Nie zgodzę się do końca. To jedna z rzeczy, która uderzyła mnie jako nawiązanie i wariacja na temat wcześniejszych Obcych, których było pełno w tym filmie.
Wcześniej mieliśmy dwie strony - my kontra obcy, oraz trzecią, manipulującą stronę - firmę i jej pozbawione ludzkich emocji cele, reprezentowane także przez androida.
Myślałem o tym ale w tego typu filmach taka "trzecia" strona (chciwa korporacja, czy chcący na wszystko walnąc atomówkę generał) to również w pewnym sensie ofiara (swojej chciwości bądź głupoty). W Prometeuszu tą rolę spełnia sam Wayland.
Znów się nie zgodzę. Korporacja w pierwszym obcym miała ten sam posmak, złowrogą obecność - mając wpływ na wydarzenia, choć będąc bez twarzy, a w osobie starającego się manipulować przebiegiem zdarzeń androida, którego jeśli już do czegoś zaliczyć, to do kolejnego zagrożenia dla reszty załogi, nie do ofiar (liczą się cele firmy, nie załoga). Tu co prawda stary, umierający Wayland stanął praktycznie na froncie (stając się zarazem częścią zagrożonej załogi), ale tak też już raz było w tej franczyzie (pomimo wewnętrznej schizmy) - w filmie Aliens vs Predators.
A sama firma, jako siła napędzająca wydarzenia i tak w niczym nie ucierpiała, ani tracąc androidy, ani nawet Waylanda. Więc znów - na pewno nie jest ofiarą. [Jeszcze nie.]
Cytat:
David jednakże wychodzi poza ten schemat - on jakby w ogóle nie bierze udziału w konflikcie, nawet w instalacji obcych chodzi sobie spokojnie jak po ulicy, jakby nie obowiązywały go prawa thrilleru. Nie motywuje go chciwość lub rządza władzy, raczej pragnie zdefiniować sam siebie - zwróć uwagę że odkrywa kolejne rzeczy z jakby dziecinną fascynacją.
Zgadzam się, że położyli nacisk na Davida i ekspresję tożsamości SI, jego ciekawość.
Co do konfliktu - David jest esencją "firmy", a więc katalizatorem konfliktu.
Cytat:
MORT napisał/a:
Cytat:
- łącznie z swoim stwórcą i jego stwórcą swego stwórcy.
Hmmm. To dość daleko posunięte stwierdzenie. Raczej w wymiarze zgadywania.
Dlatego napisałem "prawdopodobnie". Jednak to że David jest w zasadzie jednym tłumaczem/łącznikiem między ludźmi a inżynierami bądź ich wiedzą, czyni to raczej prawdopodobnym.
Być może jest to powód tego dlaczego David chciał się pozbyć Hollowaya i Shaw (archeologów i spec od Inżynierów) - żeby być jednym łącznikiem.
Wątpię. Raczej miałby świadomość, że nie są mu w stanie dorównać. To on spędził lata [a biorąc pod uwagę tempo nauki, człowiek spędziłby na tym wielokrotność tego czasu] na uczeniu się wszystkich starożytnych języków, co pozwoliło mu odczytać język Inżynierów. A jeśli dobrze pamiętam, to zaraził Hollowaya po tym, jak Wayland nakazał mu: "try harder". Nie mógł mieć też pewności, że zakażenie przejdzie na Shaw, choć można zgadywać, że mógł się domyślać (nauka próbująca pozbyć się religii? próba monopolizacji światopoglądu?; zdjął też jej potem krzyż - dopiero pod koniec nabrał dla Shaw respektu). Tak, czy inaczej, poza wymiarem symbolicznym, próba pozbycia się ich stanowiła raczej wynik zachęt Waylanda, a jak mówiła o tym Vickers, państwo archeologowie stanowili tak naprawdę nadbagaż, który zabrano z sentymentu - nie przedstawiali żadnej konkretnej wartości na statku.
IMO, jakby tego nie interpretować, to David dopiero odkrywał swoją tożsamość i do samego końca wykonywał polecenia Waylanda. Być może czekał, aż ten umrze. Być może domyślał się, jak zareaguje Inżynier na propozycję podzielenia się nieśmiertelnością i nie ostrzegł Waylanda. Ale nie przyspieszał też odejścia swojego "ojca". Czekał cierpliwie, bez emocji, aż się wypełni.
Cytat:
Cytat:
Oczywiście, sam David nie wierzył - jak Wayland umierał, powiedział: "there's nothing". David odp.: "I know".
Mnie najbardziej zastanawia inny wątek to znaczy intencji/celowości w perspektywie Davida. W rozmowie z Hollowayem słysząc że ludzie stworzyli go "bo mogli" robi on smuteczek i mówi że gdyby to samo usłyszeli ludzie od inżynierów to byliby bardzo zawiedzeni. Z drugiej strony David pod koniec filmu w rozmowie z Shaw uznaje że intencja decyzji inżynierów o zniszczeniu ludzkości jest nieistotna skoro już została podjęta. To w końcu jak jest z tym Davidem? Czy przypisuje on jakąś wartość pewnej intencjonalści (wiara też jest jej rodzajem) czy uważa że wszystko jest po prostu sumą wypadków?
Hmmm. Tego nie pamiętam zbyt dobrze... Może chciał znów poddać ją próbie?
A może chciano pokazać jego słabość [nauki vs religii; choć ja bym się z takim podejściem nie zgodził]? A może przeważyło jego praktyczne podejście [wtedy chyba jeszcze rozważał tylko powrót na Ziemię(?), więc szukanie odpowiedzi na to pytanie, nie miałoby już dłużej sensu]? A może spieprzono scenariusz i nadinterpretujemy? Możemy się nie dowiedzieć.
Swoją drogą nadawanie rzeczom wartości/uznawanie rzeczy za sumę wypadków nie jest alternatywą wykluczającą, nawet z punktu widzenia, zdawałoby się zimnego materializmu, tzn.: wszystko jest sumą wypadków - również wiara i nadawanie rzeczom wartości. A więc zwyczajnie mógł stwierdzić fakt: bylibyście zawiedzeni, gdybyście usłyszeli taką odpowiedź = nadalibyście taką, a taką wartość, takiemu, a takiemu zdaniu/objaśnieniu. Nie pamiętam, czy David był jakoś szczególnie smutny podczas tej wymiany zdań, ale należy pamiętać, że [według jednej z reklamówek filmu], potrafi uczucia symulować - i Holloway chyba to mu wytknął - że w takim razie dobrze, że David nie mógł czuć się zawiedziony.
Znów się nie zgodzę. Korporacja w pierwszym obcym miała ten sam posmak, złowrogą obecność
To się nie zgadzamy. Dla mnie motywy korporacji były jasne i proste od pierwszego Aliena. Motywy Davida to natomiast kostka rubika, proces.
Mort napisał/a:
Wątpię. Raczej miałby świadomość, że nie są mu w stanie dorównać. To on spędził lata [a biorąc pod uwagę tempo nauki, człowiek spędziłby na tym wielokrotność tego czasu] na uczeniu się wszystkich starożytnych języków, co pozwoliło mu odczytać język Inżynierów.
W scenie "drinku" Holloway jest właśnie zdruzgotany tym że nie znalazł żadnego żywego obcego, z którym mógłby nawiązać kontaktu. Myślę że te zdruzgotanie wynikało właśnie z poczucia niewykorzystanych możliwości. Jakkolwiek David w oczywisty sposób przewyższał możliwościami kontaktu obu archeologów to stanowili dla niego konkurencje i łamali jego monopol. Zresztą sama Shaw bruździ na końcu domagając się postawienia własnych pytań Inżynierowi.
Mort napisał/a:
A jeśli dobrze pamiętam, to zaraził Hollowaya po tym, jak Wayland nakazał mu: "try harder". [...] Tak, czy inaczej, poza wymiarem symbolicznym, próba pozbycia się ich stanowiła raczej wynik zachęt Waylanda, a jak mówiła o tym Vickers, państwo archeologowie stanowili tak naprawdę nadbagaż, który zabrano z sentymentu - nie przedstawiali żadnej konkretnej wartości na statku.
Wayland do końca zdaje się nie miał pojęcia w jaki sposób Holloway się zaraził -> patrz scena gdy Wayland i Shaw rozmawiają o tym przy ostatniej ekspedycji na statek obcych.
Zresztą co miałby mieć Wayland z śmierci Hollowaya?
Mort napisał/a:
IMO, jakby tego nie interpretować, to David dopiero odkrywał swoją tożsamość i do samego końca wykonywał polecenia Waylanda. Być może czekał, aż ten umrze. Być może domyślał się, jak zareaguje Inżynier na propozycję podzielenia się nieśmiertelnością i nie ostrzegł Waylanda. Ale nie przyspieszał też odejścia swojego "ojca". Czekał cierpliwie, bez emocji, aż się wypełni.
David jest androidem, a Wayland tak czy tak był umierający. Jakiekolwiek przyspieszanie spraw z jego strony byłby strzelaniem do komara z armaty. To co napisałeś to własnie to co miałem na myśli - te zimne czekanie na koniec swego Pana a więc początek swojej wolności to właśnie cel Davida.
Ja dzisiaj rano o tym myślałem i moim zdaniem w Davidzie dokonała się cicha zmiana w trakcie filmu. Od "ubóstawiania" (bądź robociego zamiennika tej postawy) Waylanda i traktowania się jego skończonego "dzieła (Bożego)", do zwątpienia i podjęcia próby zdefiniowania się na nowo. Być może David widząc że sami ludzie zostali stworzeni "bo mogli zostać stworzeni" w ten sam sposób odczytał swoją egzystencję i ta probabilistyka wyparła u niego celowość a więc pewien rodzaj moralności.
Mort napisał/a:
Nie pamiętam, czy David był jakoś szczególnie smutny podczas tej wymiany zdań, ale należy pamiętać, że [według jednej z reklamówek filmu], potrafi uczucia symulować - i Holloway chyba to mu wytknął - że w takim razie dobrze, że David nie mógł czuć się zawiedziony.
Oczywiście, możemy założyć że David to chiński pokój i na sygnał *chyba ktoś ci pociska*, mała myszka w jego głowie wciska przycisk *zmarszcz brwi* (zmarszczył, sprawdziłem), ale moim zdaniem już sama wymiana zdań, sugerująca poziom empatii Davida w stosunku do ludzi coś znaczy.
David wyraźnie konstruuje taki schemat Inżynierowie->Ludzie->Androidy, sugerując że stworzenie z możliwości, a nie konkretnego celu musi powodować zawód u stwarzanego.
Mort napisał/a:
A może spieprzono scenariusz i nadinterpretujemy? Możemy się nie dowiedzieć.
A może to ty spiepszyłes oglądanie bo śmierć od kosmicznego precla przysłonia Ci pointe? Tego też możemy się nie dowiedzieć nigdy.
Btw:
Szkoda że ten obraz nie wisiał nigdzie nie statku, byłby easteregg wyborny milordzie.
Sama scena była bardzo dobra (być uwięzionym w ciasnej kapsule z potworem którego przed chwilą wyjąto z Twojego ciała), ale zjebano jej kontekst. Gdyby przed nią częściej sygnalizowano problemy Shaw z posiadaniem dzieci i gdyby zaraz po niej bardziej zaznaczono większy ból fizyczny i oszołomienie po całej opracji (m.i. w wyciętym materiale widać że Shaw znieczula się piciem alkoholu), ta scena nie raziłaby tak, jak razić może.
Wizualnie akceptowalny. Theron śliczna. I to wszystko co się da powiedzieć dobrego o tym filmie. W dowolnym innym aspekcie to skrajny debilizm. Logiki tam nie ma na jotę, na poziomie intelektualnym to jakaś masakra. No i załoga. Stado najaranych gimnazjalistów. Katastrofa dekady.
Przejrzałem Prometeuszowe DVD z Newsweeka. Pod względem dodatków nie powala (nie zawarto wszystkich wyciętych scen jakie walają się po internetach - np. alternatywnego przebiegu spotkania Waylanda z Gigantem). Tym niemniej te dodatki które są faktycznie sporo wnoszą do sposobu ukazania postaci, szczególnie pary naczelnych naukowców. Nawet jeśli Scott nie zrobi wersji rezyserskiej to nienawem pojawią się wersje fanowskie montujące to w całość, bo naprawdę film zyskuje.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum