A ja tradycyjnie, małymi "łyczkami". Już się tak nie wkręcam, że muszę jakikolwiek serial obejrzeć w całości, "na raz". Wolę sobie dawkować. Z całym sezonem łatwiej o tyle, że mogę w każdej chwili włączyć sobie kolejny odcinek.
Ciekawe, czy powstanie sezon 4, czy też trzeci zamknie historię. Wolałbym finał serialu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ciekawe, czy powstanie sezon 4, czy też trzeci zamknie historię. Wolałbym finał serialu.
Pełen goryczy, z totalnym upadkiem Underwooda.
A może nie?
Taki upadek może byłby sprawiedliwy. Ale czy musi? Czy będzie sprawiedliwy? Jaka "kara" musiałaby go spotkać, aby poczuł, że nie było warto. Przecież to zimny gracz, realista. Wie, że wyżej już nie podskoczy i teraz może tylko upaść. Zastanawiam się, jaki to musiałby być upadek, aby Frank poczuł, że przegrał. W wyborach mu nie pójdzie? Tak banalnie by się to skończyło, ale jednak - musi mieć to wkalkulowane. Zejście ze sceny w glorii męża stanu? To byłby cel ostateczny?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie sądzę, by to miała być po prostu kara. Raczej bolesne podsumowanie drogi. Nieuniknione windykacja karmicznego długu. Bowiem Frank dalece przekroczył granice nawet brudnej politycznej gry. On wszedł do świata ordynarnej zbrodni. To w mojej opinii koniec wg wszelkiej pasującej tu konwencji nieodzowny.
Zresztą zwycięstwo Underwooda byłoby zaprzeczeniem amerykańskich marzeń i wiary w cnotę, a co najważniejsze całkowitą negacją własnego systemu politycznego. Twórcy sobie tego nie zrobią.
A czy Frankowi przyświeca to emocjonalne pragnienie odejścia w glorii i chwale? Poza niemal totalnym wyrachowaniem, hoduje on w sobie jakieś szczątkowe uczucia, emocjonalne minimum. Udowodnił to kilkakrotnie. Zawsze jednak ustępując ostatecznie skalkulowanym celom.
Nam dziecko pozwoliło tylko na jeden mały odcinek, który jednak wystarczył, by potwierdzić uzależnienie. Najciekawszym zdał mi się wątek nietuzinkowej strategii politycznej Underwooda. Demokraci i masowe cięcia wydatków socjalnych? Rly? W jakim stopniu to symptomatyzuje nasze czasy? Ile jest w tym gorzkiego podsumowania, krytyki, a nawet agitki pro/contra Obama?
Nam dziecko pozwoliło tylko na jeden mały odcinek, który jednak wystarczył, by potwierdzić uzależnienie. Najciekawszym zdał mi się wątek nietuzinkowej strategii politycznej Underwooda. Demokraci i masowe cięcia wydatków socjalnych? Rly? W jakim stopniu to symptomatyzuje nasze czasy? Ile jest w tym gorzkiego podsumowania, krytyki, a nawet agitki pro/contra Obama?
Za Clintonna zniesiono ustawę Glassa-Steagala, więc nihil novi .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Skończyłem House of Cards i w sumie jestem zadowolony. Frank okazuje się być sam dla siebie chyba niespodzianką (najpierw w "wewnętrznym monologu do kamery" mówi, że jego to można nękać ale jak ktoś to robi Claire to niech ma się na baczności) a potem traktuje swoją żonę nie lepiej niż narzędzie do osiągnięcia celu, które nie może mieć własnej woli.
A ktoś może ma pomysł co takiego było w pamiętniku? Co tak przeraziło prezydentową? Czy może ja coś przespałem znowu i było to wyjaśnione w serialu?
3x04 - poważnie się zrobiło w tym sezonie. Gdzie się Frank nie obejrzy tam d.pa z przodu. Fajnie było gonić króliczka, ale kiedy się go złapało... Teraz trzeba pokazać, że władzę zdobył nie dla pucharu nad kominkiem, ale po to, aby ją sprawować. A z tym są same problemy. Pewnie jakoś się odbije od ściany, ale przyjemnie oglądać miotanie się, niemoc i lekceważenie, które okazują mu przeciwnicy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Obejrzałem wreszcie do końca trzeci sezon. Muszę przyznać, że Claire mnie zawiodła pod każdym względem. Ale to dobrze, że postanowiono ją uczłowieczyć. Zresztą, Franka również. Dzięki temu w tym sezonie, jak w żadnym poprzednim, bohaterowie są bardziej ludzcy i realistyczni. Jak i cała fabuła. Wcale nie jest pod tym względem słabiej niż poprzednio. Jest inaczej, ale wciąż jest konflikt (kampania prezydencka) i napięcie. "Putin" rzeczywiście świetny, ale nie ukradł show głównym bohaterom. Końcówka przemyślana. Bez tego, co się wydarzyło, wydarzenia z Iowa pozostawiałyby widzów bez napięcia, jak potoczy się kampania. Byłoby oczywiste, jak się potoczy. Przynajmniej ja tak bym myślał. Dlatego interesujące jest, co z tym wszystkim scenarzyści zrobią w czwartym sezonie. I niechże wreszcie będzie to koniec.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ten wątek z kurewką i Dougiem w ostatnim odcinku trochę na doczepkę. Ona już żadnym zagrożeniem realnym dla prezydenta nie była, więc dramaturgicznie to trochę kapiszon, osobiste kompleksy łysego nie mają aż takiej temperatury, aby pół odcinka z nich robić.
Panna przez cały sezon była nieobecna ( a ja liczyłem na fajny kameralny kontrapunkt dla symfonicznych poczynań Underwooda), przecież ta skromna osóbka miała w ręku prawdziwą bombę. Ale olano ją, przypominając o niej sobie na sam koniec, kiedy już wszystko wystygło.
Gdyby ktoś podziwiał serial dopiero od tego sezonu, tak do przedostatniego odcinka, to obraz pary prezydenckiej miałby taki, że to empatyczni, porządni ludzie, w granicach politycznej młócki, pozytywni bohaterowie.
Gdzie te zbrodnie, co za nimi? Gdzie ten jasełkowy diabolizm? Ci uwięzieni czy zastraszeni dziennikarze? Nawet przez sekundę o nich nie było, jakby istniała już tylko sprawa demokratycznego ratowania prezydentury i kłopoty małżeńskie. Sezon fajny, bardziej realistyczny i , moim zdaniem lepszy niż poprzednie, ale zupełnie psychologicznie, dramaturgicznie nieprzystający do tego, co było wcześniej.
W tym sezonie to Doug jest dawnym Undewoodem, bo sam Francis to spoko gość.
Zasadniczo zgadzam się z twoją oceną. Aczkolwiek...
jewgienij napisał/a:
Gdzie te zbrodnie, co za nimi? Gdzie ten jasełkowy diabolizm? Ci uwięzieni czy zastraszeni dziennikarze? Nawet przez sekundę o nich nie było, jakby istniała już tylko sprawa demokratycznego ratowania prezydentury i kłopoty małżeńskie. Sezon fajny, bardziej realistyczny i , moim zdaniem lepszy niż poprzednie, ale zupełnie psychologicznie, dramaturgicznie nieprzystający do tego, co było wcześniej.
Frank i Claire nie mogli się już "bawić" jak w poprzednich sezonach. Frank jako najpoteżniejszy człowiek na świecie, jak określa się prezydenta USA, był jednocześnie na świeczniku bardziej niż wcześniej. Takie zagrywki jak z Peterem Russo, czy Zoey Barnes (efektowne, ale jednak będące najsłabszymi punktami fabuł poprzednich sezonów) były już niedopuszczalne. Stosowanie ich w trzecim sezonie pchnęłoby serial w stronę "Scandalu" (efektownego, fajnego, ale jednak odrealnionego fiu bździu, guilty pleasure). Co do pominięcia poprzednich "grzechów" - to akurat mi tego nie brakowało. Dziennikarze zeszli ze sceny, bo odegrali swoje role. Cóż oni mogli jeszcze zdziałać? Albo co można było zdziałać nimi? Byłyby to wątki słabe jak ten z Dougiem i Rachel. Wracając do Douga, to jednak jego relacja z Rachel już chyba w drugim sezonie straciła sens pod względem "chronić Franka". A w trzecim sezonie była już tylko i wyłącznie rozgrywką Douga z Dougiem. Dopełniała jego powrót do roli politycznego badassa. A jej finał symbolicznym zakończeniem tego powrotu. Myślę, że rozegranie tego inaczej pozostawiłoby Douga w zawieszeniu, jako słabego, ulegającego swojemu nałogowi.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Doug jest słaby. Jego słabość to wóda i baby. ( zrobiło się do rymu)
Psia wierność Underwoodowi to też słabość, bo prosi się o kopnięcie pod ogon, kiedy będzie trzeba, i jest całkowicie bezbronny wobec takiej alternatywy, to pies na gwizdnięcie, póki przydatny.
Ci dziennikarze to dla mnie byli jednak ważni, jako jedyni mogli zrobić prezydentowi krzywdę. Może na takiego, co odegra kluczową rolę, kreowany jest pisarz? Ale chyba pośrednio. Bo coś wychodzi na to, że głównym rywalem Franka będzie Hilary Clinton, czyli jego żona.
Doug jest słaby. Jego słabość to wóda i baby. ( zrobiło się do rymu)
Psia wierność Underwoodowi to też słabość, bo prosi się o kopnięcie pod ogon, kiedy będzie trzeba, i jest całkowicie bezbronny wobec takiej alternatywy, to pies na gwizdnięcie, póki przydatny.
Niby słabość. Ale tylko w relacji Doug - Underwood. A w trzecim sezonie Doug udowodnił, że nie cofnie się przed niczym. Może i z niego pies Underwooda, ale mając takiego pieska Underwood będzie silniejszy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ale Doug to nie taka prosta maszyna, jego siła jest cały czas na czubku noża, chłop walczy z własnymi demonami. Dlatego dla Franka jest pewnie wzmocnieniem, ale bez Franka gościa nie ma, a nie ma gorszego wroga i heretyka niż zawiedziony wyznawca.
O, przechuj. Powtórzę - jeżeli na świecie istnieje jakaś przyzwoitość, on musi upaść. Koniec końców zostać pojechanym, bo przekroczył masę krytyczną skurwysyństwa, jaką może znieść rzeczywistość.
Po trzech odcinkach - czwarty sezon może być lepszy od 3. Chyba cały sezon skupi się na kampanii, zwłaszcza że fabuła 4 sezonu rozpoczęła się zaraz po wydarzeniach z ostatniego odcinka sezonu trzeciego. Przyznam szczerze, że zastanawiałem się, czy nie zarwać nocy i nie obejrzeć całego sezonu za jednym posiedzeniem. Ale musi mi zostać coś dobrego "na ząb". Pewnie "uporam się" z nim w ciągu tygodnia.
Ale szkoda, mimo wszystko, że powstanie sezon piąty. Fabuła zostanie "rozrzedzona" i jeśli ma nastąpić upadek Franka, to może już nie być tak mocny.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
No dobra. Jest lepiej, niż w 3 sezonie. Czwarty odcinek to game changer - od razu włączyłem piąty. Cała ta intryga została nieźle rozegrana, choć oczywiste, że spadła Underwoodowi z nieba. To jest, nic lepszego go nie mogło spotkać, aby można było usunąć z drogi jedną, czy dwie przeszkody.
W 7 odcinku pojawia się świetny przeciwnik. I emocji w tym serialu dostarcza właśnie to - mocny, solidny przeciwnik Franka. Jest się z kim bić. I z kim przegrać. Lecę z 8, moja silna wola poległa.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie wiem, czy to objaw nadmiernej ekscytacji Ale 4 sezon ma mocarne zakończenie. Z dreszczem niewielkiej grozy na plecach
Żądam natychmiastowego nakręcenia i udostępnienia sezonu 5!
Może momentami fabuła bywała przegięta. Na pewno napięcie nie było równomierne. Pierwsza połowa sezonu była "słabsza" pod tym względem - ale miała inny cel: nie zaspoileruję dużo, jeśli napiszę, że miała na celu zbudowanie postaci Claire, pokazanie jej jako równorzędnego partnera dla Franka. Gdyby ktoś jeszcze wątpił. Było to logiczna i dobrze zbudowana kontynuacja finału sezonu 3. W drugiej połowie sezonu pojawiła się czysta polityka i brutalna rozgrywka. W zasadzie Frank stał się diabłem (gdyby ktoś miał wątpliwości). Szczególnie w finale, gdzie tak naprawdę nie zrobił nic "złego". Zrobił politykę.
Na marginesie - świetny był wątek dotyczący nowych "narzędzi" wykorzystywanych w polityce, w kampanii. Mam nadzieję, że będzie rozwijany. W zasadzie, to musi być. Byle nie w 6 sezonie. Niechże piąty akt będzie ostatnim. Teraz wszystko można zamknąć właściwie. Bez rozmywania fabuły. Narzędzia do zagłady muszą być tylko dobrze wykorzystane. Bo, jak pisałem, Frank ma z kim przegrać.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Powtórzyłem sobie pierwszy sezon - podobnie jak pierwszy sezon "Mad Man" i "The Walking Dead" - i mam pytanie związane trochę z serialem, trochę z książką. Czy ktoś miał przyjemność ją przeczytać? Warto po nią sięgnąć? Jakim to stylem jest napisane? To thriller?
Powtórzyłem sobie pierwszy sezon - podobnie jak pierwszy sezon "Mad Man" i "The Walking Dead" - i mam pytanie związane trochę z serialem, trochę z książką. Czy ktoś miał przyjemność ją przeczytać? Warto po nią sięgnąć? Jakim to stylem jest napisane? To thriller?
Co do książki źródłowej "House Of Cards" to nie wiem bo jej nie znam ale mogę zdecydowanie polecić sięgnięcia po pierwowzór serialowy czyli 3 3-odcinkowe miniserie BBC.
1. Dom z kart
2. Rozgrywając królem
3. Ostatnie rozdanie
W prawdzie zdjęcia lekko trącą myszką ale i tak warto, muzyka z openingu jest genialna , no i aktor grający główną rolę jest jeszcze genialniejszy - ta brytyjska szlacheckość ten akcent to oczko puszczane do kamery no normalnie poezja
_________________ "Spraw komicznych omotani siecią (...)
zapomnieli że u kresu groby nas zrównają"
Cz. Niemen
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum