Ale zauważ, że twórcy serialu tym sposobem mają pretekst, by pokazać kolejny wycinek obyczajowości epoki.
Tak, mogą pokazać patriarchalny charakter odbioru spraw damsko-męskich. Nie jest to jednak clue "Downton Abbey". Serial kadzie nacisk na klasową strukturę społeczeństwa i jej konsekwencje. Wspomniane zdarzenie wpisałoby się w nie, gdyby dotyczyło interakcji na linii panowie - służący. Nie jest więc jakoś specjalnie właściwe dla tamtej epoki. Pewnie było wtedy mniej oburzające, a jednak już od XIX wieku zakazane prawnie.
Mój wniosek - scenarzyści chcieli podkręcić temperaturę. To już czwarty sezon, trzeba było więc zaaplikować nowe emocje. Których jednak nie da się cofnąć i "Downton" od tamtego tygodnia nie jest już dokładnie tym samym serialem, co wcześniej. Ale tak bywa. Czy to dobrze? Wielu stwierdzi, że tak. Wielu stwierdzi, że nie.
Nie jestem usatysfakcjonowany 4 sezonem. Czeka nas jeszcze odcinek świąteczny za jakieś trzy tygodnie. Może tam pojawi się jakiś epilog niektórych wątków. Choć kwestia zdobywania lady Mary wydaje się być rokująca na sezon 5. Ale Julianowi Fellowesowi zdarza się szybko pointować poszczególne wątki. Mój brak satysfakcji wynikał z wątku Anny i Batesa - od Zdarzenia mi się to nie podobało. I tak zostało już do końca. Jeśli o mnie chodzi, to była skucha tego sezonu. Ale wynikało to z moich własnych "upodobań" fabularnych. Nie cierpię tego typu wątków. Rose też mnie irytowała. Ale to wynikało z naiwności tej postaci. Tom "Socjalista" też był irytujący, szczególnie kiedy uległ słabości. Z tym swoim niepozbieraniem się, hamletyzowaniem itp. Ale chyba postać wyszła już z zakrętu życiowego zatem w 5 sezonie rozwinie się jego wątek. W kierunku oczywistym chyba. I nie wiem też, dlaczego Fellowes tak nie lubi lady Edith. Ile jeszcze razy ją skopie życie w tym serialu?
Generalnie uwielbiam wciąż lady Mary i mam maślane oczy na jej widok.
Ale królową tego świata jest Maggie Smith. Na wieki wieków. Gdyby przyszło umrzeć lady Grantham to nie wiem, czy będzie sens oglądania tego serialu bez tej postaci.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Zapowiedź świątecznego odcinka. Oj, ładnie, ładnie, debiut Rose, rodzina z Hameryki (Paul Giamatti!). Nie mogę się doczekać.
http://player.vimeo.com/video/81186509
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
To chyba najlepszy odcinek tego słabiutkiego sezonu.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Uważam, że rodzaj stosunków społecznych ukazanych tu, jest jednym ze szczytowych osiągnięć najczarniejszej strony człowieka. Oczywiście świat nigdy nie był i nigdy nie będzie sprawiedliwy, naiwnością byłoby sądzić inaczej. Jednak sposób oceny człowieka oraz rodzaj i metoda usankcjonowania tego stanu w świadomości ludzi wywołują we mnie najgłębszą pogardę. Trudno w moim oglądzie o bardziej żałosnego człowieka niż ten, który czerpie dumę z własnego tytułu szlacheckiego. Trudno mi znaleźć człowieka mniej godnego szacunku niż królowa angielska.
Pierwszy sezon za mną. Wzruszający. Irytuje tylko nieudolność czarnych charakterów, jakież piękne by były dramaty gdyby cokolwiek im się udało. W związku z tym lekkie przerysowanie w stronę pastelowej kolorystyki. Szkoda. No i Mary, siadałbym jak na czereśni.
Dziś premiera 5 sezonu. I w końcu obejrzałem odcinek świąteczny. "Zwroty akcji" były ciekawe tylko w wątku lady Mary, która - by tak rzec - otworzyła się oficjalnie na nowe możliwości W pozostałym zakresie intryga z listem była uroczo prosta i - na swój sposób - przewidywalna. Ale przecież ten serial nie słynie z kunsztownych intryg. Postacie nie zmieniły się za bardzo. Thomas nadal jest wrednym chujkiem o dosyć mało wyrafinowanym talencie do intryganctwa. Lady Edith sterana nieszczęściami, w końcu może się pozbiera. Branson w końcu zauważył, że się zmienił i nie jest już tym, kim był i znalazł się jako członek nowego starego świata. Ale wątek z nauczycielką socjalistką pewnie powróci.
Trochę świeżości wniosło pojawienie się amerykańskiej ekipy. Choć może naczytałem się za dużo Henry Jamesa, ponieważ byłem trochę zawiedziony, że zderzenie brytyjskiego konserwatywnego porządku high society z amerykańskim nieokrzesaniem wypadło trochę blado. W zasadzie nie wyszło poza komizm sytuacyjny, który gwarantowała Maggie Smith i Shirley McLane. Paul Giamatti miał jedną fajną scenę z księciem Walii. A poza tym jego wątek poszedł w stronę mało przekonującej przemiany. Ale ujdzie.
Ciekawe co przyniesie sezon piąty. Liczyłbym na to, że popchnie trochę wydarzenia do przodu jeśli chodzi o czas. Akcja odcinka specjalnego toczyła się w 1923 r. Zmiany, które mają nadejść do Downton wraz z "upadkiem" starego porządku feudalnego mogłyby w końcu nadejść. Choć zakładam, że nie zranią za bardzo.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Stosik książek przy łóżku przestał się już chwiać, zatem zaczynam nadrabiać zaległości. Choć akurat z tym serialem spieszył się nie będę.
Po pierwsze, wciąż jest ładny i gwarantuje miłą rozrywkę. Dla oka. I dla ucha - ten piękny język.
Po drugie - niewiele się w nim dzieje, ale to akurat nie zarzut. Po prostu miło wpadać do Downton, aby zobaczyć co się wydarzyło. A że odcinków mało to i ilość wizyt ograniczona.
Po trzecie - teraz będą zarzuty.
Sezon piąty startuje w 1924 r. Liczyłem na większy przeskok w czasie. Zawiodłem się. A dodatkowo, zaczęli mnie irytować bohaterowie. Pierwszy do odstrzału (wysłania go do Ameryki, aby już nie wrócił, bo chyba limit śmierci już wyczerpano) - jest Branson. Już już miałem nadzieję, że przestanie hamletyzować i biedzić się nad swoim losem człowieka, Który Nie Może Odnaleźć Swojego Miejsca. A tu znowu zaczął te swoje smutki. Niech przejdzie wreszcie do obozu Granthama i określi swoje życie jakoś. Bo ten szykowany mu związek z nauczycielką to może być niewypał, dla niego Albo pierwszy krok do pozbycia się go z serialu. Na to liczę bardziej.
Kolejna bohaterka - wspomniana nauczycielka. Tak przemądrzałej, irytującej prostaczki dawno nie widziałem na ekranie. Jest towarzyskie "puszczanie pyerdów" było tak żenujące, że trzymałem kciuki za Granthama. Zresztą miał on rację, pospólstwo z towarzystwem - zły pomysł. Pewnie to miało wnieść jakiś powiew świeżości, być sygnałem zmian, ale kiepsko to wypada na razie. A może i nie? Może "zmiana" ma mieć taką antypatyczną twarz? Jeśli tak to jestem konserwatystą i przegoniłbym wówczas tych wszystkich socjalistów psami.
Lady Edith - niech z nią wreszcie coś zrobią. Dlaczego przez cały serial trwa festiwal pastwienia się nad tą bohaterką? To już jest nudne i irytujące momentami.
Na szczęście, jest lady Mary i jej, ekhm... otwarcie się na nowe możliwości, którego się nie spodziewałem aż takiego Trzymam kciuki za moją ukochaną, od początku, bohaterkę tego serialu
Stałe elementy - czyli lady Grantham. Maggie Smith nadaje temu serialowi uroku i odziera go z nudy, w którą czasami popada. Bez niej nie będzie tego serialu.
"Downstairsi" - Thomas, antypatyczny gej, udał się w tym serialu znakomicie. Szkoda, że te jego intrygi takie kiepskie.
Tyle po pierwszym odcinku 5 sezonu.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jestem dopiero w połowie piątego sezonu i nadal warczę jak wściekły, kiedy dwa wątki pojawiają się w tym serialu. Pierwszy - zbolała lady Edith. Mam już tego serdecznie dosyć, kiedy wciąż i wciąż rzucają jej kłody pod nogi. Ile jeszcze ta biedna dziewczyna musi znieść?
Drugi wątek - wulgarna nauczycielka-socjalistka. Jeśli tak się zachowywali socjaliści w latach 20-tych XX wieku, to nic dziwnego, że zbierali po plecach razy. Nieokrzesana, przemądrzała, wprowadzono ją do serialu po to aby "rozhuśtać" Toma. Finał sezonu jeszcze przede mną, ale nie zdziwię się, kiedy wyjedzie do Hameryki. I krzyż mu na drogę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wreszcie obejrzałem wszystkie odcinki najnowszego sezonu, łącznie ze świątecznym. Mogę krótko podsumować. Sezon był słaby. Serial stoi w miejscu, choć nieco się wydarzyło pod koniec. Na plus należy zaliczyć rozwiązanie wszystkich męczących wątków z tego i poprzedniego sezonu: Toma i Batesów. Ten drugi wątek to największa porażka w tym sezonie. Irytujący, męczący, przekombinowany i będący chyba dowodem jakiegoś uwiądu twórczego Juliana Fellowesa. Nie oczekiwałem, że będzie szedł w kierunku "Gosford Park" (niedawno sobie przypomniałem ten znakomity film). Ale ten sielankowy klimat, który tworzy w tym serialu przydusza fabułę. Przydałoby się trochę skoczyć do przodu z fabułą, zacząć szósty sezon kilka lat później (w co wątpię, bo musieliby pewnie uśmiercić postać graną przez Maggie Smith). A jeśli nie, to wpuścić tam trochę zmian. Bo, na razie, głównie się o nich tylko mówi w tym serialu. A one same omijają spokojną i sielską krainę Downton Abbey szerokim łukiem.
Fakt, pojawiła się ta socjalistyczna idiotka. Coś tam Daisy chodziło po głowie. Tu i ówdzie przebąkiwano, że stare czasy odchodzą (głównie wśród służby, kiedy okazywało się, że gdzieś indziej w domostwach zwalniają albo ograniczają służbę). Były jakieś próby patrzenia w przyszłość na wypadek, gdyby i Downton miało "upaść". Ale to za mało. Zwłaszcza że zaraz zachmurzone niebo się rozwiewało i wracała sielanka.
Ale mogę sobie narzekać. A i tak szósty sezon obejrzę. Tylko jeśli zrobią powtórkę z rozrywki z wątkami jak z telenoweli to może to będzie mój ostatni sezon z tym serialem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum