatema, Stephenson) z które z szybkością błyskawicy rozpowszechnia się wśród wannabe muzycznych znawców von gimnazjum. I o ile w gimnazjum to jest naturalne i trzeba przez to przejść jak przez ospę, to jeśli jesteś starszy i nadal takie zaklęcia robią na tobie wrażenie, że je powtarzasz i bierzesz serio, a nawet przychodzisz z nimi w głowie na koncert i nie możesz przez nie dobrze się bawić, to powinieneś się już martwić.
Zresztą cały ten śmiechowy nicelbeckowy mem poszedł przy okazji publikacji naprawdę dobrego singla http://www.youtube.com/watch?v=PZKPpeuHvJk , gdzie każdy kto nie ma gówna w uszach może ocenić sobie czy to brzmi jak Nickelback czy nie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum