I tak już pewnie przechwaliłem, ale serio uważam, że każdy kolejny sezon jest coraz lepszy. A w ramach kompromisu zgodzę się, że "co najwyżej" nie jest gorszy
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To dobre określenie, ale jednak ułomne. Ten serial wymywa się łatwym definicjom i szufladom. Mam nadzieję, że jeszcze przez kolejne dwa zaplanowane sezony będzie zagadką. W zasadzie, po 5 sezonie, jakiekolwiek przewidyanie finału nie ma wiekszego sensu. Tego nie da się przewidzieć.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja się tylko zgodzę z Romulusem, że każdy kolejny sezon MM był jak dotąd lepszy od poprzedniego.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Trzeci sezon za mną. Ostatnie dwa odcinki mnie rozbroiły. Czy tylko ja tak mam, że wiem, iż Don całkowicie sobie zasłużył na to, co się stało z jego małżeństwem... ale drania żałuję, a czuję niechęć do jego żony?
Cały czas jestem pod silnym wrażeniem settingu, dbałości o detale, historycznych smaczków.
Ja już "rozgrzeszyłem" Dona. To bardzo "demoralizujący" serial, bo akurat te "wartości rodzinne" do Dona nie pasują. Jego wadą jest, że udaje, że go to obchodzi, albo stara się, aby go to obchodziło.
Czwarty sezon przed tobą a tam dwa znakomite odcinki. Z reklamą walizki i z pamiętnikiem Dona. Rozwaliły mnie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja już "rozgrzeszyłem" Dona. To bardzo "demoralizujący" serial, bo akurat te "wartości rodzinne" do Dona nie pasują. Jego wadą jest, że udaje, że go to obchodzi, albo stara się, aby go to obchodziło
Don jest zakleszczony w sidłach konwenansu. Jest przecież gościem z nizin społecznych, który wygryzł sobie drogę do lepszego świata. Praca*, Betty**, dzieci, dom to jego spełniony american dream.
* obsesja Dona związana z niezależnością. Kowal własnego losu, robie co chce i kiedy chce.
** kura domowa, która potrafi się zmienić w naprawdę ostrą laskę (chociażby odcinek w Rzymie)
To są wszystko elementy wizerunku, klocki, z których poskładał sobie nowe, lepsze życie. Żal i gniew po stracie Betty nie były udawane... ale ciekawe jest to, czy faktycznie żałował jej utraty czy też własnego ego, uszczerbku na wizerunku gościa, który ma wszystko? Nie wiem. Moim zdaniem jest to jedna z najlepiej napisanych serialowych postaci. Wiem, że to drań... ale bardzo go lubię.
No właśnie osiągnął American Dream, ale raczej to mu szczęście dało tylko na krótką metę. A może pracując w reklamie zdał sobie sprawę z tego, że American Dream to slogan.
Z drugiej strony, a może tej same, Don Draper to facet, który wciąż w barze zamawia Old Fashioned (finał 5 sezonu, w sezonie 3 chyba robi tego drinka Conradowi Hiltonowi).
W pierwszym sezonie, kiedy rozmawia z ładniutką córką właściciela domu towarowego:
Cytat:
"'She won't get married because she's never been in love.' I think I wrote that to sell nylons."
"For a lot of people love isn't just a slogan."
"When you mean love you mean a big lightning bolt to the heart, where you can't eat and you can't work, and you just run off and get married and make babies. The reason you haven't felt it is because it doesn't exist. What you call love was invented by guys like me to sell nylons."
"Is that right?"
"Pretty sure about it. You're born alone and you die alone and this world just drops a bunch of rules on top of you to make you forget those facts, but I never forget. I'm living like there's no tomorrow, because there isn't one."
"I don't think I realized it until this moment, but it must be hard being a man, too."
No ja widzę pewien zgrzyt (i nie, to nie jest wada scenariusza, to taki... ludzki zgrzyt). Niby nie zależy mu na jutrze, ale skąd ta ulga, gdy w końcu jego sekret wychodzi na jaw? On jest trochę jak Betty, sam do końca nie wie czego chce. Oczywiście z tą różnicą, że choć w danej chwili każdy ma pewność, że to facet, który jak coś postanowi, to to zrobi... ale przecież wyraźnie widać momenty w stylu "to ja wszystkim pierdolnę i znowu ucieknę, zacznę od nowa".
A z Betty jest o tyle śmiesznie, że mnie wkurzyła swoją decyzją... choć po prawdzie winny w większości jest Don
Ot, wychodzi szydło z worka
Ad Dona - o ile kiedyś bym go rozgrzeszyła, to po akcjach z piątej serii mi przeszło. Ale i tak go lubię:) Świetnie napisana postać.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Ale myślę, że się zgodzimy, że na cichego bohatera tego serialu wyrósł Roger Sterling. Zagrany wspaniale przez Johna Slattery, pozostający w cieniu Dona, ale miejscami bywający znacznie ciekawszy - co, moim zdaniem, udowodnił sezon 5.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Moim zdaniem nazwanie go cichym to spore niedomówienie:)
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Trzeci sezon za mną. Ostatnie dwa odcinki mnie rozbroiły. Czy tylko ja tak mam, że wiem, iż Don całkowicie sobie zasłużył na to, co się stało z jego małżeństwem... ale drania żałuję, a czuję niechęć do jego żony?
Właśnie skończyłem trzeci sezon zachęcony Twoimi ochami. Nic nie przesadziłeś. Końcówka trzeciego sezonu rewelacyjna.
Obiecałem sobie powstrzymywać fanbojowską gorączkę.
Znalazłem w sieci kawałki wywiadu z Matthew Weinerem i cieszę się, że moja interpretacja ostatniej sceny 5 sezonu, pokrywa się z tym, co mówi twórca (CONTAINS SPOILERS):
Choć przyznam się, że nie wyobrażam sobie kolejnego sezonu bez Jessiki Pare i nie wierzę w możliwość jej rozwodu z Donem. Ale właśnie ta ostatnia scena, kiedy Don schodzi z planu, zostawia Megan za sobą i idzie do baru, moim zdaniem odpowiada na pytanie, które Don usłyszy w barze i stanowi rzeczywiście pewien prognostyk odnośnie ich wspólnej przyszłości. Choć ja tego "podarunku" Dona nie widziałem jako poświęcenia jego przyszłości z Megan. dla mnie to było raczej w pewien sposób degradujące Megan (na jej życzenie) do jeszcze jednego rekwizytu świata Dona. Kiedy próbowała być samodzielna, bardziej przypominała Peggy i bardziej mogła być partnerką dla Dona. Kiedy stała się "protegowaną" Dona utraciła tą możliwość. Ale może przesadzam. Zobaczymy w sezonie 6, który powinien toczyć się rok po wydarzeniach z finału 5, jak to zwykle bywało z kolejnymi sezonami.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Właśnie skończyłem trzeci sezon zachęcony Twoimi ochami. Nic nie przesadziłeś. Końcówka trzeciego sezonu rewelacyjna.
Cieszy mnie, że mój fanboizm się udziela
Romulus napisał/a:
Choć przyznam się, że nie wyobrażam sobie kolejnego sezonu bez Jessiki Pare i nie wierzę w możliwość jej rozwodu z Donem.
Dlatego nie grzebię w takich rzeczach.
Romulus napisał/a:
dla mnie to było raczej w pewien sposób degradujące Megan (na jej życzenie) do jeszcze jednego rekwizytu świata Dona. Kiedy próbowała być samodzielna, bardziej przypominała Peggy i bardziej mogła być partnerką dla Dona. Kiedy stała się "protegowaną" Dona utraciła tą możliwość. Ale może przesadzam.
Coś w tym jest. Pociesza mnie jedno. Scenarzyści MM potrafią tak namotać, że mimo ewidentnej winy Dona i tak będziemy trzymać jego stronę
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Zgadza się. Godząc się na pomoc Dona, straciła to, co odróżniało ją w jego (i moich:P) oczach od Betty - niezależność, indywidualność. Stąd nie dziwota, że podzieli jej los.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Zgadza się. Godząc się na pomoc Dona, straciła to, co odróżniało ją w jego (i moich:P) oczach od Betty - niezależność, indywidualność. Stąd nie dziwota, że podzieli jej los.
O, własnie. Też tak uważam.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum