FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Matrix
Autor Wiadomość
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2007-12-09, 13:15   

Asuryan napisał/a:
Niekoniecznie. Według mnie system (maszyny) po prostu nie przewidział, że program Smith po kontakcie z wybrańcem stanie się wirusem.

Ale spójrz na ten dialog:

- I killed you Mr. Anderson, i watched you die, with a certain satisfaction at my dead, and then something happened... Something that I knew was impossible but it happened anyway... You destroyed me Mr. Anderson... After word I knew the rules, I understand what I supposed to do, but I didn't... I couldn't... I was compeled to stay [...] And now I'm a new man, so the speak like you apparently free...
-Congratulations.
- Thank you... But... As you well know apparences can be decieving which brings me back to the reason wy we are here... We are not here because we're free, we're here because we are no free, and it's no escaping reason, no denying in porpouse, because we both know without purpouse... We would not exist"

To pokazuje że jednak Smith został przypisany aby zniszczyć Neo już po swojej, nazwijmy to, śmierci. Moim zdaniem (nawiązując do słów Morfeusza) Architekt stworzył Smitha właśnie w akcie desperacji, bo jak powiedziała wyrocznia "My nie możemy przewidzieć konsekwencji własnych decyzji, ale ten facet nie potrafi przewidzieć niczego..." Architekt popełnił kolejny błąd i tym razem już ostatni, gdyż pokonanie Smitha równało się zakończeniu całej wojny.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4476
Skąd: fnord
Wysłany: 2007-12-09, 13:51   

Prev napisał/a:

Łako, a jaką masz pewność że ta maszyna to był architekt ? Nie wiem czy zauważyłeś architekt był bardzo stonowaną postacią, nie wyrażała żadnych emocji, a tamto... coś było strasznie nerwowe.

Słaby argument. Może wydało ci się nerwowe a nie stonowane bo składało się z chmury poruszających się robotów co raczej trudno sprawia wrażenie stałości. W każdym razie twoją teze można w prosty sposób obalić - "latająca głowa" zawiera z Neo pakt. Po czym na końcu filmu mamy dialog wyroczni z architektem która przypomina mu "o dotrzymaniu umowy", co on kwintuje "myślisz że jestem człoiwkiem?". Radzę uważnie oglądać.

Prev napisał/a:
Maszyny potrzebują ludzi by dalej trwać, ale w razie zagrożenia same mogą ograniczyć swoją populację, by utrzymać ludzi w ryzach.

Tak ale w tym dialogu pisze o zagładzie WSZYSTKICH ludzi, czego już nie raczyłeś zacytować po mnie. Skoro architekt mówi że są gotowi to zaakceptować to znaczy że wcale nie jest im to potrzebne to trwania. Maszyny mogą trwać bez ludzi. Powód więc musi być inny.

Prev napisał/a:

Ale zastanów się... Czy maszyny planowały powstanie Syjonu, bo moim zdaniem nie... Był to pewnien efekt uboczny ich planu i niejako z przymusu musiały go wpisać w system.
Maszyny nie kontrolują wszystkiego.

Wraz z każdym kolejnym wybrańcem maszyny niszczyły i odbudowywały Syjon. Architekt wymienia nawet liczbe osób potrzebnych do odrodzenie społeczności. Na tym polega cała perfidia maszyn co pokazuje dopiero reaktywacja rozbudowując niepomiernie motyw z jedynki- system sięga również poza matrix. Nie trzeba żyć w świecie wirtualnym by stać się częscią systemu.

Jeśli chcesz odniesiena do nauki to posłuże się rozkładem Gaussa który stwierdza że normalnym dla systemu jest występowanie w nim pewnego procenta nienormalności. Maszyny widac przekonały się do tej reguły po dwóch wcześniejszych nieudannych Matrixach. Piszesz że maszyny nie kontrolują wszystkiego - to jasne, bo nikt [z wyjątkiem Boga] nie kontroluje wszystkiego. Widocznie maszyny uznały że gwarantem, wręcz bezpiecznikiem całego systemu i ich władzy nad owym systemem jest istnienie pewnego małego pola którego maszyny bezpośresnie nie kontrolują i któremu dają ułudę swobody.

Prev napisał/a:
Chyba że on nie został stworzony przez architekta, ale wtedy nasuwa się pytanie jakim cudem się odrodził...

Właśnie niezamierzenie ale dobrze ujełeś sprawe - on się odrodził CUDEM. Tak jak Neo który też irracjonalnie odrodził się. Dorobianie teori że to architekst odrodził Smitha jest naciąganiem fabuły bowiem nigdzie w filmie nie tam fragmentu który jakowiek by to poświadczał. Jest tylko fraza Neo "straciłeś kontrole nad programem Smith" co równie dobrze moze się tyczyć tego że architekt w momencie śmierci Smitha stracił nad nim kontrole, zresztą tak jak na Neo. Odtąd zarówno Smith jak i Neo mogli w o wiele większym stopniu niż inni hackować matrixa.

Prev nie obrażaj się odnośnie swojego czytania ksiązek - sam to stwierdziłeś, więc ja wywnioskowałem logicznie że jesteś raczej osóbą która nie ma tak szerokiego spektrum możliwosci do których może matrixa porównać.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2007-12-09, 14:24   

Łaku napisał/a:
Właśnie niezamierzenie ale dobrze ujełeś sprawe - on się odrodził CUDEM. Tak jak Neo który też irracjonalnie odrodził się. Dorobianie teori że to architekst odrodził Smitha jest naciąganiem fabuły bowiem nigdzie w filmie nie tam fragmentu który jakowiek by to poświadczał. Jest tylko fraza Neo "straciłeś kontrole nad programem Smith" co równie dobrze moze się tyczyć tego że architekt w momencie śmierci Smitha stracił nad nim kontrole, zresztą tak jak na Neo. Odtąd zarówno Smith jak i Neo mogli w o wiele większym stopniu niż inni hackować matrixa.

No ale weź zobacz... Smith był programem komputerowym. Sam powiedział że został przypisany do tego żeby zostać, on był przypisany do przeciwstawienia się. Coprawda wspominał też o dziwnych zjawiskach, takich jak to że część Neo mogła się na nim skopiować i dopóki żył Neo, dopóty żył też Smith (co może się okazać trafną teorią, biorąc pod uwagę że obaj giną w tym samym momencie). Smith mówi o determiniźmie, o tym że wszystko jest doskonale zaplanowane, każdy ma jakiś cel. Cały czas odwołuje się do przeznaczenia (zauważmy że w 1 części Neo stwierdził że nie wierzy w przeznaczenie, więc Smith jakby na siłę udowadnia mu że jednak ono istnieje), mówi że to właśnie przeznaczenie spowodowało powrót tak Neo, jak i jego samego.
Łaku napisał/a:
W każdym razie twoją teze można w prosty sposób obalić - "latająca głowa" zawiera z Neo pakt.

Dobra, już to odpuszczę, załóżmy że to był architekt.
Łaku napisał/a:
Wraz z każdym kolejnym wybrańcem maszyny niszczyły i odbudowywały Syjon. Architekt wymienia nawet liczbe osób potrzebnych do odrodzenie społeczności. Na tym polega cała perfidia maszyn co pokazuje dopiero reaktywacja rozbudowując niepomiernie motyw z jedynki- system sięga również poza matrix. Nie trzeba żyć w świecie wirtualnym by stać się częscią systemu.

No to jest raczej oczywiste, to widać choćby po Neo. Wtedy gdy zatrzymał strażników siłą woli. Sama wyrocznia mówi że "Siła wybrańca rozciąga się poza ten świat (matrix)". To doskonale pokazuje że Neo potrafi naginać oba systemy, z tym że jeden bardziej.

Natomiast mnie zastanawia jeszcze jedna kwestia, naprawdę nie mogę tego zrozumieć. A mianowicie Merowing. Neo, gdy zapadł w śpiączkę trafił właśnie na, powiedzmy, teren Merowinga. To pokazywało jak potężny jest ten program, gdyż uwięził samego wybrańca. Ale moje pytania brzmi: Jak Neo się tam dostał ? Czy miałoby to oznaczać że Neo osiągnął taki stopień zaawansowania że mógł podłączać się do matrixa samą siłą woli ? Czy może wszystko było doskonałym planem Merowinga ? Ciekawa kwestia...
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2007-12-09, 15:22   

Łaku napisał/a:
Matrix jako trylogia wychodził własnie jak byłem w podstawówce i gimnazjum stąd też miałem pogląd podobnego do tego króry reprezentujesz teraz ty i Pre

Ja po raz pierwszy widziałem Matrixa w kwietniu 2003, kiedy puścili go w TVN z okazji przygotowań do polskie premiery Reaktywacji. Wtedy też nie miałem innych punktów odniesienia, i dopiero kiedy na historii filozofii miałem o platonizmie, to od razu mi się to skojarzyło z Matrixem - zresztą podobnie jak wykładowcy, który jest wielkim fanem Matrixa (nie tylko Matrixa zresztą). A kiedy ostatnio podczas dyskusji, jak się tu wywiazała, miałem okazję poznać te inne punkty odniesienia, to mój stosunek do matrixa faktycznie zaczął się zmieniać.
Łaku napisał/a:
Przecież ty nie ukrywasz że się tego tymi klimatami nie interesujesz

Powiedziałbym, że prawie się tym nie interesuję - wyjątek stanowi Matrix, platonizm i gnostycyzm - a jeśli chodzi o literaturę i filmy w takich klimatach, to faktycznie Matrix jest tutaj wyjatkiem.
W każdym razie ja, w przeciwieństwie do Preva, czytam bardzo dużo ksiażęk i bardzo lubię czytać, ale 99% z tych książek to nie są książki fabularne, tylko książki popularnonaukowe, historyczne itd. Jedyną książką, i to też niefabularną, w klimacie platońsko-gnostyckim jest wspomniann przeze mnie na tym i innych forach Ręce precz od tej książki; zresztą z innymi ksiażkami w tych klimatach się nie zetknąłem, więc nie miałem jak się z nimi zapoznać.
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
grubshy 
Chlod Mego Serca


Posty: 209
Skąd: Ja tutejszy...
Wysłany: 2007-12-09, 15:56   

Bernard Gui: tak czytam Twoje posty i przypomina mi sie fragment z 'Dogmy'
Cytat:
- Wytlumacz mi to jeszcze raz. Nie wierzysz w Boga z powodu 'Alicji w krainie czarow'?
- Nie, nie to byla 'Alicja po drugiej stronie lustra'. Ten wiersz,'Mors i Stolarz' to przeciez oskarzenie calej zorganizowanej religii. Mors - dobrotliwy, z uprzeza to oczywiste nawiazanie do Buddy lub wziawszy pod uwage jego kly,ukochanego Boga-slonia Hindusow, Pana Ganesha. Tak wiec religie wschodnie mamy z glowy. Stolarz to oczywiste nawiazanie do Jezusa Chrystusa, ktorego przeciez wychowal stolarz. On uosabia religie Zachodu. No i co mamy dalej w tym wierszu? Naklaniaja, by ostrygi poszly za nimi. Gdy ostrygi sie zbieraja Mors i Stolarz wydlubuja ze skorup i masowo zzeraja biedne stworzenia. Nie wiem jak tobie, ale mi to jasno mowi, ze wiara oparta na tych mitologicznych postaciach prowadzi do zniszczenia wlasnego wnetrza czlowieka.
_________________
We are the Dwarfs. You will be decapitated. Resistance is futile.
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-09, 16:24   

Ale się dyskusja wywiązała :-) Nie chcę brnąć w nią zbyt głęboko, bo mało mnie Matrix interesuje, odniosę sięwięc do ostatniego posta skierowanego bezpośrednio do mnie.

Ale na wstępie chciałbym zaznaczyć:
Lubię Matrix. To naprawdę fajny film. Tajemniczy klimat, super efekty, świetne pojedynki (wreszcie, po dekadzie panowanie karate, na ekrany wróciło kung-fu). Dość nietuzinkowy pomysł na estetykę całości i dobre technicznie wykonanie. Film mi się podobał, ubawiłem się wręcz setnie. Druga i trzecia część już mnie nie zainteresowały.
Ponadto, uważam, że każdy ma prawo postrzegać Matrix jako swój ulubiony film i nic mi do tego. Ja też lubię różne różniste filmy i żadnej z tych sympatii się nie wstydzę. Tak więc, jeśli ktoś mówi, że Matrix jest jego ulubionym filmem, to tylko wzruszam ramionami, bo jak dla mnie, to okej.
jestem natomiast uczulony na pewne rzeczy, a mianowicie pewien bezkrytyczny zachwyt Matrixem połączony z próbami dorobienia temu filmowi filozoficznej gęby... tfu! Głębi.
A już najsilniejsza reakcja alergiczna pojawia się u mnie, gdy słyszę, że ktoś twierdzi, iż Matrix jest najlepszym filmem w ogóle. Bo nie jest. Nawet spośród filmów fantastyczny najlepszy nie jest i już. A co dopiero z filmów w ogóle. Matrix to dobre kino rozrywkowe, zgadzam się, w dodatku nie pozbawione pewnej dozy refleksji, też się zgadzam. Ale ta "filozofia" stanowi tam zaledwie okrasę, drobną przyprawę. Bo absolutnie nawet nie ociera się o życiową mądrość czy prawdziwą głębię, jak to bywa w przypadku filmów naprawdę ambitnych.

A teraz cycatory:

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
To wszystko było już wałkowane wielokrotnie, choćby w literaturze, ale w kinie również

W jakiej literaturze, i w jakim kinie? O.o. Wiem, że było to wałkowane w platonizmie i gnostycyzmie (zresztą Matrix to nic, jak filmowa wersja przedstawionej filozofii platońskiej i gonstyckiej, tyle że ze sporą dawką efektów specjalnych), ale jakie znasz filmy podchodzące do rzeczywistości w sposób podobny jak Matrix?


Nie twierdzę, że musisz je znać, ale skoro nie znasz, to na jakiej podstawie twierdzisz, że takowych nie było?
Przynajmniej jedna trzecia prozy P.K. Dicka podejmuje taką tematykę. Snerg też się kłania, choćby "Według łotra", żeby dodać jako ciutkę mniej znaną. "Irrehaare" Dukaja takoż. I wiele innych. Filmy - np. genialny "Vanilla Sky" (nie chodzi mi o dosłownie ten sam pomysł, ale pewną symboliczną analogię, polegającą na poddawaniu w wątpliwość otaczającej rzeczywistości). Fakt, że ten film powstał nieco później, ale dotyka spraw obcowania z rzeczywistością o wiele głębiej, wręcz boleśnie. No i wjeżdża też w psychologię postaci, czego w Matrixie kompletnie nie ma. Poza tym, ekranizacje prozy Dicka również mniej lub bardziej zahaczają o iluzję rzeczywistości na różnych poziomach, w różny sposób i z różną siłą. Blade Runner, Impostor, Raport mniejszości, Zapłata, Pamięć absolutna, Next... opowiadały bądź o iluzji rzeczywistości, bądź o prawdziwości tożsamości człowieka, czy choćby o fabrykowaniu pamięci.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Matrix to słabe aktorstwo

Niby kto gra tam słabo?


Żartujesz? Prawie wszyscy. Na tle ogólnej nędzy i mizerii wyróżnia się i błyszczy jedynie agent Smith (ewentualnie Cypher). Z kolei trójka głównych bohaterów to totalne drewno i niemoc aktorska. Na czele tej trójki króluje zaś absolutnie sztywny Neo, który nie potrafi z siebie wykrzesać nawet głupiej miny na miarę telenoweli, o poważnym aktorstwie nie wspominając. Ten facet w każdym filmie gra identycznie. Nie ma w nim śladu emocji. Jest absolutnie nieprzekonywujący. Identyczną minę ma w chwili gniewu, jak w momencie gdy wyznaje miłość. Ta postać to kompletna pomyłka. Powinni mu w Hollywood nadać status aktora (bez)charakterystycznego. Tak żeby grał tylko i wyłącznie roboty.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
przerost formy nad treścią

Tego określenia można użyć najwyzej do kontynuacji Matrixa: Reaktywacji i Rewolucji. Nie do pierwszej części. A właśnie o pierwszej części mowa.


Jeśli potraktować ten film jako sensacyjne Sci_fi, to spoko. Ale jeśli imputujesz mu głębszą treść, to ja nadal twierdzę, że nastąpił tu przerost formy.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
podszywanie się pod filozoficzne dzieło

Dlaczego "podszywanie się"? O.o.


Bo to kino sensacyjne. Podobnie jak "Piła" nie jest thrillerem psychologicznym (w znaczeniu ambitniejszym), tak "Matrix" nie jest Sci-Fi filozoficznym. One tylko ocierają się o głębsze treści.
Tak jak kryminały Agaty Christie, jeśli chodzi o psychologię zbrodniarza, nigdy nie osiągną głębi "Zbrodni i kary" Dostojewskiego, tak "Matrix" wyżej d*** nie podskoczy...

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
podczas gdy wspomniane przez Ciebie elementy nie dość, że zostały potraktowane pretekstowo i pobieżnie, to nie mają odpowiedniej głębi.

A jaka wg ciebie powinna być ta "odpowiednia głębia"? na czym miałaby polegać? Czy zdanie: "Jeśli dla ciebie rzeczywistością jest to, co możesz zobaczyć, usłyszeć, czego możesz dotknąć, co możesz powąchać, posmakować, to znaczy, że dla ciebie rzeczywistością są elektryczne impulsy interpretowane przez twój mózg" jest pozbawione głębi?


Nie no, nie żartuj sobie ze mnie. Takie rzeczy tośmy ze znajomymi przy winku obgadywaliśmy jeszcze jako nastolatkowie. Toż to żądna Ameryka! A poza tym, to głębia byłaby w momencie, gdyby opisać to niejako pod lupą, w odniesieniu do zwykłego człowieka. Bardziej subtelnie i o większym stopniu złożoności. A Matrix wykorzystał po prostu chwytliwy, choć niezbyt świeży pomysł, żeby zrobić to fajnej, rozrywkowej formie. I chwała mu za to, ale nie padajmy na kolana przed czymś, co ani odkrywcze, ani zbyt głębokie nie jest. Ot, fajny chwyt, i tyle.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Nie oszukujmy się, przecież to po prostu rozrywkowe kino, bum bum - pif paf i tak dalej

To tylko dodatkowe efekty mające uatrakcyjnić film.


Nie, to podstawowe efekty, bo ten film opiera sięwłaśnie na pomysłowym, atrakcyjnym efekciarstwie. Bez nich nie byłoby legendy Matrixa, a całą tą "wielką" filozofie, można by zamknąć w jednym zdaniu, które zresztą sam zacytowałeś.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Nie wspominając już o tym, że cały film opiera się na nonsensownym pomyśle

Dlaczego nonsensownym?


Ja nie jestem czepliwy i zwykle wewnętrzna logika filmu nie jest dla mnie zbyt istotna, pod warunkiem że główny pomysł nie opiera się idiotycznym założeniu. A ten się opiera.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
więc trudno brać to wszystko na poważnie, skoro podstawa całego filmu nie trzyma się kupy...

Mógłbyś to rozwinąć?


Załóżmy, że jedynka stanowi zamkniętą całość (tak, zdaje się, miało być na początku). Załóżmy więc, idąc tym tropem, że maszyny rzeczywiście traktują ludzi jako żywe baterie i utrzymują ludzi przy życiu tylko dla energii.
Opierając się na tym założeniu - niech mi ktoś wytłumaczy, po kiego grzyba maszyny stworzyły Matrix?

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Czy oni nie czytali Dicka, Snerga, Dukaja?

Ja nie czytałem. Żadne z tych nazwisk nic mi nie mówi. Nie spotkałem się z nimi. (chyba że mowa o postaci Moby'ego Dicka, i o Jacku Dukaju - to mi już coś mówi, ale nadal nie wiem, o czym to jest).


Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie rozsądzasz o nowatorstwie Matrixa...?

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Przecież to nic nowego; wręcz popłuczyny po ambitniejszym SF.

Jakieś przykłady tego "ambitniejszego SF"?


Oż w mordę... niech za te przykłady posłużą choćby nazwiska powyżej...

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
No to co mamy powiedzieć na temat filmów Bergmana, Greenawaya, Jarmuscha itd.?

Nie widziałem ani jednego filmu żadnego z nich, zresztą nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w telewizji puszczali jakieś ich filmy. A z tych nazwisk tylko Bergman jest mi znane.


Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie twierdzisz, że "Matrix" jest najlepszym filmem, jaki w ogóle nakręcono... :shock:
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4476
Skąd: fnord
Wysłany: 2007-12-09, 17:06   

Dabilu, nie wiem czy pisząc Matrix chodzi co o 1dynkę czy całą trylogie. W każdym razie jeśli chodzi ci o częśc pierwszą to zgodzę - jest to kino akcji oparte o dość ciekawie zrealizowany ale nie nowy przecież pomysł. Ale niezgodzę się że Matrix tylko się ociera o głębie - Reaktywacja i Rewolucje naprawdę w pokaźny sposób rozwijają pierwotny pomysł. Warto zauwazyć że Wachowscy nie zostasowali zasade "drugich częsci" czyli "wszystkiego więcej" do walk i rozwałki, ale także barokowowo rozbudowują swój zamysł nad światem. Oczywiście nadal nie jest to film filozoficzny tylko kompromis między kinem akcji a 'czymś więcej'; tymniemniej spróbuj na polu filmów fantastycznych pokazać mi coś z 'przesłaniem' które outraguje to co wachowscy zrobili w Matrixie - czekam na propozycje. Bo moim zdaniem film to film i z definicji nie może być traktatem filozoficznym jak np. książka może co najwyżej umiejętnie poruszać dane wątki. Matrix moim zdaniem porusza je umiejętnie jak na swoją konwecje kompromisu.

Dabliu napisał/a:
Opierając się na tym założeniu - niech mi ktoś wytłumaczy, po kiego grzyba maszyny stworzyły Matrix?

Opierając się na założeniu że jako źródło energii [z czym w żaden sposób się nie zgadzam] to po by utrzymywać ludzi w jakby to określił Gibson 'zbiorowej halucynacji'. Jednak orazu obale to założenie - równie dobrze można by czerpać z ludzi energią robiac z nich prochami czy hirugicznie "warzywka". Albo poprostu - wsiąść świnie, krowy. Dlatego jednak jestem za trzymaniem się tezy że "Matrix" powstał jako klatka w której maszyny próbowały oswoić to czego się bały a to co szkoda im było zniszczyć. Myśle że Maszyny generując symulowany świat starały się w jakis sposób zrozumieć ludzkośc co udało się dopiero w jakiś stopniu Wyroczni.

I odpowiadając Prevowi:
Prev napisał/a:
No ale weź zobacz... Smith był programem komputerowym.

Właśnie znowu nieświadomie ujełeś istote rzeczy - otóż Smith był programem... do momentu jak umarł. Później był w takim samym stopniu programem komputerowym co Neo był człowiekiem - czyli niby człowiek/program a...

Warto zwrócić uwagę na ewolucje Neo i Smitha przebiagjąca mniej więcej równegle -
- Neo, wybraniec walczyący z maszynami. dowiaduje się że 'wybraniec' jest w istocie wymysłem maszyn, pewnym powtarzającym się algorytmem, co przedstawia go jako nie człowieka ale produkt mechanicznego procesu.
- Smith, odczuwjący odraze do życia i ludzkości-wirusu... sam staje się wirusem [spójrzcie na jego sposób rozmnażania się] i zaczyna żyć. Ba zyskuje sens w tym życiu co upodobnia go do istoty żywej nie programu.

Oboje więc oddalają się od tego czym byli kiedyś i dążą do środka - każdy z przeciwnej strony. Dlatego jestem skłonny przychylać się do niektórych intepreacji że rzeczywistym wybrańcem nie był Neo ale Neo+Smith.

Prev napisał/a:
No to jest raczej oczywiste, to widać choćby po Neo. Wtedy gdy zatrzymał strażników siłą woli. Sama wyrocznia mówi że "Siła wybrańca rozciąga się poza ten świat (matrix)". To doskonale pokazuje że Neo potrafi naginać oba systemy, z tym że jeden bardziej.

Błędnie odczytałaś to. Chociaż i tak lepiej niż niektóre ciasne główki które wysuwały teze "matrixa w matrixie". Chodzi o to że "wybraniec" to instytucja oparta nie na racjonalizmie ale na wierze. Nie to czyniło Neo wybrańcem że mógł manipulować maszynami [warto dodac że włądza Smitha też rozciągała się na rzeczywistość - zhackował umysły ludzi] tylko szersza perspektywa tego kim był dla całego świata. Zaskoczenie widzów i ludzi z syjonu nad mocami Neo wynika z faktu że oni żyjąc również w systemie jaki kontorlowały maszyny błędnie odczytywały istote wybrańca jako niszczyciela matrixu - tymczasem Neo wcale matrixu nie zniszczył, ba jego akt przyczynił się do powstania nowego ale już lepszego, dobrowolnego.

Prev napisał/a:
Natomiast mnie zastanawia jeszcze jedna kwestia, naprawdę nie mogę tego zrozumieć. A mianowicie Merowing. Neo, gdy zapadł w śpiączkę trafił właśnie na, powiedzmy, teren Merowinga. To pokazywało jak potężny jest ten program, gdyż uwięził samego wybrańca. Ale moje pytania brzmi: Jak Neo się tam dostał ? Czy miałoby to oznaczać że Neo osiągnął taki stopień zaawansowania że mógł podłączać się do matrixa samą siłą woli ? Czy może wszystko było doskonałym planem Merowinga ? Ciekawa kwestia...
Po pierwsze to gdzie trafiłem Neo nie było Matrixem tylko wirtualną przestrzeiną miedzy Matrixem a rzeczywistością [dokłądniej miastem maszyn], kanałem przesyłowym. Sprawa dotarcia do Matrixa nie jest taka wcale trudno - Neo zasłabł podczas hackowania mątw. Mątwy miały łączność z miastem maszyn. W ten sposób jaźń Neo która hackowała mątwy wraz z zasłebnięciem jego ciała, oraz samych zniszczniemmątw, powędrowała jako ifnromacja do miasta maszyn, a tam istniało bezpośrednie łącze do matrixa - niestety kontrolowane przez skorumpowany przez Moriwnga program. Neo pierwszy raz hackował w świecie rzeczywistym stąd nie przewidział reakcji włąsnego ciała na to, więc niejako 'puścił się w ciemno' dlatego już na stacji Sati mówi do niego że się zgubił.
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-09, 18:06   

Ja cały czas mówię o jedynce, bo do jedynki odwoływał się również mój szanowny interlokutor. W jedynce maszyny hodują ludzi tylko dla energii (taki był chyba początkowy zamysł twórców, póki nie okazało się, że jest szansa na dokręcenie dalszego ciągu). No i tutaj pomysł na matrix jako sztuczną rzeczywistość jest o tyle idiotyczny, że do niczego nie potrzebny. Wysysanie energii z ludzi nie wymaga utrzymywania ludzkich umysłów w tego typu aktywności. Wystarczy, że zrobi się z nich warzywka, albo wręcz pozostawi w stanie śpiączki, żeby śnili sobie co tam chcą. Mało tego - utrzymywanie matrixa samo w sobie pochłaniałoby wielkie ilości energii, zupełnie niepotrzebnie.
Jeśli zaś chodzi o dwójkę i trójkę, to były to moim zdaniem filmy rzemieślniczo słabe. Powtórzę argument o aktorstwie, z części na część gorszym. W trójce dodatkowo dochodzą beznadziejne dialogi, będące w istocie pompatycznymi, nadętymi przemowami wygłaszanymi z marsowymi minami przez dziwacznie ubrane, bezosobowe persony. Poza tym, walki tracą na efektywności przez zbytnie "usztucznienie". O ile w jedynce ściany i podłogi fajnie się kruszą, to w następnych częściach otoczenie jest jakby niedopracowane. Tak jakby twórcy gry komputerowej zapomnieli o możliwościach silnika i o inteligentnie podatnym na oddziaływanie otoczeniu. Ponadto, relacje między postaciami stają się kompletnie płaskie i papierowe, a fabuła nudzi. Dlatego i jeszcze z kilku pomniejszych powodów kolejne Matrixy IMHO przestają spełniać rolę fajnych filmów sensacyjnych. I próba pogłębienia reżyserskiej wizji nie ratuje tych dzieł.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2007-12-09, 19:01   

Łaku napisał/a:
Właśnie znowu nieświadomie ujełeś istote rzeczy - otóż Smith był programem... do momentu jak umarł. Później był w takim samym stopniu programem komputerowym co Neo był człowiekiem - czyli niby człowiek/program a...

Łaku napisał/a:
Oboje więc oddalają się od tego czym byli kiedyś i dążą do środka - każdy z przeciwnej strony. Dlatego jestem skłonny przychylać się do niektórych intepreacji że rzeczywistym wybrańcem nie był Neo ale Neo+Smith.

Tu się nie zgodzę. Moim zdaniem Neo był wybrańcem, a Smith była antywybrańcem (wiem, głupio to brzmi). Smithem kierowała
a) Zemsta - ponieważ Neo go zniszczył. Smith chciał w zamian zniszczyć Neo, gdyż tylko on stanowił jedyną realną przeszkodę na drodze Smitha.
b) Żądza. Jak Smith to ują "I want what you want... I want everything". Starał się nie tylko przejąć kontrolę nad ludźmi, opanowując Matrixa, ale również kontrolę nad maszynami. Chciał być jedynym panem i władcą co, po części mu się udało. Wiadomo że skopiował się na wyroczni, nie jest pokazane czy skopiował się na architekcie, chociaż nie sądzę... Smith za źródło problemów uważa ogólnie życie. Mówi że celem każdego życia jest śmierć. Jemu nie chodzi o samo wygranie z Neo. Jemu chodzi o eliminację dosłowne wszystkiego.
Łaku napisał/a:
Chodzi o to że "wybraniec" to instytucja oparta nie na racjonalizmie ale na wierze. Nie to czyniło Neo wybrańcem że mógł manipulować maszynami [warto dodac że włądza Smitha też rozciągała się na rzeczywistość - zhackował umysły ludzi] tylko szersza perspektywa tego kim był dla całego świata. Zaskoczenie widzów i ludzi z syjonu nad mocami Neo wynika z faktu że oni żyjąc również w systemie jaki kontorlowały maszyny błędnie odczytywały istote wybrańca jako niszczyciela matrixu - tymczasem Neo wcale matrixu nie zniszczył, ba jego akt przyczynił się do powstania nowego ale już lepszego, dobrowolnego.

Władza Smitha w bardzo małym stopniu rozciągnęła się na rzeczywistość, jedyna znacząca to zhackowany umysł Bane'a i walka z Neo w realnym świecie. Nikt nigdzie nie powiedział że Neo zniszczy Matrix. Było powiedziane że będzie człowiek, który będzie mógł naginać rzeczywistość i że to on zakończy wojnę. Błędnie zinterpretowano że Neo uczyni cud i zniszczy wszystkie maszyny, wystarczyło zniszczyć drugiego pretendenta do władzy - Smitha. Tak czy inaczej wojna zakończyła się remisem, nie wygraną ludzi. Maszyny dostały to, czego chciały - czyli eliminacja obu zagrożeń (wybraniec i nieobliczalny program), a ludzie dostali koniec wojny i wolność. Ale cała ty sytuacja była wywołana przez jeden z dwóch czynników: Przeznaczenie, albo niedbałość maszyn.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2007-12-09, 21:13   

Dabliu napisał/a:
jestem natomiast uczulony na pewne rzeczy, a mianowicie pewien bezkrytyczny zachwyt Matrixem połączony z próbami dorobienia temu filmowi filozoficznej gęby... tfu! Głębi.

A czy pozbawiona filozoficznej głębi nie jest filozofia Platona, z którą nie da się nie łączyć Matrixa? Albo gnostycyzm?
Może to moje subiektywne odczucie, ale dla mnie coś, co nawiązuje do platonizmu czy gnostycyzmu, jest już samo w sobie głębokie. Swego czasu fascynowałem się platonizmem i gnostycyzmem.
Dabliu napisał/a:
Bo absolutnie nawet nie ociera się o życiową mądrość czy prawdziwą głębię, jak to bywa w przypadku filmów naprawdę ambitnych.

Wiesz, co innego życiowa mądrość (bo ta opiera się na konkretnych zagadnieniach związanych z ludzkim życiem), a co innego refleksje na temat prawdziwości świata, w którym żyjemy.
W każdym razie zgadzam się, że Matrix nie porusza kwestii związanych z życiową mądrością.
Dabliu napisał/a:
Nie twierdzę, że musisz je znać, ale skoro nie znasz, to na jakiej podstawie twierdzisz, że takowych nie było?

Wydawało mi się, że znam tyle ambitnych filmów, że mogę stwierdzić, że Matrix na pewno należy do tych najwybitniejszych. Teraz widzę, że mogłem się mylić.
Dabliu napisał/a:
Blade Runner, Impostor, Raport mniejszości, Zapłata, Pamięć absolutna, Next... opowiadały bądź o iluzji rzeczywistości, bądź o prawdziwości tożsamości człowieka, czy choćby o fabrykowaniu pamięci

Z tego, co wymieniłeś, kojarzę i oglądałem tylko Raport mniejszości i Pamieć absolutną.
Dabliu napisał/a:
Żartujesz? Prawie wszyscy. Na tle ogólnej nędzy i mizerii wyróżnia się i błyszczy jedynie agent Smith (ewentualnie Cypher). Z kolei trójka głównych bohaterów to totalne drewno i niemoc aktorska. Na czele tej trójki króluje zaś absolutnie sztywny Neo, który nie potrafi z siebie wykrzesać nawet głupiej miny na miarę telenoweli, o poważnym aktorstwie nie wspominając. Ten facet w każdym filmie gra identycznie

Nie oglądałem żadnego innego filmu z Keanu, więc nie mam do czego porównywać.
Widać również, że na grze aktorskiej się nie za bardzo znam :oops:
Dabliu napisał/a:
nie żartuj sobie ze mnie

Nie żartuję.
Dabliu napisał/a:
Takie rzeczy tośmy ze znajomymi przy winku obgadywaliśmy jeszcze jako nastolatkowie

Ja nie obgadywałem. Poza tym, przed obejrzeniem Matrixa nigdy nie myślałem o tym w ten sposób.
Dabliu napisał/a:
Ja nie jestem czepliwy i zwykle wewnętrzna logika filmu nie jest dla mnie zbyt istotna, pod warunkiem że główny pomysł nie opiera się idiotycznym założeniu. A ten się opiera

Napisz więc, dlaczego uważasz to założenie za idiotyczne.
Dabliu napisał/a:
Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie rozsądzasz o nowatorstwie Matrixa...?

Już nie rozsądzam.
Dabliu napisał/a:
Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie twierdzisz, że "Matrix" jest najlepszym filmem, jaki w ogóle nakręcono...

Twierdziłem tak na podstawie, że żadnego filmu w podobnym klimacie nie widziałem.
Teraz widzę, że "wiem, że nic nie wiem" i że "Wiem, że nic nie wiedziałem". Muszę nadrobić te zaległości. ;)
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2007-12-09, 21:24   

Bernard Gui napisał/a:
Nie oglądałem żadnego innego filmu z Keanu, więc nie mam do czego porównywać.
Widać również, że na grze aktorskiej się nie za bardzo znam

Keanu jest dobrym aktorem. Potrafi oddawać emocje, co udowodnił choćby w Adwokacie Diabła. To że tych emocji nie było w Matrixie oznaczało że był to celowy zabieg.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-09, 22:08   

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
jestem natomiast uczulony na pewne rzeczy, a mianowicie pewien bezkrytyczny zachwyt Matrixem połączony z próbami dorobienia temu filmowi filozoficznej gęby... tfu! Głębi.

A czy pozbawiona filozoficznej głębi nie jest filozofia Platona, z którą nie da się nie łączyć Matrixa? Albo gnostycyzm?
Może to moje subiektywne odczucie, ale dla mnie coś, co nawiązuje do platonizmu czy gnostycyzmu, jest już samo w sobie głębokie.


Bo mi nie tyle chodzi o - "co" - ale - "jak". Niech za przykład posłuży tu analogia z porównaniem między kryminałami a "Zbrodnią i karą". O ile kryminały dla wielu mogą być atrakcyjniejsze od Dostojewskiego (w czym nie ma niczego złego), o tyle nie sposób traktować kryminałów inaczej, niż z pewnym przymrużeniem oka. Nikt chyba nie czyta kryminałów jako studium psychologicznego, i tak samo Matrix jest przede wszystkim filmem rozrywkowym, a pewien quasi-filozoficzny rys tylko dodaje temu filmowi pikanterii. Ale samo stwierdzenie, że zmysły kreują przed nami iluzję rzeczywistości, jest tylko dotknięciem tej idei, i film raczej nie drąży żadnych jej implikacji, ani nie obejmuje zagadnienia zbyt obszernie. Raczej tylko je streszcza i to wystarczy, nie ma co robić z Matrixa dzieła filozoficznego. Film ten miał swoje znaczenie dla rozwoju kina Sci-Fi i z tym się zgodzi chyba każdy, ale ani artystycznie ani filozoficznie nie jest to dzieło żadną miarą wybitne. Po prostu porządny kawałek dobrego widowiska z domieszką pewnej idei.

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Blade Runner, Impostor, Raport mniejszości, Zapłata, Pamięć absolutna, Next... opowiadały bądź o iluzji rzeczywistości, bądź o prawdziwości tożsamości człowieka, czy choćby o fabrykowaniu pamięci

Z tego, co wymieniłeś, kojarzę i oglądałem tylko Raport mniejszości i Pamieć absolutną.


Podałem te filmy jako przykłady ekranizacji twórczości Dicka. Są one w różnym stopniu na niej oparte i różną jakość przedstawiają. Ale polecam Ci sięz nimi zapoznać, jak i z prozą Dicka rzecz jasna. Zwłaszcza z uwagi na Twoje zainteresowania. Philip K. Dick był zafascynowany gnozą. Polecam Ci na pierwszy ogień lekturę takich książek, jak "Ubik" i "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" - myślę, że powinny Cię one zainteresować, właśnie ze względu na jazdy z rzeczywistością :-)

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Ja nie jestem czepliwy i zwykle wewnętrzna logika filmu nie jest dla mnie zbyt istotna, pod warunkiem że główny pomysł nie opiera się idiotycznym założeniu. A ten się opiera

Napisz więc, dlaczego uważasz to założenie za idiotyczne.


Właśnie dlatego:
Dabliu napisał/a:
Ja cały czas mówię o jedynce, bo do jedynki odwoływał się również mój szanowny interlokutor. W jedynce maszyny hodują ludzi tylko dla energii (taki był chyba początkowy zamysł twórców, póki nie okazało się, że jest szansa na dokręcenie dalszego ciągu). No i tutaj pomysł na matrix jako sztuczną rzeczywistość jest o tyle idiotyczny, że do niczego nie potrzebny. Wysysanie energii z ludzi nie wymaga utrzymywania ludzkich umysłów w tego typu aktywności. Wystarczy, że zrobi się z nich warzywka, albo wręcz pozostawi w stanie śpiączki, żeby śnili sobie co tam chcą. Mało tego - utrzymywanie matrixa samo w sobie pochłaniałoby wielkie ilości energii, zupełnie niepotrzebnie.


Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Tym bardziej dziwię się, na jakiej podstawie twierdzisz, że "Matrix" jest najlepszym filmem, jaki w ogóle nakręcono...

Twierdziłem tak na podstawie, że żadnego filmu w podobnym klimacie nie widziałem.
Teraz widzę, że "wiem, że nic nie wiem" i że "Wiem, że nic nie wiedziałem". Muszę nadrobić te zaległości. ;)


Co innego twierdzić, że to najlepszy film "w tym klimacie" - tutaj byłoby miejsce na pewną polemikę i nikt nie miałby monopolu na słuszność - ale najlepszy film "w ogóle"...
Podałem przykładowe nazwiska reżyserów kręcących naprawdę ambitne, mądre i ogólnie dobre filmy, nie poddające się masowym gustom. I choćby przez wzgląd na nie, trudno obwoływać dzieło tej miary co "Matrix" najlepszym filmem ever... :-P

Edit: Właśnie, co do filmów Petera Greenawaya: Pillow Book dziś na TVP 2: o godzinie 01:05.
To nie fantastyka, ale kawałek naprawdę dobrego i ambitnego kina.
 
 
Asuryan 
Król Bogów

Posty: 3386
Skąd: Łódź
Wysłany: 2007-12-10, 01:05   

Dabliu napisał/a:
Co innego twierdzić, że to najlepszy film "w tym klimacie" - tutaj byłoby miejsce na pewną polemikę i nikt nie miałby monopolu na słuszność - ale najlepszy film "w ogóle"...

Wystarczyło stwierdzić "najlepszy film, jaki widziałem" - ale wtedy nie byłoby tej gorącej polemiki i Bernard nadal by nie wiedział jak wielkie zaległości ma w ambitnych filmach i literaturze :mrgreen:
_________________
"Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
 
 
Zła 
Lód


Posty: 463
Skąd: Wrocław - Łódź
Wysłany: 2007-12-10, 03:37   

Lubię oglądać filmy z Keanu, ale uważam, iż jest tzw. drewnianym aktorem. Jego mimika twarzy jest troszkę uboga w porównaniu z innymi aktorami. Ot taki ładnie wyglądający klocek :P
Co do samego Matrixa, widziałam film ileś tam razy, mówię tutaj o pierwszej części i bardzo mi się podobał. Zwłaszcza, jeśli chodzi o stronę wizualną, świetne efekty specjalne, które z połączeniu z dźwiękiem na sali kinowej robiły wrażenie. Sama historia... kolejny film s-f, gdzie nie wszystko musi trzymać się kupy, żeby się podobało :P
_________________

 
 
wred 


Posty: 3609
Wysłany: 2007-12-10, 16:15   

Matrix jest extra filmem. Swego czasu go uwielbiałem i byłem długo pod jego wpływem, kolejne części może odrobinę miały mniej mistyczny klimat, ale aż tak bardzo mi to nie przeszkadzało. Do tego nieźle zrobiony, ekstra zdjęcia i walki no i przemycone głębsze refleksje.

No i spostrzeżenie natury ogólnej :) - nie jest ważnym czy natchnienie/ rozwój/ filozoficzne przemyślenia/ mądrość czerpiemy z głębokich, trudnych pozycji, czy z takich pokroju Matrixa. Ważne jest, że są pozycje które docierają do odpowiednich odbiorców. Bogactwo przestrzeni :) .
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4476
Skąd: fnord
Wysłany: 2007-12-10, 21:23   

Dabilu napisał/a:
W trójce dodatkowo dochodzą beznadziejne dialogi, będące w istocie pompatycznymi, nadętymi przemowami wygłaszanymi z marsowymi minami przez dziwacznie ubrane, bezosobowe persony.

Akurat głupawe popatyczne kwestie mamy w wszystkich częsciach. Trzeba jednak zauważyć że oprócz nich funkcjonują także prawdziwe perełki np "uwielbiam klnąć po francusku - to jak podcierać sobie dupe jedwabiem". Matrix-trylogia jest pod tym względem bardzo nierówny, no ale taka jest specyfika widowni docelowej dla której był pisany.

Nie wiem czy świadomie czy nie, ale zignorowałeś moją prośbe o podanie filmów fantastycznych które zostawiają matrix daleko w tyle. Podałeś Vanilla Sky - wybacz ale hollywoodzki remake z tomem von scjentologiem [rzeczywiście lata świetle dzielą go od Reeva jesli chodzi o kunszt aktorski :lol: ] raczej jest dyskusyjnym odniesieniem. Pozatym piszesz że tam jest psychologia postaci tak wywnięte - równie dobrze ja mógłbym skreślać Lema i cala jego twórczość bo u niego nie ma rozbudowanych wogóle wątków romantycznych [prócz Solaris choć i tam ten wątek nie przytłacza, wręcz stoi na boku] . Trudno żeby upchać wszystko w czymś, z czegoś zawsze musisz zrezygnować - ba czasem rezygnujesz z prawie wszystkiego żeby uwypuklić to co chcesz. Ja mogę zarzucać VS że nie miało mistycznej otoczki, co nie ma sensu tak samo jak twój zarzut pod adresem Matrixa.

Dabilu napisał/a:
Ale samo stwierdzenie, że zmysły kreują przed nami iluzję rzeczywistości, jest tylko dotknięciem tej idei, i film raczej nie drąży żadnych jej implikacji, ani nie obejmuje zagadnienia zbyt obszernie. Raczej tylko je streszcza i to wystarczy, nie ma co robić z Matrixa dzieła filozoficznego.

Zgodzę się. I właśnie dlatego Matrix jest świetnym materiałem na uczelnianie angdotki bo jest ikoną popkultury którą ma lizniętą filozofie. Tylko trzeba zwrócić uwagę że kolejne częsci rozbudowują ten pomysł w naprawdę dużym stopniu. W dodatku czarnobiela świat - w jedynce mieliśmy ludków i maszynków [nawet zdrada Cyphera dokonuje się na tym tle]. W Reaktywolucjach [bo to w sumie jeden film] świat ten nabiera smaczku.

Prev jakbyś Smitha nie nazwał, antywybrańcem czy czymś, to jednak to pojęcia zawiera się w istocie tego czym był Neo. Nie ma Neo bez Smitha - i vice versa. Ja się chylę do teori że Smith również był imanetną częscią instytcji pod tytłem: Wybraniec.

Zła napisał/a:
Sama historia... kolejny film s-f, gdzie nie wszystko musi trzymać się kupy, żeby się podobało
Zwłaszcza że niejako przesłaniem filmu jest "racjonalność ssie pałke, Morfeusz miał racje mimo iż jej nie miał". :P
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-10, 22:02   

Łaku napisał/a:
Nie wiem czy świadomie czy nie, ale zignorowałeś moją prośbe o podanie filmów fantastycznych które zostawiają matrix daleko w tyle.


Przez nieuwagę.

Filmy moim zdaniem lepsze od Matrixa? Ok, ale podkreślam, że to już tylko moje zdanie. Ja nie potrafię tak łatwo wskazać "najlepszego" filmu. Bez problemu podam ulubione, ale najlepsze... Postaram się, ale niezobowiązująco.
Parę przykładów tylko:
Blade Runner - w wersji reżyserskiej, czyli bez komentarzy gł. bohatera, ze sceną z jednorożcem i bez durnowatego zakończenia, z cyklu "okazało się, że..." - genialny film z potężnym wydźwiękiem. Piękny w formie, choć nie efekciarski. Niesamowicie zagrany, głęboki i o cudownym klimacie. O wiele subtelniej poddaje w wątpliwość ludzką tożsamość. W Matrixie jest łopatologia. Kolejny świetny film fantastyczny to Donnie Darko. Cholernie dobry, zresztą, co ja będę wymieniał... (muszę lecieć z psem). IMHO jest wiele lepszych filmów od Matrixa, ale to już IMHO. A ze stwierdzeniem, że Matrix jest najlepszym filmem, choćby tylko fantastycznym, po prostu się nie zgodzę. Bo przynajmniej na polu artystycznym przegrywa o kilka długości z paroma filmami.

A co do Vanilla Sky, to jest to bardzo dobry film :P Toma nie lubię, ale aktorstwo ma on o wiele sprawniejsze, niż Keanu, sorry... Porównaj filmy jednego i drugiego, i różnorodność kreacji. Keanu zawsze gra tak samo. Mimo kosmetycznych różnic między postaciami, nie potrafi on zbudować zapadających w pamięć ról. Neo zbudował się niejako sam - bo taka była specyfika postaci i film pamiętny. Za to Tom umie stworzyć naprawdę mocne role - vide Lestat.
 
 
Retiarius 


Posty: 158
Wysłany: 2007-12-11, 19:10   

"Matrix" jako całość jest przydługi, miejscami bardzo nudny. Swój sukces opiera na scenach walk i efektach specjalnych. Dialogi są drętwe. Pierwsza część była do zniesienia, druga mnie zmęczyła, na trzeciej przysnąłem. "Matrix" to dla mnie "LOTR" w wersji dla informatyków.

"Equlibirum", przy "Matrixie" to bardzo dobry film.
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2007-12-11, 19:17   

Retiarius napisał/a:
"Matrix" to dla mnie "LOTR" w wersji dla informatyków

Dla mnie nie. Bo, co prawda, i LOTR zawiera trochę refleksji filozoficznych (np. rozmowę Froda z Gandalfem na temat "kary śmierci" dla Golluma i o tym, że wielu z tych, którzy przeżyli, zasługiwało na śmierć, a wielu z tych, którzy zginęli, zasługiwało na życie, i że nie należy być pochopnym w szafowaniu wyrokami śmierci, bo nigdy nic nie wiadomo, i wypowiedzi Gandalfa o śmierci, czy zdanie, że oczekiwanie na nieuniknione zawsze jest najgorsze, ale jednak Matrix porusza kwestie bardziej mistyczne i filozoficzne, i związane z zagadnieniami problematyki ludzkiej egzystencji; tego, na czym tak naprawdę możemy polegać, żeby się dowiedzieć, jaka jest prawda o życiu i istnieniu.
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
Soulforged 


Posty: 340
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2007-12-11, 21:02   

Bernard Gui napisał/a:
Matrix porusza kwestie bardziej mistyczne i filozoficzne, i związane z zagadnieniami problematyki ludzkiej egzystencji; tego, na czym tak naprawdę możemy polegać, żeby się dowiedzieć, jaka jest prawda o życiu i istnieniu.


Rzeczywiście, porusza te kwestie, ale warto chyba powiedzieć iż mocno je infantylizuje?
Nie powiem, osobiście uważam że "Matrix" to bardzo fajny film ( I i III część, II jest beznadziejna), niemniej pod względem wprowadzania filozoficznej refleksji do ludzkiego życia na skrzydłach rozrywki, więcej zaszkodził niż pomógł.
Poruszając tego rodzaju zagadnienia w prosty, często zbyt "filmowy" sposób, niejako umniejszył ich wartość w ludzkiej świadomości.
Dziś każdy może walnąć bezmyślnie kilka cytatów z filmu i udawać wielkiego filozofa, mimo że tak na prawdę sam nie rozumie o co chodzi. Co gorsza, w dyskusjach światopoglądowych, zasugerowanie choćby tej niepewności poznawczej, zbliżenie się do tego typu materii, skustkuje często uwagą w stylu "Boże... kolejny wyznawca Matrixa, daj spokój człowieku, rozmawiamy poważnie". :-/

Może więc przyjmijmy że to po prostu dobry film, który miejscami ociera się o filozofie. Ale nie przypisujmy mu przekazywania samej filozoficznej treści, bo to już pewne nadużycie.
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-11, 21:18   

Bernard Gui napisał/a:
LOTR zawiera trochę refleksji filozoficznych (np. rozmowę Froda z Gandalfem na temat "kary śmierci" dla Golluma i o tym, że wielu z tych, którzy przeżyli, zasługiwało na śmierć, a wielu z tych, którzy zginęli, zasługiwało na życie, i że nie należy być pochopnym w szafowaniu wyrokami śmierci, bo nigdy nic nie wiadomo, i wypowiedzi Gandalfa o śmierci, czy zdanie, że oczekiwanie na nieuniknione zawsze jest najgorsze, ale jednak Matrix porusza kwestie bardziej mistyczne i filozoficzne, i związane z zagadnieniami problematyki ludzkiej egzystencji; tego, na czym tak naprawdę możemy polegać, żeby się dowiedzieć, jaka jest prawda o życiu i istnieniu.


IMHO przesłaniem Matrixa (jako całości) jest to, że można polegać jedynie na miłości, bo cała reszta jest iluzją, ułudą (jedynka Matrixa sama w sobie właściwie pozbawiona jest przesłania, bo przecież samo zauważenie iluzyjności świata i naszej percepcji żadnego przesłania nie zawiera).
Zaś przesłaniem LOTRa jest, że najważniejsza jest przyjaźń, bo cała reszta przeminie i umrze. Wychodzi więc w zasadzie na to samo.
Tyle że LOTR podaje swoje przesłanie IMHO bardziej subtelnie, mniej nachalnie, jakoś tak łagodniej i niejako przy okazji.
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2007-12-11, 21:48   

Soulforged napisał/a:
osobiście uważam że "Matrix" to bardzo fajny film ( I i III część, II jest beznadziejna), niemniej pod względem wprowadzania filozoficznej refleksji do ludzkiego życia na skrzydłach rozrywki, więcej zaszkodził niż pomógł

Jeśli uważasz, że II część Matrixa jest beznadziejna, to radzę przeczytać to:
http://www.wylfing.net/es...eloaded_pl.html
Moze to zmieni Twoje poglądy na temat Reloaded.
Dabliu napisał/a:
Tyle że LOTR podaje swoje przesłanie IMHO bardziej subtelnie, mniej nachalnie, jakoś tak łagodniej i niejako przy okazji

Bo w Matriksie jest to istotą filmu, a nie jednym z omawianych zagadnień.
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-12-11, 22:11   

Bernard Gui napisał/a:
Dabliu napisał/a:
Tyle że LOTR podaje swoje przesłanie IMHO bardziej subtelnie, mniej nachalnie, jakoś tak łagodniej i niejako przy okazji

Bo w Matriksie jest to istotą filmu, a nie jednym z omawianych zagadnień.


Nie no, jakbyś zapytał Tolkiena o czym był LOTR, to by Ci powiedział, że o śmierci i przemijaniu :-)
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2007-12-31, 13:03   

Toudisław napisał/a:
Ludzie jako akumulatory ? tak po prostu włączone do gniazdka ? Tu się wile wątków kupy nie trzyma. jak roboty zdobyły władzę

Co prawda ja nie golądałem Animatrixa, jak Prev, w każdym razie tam morfeusz mówił, że "Poznaliśmy tylko szczątki informacji", czyli, że nawet wg tego filmu nie wszystko da się wyjaśnić. ;)
Prev napisał/a:
Maszyny spożytkowały większość energii atomowej na wojnę z ludźmi (bomby atomowe), a ludzie odcięli maszyny od słońca

Czy to jest wzięte z Animatrixa? Bo ja pamietam, że w Matriksie (jedynce) było o tym, że "nie wiadomo, kto uderzył pierwszy - my, czy one - ale to my zasnuliśmy niebo dymem" (tak powiedział Morfeusz).
A tak w ogóle - to co dokładnie było o tym mówione w Animatriksie? Czy tylko to, co już napisałeś?
Łaku napisał/a:
maszyny trzymały ludzi nie dla energii, to było jedynie czymś drugorzędnym.

Łaku napisał/a:
maszyny wcale nie potrzebują ludzi żeby PRZETRWAĆ. Maszyny potrzebują ludzi z całkiem innego powodu - żeby się ROZWIJAĆ

Z tego by wynikał, że po stworzeniu przez ludzi SI - sztucznej inteligencji - maszyny zaczęły wykazywać pewne cechy pasożytnicze, a więc cechy typowe nie dla nich, tylko dla istot żywych. Z naszego puntktu widzenia jest to irracjonalne, ale kto wie, czy kiedyś też nie stworzymy sztucznej inteligencji.
Łaku napisał/a:
świat realny i istnienie Syjonu też było czescią systemu (oczywiście nie w sensie virtu).

Jeśli nie w sensie virtu, to w jakim sensie?
Czy to oznacza np. że Tank i Dozer tak naprawdę też nie byli "stuprocentowym, tradycyjnie urodzonymi ludźmi, wolnymi dziećmi realnego świata", i że to im się też tylko wydawało?
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2007-12-31, 18:43   

Bernard Gui napisał/a:
Czy to jest wzięte z Animatrixa? Bo ja pamietam, że w Matriksie (jedynce) było o tym, że "nie wiadomo, kto uderzył pierwszy - my, czy one - ale to my zasnuliśmy niebo dymem" (tak powiedział Morfeusz).
A tak w ogóle - to co dokładnie było o tym mówione w Animatriksie? Czy tylko to, co już napisałeś?

W animatrixie było jasno wytłumaczone że to maszyny się zbuntowały, ponieważ chciały być traktowane tak samo jak ludzie. Jeden z robotów zabił człowieka i miał być sądzony jak człowiek. Na to nie chciało się zgodzić wielu ludzi i wybuchły demonstracje. Prawda że nie wiadomo kto pierwszy rozpoczął wojnę, ale wszystko zaczęło się od buntu maszyn. Energia atomowa została w dużej mierze wykorzystana do wojny z ludźmi, ponieważ maszyny były odporne na opad radioaktywny, więc waliły bombami gdzie popadło.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Dark23 
Pospolitus nerwus :P


Posty: 77
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2009-11-09, 13:53   

Mi najbardziej pezypadła 1 część Matrixa jak sobie czasem oglądam to wywira na mnie pozytywne wrażenie od pozostałych części nie mówie że tamte są gorsze ale mogły być bardziej ciekawsze. No ale nie każdy film kilku częściowy z części na część jest lepszy co się zdarza.
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2010-05-28, 11:56   

Dabliu napisał/a:
Ponadto, uważam, że każdy ma prawo postrzegać Matrix jako swój ulubiony film i nic mi do tego.

Mój ulubiony film :)
Właśnie za akcję, napięcie, świetne sceny pojedynków i odrobina głębi, którą można rozwijać i rozwijać :)
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-05-28, 12:08   

... a no. I szkoda, że nie nakręcili sequeli. ;)
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2010-05-28, 12:22   

Sequele nie są moje ulubione ;)
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
ats 
old fat bat


Posty: 1491
Skąd: stamtąd
Wysłany: 2010-11-11, 15:18   

Pamiętam wieczór, gdy pierwszy raz obejrzałam Matrix, byłam wtedy przypadkiem w Krakowie, było to kilka dni po oficjalnej premierze. Przedarłam się do Krakowa z okolic Przemyśla (projektowany Turnicki Park Narodowy), właśnie aby na koniec mojego wyjazdu zobaczyć film, po którym wiele sobie obiecywałam.
Film był dla mnie objawieniem, spodobał mi się bardzo, przemówił do mnie. Później oglądałam go jeszcze w różnych okolicznościach kilkanaście razy i pewnie jeszcze nie raz obejrzę, bo - co ciekawe - film się wcale nie starzeje.
Kolejne części były raczej rozczarowujące, choć nie pozbawione interesujących momentów. Autorzy filmu przestawili stosunkowo spójną wizję rzeczywistości, a że nie wszystko było dokładnie wyjaśnione? To tylko dawało pole do popisu licznym spekulacjom i każdy mógł sobie interpretować film, jak chciał. Od czasu Matrixa (pierwszego) nic mnie w kinie SF nie zaskoczyło, ani nie poruszyło.
_________________
jakbym z planety była innej
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Neil Gaiman- blog w polskiej wersji językowej


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 14