Szczerze to nie mam zbyt dużego odniesienia do fantastyki zagranicznej, ale nasza rodzina fantastyka jest bardzo różnorodna przy czym ciekawa i wydaje mi się, że każdy znajdzie coś co go zainteresuje.
No ja akurat mam problem z tym "zainteresuje", ale staram się, nie zrażam się, próbuję:P Może kiedyś:P W końcu mam wielkie zaległości. Ale na wszystko przyjdzie czas. Chociaż chyba już drugi "Wiedźmin" się nie pojawi.
No ja akurat mam problem z tym "zainteresuje", ale staram się, nie zrażam się, próbuję:P Może kiedyś:P W końcu mam wielkie zaległości. Ale na wszystko przyjdzie czas. Chociaż chyba już drugi "Wiedźmin" się nie pojawi.[/quote]
No ja akurat mam problem z tym "zainteresuje", ale staram się, nie zrażam się, próbuję:P Może kiedyś:P W końcu mam wielkie zaległości. Ale na wszystko przyjdzie czas. Chociaż chyba już drugi "Wiedźmin" się nie pojawi.
Przydługi eufemizm zamiast "polska fantastyka śmierdzi serem"
Szczerze to nie mam zbyt dużego odniesienia do fantastyki zagranicznej
Jak przysiądziesz do co lepszej zagranicznej, to zmienisz zdanie na temat polskiej
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Fenris [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-24, 10:24
Ja mam wrażenie, że u nas się autorzy kurczowo trzymają kilku schematów, i rzadko kiedy ktoś naprawdę się poza te ramy wyłamuje. I królują kiczowate fantasy, a SF czy coś ambitniejszego są pojedyncze przypadki.
Fenris, kiczowate fantasy nie jest złe, jeśli jest napisane poprawnie i z humorem. A u nas z tym jest problem.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
No ja z tą polską fantastyką mam problem nie taki, że trafiłam na wielu kiepskich autorów, a taki, że na samym początku trafiłam na jednego, hmm, powiedzmy że nie przypadł mi do gustu:P (Nie liczę tu Sapkowskiego, bo jednak, nie wiem dlaczego, nie chce mi się on zaliczyć do tej polskiej fantastyki, traktuję go jako jakąś taką osobną kategorię.) Chodzi mi mianowicie o Pilipiuka, do którego była zachęcana z każdej możliwej strony, dostałam jedną, wygrałam drugą a potem na spotkaniu z autorem kupiłam trzecią książkę - no i zasiadłam do czytania w entuzjastycznych nastrojach, pomimo tego, że sam autor na spotkaniu okazał się dość specyficznym człowiekiem:P No i potem się okazało, że żadnej z tych trzech książek znieść nie byłam w stanie. I pomimo tego, że później udało mi się podłapać jakieś ciekawsze lub mniej ciekawe opowiadania polskich autorów, ten nieszczęsny Pilipuk rzuca mi cień na wszystko inne. Nawet kiedy (dość systematycznie) pojawia mi się coś nowego na półce, z początku zachęcona, stwierdzam, że wolę sięgnąć po coś zagranicznego. No i tak, podejście niezbyt zdrowe, ale cóż poradzić. Nie skreślam całkowicie, ale widmo Pilipiuka rzuca długi cień:P
Ostatnio też moją próbę pojednania z polską fantastyką zniweczył kolega, który rozradził i udaremnił mi zakup "Lodu" Dukaja. No chciałam dobrze.
Za Szostakiem rozglądam się w różnych antykwariatach już od jakiegoś czasu, Dukaja leżą "Czarne oceany", ale ponoć nie warto od nich zaczynać, co by się nie zrazić, coś takiego chyba nawet tu na forum wyczytałam:) Jeśli będę miała okazję, to jak najbardziej, bo już nie pierwszy raz słyszę, że Ci wymienieni przez Ciebie są warci przeczytania
Mnie podchodzi grabarska fantasy Bochińskiego. Bez cudów ale bardzo porządnie zrobione. Opowiadania od przyzwoitych do niezlych, powieść lepsza z najlepiej opisaną bitwą fantasy ever. Żaden pisarz miejscowy czy obcy nie może się równać w tej materii z Bochińskim
Dukaja leżą "Czarne oceany", ale ponoć nie warto od nich zaczynać
To nie do końca tak. Wszystko zależy od tego, jakie elementy powieści fantastycznej są wg ciebie najważniejsze w typowej powieści fantastycznej. Jeśli chodzi o rozmach, widowiskowość, szybką akcję, pomysły i jednocześnie przymykasz oko na język (trochę chropowaty w porównaniu do Dukaja poextensowego, plus jeszcze trochę neologizmów, do których trzeba przywyknąć), Czarne oceany wcale nie będą złym wyborem. Moim zdaniem Dukaja warto zaczynać albo od Extensy i później Inne pieśni, Lód, Król Bólu, starsze rzeczy, albo dwóch zbiorów opowiadań - Xavras Wyżryn i W kraju niewiernych, i później reszta, już niekoniecznie w kolejności powstawania (choć taka kolejność wydaje się najbardziej naturalna).
Cytat:
Ostatnio też moją próbę pojednania z polską fantastyką zniweczył kolega, który rozradził i udaremnił mi zakup "Lodu" Dukaja. No chciałam dobrze
Skoro ciągnęło cię do Lodu, to powinnaś zacząć od Extensy i Innych pieśni.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
A coś mniej ambitnego? (By nie powiedzieć wydumanego ).
Kalevala napisał/a:
No i tak, podejście niezbyt zdrowe, ale cóż poradzić.
Znaczy się nad polską rozrywkową fantastyką widzisz cień Pilipiuka. Jak dla mnie jesteś całkowicie zdrowa
toto napisał/a:
Czarne oceany wcale nie będą złym wyborem. Moim zdaniem Dukaja warto zaczynać albo od Extensy i później Inne pieśni, Lód, Król Bólu, starsze rzeczy, albo dwóch zbiorów opowiadań - Xavras Wyżryn i W kraju niewiernych, i później reszta, już niekoniecznie w kolejności powstawania (choć taka kolejność wydaje się najbardziej naturalna).
Czarne Oceany mogą być złym wyborem. Miejscami trzeba się przez nie przebijać.
Najlepszą w odbiorze dla czytelnika będą Inne Pieśni.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Toto:
Myślę, że jestem w stanie strawić język, jeśli powieść jest dobra. I nie chodzi mi o to, że boję się samej książki, że mi się nie spodoba, że odłożę na półkę po kilkudziesięciu stronach - boję się tego, że odrzuci mnie od Dukaja, który z tego co zdążyłam się zorientować jest jednym z tych pisarzy których się ceni i których warto znać. Dlatego nie chcę zacząć w nieodpowiedni sposób, nie chcę sobie czegoś popsuć, wolę najpierw wybadać grunt. Bo nie znając pisarza można łatwo zrobić głupotę, rzucając się na przypadkową książkę - tak jak jeden ze znajomych, kompletnie nie znając żadnej z powieści Tolkiena, zadowolony kupił sobie "Niedokończone opowieści" i ochoczo zabrał się do czytania:) Na szczęście chyba udaremniłam mu tę operację i zagnałam do czegoś odpowiedniejszego:)
Wracając do tematu - jeśli jest to sprawa jedynie języka, myślę że mogę spróbować. Jeśli jednak nie przejdzie, to mogę dać sobie spokój i, z zarezerwowaną dawką zaufania, poszukać czegoś o czym pisałeś:)
Tixon napisał/a:
Kalevala napisał/a:
No i tak, podejście niezbyt zdrowe, ale cóż poradzić.
Znaczy się nad polską rozrywkową fantastyką widzisz cień Pilipiuka. Jak dla mnie jesteś całkowicie zdrowa
Myślę, że jednak samo uprzedzanie się nie jest zdrowe (no chyba że do Pilipiuka)
A coś mniej ambitnego? (By nie powiedzieć wydumanego ).
Yyy, Orbitowski? Zresztą młody Szostak jakiś super ambitny nie był, za to pięknie napisany. Innych rzeczy nie będę polecał, chociaż taki Wegner pewnie komuś się spodoba.
Wracając do tematu - jeśli jest to sprawa jedynie języka, myślę że mogę spróbować. Jeśli jednak nie przejdzie, to mogę dać sobie spokój i, z zarezerwowaną dawką zaufania, poszukać czegoś o czym pisałeś:)
Książka w redakcji miała być mocno skrócona, przez co mogą być też problemy z pewnymi "dziurami" fabularnymi. Sam nie pamiętam, żeby mi to mocno przeszkadzało, ale podobno część osób narzekało.
Cytat:
Dlatego nie chcę zacząć w nieodpowiedni sposób, nie chcę sobie czegoś popsuć, wolę najpierw wybadać grunt. Bo nie znając pisarza można łatwo zrobić głupotę
W takim razie trzeba zacząć od zapoznania się z szerokim spektrum twórczości Dukaja: W kraju niewiernych, Extensa/Inne pieśni i coś stosunkowo nowego ("Science fiction" z antologii o tym samym tytule, "Linia oporu" z Króla Bólu lub "Portret nietoty" z Zachcianek).
A jak polecać polską fantastykę, to dam zestaw wyborów nie do końca oczywistych: Requiem dla lalek Zbierzchowskiego (na początku oceniałem dobrze, po kilku latach od pierwszej lektury i niedawnej powtórce ocena skoczyła do bardzo dobrej), Grombelardzka legenda (moja ulubiona książka Kresa, choć duży sentyment mam też dla Północnej granicy) Kresa, Arsenał Oramusa, Przechowalnia Otcetena. Dodałbym opowiadania Orbitowskiego (z powieści najciekawsze są Widma), Głowę Kasandry Baranieckiego, Gniazdo światów i opowiadania (może być Balsam długiego pożegnania) Huberatha.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Na szczęście Dukaj wypuścił demo - "Córkę Łupieżcy". Potem przeczytałbym "W kraju niewiernych", "Xavrasa Wyżryna", "Inne Pieśni" i "Perfekcyjną Niedoskonałość".
I jak można było nie wspomnieć o klasyce totalnej polskiej sf? "Limes Inferior" Janusza Zajdla oraz "Solaris" i "Niezwyciężony" Stanisława Lema.
Labirynty to jeden z ciekawszych formalnie zbiorków. Każdy jest jakby wprawką, elementem ćwiczenia formy. Myślałem o rozsianych tu i ówdzie opkach jak Pustynia rośnie, Godzina nadawania, Bestia najgorsza no i "I dusza moja".
a dla mnie to wybór oczywisty. Nie mogę doczekać się Holokaustu.
Starałem się wymienić kilku autorów, którzy nie pojawiają się, przynajmniej ostatnio, zbyt często w jakichś dyskusjach (zdałem sobie sprawę, że Orbitowski do tego klucza raczej nie pasuje). Jakbyśmy nie lubili Requiem i nie czekali na Holocaust F, autor jest raczej słabo rozpoznawalny.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
pomimo tego, że sam autor na spotkaniu okazał się dość specyficznym człowiekiem:P
To jeszcze eufemizm, czy już najzwyczajniejsza na świecie nieprawda?
Ostatnim razem, kiedy słuchałam Pilipuika na żywo, odstawił taką bucerę, że zraziłam się do niego tak bardzo, jak to tylko możliwe. Tzn. już wcześniej miałam świadomość, że jest prawicową konserwą bezpodstawnie przekonaną o własnej wyższości nad całą resztą rodzimego pisarskiego światka, ale wtedy przegiął pałę w każdy możliwy sposób. A że akurat zbiegło się to w czasie z obniżeniem lotu nawet w jako całkiem klimatycznych i dotąd przeze mnie lubianych bezjakubowych opowiadaniach, po 'Szewca z Lichtenrade' nawet nie sięgnęłam.
dworkin napisał/a:
Na szczęście Dukaj wypuścił demo - "Córkę Łupieżcy".
Która się jako demo bardzo dobrze sprawdza Mnie w każdym razie bardzo zachęciła do drążenia tematu.
toto napisał/a:
Requiem dla lalek Zbierzchowskiego
Po 'Smutku parseków' z antologii 'Sciencie fiction', 'Requiem...' z miejsca wskoczyło na wysoką pozycję mojej listy 'do przeczytania w najbliższym czasie'.
pomimo tego, że sam autor na spotkaniu okazał się dość specyficznym człowiekiem:P
To jeszcze eufemizm, czy już najzwyczajniejsza na świecie nieprawda?
Ostatnim razem, kiedy słuchałam Pilipuika na żywo, odstawił taką bucerę, że zraziłam się do niego tak bardzo, jak to tylko możliwe. Tzn. już wcześniej miałam świadomość, że jest prawicową konserwą bezpodstawnie przekonaną o własnej wyższości nad całą resztą rodzimego pisarskiego światka, ale wtedy przegiął pałę w każdy możliwy sposób. A że akurat zbiegło się to w czasie z obniżeniem lotu nawet w jako całkiem klimatycznych i dotąd przeze mnie lubianych bezjakubowych opowiadaniach, po 'Szewca z Lichtenrade' nawet nie sięgnęłam.
Chciałam delikatnie, a i tak wszyscy dokładnie wiedzą o co mi chodzi, więc obyło się bez bezpośredniości
Ale szczerze powiedziawszy, to na moim spotkaniu AŻ TAK źle nie było. Pajacował, bo pajacował, ale bez bucowania chyba się obyło. Tak naprawdę w pełni przekonałam się o tej "specyficzności" dopiero dzięki internetowi i poczytaniu kilku wypowiedzi Pilipiuka
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum