Oczywistym jest, że Abercrombie to nie MacLeod, ale też nie chciałbym aby nim był. Małe jest moje rozeznanie w kategorii "fantasy rozrywkowej" czy jak to zwał, ale jeżeli to jest poziom średni czy przeciętny, to widać nadeszła pora aby nadrobić zaległości. To w takim razie kto jest "top" w tej kategorii?
_________________ Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
Ja przeczytałem "Bohaterów" i jestem całkiem zadowolony (nie jest to nic wybitnego, ale na pewno 100 razy lepsze od Wegnera).
Wegnera nie czytałem, wychodzi na to, że mi się spodoba. (:
sanatok napisał/a:
Małe jest moje rozeznanie w kategorii "fantasy rozrywkowej" czy jak to zwał, ale jeżeli to jest poziom średni czy przeciętny, to widać nadeszła pora aby nadrobić zaległości. To w takim razie kto jest "top" w tej kategorii?
Tego nie wiem, ale wszystkie książki Sandersona za mną. (:
MKP na razie czytałem pierwszy tom - językowo, fabularnie i "miodnie" jak dla mnie w tyle za Abercrombiem, następne trzy tomy czekają na swoją kolej. Może różnice robi, że Eriksona czytałem w tłumaczeniu. Martin zaś pod względem umiejętności pisarskich też do wybitnych nie należy.
No i ba, zostało przyjąć rolę neofickiego kapłana
_________________ Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
Czytanie w oryginale zawsze dodaje sporego plusa do odbioru autora.
Co do wybitności językowej w fantasy to sorry, nie ten gatunek, tu chodzi o zarzynanie ludzi ewentualnie jakieś spisgi, a nie śliczny język.
Czytanie w oryginale zawsze dodaje sporego plusa do odbioru autora.
C
Oczywiście, bo większość osób nie potrafi ocenić, jak napisany jest tekst w oryginale. Ba, nie potrafi tego 80 albo 90% native speakerów .
sanatok napisał/a:
Oczywistym jest, że Abercrombie to nie MacLeod, ale też nie chciałbym aby nim był. Małe jest moje rozeznanie w kategorii "fantasy rozrywkowej" czy jak to zwał, ale jeżeli to jest poziom średni czy przeciętny, to widać nadeszła pora aby nadrobić zaległości. To w takim razie kto jest "top" w tej kategorii?
Źle stawiasz pytanie, bo dyskusja dotyczyła "przeciętnego" stylu, który tak naprawdę nie odbiega za bardzo od tego, co prezentują jego wyróżniający się koledzy po piórze. W każdym razie to nie znaczy, że Abercrombie nie jest jednym z 5-6 topowych autorów "big commercial fantasy".
Oczywiście, bo większość osób nie potrafi ocenić, jak napisany jest tekst w oryginale.
Ja mam problemy z oceną tekstów napisanych w naszym języku To znaczy, czuję, co jest z tekstem, czy jest dobrze, czy czegoś mu brakuje, ale nie umiem tego zdefiniować, nie mam odpowiedniego aparatu pojęciowego.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Ja też zacząłem czytać Abercrombiego, jestem po "Samym ostrzu" i zacząłem tom 2. Powiem tak, dupy ni urwało, ale jest całkiem fajnie. Początek mnie odrzucił, mocno waliło sztampą (i to w taki sposób który mnie odrzucił, bo czasami sztampa przy kreacji bohaterów czy fabuły jest jak najbardziej OK) ale potem się rozkręciło, baa, tak w 2/3 zaczęło się robić naprawdę ciekawie, rzucili nam okruchy znacznie większej intrygi i mam nadzieję, że tym tokiem pójdą.
Ma to swoje momenty, mi się podoba, jeśli ktoś na początku się zniechęcił to radzę dać drugą szansę.
Oczywiście, bo większość osób nie potrafi ocenić, jak napisany jest tekst w oryginale.
Ale to łatwo zauważyć, że na przykład u Eriksona w przekładzie ginie poetyckość jego języka. Najzwyczajniej w świecie wrażenia z oryginału mam lepsze, nawet jeśli to tylko intuicyjny ogląd.
I z tym jestem gotowa się zgodzić - w obrębie fantasy. Ale Fidel poruszył aspekt stylistyczny i o tym była rozmowa.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
I z tym jestem gotowa się zgodzić - w obrębie fantasy. Ale Fidel poruszył aspekt stylistyczny i o tym była rozmowa.
Wbrew pozorom z fantasy jest lepiej niż z science fiction. Abercrombie mógłby spokojnie dawać lekcje pisania i Asimovowi, i Clarke'owi, i Dickowi. Nie to, żebym miał coś przeciwko inżynierom, ale science fiction, to gatunek w głównej mierze "techników" bawiących się w literaturę. Doceniam idee, ale wykonania często już nie. Tak więc spokojnie do fantasy możemy dodać jeszcze science fiction .
M.in. dlatego czytam mało science fiction. Styl jest dla mnie bardzo ważny, językowe drewno bardzo mi zawadza.
A wracając do Abercrombiego - z książki na książkę widać u niego postępy pod tym względem. Rozwija się albo dostał dobrych redaktorów:)
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Samo ostrze Wszystko się potwierdziło. Od początku do samego końca wciąga i zasysa, rzecz lekka ale nie głupia. Solidna opowieść, pozbawiona zbędnych ozdobników (w przeciwieństwie do takiego np. Eriksona, któremu należałoby wykreślić średnio 40% tekstu z każdej książki). Końcowe dwa rozdziały uczyniły mi wielką radość, ostatnio chyba za dziecka tak się emocjonalnie zaangażowałem w lekturę. Co do języka o którym była wcześniej dyskusja, wielką krzywdę zrobił powieści tłumacz. Słabo posługuje się językiem polskim, jego przekład jest nieporadny. Konstrukcje gramatyczne na granicy poprawności i kalki, często ogranicza się do prostego wyrzucania zaimków co skutkuje gmatwaniem sensu. Szkoda, z dobrym tłumaczem Samo ostrze byłoby rozrywkowym majstersztykiem.
Każda kolejna część trylogii jest lepsza od poprzedniej:)
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
kończę samo ostrze. dobre, z każdą stroną lepsze. mam tylko jeden zarzut. za szybko, jak dla mnie, rozpoznaję elementy wzorca. za szybko łapię kto jest kim. w tym erikson jest lepszy.
Bardzo miły news. Przy okazji wspomina o nowej trylogii i zbiorze opowiadań, obu ze świata Pierwszego prawa. Zacieram rączki, chociaż do 2017 mój gust może się znacznie zmienić.
Co do nowej powieści, to odstrasza lekko wspomnienie o docelowej grupie wiekowej (12-16 lat), ale jak recenzje będą korzystne i ktoś zechce to wydać, to się skuszę.
Co do nowej powieści, to odstrasza lekko wspomnienie o docelowej grupie wiekowej (12-16 lat), ale jak recenzje będą korzystne i ktoś zechce to wydać, to się skuszę.
Na takiej grupie może zarobić więcej $.
Ja jednak "podziękuję". Przy jego stylu, książka kierowana do "12-16" nie wydaje mi się warta "grzechu".
Trochę w swoim wpisie łagodził fakt, że książka jest skierowana do young adults Nie skreślałbym jej tylko z tego powodu. Neil Gaiman daje radę, Mieville jakoś dał, to i Abercrombie może.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Warsztatowi Abercrombiego nic nie brakuje. Jego książki pochłania się w kilka wieczorów. Za to z Gaimanem męczyłem się niemożebnie, więc kwestia względna.
Moim skromnym zdaniem podium rankingu wygląda tak:
Scott Lynch
Joe Abercrombie
M. W. Stover
klasa niżej:
Brent Weeks
Peter Brett
Tych tak na szybko kojarzę. A z opinii, które czytałem (i znając ludzi oraz ich gusta), to Patricka Rothfussa dałbym do tej niższej ligi.
OT- jakiś czas temu skończyłem trylogię "Pierwsze prawo". Rewelacja, top fantastyki rozrywkowej. Z każda powieścią było coraz lepiej. Szacunek dla autora, ze ze schematów postaci stworzył tak pełnokrwiste i niejednoznaczne charaktery. Fabuła też potrafiła miejscami mocno zaskoczyć i to zakończenie- tak cudownie niejednoznaczne i spajające równoczęsnie całość opowieści- jedno z lepszych, jakei w tego typu literaturze czytałem.
Jesli ktoś jeszcze nie zna, to zdecydowanie polecam!
Wyrzuciłbym z tego rankingu Lyncha albo umieściłbym na trzecim miejscu. Chyba że przyjmiemy, że kolejność nie ma znaczenia, wtedy nie ma się o co spierać
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Moim skromnym zdaniem podium rankingu wygląda tak:
Scott Lynch
Joe Abercrombie
M. W. Stover
klasa niżej:
Brent Weeks
Peter Brett
O ile na górze zrobiłbym zupełne przetasowania (Stover, Lynch, Abercrombie, bo nie wiem wg jakiego kryterium jest on trzeci), tak umieszczenie w klasie niższej Bretta zakrawa o żart. Toż to jakaś trzecia liga nie warta nawet uwagi
A Rothfuss to pierwszoligowy autor. Ktoś przeciw?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum