_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Tan Irmin wzięła tana Vercyna za ręce i złożyła mu na ustach pocałunek "mocny jak skała, namiętny jak łąka usiana kwiatami". Po czym "para smoków w ludzkiej postaci objęła się ramionami i jakby zjednoczyła".
Drużyna wskoczyła na łoże i zaczęła lecieć, muzyka narastała, promienie dezintegracji krążyły, "melodia płynęła wirem wokół kryształowych ścian. Huczała i płonęła oktawami niczym w wielkim piecu". Jak również "strzelała na przemian wodnym wirem i płomieniami". "Setki zielonych smug pruły stadami od kryształu do kryształu".
Na środku komnaty uformował się prawdziwy wir nicości, do którego wskoczyły smoki dokonując natychmiastowej retransformacji. Dla nieobeznanych, transformacja to "coś jakby iluzja na tobie, z tym, że fizycznie tak naprawdę jesteś nadal tą samą istotą, a tylko ciało masz inne".
A potem było zahaczanie się solidnymi rogowymi zadziorami na końcach ogonów, dreszcze rozkoszy, gryzienie się po karku, duszenie się krwią, swąd spalonego mięsa, otwieranie się przed nim, dreszcze pod łuskami, więź, które między nimi powstawała, poddawanie się rozkoszy, mdlenie i "to jedno, specjalne odczucie… Była w ciąży…"
Podczas stosunku tan Irmin myślała o różnych rodzajach statków a tan Vercyn wspominał, jak to kiedyś został połknięty a następnie wydalony przez herpterodactylusa. Mimo to wyznawali sobie miłość, która teraz szalała w ich wnętrzach.
Drużyna zostawiła ich na pewną śmierć i odleciała. Po drodze promień dezintegracji trafił grubego kapłana w łysinę, ale się odbił. Pozwolę sobie na prywatny wtręt, że szkoda.
PS
A tan Sunin nie dość, że jest półsalamandrą, rembimorfem, samurajem, paladynem, rycerzem i wojownikiem cieni, to ma jeszcze tarczę którą da się przerobić na lutnię i potrafi na tej lutni grać. Czyli chyba jest też bardem. Nieźle.
Podczas stosunku tan Irmin myślała o różnych rodzajach statków a tan Vercyn wspominał, jak to kiedyś został połknięty a następnie wydalony przez herpterodactylusa. Mimo to wyznawali sobie miłość, która teraz szalała w ich wnętrzach.
Na środku komnaty uformował się prawdziwy wir nicości, do którego wskoczyły smoki dokonując natychmiastowej retransformacji. Dla nieobeznanych, transformacja to "coś jakby iluzja na tobie, z tym, że fizycznie tak naprawdę jesteś nadal tą samą istotą, a tylko ciało masz inne".
Jeszcze kilka takich tekstów i kupię książkę
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
A tan Sunin nie dość, że jest półsalamandrą, rembimorfem, samurajem, paladynem, rycerzem i wojownikiem cieni, to ma jeszcze tarczę którą da się przerobić na lutnię i potrafi na tej lutni grać.
Jachu napisał/a:
Jeszcze kilka takich tekstów i kupię książkę
Jachu się przekonał .
_________________ Wielcy Przedwieczni : Dagon, Wielki Cthulhu i Wielki Staruch.
Półtalerz przeciąłby na pół grubego kapłana, ale odbił się od amuletu, więc gruby kapłan po prostu się wykrwawił i umarł.
Ee...
Nie bój się, już nieaktualne.
Czytam Kryształy napisał/a:
"Praojcowie ras" to istoty powstałe z esencji nicości i dobra.
"Istoty początku" to byty powstałe z esencji dobra i równowagi.
Nawet jednak połączone ich siły nie dały rady uratować tan Grota. Nie pomogły też kapłanowi, bo nie były w stanie go dostrzec. Bo żaden z bogów ani innych potężnych istot nie widzi kapłana. I nikogo to nie niepokoi. Nieważne, problem już z głowy.
Nie pomogły też parze smoków zostawionej w wirze nicości parę komnat temu.
Udało się jednak uratować ciążę smoczycy. Konkretnie "sześć zarodków, z których wykluje się pięć smoków i jeden nielotny odmieniec". Dwa złote smoki ze srebrnymi wzorkami, dwa srebrne smoki ze złotymi wzorkami, jeden złoto-srebrny smok o "niesamowitej tygrysiej mozaice" i jeden "półsmok, a w zasadzie degenerat". Dzięki esencji czasu z form chaosu udało się szybko dorosnąć zarodki do formy półmetrowych jaj. Cztery przygarnęła Mantisa z tanem Arkadianem, piąte adoptował Gnom, a wzięła na przechowanie Hannah, szóste wzięli praojcowie ras i istoty początku.
Wypada też wspomnieć, że gruby kapłan jednak przeżył. Używał przez ostatnie czternaście stron rycerskiej zdolności podtrzymania życia. Dzięki temu wytrzymał do chwili, gdy praojcowie ras i istoty początku przy pomocy Lasata go uzdrowiły. Przy okazji, jak zwykle, przycwaniakował i zmienił Lasatowi charakter na dobry.
Praojcowie ras i istoty początku usunęły też esencję świętości z Bezimiennych, dzięki czemu porzucili oni śluby czystości i wszystko skończyło się happy endem.
No i zapomniałbym, pewna nieścisłość została wyjaśniona w komentarzu:
Cytat:
Jak uzdrowili, jak go nie widzieli... No, kurwa, gdzie sens, gdzie logika?
Czytam Kryształy... napisał/a:
No bo Lasat go widział, więc przekierowali moc leczącą przez Lasata do kapłana.
Zupełnie jakby 13-latek pisał historię polski na podstawie opowiadań dziadka
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
"Gdy wlecieli, komnata rozszerzyła się nieznacznie, odsłaniając po lewej i po prawej stronie coś, co było przepięknym, zielonej barwy strumieniem. Chwilę potem niektórzy z nich usłyszeli wielokrotne odgłosy, przypominające jakby… rzężenie. Gdy ucichły, komnata zmniejszyła się, ponownie zasłaniając potok…"
Teraz będzie o budownictwie, Krag-gary, czyli dwunogie krokodyle z sześcioma łapami, walczące półtalerzami, zaostrzonymi półksiężycowymi tarczami i wielostrzałowymi kuszami. Krag-gary zabudowują strumienie segmentowanymi twierdzami w wielkiej płyty. Płyty są piaskowcowe i runiczne, a konstrukcja każdego segmentu jest tak prosta, "że na pewno tego nie zrozumiecie". W tym konkretnym strumieniu płynie zielona woda życia, więc jest o co walczyć.
Za każdym razem, gdy ktoś wchodzi do komnaty, ta się poszerza, więc części strumienia zaczynają wystawać. Wtedy krag-gary zabijają odpowiednią liczbę niewolników, by komnata się zmniejszyła i strumień się schował.
Lasat wymienił obecny skład drużyny (32 osoby) i powiedział, że żeby to zbilansować krag-gary zabiły 28 niewolników. Wszyscy się zdziwili. Kapłan powiedział, że raczej 32. "Nie wszyscy rozumieli sposób liczenia Lasata (a tym bardziej Cana)" - czyli Grubego Kapłana. Ja też nie rozumiem, czemu 32=28, a tym bardziej nie rozumiem, co jest niezrozumiałego w uznaniu, że 32=32. Ale może się nie znam.
Potem następuje sekwencja dramatycznych wydarzeń, składająca się z: porwania gnoma Arcika, rzucanych przypadkiem i wielce pomocnych uwag Grubego Kapłana, popisów strzeleckich Mantisy, klątw Seta, szkolenia kolejnego tysiąca orków przez Gorlama Walecznego, dobierania magicznej pościeli dla smoczego jaja, ośmiorękich krag-garów z kasty rycerskiej, dziesięciorękiego cesarza krag-garów, wysadzania twierdzy serią alchemicznych Eksplozji, rabowania skarbców (Mantisa wzięła "cztery czerwone jaśki zszyte bokami w kwadrat"), latania na Obłoczkach Lekkości, zjadania tana Kemota (R.I.P.) przez stado dziesięciołapych krokodylaków, które są siedmiometrowymi, krwiożerczymi gawialami i wrzucania fiolki z Eksplozją w nozdrza archokrokodylusa.
W końcu drużyna szczęśliwie ucieka, razem z uratowanym Arcikiem, którego unosi w pysku dobry krag-gar, który dołączył się do drużyny. Choć chyba nie wszystko idzie zgodnie z planem, bo "nikt w natłoku ostatnich wydarzeń nie zwrócił uwagi, że ich nowy kompan właśnie coś przełknął… i oblizał się".
"Gdy wlecieli, komnata rozszerzyła się nieznacznie, odsłaniając po lewej i po prawej stronie coś, co było przepięknym, zielonej barwy strumieniem. Chwilę potem niektórzy z nich usłyszeli wielokrotne odgłosy, przypominające jakby… rzężenie. Gdy ucichły, komnata zmniejszyła się, ponownie zasłaniając potok…"
Teraz będzie o budownictwie, Krag-gary, czyli dwunogie krokodyle z sześcioma łapami, walczące półtalerzami, zaostrzonymi półksiężycowymi tarczami i wielostrzałowymi kuszami. Krag-gary zabudowują strumienie segmentowanymi twierdzami w wielkiej płyty. Płyty są piaskowcowe i runiczne, a konstrukcja każdego segmentu jest tak prosta, "że na pewno tego nie zrozumiecie". W tym konkretnym strumieniu płynie zielona woda życia, więc jest o co walczyć.
Za każdym razem, gdy ktoś wchodzi do komnaty, ta się poszerza, więc części strumienia zaczynają wystawać. Wtedy krag-gary zabijają odpowiednią liczbę niewolników, by komnata się zmniejszyła i strumień się schował.
Lasat wymienił obecny skład drużyny (32 osoby) i powiedział, że żeby to zbilansować krag-gary zabiły 28 niewolników. Wszyscy się zdziwili. Kapłan powiedział, że raczej 32. "Nie wszyscy rozumieli sposób liczenia Lasata (a tym bardziej Cana)" - czyli Grubego Kapłana. Ja też nie rozumiem, czemu 32=28, a tym bardziej nie rozumiem, co jest niezrozumiałego w uznaniu, że 32=32. Ale może się nie znam.
Potem następuje sekwencja dramatycznych wydarzeń, składająca się z: porwania gnoma Arcika, rzucanych przypadkiem i wielce pomocnych uwag Grubego Kapłana, popisów strzeleckich Mantisy, klątw Seta, szkolenia kolejnego tysiąca orków przez Gorlama Walecznego, dobierania magicznej pościeli dla smoczego jaja, ośmiorękich krag-garów z kasty rycerskiej, dziesięciorękiego cesarza krag-garów, wysadzania twierdzy serią alchemicznych Eksplozji, rabowania skarbców (Mantisa wzięła "cztery czerwone jaśki zszyte bokami w kwadrat"), latania na Obłoczkach Lekkości, zjadania tana Kemota (R.I.P.) przez stado dziesięciołapych krokodylaków, które są siedmiometrowymi, krwiożerczymi gawialami i wrzucania fiolki z Eksplozją w nozdrza archokrokodylusa.
W końcu drużyna szczęśliwie ucieka, razem z uratowanym Arcikiem, którego unosi w pysku dobry krag-gar, który dołączył się do drużyny. Choć chyba nie wszystko idzie zgodnie z planem, bo "nikt w natłoku ostatnich wydarzeń nie zwrócił uwagi, że ich nowy kompan właśnie coś przełknął… i oblizał się".
Ile ta książka ma stron? Bo dzieje się tam tyle, ile w Malazańskiej Księdze Poległych nie dzieje się przez 10 opasłych części.
A przecież to dopiero tom pierwszy KC! Co będzie dalej?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Co było do przewidzenia. Swoją drogą zdawało mi się, że gnom Arcik (?) już raz umarł. Nie zauważyłam, kiedy ożył...
Uświadomiłam sobie, że śledzę akcję na bieżąco i umknął mi główny wątek. I jeszcze zapomniałam, kim jest Katan, tzn. w tych opisach on się nie pojawia, jest w końcu w tej drużynie, czy nie... coś mi jakby... umknęło...
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Elektro, teraz już po prostu MUSISZ kupić książkę. Będziesz sobie kolorowymi karteczkami zaznaczała kluczowe momenty.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
@ Romulusie, I tom ma 1400 stron
@ Elektro, zgon Arcika mi umknął. Główny wątek polega na tym, że musieli wyskoczyć do Labiryntu Śmierci po sadzonkę drzewa równowagi, bo jakiś debil ściął oryginał. Tak, już zdobyli ten badylek. Katan to ork, który podbije całą Ochrię. A na razie jest nieświadomym wcieleniem Nataka i popychadłem Grubego Kapłana.
@ Beato, już dwóch moich znajomych nabyło to wiekopomne dzieło. Nie wiem czy śmiać się, czy płakać. Na pewno będę nominował do Zajdla
I czyż to nie jest argument za kupnem. Lubię takie cegły z definicji wręcz
Ale zawalczę ze sobą - nie będę rozważał kupna dopóki na rynku nie pojawi się całość. Nawet ryzykując, że pierwsze tomy będą miały już niebotyczną, kolekcjonerską wartość.
Z drugiej strony - te opisy z Fejsa czyta się naprawdę nieźle i lubię zaczynać dzień o 6.30 od przeczytania ostatnich apdejtów z lektury. Podziwiam ich autora - ja bym chyba jednak nie dał rady. Tak naprawdę to liczę, że wyjdą ebooki po cenie, powiedzmy, 2 złote za tom. Wtedy biorę w ciemno.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum