Bez wątpienie jest to jeden z najlepszych filmów jakie w ogóle widziałam.
Po pierwsze, świetnie oddaje realia tamtych lat ... owy klimat aż bije z ekranu, a scenariusz pozwala aktorom popisać się świetnymi dialogami.
Przede wszystkim, "Talk to me" opowiada historię. Taką prawdziwą, z życia wziętą, o człowieku, który czerpał radość z tego co robił.
Całość dopełnia zajebista muzyka i gra aktorska.
10/10
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
Do plusów należą naprawdę fajne sceny strzelanin, walk, nie jest to jednakowa siekanina, wprowadzili trochę urozmaicenia.
Tak jest, chciałbym zauważyć że aktor grający Hitmana doskonale opracował ruchy bohatera, m.in. Ballery skierowane w dwa przeciwległe końce korytarza, czy krzyżowanie ich na piersi podczas ukrywania się.
Tyraela napisał/a:
Czytałam mnóstwo narzekań, że aktor nie taki, że powinien być starszy, taki, siaki, wyższy, szczuplejszy, sratatata. A ja wam powiem, że aktor dobrany jest nieźle, gra całkiem (chociaż czasem trudno mi jest ocenić grę), ma bardzo fajny głos xD
Aktor według mnie dopasowany doskonale (to był ten aktor, co grał czarnego haraktera w Die Hard 4.0), opanowany do perfekcji styl poruszania się i ten zabójczy wzrok w stylu "za 3 sekundy zginiesz"
Tyraela napisał/a:
Fabularnie nie kuleje. Na początku myślałam, że będzie happy end, że w ogóle odejdą w pewnym momencie od założenia charakteru 47, że wyjdzie z tego och ach forever love a 47 przestanie zabijać. Jak to jest? Obejrzyjcie sobie sami, powiem tylko, że nie poszli w schematy. Nie całkowicie przynajmniej.
Można powiedzieć że po części jest happy end, ale koniec pozostawia wiele niedomówień... Czyżby szansa na kontynuację ?
Ogólnie daję filmowi 8/10, jestem mile zaskoczony
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
Można powiedzieć że po części jest happy end, ale koniec pozostawia wiele niedomówień... Czyżby szansa na kontynuację ?
Ja się spodziewałam, że się zakocha w tej dziewczynie i żyli długo i szczęśliwie O.o przez pewien czas naprawdę się na to zapowiadało, 47 nagle zaczął okazywać uczucia. Miałam nadzieję na scenę seksu ;< a tu taki niefart...
Imo będzie kontynuacja, będą wyciskać z tego filmu ile się da. A szkoda.
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
Biorąc pod uwagę że Hitman (przynajmniej w grze) jest zimnoskórym skrytobójcą do wynajęcia bardziej bym się spodziewał końcówki ala GTA3 - odpowiednika huku wystrzału w odpowiedzi na trajkotanie nad uchem
Koniec Spoilera
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
"1408"
Horror na podstawie powieści Stephena Kinga z Johnem Cusackiem i Samuelem L. Jacksonem w roli głównej. Film szczerze mówiąc pozytywnie mnie zaskoczył, nie spodziewałem się czegoś aż tak... mocnego. Jak to w najstraszniejszych filmach bywa i ten opiera się na lęku przed nieznanym i niewytłumaczalnym.
Małe i większe spoilery
Pewien pisarz (John Cusack), który dementuje wszelkie opowieści o duchach i zjawiskach paranormalny postanawia wybrać się do Nowego Jorku, do hotelu Delfin, w którym zarządcą jest postać grana przez Jacksona. Sceptyk za wszelką cenę chce wynająć pokój 1408, co stanowczo odradza mu administrator, pokazując dowody na śmierć 56 osób w tym pokoju. Każda osoba, która się w nim meldowała nie wytrzymywała dłużej niż godzinę - wszyscy ginęli. Każdy z pracowników hotelu panicznie boi się tego pokoju, a sam zarządca mówi że "It's fucking evil room". Mimo to pisarz postanawia tam przenocować. Początkowo każde drobne zjawisko tłumaczy sobie racjonalnie, ale później zaczynają się dziać rzeczy, których nie potrafi wytłumaczyć. Wpada w panikę i próbuje wydostać się z pokoju, lecz okazuje się że jest w pułapce bez wyjścia. Na zegarze radiowym nagle ustawia się licznik odmierzający równo godzinę... Godzinę, którą człowiek zdany sam na siebie musi przeżyć...
Koniec spoilerów
Naprawdę uważam że jest to kawał dobrego filmu i bez happy endu. Jeśli ktoś chce szczęśliwego zakończenia, niech sobie odpuści. Oglądać między 24:00 - 3:00. Najlepszy efekt
9/10
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
Właśnie skończyłem oglądać "The man from earth" (chyba nie ma polskiego tytułu). Film SciFi ale zupełnie niezależny. Budżet (wyłączając gaże aktorów) oceniam na kilka tysięcy dolarów (słownie kilka). I to tylko dlatego, że jestem rozrzutny
Jakie ma cechy szczególne?
1) Zero efektów specjalnych
2) Zero jakiś genialnych pejzaży
3) Zupełny brak szybkiej akcji
4) Zasadniczo rzecz sie dzieje w jednym miejscu
Tak proszę państwa to jest film SciFi. I to jeden z lepszych jakie w życiu widziałem. A na pewno jeden z genialniejszych pod względem formy. Bo to film dialogu. Równie dobrze można by z tego zrobić audiobook - nie byłoby wielkiej różnicy Fabuły nie opowiem, bo zepsułbym całą zabawę - to jest film z cyklu - im mniej wiesz przed obejrzeniem, tym lepiej dla Ciebie. Tutaj najlepiej byłoby nie czytać recenzji w sieci, nie przeglądać opisów. Tylko zassać/wypożyczyć/kupić i obejrzeć.
Naprawdę uważam że jest to kawał dobrego filmu i bez happy endu. Jeśli ktoś chce szczęśliwego zakończenia, niech sobie odpuści. Oglądać między 24:00 - 3:00. Najlepszy efekt 9/10[/b]
Zakończenie zależy od wersji, którą się obejrzało. Z Twojej wypowiedzi wynika, że oglądałeś wersję reżyserską. Jest ona dłuższa o kilkanaście minut i ma całkowicie zmienione zakończenie. Dużo bardziej pesymistyczne. Tym się właśnie różni od wersji standardowej, kinowej.
Film jest niezły, niezbyt straszny, ale trzyma w napięciu. Najfajniejsza scena to ta w kanale wentylacyjnym:)
_________________ Peace is a lie, there is only passion.
Through passion, I gain strength.
Through strength, I gain power.
Through power, I gain victory.
Through victory, my chains are broken.
Możliwe małe Spoilerki
Beowulf
Widziałem i trochę mnie zaskoczył. To poprawianie komputerowe nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia. Spodziewałam się dobrego filmu a tu co ? Kreskówka. Jednak nie jest taki zły. Trzyma klimat sagi i to najważniejsze.Bałem się że będzie bajka dal dzieci albo jakiś inny kicz. Sam scenariusz bardzo dobry i trzyma klimat. Nie ma jakiś strasznych udziwnień Jest kilka dobrych fragmentów. Film można podzielić właściwie na dwie części. Druga połowa jest już inna. Jak na mój gust lepsza, zmienia się otoczenia i świat już wygląda inaczej. Ogólnie film i saga jest o zmianach. O tym że stare odchodzi i pojawia się nowa jakość. Umieranie dawnych obyczajów i stworów i powstawanie nowych. Saga jest jednym ze starszych zapisów jakie przetrwały i opisują pocżęki osadnictwa na terenie obecnej dani oraz zwiększanie się wpływów chrześcijańskich.
Film ma też kilka ciekawostek. Jak scena z nagim Beowulfem czy tekst "on nie ma pyty" No i oczywiście granie Metalica - Nothing Else Matters na harfie ( czy co ona tam miała )
Ogólnie rzecz biorąc film mi sie nie podobał. 95%dubbingów odstrasza mnie, no nic ,był jak dla mnie bardzo przewidywalny. Podobał mi sie element duszy jako deamona-chowańca czy jak to zwali<ja miał bym kota lub tygrysa >. I latające wiedzmy Ale ogólne wrażenie złe, wymądrzajaca sie wszystko wiedząca dziewczyna w której losach spoczywa cały wszechświat i której sie wszystko udaje...nuuuuda .Efekty dobre ale nie powalające, samo cisnące sie na usta 007 albo mr Bond no i oczywiście do zobaczenia w cześci drugiej.
Film oglądałam na kompie, w oryginalnej wersji językowej - całe szczęście.
Rzeczywiście nie powala na kolana, ale pozwala się przenieść w inny - alternatywny- świat.
Twórcy sporo zmienili, i w czasie 'seansu' co chwila robiłam wielkie oczy ... najbardziej mnie zaskoczyło zakończenie (podobny zabieg miał miejsce w Drużynie Pierścienia).
Aktorka grająca Lyrę wypadła świetnie! Oddaje postać Pullmana w 100 %.
6/10
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
1612
Do obejrzenia tego filmu zachęciły mnie trzy rzeczy:
- to że na jego produkcje kase wyłożył Kreml.
- że zagrał w nim Żebrowski.
- interesujące tło.
Film jest rozczarowujący. Główni bohaterowie może nie grają tragicznie ale ich kwestie są nieprzekonywujące - wyjątkiem jest Żebro który jest tym złym. Scenariusz jest taki że nie rozumiemy za bardzo ich motywacji. Nie rozumiemy głownego narodowego wątku, to jest rozumiemy go ale nas nie rusza. Patenty scenariusza tu już nie są Holywoodzkie - ona są z poziomu seriali amerykańskich [oni są silniejsi ale my mamy patenty a'la McGyver]. Co więcej samego Kremla, Moskwy w tym filmie nie uświadczymy. Wszystko to jest odległym tłem. Mamy totalnie od czapy wątek księdza. Mamy elementy fantasy - jednorożca, ducha i gadającą rybę. Jednorożcem jesteśmy wręcz molestowani bo sceny jak sobie hasa po lesie przerywają nonstop własciwy wątek. Jest sporo husarii - w większosci pokazanej pasywnie, dwa razy w walce, z tym że ten drugi raz to jest szarża kończąca się czarnym tłem z napisem że polacy przegrali. Film nie jest w sumie nachalnie antypolski - bo i ten wątek jest równie nijaki jak reszta. Naprawdę 'Ogniem i Mieczem' ma przy 1612 dużo większy rozmach, mimo gorszych efektów.
Filmu niepolecam każdemu, chyba że ktoś jest maniakiem XVII wieku lub lubi paptrzeć na ładne kostiumy i efekty.
"I am legend"
Jestem urzeczonym tym filmem *-*
Ogólnie zanim przeczytałem jego recenzje to nastawiałem się na super SF z dużą ilością akcji, lecz widziałem że Amerykanie piszą "Głupi film", czyli musiał być dobry jak idioci go obrażają.
I rzeczywiście, moja intuicja mnie nie zawiodła.
Zacznijmy od tego że jest to dramat SF z naciskiem na dramat.
Spoilery, ale nieduże
Film opowiada historię naukowca wojskowego - Roberta Neuvilla (chyba tak to się pisze), któremu wydaje się że jest ostatnim człowiekiem na Ziemi. Cóż, ma podstawy by tak sądzić, skoro od kilku lat nie widział nikogo innego. W 2012 roku ludzkość wynalazła cudowne lekarstwo... Lecz nikt nie przewidział skutków ubocznych. Skutków, które wybiły 99% populacji na Ziemi. Robert jest naukowcem, który próbuje uleczyć osoby, które stały się... Czymś naprawdę złym w wyniku mutacji. Sam Robert był na nią odporny. On i jego pies Sam (Samanta ?) żyją w Nowym Jorku. Żyją z dnia na dzień. Neuville cały czas żyje nadzieją... Nadzieją na to że uda mu się uratować ludzkość odwracając ową mutację
Koniec spoilerów
Film przedstawia dramat osamotnionego człowieka, który żyje już tylko nadzieją. Jak już wspominałem, nie należy się nastawiać na wartką akcję i typową łupankę. To jest historia jednostki, na której spoczywa ogromny ciężar. Film mimo to bardzo trzyma w napięciu i potrafi wzbudzać emocje (sam się popłakałem w jednej scenie ). Aktorstwo Willa Smitha - majstersztyk. Bo jak dobrym aktorem trzeba być, aby przez niemal cały film być... No, jedynym aktorem. Postać doktora zagrana znakomicie, strach, panika i poczucie beznadziejności... Ale także choroby psychiczne wynikające z samotności (ot choćby gadanie do psa, że o manekinach już nie wspomnę). Ogólnie bardzo polecam film osobom, które w SF szukają czegoś więcej niż tylko strzelanki i siekanki. Doskonały aby zastanowić się gdzie zmierza ludzkość i czy jest gotowa przyjąć ewentualne konsekwencje własnych działań...
Moja ocena: 10/10
P.S. A jeśli ktoś nie lubi oglądać filmów, na styczeń MAG zapowiedział wydanie książki "Jestem legendą", więc pozostaje tylko czekać
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
Właśnie skończyłem oglądać "The man from earth" (chyba nie ma polskiego tytułu). Film SciFi ale zupełnie niezależny. Budżet (wyłączając gaże aktorów) oceniam na kilka tysięcy dolarów (słownie kilka). I to tylko dlatego, że jestem rozrzutny
Właśnie widziałem ten film - i też polecam. Ogólnie spodobało mi się to iż pewien wątek - który jest wątkiem przewodnim eksploatuje w kapitalny sposób - znacznie lepiej niż seria 4 filmów i 2 seriali (w tym jednego anime) oparta o podobny motyw. Nie zdradzę o jaki film chodzi, bo byście za dużo wiedzieli. Ale jak obejrzycie to będziecie wiedzieli o które filmy mi chodzi. Powiedzmy po prostu, że film wykorzystuje motyw jednego z odwiecznych marzeń człowieka. Tyle. Resztę musicie zobaczyć sami.
_________________ "Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."
Właśnie skończyłem oglądać The Man from Earth, oparty na opowiadaniu Jerome'go Bixby, napisanym w większości w 1960. Zdecydowanie musicie go zobaczyć
Shadowrunner - może nie potrafię skojarzyć, ale nie wiem o jakie filmy Ci chodzi... Możesz mi wysłać pw jeśli się boisz wrzucać tutaj jakiekolwiek spojlery (choć od czegoś jest informacja o spojlerach...)
pozdrawiam
Shadowrunner - może nie potrafię skojarzyć, ale nie wiem o jakie filmy Ci chodzi... Możesz mi wysłać pw jeśli się boisz wrzucać tutaj jakiekolwiek spojlery (choć od czegoś jest informacja o spojlerach...)
UWAGA SPOILERY - ZAMKNIJCIE OCZY JAK NIE CHCECIE TEGO CZYTAĆ I WYŁĄCZCIE KOMPA ALBO WYRZUĆCIE MONITOR ZA OKNO
No jak to o jakie chodzi? O serię o Highlanderze Wszak oba filmy wykorzystują ten sam motyw - z tym że w zupełnie odmienny sposób - ten Man bardziej z socjologiczno-psychologicznego (motyw z Nauczycielem był naprawdę zaostry ) punktu widzenia a McLeody bardziej w ramach sensacyjki i akcji, łubudubu na miecze, there can be only one
Kuniec spojlerów
_________________ "Summoned I come... Why do you come here? I come to serve... Who do you serve? I serve the truth... What is the truth? That we are one people, one voice... Will you follow me into fire? Will you follow me into darkness? Will you follow me into death? I will follow... Then follow."
"Kapitan Alatriste" - film nie nowy, ale warty obejrzenia. Niedostępny w polskich kinach i na dvd też nie. Ja miałem przyjemność na Canal +. Akcja filmu rozgrywa się mniej więcej w latach 1622-1655 - w epoce "Trylogii" Sienkiewicza i "Trzech muszkieterów". Jest to historia życia Alatriste - żołnierza i najemnika hiszpańskiego,który za pieniądze zrobi prawie wszystko.
W roli głównej - Viggo Mortensen - kolejna bardzo dobra rola. Co czeka widzów? Sporo akcji - pojedynki, bitwa na okręcie, 2 lądowe - może nie jakieś monumentalne, ale realistyczne i nieźle zrobione. Gorzej natomiast jest z samym scenariuszem - film powstał na podstawie serii powieści Artura Péreza-Reverte (tego od "Klubu Dumasa" aka "9 wrota") i to niestety widać. Widać, ponieważ reżyser i scenarzysta w jednej osobie postanowił przenieś na ekran wszystkie powieści na raz - stąd mamy skakanie po rożnych wątkach, z których część pozostaje niedopowiedziana. Słabiutki jest wątek inkwizycji, lepiej romansowy - niemniej lepiej by było gdyby skoncentrowano się na jednej, góra dwóch powieściach, a nie 5 na raz.
Co jeszcze/ Niezła muzyka, zdjęcia, gra innych aktorów - powyżej średniego standardu europejskiego.
Ocena 6,5/10
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Przez calutkie Święta i nawet troszku dłużej miałam serwowaną składankę najróżniejszych filmów w wersji niemieckiej (ten ich dubbing )
I wiem, że widziałam film oparty na jednej z książek Pratchetta. I mam problem podwójny:
raz, że byłam w trakcie beztroskiego zappowania po kanałach i zanim skojarzyłam co zacz ogladam, lub prawdopodobnie oglądam, to początek i coś tam ze środka mi umknęło,
a dwa, to... nigdy nie przeczytałam nic Pratchetta (może teraz to się zmieni, bo film nawet mnie rozbawił).
Rzecz była o Świętym Świnio - Mikołaju, którego ktoś wielce zły postanowił sprzątnąć. Zlecenie przyjął asasyn - Spijający herbatkę (? ). Wysoce skuteczny i bezwzględny. Znak szczególny: kolorowe oczka i włosy jak ..khem khem... takie w loczki
No i sprawa się rypła, bo ze śmiercią Świnio-Mikołaja przestanie wschodzić Słońce.
Na ratunek prosiaczkowi śpieszą Pan Śmierć (z pomagierem) i wnuczka Śmierci (zapomniałam imienia , ale to coś na S... było ) - dzielna niewiasta.
Ogólnie, to Pan Śmierć postanawia robić za nową wersję Mikołaja i obdarowuje wszystkich prezentami (chodzi o wzmocnienie wiary w Mikusia). Wcale nie szkodzi, że prezenty np zapożycza z domu towarowego, doprowadzając właściciela - kupca do załamania nerwowego (dobry fragment - uhahałam się ). Pomagier Śmiercio-Mikusia też jest niezły
Aaaa, i była jeszcze grupa szalonych magów z dziwną maszyną wszystkowiedzącą , która też wierzyła w Mikołaja i chciała prezentu
Nie będę dalej opisywać... Pewnie już wiecie o co chodzi. Pratchett jak nic, bo tylko on może mieć takie świrnięte pomysły :] To teraz ładnie bitte bitte - co ja oglądałam? bo gały nie wiedziały co oglądały (i nie wiedzą nadal )
_________________ Pisząc nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi wszako o to, aby ludzie czytali, ale aby myśleli - Monteskiusz
Zapewne była to ekranizacja Wiedźmikołaja, o której coś kiedyś słyszałem. Skoro mówisz, że rzecz jak najbardziej strawna to z ciekawości rozejrzę się za tym filmem w sieci, może uda się go wyłowić.
_________________ We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun
We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye
We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
To na 100% była ekranizacja Wiedźmikołaja. Pomijając niewielkie zgrzyty w kreacji bohaterów całkiem fajna rzecz. Zaskakująco wierna książkowemu odpowiednikowi
Asasyn spijający herbatkę to Pan Herbatka... a właściwie Pan Herr- bat- ká,
wnuczka Śmierci- Susan,
pomagier- Albert,
maszyna- HEX.
Teraz pytanie czy oglądałaś całość czy tylko pierwszą część, bo film zastał podzielony na pół i cholera wie tych Niemcoków jak oni to puścili
_________________ W moim świecie wszyscy są kucykami, jedzą tęczę i kupkają motylkami.
"Skarb Narodów 2" czyli Nicholas Cage na tropie Złotego Miasta. Najkrótsza recenzja - jeśli obejrzałeś pierwszą cześć to druga jest prawie taka sama. Znów zagadki, szukanie tropów, pomocnik niedorajda, zły konkurent. No i jeszcze mama Cage się pojawia. Mamy też jeden przyzwoity pościg samochodowy do Londynie i mnóstwo mniej lub bardziej bzdurnych skoków - tym razem na SPOILERY pałac Buckingham i Biały Dom.A porwanie prezydenta to kaszka z mleczkiem. Z filmu wynika, że wystarczy tylko sklecony w 5 minut plan napadu i wszystko da się zrobić. Łatwizna. Śmieszy też przeniesienie Złotego Miasta do USA. Pewnie w 3 części Cage znajdzie Atlantydę na środku zatoki San Francisco. Gra aktorska - bez fajerwerków - najsympatyczniejsi są rodzice Cage - fajnie się kłócą. Rozczarowuje na całej linii Ed Hariss.
Ogólnie ogląda się nieźle i miłośnicy SN 1 nie będą rozczarowani, a ci co narzekali znajdą kolejne argumenty.
Ocena 6/10
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
"Jestem legendą" - całkiem przyzwoity film, któremu dostało się mocno od krytyków. Czy słusznie? Will Smith gra naprawdę dobrze i udało mu się przekonywająco odegrać rolę samotnika - chwile radości, smutku, frustracji. No i ma świetnego partnera psa. Podobać mogą się także zdjęcia ze zniszczonego NY czy przejmująca muzyka. Efekty specjalne - takie sobie. Wampiry-zombie były w innych filmach przedstawiane o wiele lepiej. Sporo zastrzeżeń można mieć także do scenariusza, ale imo dziury są niewidoczne w trakcie oglądania, a dopiero po seansie. Wkurza patetyczna końcówka słabo pasująca do całości, ale może się czepiam. Ciekawe jak kończy się książka, bo ponoć mocno różni się od filmu.
Ocena 7/10
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Również miałem przyjemność obejrzeć w końcu mocno przeze mnie oczekiwany "Jestem Legendą". I także wrażenia po seansie się pozytywne, choć faktycznie, im dalej od seansu, tym więcej zastrzeżeń mam.
Po pierwsze odnoszę wrażenie, że panowie filmowcy chcieli za dużo rzeczy upchnąć w swoim dziele. Mamy dramat, horror, film katastroficzny momentami. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że taka sytuacja prowadzi do pojawiania się w trakcie filmu niedopowiedzeń [przynajmniej ja widzę je jako niedopowiedzenia a nie celowo pozostawione luki], które nieco psują efekt.
Wygląd wampirów to chyba największy mankament. W ogóle nie budzą strachu. Obojętność - tak chyba można określić reakcję na ich pojawienie się na ekranie. Można było to na pewno rozwiązać jakoś lepiej, bo średnio wiarygodne cyfrowe potworki biegające za głównym bohaterem nie wypadają przekonująco.
Trochę za mało wg. mnie w filmie jest tych flashbacków z przeszłości. Za to te, które się pojawiają, fajnie budują nastrój i dlatego chciałbym widzieć ich więcej - np o przebiegu epidemii, czy raczej samych jej początkach i to niekoniecznie jako migawki w wiadomościach.
Sam Will Smith wypada bardzo fajnie i autentycznie i za jego grę aktorską należy się
"Jestem Legendą" spory plus. Tak samo jak za klimat, który, co by nie marudzić, film zdecydowanie posiada. Świetne zdjęcia i ciekawe wykorzystanie pomysłu książki* oraz dostosowanie go do naszych realiów zdają egzamin.
Można mieć zastrzeżenia co do zakończenia - pompatycznego i nie pasującego do całości - ale to amerykańskie kino i w sumie spodziewałem się czegoś takiego. Szkoda tylko, że tak szybko, bo film mógłby być krótszy. Tak pozostaje uczucie niedosytu
7+/10, naprawdę warto zobaczyć.
* film czerpie z książki jedynie jeśli chodzi o sam wątek epidemii ogólnoświatowej i głównego bohatera walczącego o przetrwanie. Cała reszta, włącznie z bardziej filozoficznym książkowym zakończeniem różni się bardzo poważnie.
PS. Temat przyklejony na prośbę Tigany [skierowaną co prawda do Mada, ale ten przekazał ją do mnie - następnym razem proszę atakować bezpośrednio do moda w mojej skromnej osobie ]
_________________ We care a lot about the army navy air force and marines
We care a lot about the SF, NY and LAPD
We care a lot about you people, about your guns
about the wars you're fighting gee that looks like fun
We care a lot about the Garbage Pail Kids, they never lie
We care a lot about Transformers cause there's more than meets the eye
We care a lot about the little things, the bigger things we top
We care a lot about you people yeah you bet we care a lot.
Cała reszta, włącznie z bardziej filozoficznym książkowym zakończeniem różni się bardzo poważnie.
Stąd też wypaczenie samego tytułu - w książce główny bohater "jest legendą" dla wampirów.
Za to pies jest extra i powinien dostać Oscara.
Mnie najbardziej ciekawi kwestia skąd Will miał stały dopływ prądu i wody.
p.s
Przepraszam za zamieszanie - po prostu przyzwyczaiłem się, że z całym "koksem" lecę albo do Mada albo Elektry Nie spojrzałem, że to Ty jesteś tutaj szefem - zależy mi się ban, a w ostateczności ost
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Akurat o stały dopływ prądu bym się nie czepiał - widocznie miał sprzęt (w domyśle ) podłączony do generatora. Czy wszystko musisz mieć dosłownie pokazane
Jestem świeżo po lekturze knigi, film obejrzałem wcześniej, nadszedł zatem właściwy moment, żebym skrobnął małe conieco... No to jedziem z tym koksem. Spokojnie, nie będę się zbytnio rozpisywał...
Film, poza tytułem, ma niewiele wspólnego z książką, tak więc kolejność "konsumpcji" nie ma tu znaczenia. Ekranizacja w porównaniu z literackim pierwowzorem to "głód, smród i ubóstwo" ( ) - jeden z wielu przykładów ilustrujących starą filmową prawdę, która nazbyt często się sprawdza: gdy Amerykanie biorą się za większą produkcję są duże szanse, że wyjdzie niesmaczna chała w typowym hollywoodzkim stylu, czyli przystojny (a jakże) bohater, szybka akcja i naiwna, strasznie naciągana historyjka. Do pewnego momentu wygląda to jeszcze "jak cię mogę", ale kiedy pojawia się kobieta (gdzie diabeł nie może, tam babę pośle) z bachorem na dokładkę, z ekranu zaczyna wiać grozą, szkoda tylko, że w negatywnym znaczeniu tego słowa. Zakończenie filmu jest wręcz bezwstydnie głupie (prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy). Denerwuje mnie również NACHALNA amerykańska poprawność polityczna. Nigdy nie byłem rasistą, ale... ileż można wytrzymać W ramach protestu napiszę zatem tak: bardzo przeszkadza(ł) mi "Bambo" w roli legendy. Bohater powinien być biały (jak w książce).
Komputerowe efekty specjalne rażą sztucznością i niedopracowaniem. Hough
Nigdy nie byłem rasistą, ale... ileż można wytrzymać W ramach protestu napiszę zatem tak: bardzo przeszkadza(ł) mi "Bambo" w roli legendy. Bohater powinien być biały (jak w książce).
Podejrzewam, że w wypadku Willa Smitha producentom nie chodzi o jego kolor skóry, ale o nazwisko przyciągające ludzi do kin. To już raczej ta kobitka jest symbolem poprawności politycznej, bo o ile sie nie mylę była Latynoską .
Prąd - generator, a woda to chyba z deszczówki ? No i jak słusznie zauważono w jednej z recenzji - NY powoli zaczyna wyglądać jak dżungla, a na prowincji nowiutka droga, wzdłuż której rośnie równiutko przystrzyżona trawa.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Latynoska jest symbolem poprawności politycznej, a Murzyn nie jest - ciekawe...
Przynajmniej bachor był biały jak śnieg. Dziwne, że zapomnieli o Indianach...
Czy wśród białych ludzi nie można było znaleźć nazwiska przyciągającego do kin
Woda równie dobrze mogła pochodzić z jakiegoś podziemnego źródełka albo sieci wodociągowej czy cuś w tym guście.
Latynoska jest symbolem poprawności politycznej, a Murzyn nie jest - ciekawe...
W tym wypadku tak. Smith to symbol jakości, a przy okazji przyciągnie publiczność afroamerykańską. Z "białych" aktorów - Tom Hanks już miał "Cast away", Costner za stary, a inni a'la Bruce Willis byliby zbyt nienaturalni.
ASX76 napisał/a:
Woda równie dobrze mogła pochodzić z jakiegoś podziemnego źródełka albo sieci wodociągowej czy cuś w tym guście.
W innnych mieszkaniach też woda była - nie ma jak super wodociąg "made in America".
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Np. Jim Cavieziel przykrywa wymienionych przez Ciebie "dziadków" czapką...
Z tym, ze nie jest to aktor, który zagwarantuje zyski powyżej 100 mln $ Aktualnie brakuje w Hollywood charyzmatycznych, białych aktorów w średnim wieku. No może jeszcze Russell Crowe albo Ch. Bale. Z tym, że nie są aktorzy skazani na sukces tak jak aktualnie W. Smith.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
ja obejrzałem w kinie ostatnio AVP2 ale nawet nie warto stukać w klawiaturę by recenzje jakąś napsiać. no ale ważniejsze jest to żę obejrzałem przedwczoraj Jestem legędą ksiazki co prawda nie czytałem <jeszcze> ale film mi sie bardzo podobał,ale nie dziwie sie czemu amerykanom nie przypadł do gustu
1. legenda nie świruje tylko klonuje sobie towarzyszke z kosmyka włosów po żonie.
2. legenda nie umiera w wybuchu mniejszym niż atomówka.
3. legenda nawet jak sie poświęci to musi trzymać lub być opasana flagą USA i wykrzykiwać patriotyczne hasła
Ostatnio jest chyba tendecja do kręcenia książek, Gwiezdny pył, złoty kompas a teraaz jestem legendą. Czytając te ksiazki i oglądjąc film razi w oczy jak potrafią reżyserzy zmienić teoretycznie to samo dzieło. Dlatego nie czepiał bym sie tak do zmiany rasy bohatera nalezy pamiętać że oni nie kręcą filmów z pasji bo jakaś książka im sie spodobała i poczuli że ich życiowym celem było nakręcenie tego filmu,a tylko wyłącznie kalkulacja jak zarobić na tym i to jak najwięcej.A co do kwestii technicznych nalezy pamiętać że większość amerykanów nie zabardzo lubi myśleć zwłaszcza ogladając filmy wiec wątpie czy scena jakby podłanczał sobie kanalizacje i wode byłaby brana nawet pod uwagę a podejrzewam że większość tego nawet nie załuważyła
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum