(znalezione przeze mnie co prawda na BŚ w (jakże ambitnym ) temacie Łaki_pana_Grabi "Sranie", ale mające swoje źródło gdzieś głębiej, nie wiadomo gdzie. )
GÓWNA - analiza i rodzaje
Duch
- czujesz, że gówno wyszło, ale nie ma go w kiblu
Czyste
- czujesz, że gówno wyszło, widzisz je w kiblu, ale nie zostawia śladów na papierze toaletowym
Zasadzka
- nigdy nie zdarza się w domu, ale zazwyczaj na imprezie albo w czasie gry w golfa. Jest rezultatem próby pierdnięcia delikatnie i cicho, ale ostatecznie kończy się zabrudzeniem gaci i do końca dnia chodzisz ze skrzyżowanymi nogami
Pijackie (Kackupka)
- następuje rankiem po pijackiej nocy. Najbardziej zauważalne są znaki ześlizgiwania się na dnie muszli
Szampańskie
- masz takie zatwardzenie, że kiedy korek się odblokuje, z dupy wypływa gazowana ciecz
Przylgnięte
- kiedy chcesz się podetrzeć, ono czeka na brzegu dupy
Wybuch
- poprzedzone pierdnięciem tak okropnym, że po wysraniu się sprawdzasz, czy na muszli nie ma spękań
Mokre
- podcierasz się 50 razy, ale wciąż czujesz, że trzeba jeszcze raz, więc musisz włożyć trochę papieru do gaci, żeby się nie pobrudziły
Druga Fala
- kiedy się wysrasz i podciągasz spodnie, zdajesz sobie sprawę, że musisz się jeszcze wysrać
Pękająca Żyła na Ciemieniu
- ciśniesz tak mocno, że praktycznie dostajesz apopleksji
Gigant
- wysrywasz tyle, że tracisz 15 kg
Kłoda
- tak długie, że boisz się spłukać bez wcześniejszej fragmentacji za pomocą szczotki do kibla
Gazowe
- jest głośne i każdy w zasięgu słuchu śmieje się z ciebie
Kukurydza
- jak sama nazwa wskazuje
Jak Chciałbym Się Wysrać
- kiedy chcesz się wysrać, ale wszystko, co możesz zrobić, to usiąść na kiblu, cisnąć i pierdnąć kilka razy
Naciąganie Kręgosłupa
- takie bolesne, że powiedziałbyś, że wysrywasz kręgosłup
Mokry Pośladek (Uderzenie Mocy)
- wychodzi tak szybko, że spadając do wody ochlapuje ci dupę
Płynne
- żółtobrązowa ciecz wystrzeliwuje z dupy i opryskuje całą muszlę
Meksykańskie Żarcie
- tak śmierdzi, że trzeba wietrzyć
Wysokiej Klasy
- nie śmierdzi
Spławik
- kiedy jesteś w kiblu publicznym i czeka w kolejce dwóch ludzi, srasz, spuszczasz dwa razy, ale kilka kulek wielkości piłeczek golfowych pływa nadal po powierzchni wody
Egzorcysta
- piekąca, żółtobrązowa ciecz wystrzeliwuje z dupy, opryskując całą muszlę (patrz też: Gówno Płynne)
Zabawa w Chowanego
- wychodzi do połowy, wraca, wychodzi, wraca...
Królicze
- wychodzi w zgrabnych, okrągłych porcjach (duże ilości). Właściwie nigdy się nie kończy, ale człowiek sam przestaje srać z nudów.
Alfabet
- wychodzi powoli, z jedną lub więcej przerwami, a kiedy na nie spojrzysz, myślisz: "Czyż nie przypomina litery ...?"
Feministyczne
- nieważne jak wygląda ani jak wychodzi, i tak jest to wina mężczyzny
Pochodnia
- gówno, które tak pali dupę, że przysiągłbyś, że jest łatwopalne (zazwyczaj zdarza się rankiem po zjedzeniu dzień wcześniej WIELKIEJ ilości ostrego żarcia)
Dualnej Gęstości
- jedna część gówna jest ciekła, podczas gdy druga jest ciałem stałym
Wstążkowe
- półpłynna materia fekalna, która jest zbyt cienka, aby sklasyfikować ją jako Gówno Kłodę, a również zbyt gęsta, aby była Gównem Płynnym. Wygląda raczej jak trzycentymetrowej szerokości brązowa wstęga z kolorowymi cętkami
Publiczne
- przypomina znane uczucie ciepłego, miłego smrodku, który naciera w niezbyt higienicznych kiblach publicznych
Mały Chłopiec (El Ninio)
- wystarczająco potężne, aby zrównać z ziemią niewielkie miasto
Powódź
- wysrywasz tyle, jakby rozpruł się wielki worek z piaskiem; zazwyczaj kończy się zalaniem muszli i zostajesz sam na sam z brązową, ciastowatą masą
Sen
- kiedy nie byłeś w kiblu przed 2 tygodnie, to jest gówno, o którym śnisz
Betonowe
- gówno, które zostawiasz po 2 tygodniach niechodzenia do kibla
Chirurgiczne
- następuje po Gównie Betonowym - musisz iść do chirurga, ponieważ dupa jest rozdarta
Przekleństwo
- kiedy chce ci się srać idziesz do kibla a kiedy już masz usiąść na klopie to ci się odechciewa
Jakie to wszystko prawdziwe... trudno o bardziej trafne podsumowanie.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
_________________ All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Fragmencik tekstu z bocznicy (cały tekst jest o wiele dłuższy, a ten fragment oddaje istotę całości. Głupie to co prawda, i absurdalne, ale i zarazem śmieszne IMO):
Po jakiejś godzinie Wacek obudził się znów. Nad sobą ujrzał
rozgwieżdżone niebo i zatroskaną twarz łysego.
- Nie ruszaj się, z twoimi mięśniami nie jest dobrze - Uprzedził
wspomniany.
- Dlaczego bolą mnie oczy? - Spytał Wacek lekko zdezorientowany.
Odpowiedź jednak przeszła jego najśmielsze marzenia.
- Bo nigdy ich nie używałeś.
Tak... to był argument...
- Pozwól, że Ci przedstawię - kontynuował łysy - naszą drużynę. Na
imię mi...
- Malwas - Przerwał mu Wacek - a to są Enreath, zwana Mirien,
Wickett, Elladrizs i Mloin - Kontynuował z dziką satysfakcją, widząc
zdziwienie na twarzy łysego, wskazując po kolei elfkę, halflinga, elfa i
krasnoluda (jako maniak RPG znał się na tym) - Znam Was.
Malwas był ewidentnie zdziwiony. Był ewidentnie, absosmerfnie,
bezapelacyjnie zdziwiony. Reszta drużyny była zdziwiona tym bardziej, że
Malwas nigdy niczemu się nie dziwił. Ale wszyscy przezwyciężyli zdziwienie,
co zaowocowało przyspieszoną pracą przy rozkładaniu obozu. Postanowili nie
zadawać zbędnych pytań.
- Dalej nie mogę w to uwierzyć - Rzekł Wacek i chyba w swych
odczuciach nie był osamotniony - Gdzie w ogóle jesteśmy?
- W okolicach Altdorfu - Odparł Elladrizs.
- No to... Ech... Muszę już chyba iść... cześć!
Wstał i ze smutnym westchnieniem skierował się w bliżej
nieokreślonym kierunku. Po dotarciu do małego jeziorka uznał jednak kierunek
za niewłaściwy, i ruszył w drugą stronę. Przeszedł znów przez obóz i
skierował się w stronę bagien, na szczęście jednak o tym nie wiedział.
- Czekaj! - Usłyszał za sobą głos - Coś taki strapiony?
- Nie zdałem pierwszego państwowego egzaminu praktycznego na Prawo
Jazdy Kategorii B - Wyrecytował uprzednio przygotowany tekst.
- Co to znaczy? - Spytał Wickett drapiąc się chochlą po głowie.
- To nic nie znaczy - Odezwała się twardo Mirien - Nikomu się nie
udaje za pierwszym razem...
- No... może. Dzięki za słowa otuchy.
- Może dołączysz na jakiś czas do nas - Zasugerował Mloin, nie
chcąc wprost mówić biedakowi, że zaraz wpadnie do bagna.
- Dzięki, ale może innym razem - Zakończył Wacek - Muszę się
uporać z moją... Aaaach!
* * *
- Mówiłeś, że z czym musisz się uporać? - Z przekąsem spytała
Mirien, gdy po piętnastu minutach udało im się wyciągnąć Wacka z bagna,
odstraszywszy przedtem pół gniazda węży.
- Nieważne... Może jednak skorzystam z propozycji.
- To dobrze, bo zapomniałem Cię uprzedzić - Zaczął Malwas - że
możesz stąd wyjść tylko na dwa sposoby: z nami, albo z nimi - Wskazał na
resztę węży, które powoli okrążały obóz. Dobrze, że zdecydowałeś się do nas
dołączyć.
- No to czuję, że będzie zabawa - Zarechotał rubasznie Mloin -
Łyknij sobie! - Dodał rzucając Wackowi bukłak pełen jakiegoś, jak wskazywał
aromat, procentowego trunku. - Rozgrzewa świetnie...
Młodzik posłusznie spełnił życzenie krasnoluda, krztusząc się przy
każdym łyku.
- Dobre, co? - Spytał Malwas - Mloin to pędzi, gdy odpoczywamy w
mieście. Nadaje się do dwóch celów: wypalania mózgu i czyszczenia...
- Silników - Dokończył Wacek.
- ... broni... Czego?!? - Znów zdziwił się Malwas.
Po kwadransie Wacław znajdował się już w stanie "wskazującym"...
- Widzę... białe myszki... - Wybełkotał.
- A królika? - Ożywił się Elladrizs - Widzisz białego królika?!?
- Nieae... uee...
- Jak zobaczysz, to pamiętaj, podążaj za nim!
- Bredzi - Warknął Mloin potrząsając siwą brodą - Dam Ci dobrą
radę. Gdy zobaczysz białego królika...
- ... albo poborcę podatkowego - Wtrącił poważnie Malwas
- Tak... więc gdy go zobaczysz... Uciekaj - Dokończył krasnolud.
* * *
Noc upłynęła wyjątkowo spokojnie, jeśliby nie liczyć maleńkiej
hordy zwierzoczłeków Chaosu, co przecież w okolicach Altdorfu jest zupełnie
normalne.
Wacław obudził się, lecz cisza wokół niego powodowała, iż nie chciało mu się
otworzyć oczu. Może ja tylko spałem, pomyślał, tak... na pewno spałem... to
wszystko mi się śniło...
- Wacek, wstawaj! - Mama?!? - Dziś masz egzamin, nie pamiętasz?
Zerwał się z... łóżka. Przebiegł przez przedpokój do łazienki,
włożył głowę pod kran i stracił jakieś pięć minut wyrwanych z życiorysu oraz
kilkadziesiąt galonów zimnej wody. Popatrzył w lustro, obejrzał klatkę
piersiową, która była w idealnym stanie. Tak samo szybko wybiegł z
pomieszczenia, kierując się w stronę kuchni, lecz nie przewidział wysokiego
stopnia śliskości posadzki. Uderzenie w głowę, wynikłe z bliskiego kontaktu
wyżej wymienionej części ciała z futryną pozbawiło go na chwilę
przytomności.
* * *
Znów postanowił nie otwierać oczu, było tak miękko; nie
przypuszczał, że parkiet jest taki kosmaty, że w jego przedpokoju tak
pięknie śpiewają ptaki... Cholera, znów coś się nie zgadza...
- Wickett, ty cholerna namiastko humanoida, przerośnięty halflingu
zafajdany, kucharzu chędożony od siódmej boleści, ty nawet wodę byś potrafił
przypalić! Który idiota pozwolił mu gotować dziś zupę?!?
Po otworzeniu oczu (zainspirowanym tak długim monologiem), Wacek
stwierdził, iż potok słów pochodził od Mloina, który ze wskazującym na
najwyższe wkurzenie wyrazem twarzy stał nad przewróconym (prawdopodobnie
przez siebie) kociołkiem i wpatrywał się w resztki czegoś, co wyglądało jak
skrzyżowanie mielonego orka i świeżego asfaltu. Tak się mogło Wackowi
przynajmniej wydawać, nigdy przecież nie widział mielonego orka.
- Co jest? - Spytał.
- Ooo... Nasza śpiąca księżniczka się obudziła - Uszczypliwość
krasnoludów nie zna granic.
- W bajce była królewna, kretynie - Elfki też nie pozostają w
tyle.
- Mniejsza z tym, lepiej ci już? - Spytał Mloin Wacława.
- Tak... Chyba... - Odpowiedział w przeważającej części zgodnie z
prawdą zapytany.
- No to masz tu ścierwo - Odparł krasnolud rzucając Wackowi porcję
solonego mięsa - I zaraz ruszamy; musimy być w Altdorfie przed zmierzchem, a
przez ciebie trochę tu zamarudziliśmy.
Wacław już miał skwitować, że on wcale o pomoc nie prosił, ale
pomyślał, że gdyby miał wystarczająco dużo siły ostatnim razem, to na pewno
by poprosił i postanowił w milczeniu skonsumować mięso, które smakowało
podobnie do zeszłorocznej iguany, tylko było bardziej łykowate. Przynajmniej
tak mogło mu się wydawać...
- Zjedz i wynosimy się z tych... peryferii - Dodał Elladrizs, po
czym zwrócił się do Mloina - A swoją drogą, mnie nigdy nie podałeś mięsa. W
nim musi być coś szczególnego, co?
* * *
Do Altdorfu, jak można się było spodziewać, dotarli z lekkim
opóźnieniem. Nowi towarzysze Wacka skierowali się od razu do gospody "Pod
pomocną łanią", prowadzoną, jak się okazało, przez miłego gnoma o imieniu
Beetley Siostrzany Cień. Tam Malwas odłączył się od drużyny i poszedł po
kogoś, reszta zaś zajęła miejsca przy stole, słuchając dochodzących z innych
stolików plotek o niskiej jakości żelaza w północnych regionach Imperium. Za
pożyczone pieniądze Wacek zamówił Wino Przysmak Elminstera. Hmm... Skąd ja
znam to imię, pomyślał.
Po chwili Malwas wrócił z kimś, kto sprawiał dziwne wrażenie osoby wiedzącej
więcej niż cała reszta razem wzięta. Po zakończeniu rozmowy, z której Wacław
raczej niewiele rozumiał, cała ekipa podążyła na górę, celem udania się na
spoczynek.
* * *
Następnego dnia Wacława obudził przeraźliwy zgrzyt zawiasów drzwi.
Do środka wszedł Elladrizs.
- Wstawaj, czeka nas pracowity dzień.
- Że jak?
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, zanim będziesz nam mógł pomóc.
- W czym? Ja chcę do domu!
- Nie rozumiesz. Zostałeś wybrany...
- Żeby uratować świat?
- Nie... Żeby posprzątać kible w tej spelunie. W końcu nie śpi się
tutaj za darmo. Więc jeśli chcesz uniknąć tego przykrego obowiązku, lepiej
się nie zastanawiaj... musisz wybrać.
Elladrizs wyciągnął w stronę Wacka dwie szczotki do klozetu,
czerwoną i niebieską.
- Jeśli weźmiesz niebieską, pójdziesz sprzątać kible i co tylko
jeszcze zechcesz. Jeśli weźmiesz czerwoną, pójdziesz ze mną, a ja pokażę Ci,
gdzie dostają się wszystkie ścieki i jak głęboki jest kanał ściekowy.
Po dłuższej chwili Wacław wyciągnął rękę w stronę czerwonej
szczotki.
- Pamiętaj - Odezwał się nagle Elladrizs - Że mogę ci zaoferować
odpracowanie tylko tej nocy i nic poza tym.
Wacek wziął czerwoną szczotkę i skierował się do toalety.
Przejrzał się w rozbitym lustrze.
- To wy to zrobiliście? - Zapytał stojących obok Elladrizsa,
Malwasa i Miriam.
- Eee... - Zająknął się Elladrizs - No nie... to czasem tak samo z
siebie... No wiesz, takie napięcia na szkle... - Nagle odwrócił się do
reszty drużyny - Chodźmy stąd, bo będzie na nas.
Szkło zaczęło się zrastać. Wychodząc Malwas zasugerował, by Wacek
wszedł do losowo wybranej kabiny.
- Szczotka pomoże nam Cię wyśledzić - Dodał - To coś jak zabawa w
chowanego.
Wacek wybrał jedną z kabin. Po wejściu okazało się, iż jest dość
czysta. Zaczął czyścić muszlę. Po chwili zauważył, jak z jej brzegów zlewa
się jakby płynny chrom. Zrobiło mu się zimno...
- Musimy go znaleźć, bo może się zapaść! - Usłyszał jeszcze zza
drzwi kabiny i opadł w ciemność. Pobił już swój tygodniowy rekord mdlenia co
najmniej cztery razy.
* * *
Gdy się obudził, cała reszta wyciągała go z muszli klozetowej.
Zastanawiał się tylko, w jaki sposób dostał się tak głęboko.
Po jakimś czasie zaczął odzyskiwać swój dawny zapach. Znów wszedł Elladrizs
i oznajmił, że czas na ćwiczenia.
Uff... Reszta dnia zeszła Wacławowi na wymachiwaniu mieczem,
ujeżdżaniu konia, ćwiczeniu uników, parowania, piruetów, zbić, cięć itp. Pod
wieczór Malwas zajrzał na polankę, na której ćwiczył Wacek.
- Jak sobie radzi? - Spytał Elladrizsa.
- Jest jak maszyna, od rana nic innego nie robi. A najbardziej
podoba mu się pieczenie sernika na czas. Doszedł już do dwudziestu dwóch
minut piętnastu sekund.
Malwas podszedł do Wacka i przyjrzał mu się uważnie. Wacław
otworzył oczy.
- Znam Imperatora - Rzekł z namaszczeniem.
- Kiedyś mnie z nim zapoznasz - Odparł Malwas - A teraz musimy
poważnie porozmawiać.
Przeszli przez las do małego szałasu, po wejściu do środka Wacław
zobaczył średniego wzrostu gnoma, ślęczącego nad jakąś skomplikowaną
maszynerią.
- To jest Konstruktor - Rzekł Malwas - On robi wszystko to, co
będzie nam potrzebne w Xirtam.
- Czym jest Xirtam? - Spytał zaciekawiony Wacek.
- To małe miasto na północ od Altdorfu. Kiedy tam dojedziemy,
przekonasz się że jest wszędzie dookoła nas. Że tak naprawdę jest to świat,
który postawiono Ci przed oczami, aby przesłonić Ci prawdę.
- Jaką prawdę?
- Nie ma żadnej łyżki.
Wacek rozglądnął się po szałasie.
- No... To widzę...
- Ee... sorry, nie to... - Malwas zaczął nagle szybko mrugać
oczyma, jego tęczówki podbiegły pod górne powieki. Po chwili jednak całkiem
otworzył oczy - Chodźmy - Powiedział.
Wsiedli na furmankę, oznaczoną B-212 i ruszyli w kierunku gospody.
- Niedługo pojedziemy do Xirtam. Chcesz o coś zapytać?
- Tak... Czy to niebezpieczne?
- Właściwie tak. Czyhają tam na nas Pacjenci.
- Kto???
- Pacjenci. To rodzaj zmiennokształtnych. Zabili już księcia
Zeltana i pozostałych rządzących we Wrotach Fuldura, teraz przenieśli się do
Xirtam. Tu jesteśmy bezpieczni, jednak musisz być przygotowany na to, że tam
każdy jest Twoim wrogiem. W Xirtam mogą być każdym. I nikim...
* * *
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
<spadł z krzesła i turla się po pokoju> Li'l Hitler
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
_________________ All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
--------------------------------------------------------------------------------
Udowodnij, że Geremek chce całkowitego zniesienia państwa socjalnego.
--------------------------------------------------------------------------------
Nazgul - Czw 28 Cze, 2007
--------------------------------------------------------------------------------
Udowodnij , że powinienem udowodnić, że udowodnię że masz głowę i a w niej udowodniony mózg , który udowodni odmienioną od udowodnionej jedynej prawidłowej definicji, która mówi w udowodniony sposób , że wielbłąd jest udowodnionym wielbłądem ani żyrafą
Oraz, z tej samej strony:
zuikaku - Czw 12 Lip, 2007
--------------------------------------------------------------------------------
Skalę zamordyzmu mierzymy w nazgulach (Na).
Rekordem zamordyzmu był totalitaryzm Pol Pota (1 kilonazgul). Nieco słabiej pod tym względem wypadł stalinizm (jakieś 700 nazguli). Hitleryzm - coś z 450. Faszyzm włoski - jakieś 300 Na. Monarchie absolutne charakteryzowały się nateżeniem zamordyzmu równym gdzieś 150-250 Na. Dzisiejsze socjal-demokracje mają około 200-350 nazguli, z tendencją zwyżkową.
Natomiast to co postulują konserwatyści, to jakieś 50 - 100 nazguli, nie więcej. Klasyczni liberałowie, libertarianie i prawdziwi anarchiści teoretycznie chcą mniej.
_________________ Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
Wymagana znajomość ang,a le się opłaca xDD Yeah! xD
_________________ All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
Jak już podajesz Lyncha to obowiązkowo piosenka najbardziej odpowiednia tematyce tego forum z dedykacją specjalnie dla ludzi grających w RPG
http://pl.youtube.com/wat...feature=related
Wiem, że nie powinienem zamieszczać takich rzeczy... i w ogóle nie wiem dokładnie czy to w temacie o seksie czy w śmiesznych rzeczach w sieci... no mniejsza o to.
To będzie o seksie, więc jak kogoś to odrzuca to niech linka nie otwiera. xDDD
W nawiązaniu do tego co puścił MadMill polecam Doktora 90210 na kanale E! (w Polszmacie Cyfrowym to kanał 32). Tam przycinanie worków mosznowych, czy warg sromowych to normalka Juz się zblazowałem a tu siurpryza, jednym uchem złowiłem nowy termin: utlenianie odbytnicze. No nie zasnę dziś A to, co poniżej, fachowo nazywa się anal bleaching:
http://pl.youtube.com/watch?v=uXIv5VLo92k
_________________ All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum