FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
W.S. Kuniczak
Autor Wiadomość
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2013-09-19, 11:49   W.S. Kuniczak

Nieznana epopeja o polskim Wrześniu
Krzysztof Zajączkowski

Miał życie barwne niczym bohaterowie powieści Sienkiewicza, zresztą twórczość autora „Quo Vadis" zawsze go fascynowała. W wieku lat sześciu dostał w prezencie od wuja „Trylogię", która zafascynowała go tak dalece, iż przeczytał ją w sumie ... czterdzieści razy. Zauroczenia nią nie krył również wówczas, gdy poświęcił kilka lat życia na jej przetłumaczenie i wydanie w Stanach Zjednoczonych. Sam również postanowił napisać własną trylogię, a dzieło, które stworzył, krytycy porównali do najlepszych utworów Hemingwaya i Tołstoja. Jak mówił: moje spojrzenie na wojnę nie pasowało do porządku, jaki komuniści zaprowadzili w Polsce. Dlatego do dziś wojenna trylogia Wiesława Stanisława Kuniczaka pozostaje w Polsce nieznana, a jej tłumaczenie nigdy nie znalazło wydawcy.
Wiesław S. Kuniczak urodził się we Lwowie w 1930 r. i tu spędził najmłodsze lata. We wrześniu 1939 r. jako dziewięcioletni chłopiec, syn pułkownika polskiego wojska, musi uciekać wraz z mamą i trzyletnią siostrą do Rumunii. Następnie poprzez Francję, Pireneje i północną Afrykę dociera do Anglii. Ojciec posyła go tutaj do najlepszych szkół, a po ukończeniu szkoły średniej zapisuje na studia w London School of Economics. Do Polski Kuniczakowie wracać nie mogą, na przedwojennego pułkownika wydano w Warszawie zaoczny wyrok śmierci.

Młodego Wiesława Kuniczaka pociąga życie, gna niespokojny duch. Porzuca dom i naukę, łowi ryby w Szkocji, wyjeżdża do Francji, gdzie pracuje jako taksówkarz i zrywa winogrona. Składa w końcu podanie o stypendium w polonijnym Alliance College w Pennsylwanii i wsiada na statek do Ameryki. Gdy dociera do Nowego Jorku okazuje się, że stypendium cofnięto, zostaje więc znienacka bez pieniędzy i dachu nad głową. Nocuje po piwnicach, w jakichś zaułkach, je co popadnie. Korzysta, jak wspomina, ze sposobu pokazanego potem w filmie „Victor Victoria" (z Julią Andrews w roli głównej), gdzie głodna bohaterka wypuszcza w restauracji karalucha i korzystając z zamieszania ucieka, nie płacąc za jedzenie.
Dociera wreszcie do Alliance College, gdzie w zamian za drobne prace: koszenie trawy, mycie szyb itp. może znaleźć zamieszkanie i rozpocząć starania o prawo stałego pobytu. Wkrótce dostaje jednak wezwanie do wojska i prawie rok przebywa w Korei. Zostaje skoczkiem spadochronowym, z bliska ogląda wojnę i poznaje jej okrucieństwa. Po powrocie kończy studia na wydziale dziennikarskim. Pracuje w niewielkiej gazecie, a na nocnych zmianach, do trzeciej nad ranem spędza czas na pisaniu „amerykańskich" powieści sensacyjnych i szpiegowskich w stylu Jamesa Bonda. Nie najwyższych lotów, jak sam potem osądzi.
KZajaczkowski1
Dopiero epopeja o polskiej kampanii wrześniowej, wydana 08.05.1967 r., znajduje wydawcę i przynosi mu wielki sukces. Tytuł: „The Thousend Hour Day" („Dzień o tysiącu godzin") symbolizuje uporczywą walkę polskiego żołnierza, nieustanne zmaganie się z najeźdźcą trwające dłużej, niż twierdziła kłamliwa propaganda niemiecka, mówiąca o osiemnastodniowej kampanii. Nieprzypadkowo Kuniczak, omijając inne znane bitwy Września 1939 r., czyni wyjątek dla symbolu niezłomności i wytrwania - obrony Westerplatte.
Pisarz przygotowuje powieść przez kilka lat. Rozmawia z ojcem i znajomymi. Słucha opowieści uczestników walk, weteranów i zwykłych ludzi. Studiuje dostępne archiwa zachodnie i polskie (Biblioteka Polska w Londynie, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego). Spisuje relacje, oddycha atmosferą tamtych dni. Jest w swoim żywiole, odkrywa swój życiowy temat. Odżywają osobiste wspomnienia i przeżycia, uświadamia sobie, że żył w cieniu wojennego dramatu. Pisze z pasją i zaangażowaniem, ale w sposób przemyślany w każdym szczególe.

Powieść tworzy w Meksyku, mieszkając w namiocie albo w domku na plaży; żyje z byle czego, czasami oprowadza turystów po ruinach cywilizacji Majów. Książkę podpisuje „W.S.Kuniczak" - mało kto się orientuje, że za nic nieznaczącymi inicjałami autora piszącego nienaganną, piękną angielszczyzną, kryją się polskie imiona.
Spory debiutancki nakład - 25 tys. egz. w wydawnictwie The Dial Press, jest rozchwytywany nie tylko przez Polonię. Wnet prawa do powieści zakupuje prestiżowy klub książkowy i rozprowadza, kilkakrotnie wznawiając nakład, aż 300 tys. egz. Czytelnicy i recenzenci są zachwyceni, znany pisarz Iving Stone nazywa dzieło Kuniczaka oszałamiającym osiągnięciem, które z pewnością zajmie miejsce wśród wielkich powieści ostatniej wojny.
Profesor Jerzy R. Krzyżanowski, krytyk i znawca dzieł Wiesława Kuniczaka podkreśla niezwykłe walory artystyczne jego dzieła, które pozwoliły mu osiągnąć tak wielką popularność i uznanie krytyki. Ściśle zaplanowana struktura powieści to sześć rozdziałów i podrozdziały. Akcja rozwija się chronologicznie od 24 VIII do 9 X 1939 r., z początku w każdym podrozdziale poznajemy innego bohatera. Z czasem ścieżki wszystkich postaci będą się ze sobą spotykać i rozchodzić, często w niezwykły sposób.

Kuniczak kreśli całą paletę wojennych postaw i zachowań, wprowadzając osiem głównych postaci. Poznajemy zatem „Generała" - doświadczonego wojaka z 1920 r., po przewrocie majowym skonfliktowanego ze środowiskiem piłsudczyków, teraz oczekującego na powrót do służby w momencie wybuchu wojny; „Michała" - pułkownika Sztabu Generalnego, dobrze zorientowanego w militarnych słabościach II Rzeczypospolitej; „Adama"- syna generała, którego wybuch wojny zaskakuje podczas wysokogórskiej wycieczki w Alpach austriackich; „Łowcę"- Pawła Prusa, syna Michała, myśliwego, poszukiwacza przygód, wiodącego życie bez wyższych ideałów; „Korespondenta" - Wiliama Loomisa, amerykańskiego dziennikarza poszukującego w Polsce tematu do reportażu; „Antosia" - młodego ułana, podkomendnego Pawła Prusa; „Żyda" - Morysa Berga, mieszkańca podwarszawskiej wsi, ze strachu uchylającego się przed poborem do wojska; „Zdobywcę" - podchorążego SS Ericha Sonnerlinga, początkowo rywala Adama podczas jego wycieczki w Austrii a następnie uczestnika walk w Polsce.
Pisarz buduje fikcyjne sytuacje i wydarzenia, osiągając efekt wielkiego realizmu w oddaniu atmosfery wrześniowych dni. Zmagania wojenne stanowią moment zwrotny dla losów i psychiki każdej z opisywanych postaci. Kuniczak tworzy fresk historyczny o wielkim natężeniu przeżyć, a starając się dotrzeć do najgłębszych pokładów świadomości swoich bohaterów - daje popis na miarę Hemingwaya.

Bogactwo stylistyczne i wyobraźnia Kuniczaka to również wspaniałe sceny batalistyczne, dramatyczne stopniowanie napięcia, przemoc i okrucieństwo. Jedną z najciekawszych cech stylu Kuniczaka jest, jak pisze prof. J.R.Krzyżanowski - umiejętność szerokiego operowania obrazami służącymi tak do kreślenia charakterystyki psychologicznej, jak i językowej postaci. Powieść nasycona jest skomplikowaną symboliką, zarówno w warstwie fabularnej jak i językowej. Twórca stosuje zmienny styl w zależności od rozdziału i przedstawianej postaci. Alina Żerańska w londyńskich „Wiadomościach" zwróciła uwagę, że Kuniczak odmalowuje człowieka XX wieku w przełomowym momencie, gdy po raz ostatni „honor i ojczyzna" warte były więcej niż życie.
Powieść Kuniczaka jest jedyną w polskiej literaturze krajowej i emigracyjnej pełną, obiektywną i artystycznie dojrzałą epopeją o kampanii wrześniowej. W wielu toczonych wówczas w prasie krajowej dyskusjach wspominano o braku syntetycznej powieści o polskim Wrześniu. Przy okazji sporów o „bohaterszczyznę" podejmowano jałowe dyskusje o wrześniowym bohaterstwie, o szarżach z szablami na czołgi itp. Tymczasem prawdziwa, wielka epopeja o tamtych dniach, o niezłomnej, bohaterskiej walce była już napisana. Dzieło Kuniczaka, które powinno stać się dla Polaków tym, czym jest „Wojna i pokój" dla Rosjan, nie mogło się ukazać zaraz po napisaniu; pozostaje zresztą zupełnie nieznane do dziś.
KZajaczkowski2
Gwoli prawdy należy dodać, że „Dzień o tysiącu godzin" miał też jedną napastliwą recenzję. Autor sagi o Rotschildach - Frederic Morton, na łamach „New York Times'a" wykpił polskie bohaterstwo, wojsko i oficerów, choć przyznawał, że książka wywarła na nim wielkie wrażenie ze względu na opisy walk i niespotykaną we współczesnej literaturze szczerość i uczuciowość wypowiedzi. Irytowała go za to, podkreślana przez Kuniczaka, przemiana tchórzliwego Żyda w walecznego żołnierza.
Po sukcesie powieści Wiesław Kuniczak ruszył w objazd po Ameryce na spotkania z rodakami, na których nie szczędził im gorzkich słów o marazmie i zapomnieniu polskich spraw. Równocześnie zaczął się przygotowywać do kolejnej części epopei o losie polskiego żołnierza. W domu w Pittsburgu gromadził dokumenty i opracowania, postanowił jednak znowu ruszyć w świat. Zwiedził m.in. Indie, a na Cyprze przeżył inwazję turecką. W Turcji dostał się na dziesięć lat do więzienia za przewożenie w samochodzie dwóch torebek haszyszu dla przyjaciela. Po trzech latach wyciągnęli go stamtąd przyjaciele z amerykańskiej Polonii, w sprawę zaangażował się milioner Edward Piszek i Jerzy Kosiński.

Przyjechał też Kuniczak na krótko do komunistycznej Polski. Władza dostrzegła szansę na ideologiczne wykorzystanie zdolnego pióra. Zaproponowano mu publikację „Dnia o tysiącu godzin", rzecz jasna uwzględniając cenzorską interwencję we fragmentach dotyczących sowieckiej napaści na Polskę 17.09.1939 r. i we fragmentach realistycznie ukazanych masakr Ukraińców na Polakach. Czy syn Stanisława Kuniczaka - generała polskiego wojska na uchodźstwie, prezesa londyńskiego Koła Lwowian prowadzącego właśnie walkę o bezczeszczony pomnik Orląt Lwowskich, mógł zgodzić się na takie ustępstwa? Dla PRL-owskich dygnitarzy był jeszcze jeden istotny warunek; wiedzieli już, nad czym pisarz pracuje obecnie. Ceną za publikację książki o Wrześniu miało być kategorycznie wycofanie się z prac nad kolejną częścią epopei. Wiesław Kuniczak nie chciał o tym słyszeć, opuścił Polskę i wrócił do Stanów Zjednoczonych.
W 1979 r. ukazuje się „The March" („Marsz"), powieść dłuższa od „The Thousand Hour Day" (ponad 800 stron - wobec ponad 600 stron „Dnia o tysiącu godzin"), ale też jeszcze bardziej wstrząsająca. Autor rozpoczyna opowieść we wrześniu 1939 r. we Lwowie, przedstawiając wszechogarniający strach i terror, charakteryzujące nowy porządek zaprowadzany przez NKWD. Opisuje genezę kolaboracji z Sowietami i zbrodnie na Polakach. Jak napisał prof. J.R.Krzyżanowski: narażając się na bardzo dotkliwy w Stanach Zjednoczonych zarzut antysemityzmu, [Kuniczak] nie zawahał się przypomnieć korzeni ideologii, która w rzeczywistości oddała w 1944 r. władzę nad Polską ludziom typu Bermana, Minca, Różańskiego i dziesiątkom im podobnych.

W powieści splata się kilka wątków: konflikt polsko-sowiecki, „kwestia żydowska" i losy Abla Abramowskiego, któremu Sowieci mordują dziadków: Polaka i Żyda. Zaprezentowanie różnorodnych postaw Żydów zajmuje Kuniczaka jeszcze bardziej niż w pierwszej części trylogii. Próbuje wyjaśnić, dlaczego Armia Czerwona witana była przez nich z takim entuzjazmem. Naświetlenie lwowskich i obozowych zachowań ludzi pokroju Wasilewskiej i Putramenta należy do najbardziej bezkompromisowych ocen tego środowiska. Kuniczak pokazuje m.in. podmoskiewską willę, w której tuż przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej Rosjanie zgromadzili grupę kolaborantów, mających w niedalekiej przyszłości stanowić polski rząd marionetkowy. Wśród nich znajduje się również Berling; opis Kuniczaka pokrywa się tutaj ze wspomnieniami Berlinga opublikowanymi w Polsce dopiero w latach 1990-1991.
Tytułowy wielki marsz to heroiczny pochód, przez pustkowia Syberii, wynędzniałych i półżywych żołnierzy w łachmanach, idących do tworzącej się polskiej armii gen. Władysława Andersa. Wcześniej widzimy obrazy polskich tragedii - czystek i zesłań do obozów oraz dramatyczne sceny z lasu katyńskiego. Nie istnieje w literaturze polskiej równie wstrząsający, dzień po dniu, godzina po godzinie, opis katyńskiego mordu.

W liście do pisarza prof. Jerzy R. Krzyżanowski pisał: Wczoraj byłem w New Yorku na Akademii Katyńskiej, podczas której czytałem fragmenty Twego „Marszu", co zostało przyjęte w zupełnej, martwej ciszy. Sześćset osób (...) siedziało bez jednego szmeru, bez oddechu, w pełnym zasłuchaniu w Twoje słowa. Sądzę (...), że zrobiłeś wielką i trwałą rzecz. Pozwoliłeś im poczuć i raz jeszcze przeżyć ostatnie chwile ich ojców i dziadów tak, jak nikt i zapewne nic innego by nie potrafiło.
„The March", mimo dobrych recenzji, nie zdobył już, w odróżnieniu od pierwszej powieści, takiej popularności. Był dziełem zbyt poważnym, zbyt trudnym, amerykański czytelnik czuł się porażony sprawami, z których niewiele rozumiał. Artystycznie „The March" przerósł „The Thousand Hour Day", został nominowany do nagrody Pulitzera, a w 1984 r. do Nagrody Nobla.
Kuniczak powtórnie mistrzowsko operował językiem i metodami poezji, symboliki, celnego skrótu wywołującego u inteligentnego czytelnika szereg skojarzeń, które z kolei poszerzają percepcję artystyczną i historyczną (cyt. za J.R. Krzyżanowski).
Ostatni tom trylogii zatytułowany „Valedictory" ukazał się w 1983 r. Autor opisał w nim bitwę o Anglię z 1940 r. i doprowadził podsumowanie „polskiej wojny" aż do roku 1945. Zakończenie było gorzkie, bo oto na paradzie zwycięstwa w Londynie nie znalazło się miejsce dla polskich wojsk. Valedictory - tradycyjna mowa pożegnalna, jest jednak pod piórem Wiesława Kuniczaka wspaniałym zwieńczeniem chwały polskiego oręża.
KZajaczkowski3
Trzecia część trylogii, krótsza i słabsza od poprzednich, nie znajduje już takiego uznania, choć utrzymuje wysoki poziom. Kuniczak myśli już w tym czasie o projekcie, który „chodził za nim" od dawna. Sześć kolejnych lat poświęca na przetłumaczenie swojej ukochanej „Trylogii" Sienkiewicza. Odwiedza go wówczas w domu pisarka Aleksandra Ziółkowska-Boehm, której wyznaje: Zacząłem nawet od jakiegoś czasu robić przymiarki, porównania, które mogą panią trochę śmieszyć. Zacząłem widzieć Sienkiewicza w moim życiu. Obaj mamy w rodzie tatarską krew, swoją pierwszą powieść wydałem w wieku 36 lat, jak i on, miałem cztery żony. Jak Sienkiewicz napisałem swoją Trylogię... Mówi mi pani, że mam posturę jego, brodę i wąsy. (Cyt. za „Korzenie są polskie", A. Ziółkowska-Boehm, Warszawa 1992).
Kolejne tomy przetłumaczonej „Trylogii" ukazują się na księgarskich rynkach w latach 1991-1992. Ciężka praca Kuniczaka zostaje doceniona w świecie tłumaczy, otrzymuje wyróżnienie za wybitne osiągnięcie translatorskie, ale po początkowym zainteresowaniu towarzyszącym „With Fire and Sword", kolejne części przechodzą prawie niezauważone.
Pisarz umiera w 2000 r., całe życie pełen witalności i niespokojnego ducha. Na końcu schorowany, poruszający się na wózku inwalidzkim i rozczarowany złym przyjęciem tłumaczenia „Trylogii", niemożnością dotarcia do czytelnika w kraju, oraz - jak się wydaje - złamany ogólną kondycją człowieka końca XX wieku. Już w latach 60., po wydaniu „The Thousend Hour Day", mówił w jednym z wywiadów: Ludzie współcześni są już inni, wygodni, zmaterializowani. A jednak człowiek musi coś kochać ponad życie. Bez tego staje się zwierzęciem, po prostu rzeczą.

Powieści Wiesława Kuniczaka zostały przetłumaczone na siedemnaście języków, w tym na niemiecki, szwedzki i hiszpański. Po polsku nie ukazały się nigdy...
Prof. Jerzy R. Krzyżanowski, który dla rozpropagowania książek Kuniczaka zrobił tyle, ile mógł, napisał też o perturbacjach związanych z wydaniem w języku polskim. Rozmiar trylogii Kuniczaka - prawie 2 tysiące stron - zwyczajnie odstraszył wydawnictwa emigracyjne. Profesor opublikował więc w prasie emigracyjnej kilka znakomitych fragmentów prozy Kuniczaka; udało się nimi zainteresować świetnego tłumacza powieści Hemingwaya - Bronisława Zielińskiego. Zieliński zabrał się za tłumaczenie „The Thousand Hour Day" i rozpoczął rozmowy z wydawnictwem Czytelnik. To był rok 1978, pracę tłumacza przerwała interwencja cenzora. W 1985 r. Zieliński zmarł, co ostatecznie zakończyło projekt.
Dopiero w latach 1992-1993 pojawiła się kolejna szansa na publikację. Pierwsze dwa tomy przetłumaczył Juliusz Kydryński, trzeci tom prof. J.R. Krzyżanowski. W nowej sytuacji politycznej wydawało się, że wydawnictwo, z którym nawiązano kontakt, doprowadzi rzecz do końca. Tak się jednak nie stało, szansa okazała się krótkotrwała.

Jak pisze prof. Krzyżanowski wydawnictwa żerują na najniższych gustach czytelniczych i eksploatują najgorsze pokłady sensacyjnej literatury amerykańskiej, ale dotychczas nie zauważyły dzieła Kuniczaka, reprezentującego najwyższy poziom klasycznej a równocześnie nowoczesnej powieści i tym samym zasługującej na wprowadzenie na polski rynek i z całą pewnością gwarantującego finansowy sukces.
Autoryzowane przez Kuniczaka tłumaczenia jego dzieł wciąż czekają na wydawcę. Najbardziej znany swego czasu w Ameryce, obok Miłosza i Kosińskiego, polski pisarz, porównywany z największymi - Tołstojem, Hemingwayem, Pasternakiem, Sołżenicynem, pozostaje całkowicie nieznany w ojczystym kraju. Zadaję to pytanie w roku obchodów okrągłej, 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej: jak długo możemy pozwolić na to, aby trylogia Wiesława Stanisława Kuniczaka, stanowiąca wybitne osiągnięcie literackie, pozostawała w dalszym ciągu nieznana polskiemu czytelnikowi?

Fragmenty „The March" Wiesława S. Kuniczaka w tłumaczeniu Jerzego R. Krzyżanowskiego ze zbioru „Katyń w literaturze", oprac. J.R. Krzyżanowski, Lublin 2002.

Pomieszczenia kierowcy i pasażerów dzieliła metalowa ścianka, wszystkie okna zasmarowano cementem a jeńcy stali ściśnięci w szarym świetle przypominającym zmierzch. Drewniana podłoga autobusu wciąż była mokra, jakby świeżo wyszorowana. Czuło się silny zjadliwy zapach karbolowego mydła, słychać było ryk motoru. Autobus zatrząsł i szarpnął rzucając jeńców wzajemnie na siebie po śliskiej podłodze. Był ostatnim, który wszedł po małym, drewnianym szafocie i drzwi zatrzaśnięto mu za plecami.
(...)
Nie, nie to nie może się stać, po prostu nie może się stać. To jest dwudziesty wiek. (...) Autobus stanął. Ludźmi rzuciło do przodu całą gromadą: masa splątanych ciał, ramion i butów usiłująca się rozplątać wśród przekleństw. Autobus trzęsie się teraz, motor kaszle. Piszczą zasuwy, otwierają się drzwi... Tarski wyskoczył na zewnątrz, zrobił pierwszy krok, który zdecydowanie miał być pierwszym w biegu do lasu, ujrzał, jak zamierza się na niego kolba karabinu, a w głowie eksplodował mu błysk światła.
(...)
Usłyszał daleki krzyk i pomyślał, że to może on sam krzyczy, a ręce trzymające go za ramiona i barki, ręce obejmujące mu nogi i inne jeszcze ręce zatykały mu usta; potem znowu leżał w suchym piachu, z ustami zapchanymi trociną, a dwaj ludzie siedzieli mu na plecach, wykręcając ręce, dwaj inni trzymali go za nogi, gdy skręcał się i kopał, i raz jeszcze kolba eksplodowała mu w czaszce.
(...)
Trwał na klęczkach, gdy pierwszy bagnet uderzał go w plecy. Och, nagle zapiekło a potem odebrało oddech. Ale mógł widzieć, tak, widział przez słoną czerwień oczu: Józef wyrwał sołdatowi karabin, karabin zawirował w rozmachu i pękł, rozbił czaszkę... Benedykt klęczał, wymiotował krwią, cały od niej czerwony, od stóp aż po swój monokl, tryskał jak fontanna z tuzina ran... Jurek leżał, skłuty bagnetami..., leżał Nerwowy Pułkownik..., żołnierze i jeńcy walczyli w autobusie, a potem Józef upadł, twarzą w piasek.
(...)
I znów szybko zapiekło, szkarłatny blask kręci się w ognistej aureoli, ręce chwytają i ciągną. Rzucono go na plecy, na kupę piachu, wśród pustych skrzynek amunicyjnych. Ciemne świerki, wspaniałe sosny stały wkoło pośród żółtych wzgórz piasku wysokich na sześć stóp, na dziesięć szerokich, a długich na sto... szeregu masowych grobów ukrytych wśród drzew (...) Pochwyciły go ręce, ciągnięto go za nogi. Podniesiono go i ciśnięto na kanciasty pień drzewa. A więc jedziemy do domu, mimo wszystko, wyszeptał do siebie.
(...)
Potem jakiś żołdak zrobił krok do przodu, butem przycisnął potylicę Józefa i wypalił. Wielkie ciało podskoczyło, opadło, legło w bruździe, zadrżało i ucichło. Przeklinając żołnierze pochylili się nad jego ciężarem, podnieśli je i rzucili do przodu, do rowu. (...) A potem był ten podchorąży kawalerii z twarzą, której nie można było rozpoznać, ale, mimo wszystko, pozostający Wiecznym Ułanem całującym rączkę panienki. W pociągu miał oczy tak całkowicie ufne. Zdusili go sznurami a teraz ciągnęli za nogi, podczas gdy zmasakrowana twarz pozostawiała w piasku krwawy ślad... Bezsensowna ofiara. Prawdopodobnie był już martwy, ale kat ładował pistolet, więc ułożyli go w rzędzie na kraju rowu. Kat strzelił mu w mózg. Ciało leżało spokojnie. Rzucono je do dołu, a kat zawołał po więcej amunicji.
(...)

Teraz coś od siebie: 9 września 2013 roku wydawnictwo Zysk i S-ka wydało "Dzień tysiąca godzin". Miejmy nadzieję, że doczekamy się dwóch kolejnych części trylogii po polsku.
  
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23109
Wysłany: 2013-09-21, 15:15   

Z ciekawości wrzuciłem sobie na listę zakupów. Ale jeszcze się waham. Bo powieść posiada solidną objętość, ale jednak temat IIwojny światowej w literaturze, szczególnie polskiej, budzi we mnie rezerwę.

Dałem radę z "Legionem" E. Cherezińskiej. Powieść znakomita, ale sięgnąłem po nią tylko ze względu na autorkę i nie żałuję. Tu się nieco waham. Gdyby pojawiło się więcej opinii... Ale rozważam zakup.

Jak oceniasz polskie wydanie?
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2013-09-21, 18:32   

Jakość wydania jak na polskie warunki jest bardzo dobra: powiększony format i twarda oprawa. W rączkach leży jak ulał.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

gamedecverse


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 13