Sztuka umożliwia nam poznanie prawdy o przeszłości. Nie do końca chodzi tu o prawdę w sensie historycznym, bo oczywiście sztukę od tysięcy lat wykorzystuje się jako narzędzie propagandy i w jej wytworach można znaleźć całą masę przekłamań. Obnaża ona jednak jakąś prawdę o człowieku. Zarówno o twórcy i jego czasach, jak i o odbiorcy i jego czasach. Uprawianie sztuki, zachwycanie się nią, przeżywanie jej to jedne z tych rzeczy, które zapewniają nam przewagę nad sztuczną inteligencją. Dzięki temu w epoce digitalizacji i automatyzacji pozostajemy ludźmi. Potrzebę obcowania z materialną, namacalną sztuką udowadnia nam fiasko wirtualnych dzieł sztuki. Sztuka pełni setki funkcji: upamiętniającą, gloryfikującą, edukacyjną, moralizatorską, estetyczną, dekoracyjną, reprezentującą, a nawet inwestycyjną. Może być wyrazem duchowych przeżyć. Towarzyszy człowiekowi od samego początku istnienia świadomości. Jest wręcz częścią tożsamości Homo sapiens związaną z wierzeniami i rytuałami, stanowi swego rodzaju dokumentację ludzkiej duchowości. To też źródło informacji na temat epoki, świadek czasów. Artyści i artystki są częścią społeczeństwa, a to, co tworzą, stanowi ich reakcję na rzeczywistość – zewnętrzną i wewnętrzną. Do elementów zewnętrznej należą: wynalazki, literatura, moda, wojny, epidemie, działania polityczne, okresy głodu, nieurodzaj i mnóstwo innych rzeczy.
Historia buduje sztukę, a sztuka buduje historię. Obie pozostają ze sobą w ścisłej relacji. Poprzez sztukę ukazywane są procesy, których doświadczamy jako ludzie, manifestują się przemiany w myśleniu i sposobie życia. Rzeczywistość wewnętrzna to życie umysłowe i duchowe konkretnej osoby, jej myśli oraz emocje. Uchwycona jest ona w dziele artysty z wszystkimi okruchami jego osobowości, które zawarł w sztuce świadomie lub nieświadomie. Zawsze wkłada on w nią kawałek siebie, nawet jeśli korzysta ze wzorników. Wbrew temu, co może się wydawać, historia sztuki korzysta z rozbudowanego zaplecza intelektualnego – dziesiątek metodologii, które zmieniają się wraz z najnowszymi badaniami czy tendencjami społecznymi. Nowa historia sztuki jest ściśle powiązana ze studiami nad kulturą. Co więcej, bada kulturę nie tylko elit, lecz także całego społeczeństwa. Jej metody zakładają analizę ludzkiej twórczości pod kątem ekonomicznym, antropologicznym i socjologicznym. Historycy i historyczki sztuki przyglądają się zmianom zachodzącym w podejściu do płci, kobiet, osób LGBTQIA+ czy mniejszości. Sztukę możemy więc badać z perspektywy feminizmu, rasizmu, marksizmu, studiów gender albo kolonializmu. Często odzwierciedla walkę o dominację. Tak samo jak historia sztuki, która jeszcze do niedawna praktykowana była na uniwersytetach tylko przez białych mężczyzn. Sztukę przepełniają symbole i zagadki. Osoby zajmujące się nią zawodowo nie ustają w próbach ich odszyfrowania i umiejscowienia na jakimś szerszym tle (na przykład epoki). Wykorzystują do tego ikonologię, semiotykę, hermeneutykę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ta książka odkłamuje sztukę, pokazując jej kobiecy pierwiastek. Nie jest to leksykon zapomnianych malarek, bo autorka omawia dzieła sztuki tworzone przez mężczyzn i przez kobiety. Na przykład przez Artemisię Gentileschi, autorkę mojego ulubionego obrazu i chyba jej najsłynniejszego dzieła. Znałem historię stojącą za jego powstaniem, choć nie wiedziałem, że była aż tak tragiczna. Z innej mańki - pokazuje jak mężczyźni demonizowali kobiety w swoich dziełach lub jak używali np. wulwy w swoich dziełach i cele tegoż działania. I tak dalej. Pełno smakowitości.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Uprawianie sztuki, zachwycanie się nią, przeżywanie jej to jedne z tych rzeczy, które zapewniają nam przewagę nad sztuczną inteligencją.
Romulus napisał/a:
Dzięki temu w epoce digitalizacji i automatyzacji pozostajemy ludźmi.
Boże co za farmazony.
Romulus napisał/a:
Sztukę możemy więc badać z perspektywy feminizmu, rasizmu, marksizmu, studiów gender albo kolonializmu.
A z perspektywy nazizmu, egocentryzmu, maoizmu, witarianizmu, frutarianizmu, kliktywizmu, weganizmu też?
Romulus napisał/a:
Sztukę przepełniają symbole i zagadki.
I trzeba było całą książkę napisać, żeby to odkryć?
Romulus napisał/a:
Osoby zajmujące się nią zawodowo nie ustają w próbach ich odszyfrowania i umiejscowienia na jakimś szerszym tle (na przykład epoki).
O tu się włączył dalej tryb przedszkolaka.
Romulus napisał/a:
Wykorzystują do tego ikonologię, semiotykę, hermeneutykę.
To trzeba znów parę "trudnych" słów.
Ale absurdalny ten opis. Nie zniechęcaj takimi cytatami.
Romulus napisał/a:
Ta książka odkłamuje sztukę, pokazując jej kobiecy pierwiastek.
Muszę gdzieś znaleźć i przeczytać. W końcu jak Kopernik była kobietą to i Sztuka może być.
Ale serio, ta książka pewnie jest o niebo lepsza niż te teksty o niej.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Sztuka umożliwia nam poznanie prawdy o przeszłości. Nie do końca chodzi tu o prawdę w sensie historycznym, bo oczywiście sztukę od tysięcy lat wykorzystuje się jako narzędzie propagandy i w jej wytworach można znaleźć całą masę przekłamań. Obnaża ona jednak jakąś prawdę o człowieku. Zarówno o twórcy i jego czasach, jak i o odbiorcy i jego czasach. Uprawianie sztuki, zachwycanie się nią, przeżywanie jej to jedne z tych rzeczy, które zapewniają nam przewagę nad sztuczną inteligencją. Dzięki temu w epoce digitalizacji i automatyzacji pozostajemy ludźmi. Potrzebę obcowania z materialną, namacalną sztuką udowadnia nam fiasko wirtualnych dzieł sztuki. Sztuka pełni setki funkcji: upamiętniającą, gloryfikującą, edukacyjną, moralizatorską, estetyczną, dekoracyjną, reprezentującą, a nawet inwestycyjną. Może być wyrazem duchowych przeżyć. Towarzyszy człowiekowi od samego początku istnienia świadomości. Jest wręcz częścią tożsamości Homo sapiens związaną z wierzeniami i rytuałami, stanowi swego rodzaju dokumentację ludzkiej duchowości. To też źródło informacji na temat epoki, świadek czasów. Artyści i artystki są częścią społeczeństwa, a to, co tworzą, stanowi ich reakcję na rzeczywistość – zewnętrzną i wewnętrzną. Do elementów zewnętrznej należą: wynalazki, literatura, moda, wojny, epidemie, działania polityczne, okresy głodu, nieurodzaj i mnóstwo innych rzeczy.
Historia buduje sztukę, a sztuka buduje historię. Obie pozostają ze sobą w ścisłej relacji. Poprzez sztukę ukazywane są procesy, których doświadczamy jako ludzie, manifestują się przemiany w myśleniu i sposobie życia. Rzeczywistość wewnętrzna to życie umysłowe i duchowe konkretnej osoby, jej myśli oraz emocje. Uchwycona jest ona w dziele artysty z wszystkimi okruchami jego osobowości, które zawarł w sztuce świadomie lub nieświadomie. Zawsze wkłada on w nią kawałek siebie, nawet jeśli korzysta ze wzorników. Wbrew temu, co może się wydawać, historia sztuki korzysta z rozbudowanego zaplecza intelektualnego – dziesiątek metodologii, które zmieniają się wraz z najnowszymi badaniami czy tendencjami społecznymi. Nowa historia sztuki jest ściśle powiązana ze studiami nad kulturą. Co więcej, bada kulturę nie tylko elit, lecz także całego społeczeństwa. Jej metody zakładają analizę ludzkiej twórczości pod kątem ekonomicznym, antropologicznym i socjologicznym. Historycy i historyczki sztuki przyglądają się zmianom zachodzącym w podejściu do płci, kobiet, osób LGBTQIA+ czy mniejszości. Sztukę możemy więc badać z perspektywy feminizmu, rasizmu, marksizmu, studiów gender albo kolonializmu. Często odzwierciedla walkę o dominację. Tak samo jak historia sztuki, która jeszcze do niedawna praktykowana była na uniwersytetach tylko przez białych mężczyzn. Sztukę przepełniają symbole i zagadki. Osoby zajmujące się nią zawodowo nie ustają w próbach ich odszyfrowania i umiejscowienia na jakimś szerszym tle (na przykład epoki). Wykorzystują do tego ikonologię, semiotykę, hermeneutykę.
Banał goni banał, ja pierdolę... No nie zachęciłeś.
Harrego Pottera przeczytałem ze dwa tomy, nie wiem czy do końca, dziecku do poduszki. Jako dorosły nie widziałem sensu, ani nie czułem potrzeby dłubać w tym dalej. Gdy się okazało, że pani pisze też kryminały pod pseudonimem, machnąłem ręką, co mnie to obchodzi. No i nadszedł moment, gdy przypadkiem "Wołanie kukułki" wpadło mi w ręce. Do tego czasu, zdążyło do mnie dotrzeć trochę pozytywnych opinii na temat pisania p. Galbraith. Na tyle pozytywnych i na tyle "trochę", że osiągnęły masę krytyczną dzięki której przyczepiłem etykietkę 'to może być nie najgorsze".
No i przeczytałem. Rzecz się okazała niesamowicie wciągająca (nie pamiętam kiedy kryminał tak by mnie zassał) i zgrabnie napisana, tak literacko jak i konstrukcyjnie. "Wołanie kukułki" z jednej strony sprawia wrażenie świeże i nowoczesne, ale jak się dobrze przyjrzeć jest tu także kryminał noir czy Agatha Christie. Postacie dobrze skonstruowane, z głównymi bohaterami spoko się zaprzyjaźniamy, zagadka zgrabna (choć pewien, dość istotny, jej aspekt mnie nie przekonuje, mam za przekombinowany). Czego chcieć więcej?
Są tu też wątki romansowe, ale tak naturalnie i elegancko podane, że księguje je po stronie zalet, a nie, jak zazwyczaj, obciążeń.
Tom jest obciążony pewną cechą rozwijających się procedurali, i czy to dobrze czy źle, to zależy jak komu leży. Mianowicie "Wołanie kukułki" jest swego rodzaju ekspozycją głównych bohaterów, sporo przestrzeni zajmuje ich historia i charakterystyka, z czego będzie można korzystać w kolejnych tomach. Oczywiście jest to zręcznie wkomponowane w narrację, niczego nie zaburza, wręcz przeciwnie.
Dawno nie czytałem tak zawodowo i gładko napisanego kryminału. W kategorii literatury gatunkowej - 9/10.
Sztuka umożliwia nam poznanie prawdy o przeszłości. Nie do końca chodzi tu o prawdę w sensie historycznym, bo oczywiście sztukę od tysięcy lat wykorzystuje się jako narzędzie propagandy i w jej wytworach można znaleźć całą masę przekłamań. Obnaża ona jednak jakąś prawdę o człowieku. Zarówno o twórcy i jego czasach, jak i o odbiorcy i jego czasach. Uprawianie sztuki, zachwycanie się nią, przeżywanie jej to jedne z tych rzeczy, które zapewniają nam przewagę nad sztuczną inteligencją. Dzięki temu w epoce digitalizacji i automatyzacji pozostajemy ludźmi. Potrzebę obcowania z materialną, namacalną sztuką udowadnia nam fiasko wirtualnych dzieł sztuki. Sztuka pełni setki funkcji: upamiętniającą, gloryfikującą, edukacyjną, moralizatorską, estetyczną, dekoracyjną, reprezentującą, a nawet inwestycyjną. Może być wyrazem duchowych przeżyć. Towarzyszy człowiekowi od samego początku istnienia świadomości. Jest wręcz częścią tożsamości Homo sapiens związaną z wierzeniami i rytuałami, stanowi swego rodzaju dokumentację ludzkiej duchowości. To też źródło informacji na temat epoki, świadek czasów. Artyści i artystki są częścią społeczeństwa, a to, co tworzą, stanowi ich reakcję na rzeczywistość – zewnętrzną i wewnętrzną. Do elementów zewnętrznej należą: wynalazki, literatura, moda, wojny, epidemie, działania polityczne, okresy głodu, nieurodzaj i mnóstwo innych rzeczy.
Historia buduje sztukę, a sztuka buduje historię. Obie pozostają ze sobą w ścisłej relacji. Poprzez sztukę ukazywane są procesy, których doświadczamy jako ludzie, manifestują się przemiany w myśleniu i sposobie życia. Rzeczywistość wewnętrzna to życie umysłowe i duchowe konkretnej osoby, jej myśli oraz emocje. Uchwycona jest ona w dziele artysty z wszystkimi okruchami jego osobowości, które zawarł w sztuce świadomie lub nieświadomie. Zawsze wkłada on w nią kawałek siebie, nawet jeśli korzysta ze wzorników. Wbrew temu, co może się wydawać, historia sztuki korzysta z rozbudowanego zaplecza intelektualnego – dziesiątek metodologii, które zmieniają się wraz z najnowszymi badaniami czy tendencjami społecznymi. Nowa historia sztuki jest ściśle powiązana ze studiami nad kulturą. Co więcej, bada kulturę nie tylko elit, lecz także całego społeczeństwa. Jej metody zakładają analizę ludzkiej twórczości pod kątem ekonomicznym, antropologicznym i socjologicznym. Historycy i historyczki sztuki przyglądają się zmianom zachodzącym w podejściu do płci, kobiet, osób LGBTQIA+ czy mniejszości. Sztukę możemy więc badać z perspektywy feminizmu, rasizmu, marksizmu, studiów gender albo kolonializmu. Często odzwierciedla walkę o dominację. Tak samo jak historia sztuki, która jeszcze do niedawna praktykowana była na uniwersytetach tylko przez białych mężczyzn. Sztukę przepełniają symbole i zagadki. Osoby zajmujące się nią zawodowo nie ustają w próbach ich odszyfrowania i umiejscowienia na jakimś szerszym tle (na przykład epoki). Wykorzystują do tego ikonologię, semiotykę, hermeneutykę.
Banał goni banał, ja pierdolę... No nie zachęciłeś.
Bo nie będę wam streszczał kolejnych obrazów, symboliki i kontekstów historycznych. Ale łotewa...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Harrego Pottera przeczytałem ze dwa tomy, nie wiem czy do końca, dziecku do poduszki. Jako dorosły nie widziałem sensu, ani nie czułem potrzeby dłubać w tym dalej. Gdy się okazało, że pani pisze też kryminały pod pseudonimem, machnąłem ręką, co mnie to obchodzi. No i nadszedł moment, gdy przypadkiem "Wołanie kukułki" wpadło mi w ręce. Do tego czasu, zdążyło do mnie dotrzeć trochę pozytywnych opinii na temat pisania p. Galbraith. Na tyle pozytywnych i na tyle "trochę", że osiągnęły masę krytyczną dzięki której przyczepiłem etykietkę 'to może być nie najgorsze".
No i przeczytałem. Rzecz się okazała niesamowicie wciągająca (nie pamiętam kiedy kryminał tak by mnie zassał) i zgrabnie napisana, tak literacko jak i konstrukcyjnie. "Wołanie kukułki" z jednej strony sprawia wrażenie świeże i nowoczesne, ale jak się dobrze przyjrzeć jest tu także kryminał noir czy Agatha Christie. Postacie dobrze skonstruowane, z głównymi bohaterami spoko się zaprzyjaźniamy, zagadka zgrabna (choć pewien, dość istotny, jej aspekt mnie nie przekonuje, mam za przekombinowany). Czego chcieć więcej?
Są tu też wątki romansowe, ale tak naturalnie i elegancko podane, że księguje je po stronie zalet, a nie, jak zazwyczaj, obciążeń.
Tom jest obciążony pewną cechą rozwijających się procedurali, i czy to dobrze czy źle, to zależy jak komu leży. Mianowicie "Wołanie kukułki" jest swego rodzaju ekspozycją głównych bohaterów, sporo przestrzeni zajmuje ich historia i charakterystyka, z czego będzie można korzystać w kolejnych tomach. Oczywiście jest to zręcznie wkomponowane w narrację, niczego nie zaburza, wręcz przeciwnie.
Dawno nie czytałem tak zawodowo i gładko napisanego kryminału. W kategorii literatury gatunkowej - 9/10.
Cały cykl jest świetny, najlepsza Niespokojna krew.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Serial oglądałem, ale po początkowym zaciekawieniu zmęczył mnie bardzo szybko.
"Słoneczny mąż" Brandona Sandersona. Do recenzji. Tym razem powieść mocno osadzona w "domyślnym" uniwersum cosmere, czy Cosmere - nie jestem fanem, nie wiem jak się poprawnie pisze. Toteż miałem początkowo trudności z ogarnięciem fabuły, ale zaletą jej jest to, że mimo tego osadzenia można ją czytać bez znajomości kanonu. Zaczyna się motywem jak z westernu o przybyszu znikąd, który trafia do krainy z innego wymiaru/planety. Sam jest ścigany a tu jeszcze wplątuje się w wojnę na niegościnnym świecie. Całkiem przyjemnie się to czytało, nie będę marudził. Zdecydowanie wolę Sandersona jednostrzałowego, niż w seriach. W tej powieści bardziej niż w poprzednich kickstarterowych jest sporo ciekawych pomysłów, np. ścigającej bohatera organizacji. Do tego nie wszystko autor wyjaśnia, nie wszystko wykłada na ławę, więc może to kwestia mojego nieopatrzenia się w tym uniwesum, a może po prostu kiedyś do tej postaci wróci. Niemniej, to powieść dla fanów tego pisarza.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Niby w reklamie rzecz o pognębieniu Templariuszy przez Filipa Pięknego, a tak naprawdę to w sumie poboczny wątek, zajmujący niewiele czasu antenowego, mający niewiele sensu i niewiele wnoszący do fabuły. Najobszerniej autor zajmuje się wątkami romansowymi i to w sposób krańcowo pensjonarski. Trochę też mamy realiów epoki i dylematów wewnętrznych postaci. Niestety brzmi to koszmarnie niewiarygodnie. Postacie to nie prawdziwi ludzie, ale szmaciane kukiełki, wszystkie są jednakowo afektowane, wszystkie wygłaszają teatralne, koturnowe teksty miast rozmawiać. Skonstruowane są na uproszczonych schematach z nastoletnim pojmowaniem psychologii, myślisz, jak taki prymitywny przygłup mógł być głową jednej z najpotężniejszych organizacji ówczesnego świata? W ogóle cała książka jest silnie młodzieżowa, z uproszczonym pojęciem mechanizmów działania świata, naiwną fabułą w której brak niuansów, wszystko jest jednowymiarowe, a zasadzki i tajne plany zatrzaskują się w sposób typowy dla dziecięcych kreskówek. Najbardziej interesujące wydarzenia autor często załatwia kilkoma zdaniami oznajmiającymi, a skupia się obszernie na trywialnych scenkach typu jeleń na rykowisku. Najciekawsze w tym wszystkim były przypisy. Serio.
Nie mam pojęcia skąd zachwyty u tylu czytelników. Jeszcze te kilkadziesiąt lat temu jakoś to może brzmiało, z braku wyboru i porównania..., niemniej równocześnie słucham cyklu Gołubiewa o Chrobrym i choć starszy, jakością deklasuje "Królów przeklętych" Druona na każdym polu - literacko, koncepcyjnie, warsztatowo.
Uzbierałem i chciałem przeczytać cały cykl, ale po "Królu z żelaza" porzucam ten pomysł i wszystko leci na sprzedaż. Szkoda półek na fatalnie zastarzałą miernotę.
Nie chce mi się o tym więcej pisać. Pozycja może sprawdzi się jedynie jako prosta przygodówka dla średnich nastolatków, ale nie polecałbym.
3/10
Czytałem ten cykl (bez ostatniego tomu) wieki temu i nie oceniałbym go tak surowo. Wątki romansowe są ściśle podporządkowane ukazaniu, z czego brały się czyjeś pretensje do takiego czy innego tronu. Fabuła - jak to fabuła, spętana historią. Nie spodziewałem się widowiskowej rozprawy z templariuszami - i jej nie dostałem. Językowo jest to po prostu przyzwoite, bez fajerwerków, ale czytało się dobrze. Mnie np. Gołubiew męczy swoją archaiczną stylizacją.
Zgadzam się, że przypisy, czysto faktograficzne w porównaniu z - było nie było - beletrystyczną całością, potrafiły być wciągające.
Nie napisałem, że nie rozumiem Gołubiewa, nie przesadzaj. Napisałem, że mnie męczy. Zwłaszcza na dłuższą metę. Nie uzyskuję efektu zanurzenia, tylko zanudzenia. Każdemu jego porno, nie?
Panowie, co do jakości językowej, to jeśli się nie mylę były różne tłumaczenia, dość odmienne, dlatego z ciekawości Fidel sprawdź które zassałeś. Wydaje mi się, że narzekano bardzo na nowsze.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Kiedyś miałem crusha na "Królów przeklętych", ale teraz boję się wracać do tych powieści. Ale może warto? Choćby po to, aby ewentualnie zwolnić miejsce na półce.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Wątki romansowe są ściśle podporządkowane ukazaniu, z czego brały się czyjeś pretensje do takiego czy innego tronu. Fabuła - jak to fabuła, spętana historią. Nie spodziewałem się widowiskowej rozprawy z templariuszami - i jej nie dostałem. Językowo jest to po prostu przyzwoite, bez fajerwerków,
Też mi się to źle czytało, zmogłam z trudem chyba 3 tomy, a to na pewno nie było nowe tłumaczenie, bo brałam z biblioteki wiele lat temu.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Od tego są podręczniki. Literatura piękna ma trochę inne zadania. To raz. A dwa w pierwszym tomie tego "miecha" było niezwykle mało. Najwięcej było jeleni na rykowisku, pensjonarskich romansow i teatralnych konkursów na wielkość fiuta. Nie zapominajmy też, że nie wszytko jest tam zgodne z prawdą historyczną.
Mnie się podobało ale miałam chyba 12 lat przy lekturze, jak jeszcze jarali mnie templariusze. To taka literatura jak pan samochodzik, na stare lata nie ma po co. Nasze dziadki ogłosiły, że to wybitna literatura kultowa i teraz mami nieświadomych - to dzieło powstało chyba z 70 lat temu a Druon to taka ichnia francuska Cherezińska.
Broń bosze serialu nie tykajcie, to dopiero plastikówa jest.
Cherezińska jest mocno nierówna, ale ma na koncie o wiele lepsze rzeczy niż Królowie przeklęci. Np. Ja jestem Halderd.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum