FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Co gały widziały...
Autor Wiadomość
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23168
Wysłany: 2008-03-22, 12:26   

Horror widziałem lepszy w czwartek o 23.00 na tvp2. Film dokumentalny: Egzorcyzmy Anneliese Michel. Na kanwie opowiadanej w nim historii powstał fabularny obraz Egzorcyzmy Emily Rose.

Ten był jednak przerażający o wiele, wiele bardziej niż jakikolwiek inny horror, jaki w życiu oglądałem. Bo była to prawdziwa historia opętanej dziewczynki, która poświęciła się, aby dać Świadectwo. A najbardziej przerażające w tym filmie były utrwalone na taśmie zapisy egzorcyzmów i głos demonów, które ją opętały. Ich strach przed Matką Boską.

Kładłem się spać autentycznie przerażony i bałem się zamknąć oczy. Nie jestem przesadnie religijny, ale strach który czułem i intensywność szatana w tym filmie kazały mi się zastanowić nad moją własną postawą. Nawet pisanie o tym filmie i przypominanie sobie po raz kolejny tych odgłosów sprawia, że ciary mi po plecach pełzają.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Tanit 
Czarnoskrzydła


Posty: 1459
Wysłany: 2008-03-22, 13:05   

Filmik do śniadanka 'The Simpsons - Movie'
A mój komentarz: Film tylko do śniadanka.
Głupi i naciągany. Nawet humor simpsonowski jakiś taki blady :-? Lekko zaśmiałam sie tylko raz i tylko raz uśmiechnęłam się pod nosem. Tak, to przeszłam koło niego bardzo obojętnie.
Co na (+)? Dobry polski Dubbing i 2-3 kwestie nawiązujące do polskich realiów.
Generalnie, strata czasu i tym bardziej pieniędzy (gdyby ktoś szedł do kina lub, chrońcie bogowie, kupił na dvd).
Ocena 3/10 Choć chyba i tak za wysoka :-?

Au revoir!
_________________
***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat...

TanBlog
 
 
Mogget 


Posty: 178
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-03-22, 15:11   

romulus napisał/a:
Horror widziałem lepszy w czwartek o 23.00 na tvp2. Film dokumentalny: Egzorcyzmy Anneliese Michel. Na kanwie opowiadanej w nim historii powstał fabularny obraz Egzorcyzmy Emily Rose.


Oglądałem ten film i naprawdę chyba nigdy nie widziałem czegoś tak strasznego zwłaszcza, że wiedza iż to zdarzyło się naprawdę potęgowała strach.Anneliese podczas swego opętania mówiła sześcioma głosami: Kaina, Judasz, Lucyfera, Hitlera, Nerona i Fleischmanna i to właśnie fragmenty nagrań tych głosów budziły we mnie niepokój-coś nie do opisania po prostu.
Śmiercią dziewczyny obarczono jej rodziców i kapłanów odprawiających egzorcyzmy, jednak jako materiału dowodowego w sprawie nie wykorzystano między innymi ponad 50 taśm z nagraniami egzorcyzmów!!Według dzisiejszych badań za śmierć dziewczyny powinni zostać osądzeni lekarze którzy uznali dziewczynę jako osobę chorą na padaczkę.
 
 
Wilko 
Blue


Posty: 99
Skąd: Castle in the Sky
Wysłany: 2008-03-25, 13:48   

Ghost in the shell 3: Solid State Society

Na pewno tytuł dla wielu znany z dwóch poprzednich filmów (Ghost in the shell, Ghost in the shell: Innocence) i dwóch serii serialu anime (GITS S.A.C., GITS S.A.C. 2nd GIG). Jako, że miała to być kontynuacja, a właściwie nowy odcinek tak długo ciągnącej się historii nie spodziewałam się zbyt wiele, tym bardziej, że druga seria serialu anime (GITS S.A.C. 2nd GIG) była już dużo gorsza i zmieniła troszkę klimat. Trzeci film był dla mnie bardzo miłą niespodzianką. Zachwyciłam się nim jak pierwszą serią serialu.
Historia może nie jest zbyt skomplikowana i jak już pisałam jest to kontynuacja obu serii to jest zrobiona doskonale. Tylko, żeby docenić prawdziwą wartość tego filmu trzeba obejrzeć wszystko co się do tej pory ukazało. Inaczej będzie to tylko jakieś tam anime. Wiele rzeczy jest wytłumaczonych wcześniej, wielu trzeba się domyślić, ale wszystko było tak skonstruowane w poprzednich częściach, żeby ze zrozumieniem wszystkiego nie było problemu. Mimo, że film Ghost in the shell i Ghost in the shell: Innocence nie były związane z serią, wykorzystano jedynie postacie to i tak dla lepszego efektu przydałoby się to wszystko obejrzeć. Moim zdaniem jednak warto.

Z przyjemnością dam 9/10, szkoda tylko, że bez poprzednich części film traci dużo ze swojej genialności.

Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Kiedy widziałam zwiastun zbytnio nie zachęcił mnie do obejrzenia. Nawet nazwisko Burton, nie namówiło mnie do tego. Szkoda, że wtedy pominęłam jeden szczegół - musical. Okazało się, że właśnie ostatnimi czasy mam wielką ochotę na musicale! No i stało się, zobaczyłam film...
Okazało się najlepszą rzeczą, jaką zrobiłam. Jakoś łatwo wprawić mnie w zachwyt, ale ten film uważam za wyjątkowy. Uśmiałam się na nim nie mało, chociaż może szarość Londynu nie była niczym śmiesznym, ale krew lała się strumieniami prawie, jak w Kill Billu. Nawet z przymrużeniem oka powiedziałam bym, że to najkrwawszy film świata. Jednak nie to jest najważniejsze. Doskonała obsada, doskonała gra aktorska (chociaż miałabym zastrzeżenia do Deepa, za zupełna obojętność, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie postaci Sweeney Todda zgranej inaczej), muzyka "straszna" idealnie pasująca do całej scenerii. Może czasem zbytnio widać nienaturalne efekty, ale nie ma to największego znaczenia. Po obejrzeniu dawno nie miałam takiego doskonałego humoru i postanowienia zakupu filmu, gdy tyko ukaże się na DVD.

10/10 dla miłośników pokręconego humoru. : P
_________________
Widzimy, jak pulsuje w nich ciemnoczerwona krew.
Nawet w dżdżownicach, w nartnikach i w świerszczach.
Wszyscy żyjemy, każdy z nas.
I potrafimy się śmiać, bo mamy życia dar.
Gdy wyciągamy dłonie ku słońcu i patrzymy przez palce,
widzimy, jak pulsuje w nich ciemnoczerwona krew.
Nawet w ważkach, w żabach i w pszczołach.
Wszyscy żyjemy, każdy z nas...
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4487
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-03-30, 00:41   


Highlander: The Search for Vengeance (2007). Pierwszy nieśmiertelny był filmem na tyle kultowym że chyba bije rekordy w przeróżnych klonach, serialach spin-offach sygnowanych tytułem Nieśmiertelny: coś tam. Kwestią czasu było to aż trafi na grunt anime (nie pieerwszy kreskówkowy nieśmiertelny, swego czasu na polsacie była puszczana amerykańska kreskówka). Reżyserką zajoł się tym Yoshiaki Kawajiri czyli facet znany z hitów Bloodlustów i Nindźą Scrollów a scenariusz napiasał pan Abramowitz, ten od seriali Highlanderowych. Wyszedł średniak ale przyjemny. Japońskie komiksowe efekciarstwo, stare jak świat patenty fabularne, sporo naciągania i niedociągnieć. Głowny bohater to stanrardowy małomówmy wymiatacz którego zemsta gna i gna przez 2 tysiące lat, ale prawdziwie fajną postacią jest główny zły - poprostu jest fajny i dla niego warto ten film obejrzeć. Jego stoickie podejście do rzeczywistości (o rzym upada...), pewne szlachectwo, pewna celowość. Naprawdę fajna postać i czasami mam wrazenie że główny bohater jest wymówką do pokazania właśnie główego złego, szkoda że nie zaakcentowano tego bardziej. Nie dane za to było mi zrozumieć wiekszość innych postaci, szczególnie mentora głównego bohatera. Ogólnie można obejrzeć, szczególnie jak ktoś lubi nieśmiertelne klimatu i poporzednie filmy Yoshakiego, ale żaden mus.
 
 
Farin 


Posty: 93
Skąd: Pabianice
Wysłany: 2008-03-30, 17:48   

Wilko - Pierwszy Ghost to kult porównywany często z Blade Runner :P
Solid State Society mnie nie powalił, choć przyznam ci rację, że lepszy od drugiej serii serialu. Przy okazji nadmienię, że obiła mi się o uszy plotka o trzeciej serii w produkcji :]


Łaku - wielkie dzięki za info - nie słyszałem o tym projekcie i z zaciekawieniem sie za niego wezmę.

Deja Vu - Niczego sobie pomysł i 3/4 fabuły. Końcówka jednak spowodowała spadek oceny z 7/10 na 5/10.
Film Opowiada, o tym jak to w pewnym amerykańskim miasteczku wybucha prom przewozący Marynarzy na przepustkach, dzieci i ogólnie ludzi :]
Główny bohater jest ekspertem od wybuchów. Po "zaprezentowaniu" swych umiejętności trafia do nowo utworzonej jednostki specjalnej... Niby scenariusz wielokrotnie powielany to jednak nie licząc końcówki zainteresował mnie na tyle aby przykuć do ekranu nie zważając, że mi jajecznica stygnie :]
_________________
"Są dwie rzeczy bezgraniczne:
wszechświat i ludzka głupota. Co do wszechświata nie mam pewności." A. Einstein
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23168
Wysłany: 2008-04-08, 21:18   

Ludziska obejrzyjcie ONCE. Skromny film za 3 tysiące funciaków bez szczególnie istotnej fabuły. Zbudowany na epizodach i emocjach. Film pełen niesamowitej muzyki, wprawiający w nastrój uniesienia. Bezpretensjonalny i uroczy. Dawno nie oglądałem filmu, po którym publiczność zgotowałaby taką gorącą owację.
Wszystko co dobrego przeczytaliście o nim to prawda. Aczkolwiek nie jest to dzieło wybitne. Podejrzewam nawet, że scenariusz to była czysta improwizacja, ale nie chodzi o artyzm, tylko o czysta poezję, której jest w nim pełno. A od momentu, kiedy bohaterowie zaśpiewali Oscarową piosenkę Falling Slowly - przestałem w ogóle zwracać uwagę na napisy dialogowe.

Teraz poluję na soundtrack. A w ogóle Glenn Hansard i Marketa Irglova zapadają w pamięć z powodu swej zwyczajności. Małe dzieło sztuki. Być może przypadkowe, mimowolne - ale jakie to ma znaczenie w ostateczności?

A tu link do "teledysku" do Falling slowly i swoisty zwiastun tego filmu:

http://pl.youtube.com/watch?v=CoSL_qayMCc

No, no przyszło mi sięc edytować po tylu tygodniach...

Obejrzałem dziś FRACTURE, mój najnowszy nabytek na dvd. Polski tytuł "Słaby punkt".
Jest to rewelacyjny thriller z Anthonym Hopkinsem i Ryanem Goslingiem.

Sytuacja wyjściowa fabuły jest taka: genialny (a jakże) naukowiec (A. Hopkins) dowiaduje się, ze zdradza go żona. Obmyśla zbrodnię doskonałą. I zabija żonę. Do akcji wkracza ambitny prokurator, który własnie ma odejść do prestiżowej kancelarii, a to ma być taka łatwa sprawa: oskarzony się przyznał, dowody winy są oczywiste. Aż tu nagle sprawa się krok po kroku sypie i zbrodniarzowi "grozi" niewinność. Rozpoczyna się ciekawa rozgrywka.

Film ten to rewelacyjnie skrojony dreszczowiec, ze świetną, doskonale pomyślaną fabułą. I rewelacyjnymi aktorami w rolach głównych. Oglądałem go drugi raz (pierwszy w kinie) i nadal mnie nie nużył.

Minusy są w zasadzie dwa. Pierwszy to taki quasi minus: bo już do konwencji takich filmów nalezy, ze główny bohater niemal w ostatniej chwili domyśla się prawdy. Więc trudno tu robić zarzut z tego, zwłaszcza, że podane jest to tak ciekawie i inteligentnie.

Drugi minus to fakt, ze grająca drugoplanową rolę Rosamund Pike jest tak mało obecna w tym filmie. A mam do niej słabość :)
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23168
Wysłany: 2008-05-10, 14:55   

Obejrzałem wczoraj, wprawdzie nie film, ale inne ciekawe dzieło. Chodzi mi o musical UPIÓR W OPERZE Andrew Lloyda Webbera, który grany jest obecnie w warszawskim Teatrze Muzycznym ROMA. Musical ten to obecnie hit sezonu i to, podejrzewam, niejednego. Bilety wyprzedane na pół roku do przodu. Sala wypchana po brzegi, nawet w najgorszych miejscach na najwyższych balkonach. Nam przydarzyło się siedzieć pośrodku, na parterze.

O musicalach mam blade pojęcie, bo mnie nie interesują. Nawet, kiedy są pokazywane w telewizji. Zatem moja opinia jest skażona faktem, że było to moje pierwsze takie doświadczenie "na żywo".

Fabuła Upiora w Operze jest z grubsza większości znana, nie będę jej zatem streszczał. Jeśli chodzi o nią to nie jest może porywająca: taka mroczna historia miłosna, która - szczerze mówiąc - specjalnie mnie nie poruszyła, ale też nie odstręczała. Jest to przykład tego, że nawet banalne wydawałoby się historie można opowiedzieć w sposób porywający. Bo o sukcesie tego spektaklu świadczy nie tylko swietna machina promocyjna i jego "legenda", fakt że to dzieło klasyczne w swym gatunku a w Polsce jeszcze do tej pory nie było wystawiane. Te elementy również miały znaczenie. Ale nie wystarczyłyby, aby zapewnić taki sukces.

Moim zdaniem miarą tego sukcesu jest wystawna realizacja. Nawet krytycy, którym się ten musical w polskiej wersji nie podobał musieli przyznać, że nie żałowano środków na jego realizację. I to robi wrażenie - zważywszy, że teatr ROMA nie powala wielkością sali. A mimo to na scenie udało się oddać przestrzeń opery i jej lochów. Pomogły temu nie tylko scenografia, ale także efekty specjalne. Kilka iluzjonistycznych sztuczek - moja ulubiona to ta ze sceny na cmentarzu - nadaje widowisku naprawdę magicznego charakteru, chwyta, robi wrażenie, uwodzi. Podobnie jak finał, kiedy już aktorzy "schodzą ze sceny". Wreszcie, sceną, która jest bardzo efektowna jest schodzenie do lochów opery - miałem wrażenie jakbym oglądał wystawne widowisko filmowe a nie - jakby tego nie zwać - po prostu spektakl teatralny.

Nie będzie dużym spoilerem, jeśli napiszę, że wielki żyrandol wciągany na początku akcji, musi kiedyś spaść. To chyba największy "efekt specjalny" tego widowiska i całkiem zasłużenie. Chociaż jego upadek może wydawać się zapowiedzią czegoś straszniejszego później, to jednak tak się nie dzieje - to można poczytać za minus. Ta efektywna strzelba po prostu za szybko wypaliła - ale może się czepiam.

Jeśli chodzi o aktorów to docenić mogę tylko grającego Upiora Damiana Aleksandra. Jego zmiennikiem jest Łukasz Zagrobelny i podobno jest lepszy, ale my się na niego w piątek, tzn. wczoraj nie załapaliśmy. Za to nasza kolezanka spotkała go w kuluarach i zrobiła sobie zdjęcie... Tak czy siak, Damian Aleksander w roli Upiora jest naprawdę niezły w tworzeniu kreacji nieszczęśliwego i samotnego artysty, który jest zakochany w pięknej solistce. Pozostała obsada - mam wrażenie- że była tylko tłem dla jego kreacji. Ale to w sumie on jest głównym bohaterem, więc nie ma co się dziwić. Zwłaszcza że aktora tego kojarzyłem z niemiłosiernych chałtur w telewizji. Ale teraz wiem, że odstawiał tam chałtury dla pieniędzy, a w teatrze gra. Szacunek.

Pisać o musicalu i nie wspomnieć o muzyce to byłoby karygodne niedopatrzenie. Aczkolwiek zostawiłem ją na koniec, bo specjalnie mnie nie zachwycała. Poza głównym, przebojowym, znanym na całym świecie tematem, który w niektórych scenach - schodzenie do lochów - wzbudzał dreszcze na plecach i przydawał widowisku rozmachu, uroku, dreszczyka i magii. Reszty piosenek nie kojarzę, poza tym utworem. Chociaż zaczyna się on niemal barokowo i patetycznie: "Jestem aniołem muzyki, chodź do anioła muzyki" (tak też jest w angielskim oryginale). Myślę, ze każdy po obejrzeniu tego musicalu wyjdzie z teatru własnie z tym utworem "na uszach".

Na koniec - oceniał nie będę, bo nie mam porównania. Ale polecić mogę, choć bilety drogie i trzeba je - chyba nadal - rezerwować z półrocznym wyprzedzeniem. Na koniec była długa owacja na stojąco, zasłużona według mnie. Myślę, że po tym widowisku będę częściej dawał się skusić na musicale. Na pewno w ROMIE (choć jakiś nawiew lub klimatyzacja byłyby wskazane).

Machina promocyjna musicalu chwyciła i mnie w swoje sidła. Kupiłem za 20 zł ekskluzywnie wydany program z załączoną płytką (jeszcze nie przejrzałem) i skusiłem się na musicalową koszulkę. Gdybym miał przy sobie więcej pieniędzy kupiłbym i smycz :) Straszne.

A tu wklejam link do stron ROMY, gdzie mozna odsłuchac najpopularniejszych piosenek z tego musicalu łącznie z tą najbardziej przebojową:
http://www.teatrroma.pl/index2.html
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-12, 22:52   

Ostatnio obejrzałem dwa nie żłe, a nawet dobre filmy "Królestwo" o agentach FBI w Arabii Saudyjskiej (świetne sceny strzelanin, dobre aktorstwo) oraz "Ostre psy" - angielski pastisz kina akcji i nie tylko. Nie dość, że jest to naprawdę śmieszny film to samo zakończenie -czysty odjazd. Oba filmu gorąco polecam.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-16, 21:56   

"Sierociniec" czyli straszenie po Hiszpańsku. Przy filmie ponoć grzebał Del Toro i to widać. Nie jest to na pewno "Labirynt Fauna" niemniej pewnych analogii można się doszukać.
Fabuła jest prosta - małżeństwo z dzieckiem przeprowadza się do starego sierocińca, aby założyć tam rodzinny dom dziecka. No i oczywiście zaczynają się kłopoty. Więcej fabuły nie zdradzę.

Film urzeka atmosferą - raz senną, ciut bajkową, by w chwilę później zamienić się w "realny" dramat. Niezła jest muzyka, która potęguje klimat, ale do tej z "LF" ciut jej brakuje - przede wszystkim wychodząc z kina nie zostaje w pamięci żaden motyw muzyczny tj "Kołysanka". "Sierociniec" jak na horror przystało straszy - przy czym nielicząc jednej, może dwóch scen nie mamy tu epatowania przemocą i bryzgania krwią na boki. Tutaj straszy raczej sama atmosfera - cosik jak w japońskich horrorach. W kilku miejscach wydaje sie wręcz, ze autorzy grają na nosie widzom - mamy sceną dziejącą sie w ciemnym pomieszczeniu, muzyka narasta i oczekujemy rozładowania napięcia (przewracający sie kosz na śmieci), a tu fiku-miku i przeskakujemy do następnej sceny i koniec. Podobała m się scena z medium - faktycznie, jak to było napisane w jednej z recenzji, przypominającą tą z I części "Ducha" Do tego ciekawe, niebanalne zakończenie.

Ocena 8/10


MEGA SPOILER i ZAPYTANE DO TYCH< KTÓRZY WIDZIELI FILM

W jaki sposób Simon znalazł sie w piwnicy? Przecież drzwi były zalepione tapetą.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Farin 


Posty: 93
Skąd: Pabianice
Wysłany: 2008-05-16, 23:00   

Tigana napisał/a:
Ostatnio obejrzałem dwa nie żłe, a nawet dobre filmy "Królestwo" o agentach FBI w Arabii Saudyjskiej (świetne sceny strzelanin, dobre aktorstwo) oraz "Ostre psy" - angielski pastisz kina akcji i nie tylko. Nie dość, że jest to naprawdę śmieszny film to samo zakończenie -czysty odjazd. Oba filmu gorąco polecam.

"Królestwo" Zachwiciło mnie i zmartwiło równocześnie w samej końcówce.
Urzekła mnie "gra" słów staruszka do dziecka jak i głównego bohatera kiedy ten odpowiadał na pytanie co mówił koledze.


Miałem krótko opisać pewien film ale że własnie zapomniałem tytułu to zrobię to kiedy mi się przypomni :P
_________________
"Są dwie rzeczy bezgraniczne:
wszechświat i ludzka głupota. Co do wszechświata nie mam pewności." A. Einstein
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-23, 22:33   

MOŻLIWE SPOILERY z INDIANY JONES IV

Gały widziały "Indianę Jones IV" i w zachwyt nie wpadły. Streszczać fabuły nie będę - jak na serię - ani lepsza, ani gorsza. Część osób wprowadzenie iwątku kosmicznego może wkurzać, ale nie jest to jakiś duży mankament. Gra aktorów też ujdzie - po Fordzie latek nie widać, reszta ekipa też OK. Co zawodzi? Powtarzalność - podobne sceny pościgów, finał - to już była. Co gorsza zabrakło nieco widowiskowości. Może jestem już za stary na tego typu filmy, ale na poprzednich filmach z serii świetnie się bawię , a tu tak sobie. Początek niezły, ale do goniącej kuli czy pościgu w pociągu cyrkowym jest mu daleko, później długo nic, bo niemrawej jazdy na motorze nie liczę, w końcu jeden porządny wyścig w dżungli i w sumie koniec emocji. Nawet walka z Wielkim Ruskim przeciętna. Szkoda. Ogólnie obejrzec się da, ale czegoś brakuje - przynajmniej mnie.

6/10
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Gand 
Smart Guy


Posty: 680
Wysłany: 2008-05-24, 02:13   

Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull

Od początku mówię - nie zgadzam się z Tiganą!
Już na początku podkreślę też, że nie jestem do końca obiektywny, gdyż fanem Indiego jestem od dziecka. Uwielbiam, wręcz kocham te filmy i dlatego z niecierpliwością oczekiwałem premiery części czwartek.
Nie będę się rozpisywał - film jest bardzo dobry. W ogóle nie czuć, że to jakaś kontynuacja po 20 latach. Równie dobrze mógłby to być film wypuszczony kilka lat po ostatniej krucjacie.
Nic tutaj nie jest na siłę, wszystko wypada bardzo naturalnie. Cała historia idealnie wpasowuje się w schematy, które znamy z poprzednich części - jakiś artefakt, którego trzeba poszukać, kobieta, kłopoty, strzelanie, pościgi, gorąca i emocjonująca końcówka.
Proszę państwa - to nie jest wyciąganie pieniędzy, wskrzeszanie trupa.
To jest 100% Indiana Jones. Film, który każdy fan poprzednich części musi zobaczyć i który powinien się spodobać.
Ale nie oczekujcie filmy genialnego, oskarowego, wybitnego - to po prostu świetnie podane kino akcji z humorem, akcją, ciekawymi bohaterami.
Dokładnie takie, jak poprzednie trzy części.
Więc nie obawiajcie się, kupujcie bilety i idźcie do kina - nowy Indiana to kawał świetnej rozrywki, który z całą stanowczością spełnił moje, maniaka przygód doktora Jonesa, oczekiwania.
9/10
_________________
We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun

We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye

We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
 
 
Shadowrunner 
Dusza Dzikiego Ludu


Posty: 404
Skąd: Majorat Rabsztyński
Wysłany: 2008-05-24, 11:21   

A będą naziści w 4 części? 8)
_________________
"Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."

Polskie forum eRPG
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-24, 11:25   

Shadowrunner napisał/a:
A będą naziści w 4 części? 8)

Tym razem KGB - równie barwne, co nieudolnie działające.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Shadowrunner 
Dusza Dzikiego Ludu


Posty: 404
Skąd: Majorat Rabsztyński
Wysłany: 2008-05-24, 11:52   

Tigana napisał/a:
Tym razem KGB - równie barwne, co nieudolnie działające.


W takim razie mam mieszane przeczucia - za każdym razem kiedy naziści byli w Indianie to film był dobry - byli w jedynce i ta część była zajebiaszcza, byli w trójce i trójka była kultowa - nie było ich w dwójce i dwójka - delikatnie mówiąc, jak dla mnie: ssie :P No ale mam nadzieję że bolszewicy godnie będą reprezentować swoich poprzedników. Tak swoją drogą to spodziewałem się tego że w 4 wystąpią właśnie oni zamiast nazistów :mrgreen:

A teraz coś z zupełnie innej beczki...

Oglądałem Sierocinieć - i moja opinia o tym filmie jest taka że ten film to... wielka sierota wśród horrorów - w dodatku przereklamowana. Być może jest to efekt tego że zasiadłem do tego filmu mając w pamięci doskonały, hiszpański "Darkness" i spodziewałem się czegoś równie dobrego. Zamiast tego dostałem coś co przypomina melodramat - do "Oni" i "Labiryntu" w dodatku też się to nie umywa. Dwie turpistyczne sceny w filmie to trochę za mało żeby można go było nazwać horrorem (w "Darkness" nie było chyba ani jednej w dodatku :P a pomimo tego film klimat miał świetny). Zakończenie o którym pisał Tigana może i jest niebananlne ale jakoś tak nie pasuje mi do horroru. To raczej jest film grozy z happy endem (no - dobra - umownym happy endem ;) ). Trochę mnie ten film wynudził, cały czas jest w nim budowane napięcie oczekiwania na to "coś" i to coś w rzeczywistości w ogóle nie nadchodzi, zamiast tego jest nieco zakręcone rozwiązanie zagadki z przed lat i z przed paru miesięcy (zaginiecie adoptowanego synka). Jak dla mnie - trochę za mało. Jestem filmem rozczarowany. Musiałbym chyba nie mieć po tym filmie żadnych oczekiwań i nie czytać żadnych recenzji żeby uznać go za dobry - więc być moze niepotrzebnie się nakręciłem :-P Moja subiektywna ocena to jakieś:

5/10 jak na horror
7/10 jak na melodramat z wątkami paranormalnymi ;)

Tigana napisał/a:

MEGA SPOILER i ZAPYTANE DO TYCH< KTÓRZY WIDZIELI FILM
W jaki sposób Simon znalazł sie w piwnicy? Przecież drzwi były zalepione tapetą.

A jesteś pewien że były? Jak matka otwiera drzwi to nie odrywa tapet, drzwi wydają się być po protu dokładnie tapetą oklejone, zamaskowane - nie zaklejone - w każdym razie takie odniosłem wrażenie...
_________________
"Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."

Polskie forum eRPG
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-24, 14:02   

Shadowrunner napisał/a:
Tak swoją drogą to spodziewałem się tego że w 4 wystąpią właśnie oni zamiast nazistów :mrgreen:

Akcja filmu rozgrywa się w latach 50-tych więc nie było sensu wskrzeszać III Rzeszy. Nie wiem czy będą kolejne części Indiany, ale może powstanie serial o jego wyczynach w czasie II w.ś. Ten młodzian, co partneruje Fordowi w tym filmie taki nijaki.

Shadowrunner napisał/a:
5/10 jak na horror
7/10 jak na melodramat z wątkami paranormalnymi ;)

Kwestia co uznamy za horror, a co za film grozy. "Inni" tez specjalnie mnie nie przestraszyli (z tym że znałem wcześniej zakończenie z jakiejś gazety, albo się go domyśliłem za sprawa porównań do innych filmów np "Szóstego zmysłu"
Czy przereklamowany? Ja poszedłem zwabiony magią Del Toro, ale drugiego "Labiryntu Fauna" nie oczekiwałem.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2008-06-01, 15:18   

Ostatnio:
Most do Terabithii - bardzo piękny film, miły powrót do dzieciństwa, o tym że za pomocą paru desek można realizować swoje marzenia. Polecam wszystkim.
Vantage Point (8 części prawdy) - amerykański film akcji o zamachu na prezydenta, który ukazuje akcję z różnych perspektyw, powoli pokazujących widzowi prawdę o zamachu. Totalnie przewidywalny i nudny, nic nie ratuje tego filmu.
Wristcutters: A love story - pomysłowy film drogi o świecie do którego trafiają samobójcy, który jest prawie taki sam jak prawdziwy, tylko nieco gorszy. Zabawny, dobrze nakręcony, niekoniecznie pesymistyczny.
Cloverfield - film o amerykańskiej "godzilli", która atakuje Manhattan. Wszystko kręcone amatorską kamerą. Jakoś się nudziłem, akcja mnie nie porwała. Ja już wolę ostatnią Godzillę.
REC - amerykańskie horrory są ostatnio kiepskie, ten jest na szczęście hiszpański. Dwójka reporterów (dziennikarka i kamerzysta) kręcą materiał o nocnej zmianie strażaków. Wybierają się z nimi do dziwnego wezwania do kamienicy, w której oczywiście potem dzieją się ciekawe rzeczy. Oryginalna miejscówka na horror, niezły klimat z kilkoma momentami relaksu, no i świetne ostatnie sceny. Z mojej strony polecam, bardzo 'przyjemny' horror.
Zobaczyłem też 40 minut Lejdis, może to przez kiepski dźwięk, ale wynudziłem się i zmieniłem na Skazani na Shawshank (tego nie trzeba nikomu polecać). Testosteron był duuuużo ciekawszy, może w jakieś gorące i nudne popołudnie spróbuję dokończyć Lejdis.
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Shadowrunner 
Dusza Dzikiego Ludu


Posty: 404
Skąd: Majorat Rabsztyński
Wysłany: 2008-06-03, 14:31   

Obejrzałem w końcu tego Indiane Johnasa i muszę przyznać, że chociaż byłem do tego filmu nastawiony sceptycznie, to przyjemnie się go ogląda. I brak nazistów jest niezauważalny ;) Fajny jest wstęp, który jest bardzo ciekawym nawiązaniem do końcówki I części serii. A już akcja z lodówką i grzybem powaliła mnie na kolana, co prawda nie oczekiwałem że Indy wpląta się w tak wielkie tarapaty (i że w ogóle wyjdzie z nich żywy - ciekawe że nie zapadł na chorobę, na którą zwykle się zapada po kontakcie z tego rodzaju... "grzybem" ;) , w końcu młody już nie jest - organizm nie taki silny już jak kiedyś), i w dodatku ktoś po obejrzeniu tej akcji może stwierdzić że to już lekka przesada, ale fajnie to całkiem wyszło. Nie będzie niestety nic w stylu walki ze zmodyfikowanym brytyjskim czołgiem nazistów z 3ki czy zdemolowania nowiutkiego prototypu myśliwca rzeszy z 1ki (a takie scenki rodzajowo-techniczne z epoki nadawały właśnie moim zdaniem klimatu serii), co najwyżej wyścigi sowieckimi amfibiami - takie sobie - jak napisał Tigana - to już było i niczym nowym nie zachwyca. A od "frezarki do drewna" bardziej podobał mi się "mocarny żuraw" z 3 części Termiantora - więc jeśli twórcy filmu w tym miejscu myśleli że się popiszą to im nie wyszło :P Przy scenach akcji się nie zasypia ale jakiś szczególnej błyskotliwości się nie należy spodziewać - są ani słabe ani genialne - ot po prostu "normalne", dobrze nakręcone, trochę wtórne - ale da się wytrzymać. Motyw fabularny z czaszką jest przyzwoity, ale trochę naciągany - przypominający nieco fabułę (jeśli chodzi o poziom - nie o podobieństwa) dwójki, nie tak dobry jak motyw arki w I-ce czy graala w III-ce. KGB w samy sercu USA też trochę naciągane. Naziści byliby lepsi :-P Zakończenie filmu nawet fajne, choć można się poczuć jakby się było na zakończeniu filmu "Archiwum X" :mrgreen: I w "Archiwum" szczerze powiedziawszy wyszło im lepiej :-P . Tigana stwierdził iż partnerujący Johnsowi młodzian jest nijaki - i może to prawda - ale jego wątek wprowadzony do filmu jest nawet ciekawy (zresztą sami zobaczycie kim on tak w rzeczywistości jest).
Ogólnie dałbym temu filmowi 7/10 i określił go jako "całkiem niezły", ale uprzedzam że to subiektywna opinia fana serii i jak ktoś fanem serii nie jest, to zachodzi uzasadnione ryzyko że film go zanudzi. Choć ja uważam że warto się na niego wybrać do kina...
_________________
"Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."

Polskie forum eRPG
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23168
Wysłany: 2008-06-03, 17:52   

Po tym filmie mam czkawkę, że aż nie chce mi się pisać słowa więcej.

Kontakt z "grzybem", jak to obrazowo ująłeś - zasługuje na miano jednej z największych bzdur filmowych, niegodnej nawet tego cyklu, który ma przecież czysto rozrywkowy charakter. Już kontakt ze złotym smokiem w filmowym Wiedźminie był bardziej prawdopodobny niż to lodówkowe "przeżycie" i przeżycie.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Tyraela 
Femme Fatale


Posty: 652
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2008-06-17, 16:28   

Wybrałam się oczywiście i obowiązkowo na "Kochanice Króla" : D więc krótko:
Od strony technicznej mnie szczerze mówiąc zachwycił. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to genialne stroje - każdy, kto chociaż raz widział ryciny przedstawiające głównych bohaterów, albo zna się na ówczesnej modzie, będzie zachwycony. Gra aktorska imo bardzo dobra (ja się na tym znam słabo, ale aktorka grająca Katarzynę Aragońską była fpytkę, a Henryk VIII miał bardzo seksowną klatę). Aktorzy też są dobrani dobrze, znowu odsyłam do portretów autentycznych postaci historycznych. I technicznie w sumie nie mam nic więcej do powiedzenia bo:
Jak film kostiumowy, to liczy się fabuła. Film jest MROCZNY. Ma ciężki klimat zdrad, podłości i nieszczęśliwych nieporozumień. Trzyma w napięciu, ciekawi, zaskakuje (nawet, przypuszczam tych, którzy znają się na owej Wielkiej Królewskiej Sprawie, bo film troszkę mąci, ale o tym zaraz). Jak na film o kochankach seksu jest stosunkowo mało, ale nadrabia w dialogach i rozwoju zdarzeń. Zatem nie jest źle.
Historycznie natomiast, z tego co wyczytałam, film nieźle namieszał. Pozamieniał miejscami matkę Elżbiety I z jej siostrą, trochę pozmieniał chronologicznie wydarzenia, ale ogólnie nawet przejdzie. Potrzeby filmu, wiadomo.
Osobiście polecam, wyszłam zadowolona z kina, a jak ma się z kim rzucać idiotyczne komentarze, to już w ogóle nic, tylko kupować bilet : D ot 8/10
_________________
"Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie."
H. Duncan "Atrament"
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23168
Wysłany: 2008-06-17, 19:51   

Ja o Kochanicach Króla mam zdanie dokładnie przeciwne. Nuda, nuda, nuda. Porównywałem z The Tudors pierwszym i (ostatnio obejrzanym) drugim sezonem. Film to po prostu strata czasu.

Zgadzam się, że wizualnie jest świetny. Ale tylko to. Fabuła skupia się wyłącznie na emocjonalnych "zawiłościach" i na dodatek jest co najwyżej letnia w przedstawianiu tych "namiętności". Eric Bana to Człowiek Drewno, nie wiem co trzeba byłoby zrobić, zeby jego twarz pokazała jakieś wiarygodne uczucie (może wykastrować?). Dużo w tym filmie trzeba brac na słowo: miłość, perturbacje polityczne i społeczne. Kiedy Eryczek krzyczy, że coś tam zrobił dla Niej (rozdarł kraj, czy jakoś tak) to smiać mi się chciało, bo w żadnym momencie tego filmu owego "rozdarcia" nie widziałem (lub przespałem). Film jest całkowicie oderwany od historycznego kontekstu - poza głównym wątkiem: się wziął i Henryczek "zakochał" i dlatego "rozdarł" kraj. Może i tak było w rzeczywistości, ale patrząc na całe panowanie króla (także przed Anną), to śmiem wątpić.

Jeśli chodzi o aktorki: Scarlet J. to z kolei Kobieta Drewno. Ani w niej urody ani seksapilu nie ma. Co innego Natalie Portman (ale ja ją zwyczajnie lubię). Nie zmienia to faktu, że scenariusz jest do d... więc i grać nie było za bardzo czego.

Pisałem wyżej, że porównywałem z serialem. Pierwszy sezon, który jest wyraźnie słabszy od drugiego to przy tym filmie jednak dzieło sztuki - poprzez głębsze i bogatsze przedstawienie całego historyczno - sensacyjno - polityczno - erotycznego tła tej historii. Także za sprawą odtwórcy roli Henryka, którym jest Jonathan Rhys Meyers - hipnotyzujący, mroczny, wieloznaczny, zwyczajnie: ciekawszy od Człowieka Drewno. Drugi sezon to już perełka i czekam z wypiekami na trzeci do wiosny 2009. Film zaś to najgorszy obraz jaki widziałem w kinie w tym roku. Bezapelacyjnie pierwsze miejsce.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-06-17, 20:24   

"Incredible Hulk" - całkiem przyzwoity film ze stajni Marvela. Owszem zmieniono nieco genezę Hulka - w filmie Banner robił za króliczka doswiadczalnego, w komiksie był ofiarą pechowego eksperymentu. Reszta mniej więcej sie zgadza - dobra betty, źli wojskowi i jeszcze gorszy Abomination. A jak sam film?
- efekty specjalny - stoją na dobrym poziomie, chociaż sam Hulk wydaje sie nieco sztuczny, nie udało sie go fajnie wtopić w film. Inna sprawa jak to zrobić z ponad 2-metrową górą zielonych mięśni :mrgreen: Hulk skacze (ale tylko pod koniec filmu) wali, rzuca i druzgocze. No i klaszcze - a po co ? Sami zobaczycie. Do tego sporo łubudubu z czołgami, helikopterami i żołnierzami. Niezła jest też finałowa nawalanka Green vs Green
- aktorzy - obawiałem się, że Norton nie będzie się nadawał do tej roli i się myliłem. Norton zagrał bardzo dobrze i jest przekonywający jako Banner. Dobrzy są też Hurt i Roth. Tyler jak zawsze bezbarwna, ale ujdzie.
W filmie jest sporo smaczków - pojawiają się inni bohaterzy z Universum Marvela, widzimy jak powstaje Gargulec. No i sam Stan Lee ma swoje wejście.

Ocena 7/10
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Wilko 
Blue


Posty: 99
Skąd: Castle in the Sky
Wysłany: 2008-06-17, 23:12   

Maraton głupich filmów. :D

Lejdis - film mi poleciło mi żeńskie grono, więc byłam przygotowana na coś sympatycznego i wielkie rozczarowanie od samego początku. Mierna gra aktorów. To było przerażające. Nie zważając na wrażenie z pierwszych kilku minut oglądałam dalej. Słyszałam, że co chwilę wybuchały śmiechem. Więc czekam, aż zachce mi się śmiać. Oglądam, oglądam. Nic, może kilka wymuszonych uśmiechów. Czekałam i nie doczekałam się punktu kulminacyjnego. Dopiero w drugiej części jakoś się zainteresowałam, troszkę to lepiej wypadło, ale ogólnie nie chciałabym zobaczyć tego jeszcze raz. Wielkie rozczarowanie. Jedynie co mi zapadło w pamięć to postać Korby. Jedyna fajna persona.
2/10

Testosteron - za to tutaj zupełna odmiana. Owszem uśmiałam się i to serdecznie. I znowu film polecony przez koleżanki, które do końca zachwycone nie były. Za mądre to nie było, ale czasem każdy musi obejrzeć coś głupiego. Jedynie Karolak mnie irytował, chociaż jego opowieść była dość ciekawa. Efekty specjalne powalają, naprawdę mnie bawiły. Taki sympatyczny, rozrywkowy film.
6/10

Rozmowy nocą - miałam normalnie maraton polskich filmów. Prawdę powiedziawszy byłam przygotowana na coś w stylu Lejdis, ale nie, było lepiej. Dużo lepiej. Chociaż momentami irytowała mnie gra Magdaleny Różdżki. Dobrze, że ten film potrafił mnie zainteresować i nie nudziłam się. W pewnym momencie nawet mnie pozytywnie zaskoczył, bo nie był bardzo przewidywalny. Ogólnie wrażenie dobre, jak kogoś nie odstraszają polskie produkcje może nawet zobaczyć.
6/10

Eurotrip - taka idiotyczna amerykańska komedia. Jak ja potrzebowałam tak idiotycznego filmu z idiotycznym humorem do którego trzeba podejść z wielkiego dystansu. Fajnie popatrzeć, jak amerykanie widzą w krzywym zwierciadle Europę.
Główny bohater Scotty postanawia udać się do przyjaciela poznanego przez internet, bo niestety wcześniej doszło do kłótni i Scott chciałby przeprosić osobiście. Oczywiście błądzi, bo po drodze zmaga się z przeciwnościami losu. Śmiałam się i załamywałam oglądając ten film, ale bardzo mi się podobał.
8/10

Zaczarowana - jak ja bardzo potrzebowałam dobrej bajki z dobrym zakończeniem. Produkcja Disneya, więc wiadomo czego się spodziewać. Animacje pojawiające sie na początku, jak dla mnie były trochę obce, ale jakoś dało się przeżyć. Pojawiały się miłe dla ucha piosenki, które dodawały uroku. Naprawdę po obejrzeniu byłam zachwycona. Doskonałe dla małych dzieci i dla tych większych też, tylko żeby zbyt wiele nie wymagali.
8/10
_________________
Widzimy, jak pulsuje w nich ciemnoczerwona krew.
Nawet w dżdżownicach, w nartnikach i w świerszczach.
Wszyscy żyjemy, każdy z nas.
I potrafimy się śmiać, bo mamy życia dar.
Gdy wyciągamy dłonie ku słońcu i patrzymy przez palce,
widzimy, jak pulsuje w nich ciemnoczerwona krew.
Nawet w ważkach, w żabach i w pszczołach.
Wszyscy żyjemy, każdy z nas...
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23168
Wysłany: 2008-06-17, 23:44   

Wilko napisał/a:
Eurotrip - taka idiotyczna amerykańska komedia. Jak ja potrzebowałam tak idiotycznego filmu z idiotycznym humorem do którego trzeba podejść z wielkiego dystansu. Fajnie popatrzeć, jak amerykanie widzą w krzywym zwierciadle Europę.
Główny bohater Scotty postanawia udać się do przyjaciela poznanego przez internet, bo niestety wcześniej doszło do kłótni i Scott chciałby przeprosić osobiście. Oczywiście błądzi, bo po drodze zmaga się z przeciwnościami losu. Śmiałam się i załamywałam oglądając ten film, ale bardzo mi się podobał.
8/10


He heh, trzeba było doać, ze ten "przyjaciel" ma walory :) I piosenkę "Scotty doesn't know" śpiewa nie kto inny jak Matt Damon :) aby dopełnić obrazu. Nie wspominam już o Vinniem Jonesie, bo to temat na pracę naukową :) Płakałem momentami ze śmiechu. Do tego filmu potrzebne jest zimne piwo i towarzystwo, wtedy - ubaw po pachy.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Mogget 


Posty: 178
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-06-18, 10:03   

romulus napisał/a:
Wilko napisał/a:
Eurotrip - taka idiotyczna amerykańska komedia. Jak ja potrzebowałam tak idiotycznego filmu z idiotycznym humorem do którego trzeba podejść z wielkiego dystansu. Fajnie popatrzeć, jak amerykanie widzą w krzywym zwierciadle Europę.
Główny bohater Scotty postanawia udać się do przyjaciela poznanego przez internet, bo niestety wcześniej doszło do kłótni i Scott chciałby przeprosić osobiście. Oczywiście błądzi, bo po drodze zmaga się z przeciwnościami losu. Śmiałam się i załamywałam oglądając ten film, ale bardzo mi się podobał.
8/10


He heh, trzeba było doać, ze ten "przyjaciel" ma walory :) I piosenkę "Scotty doesn't know" śpiewa nie kto inny jak Matt Damon :) aby dopełnić obrazu. Nie wspominam już o Vinniem Jonesie, bo to temat na pracę naukową :) Płakałem momentami ze śmiechu. Do tego filmu potrzebne jest zimne piwo i towarzystwo, wtedy - ubaw po pachy.



Mogę dodać tylko MI SCUSI, MI SCUSI :P

Ten film naprawdę warto zobaczyć ;) TRAILER
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-06-20, 20:50   

"Kung Fu Panda" (przedpremierowo) - film fajny, chociaż nie rewelacyjny. Oczywiście Panda rządzi, a sceny jej treningu rozśmieszają do łez, ale całośc ciut zawodzi. Ciut za mało było fajnych odzywek, które zapadają w pamięć (na szczęście Bartosz W. tym razem nie przegiął z polskością dialogów) a miejscami za dużo przynudzania o wierze w własne możliwości itp. Ogólnie jednak polecam - świetna animacja, zapierające dech sceny walk, sporo humoru sytuacyjnego - innymi słowy świetna rozrywka.
Ocena 8/10
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Shadowrunner 
Dusza Dzikiego Ludu


Posty: 404
Skąd: Majorat Rabsztyński
Wysłany: 2008-06-24, 14:06   

Oglądałem niedawno film "Arn Templariusz" - nową produkcję szwedzko-angielsko jakąś tam, ponoć na ekranizacji jakiegoś szwedzkiego bestsellera. Piszę ponoć, bo...

Film ogólnie jest dobrze zrobiony, ale strasznie przydługawy. Niby ma fajne klimaty (opowiada historię małego chłopca, który zostaje oddany do klasztoru, po tym jak ulegając wypadkowi w dzieciństwie jego rodzice wymodlili jego powrót do zdrowia - a potem jest już z górki - awantury, uwiedzenie zakonnicy, zabójstwo króla-uzurpatora, banicja i wygnanie do Ziemi Świętej), ale ciągnie się niemiłosiernie. Fabuła jest strasznie przynudnawa, książka w oryginale pewnie miała lepszą, ale nie czytałem więc nic na ten temat nie powiem.

Na dobra sprawę to spodziewałem się czegoś w stylu "Królestwa Niebieskiego" tylko bez tych tandetnych hollywoodzkich fajerwerków - no i rzeczywiście - film jest całkiem realistycznie zrobiony, bez przekłamań których było pełno w KN, ale niestety jest to bardziej melodramat w średniowiecznych realiach niż film historyczno-przygodowy, i to głównie mnie nieziemsko znudziło. W całym filmie jest może z jedna scena bitwy - i to jeszcze nie walnej ale jakiejś tam zasadzki, nakręconej jak dokument na Discovery Channel a nie jak kinowa potyczka i jeden widowiskowy (powiedzmy) pojedynek. Poza tym to lipa... Mnie się film nie za bardzo spodobał, ale może komuś bardziej przypadnie do gustu - wystawiłby mu ocenę 4/10 - za dobre chęci.
_________________
"Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."

Polskie forum eRPG
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23168
Wysłany: 2008-06-24, 23:27   

TVN skończył dziś nadawać druga część filmu dokumentalnego TRZECH KUMPLI. smutny, gorzki film o przeszłości i przyjaźni oraz zdradzie. Rzecz o trzech przyjaciołach: Stanisławie Pyjasie, Bronisławie Wildsteinie i Lesławie Maleszce. Razem działali w podziemnej Solidarności w Krakowie, tworzyli jej studencką "wersję". Przyjaźnili się, byli najlepszymi kumplami. I jeden z nich, Lesław Maleszka był esbeckim donosicielem. Nie został złamany, zastraszony, SB nie groziła mu smiercią. Dobrowolnie przystał na współpracę i brał za to pieniądze. donosił dużo i często, był jednym z najlepszych agentów SB w Solidarności. Był tak aktywny i chętny, że donosił nawet na prowadzącego go oficera SB do jego zwierzchników, że za słabo wykorzystuje materiały, które on, Maleszka mu dostarcza. Być może Stanisław Pyjas zaczął się domyślać, że Maleszka to esbecki kapuś, być może to wystraszyło Maleszkę i spowodowało łańcuch zdarzeń, który doprowadził do jego zamordowania przez esbeków.

Maleszkę zdekonspirował Wildstein, który szukał Ketmana (taki był jego pseudonim). To był cios: zdradził ich najlepszy kumpel. Facet, który po 1989 r. był jednym z publicystów Wyborczej i czołowym krytykiem lustracji. Bezczelny, bez skruchy, kłamiący do końca w żywe oczy, krętacz, bez wstydu. Jego wypowiedzi w tym filmie sprawiały, ze nóż mi się w kieszeni otwierał, co potęgowała swiadomość, że taka kreatura do 2001 r. uchodziła za autorytet, a Wildstein ze swą buńczuczną, zakapiorską swadą i dążeniem do prawdy za oszołoma.

Do dziś nie rozliczono tej zbrodni i chyba już za późno: esbecy skutecznie zatarli ślady, swiadkowie ginęli w niewyjasnionych okolicznościach. Zostały poszlaki, także ta o ewentualnym udziale Maleszki, o jego donosie na Pyjasa, że jest już blisko...

Esbekom, oczywiście, zyje się dobrze. Poza jednym, który ma tylko 520 zł emerytury. A pozostali: biznesy, emerytury ok 5000 zł na rękę. W III RP Wildstein był "oszołomem" a oni na jego plecach urządzili się w wolnej Polsce. To coś obrzydliwego i strasznego, Głęboko niesprawiedliwego.

Żałosne były tzw. autorytety, które tak Maleszkę broniły: Krzysztof Kozłowski, czy Adam Michnik. Bronili go wbrew faktom. A on się musiał zdrowo śmiać w kuiłak z tych frajerów. Tak samo jak reszta esbeków, która dzięki tzw. autorytetom się dobrze urządziła.

Gloria victis, chce się - gorzko - powtórzyć za SA w Katowicach, który prawomocnie zakończył dziś sprawę masakry "Wujka".

Świetny film. Nie odpowiada na najwazniejsze pytanie: dlaczego Maleszka zdradził swoich przyjaciół, ludzi, którzy ostatnią koszulę bez wahania by mu dali. Po śmierci Pyjasa aż do 1989 r. dalej donosił, jeździł do Wildsteina do Paryża a ten oszczedności ładował, aby kupić mu kuchenkę mikrofalową i pisał poruszające teksty w czasie stanu wojennego o Maleszce, który w kraju pozostał.

Trzeba by ten film w szkole pokazywać, aby ktoś więcej niż żebrząca kobieta, pamiętał o tej historii.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Shadowrunner 
Dusza Dzikiego Ludu


Posty: 404
Skąd: Majorat Rabsztyński
Wysłany: 2008-06-26, 12:44   

Świerzy film warty polecenia: INSIDE - francuski dreszczowiec, chociaż w rzeczywistości to horror gore. Ale stylowy, wysmakowany (o ile gore może być "wysmakowane" ;) ), bez żadnego hollywodzkiego debilizmu w stylu Hills Have Eyes czy Hostela. Przypominający trochę klimatem historię Mansona i morderstwa w domu Polańskiego - ale o zupełnie innej fabule - choć w roli głównej w filmie też spotkacie psychopatę, kobietę w ciąży i jej rodzinę, oraz paru przypadkowych przechodniów którzy mieli pecha znaleźć się w niewłaściwym czasie, w niewłaściwym miejscu. Zaczyna się jak zwykły dreszczowiec w stylu hiszpańskich straszydeł czy francuskich Purpurowych Rzek - niewinnie, banalnie jak każdy thriler. A potem zaczyna się ostra jazda bez trzymanki - bardzo realistycznie, bardzo turpistycznie i bardzo stylowo - bez żadnych gałek ocznych zwisających na glucie, za to z dużą ilością mrocznych scen. I to co lubię w filmach - BEZ HAPPY ENDu, więc w końcu trafiłem na film który mi się w ostatnim czasie spodobał. Może nie tak dobry jak Darkness, ale niezły. Chociaż właściwie to jest happy end - ale z bardzo relatywistycznego punktu widzenia. Będziecie mieli w tym filmie happy end, pod warunkiem że nie utożsamicie się z główną bohaterką (a pod koniec okazuje się że są ku temu powody).
Aha - i jeszcze jedno - film, pomimo tego że może śmieszyć ludzi nie przepadających za gore - może ich też poważnie zniesmaczyć. Nie jedzcie przypadkiem nic w czasie czołówki - napisy pojawiają się na tle sceny poronienia kilkumiesięcznego płodu zmasakrowanego podczas wypadku samochodowego - OBRZYDLIWOŚĆ!!! Jeśli także nie przepadacie za psycholami wydłubującymi ludziom różne części ciała (w tym oczy i genitalia), maltretowaniem kobiet w ciąży oraz próby cesarskiego cięcia przez pępek przy użyciu nożyc krawieckich - to lepiej nie oglądajcie INSIDE, bo zarzygacie sobie gacie :P ;)

Aaaaa - i jest też wątek satanistyczny :mrgreen:
_________________
"Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."

Polskie forum eRPG
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

OGIEN I LÓD - Przystan mil/osników prozy Georgea R. R. Martina


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,38 sekundy. Zapytań do SQL: 14